tag:blogger.com,1999:blog-81198691915095263002024-03-13T11:50:54.336+01:00Hogwart 20 lat później...Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.comBlogger31125tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-47800910189497475952014-05-29T19:06:00.000+02:002015-11-26T15:06:32.451+01:00Rozdział XXVIII - Sny<br />
<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal">
Wczesny wieczór.</div>
<div class="MsoNormal">
James nawijał na palec kosmyk długich, złocistych włosów.
Mimo, że była raczej smukłą istotą, było mu dosyć niewygodnie kiedy na nim leżała.<span style="mso-spacerun: yes;"> Musiałby być</span> jednak niespełna rozumu by nazwać ten słodki ciężar nieprzyjemnym. Nie miało nawet znaczenia, że jest zmęczony i przemoczony po treningu.<br />
Pogłaskał dziewczynę po głowie. Jak po krótkim namyśle uznał chwili się nie
wybiera, a ta nie jest najgorsza, bo jest jeszcze zdolny do kolejnego wysiłku.</div>
<div class="MsoNormal">
- Zamknąłeś drzwi? – zapytała zbliżając usta do jego ust.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nikt nie wejdzie. – Zapewnił ją. Zostawił na klamce swój
krawat, co było sygnałem by żaden z jego współlokatorów nie ważył się
przekroczyć progu. – Nie gniewasz się już? To naprawdę był przypadek, że
wylądowałem z nią w tym pokoju. Prędzej zjadłbym ogon szczurogona niż z nią… ble
– wzdrygnął się ostentacyjnie na samo wspomnienie spędzenia z Ivy nocy w jednym
pokoju. Oczywiście w rzeczywistości nie czuł aż takiego obrzydzenia, jednak
musiał być przekonywujący. Jakiś czas później w ramach głupiego zakładu zjadł
ten ogon, ale Elizabeth nie miała o tym pojęcia.</div>
<div class="MsoNormal">
Zbliżył się do niej, jednak ona odsunęła się nieco.
Zaskoczony uniósł brwi.</div>
<div class="MsoNormal">
-A nie myślisz, że są tutaj jakieś zabezpieczenia? No wiesz…
- zachichotała. - Niby jest pełen „celibat” </div>
<div class="MsoNormal">
-Może to sprawdzimy… co ty na to? – zapytał nie odrywając
wzroku od jej jasnych oczu – Chyba tuż przed samym meczem McGonagall nie wyleje
mnie z drużyny…</div>
<div class="MsoNormal">
James uśmiechnął się figlarnie i obrócił ją na plecy - teraz
on był nad nią. Blondynka zaśmiała się i przyciągnęła go do siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wiesz, że uwielbiam patrzeć jak grasz? – zapytała,
wpatrując się w jego brązowe oczy z uśmiechem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jasne, że wiem – odparł i pocałował ją namiętnie.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "imprint mt shadow"; font-size: 24.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal">
David stanął przed Grubą Damą z wyrazem skrajnego załamania.</div>
<div class="MsoNormal">
- Śledziki w marynacie różanej – wyrecytował bez życia, a
kobieta wpuściła go do środka. Dzisiejszego dnia nawet nowe hasło nie było w
stanie go poprawić mu nastroju. Po spotkaniu z Abigail czuł się jak ostatnia
miernota. Wciąż nie mógł uwierzyć, że w momencie gdy miał doskonałą sposobność,
by zaprosić ją na bal wyskoczył z wypracowaniem na historię magii! <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Dlaczego gdy ją widzi ogarnia go taki stres?
Nie miał pojęcia. Nigdy się przecież nie stresował. NIGDY. Nawet wtedy gdy
przypadkiem pomylił szatnie i zobaczył przebierającą się Ivy… albo wtedy, gdy z
powodu serii niefortunnych zdarzeń był zmuszony do wygłoszenia wiersza miłosnego na
środku Wielkiej Sali w trakcie obiadu.</div>
<div class="MsoNormal">
Życie było takie nie fair.</div>
<div class="MsoNormal">
Z westchnieniem przekroczył dość wysoko umiejscowiony próg,
a do jego uszu dobiegły zwykłe wieczorne odgłosy. Niechętnie wszedł do Pokoju
Wspólnego, gdzie na kanapie czekał na niego Vince. Brunet przywołał go leniwym
machnięciem dłoni.</div>
<div class="MsoNormal">
- Krawat – rzekł krótko, a wyjaśniało to wszystko. </div>
<div class="MsoNormal">
David poczuł się dobity.</div>
<div class="MsoNormal">
- Znając mój talent to nigdy tam swojego nie powieszę –
mruknął pod nosem i opadł na kanapę obok współlokatora. Chciał, żeby wyszli
stamtąd jak najszybciej, bo wszystkim czego<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>w tamtej chwili pragnął było łóżko i długi, głęboki sen. Jedyny plus był
taki, że ogień z kominka przyjemnie ogrzewał jego przemarznięte ciało. „Jak
mogłem być takim kretynem… Praca domowa z historii magii… Czy ja jestem
normalny?!” pacnął się w czoło i skrzywił się nieznacznie – wciąż czuł efekty
walenia głową w kamienną ścianę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Vincent tylko podniósł brwi, nie odrywając
wzroku od gazety, którą podkradł jakiemuś dzieciakowi. David zerknął kątem oka
na okładkę. Nic szczególnie ciekawego. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Przypomniał sobie o artykule o
śmierci kobiety w miasteczku kilkanaście milod Hogsmeade. Od tamtego czasu
zerkał do Proroka, jednak ani razu o tym nie wspomniano. Przypuszczał, że gdyby
odnaleziono sprawcę byłoby o tym głośno, jednak co dziwne nie zauważył aby w
Hogsmeade wzmocniono ochronę. Uznał więc, że nie ma się czym martwić. Poza tym a
w zamku i okolicach zawsze czuł się bezpiecznie, nieważne co pisano w gazetach,
a w tym momencie właściwie był mu wszystko jedno, w głowie miał tylko Abigail.</div>
<div class="MsoNormal">
Nagle ponad sobą usłyszeli czyjś głos.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wiecie może gdzie jest James? </div>
<div class="MsoNormal">
To była Ivy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jest w dormitorium – odpowiedział szybko Venner. – A czego
od niego chcesz?</div>
<div class="MsoNormal">
- Dzięki – rzuciła niedbale Ivy ignorując jego pytanie i
skierowała się w stronę krętych schodów.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ale, zaczek…- zawołał za nią David chcąc ją ostrzec, gdyż
dziewczyna pewnie nie znała ich męskiego kodu. Vince szybko mu przerwał, nagle
wypuszczając z rąk Proroka Codziennego szarpnął go za rękaw czerwonej bluzy do
Quidditcha.</div>
<div class="MsoNormal">
- Cicho… Jak ona tam wejdzie to jego dziewczyna się na niego
obrazi i szybciej wyjdzie… Zakład? <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
David spojrzał na niego z odrazą. Jednak po chwili namysłu
stwierdził, że być może Jamesowi się to należy. Wyszarpnął bluzę z jego dłoni i
zacisnął usta bijąc się z myślami, gdy tymczasem Ivy zniknęła na schodach, nie
zawracając sobie nimi głowy.</div>
<div class="MsoNormal">
Uszy ponownie wypełnił mu jazgot pierwszoroczniaków
grających w jakąś nową grę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Cholerne dzieciaki – mruknął Vince podnosząc gazetę –
McGonagall powinna wprowadzić im zakaz wychodzenie pokoi po dziewiętnastej.
Albo najlepiej całkowitego wychodzenia w ogóle – dodał po namyśle i zagłębił się
w lekturze. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 22.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Ivy mogła zwrócić się z tym do
Davida. Właściwie takie wyjście nawet bardziej by jej pasowało, gdyż chłopak
był znacznie milszy w obyciu i mniej nieobliczalny od Jamesa, jednak wiedziała,
że jego samego sprawa księgi już nie interesuje, a przynajmniej tak twierdził.
Zresztą podobnie jak Abigail, która podejrzanie ochoczo obrała takie samo zdanie jak on – co było dodatkowo dziwne, bo przecież wcześniej dość zaciekle o nią walczyła.<i style="mso-bidi-font-style: normal;"> Może faktycznie jest dziwaczką </i>–
uznała Ivy, przypominając sobie niektóre jej z jej ekscentrycznych wybryków. Nie zamierzała jednak drążyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Wciąż pamiętała, że James
wspomniał o jakimś świecidełku, które znalazł w środku. Była pewna, że na taką wymianę się zgodzi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Podeszła do drzwi i ku swojemu
zdumieniu dostrzegła czerwono-złoty krawat Gryfindoru powieszony na klamce.
Prychnęła z dezaprobatą. Rozumiała, ze można mieć bałagan sama była tego
przykładem, ale żeby wysypywać się poza pokój? To już lekka przesada.</div>
<div class="MsoNormal">
Z wnętrza torby wyciągnęła księgę, żeby James od razu
wiedział po co tu przyszła. Nie chciała by pomyślał, że przybyła do niego w
celach towarzyskich. I tak już za dużo czasu spędzili w jednym pokoju.</div>
<div class="MsoNormal">
Zapominając o uprzedzeniu lokatora o swojej obecności, od
razu nacisnęła klamkę i uchyliła drzwi. Stanęła jak wryta. W pokoju… był
porządek. Niemal idealny porządek. Więc czemu wisiał tam ten krawat? Gdy
spojrzała w lewo, na łóżko w rogu przekonała się dlaczego tam był.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "ravie"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">***</span><br />
<span style="font-family: "ravie"; font-size: 16.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
James usłyszał jak drzwi otwierają
się z cichym skrzypnięciem. Przecież mieli nie wchodzić do jasnego groma,
powiesił krawat!</div>
<div class="MsoNormal">
Doznał tak głębokiego szoku, gdy zobaczył kto wkroczył do
jego pokoju, że nie był w stanie się ruszyć.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ktoś wszedł? – zapytała Elizbeth zupełnie nieświadoma
zaistniałej sytuacji, nie odrywając ust od szyi Jamesa. Gdy niechętnie odsunęła się od Gryfona i dostrzegła dziewczynę, z którą<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>James ponoć spędził noc w jakimś tajemnym pokoju poczuła gwałtowny
przypływ złości. Przed rzuceniem się na nią z pięściami lub chociaż obrzuceniem
jej masą obelg przypomniała sobie o swojej do połowy rozpiętej koszuli, więc
wpierw zakłopotaniem zakryła się jej połami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
James szybko odzyskał trzeźwość myślenia,
automatycznie chwycił ochraniacz na łokcie z<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>brzegu łóżka i rzucił nim po gentlemeńsku w drzwi. Ivy cudem uniknąwszy
celnie wymierzonego pocisku z twarzą czerwoną jak burak cofnęła się do wyjścia.
Gdy pędem zamykała drzwi James nagle dostrzegł pobłyskującą kusząco księgę w
jej ręce. Poczuł charakterystyczne przyjemne łaskotki w brzuchu, które miał zawsze gdy
był czegoś bardzo ciekawy.</div>
<div class="MsoNormal">
Miał poważny dylemat. Wiedział, że Elizabeth nie będzie
zadowolona, ale nie mógł się powstrzymać. Musi sprawdzić co się stało. Może
pojawiło się coś nowego… dziewczyna przecież może sobie poczekać… Ciekawość
wygrała.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie! Stój! – James popełnił największy błąd z pewnością nie
życia, ale co najmniej tego wieczoru. Z jakiegoś powodu dość często zdarzały mu się niefortunne
sytuacje, więc z początku zupełnie się nie
przejął.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy zatrzymała się i wychynęła zza przymkniętych drzwi słysząc
głos chłopaka. Kiedy zobaczyła jak dziewczyna Jamesa rzuca mu spojrzenia mordercze niczym wzrok bazyliszka, a później przenosi je na nią zdezerterowała. Nie
zamierzała w tym uczestniczyć, tym bardziej, że Gryfonka nie darzyła jej
sympatią po ostatnich plotkach i rozmowie z nią. Zresztą z wzajemnością.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Ivy<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ulotniła się w mgnieniu oka i pobiegła do
dormitorium dziewcząt zostawiając parę sam na sam. Elizabeth z wściekłością
walnęła go w bark. Dopiero<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>teraz odczuł
efekt swojej głupoty i jednocześnie chęć natychmiastowej ucieczki spoza pola
rażenia gniewu jego dziewczyny.</div>
<div class="MsoNormal">
- Co to miało być?! – wrzasnęła, a James tym razem rozumiał co ma na myśli. Po raz pierwszy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Oj, to nic takiego… - Chciał zbagatelizować. Miał
nadzieję, że pójdzie tak łatwo jak ostatnio, jednak popełnił kolejny feralny
błąd. – Ona po prostu ma coś czego bardzo chce.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak? A co to takiego? – zapytała, a James miał dziwne
wrażenie, że głos niebezpiecznie jej drży. Gryfonka czekała, jednak on milczał,
nie chciał mówić jej o księdze – Wychodzę! – wykrzyknęła nie dając mu szansy na
wytłumaczenie się. W drodze do wyjścia zapięła guziki i trzasnęła drzwiami.</div>
<div class="MsoNormal">
James opadł na poduszki i leżał bezruchu. </div>
<div class="MsoNormal">
Został sam. Znowu. Ivy wyszła, więc nie miał księgi,
Elizabeth obraziła się i to nie bez powodu, David nie odzywał się do niego… Przypomniał
sobie jak kiedyś razem późnym wieczorem zaczaili się pod łazienką na Prefekta
Ślizgonów i korzystając z peleryny niewidki jego ojca ukradli mu ręcznik,
którym przepasał biodra. Ślizgon musiał wracać nago do dormitorium, a oni
podczas tej akcji poznali hasło do łazienki. „Oceaniczna bryza”. Było to piękne
wspomnienie, szkoda tylko, że po tym zdarzeniu jego mama dowiedziała się o tym,
że gwizdnął tacie pelerynę i musiał ją zwrócić. Był pewien, że tata o tym wiedział,
ale przymknąłby na to oko, gdyby nie ten rudy potwór. <br />
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "matura mt script capitals"; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;">***</span><br />
<span style="font-family: "matura mt script capitals"; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
-Oho… słyszałeś? – zapytał Vince nadstawiając ucha. David
uniósł głowę. </div>
<div class="MsoNormal">
Po serii dziwnych nerwowych okrzyków, rozległo się
trzaśnięcie drzwiami i najpierw Ivy, a później dziewczyna Jamesa Elizabeth
przemknęła przez Pokój wspólny do schodów prowadzących do dormitorium
dziewcząt.</div>
<div class="MsoNormal">
-Poszło jak z płatka – dodał Venner i poszedł do
dormitorium. David jednak siedział jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrując się w
ogień buchający w kominku. Już czuł wyrzuty sumienia.<br />
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "plantagenet cherokee" , "serif"; font-size: 24.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal">
-Widzieliście, gdzie poszła Ivy? – zapytał od niechcenia
James.</div>
<div class="MsoNormal">
Vince zachichotał.</div>
<div class="MsoNormal">
- To podejrzane, bo nas pytała o ciebie. Czyżbyś zmieniał
obiekt westchnień? </div>
<div class="MsoNormal">
- Widziałeś czy nie?</div>
<div class="MsoNormal">
- Schowała się w dormitorium – odrzekł niespodziewanie David
i bez ceregieli opadł na materac. Twarz zagłębiła się mu w miękkiej poduszce,</div>
<div class="MsoNormal">
James zerknął na nieruchomą postać kolegi.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ekhm… dzięki – mruknął niewyraźnie – Cholerne schody –
dodał i po krótkiej chwili wrócił do łóżka. Oczywiście mógł spróbować wlecieć
tam na miotle, by uniknąć niemożliwej do pieszego przejścia ślizgawki, jednak
nie chciał wyjść na desperata. Poza tym w zeszłym roku tak właśnie uczynił i
okazało się to niezwykle niewygodne, gdyż klatka schodowa była dość wąska i
niska, tak więc postanowił zaczekać aż Ivy sama wyjdzie z pokoju.</div>
<div class="MsoNormal">
Do dormitorium wszedł John i jak zwykle natychmiast
rozpoczęła się dyskusja na temat pogody w czasie meczu, techniki Ślizgonów (a raczej
tego jak spróbują oszukać system), a także na temat nowego komentatora, który
miał zastąpić wesołą, acz nieco stronniczą Abigail. </div>
<div class="MsoNormal">
Gdy wszyscy współlokatorzy dawno już zasnęli, a ich
pochrapywanie wypełniało uszy Jamesa już od dłuższego czasu, chłopak wreszcie
zasnął, lecz nie był to głęboki sen.<br />
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "monotype corsiva"; font-size: 28.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
David zerwał się z łóżka. Nie
wiedział dlaczego się obudził. Rozejrzał się po pokoju, wszyscy spali.
Przesunął dłonią po czole zlanym zimnym potem. Wziął parę oddechów i dźwignął
się<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z łóżka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Wiedział czego mu teraz potrzeba.
Nie zamierzał brać Mapy Huncwotów, nie była jego… Poza tym czuł, że nic złego
się nie stanie. Nie wiedział skąd takie przeczucie, ale nawet się nad tym nie
zastanawiał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Spokojnym krokiem opuścił wieże
nawet nie wybudzając Grubej Damy ze snu. Podążył schodami w dół. Wydawało mu
się, że minęło dziwnie mało czasu, gdy wreszcie znalazł się przed odpowiednimi
drzwiami. </div>
<div class="MsoNormal">
-Oceaniczna bryza – powiedział. Drzwi otworzyły się
posłusznie, a on wszedł do środka. </div>
<div class="MsoNormal">
Nieco zdziwiło go to co zobaczył, gdyż spodziewał się ujrzeć
pusty basen, a nie dziesiątki lejących się kranów i basen niemal już pełny
bajecznej piany. Myślał, że sam go napełni. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Stanął nad brzegiem i zaczął ściągać z siebie
ubrania, gdy wtem zza kolumny pełnej kurków cała w pianie wyłoniła się… -Abigail!</div>
<div class="MsoNormal">
-Witaj, David.</div>
<div class="MsoNormal">
-A-Abigail co ty tu robisz?! – wydukał krzyżując ręce na
piersi, jakby chciał się zakryć. Całe szczęście, że nie zdążył zdjąć spodni.
Chociaż…</div>
<div class="MsoNormal">
Nie odezwała się od razu. Zaczęła sunąć w jego stronę niczym
ulotna zjawa wśród morskiej piany. Światło księżyca wpadające przez witrażowe
okna odbijało się od wody i tańczyło na jej włosach i skórze. David nie mógł
oderwać od niej wzroku. Była piękna.</div>
<div class="MsoNormal">
-Daj mi rękę.</div>
<div class="MsoNormal">
David przykucnął i wyciągnął dłoń w jej stronę, a ona
chwyciła ją i z zaskakującą siłą wciągnęła go do wody. Zaśmiała się perliście
niczym bajkowe morskie stworzenie, gdy wychynął spod wody. Odgarnął mokre włosy
z oczu i spojrzał na nią. Dziewczyna była blisko niego, tak blisko, że widział
drobne piegi na jej twarzy. To było takie niesamowite wręcz… nierealne.</div>
<div class="MsoNormal">
Tym co jednak wywołało u niego największe poruszenie, był
fakt, że nie zauważył wcześniej, że Puchonke zakrywa jedynie piana.</div>
<div class="MsoNormal">
-Abigail…- wydukał i wskazał na puszyste obłoczki na jej dekolcie–
nie powinnaś…</div>
<div class="MsoNormal">
-Ach, to – spojrzała w dół i zaśmiała się ponownie – masz
rację, nie powinnam tak chodzić.</div>
<div class="MsoNormal">
W tym momencie Ruda nabrała wody do dzbanka, który nie
wiadomo jak znalazł się w jej dłoniach i oblała się nią od pasa w górę. David
wstrzymał oddech.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "blackadder itc"; font-size: 24.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Wiatr rozwiewał jej włosy.
Leciała tak szybko jak potrafiła, ale jej miotła wydawała się zwalniać. Miała
wrażenie, że jej waga się podwoiła, a może nawet potroiła i miotła nie jest w
stanie jej unieść. Stanowczo przesadziła z jedzeniem. Była to zabawne bo była
świadoma, że śni i tego, że przed tym snem z nerwów zjadła trzy opakowania
fasolek wszystkich smaków Betriego Botta, tuzin pasztecików dyniowych, bułkę
zabraną z wielkiej Sali, i kawałek wczorajszego indyka, a także mały waniliowy
pudding.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Złota kuleczka zamigotała srebrnymi
skrzydełkami kilka stóp przed nią. Ślizgon wyprzedził ją. Nie mogła go dogonić,
choć wyciągała się jak tylko mogła by dotknąć znicza. Zatrzymywała się.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dalej! – wrzasnęła, jednak zagłuszył ją ryk tłumu zebranego
na trybunach. Dopiero teraz ich dostrzegła, choć dla niej byli teraz tylko
kolorowymi plamami. Wznosiła się coraz wyżej i wyżej. Coraz dalej od znicza, boiska
i Slizgona, który już prawie zacisnął dłonie na złotej kulce. Rozpaczliwie
wierzgnęła nogami, jednak sprawiło to, że uniosła się jeszcze wyżej. Gdy była
tak wysoko, że cały zamek zamienił się jedynie w niewielką ciemną kropkę, a
szumiące liśćmi drzewa w zakazanym lesie jedynie ciemnozieloną plamką usłyszała
za sobą znajomy głos.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co takiego masz czego ja nie mam?! – Zapłakana Elizabeth
znajdowała się tuż za nią na miotle w stroju pałkarza. Nagle znikąd pojawił się
tłuczek, którego dziewczyna odbiła w stronę Ivy. Szukająca spadła z miotły i
zaczęła spadać twarzą w dół. Widziała zbliżającą się z każdą sekundą ziemię.
Czuła jakby wewnątrz wszystko wywróciło się jej na lewą stronę i drgało w
konwulsjach. Gdy znajdowała się raptem kilkadziesiąt stóp od ziemi zauważyła,
że nikt nie widzi tego jak spada. Patrzą zupełnie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w innym kierunku. </div>
<div class="MsoNormal">
Zamknęła oczy. Gdy je otworzyła zauważyła rozdziawioną
szeroka paszczę bestii… rozpoznała w niej wilkołaka, który czekał aż ofiara
sama wskoczy mu do żołądka. Obok leżał zakrwawiony chłopak z dziwnym kamieniem
na piersi. To był James! Chciała krzyczeć, lecz nie mogła wydobyć z siebie
głosu.</div>
<div class="MsoNormal">
W momencie gdy miała nabić się na ostre jak szpikulce kły
wszystko na sekundę pociemniało jej przed oczami. Obudziła się.</div>
<div class="MsoNormal">
Coś spadło z łóżka i prychnęło wściekle. Podniosła się
raptownie i spojrzała na podłogę. To tylko jej kot.<br />
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "vivaldi"; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;">***</span><br />
<span style="font-family: "vivaldi"; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Skradał się w ciemności. Musiał
być cicho. Dokładnie wiedział gdzie idzie. Nagle usłyszał cichy zwierzęcy
pomruk, zatrzymał się gotowy do ucieczki. Zza drzewa niespodziewanie coś
wychynęło. Najpierw rzuciły mu się w oczy setki szpiczastych kłów ustawione w
potrójnym rządku, a później różowe nóżki i rączki wystające z puszystej masy.
Zaczął uciekać, a monstrualna beza głośno rycząc ruszyła zanim w pogoń. Ziemia
trzęsła się od jej ciężkich kroków. Sięgnął do kieszeni, jednak nie było tam
różdżki. Nagle wbiegł na stadion pełen kibiców wrzeszczących jego nazwisko, a
beza zbliżała się coraz bardziej przekrzykując ryk z trybun. Niespodziewanie
dopadł go mocny ból w czaszce, bo coś ciężkiego spadło mu na głowę. Na trawniku zobaczył
księgę. Zatrzymał się raptownie i spostrzegł, że jest zapisana od góry do dołu.
Nie potrafił tego odczytać! Tymczasem beza zaszła go od tyłu i zaryczała
wściekle, lecz on był tak pochłonięty próbą odczytania szyfru, że nie zdążył
się uchylić i potwór wbił swoje lukrowane zęby w jego nogę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
James otworzył oczy. Znowu był
swoim dormitorium. Odkrył kołdrę i obejrzał kończyny. Na szczęście były całe i
zdrowe. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Delikatne światło
księżyca wpadało do środka przez wąskie okno. Nad sobą miał znajomy czerwony
baldachim z ciężkiego materiału. Usiadł na łóżku i potrząsnął głową. Koszmar w
przeddzień meczu tego było mu trzeba. W momencie, gdy przeniósł stopy na zimną
podłogę usłyszał radosny pomruk Davida.</div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US" style="mso-ansi-language: EN-US;">-Abigail…haha,
no co ty…mmm.</span></div>
<div class="MsoNormal">
“Przynajmniej on się dobrze bawi” – pomyślał z lekką
irytacją i wstał z łóżka. Uznał, że nie zaśnie<span style="mso-spacerun: yes;"> w </span>takich warunkach, więc zszedł na dół, do Pokoju Wspólnego. Ku<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wielkiemu zdziwieniu kogoś już zastał.</div>
<div class="MsoNormal">
Na palcach podszedł do rozpalonego kominka.</div>
<div class="MsoNormal">
- Widzę, że nie tylko ja nie mogę spać – powiedział, gdy wreszcie
dostrzegł osobę siedzącą na najlepszym, bo najbardziej miękkim fotelu przed kominkiem (zwykle obleganym w godzinach popołudniowych).<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiXLr9voIsdsNm9v-bEGb7NdTkuVuNp9XQBQpnTMGOkviisJRAZf4LjT50aTK5ZSL27m_H-n9UeH9K9aHkWawKkxmH1qatdLwr5hMMtZMNg3cic7LxaBO6HXOdgmB41fxyxDNO6zrEuC4/s1600/dreamstime_m_19186343fireplace.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="226" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiXLr9voIsdsNm9v-bEGb7NdTkuVuNp9XQBQpnTMGOkviisJRAZf4LjT50aTK5ZSL27m_H-n9UeH9K9aHkWawKkxmH1qatdLwr5hMMtZMNg3cic7LxaBO6HXOdgmB41fxyxDNO6zrEuC4/s1600/dreamstime_m_19186343fireplace.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<br />
Ivy aż podskoczyła na dźwięk jego głosu i szybko
obróciła się w jego stronę. Gdy już zmierzyła go tym swoim podejrzliwym
wzrokiem nic nie odpowiedziała i po bardzo krótkiej chwili odwróciła się z
powrotem. Założył, że musi być bardzo zmęczona skoro nawet nie rzuciła uwagi na
temat jego szkaradnej piżamy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
James przeszedł obok i usiadł na sofie
zasłanej poduszkami. Zauważył na jej kolanach czarnego kota, którego futerko
wyraźnie odcinało się na tle jej białej koszuli nocnej, która jak z
rozbawieniem spostrzegł sięgała chyba prawie do kostek. Sam miał na sobie
komplet w rdzawo brązowe pasy, który dostał od mamy. Nie znosił go. Kot widząc
go zmrużył bursztynowe oczy w uprzejmym geście.</div>
<div class="MsoNormal">
- Chciałaś dzisiaj czegoś ode mnie. Co prawda, w nieodpowiednim
momencie, ale… no cóż jakoś to przeżyję – w tym momencie cieszyła się, że jest
tak ciemno, bo spłonęła rumieńcem - Widziałem, że miałaś księgę – wypalił. Był
zbyt śpiący by zdobyć się na większą finezję. O dziwo, zadziałało doskonale.</div>
<div class="MsoNormal">
-Mam ją tutaj – odpowiedziała. Była tak zmęczona, że nawet
nie chciało jej się sprzeczać, a poza tym wciąż czuła się lekko zażenowana
wspomnieniem tamtej sytuacji. James był niemal w szoku, gdy po prostu ot tak pokazała
mu błyszczącą w blasku ognia książkę, lecz kiedy chciwie wyciągnął po nią rękę
schowała ją z powrotem (to już go nie zaskoczyło). – Pokaże ci co pojawiło się w
środku, jeśli ty pokażesz mi to coś, co w niej znalazłeś – oznajmiła.</div>
<div class="MsoNormal">
Westchnął bardzo głośno. Mógł się tego spodziewać.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jest tak późno… Nie chce mi się wracać do dormitorium i tego szukać – zmyślił na poczekaniu i wykorzystując swój talent do drobnych
kłamstewek, użył tonu realistycznie zbolałego i zaspanego.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie. Nie jestem taką naiwniarą jak twoja dziewczyna –
odparła stanowczo zanim zdążyła ugryźć się w język, jednak na szczęście James także nie
miał ochoty o niej rozmawiać i nie drążył tematu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Chcesz żebym zabrał ci ją siłą? – zapytał unosząc brwi – Rzecz
jasna nie chce tego robić, ale jeśli nie dasz mi wyboru…- wymownie wzruszył
ramionami, a Ivy rzuciła mu pogardliwe spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nawet nie próbuj – zagroziła, a jej głos zabrzmiał tak
strasznie, że postanowił jej posłuchać - Naprawdę to takie trudne przejść się
do dormitorium? Lepiej się przyznaj, że coś kręcisz zanim <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>naprawdę mnie zdenerwujesz – dodała z
przekąsem.</div>
<div class="MsoNormal">
Ponownie westchnął. Miał tylko nadzieję, że uda mu się jakoś
ją przekonać, by pokazała mu księgę. Ze zrezygnowaną miną przyznał jej rację i
wyznał, że już nie ma owego „świecidełka”(jak określał rzecz, którą tam znalazł
z Davidem). Widział, że Ivy chce powiedzieć coś więcej, jednak zapytała tylko:</div>
<div class="MsoNormal">
- Dlaczego?</div>
<div class="MsoNormal">
- Wypadło przez okno i przepadło bez śladu – wypalił prosto
z mostu. W takich chwilach stawiał na szczerość w komunikacji. Poza tym… strasznie
chciało mu się spać.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jak to wypadło przez okno? – zapytała, a gdy podążył za
jej wzrokiem dostrzegł, że przygląda się niewielkiej dziurce wypalonej w
koszuli jego piżamy. Skaza na jego przepięknym komplecie powstała podczas próby
oswojenia małej sklątki tylnowybuchowej, która miała być ich nową maskotką.
Porzucili jednak ten pomysł, gdy sklątka swoją tylną częścią poparzyła czoło, a
także spaliła sporą część grzywki i brwi Davida. Wyglądał wtedy przezabawnie. </div>
<div class="MsoNormal">
- To długa historia – odparł zaskoczony jej spokojnym tonem.
Gdyby się tak nad tym zastanowił to chyba lubił ją nieco bardziej gdy była
niewyspana - stawała się wtedy znacznie mniej denerwująca i pyskata, jednak
wciąż nieco irytował go fakt, że jest uparta jak osioł i musi się z nią
targować - Pokażesz mi książkę? – zapytał i spojrzał na nią, jednak ona przeniosła
wzrok z jego piżamy na kolana, na których spoczywał kot. Wziął więc głęboki
oddech i zaczął mówić: - David jest na mnie wkurzony, bo uważa, że nie powinniśmy
trzymać tej księgi. Tak nawiasem mówiąc to właśnie przez to, to świecidełko
wyleciało przez okno... Ale to nieważne. Za to z aktualnych wydarzeń to Elizabeth
się na mnie obraziła i mam dziwne wrażenie, że wiesz z jakiego powodu. I Chociażby
dlatego mogłabyś nie robić mi na złość. Chociaż raz - nie doczekawszy się reakcji z jej strony, dodał - No cóż, nie mam zamiaru się
prosić. Pomijam sprawę wiecznie czepialskiej matki i irytującego rodzeństwa,
które także psuje jakość mojego życia <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>–zakończył
beznamiętnym tonem, jakby to przemówienie obdarło go z pozostałości energii i
opadł na oparcie kanapy. Nie zamierzał tego wszystkiego mówić i teraz z lekkim zdziwieniem zauważył, że poczuł się lżejszy o
parę zmartwień, lecz także nieco zażenowany faktem, że wyznał to wszystko
siedzącej obok niego dziewczynie.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>po dłuższej
chwili zupełnie niespodziewanie podała mu księgę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Masz – szepnęła, wyciągając rękę. Okładka błysnęła wesoło
w świetle płynącym z kominka.</div>
<div class="MsoNormal">
- No nieźle…- mruknął pod nosem i wciąż będąc w skrajnym
szoku przyjął od niej księgę i zaczął szybko ją przekartkowywać.
Poprzednie zagadki wciąż widniały na śnieżnobiałych kartkach. </div>
<div class="MsoNormal">
- Powinieneś mi podziękować – stwierdziła, jednak on zupełnie ją zignorował,
bo po chwili natrafił na kolejny tekst.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "gigi"; font-size: 28.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal">
Czuła się szczęśliwa tym co przed chwilą się stało, lecz nie
mogła sobie przypomnieć co to tak właściwie było. Znajdowała si<span style="mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ę w zatłoczonej jak zwykle Wielkiej
Sali, która jednak nie wyglądała jak na co dzień: od podłogi do sufitu była przystrojona
świątecznymi dekoracjami, a po środku stała ogromna choinka. Całość
prezentowała się fantastycznie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Nagle ktoś zakręcił nią wokół
własnej osi wprawiając jej srebrzystą sukienkę w ruch. Zaśmiała się radośnie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Może
masz ochotę się przejść? – zapytał chłopak. Zgodziła się entuzjastycznie i
poprowadził ją kierunku błoni. Młodzieniec uchylił dla niej ogromne wrota. Gdy
wyszli na zewnątrz okazało się, że prószy śnieg, gwiazdy świeciły jasno na tle
ciemnogranatowego nieba, a księżyc odbijał się w tafli czarnego jak atrament
jeziora. Nawet drzewa w Zakazanym Lesie wydawały się mniej straszne i mroczne
niż zwykle dzięki pokrytym białym puchem koronom.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Ale
pięknie… – westchnęła z zachwytem, a jej wzrok spoczął na ośnieżonych strzelistych
wieżyczkach. Gdy tak się im przyglądała dostrzegła coś dziwnego <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Chwileczkę… widzisz to? Ktoś stoi na Wieży
Astronomicznej. To chyba… Pani Cleveter, moja nauczycielka wróżbiarstwa! –
rzekła i naprawdę tak było: nawet z daleka była w stanie rozpoznać burze
kręconych włosów tworzących coś na kształt aureoli wokół jej głowy – Ale… Dlaczego
ona biegnie? Hm… Może do niej zawołam?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">-Nie.
Zaczekaj… Spójrz. - przerwał jej chłopak cichym szeptem, wskazując na zupełnie
obcego mężczyznę, który właśnie pojawił się na wieży.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Kto
to? – zapytała, nie odrywając spojrzenia od postaci w ciemnym płaszczu. Z tej
odległości nie była w stanie rozpoznać rysów jego twarzy.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Obserwowała
zdarzenie, zastanawiając się czemu nauczycielka i jakiś nieznajomy spotykają się
w taki mróz w odosobnionym miejscu, gdy nagle zdało jej się, że<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z góry usłyszała głos pani Cleveter.
Mężczyzna nieśpiesznie zbliżył się do niej, a do ich uszu dobiegł głośny
szloch. Zesztywniała, nagle cała sielankowa atmosfera gdzieś zniknęła, a jej miejsce
zastąpiło dziwne przeczucie, że zaraz stanie się coś bardzo złego. Było to tak
silne doznanie, że nie miała wątpliwości, że jej intuicja tym razem jej nie
zwodzi. Nim zdążyła cokolwiek zrobić bądź chociaż się odezwać pani Cleveter
została przyparta do zamkowego muru przez owego mężczyznę. Nastąpiła sekunda
przerażającej, mrożącej krew w żyłach ciszy, w czasie <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>której poczuła jak włoski na karku stają jej
dęba. Nagle, zupełnie niespodziewanie kobieta została wypchnięta przez owego
mężczyznę poza barierkę. Jej szmaragdowa szata falowała szybko na mroźnym
wietrze. Krzyk nauczycielki <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>niosąc się
echem połączył się z jej przerażonym głosem. Po bardzo krótkiej chwili, która
trwała co najwyżej parę sekund ciało kobiety zderzyło się z ziemią z
nieprzyjemnym trzaskiem. Śnieg wokół niej przybrał intensywnie czerwoną barwę...
</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Krzyknęła
z rozpaczy i strachu. Chciała tam podbiec, jednak chłopak chwycił ją mocno za
ramiona.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">-Abigail,
musimy uciekać! Szybko!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Mężczyzna
z wieży wciąż tam stał i słysząc głosy nagle zwrócił się w ich stronę. Poczuła
jak przeszywa ją zimnym spojrzeniem….</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Abigail obudziła się raptownie czując jak serce kołacze jej
w piersi, a ramiona unoszą się od spazmatycznego oddechu. Zerwała się z łóżka.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><br />
<span style="mso-spacerun: yes;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
*~*~*<br />
<br />
<i>No, nareszcie po maturach :D Jesteśmy z tego powodu niezwykle szczęśliwe, choć tak już czujemy, że wynik z matmy nie będzie napawał nas dumą :p </i><i>W każdym razie mamy nadzieję, że przez ten czas, gdy my zakuwałyśmy Wy bawiliście się dobrze. A no i oczywiście miło by było, gdybyście napisali co sądzicie o rozdziale, czy się podobał czy też można go sobie wsadzić w...ekhm, nos xD</i><br />
<i><br /></i>
<i>Do następnego! :)</i></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com26tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-55346985418450632532014-03-24T16:59:00.000+01:002015-11-26T15:12:03.512+01:00Rozdział XXVII - Nie ma możliwości, że na osobności<br />
<div class="MsoNormal">
Ivy właśnie zaczęła niezwykle powoli wspinać po krętych
schodach prowadzących do swojego dormitorium. Czuła wspaniałe poczucie ulgi na
samą myśl, że zaraz, za parę stopni i kilka metrów korytarza i jeden długi sus
wyląduje w swoim kochanym łóżku. Uśmiechnęła się błogo i przymknęła powieki.
Wciąż nie mogła wyjść z podziwu, że James nie okazał się (jak zwykle miało to
miejsce) zapatrzonym w siebie bufonem i zaryzykował zmniejszenie swojego ego
żartem ze swojego bogina. Jednak nie miała już siły o tym myśleć, w głowie
widziała tylko łóżko…</div>
<div class="MsoNormal">
-Hej, dokąd idziesz? – ktoś zaczaił się za jej plecami -
Zaraz trening!</div>
<div class="MsoNormal">
Zatrzymała się z wyrazem skrajnego wyczerpania, odchyliła
się do tyłu trzymając się poręczy. To Matt. Jęknęła tak rozpaczliwie, że
Kapitan aż założył ręce na piersi i zmarszczył brwi niezadowolony z takiej
rozpaczliwej reakcji. Miała ochotę walnąć się w czoło, że szybciej nie
wchodziła po schodach. Chłopcy nie mieli wstępu do dormitorium dziewczyn.</div>
<div class="MsoNormal">
- Trening jest na szesnastą…</div>
<div class="MsoNormal">
- Właśnie, a już jest szesnasta! Idź po miotłę i spotkamy
się na boisku.</div>
<div class="MsoNormal">
Miała ochotę zacząć mówić „błagam nie… nie dziś”, ale
wiedziała, że nie może.</div>
<div class="MsoNormal">
Zebrała się w sobie, wzięła rzeczy i zaczęła schodzić siedem
pięter w dół. </div>
<div class="MsoNormal">
- Hej, Ivy!</div>
<div class="MsoNormal">
Rozpoznała ten głos. Ostatnio podejrzanie często jego
właściciel zwracał się do niej w mało ważnych sprawach. To znaczy od wczoraj.
Nie podobało jej się to. Nie oglądając się za siebie. pobiegła w stronę
dębowych wrót, uchyliła je i prędko wymsknęła się na zewnątrz nim chłopak
zdążył ją dogonić. </div>
<div class="MsoNormal">
Przynajmniej już nie padało.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
***</div>
<div class="MsoNormal">
-Musimy zdobyć przynajmniej sto punktów przewagi…-
powiedział Matt.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co takiego? – wypalił James.</div>
<div class="MsoNormal">
-To co najmniej niemożliwe – zawtórował mu Vince, a Xavier
mruknął coś o porywaniu się z motyką na słońce. David najwyraźniej zastanawiał
się jeszcze nas tą kwestią, a Ivy tylko czekała aż kapitan poruszy temat
szukającego.</div>
<div class="MsoNormal">
-No dalej? Gdzie wasz duch walki? – zapytał zirytowany –
Ivy, twoja rola jest taka, żeby złapać znicza dopiero jak zdobędziemy sto
punktów przewagi, jasne? Odwracaj uwagę ich szukającego jeśli będziesz musiała.</div>
<div class="MsoNormal">
Drużyna spojrzała po sobie, jednak nic nie powiedzieli.</div>
<div class="MsoNormal">
-Będą próbowali wyeliminować zawodników… - kontynuował Matt
niezrażony postawą drużyny<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- o ile już
tego nie robią i…</div>
<div class="MsoNormal">
-Najpierw wezmą się za szukającego tak wiemy – powiedział
Vince – mówiłeś to ze sto razy już w zeszłym roku.</div>
<div class="MsoNormal">
-A co stało się z poprzednim szukającym? – zapytała z
czystej ciekawości Ivy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Któryś ze ślizgonów przesadził trochę z dawką eliksiru. Skóra
zamieniła mu się w jeden wielki, pełen ropy strup i wylądował w skrzydle
szpitalnym na tydzień – James uśmiechnął się do niej.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale nie przejmuj się, McGonagall powiedziała, że jeśli
jeszcze raz coś takiego zrobią to ich wywali. Na amen <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>-David poklepał ją na odchodnym po ramieniu i
zniknął za wejściem do męskiej przebieralni. Ivy weszła do szatni dla
dziewcząt, którą zajmowała tylko ona. Oba pomieszczenia oddzielała jedynie
płachta materiału, co sprawiało, że doskonale słyszała ich głosy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Widzieliście ostatnio Vivian? </div>
<div class="MsoNormal">
- Znowu skróciła mundurek tak wiemy, Vince. I pewnie jeszcze
urządza orgie w Pokoju Wspólnym Ślizgonów.</div>
<div class="MsoNormal">
- Oj, nie bądź takim sceptykiem David, nie wiesz co tam się
może dziać. Szkoda, że jest w Slitherinie…</div>
<div class="MsoNormal">
- Ogarnij się Vince, to wróg.</div>
<div class="MsoNormal">
- Phh.. A widziałeś jej…</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy westchnęła i usiadła na drewnianej ławeczce. Siedziała
tak parę chwil, zbierając siły. Głosy obok zaczynały cichnąć, co znaczyło, że
co poniektórzy się przebrali. Jak zwykle dowiedziała się paru ciekawostek z
życia szkoły, że wybrano nowego komentatora, choć nie wiadomo kto to, lecz nie
było bardziej roztrząsanego i ciekawszego tematu niż dekolt Vivian. W końcu
chcąc nie chcąc zsunęła z siebie spódnicę, zdjęła buty i podkolanówki. Bose
stopy dotknęły zimnej wykładziny. Naciągnęła czerwone spodnie i nałożyła
ochraniacze. Zdjęła szary sweter i zaczęła powoli rozpinać guziki koszuli. </div>
<div class="MsoNormal">
Nagle poczuła jak straszna odpowiedzialność za wynik meczu
na niej spoczywa. Złapała się za włosy targając je zupełnie. Doskonale
wiedziała, że to i tak dopiero przedsmak tego co będzie czuła przed samym
meczem. Nabrała powietrza. Było jej zimno. Głosy i wszelkie dźwięki z szatni
chłopaków zupełnie ucichły<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>co oznaczało,
że wszyscy już wyszli. Prędko zdjęła koszulę przez głowę, nie bawiąc się
guzikami. Przecież nie będą na nią czekać.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
James zmierzwił włosy. Ostatnio
czuł się spięty szczególnie wtedy, gdy był zmuszony przebywać z Davidem w
jednym pomieszczeniu. Na szczęście jego kolega szybko wyszedł. Na nieszczęście
mieszkali razem w jednym dormitorium, uczęszczali na te same zajęcia i chodzili
razem na treningi. Przynajmniej szlabanu nie mieli razem. Czasem rozmawiali, a
raczej rzucali w siebie jakimiś drwinami. Cóż… musiał przyznać, że to on na
ogół zaczynał. Jednak nie poruszyli więcej tematu księgi, o którą się zresztą
posprzeczali. Sam jej zresztą nie widział od czasu zamknięcia się w Pokoju
Życzeń ani także dziwnego świecidełka, które ten idiota wyrzucił przez okno.
Nie udało mu się go znaleźć, <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Accio</i> na
nie nie działało. Nic na nie nie działało. Nawet Magiczny Wykrywacz Skarbów
Weasleyów na nie działał. Najwyraźniej przepadł.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Czuł
się też zmęczony. Marzył o łóżku. Ale to go najmniej martwiło. Został sam i
wiedział, że ma chwilę zanim Matt rozpocznie rozgrzewkę. Nagle usłyszał głośne
westchnięcie z przebieralni dziewczyn. Zmarszczył czoło. Ivy na ogół zjawiała
się pierwsza lub prawie pierwsza, ale na pewno nigdy niepotrzebnie zwlekała. O
co mogło chodzić?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Od
dziecka był chorobliwie ciekawski. To pewnie to wprowadzało go w kłopoty. Ale
lubił to. Dzięki temu czuł dreszczyk emocji. </div>
<div class="MsoNormal">
Podszedł do grubej, ciężkiej, czerwonej kotary i rozsunął ją
czubkami palców…</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
Nagle na trybunach niezauważenie pojawiła się rudowłosa
dziewczyna. Usiadła z brzegu trybun by nie rzucać się w oczy i obserwowała jak
chłopaki biegają wokół wielkiego boiska. Chłopaki i jedna dziewczyna. </div>
<div class="MsoNormal">
Była szczęśliwa nie tylko dlatego, że dostała swój upragniony
wisiorek, który dumnie wisiał na jej szyi, ale też dlatego, że miała wrażenie,
że po ich spotkaniu David jakby się rozchmurzył. Nie wiedziała dlaczego był
zmartwiony, ale była pewna, że nie lubi go takiego oglądać. Nie pasowało to do
niego. Jak uczciwość do Ślizgona, pomyślała.</div>
<div class="MsoNormal">
Widziała jak Ivy krzywi się pokonując kolejne metry. Po
chwili James gwałtownie ją wyprzedził, przebiegając obok zerknął badawczo na
jej twarz i szybko się odwrócił, co nie umknęło uwadze Rudej. Tuż za nim pędził
David. Tuż obok blondynki truchtał Xavier, jak zwykle ze spokojną miną, nie zdradzającą
zmęczenia. Wydawał się być najbardziej zrównoważona osobą z całej drużyny.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail wpatrzyła się pałkarzy. Miała wrażenie, że się ze
sobą ścigają, jednak żaden z nich nie mógł wyjść na prowadzenie. </div>
<div class="MsoNormal">
Po jakiś dziesięciu minutach, gdy Ivy niemal ledwo co poruszała
nogami, a jedyną osoba, która biegła w normalnym tempie był spokojny Xavier. Kapitan
zarządził robienie pompek. James i David rzucili sobie krótkie spojrzenia,
odeszli w dwie różne strony i dysząc głośno padli na zamarzniętą ziemię. Cała
drużyna z jękiem niezadowolenia podjęła się zadania.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co tak słabo? – wysapał James, unosząc się na drżących
rękach nad ziemię. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ty zrobiłeś raptem cztery i pół <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– syknęła Ivy, próbując unormować oddech –
Słabeuszu…</div>
<div class="MsoNormal">
-Nieprawda, bo pięć…</div>
<div class="MsoNormal">
-Drużyna! –zawołał Matt, i po chwili zarządził kolejną serię
ćwiczeń. Abigail przyglądała się temu z zaciekawieniem, bo ile same mecze ją
nie interesowały (przez dwa lata była komentatorką z pewnego innego powodu), to
patrzenie na męską część drużyny w czasie takiego wysiłku okazało się niezwykle
zajmujące. </div>
<div class="MsoNormal">
-Na miotły! Na początek rozegramy mały meczyk, na próbę.
Drużyna dzieli się na pół. Szukająca będzie grała jako czwarty ścigający –
Zarządził. Mówiąc to wypuścił tłuczki. Gryfoni wzlecieli w powietrze.</div>
<div class="MsoNormal">
Szczególnie interesowali ją pałkarze. James który z pewna
siebie miną podrzucał drewnianą pałkę, obrócił się lekko dostrzegając kątem
lecącego w jego stronę tłuczka i odbił go tak, że poleciał niemal na drugą
stronę boiska. Abigail westchnęła z podziwem. Tymczasem jeden ze ścigających ,
chłopak o dość mrocznej urodzie zręcznie chwycił kafla i trzymając go pod pachą
podleciał do bramek, których bronił Matt, kapitan drużyny. Nagle przypomniała
sobie, że chłopak ma na imię Vince i gdy kiedyś go spotkała wydawał się mało
sympatyczny. </div>
<div class="MsoNormal">
-Vince!<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Musisz być
szybszy! Zanim podlecisz do bramek<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>podaj
do Aarona – w tym momencie wskazał na dość dziecinnie wyglądającego chłopaka, o
oczach w kolorze miodu i takich samych włosach. Chłopak o imieniu Vince
wykrzywił lekko usta, w niezadowolonym grymasie, ale nic nie powiedział.
Abigail przemknęło przez myśl, że wygląda na ostrego zawodnika. Zamyśliła się
na moment oceniając jego urodę. Miał ostre wyraziste rysy twarzy i czarne
przydługie włosy, nieco śniadą cerę. Wyglądał nieźle, tak… dziko. Aaron był
chyba za to najmłodszym z zawodników i wciąż miał delikatnie okrągłą buzie. Stawiała,
że ma nie więcej niż czternaście lat. Ostatnim ze ścigającym był Xavier, dość
niski chłopak o niebywale spokojnym spojrzeniu i jasnobrązowych włosach. Wszystkie
zadania wykonywał z godnym podziwu opanowaniem, wydawało się nawet, że wrzaski
kapitana nie robią na nim wrażenia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Nagle postanowiła, że częściej
będzie przychodzić na treningi Gryfonów.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dalej James! Świetnie ci idzie!</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail zerknęła<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>kierunku
miejsca na trybunach, gdzie siedziała jakaś ładna blondynka. Nie trudno było
się domyślić, że to jego aktualna dziewczyna. Abigail nie czuła zazdrości, jej
wróżba odnośnie ich związku gwarantowała jej stu procentowy sukces. Z uśmiechem
na ustach obróciła się z powrotem w stronę boiska.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Z zamyślenia wyrwał ja potężny huk,
dobiegający ze środka stadionu. Omal nie spadła z ławki. Obróciła się w stronę
skąd rozległ się dźwięk i zobaczyła Davida, który trzymał nad ramieniem
drewnianą pałkę. Był uśmiechnięty od ucha do ucha, a<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>tłuczek, w którego uderzył poleciał tak
daleko, że aż zniknął z pola widzenia. Pomachał do niej.</div>
<div class="MsoNormal">
-DO CELU, DO CELU DAVID! – wrzasnął Mat z drugiego końca
boiska. Abigail odmachała mu przyjaźnie, lecz nie mogła wyjść z podziwu. „To
się nazywa moc!” – pomyślała i cała jej uwaga skupiła się na nim. – Co z tego,
że odbijasz to mocno skoro nie trafiasz!</div>
<div class="MsoNormal">
- Jasne, Kapitanie! – rzucił beztrosko i zasalutował jak żołnierz
-Spróbuj to pobić! – wykrzyknął do Jamesa, na co ten posłał mu chłodne
spojrzenie, a Abigail uśmiechnęła się lekko. Przez moment do głowy wpadł jej
pomysł, by ponownie po treningu odwiedzić męską szatnię, jednak szybko
wyrzuciła ten pomysł z głowy. Tym bardziej, że w pobliżu czaiła się ta wywłoka…
to znaczy dziewczyna Jamesa i pewnie zajmie jej miejsce za kotarą.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtrZ9GkORVM4Z2BsDtAXmexvzSB7lsLBAN6rJEH775AO3ACIUnv-fw04pkvUp-0Recz8N8DGEWj32DuKYeGnJmbLm7X1ymPAExnlOJH6aAl1UhspZdllqnV0rS88KiFb0n6Eu0lKT_Gqs/s1600/Quidditch_pitch_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /><img border="0" height="193" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtrZ9GkORVM4Z2BsDtAXmexvzSB7lsLBAN6rJEH775AO3ACIUnv-fw04pkvUp-0Recz8N8DGEWj32DuKYeGnJmbLm7X1ymPAExnlOJH6aAl1UhspZdllqnV0rS88KiFb0n6Eu0lKT_Gqs/s1600/Quidditch_pitch_1.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Tłuczek nagle wyłonił się z mgły lecąc prosto w Davida.
Chłopak wykonał obrót, jednak dłonie poślizgnęły się i upadł na ziemię. Szatyn
spadł<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z miotły i wylądował z impetem na
plecach. Jego miotła przeleciała parę metrów i również spektakularnie zderzyła
się z błotnistą ziemią. Gryfon podniósł się rozmasował bark i zerknął w górę
skąd nadlatywał do niego James.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>David
podniósł się w momencie, gdy brunet wylądował na trawie kilkanaście stóp od
niego.</div>
<div class="MsoNormal">
-Pobiłem. I co teraz? – James spojrzał na niego, nie kryjąc
zdenerwowania. </div>
<div class="MsoNormal">
Kapitan widząc, że coś się święci szybko odleciał od
pilnowanych przez siebie bramek.</div>
<div class="MsoNormal">
- Co wy wyrabiacie? – zapytał cicho, kątem oka zauważając,
że cała drużyna się im przygląda i również jakaś ruda smarkula na trybunach,
która próbuje wyłapać każde słowo – Widzę, że coś jest między wami nie tak, ale
rozwiązujcie to poza boiskiem, jasne? Nie życzę sobie czegoś takiego na meczu.</div>
<div class="MsoNormal">
Żaden z nich nie odpowiedział, zgrzytając zębami wrócili do swoich mioteł i
już więcej się do siebie nie odezwali.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail po skończonym treningu wróciła z Davidem do zamku.
James patrzył za nimi zagadkowa miną, gdy wtem ktoś rzucił mu się na szyję omal
nie zwalając go z nóg. </div>
<div class="MsoNormal">
- Byłeś wspaniały! – Elizabeth pocałowała go w usta.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak… - odparł – wiem</div>
<div class="MsoNormal">
Jego orzechowe oczy skierowały się za znikającą sylwetką
jego przyjaciela, jednak blondynka szybko odwróciła jego uwagę od Davida.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie jedz tyle, bo nawet nie odbijesz się od ziemii w czasie
meczu – powiedział James, rozsiadając się na miejscu naprzeciwko. Ivy nawet nie
zareagowała, zajęta popijaniem komptu. Była wpatrzona w jakiś bliżej
nieokreślony punkt, a jej twarz nie miała wyrazu.</div>
<div class="MsoNormal">
-Cicho<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>–skarcił go
Aaron i udał, że zajął się roladkami – Nie widzisz jaka jest blada? –dodał
szeptem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Sądzę, że ona zajada stres – odparł jak zwykle spokojnie
Xavier, nabijając na widelec kiełbaskę i nieco nieprzytomnym wzrokiem wpatrując
się w okna. W drużynie ostatnio często żartowali, że nawet naga Vivian nie byłoby w
stanie wyprowadzić go z równowagi. – Jednak nie widzę w tym najmniejszego
sensu.</div>
<div class="MsoNormal">
Wielka Sala była niemal pusta. Jedynie ostatni maruderzy,
którzy spóźnili się na obiad kończyli swoje posiłki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Gdzie tam. Ona zawsze tak wygląda. – powiedział James, i
machnąwszy lekceważąco ręką zabrał się za jedzenie naleśników z dżemem
poziomkowym. Sięgnął po herbatę i załadował do kubka cztery solidne łyżki cukru
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Jak topielec. Albo larwa – dodał po
namyśle wyjątkowo złośliwie. Po raz któryś zerknął na miejsce zwykle zajmowane
przez Davida. Było puste. Ugryzł naleśnika i ścisnął kubek mocno przesłodzonej
herbaty.</div>
<div class="MsoNormal">
-Twój troska jest wręcz ujmująca – sarknął Vince, zerkając
na swoją nietknięta sałatkę ze zmarszczonym czołem. </div>
<div class="MsoNormal">
-Wiem – wybełkotał, James z pełnymi ustami, jednocześnie wpychając
do buzi kolejnego naleśnika. „To ja zajadam stres, nie ona”- pomyślał, jednak
nie zamierzał się do tego przyznawać. Póki co doskonale mu to wychodziło.</div>
<div class="MsoNormal">
- Przepraszam bardzo, ale ja tutaj jestem! – wykrzyknęła
nagle dziewczyna, jakby wzbudziła się z letargu. – I wcale niczego nie zajadam!</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, wcale – przedrzeźnił ją Vince.</div>
<div class="MsoNormal">
Do stołu dosiadł się Matt. </div>
<div class="MsoNormal">
- No jestem z was dumny. Daliście radę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, też z siebie jestem – mruknął James – ale obawiam
się, że jutro zabiją mnie zakwasy.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy w myślach przyznała mu rację już czując obolałe nogi.</div>
<div class="MsoNormal">
- Musicie być w dobrej formie przed meczem! – rzucił kapitan i
usiadł przy nich.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy zerknęła na Jamesa.</div>
<div class="MsoNormal">
- Gdzie masz Elizabeth? – zapytała zgryźliwie. Nie tylko ją
denerwowało zachowanie Jamesa i jego dziewczyny, którzy nie mogli się od siebie oderwać w przejściu szatni.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jest na kółku z zaklęć… zaraz, od kiedy cię to obchodzi?</div>
<div class="MsoNormal">
- Dd kiedy przychodzi na treningi i obmacuje się z tobą w
szatni.</div>
<div class="MsoNormal">
- Czyżbyś była zazdrosna? – spytał uśmiechając się.</div>
<div class="MsoNormal">
- NIE! – wzdrygnęła się z obrzydzenia na samą myśl, co chłopak oczywiście zauważył.</div>
<div class="MsoNormal">
Postanowiła zakończyć tą rozmowę, zanim wkroczą na
niestosowne tematy, a wtedy stało się coś jeszcze gorszego.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ivy, mogę z tobą porozmawiać? Na osobności.</div>
<div class="MsoNormal">
To znowu ten sam głos. Ten sam, który słyszała idąc na
trening i przed którym uciekła. Ivy obróciła się spojrzała do góry i szybko się
obróciła się z powrotem . Za nią stał Luke, Puchon z paczki Abigail, który w
dziwny sposób nawiązywał do tematu balu. Nie mógł wybrać gorszego momentu.
Chłopaki z drużyny wydali jednogłośne przeciągłe „uuu…”, a ona odpowiedziała im
najwredniejszym spojrzeniem. Efekt popsuła twarz, która z każda chwilą robiła
się coraz bardziej czerwona.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wiesz, nie mam teraz czasu. Może kiedy indziej… </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie kłam, masz mnóstwo czasu. Już po treningu. –
Uśmiechnął się Kapitan, wywołując salwę śmiechu wśród chłopaków.</div>
<div class="MsoNormal">
- No nie udawaj takiej niedostępnej! – zawtórował mu James,
popijając przesłodzoną herbatę, co skutecznie ukrywało jego niezbyt wesołą
minę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Przecież wiemy, że niezłe z ciebie ziółko! – naigrywał się
Aaron.</div>
<div class="MsoNormal">
- Cicho siedź, małolacie co ty tam możesz wiedzieć – wtrącił
Vince, nabierając na łyżkę zupy. - Pewnie w życiu nie miałeś dziewczyny.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopaki pnownie ryknęli śmiechem, nie wiadomo z niej czy z biednego Aarona, jednak Ivy dziwnie się skurczyła jakby chciała schować się pod
stołem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Hm… to może faktycznie innym razem. Narazie! – rzucił
wciąż zadziwiająco pewny siebie Luke i uśmiechnął się do niej, a następnie wyszedł
z Sali.</div>
<div class="MsoNormal">
Raptownie ponownie rozległy się śmiechy i głupkowate
komentarze, a Ivy zrobiła się jeszcze bardziej czerwona.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ivy, niespodziewaliśmy się tego po tobie!</div>
<div class="MsoNormal">
- No, opowiadaj! To twój chłopak?</div>
<div class="MsoNormal">
- Dlaczego nie przedstawiłas nam go wcześniej?<br />
- Och, odwalcie się!</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Hm… Nie jesteś głodna? – David zerknął na nią, gdy mijali
wrota Wielkiej Sali. Ze środka dobiegały głośne śmiechy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Już jadłam. Poza tym mam ciasteczka. – Wskazała na swoją
brązową torbę – Chcesz jedno?</div>
<div class="MsoNormal">
- Za chwilę, bo…- zawahał się moment – pamiętasz nasz
zakład?</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail lekko zwolniła krok.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak… - odparła, przygotowując się na najgorsze. Przegrała
i była mu winna przysługę. Sama niemal o tym zapomniała i miała nadzieję, że on
też zapomni.</div>
<div class="MsoNormal">
Zatrzymali się w połowie schodów prowadzących do podziemi.
David podrapał się po głowie w zakłopotaniu.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wygrałem przysługę i… - przerwał.</div>
<div class="MsoNormal">
- Pamiętam. – Trochę się bała, czego zarządza, jednak jego
zakłopotanie mocno ją zaintrygowało. Ponownie ruszyli stopniami w dół. Abigail
przyglądała mu się badawczo. Chłopak wziął głęboki oddech.</div>
<div class="MsoNormal">
- C-czy… - zająknął się, lecz natychmiast się zreflektował –
Czy chciałabyś…</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail nagle doznała wewnętrznego olśnienia. Jego
zawstydzenie i termin zbliżającego się Bożego Narodzenia mógł wskazywać tylko
na jedno… David Anthony Smith chce ją zaprosić na bal! Poczuła jakby kopnął ja
prąd. Uznała to za objaw ekscytacji. A może było to mocniejsze bicie serca…</div>
<div class="MsoNormal">
Uśmiechnęła się szeroko. Będzie wspaniale razem na balu!
Intuicja podpowiadała jej, że Gryfon świetnie tańczy, a poza tym jest zabawny i
miły, a Danielle zarzekała się, że widziała jak dzielnie pociesza całą grupę
płaczących pierwszoroczniaków. Nie wiedziała co to ma wspólnego z balem, lecz niewątpliwie
była to zaleta. Już nastawiła się, że James na pewno jej nie zaprosi. Mogła
sobie poczekać aż wróżba zacznie się spełniać, a James rzuci swoją dziewczynę,
a przedtem miło spędzać czas z Davidem. W końcu się kolegują i przecież mogą
chodzić razem na tańce. Co oczywiście nie oznacza, że gra na dwa fronty, jakby
to podsumowała Danielle. To była tylko czysto koleżeńsko realcja.</div>
<div class="MsoNormal">
- Czy chciałabyś… - wziął głęboki oddech, starając się
patrzeć jej w oczy. „ No dalej, dam radę… To tylko jakaś głupia potańcówka…” –
Napisać moją pracę z Historii Magii? – wypalił.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail nagle skamieniała.</div>
<div class="MsoNormal">
- Chodzisz na Historię Magii? – w jej głosie dało się wyczuć
lekki zawód.</div>
<div class="MsoNormal">
Czuł, że serce kołacze mu się w piersi. Nawet mecz mnie nie
przeraża, więc dlaczego teraz tak się stresuje?</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie… Miałem na myśli… transmutacje – palnął bez
zastanowienia, nim zdążył ugryźć się w język. </div>
<div class="MsoNormal">
- Ach… jasne, napisze – odparła Ruda ze wzruszeniem ramion.</div>
<div class="MsoNormal">
„Cholera” </div>
<div class="MsoNormal">
- To spotkamy się przed meczem? – zapytała Abigail, uśmiechając
się lekko. Wciąż była zawiedziona, bo jej niezawodny wróżbiarski instynkt
podpowiadał jej, że David chce ją zaprosić. „No trudno, zrobi to później” –
pomyślała. "Najlepszy nawet czasem się myli".<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>– Napiszę ci to na sobotę, dobrze? – dodała na odchodnym, wybijając rytm
o dno beczułki, gdy doszli do sekretnego przejścia do podziemii Hufflepuffu.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak… Dobrze… - odparł.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Czuł, że krew odpłynęła mu z twarzy. Chyba zaraz zemdleję - pomyślał. </div>
<div class="MsoNormal">
- No to do zobaczenia. – Uśmiechnęła się z wdziękiem i
weszła do środka - Na pewno wszystko ok.?</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak, jasne…</div>
<div class="MsoNormal">
Dziewczyna zerknęła na niego jeszcze raz i zamknęła okrągłe
wejście.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>David
patrzył przez moment wpatrywał się w denko od beczułki, które służyły za drzwi
i z których klamka zniknęła na jego oczach.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Raptownie odwrócił się twarzą do kamiennej ściany i walnął w nią czołem.
Powtórzył to jeszcze trzy razy. Przestał dopiero wtedy, gdy poczuł, że głowa
pęka mu na pół i wrócił do wieży Gryffindoru.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
- Na kogo stawiacie w jutrzejszym meczu? – zapytał Luke
siedząc wielkim fotelu przed kominkiem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Na Gryfonów! – odparli <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>jednocześnie, wznosząc kufle ku górze.</div>
<div class="MsoNormal">
- No w sumie ja też – uznał Luke i razem zresztą napił się
kremowego piwa przemyconego z Hogsmeade, w kuflach „pożyczonych” bez pytania z
kuchni.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail, Josh, Lucy, Luke i Danielle tworzyli najbardziej
zgraną paczkę na świecie i chyba nic nie było w stanie tego zmienić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<em>Ogłoszenie parafialne: ludzie, prosimy, kochamy was, jednak boimy się, że niedługo co poniektórzy zaczną wysyłać nam groźby, gdyż zwlekamy z rozdziałem :d Wiemy, że to irytujące, jednak musicie zrozumieć, że w tym roku zdajemy maturę, uczymy się na prawko, mamy dużo zajęć no i chcemy mieć też jakieś życie osobiste, a pisanie jest naprawdę czasochłonne. A myślę, że nikt nie chce dostąpić zaszczytu zostania w klasie maturalnej drugi rok i to bez prawa jazdy :P</em></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<em>Mamy nadzieję, że rozdział was usatysfakcjonuje.</em></div>
<em><br /></em>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-87215282090863000572014-01-06T19:37:00.003+01:002014-01-09T12:00:08.086+01:00Rozdział XXVI – Jak sobie życzysz<i><span style="font-size: x-small;">Przepraszamy za ewentualne błędy</span></i><br />
<br />
***<br />
<br />
<div class="MsoNormal">
- Hmm… Panie Pierożku… Chyba coś nie wyszło. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
W dormitorium Puchonek jak zwykle
panował względny ład. Jedynie w samym centrum leżało parę różnokolorowych
chustek i Abigail.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Z niewielkich
prostokątnych okien znajdujących się przy suficie wpadały do środka promienie
zachodzącego słońca, tworzące na jej włosach złociste refleksy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
W jednej ręce trzymając różdżkę a
drugą drapiąc brązową fretkę, która wdzięcznie się wyprężyła, Abigail celowała
w coś na podłodze. Przed nią leżał otwarty podręcznik <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>do transmutacji na poziomie zaawansowanym, na
dziale transmutacja przedmiotów, strona trzysta dwadzieścia jeden.</div>
<div class="MsoNormal">
Wyprostowała się gwałtownie i chyba po raz setny tego dnia machnęła
różdżką. Czuła, że zaczyna boleć ją od tego ręka. </div>
<div class="MsoNormal">
- Alteramentum. Alteramentum! ALTERAMENTUUUM! – wydarła się,
tak, że zapewne jej brat Ben kilka pokoi dalej zmarszczył brwi ze zdziwienia.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Hej, co robisz? </div>
<div class="MsoNormal">
Abigail zaskoczona odchyliła się do tyłu i rąbnęła potylicą
w ramę łóżka i jęknęła z bólu, gdy Danielle nieoczekiwanie wkroczyła do pokoju.</div>
<div class="MsoNormal">
- Mogłabyś pukać! </div>
<div class="MsoNormal">
- Widzę, że ćwiczysz transmutacje. O, skąd masz takie cacko?
– zapytała na widok kolorowego kamienia. Abigail owinęła go kawałkiem
materiału, który według podręcznika miał zamienić się w srebrny metal i
stworzyć okowy wedle wyobraźni rzucającego czar.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Jednak okazało się trudniejsze niż Ruda z początku
myślała. Póki co chustka nawet nie zmieniła materii, choć wydawało jej się, że
stała się odrobinę sztywniejsza.</div>
<div class="MsoNormal">
- Znalazłam gdzieś w trawie - odparła, przeciągając dłonią
po twarzy. - Chce to przemienić w naszyjnik. Myślisz, że da radę?</div>
<div class="MsoNormal">
Danielle podniosła ręce, jakby chciała powiedzieć, że ona
się tego zadania nie podejmie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Na Merlina, też chciałabym znajdować takie rzeczy w
trawie. Ale wiesz… - zaczęła brunetka, a Abigail dostrzegła znajomy,
niepokojący błysk w jej oczach, których pojawiał się zawsze gdy wpadła na jakiś
szaleńczy pomysł - ten twój David jest z tego całkiem niezły, dzisiaj jako
jedyny nie dostał Trolla z testu u Switchowej,<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>pamiętasz? – zakończyła swą wypowiedź, niezwykle figlarnym puszczeniem
jej oczka. </div>
<div class="MsoNormal">
-Tak? Nie wiedziałam – skłamała Abigail i ponownie zaczęła
wymachiwać różdżką. Tak naprawdę wiedziała o tym, bo pamiętała, że była pełna
podziwu, gdy nauczycielka odczytała oceny. Jednak uważała, że da sobie radę
sama, a przynajmniej było tak jeszcze dwie godziny temu.</div>
<div class="MsoNormal">
-Raczej nie dasz rady tego zrobić sama – powiedziała
Danielle jakby czytając jej w myślach – To poziom zaawansowany, a ty podstawy
nawet<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>nie łapiesz.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail podniosła na nią wzrok.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jak jesteś taka mądra to mi pomóż!</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie no co ty… Też nie umiem –<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>odpowiedziała uśmiechając się rozbrajająco.
–Ale wiesz kto by ci pomógł? </div>
<div class="MsoNormal">
- Harold – odparła natychmiast Abigail i uderzyła końcem
różdżki w kamień.</div>
<div class="MsoNormal">
- No tak Harold… ale David też. Poza tym z nim zgłębisz
wszystkie tajniki anatomii, kiedy będzie się przed tobą rozbierał – zaśmiała
się brunetka, widząc jak Abigail puka się w czoło. Sytuacja w beczce stała się
śmieszną anegdotką dodawaną często do ubarwienia wypowiedzi przez jej
przyjaciół, ale nieprzejmowała się tym zbytnio. Ostatnio nawet sama
śmiała się z tego razem z nimi.</div>
<div class="MsoNormal">
- Zajmij się anatomia kogoś innego – odparła Ruda, walcząc z
chęcią wyrzucenia kamienia razem z materiałem przez okno, gdy po raz kolejny
czar nie zadziałał.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jak sobie życzysz… –uśmiechnęła się tajemniczo Danielle i
wyszła z pokoju. </div>
<div class="MsoNormal">
Abigail mruknęła coś o terapii dla swojej koleżanki, która
zawsze była typem niepoprawnej uwodzicielki, roztarła bolącą potylicę i wróciła do rzucania zaklęcia.<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Segoe Script","sans-serif"; font-size: 18.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Ivy raptem zdążyła odnieść torbę
z książkami do swojego dormitorium, chwilę poleżeć na łóżku i już musiała iść
na szlaban. Później jeszcze czekał ją trening.</div>
<div class="MsoNormal">
-Za jakie grzechy… -jęknęła, zwlekając się z łóżka na
podłogę. Nad sobą miała kremowy, lekko popękany w niektórych miejscach sufit.. Poleżała
tak chwilę na zimnych panelach, zastanawiając się nad owymi rysami, zupełnie
nie mając ochoty na cokolwiek. W tym momencie wydawał się niezwykle fascynujący.
Przeszło jej przez myśl, by zostać w pokoju i liczyć na to, że Filch nie zauważy
jej nieobecności, jednak woźny jeszcze nie był chyba tak zniedołężniały. Westchnęła,
wstała i<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>niechętnie skierowała się w
stronę pierwszego piętra. </div>
<div class="MsoNormal">
Gdy przyszła przed gabinet Filcha James już tam był. Podobnie
jak ona wciąż w szkolnym mundurku, lecz z przekrzywionym krawatem i oczywiście
w spodniach zamiast w workowatej spódnicy spod której wystawały łydki w szarych podkolanówkach. Zerknął kątem oka w jej kierunku, a
następnie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z powrotem wpatrzył się w
drzwi.</div>
<div class="MsoNormal">
-Oddawać różdżki i marsz do toalety dla uczennic.</div>
<div class="MsoNormal">
Filch wręczył ich stały zestaw do sprzątania i obydwoje bez
słowa ruszyli na czwarte piętro. Całe szczęście, że na korytarzach nie było
wielu uczniów, tych pozostałych James zgromił spojrzeniem. Wyglądało na to, że
nastrój mu nie dopisywał.</div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy znaleźli się w chłodnym i pustym pomieszczeniu James
natychmiast ogłosił:</div>
<div class="MsoNormal">
-Zaklepuje umywalki i podłogę.</div>
<div class="MsoNormal">
Oznaczało to, że drugiej osobie musiała przypaść w udziale
ubikacje, które z pewnością były niepomiernie gorsze. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie, nie ma tak! – oburzyła się idąc zanim w stronę rzędu
srebrnych zlewów<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Chciałbyś!</div>
<div class="MsoNormal">
Podszedł leniwie do kranu, zaczął napełniać wiadro, które
dał mu Filch. Ivy oparła się na brzegu umywalki i wpatrywała się w jego profil.
James nic sobie z tego nie robiąc, napełnił wiadro do końca i odszedł w stronę
toalet.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jak sobie życzysz – powiedział, mijając ją z obojętną miną
i zniknął w jednej kabin nic więcej nie powiedziawszy.</div>
<div class="MsoNormal">
Obejrzała się na niego. Zamrugała. To było do niego
niepodobne, ustąpił jej… i to ot tak! Coś musiało być na rzeczy, nie liczyła,
że to zwykła uprzejmość z jego strony. Nie było takiej opcji.</div>
<div class="MsoNormal">
-Pierwszy raz słyszę od ciebie takie słowa<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- rzekła głośno, by przekrzyczeć odgłos
wody napełniającej wiadro, które teraz ona podstawiła pod srebrny kran - Czyżby
twoja mama wreszcie nauczyła cię manier?</div>
<div class="MsoNormal">
Poczuła przyjemność, na myśl, że właśnie mu dopiekła.
Chciała mu się odpłacić, za to jak naśmiewał się z niej podczas Obrony Przed
Czarną Magią.Naprawdę nigdy nie wpadłaby na to że James najbardziej na świecie
boi się własnej matki. Musiała przyznać, że zanim wyszło to na jaw czasem się nad tym zastanawiała, gdyż James często stwierdzał, że nic, ale to nic nie jest w stanie go wystraszyć i to właśnie dzięki tej cesze jest Gryfonem nad Gryfonami, z czego oczywiście drwiła.</div>
<div class="MsoNormal">
Przez moment panowała cisza i Ivy ku swojemu zdumieniu
zauważyła, że satysfakcja jaką przez chwilę czuła zniknęła. Ściągnęła brwi i
chwyciła gąbkę nasączoną płynem czyszczącym zabrudzenia.</div>
<div class="MsoNormal">
- Uważaj na umywalce jest trochę krwi. Nie porzygaj się –Głos
James odbił się echem od jasnych płytek – Chyba, że sama to posprzątasz, wtedy
proszę bardzo rzygaj do woli!</div>
<div class="MsoNormal">
Teraz od<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>jej strony
nastało milczenie. Poczuła w żołądku coś jakby w rodzaju mieszaniny chęci
roześmiania się i złości. Zabrała się za czyszczenie lekko zardzewiałego
kranu. </div>
<div class="MsoNormal">
- Masz wprawę w sprzątaniu, co? – zawołała po chwili w
stronę kabin – Pewnie, kiedy twoja mama każe ci coś posprzątać, robisz to na
błysk, bo boisz się, że na ciebie nakrzyczy!</div>
<div class="MsoNormal">
Nie mogąc doczekać się jego reakcji, wytarła mokrą od wody
dłoń w spódnice i odgarnęła nią kosmyki włosów opadające na oczy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie musisz martwić się o pracę po zakończeniu szkoły! Po
wszystkim załatwię ci etat w szpitalu!</div>
<div class="MsoNormal">
Głos Jamesa brzmiał jakoś inaczej niż na początku, tak jakby
lekko się ożywił. Prychnęła pod nosem i gdy tak czyściła tą srebrną umywalkę
zdartą już lekko od dziesiątków lat szorowania jej, zdała sobie sprawę, że… się
uśmiecha. Natychmiast dotknęła policzka i ust i zerknęła na dłoń, którą ich
dotknęła jakby spodziewała się, że wytarła ze swojej twarzy coś odrażającego.</div>
<div class="MsoNormal">
Gwałtownie pokręciła głową i rzuciła przez ramię.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jeśli kiedykolwiek będziesz moim pacjentem to przez
przypadek cię zabiję! – odparła i być może tylko jej się zdawało, ale usłyszała
ciche prychnięcie.</div>
<div class="MsoNormal">
Przez moment przestała czyścić zlew i zamyśliła się.
Przecież już raz był jej pacjentem i przeżył. Była z nim cała noc zamknięta w
pokoju, o którym pewnie nikt inny nie wiedział. Zrobiła dla niego eliksir.
Spędziła z nim całą noc śpiąc na podłodze przy łóżku. Widziała i co więcej
dotykała jego nagiego torsu. </div>
<div class="MsoNormal">
Spała obok Jamesa Pottera. Jak okropnie to brzmiało.</div>
<div class="MsoNormal">
Wciąż nie mogła w to uwierzyć. Zaśmiała się na samą myśl, co
by się stało gdyby opowiedziała o tym dziewczynom ze swojego dormitorium.</div>
<div class="MsoNormal">
Minęło parę dobrych minut, podczas których James przeniósł
się do drugiej z czterech kabin, a Ivy zdążyła umyć swoją połowę. Oparła się o
jedną z umywalek, czekając aż James zakończy pracę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dobra skończyłem swoją połowę, reszta jest twoja –
powiedział brunet wyłaniając się<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>boksu
razem ze swoim wiaderkiem, następnie idąc w stronę umywalek. Ivy niechętnie
zaczęła zbierać swój ekwipunek.</div>
<div class="MsoNormal">
-A tak w ogóle… - zaczął, opierając się nonszalancko na tej
samej umywalce co uprzednio Ivy. Dziewczyna jakby od niechcenia obróciła głowę
w jego kierunku, brunet patrzył gdzieś przed siebie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– jak to zrobiłaś? Jak opatrzyłaś moją ranę
skoro tak boisz się krwi? </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy przez moment nie odpowiadała, również na niego nie
patrząc. </div>
<div class="MsoNormal">
- W sumie to nie wiem – odpowiedziała szczerze - Zrobiłam to
bo...- zaczęła nim zdążyła się ugryźć w język. Zamilkła.</div>
<div class="MsoNormal">
James spojrzał na nią, lecz ona wciąż wpatrywała się w
płytki. </div>
<div class="MsoNormal">
Co ona ma teraz odpowiedzieć?<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Że był tak przerażająco blady i bała się, że
kopnie w kalendarz? Że po prostu chciała mu pomóc?</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie chciałam cię mieć na sumieniu – powiedziała w końcu. -
Cóż każdy się czegoś boi – dodała po chwili i dopiero wtedy James uchwycił jej
spojrzenie. Uśmiechała się paskudnie i natychmiast zrozumiał, że miała to być aluzja do
jego matki. Postanowił szybko zmienić temat. </div>
<div class="MsoNormal">
- No raz, raz. To samo się nie posprząta – rzekł i wskazał
podbródkiem na<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>kabiny.</div>
<div class="MsoNormal">
Rzuciła mu spojrzenie spod przymrużonych powiek.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jak sobie życzysz<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>-
mruknęła pod nosem jego wcześniejsze słowa i skierowała się w stronę zielonych boksów.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Na Wielkiej Sali właśnie rozpoczął się obiad. Puchoni
gawędzili wesoło i nakładali sobie jedzenie, jednak Abigail nie była głodna.
Położyła głowę na grubym na sześćset stron podręczniku do transmutacji , mając
nadzieję, że wiedza ta zawarta jakoś przedostanie się do jej głowy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Hej, Abigail, to David – Ruda usłyszała przy uchu szept
Danielle. Automatycznie podniosła głowę i faktycznie – przez wrota właśnie
wszedł David.</div>
<div class="MsoNormal">
Puchonka podjęła natychmiastową decyzję i zerwała się z
miejsca.</div>
<div class="MsoNormal">
-Hej, David! </div>
<div class="MsoNormal">
Szatyn spojrzał na nią i uśmiechnął się widząc jak do niego
macha. Gdy do siebie podeszli, Abigail nagle poczuła się zawstydzona. Nie
miała pojęcia dlaczego, ale gdy Harold pisał jej prace domowe nie czuła się
zmieszana, jednak kiedy chciała „wykorzystać” do czegoś Davida, właśnie tak się
poczuła.</div>
<div class="MsoNormal">
- Co tam? – zapytał, a zaraz dodał – Może usiądziemy? </div>
<div class="MsoNormal">
-No tak, jasne – powiedziała Abigail, spostrzegając, że
stoją na środku przejścia. Kiedy David prowadził ją do stołu Gryfonów kątem oka
dostrzegła ucieszony wzrok i podniesione kciuki Danielle. Tak jak uprzednio Ruda odpowiedziała wymownym puknięciem się w czoło.</div>
<div class="MsoNormal">
Gryfon przepuścił ją, by pierwsza usiadła na drewnianej
ławie, a następnie zajął miejsce tuż przy niej. </div>
<div class="MsoNormal">
Poczuła bijący od niego zapach wiatru i mrozu. Przypomniała
sobie, że on przecież nie lubi zimna... więc dlaczego wyszedł na zewnątrz?</div>
<div class="MsoNormal">
Sztywnym ruchem wyciągnął rękę, po sałatkę jarzynową.
Wydawał się spięty.</div>
<div class="MsoNormal">
- Wszystko w porządku?<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Wydajesz się trochę podenerwowany.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, tak… wszystko jest dobrze – odparł rozmasowując czoło
i dopiero wtedy na nią spojrzał. Nie wiedziała czy kiedykolwiek przestanie ją
zachwycać zieloność jego oczu. Nagle przyszło jej do głowy, że może to efekt
zaklęcia skoro jest dobry z transmutacj. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mam do ciebie sprawę... – Abigail sięgnęła do kieszeni i
wyjęła<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z niej kamień. Nie wyglądał tak
jak na początku, był wręcz nie do poznania. Po tym jak każdemu ze swojej paczki pozwoliła spróbować
przerobić go na łańcuszek zmienił kolor na niebiesko-szary i nie był już tak połyskliwy, jednak wciąż przebłyskiwały przez niego malutkie złociste żyłki, co
zachwycało Rudą. – Wiem, że jesteś niezły z transmutacji, no a przynajmniej
lepszy ode mnie. Mógłbyś spróbować przerobić to na łańcuszek?</div>
<div class="MsoNormal">
David uśmiechnął się do niej i wziął z jej dłoni kamień. W
policzkach pojawiły mu się dołeczki.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wydaje mi się, żebym był lepszy od ciebie - stwierdził
podrzucając lekko świecidełko i obserwując refleksy odbijające się od jego
gładkiej powierzchni.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ale spróbujesz? – Abigail założyła rude loki za ucho –
Proszę.</div>
<div class="MsoNormal">
David przestał bawić się kamykiem i spojrzał na nią. Nie
zastanawiał się długo. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jak sobie życzysz – powiedział i na jego twarz wstąpił figlarny
uśmiech. Ukłonił się teatralnie. Puchonka odpowiedziała uśmiechem,
jednak wpatrywała się w niego uważnie, bo miała wrażenie, że jego oczy są smutne <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Na kiedy to potrzebujesz?</div>
<div class="MsoNormal">
- Hm… może na teraz?</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Toaleta na szczęście wymagała tylko lekkiego odświeżenia.
Nie miała wprawy, w domu nigdy nie musiała tego robić. Chwyciła szczotkę i
marszcząc nos wzięła za czyszczenie muszli. Do jej nozdrzy doleciały niezbyt
przyjemne zapachy. Przypuszczała, że Filch trzymał takie miejsca w stanie
niedoczyszczonym specjalnie na wypadek gdyby jakiś nicpoń dostał szlaban.
Biorąc pod uwagę, że ta toaleta była nieczynna conajmniej od czasu jej przybycia do szkoły mogło to tak stać dosyć... długo. Wzdrygnęła się lekko.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Po chwili usłyszała
dziwne, syczące odgłosy od strony umywalek. Przeszło jej przez myśl, że to
jakiś problem z rurami, a jednak brzmiało to jakoś dziwnie… Zmarszczyła czoło i
automatycznie zerknęła w stronę dźwięku, choć oczywiście nie mogła niczego
dojrzeć przez drewniane ściany kabiny.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Odłożyła
szczotkę na miejsce, rada z przerwania pracy i wychyliła się z kabiny, i
dostrzegła coś… niecodziennego.<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSmGbZ6xG6K2s3_gUzjXF2kjp8vn3Xn3_qZEhSYiXZvCmRDQl2D8ircuZeyLtsND2XFDedzzvbSk7s6nWLMZSig4DK-rEGpQr_abeWAiYz4GxRmmrd1GEJ-aSianbNfLo8o9gyaxrG7SQ/s1600/umfc2US.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSmGbZ6xG6K2s3_gUzjXF2kjp8vn3Xn3_qZEhSYiXZvCmRDQl2D8ircuZeyLtsND2XFDedzzvbSk7s6nWLMZSig4DK-rEGpQr_abeWAiYz4GxRmmrd1GEJ-aSianbNfLo8o9gyaxrG7SQ/s1600/umfc2US.jpg" height="182" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Czemu syczysz na umywalkę? – spytała, a James spojrzał na
nią wyniośle.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie robię tego – odparł i ponownie nachylił się w stronę
kranu.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>już zupełnie
wybita z rytmu pracy, podeszła do bruneta.</div>
<div class="MsoNormal">
- Padło ci na mózg?</div>
<div class="MsoNormal">
James wyprostował się i spojrzał<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>lusterko znajdujące się nad zlewem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jakiś problem, Ivy? – zapytał z uśmiechem, patrząc niewinnym, pozornie zaskoczonym wzrokiem na jej odbicie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Co przed chwilą robiłeś? Nie wmawiaj mi, że sprzątałeś - zirytowało ją to. Zirytował ją jego ton, jego uśmieszek i to, że najwyraźniej wiedział coś czego ona nie wiedziała. </div>
<div class="MsoNormal">
James chwycił niewielką ściereczkę i wytarł nią srebrny
kran.</div>
<div class="MsoNormal">
- To właśnie robiłem. Może potrzebujesz dowodów?<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
- Kłamiesz.</div>
<div class="MsoNormal">
Brunet odkręcił kurek i zaczął przelewać wodę w dłoni.</div>
<div class="MsoNormal">
- Panna Mądralińska jest ciekawska.</div>
<div class="MsoNormal">
„Czyli jednak coś ukrywa” – pomyślała – „A może chce żebym
tak myślała?”</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiem co kryje się w twoi m umysłowym szambie –
wybrnęła z sytuacji.</div>
<div class="MsoNormal">
James westchnął głośno i spojrzał na nią z powątpiewaniem.</div>
<div class="MsoNormal">
- I tak mi nie uwierzysz, jeśli ci powiem.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>zerknęła na
witrażowe okno, udając brak zainteresowania, choć tak naprawdę czuła jakby coś
wwiercało się w jej żołądek z ciekawości.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie będę cię zmuszać <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– powiedziała obojętnie, wewnętrznie
szczęśliwa, że tak dobrze udaje jej się ukryć emocje. Wyobraziła
sobie, że James właśnie wzrusza ramionami albo przez jego twarz przebiega
zawód. Zerknęła na niego kątem oka, odrywając wzrok od kolorowego witrażu.</div>
<div class="MsoNormal">
James się uśmiechał.</div>
<div class="MsoNormal">
- I tak wiem, że cię to ciekawi. Mnie nie oszukasz –
stwierdził chłopak lekko zadzierając głowę, a zaraz zupełnie niespodziewanie dodał – Któraś z tych
umywalek to wejście do Komnaty Tajemnic… I jak, uwierzyłaś?</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy obróciła się i spojrzała na niego zupełnie zapominając o
swoim udawanym braku zainteresowania. Nawet<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>nie wiedziała czym jest owa Komnata Tajemnic, lecz zabrzmiało to tak
niedorzecznie, że nie mogła uznać tego za prawdę. Na pewno był to żart. James
jednak wydawał się całkowicie poważny.</div>
<div class="MsoNormal">
- Naprawdę padło ci na mózg – stwierdziła i kręcąc głową
wróciła do niewyczyszczonej jeszcze kabiny. </div>
<div class="MsoNormal">
James wbrew wszelkim oczekiwaniom uśmiechnął się jeszcze
szerzej, złośliwiej.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jeszcze zobaczysz – powiedział patrząc na swoją
poczochraną fryzurze w odbiciu - będziesz mnie prosić mnie, żebym ci ją
pokazał.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy podniosła szczotkę, „nigdy nie będę cię o nic prosić” , pomyślała z irytacją i
ponownie usłyszała syk.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
***<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ruda choć zwykle była słaba w odczytywaniu emocji, nie mogła
nie zauważyć, że idący obok David jest jakiś inny. Szedł nieco sztywno, mniej
się uśmiechał i nawet odpowiadał odrobinę zdawkowo.</div>
<div class="MsoNormal">
Gdy znaleźli puste i ciche miejsce, David przysiadł na
schodkach.</div>
<div class="MsoNormal">
- Podasz mi ten materiał? </div>
<div class="MsoNormal">
Abigail wyciągnęła z kieszeni skrawek szarawego materiału i
podała go Gryfonowi, jednocześnie siadając tuż przy nim. Chciała wszystko
widzieć. Szatyn owinął materiał wokół kamienia zawiązał na supeł, a następnie z
drugiego skrawka zrobił pętlę i przywiązał do reszty.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ma być srebrny, tak? – zapytał, by się upewnić.</div>
<div class="MsoNormal">
- I taki okrągły, o tutaj po bokach – powiedziała wskazując
palcem na miejsce w materiale, pod którym były ukryte brzegi kamienia. David
miał ochotę się zaśmiać, ale tylko uśmiechnął się lekko i zapytał:</div>
<div class="MsoNormal">
- Wiesz, że ostatecznie może wyglądać to jak kupa gruzu,
jeśli mi nie wyjdzie? </div>
<div class="MsoNormal">
- Uda ci się, na pewno – powiedziała pewnie, bez żadnych
obaw i zerknęła na niego – Wierzę w ciebie.</div>
<div class="MsoNormal">
David patrzył na nią przez moment. Z bliska widział na jej
policzkach nieliczne piegi, których wcześniej nie zauważył. Wpatrywała się w kamień
w jego rękach, więc mógł bezkarnie popatrzeć na jej czarne rzęsy, delikatne,
różowe usta i piegowaty nos. Nagle podniosła wzrok, więc prędko udał, że przed
chwilą wcale nie wlepiał w nią oczu. Odchrząknął z zakłopotaniem i wyciągnął
różdżkę zza paska jeansów.</div>
<div class="MsoNormal">
Zamknął oczy i skoncentrował się maksymalnie na przedmiocie
w swojej dłoni, wyobrażając sobie dokładnie to co powiedziała mu w drodze tutaj
Abigail. </div>
<div class="MsoNormal">
- Alternatum – mruknął po chwili i poczuł jak gładki materiał
kurczy się, zmienia się w coś zimnego i śliskiego. „Oby się udało”<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- pomyślał z lekka paniką.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Przy uchu usłyszał
cichy pisk Abigail.</div>
<div class="MsoNormal">
-To działa!</div>
<div class="MsoNormal">
Otworzył oczy, spojrzał na swoją dłoń, na której leżał
wisiorek, ze srebrnymi zdobieniami i na takim samym łańcuszku.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiem czy dam radę zrobić to lepiej… - powiedział,
mierzwiąc swoje włosy. </div>
<div class="MsoNormal">
Abigail odebrała od niego łańcuszek i zaczęła się mu
przyglądać. Wstrzymał oddech.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jest piękny. Dziękuje, David – powiedziała całkowicie szczerze z najbardziej
rozbrajającym uśmiechem na jaki było ją stać. David zerknął na nią, popatrzył
chwile i odpowiedział tym samym. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
*** <br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
James finalnie nie otworzył<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Komnaty o której mówił ani nie udało mu się zrobić tego nigdy później. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy myła lewą, a James prawą połowę podłogi. Nagle chłopak
krzyknął i upuścił mop. </div>
<div class="MsoNormal">
- Odejdź ty, szkarado! </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy zmarszczyła czoło. Przecież James jej nie widział, więc
dlaczego to powiedział?</div>
<div class="MsoNormal">
- Jesteś zupełnie inny niż Harry! – nieco skrzekliwy,
dziewczęcy głos odbił się echem od kafelków. Ivy zmarszczyła czoło i wychyliła
się w momencie, w którym zjawa dziewczynki w okularach przemknęła obok niej i
zniknęła w jednej z toalet. Rozległ się donośny plusk i na dopiero co umytą
podłogę chlusnęła woda. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co to było? – spytała Ivy, kontynuując mycie podłogi i z
rozbawieniem obserwując zszokowaną minę Jamesa.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jęcząca Marta – odparł krótko. – Nie wiem co ona sobie
ubzdurała…</div>
<div class="MsoNormal">
- Skąd wiedziałeś jak się nazywa? To damska toaleta –
zauważyła Ivy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Po prostu słyszałem o duchu pewnej jędzy siedzącym w tej
toalecie – odparł – stąd to wiedziałem.</div>
<div class="MsoNormal">
„Akurat” – pomyślała Ivy, jednak zachowała to dla siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
Gdy skończyli Filch niechętnie musiał przyznać, że
wykonali zadanie, wrócili do swojej przytulnej i wypełnionej gwarem uczniów
wieży, James powiedział.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ale musisz przyznać. Mój strach był znacznie straszniejszy
od twojego. </div>
<div class="MsoNormal">
Tuż po tym Gryfon szybko zniknął na schodach do dormitorium chłopców, a Ivy
zatrzymała się na moment i zmarszczyła czoło, bo zdała sobie sprawę, że James zażartował. I to z siebie.<br />
Uśmiechnęła się lekko.<br />
<br />
<br />
***<br />
<i><br /></i>
<i>Witajcie! Chciałyśmy by ten rozdział pojawił się na Boże Narodzenie albo tuż po Nowym Roku, jednak Sylwester nas... przemógł :P Gdyby to mogło coś naprawić zaśpiewałybyśmy dla was parę kolęd, jednak obawiamy się, że wasze uszy mogłyby tego znieść skoro i tak ranimy wasze oczy tym opowiadaniem. Mamy poczucie, że jest mnóstwo niedoróbek i błędów, jednak nie chciałyśmy dłużej trzymać was w niepewności. Mamy nadzieję, że wszystko jakoś trzyma się kupy, że tak to ujmiemy. Dziękujemy, że czytacie nasze wypociny i życzymy by Nowy Rok przyniósł wam wiele radości i niezapomnianych chwil :)</i></div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com26tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-32521693859916113462013-11-11T20:03:00.001+01:002013-11-12T19:04:17.328+01:00Rozdział XXV - Czego boi się nieustraszony James<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Abigail w otoczeniu Danielle,
Philipa, Josha, Lucy, Luke’a, Harolda i Ivy przemierzała właśnie szkolne
błonia. Ich buty zagłębiały się w błocie, a na ich twarzach lądowały płatki
śniegu pomieszanego z deszczem i zimnymi kropelkami spływały za kołnierze. A
mimo to wszyscy byli w szampańskich nastrojach. Ruda zerknęła na Ivy, która –
jak się okazało – wcale nie jest tak mrukliwa i nieśmiała jak dotąd myślała.
Blondynka, gdy tylko oswoiła się z sytuacją<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>zaczęła uczestniczyć w dyskusjach, śmiała się i to głośno, a nawet sama
opowiadała dowcipy, które śmieszyły tylko Harolda. Było tak jak gdyby znali się
od dawna.</div>
<div class="MsoNormal">
„Ach, no tak, Harold” – pomyślała Abigail, zerkając na
pryszczatego okularnika, który szedł tuż obok. On najmniej się udzielał<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– „muszę się jakoś odwdzięczyć za to, że
zawsze pomaga mi w lekcjach, daje ściągać na testach, opracowuje trudne eseje
na transmutacje i rozjaśnia mrok zawiłych definicji w podręcznikach…”. Kucie do
rana było dla niej niezgłębiona tajemnicą, której nie zamierzała odkryć. W
dodatku zawsze fascynowała ją ta chęć do nauki, więc lubiła obserwować
Krukonów, którzy na własne życzenie i to z przyjemnością <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>zamykali się w bibliotece sam na sam z
książkami.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Niebywałe!</div>
<div class="MsoNormal">
Usłyszała<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>strzępek rozmowy
Danielle i Lucy, ale nie miała ochoty rozmawiać o ponoć super skutecznym specyfiku
do pogrubiania, zagęszczania i wydłużania rzęs. I tak zdobędzie go
pierwsza.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Poza tym nie potrzebowała tego
– była naturalnie urodziwa, przynajmniej według jej własnej opinii, a tych wszystkich
kolorowych kosmetyków znajdujących się w łazience używała tylko by urozmaicić
sobie poranek. Ivy gadała z chłopakami o miotłach, a Harold szedł gdzieś z boku
i pewnie rozmyślał o jakieś wojnie między goblinami z tysiąc któregoś tam roku.
Więc tak naprawdę do żadnej z grup nie miała ochoty się przyłączać.</div>
<div class="MsoNormal">
Wróciła myślami do rozmowy z baru, gdzie jeszcze niedawno
byli. „jak to lecę na dwa fronty?” – pomyślała z oburzeniem –„Nigdy nie grałam
dwa fronty!” Nagle ja olśniło. To pewnie Ben! Jej durny brat wszystkim
nagadał, że niby ona, Abigail leci na Davida, bo widział jak stali w tym
ciasnym przejściu, po powrocie z Lasu i zaczął się rozbierać… to znaczy chciał zdjąć
bluzę, bo było mu za gorąco! Co za bezczelna plotkara!</div>
<div class="MsoNormal">
Od zawsze podobał jej się James, a David był jego przemiłym,
zabawnym i w dodatku całkiem ładnie zbudowanym kolegą. Przypomniała jej się
chwila, kiedy podglądała ich w szatni. Wiedziała, że James ma tors jak tyczka,
ale to przecież nie ma znaczenia. Grunt to jego charakter… właściwie, kiedy
Abigail się nad zastanowiła to doszła do wniosku, że i tutaj jest pewien zgrzyt.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Często bywał dla niej złośliwy, chyba czasem
bardziej niż dla innych, ale nie przejmowała się – bo skoro był dla niej
wyjątkowo uszczypliwy, to znaczy, że traktował ją wyjątkowo, a to niezbicie
świadczy o tym, że była dla niego wyjątkowa. Logiczny wniosek się nasuwa. Była spokojna,
bo wiedziała jak to się skończy. Wszystko wywróżyła w czwartej klasie, a jeśli
czegoś była pewna to swoich wróżb.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Nie
bez podstaw tak na nich polegała, gdyż do tej pory wszystkie się sprawdziły.
Czasem jedynie drobne szczegóły się nie zgadzały, jednak efekt był zawsze ten
sam.</div>
<div class="MsoNormal">
Głośny śmiech wyrwał ją z zamyślenia.</div>
<div class="MsoNormal">
- Abi, o czym tak rozmyślasz? –zapytała Lucy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Widzę to w twoich oczach… Znowu widzisz rozbierającego się
przed tobą Davida, prawda? – wtrąciła się ucieszona Danielle.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail załamała ręce. Następnego dnia rano, po powrocie z
Lasu, cała jej paczka zaczęła rzucać jej<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>w kierunku aluzje dotyczące zdejmowania garderoby. Już wyobrażała sobie
jak morduje Bena.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ile razy mam to powtarzać? Po prostu było mu gorąco i
chciał zdjąć bluzę, a Ben nagle nas przyłapał… to znaczy wlazł nieproszony do
przedsionka i źle zinterpretował tę sytuację!</div>
<div class="MsoNormal">
-No właśnie, wszedł w odpowiednim momencie, niewiadomo co
stałoby się chwilę później…</div>
<div class="MsoNormal">
-Błagam cię, Danielle, jesteś okropna… David by się przede
mną nie rozebrał. Koniec tematu.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy nagle przerwała słuchania wywodu Philipa o badaniach nad
najnowszą miotłą i zerknęła na tył głowy Abigail idącej parę kroków przed nią.
David rozbierający się przed Abigail...? Nie, to niemożliwe… Pewnie chodziło o
Jamesa. Co z tego, że ma dziewczynę? Zakładała, że to nie przeszkadzałoby mu
obnażyć się przed inną. Ale najważniejsze pytanie, po co przed Abigail? Chociaż
z drugiej strony, ona cały czas mu się „podkładała”, więc jeśli już naprawdę
miał taką ochotę się przed nią rozbierać mógł to zrobić wcześniej. Czyli jednak
David? Nie pasowało to do niego. Nie miała pojęcia o co chodzi, ale chyba
wołała wrócić o dyskusji na temat Quidditcha. To było dla niej prostsze i
bardziej zrozumiałe.</div>
<div class="MsoNormal">
- No to Ivy…-zaczął Luke – Może następnym razem też chcesz z
nami gdzieś wyjść? – zapytał, gdy Philip skończył swą opowieść o tym jak
prototyp najnowszej miotły, Groma złamał się na teście wytrzymałości.</div>
<div class="MsoNormal">
- Niedługo mecz, więc pewnie nie będę miała zbyt wiele czasu
– odparła szybko, mając nadzieję na skierowanie tematu z powrotem na
Quidditcha. <br />
Nie udało się.</div>
<div class="MsoNormal">
- Współczuje wam. Mnie by się nie chciało tyle trenować –
powiedział Luke beztrosko.</div>
<div class="MsoNormal">
- Dlatego ja jestem tu – w tym momencie wskazała ręką poziom
na wysokości oczu – a ty tu – zniżyła rękę na poziom pasa – jej głos nie
zabrzmiał złośliwie jak zwykle, a tylko uszczypliwie. </div>
<div class="MsoNormal">
- No nie przesadzaj, jestem co najmniej tutaj – w tym
momencie wskazał ręką na swój obojczyk. Ivy uśmiechnęła się lekko. Odwróciła
się od niego i powróciła do dyskusji o miotłach. Luke nie miał pojęcia o czym
Philip, Josh i Ivy rozmawiają, więc zagadał do Danielle, Lucy i Abigail
rozprawiających o sukienkach czy tam innych spódnicach. Harold słuchał to
jednych to drugich aż poczuł, że głowa rozbolała go od tak bzdurnych tematów,
więc postanowił wrócić do swoich goblińskich wojen. </div>
<div class="MsoNormal">
- Kometa może i ma dobry skręt, ale Meteor jest szybszy! –
oburzył się Josh.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jeśli chodzi o stosunek ceny do jakości, to i tak najlepszy
jest Nimbus Dwa Tysiące Dwanaście, mówię wam -<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>wtrącił się Luke, odwracając się do tyłu <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>i zerknął na Ivy. </div>
<div class="MsoNormal">
Gryfonka dostrzegła jego spojrzenie i prychnęła.</div>
<div class="MsoNormal">
-Bo ty akurat coś wiesz- zakpiła – Nimbus Dwa Tysiące
Dwanaście został wyprowadzony z produkcji po tym jak okazało się, że nie jest w
stanie przelecieć mili bez usterki. A w dodatku wpierw miał nosić nazwę
Apokalipsa i to niby miał być dobry chwyt reklamowy – skrzywiła się.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail podobnie jak Luke przed chwilą, postanowiła wtrącić
swoje trzy knuty.</div>
<div class="MsoNormal">
-Pamiętam to, „Kup za jedynie pięćdziesiąt galeonów, a
odlecisz przed końcem świata!” – zawołała Abigail, co wywołalo salwę śmiechu, a
co lekko spłoszyło Harolda. – Kupiłam Benowi na urodziny, niech się chłopak
cieszy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Dopóki nie wybuchnie!</div>
<div class="MsoNormal">
- No niestety, wciąż czekam.</div>
<div class="MsoNormal">
- Przecież to totalny złom! – powiedziała Ivy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Na tej miotle na ostatnim meczu pierwszy złapał znicza –
zauważył Luke.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy napuszyła się, Abigail parsknęła śmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Odczep się. To był przypadek!</div>
<div class="MsoNormal">
Przez resztę drogi gawędzili beztrosko. Luke otworzył ciężki
drzwi i wszyscy weszli do środka, tylko Abigail wciąż stała na zewnątrz.</div>
<div class="MsoNormal">
-Hej, Abi idziesz?</div>
<div class="MsoNormal">
-Dogonię was. Idźcie.</div>
<div class="MsoNormal">
Luke zmarszczył czoło, ale nic nie powiedziawszy zamknął
drzwi i za resztą wszedł do zamku.</div>
<div class="MsoNormal">
Ruda zmrużyła oczy, przekrzywiła głowę i spojrzała na jakiś
punkt znajdujący się na trawniku nieopodal wieży Gryfonów. </div>
<div class="MsoNormal">
-Co to jest? – mruknęła pod nosem, wlepiając wzrok w coś
znajdującego się pomiędzy zeschniętymi liśćmi. Miała dziwne przeczucie, że to
coś super. Przeszła niewielki kawałek i przykucnęła. Dłońmi odzianymi w kremowe
rękawiczki sięgnęła do małej krągłej, ubrudzonej błotem rzeczy. Wyprostowała
się i zaczęła przyglądać się znalezisku. </div>
<div class="MsoNormal">
Nagle od strony drogi usłyszała czyjeś głosy. Schowała
przedmiot do kieszeni i skocznym, radosnym krokiem weszła do zamku.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4P0xslbIEIdC2wByMR6b8rPzAUDIJCxCyFFWSpYQkN0YPX3QvMaSTfgWXa5tQgiPj7w7L5wOci_9rqSqmHW6u0UwzKk6aoxq9_cvxEej6sFLYdZG_Bhf19htmQLglsZu5icZSx17_mjA/s1600/autumn_rain_by_masalamatchachai-d4ecabd.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="221" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4P0xslbIEIdC2wByMR6b8rPzAUDIJCxCyFFWSpYQkN0YPX3QvMaSTfgWXa5tQgiPj7w7L5wOci_9rqSqmHW6u0UwzKk6aoxq9_cvxEej6sFLYdZG_Bhf19htmQLglsZu5icZSx17_mjA/s320/autumn_rain_by_masalamatchachai-d4ecabd.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 16.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal">
Ivy pożegnała się ciepło (jak na nią) z Puchonami i Haroldem
i zaczęła iść w stronę swojej wieży. Mimo, że była zmęczona dzisiejszym
szlabanem to cieszyła się, że zdecydowała się z nimi spotkać. Nigdy jeszcze nie
czuła się tak swobodnie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w tak dużym
gronie. Polubiła ich, co ją samą naprawdę zaskoczyło.</div>
<div class="MsoNormal">
W jednym z mijanych<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>zaułków usłyszała ściszone głosy. Nie zamierzała podsłuchiwać, dopóki
nie usłyszała szeptu Vivianne. Była Ślizgonką, a w dodatku niebawem<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>miał się odbyć mecz przeciw nim, więc miała
co najmniej dwa powody by jej nie ufać.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
- Daj sobie spokój – powiedziała inna dziewczyna również
cicho, jakby bała się, że ktoś usłyszy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie – odparła stanowczo Viviann - nie zapomnę tej rudej
idiotce jak upokorzyła mnie przed Potterem.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Nikt nie będzie tego robił, jasne? Wszystko pójdzie po mojej myśli, jak
zawsze.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ale wtedy stracisz pozycje komentatorki .</div>
<div class="MsoNormal">
- Myślisz, że mi na tym zależy? Zgłosiłam się na to
stanowisko tylko po to, żeby się zemścić… A ty co tu robisz? – warknęła nagle
w<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>kierunku Ivy, która zatrzymała się za
rogiem. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy lekko się skrzywiła na te słowa, jednak nic nie
odpowiedziała. Ponowiła swoją wędrówkę<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w
kierunku wieży, zastanawiając się o kim mowa. Jednak obawiała się, że w tej
szkole jest tylko jedna „ruda idiotka”, która lata za Jamesem.</div>
<div class="MsoNormal">
Weszła do Pokoju Wspólnego, gdzie Gryfoni tłoczyli<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>się przy kominku. Najbliżej ognia siedział
James, a tuż obok niego przytulona do niego Elizabeth. James z ożywieniem jej o
czymś opowiadał, gestykulując żywo. Dziewczyna wpatrywała się w niego jak
obrazek. Ivy odwróciła wzrok. „To wyglądało <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>tak jakby naprawdę mu na niej zależało.
Powinien zostać aktorem. A może się mylę, może nie jest takim głupkiem…
Chociaż… nie, raczej nie. Urodził się kretynem i umrze jako kretyn.”</div>
<div class="MsoNormal">
Mijając rozwrzeszczanych pierwszoklasistów grających w nową
grę ze sklepu Weasleyów, dostrzegła Davida siedzącego przy stoliku i ślęczącego
z piórem nad jakimś długim pergaminem. Przeważnie odrabiał pracę domowe z
Jamesem (jeśli już w ogóle taka sytuacja się zdarzyła). </div>
<div class="MsoNormal">
Westchnęła i udała się do swojego pokoju. Miała nadzieję, że
do meczu się pogodzą, inaczej mogło być kiepsko.</div>
<div class="MsoNormal">
Położyła się na łóżku, nie zwracając na żywą dyskusje
współlokatorek zaczęła zastanawiać się o co poszło. Dlaczego David odrabia
lekcje, dlaczego robi to sam i dlaczego oboje patrzą na siebie z pogardą.
Założyła ręce za głowę, pozwalając by jej czarny kot usadowił się wygodnie na jej
brzuchu. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Algerian; font-size: 36.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal">
Abigail niemal nie patrzyła gdzie idzie, z przyzwyczajenia
wyklepała odpowiedni rytm o denka beczek przed wejściem do Hufflepuffu,
przeszła przez wielką beczkę i znalazła się w przytulnym Pokoju Wspólnym.
Wszyscy tłoczyli się przy ogromnym kominku. Podniosła wzrok.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ben! – zawołała do chłopaka obściskującego się z pewną
kształtną Puchonką w kącie – BEN!</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak nie reagował. Abigail westchnęła głośno, przeciągle
ze zniecierpliwieniem. Zacisnęła dłonie<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>w pięści i ruszyła<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w jego
kierunku. Zatrzymała się tuż przed jego stopami.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ben.</div>
<div class="MsoNormal">
Brak odpowiedzi. Ponownie westchnęła.</div>
<div class="MsoNormal">
-Przepraszam bardzo… -powiedziała i bezceremonialnie
wetknęła dłonie między pulchne ciało blondynki i jej szczupłego brata. Użyła
siły jednak jej ręka jedynie zatopiła się w oponce dziewczyny. „O, jak miękko!”
– pomyślała.</div>
<div class="MsoNormal">
-Abigail nie masz lepszych momentów? – usłyszała rozeźlone
słowa Bena, który właśnie oderwał się od ust swojej towarzyski, co wyrwało ją z
kontemplacji na temat czy sama nie chciała być posiadaczką takiej figury – Ja
ci tak nie robię!</div>
<div class="MsoNormal">
- Ha-ha, bardzo śmieszne ty kretynie! – odparła, a
blondynka na jego kolanach wstała i odsunęła się, widząc, że szykuje się
rodzinna sprzeczka. – Czemu żeś nagadał, że gram na dwa fronty?!</div>
<div class="MsoNormal">
- Ja? </div>
<div class="MsoNormal">
- A kto inny? Dzisiaj w barze dowiedziałam się, że David
Smith rozbierał się przede mną w przedsionku! </div>
<div class="MsoNormal">
- Pff… bo tak było!</div>
<div class="MsoNormal">
- Ile razy mam to wszystkim powtarzać… -zaczęła i nabrała
powietrza, by następnie ryknąć niemal na cały głos – Jemu. Było. Po prostu.
GORĄCO!</div>
<div class="MsoNormal">
- A no właśnie. Czemu było mu gorąco?</div>
<div class="MsoNormal">
- Bo to za mała przestrzeń!</div>
<div class="MsoNormal">
- Właśnie! Za mała jak na ciebie i zawodnika przeciwnej
drużyny!</div>
<div class="MsoNormal">
- Czy ty jesteś normalny? Weź się lecz! A poza tym to tylko
kolega i to nie jest twoja sprawa!</div>
<div class="MsoNormal">
- Jak by był tylko kolegą to byś się tak o to nie wpieniała.</div>
<div class="MsoNormal">
- A może się wpieniam, bo przez mojego brata przygłupa, wszyscy
o mnie gadają jak o jakiejś lafiryndzie!</div>
<div class="MsoNormal">
Wzruszył ramionami i najwyraźniej przestał zawracać sobie nią
głowę, bo wstał i powrócił do swojej miękkiej dziewczyny. Jak ona go nie znosiła! Lecz tylko wywróciła oczami i
szybkim krokiem zagłębiła się w korytarz przypominający tunel i weszła przez
okrągłe drzwi do dormitorium. W progu zdjęła buty i płaszcz.</div>
<div class="MsoNormal">
- Kapitanie Pierożku! – zawołała od wejścia – Pierożku! Mam
coś dla ciebie – powiedziała, gdy wokół jej nóg przebiegła brązowa fretka.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ej, zamykaj to coś w klatce, bo znowu zjadła moje pióro! –
zawołała jej współlokatorka grzebiąca w komodzie – Już żadnego nie mam!</div>
<div class="MsoNormal">
- Oj, tam. Daj spokój, oddam ci swoje – powiedziała biorąc
Pierożka na ręce – Tak, Pierożku? – wyszczebiotała całując fretkę w różowy
nosek. „Harold pisze za mnie” – pomyślała i natychmiast dopadły ją wyrzuty
sumienia „Na żonę Merlina, jestem taka leniwa, że mogłabym wcale nie wstawać z łóżka, ale kiedyś się mu odwdzięczę”.</div>
<div class="MsoNormal">
Fretka wdrapała się na jej ramię i Abigail usiadła na łóżku.
Wyjęła z kieszeni swoje znalezisko - niewielki, owalny, dość płaski kawałek różnokolorowego
szkła, a może raczej czegoś co jedynie przypominało szkło. Przywodził na myśl
niezwykle kolorowy kamień. W większości był krwiście czerwony, jednak posiadał
także niebieskie i złote drobinki, a także inne barwy, które widać było pod
różnymi kątami. Nie potrafiła stwierdzić co to tak naprawdę jest, ale bardzo
jej się podobało. Mogło by być to ładnym naszyjnikiem. Przybliżyła go do twarzy
i dostrzegła, że w środku znajdują się niewielkie błyszczące żyłki, a także
jakaś wolno poruszająca się ciecz. Zaczęła zastanawiać się czy gdyby to rozbiła
byłoby bardziej jak piwo kremowe czy też może jak budyń. </div>
<div class="MsoNormal">
- Mm…Tak, Panie Pierożku. Mniam. – powiedziała do Fretki,
która ocierała się o jej szyje.</div>
<div class="MsoNormal">
- Na Merlina, Abigail przestań gadać do tej biednej fretki.
Zostaw ją i chodź, kolacja się już dawno zaczęła.<br />
<br />
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Następnego dnia rano…</i><br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-Riddiculus! </div>
<div class="MsoNormal">
Wielka ryba z zębami jak brzytwy zamieniła się w strzępek
materiału.</div>
<div class="MsoNormal">
-Brawo! Następny! – zawołał profesor Haywell klaszcząc w
dłonie - Danielle!</div>
<div class="MsoNormal">
Brunetka przerwała rozmowę z Abigail, która już chichotała i
podeszła do starej skrzyni. Profesor uniósł ciężkie wieko i ze środka wyszedł
jakiś chłopak.</div>
<div class="MsoNormal">
-Danielle, jak mogłaś… -zaczął głosem pełnym żalu. </div>
<div class="MsoNormal">
Brunetka uniosła różdżkę, gdy ze skrzyni wyłoniła się
kolejna sylwetka.</div>
<div class="MsoNormal">
-Danielle, nie wystarczałem ci? – zapytał nowy przybysz.
Profesor zmarszczył brwi, a cała klasa wsłuchiwała w każdy udręczony szept.</div>
<div class="MsoNormal">
Nim zdążyła unieść różdżkę wyszedł kolejny i jeszcze
następny. Każdy z pretensjami. Danielle zaśmiała się nerwowo.</div>
<div class="MsoNormal">
-Riddiculus!</div>
<div class="MsoNormal">
Po chłopakach zostały tylko kukły. Wszyscy ryknęli śmiechem,
na co Puchonka tylko wystawiła im język. Profesor usiłował udawać, że się nie śmieje,
co niezbyt mu wychodziło.</div>
<div class="MsoNormal">
- Brawo Danielle! – powiedział z uśmiechem i odprowadził ją
wzrokiem <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Abigail! </div>
<div class="MsoNormal">
Abigail podeszła raźnym krokiem i zatrzymała się tuż nad
przepaścią, która właśnie utworzyła się w podłodze. Spojrzała<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w dół. Nie widziała dna, a gdy cofnęła się
przepaść rozszerzyła się. Zakręciło jej się w głowie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Riddiculus! – zawołała<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>i w podłodze nie było już przepaści,<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>a różowy puchaty dywanik. Ruda wróciła do szeregu i wyszczerzyła się do
koleżanki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Danielle, co to było? I kto tu niby gra na dwa, a nie
przepraszam cztery fronty? </div>
<div class="MsoNormal">
-Cóż… sama wiesz jak to jest – stwierdziła i puściła do niej
oczko. </div>
<div class="MsoNormal">
Abigail popukała się w czoło. </div>
<div class="MsoNormal">
-O, Ivy! Zobaczymy jak w tym roku sobie poradzisz! –
powiedział Haywell i gestem zaprosił ja na środek sali. Ivy szła jak na
skazanie. Ktoś z tyłu zachichotał. </div>
<div class="MsoNormal">
Gryfonka wyprostowała się, żeby wyglądać pewniej i gdy
profesor otworzył skrzynie spojrzała na… siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Stała przed samą sobą
i widziała jak z jej nosa zaczyna ciec coś czerwonego i lepkiego. Po sekundzie
na całym ciele pojawiały się drugie cięte rany, z których strumieniami sączyła
się krew skapująca z cichymi pyknięciami na podłogę. Po chwili upadła na plecy
w konwulsjach. Oczy wywróciły się na drugą stronę… Wszystko to stało się
strasznie szybko.</div>
<div class="MsoNormal">
-Riddiculus! Riddiculus!</div>
<div class="MsoNormal">
Nic nie przychodziło jej do głowy. Wzięła oddech, próbując
pozbierać myśli, ale póki co to zbierało jej się wyłącznie na mdłości.</div>
<div class="MsoNormal">
-No dalej, Ivy! – rozpoznała rozbawiony głos Jamesa, a zakrwawione
ciało zaczęło czołgać się w jej stronę pozostawiając krwawy ślad<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Tak jak w zeszłym roku! Zrzygaj się na nie
to ucieknie! Tym razem chcę to zobaczyć!</div>
<div class="MsoNormal">
Teraz już zupełnie nic nie przychodziło jej do głowy.
Profesor Haywell stał i z boku i czekał na rozwój wydarzeń, karcąc chłopaka
spojrzeniem.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Myślała, że za moment James
faktycznie zobaczy to na co tak czekał, gdy wtem ktoś wybawił ją z opresji.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ivy, wyobraź sobie siebie… to znaczy to coś w syropie
truskawkowym! </div>
<div class="MsoNormal">
Zerknęła do tyłu i dostrzegła Luke’a. Wywróciła oczami, ale
to było jedyny pomysł jaki miała. Próbowała wizualizować w myślach to co
zaproponował Puchon. „Ale to głupie…” – pomyślała, jednak z lekką paniką.
Zamknęła oczy i wypowiedziała zaklęcie i nagle zobaczyła siebie w szkolnym
mundurku, leżącą <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>kałuży syropu
truskawkowego. Kamień spadł jej z serca, a śniadanie powróciło na swoje miejsce
w żołądku.</div>
<div class="MsoNormal">
-Brawo Ivy! </div>
<div class="MsoNormal">
Dziewczyna wróciła do szeregu zażenowana oklaskami, a jednak
po części dumna, że jej się udało. Uśmiechnęła się lekko do Abigail, która wyszczerzyła
się szeroko.</div>
<div class="MsoNormal">
-No chłopaki, który z was idzie pierwszy? – Profesor Haywell
spojrzał pytająco na Jamesa i Davida, którzy stali w pewnej odległości od
siebie. Ivy wracając do szeregu spojrzała na ich twarze i już była pewna, że są
na siebie porządnie obrażeni.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ja pójdę – powiedział David bezbarwnym tonem i poszedł na
środek klasy. W jego tonie zabrakło optymizmu, którym zwykle się odznaczał. Po
chwili krew ponownie zalała drewnianą podłogę. Tyle, że tym razem należała do
kogoś zupełnie innego. Ivy odwróciła się czując, że jej posiłek znowu pragnie
ujrzeć światło dzienne, za to reszta klasy przyglądała się z lekkim zdumieniem
mężczyźnie w sutannie, który leżał w bezruchu na ziemi,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>szeroko otwartymi oczami. Wyglądał na
martwego.</div>
<div class="MsoNormal">
-Riddiculus.</div>
<div class="MsoNormal">
Na miejsce duchownego pojawiła się chmara różnokolorowych
motyli. David wrócił na miejsce, Abigail przyglądała mu się z zaciekawieniem.</div>
<div class="MsoNormal">
- James?</div>
<div class="MsoNormal">
Brunet z pewną siebie mina opuścił szeregi i wkroczył na
środek sali. Jako jedyny nie był zdziwiony tym co zobaczył David. Za to
zastanawiało go co zobaczy on sam. </div>
<div class="MsoNormal">
-Jestem gotowy – powiedział z opanowaniem.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Naprawdę był. Na wszystko, smoki, chimery i
jakieś inne paskudztwa. Wszystko. Z wyjątkiem jednego co mu nawet do głowy nie
przyszło.</div>
<div class="MsoNormal">
- No zobaczymy Panie Potter. W zeszłym roku chyba nie miał
Pan tyle odwagi by pokonać bogina, bo uciekł Pan z mojej lekcji – profesor
uśmiechnął się i po raz ostatni uniósł wieko skrzyni. </div>
<div class="MsoNormal">
Wszyscy uczniowie wlepili oczy w to co za chwile miało się
pojawić. W końcu każdy chciał wiedzieć czego boi się słynny James Potter.
Abigail wychyliła się nieco do przodu. </div>
<div class="MsoNormal">
Na podłodze zaczęła materializować się jakaś postać. Po
chwili można było już rozpoznać skórzane czółenka i dopasowaną szarą szatę
rozpiętą pod szyją. Była to kobieta. Jej twarz, była ładna pomimo dojrzałego
wieku, jednak wykrzywiał ją<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>okropny
grymas Jej płomiennorude włosy powiewały, gdy dynamicznym krokiem zaczęła zbliżać
się do bruneta. Jej orzechowe oczy, niemal identyczne co jego pałały gniewem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jamesie Syriuszu Potterze! – warknęła kobieta, wzbudzając
w chłopaku nieprzyjemne dreszcze. Włoski na karku stanęły mu dęba i gdyby był
tu sam to już dawno uciekłby gdzie pieprz rośnie – Co żeś znowu narozrabiał?!
Jeszcze jeden taki numer i razem<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z ojcem
cię wydziedziczymy! Słyszysz? Wy-dzie-dzi-czy-my! Możesz tylko pomarzyć o nowej
miotle!</div>
<div class="MsoNormal">
Klasa ryknęła śmiechem. Abigail zmarszczyła czoło, a Ivy
zapiszczała z<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>uciechy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Wygląda na to, że wiemy czemu uciekłeś ostatnim razem! –
powiedział Profesor, powodując nowa salwę śmiechu. James słyszał to wszystko,
a<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w jego głowie układał się już
rozpaczliwy plan ratowania swojej reputacji. Gryfon oderwał na moment wzrok od
swojej wyjątkowo zbulwersowanej rodzicielki i zerknął na profesora. Nie lubił
go. Odwrócił się z powrotem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jasne, mamo… -mruknął, co i tak pozostało stłumione przez
jej krzyki. Machnął różdżką i z rudej wrzeszczącej kobiety pozostał kawałek
materiału w serduszka opadającego na podłogę. Klasa wyciągnęła szyję, by
odczytać napis widniejący na przedzie. Rozległy się stłumione chichoty. Abigail
zasłoniła usta, próbując stumić śmiech.</div>
<div class="MsoNormal">
-„Własność …Profesora… Haywella”… -odczytał nauczyciel i
niemal w tym samym momencie rozbrzmiał dzwonek. James porwał swoją torbę i jako
pierwszy wybiegł z sali nim nauczyciel wyszedł z osłupienia. Towarzyszyły mu
wiwaty i wesołe okrzyki, jednak nie zwracał na to uwagi. Najważniejsze to
znaleźć się jak najdalej od Haywella. Nie potrzebny mu kolejny szlaban. Po
drodze zderzył się barkiem z Davidem. Mierzyli się spojrzeniami, ale tylko
moment. Tłum uczniów ucieszony z zakończenia zajęć przepchał się między nimi
bezceremonialnie, rozdzielając ich od siebie. James dostrzegł jeszcze ciemną
czuprynę Davida znikającego za rogiem. Ściągnął brwi i poczochrał włosy. Jego
rozmyślania przerwał profesor wychodzący z sali. Wiedział, że to najwyższa pora
by się ulotnić. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<br />
<br />
<div style="text-align: left;">
<em>Udało się, misja zakończona sukcesem! Skończyłyśmy przed końcem długiego weekendu. Mamy nadzieję, że wszystko jest ok, bo trochę sie śpieszyłyśmy, ale i tak nie krępujcie się by wytykać wszystkie błędy (jak zawsze)</em></div>
</div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-36808178389527468742013-10-18T17:07:00.002+02:002013-10-18T17:25:23.004+02:00Rozdział XXIV - Bajkopisarz<br />
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Podmuchy zimnego powietrza raz po
raz otulały jego skórę, jednak mimo to jeszcze chwilę stał w bezruchu. Wciąż
czuł wściekłość, ale już nie taką jak jeszcze chwilę temu. Machnął różdżką,
mocno skupiając się na szybie leżącej na ziemi. „Reparo” – pomyślał i szkło
posłusznie wróciło w ramy okna i z powrotem stało się gładką taflą. Stał w
zamyśleniu tak długo aż drzwi do dormitorium się otworzyły i do środka wszedł
jego współlokator. James czym prędzej opuścił pokój. Teraz chciał być sam. Gdy
schodził krętymi schodami do Pokoju Wspólnego i mijał się z innymi w wąskim
przejściu, cały czas złorzeczył na Davida. Naprawdę rzadko się ze sobą kłócili,
ale kiedy już to się stało to potrafili się do siebie nie odzywać przez długi
czas. Ich rekord to dwa tygodnie. O ile dobrze pamiętał pokłócili się wtedy o …
w sumie to zapomniał, ale za to pamiętał jak później poszli do Świńskiego Łba
na jakiś tani wyjątkowo mocny jak się okazało trunek.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Niemal nie zauważył, że potrącił jakiegoś
pierwszoroczniaka z naręczem książek i <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>przez co wszystkie rozsypały się na ziemi.
Ruszył dalej w kierunku wyjścia. Irytowało go emanujące z Gryfonów szczęście z
powodu zakończenia zajęć. Normalnie cieszyłby się razem z nimi, więc dodatkowo
go to drażniło. Nagle usłyszał głos, którego miał nadzieje nie usłyszeć przez
minimum następny tydzień. Przyspieszył kroku bezceremonialnie przepychając się
przez tłum. </div>
<div class="MsoNormal">
- James!</div>
<div class="MsoNormal">
Uchylił okrągłe przejście, wyślizgnął się na korytarz i
zaczął biec.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Woźny<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z grymasem na
twarzy rozejrzał się po czystej sowiarni. Z lekkim niedowierzaniem przechadzał
się po zimnym pomieszczeniu postukując laską.</div>
<div class="MsoNormal">
-Oszukiwaliście – powiedział nagle, a Ivy nie miała pojęcia
czy to pytanie czy stwierdzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie oszukiwaliśmy – skłamała. – Przecież zabrał pan nasze
różdżki – dodała jakby na potwierdzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
Woźny zmierzył ją podejrzliwym spojrzeniem, które bez
mrugnięcia wytrzymała. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Nigdy nie była
dobra w kłamaniu, niemal zawsze musiała się zająknąć albo zdradzała się miną,
ale akurat łganie woźnemu było zadziwiająco łatwe.</div>
<div class="MsoNormal">
- A gdzie Potter? – zapytał, rozglądając się po okrągłym
pomieszczeniu, w którym nie było miejsca na żadną kryjówkę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Poszedł na korki z eliksirów – wyrecytowała wymówkę, która
już wcześniej wymyśliła.</div>
<div class="MsoNormal">
„Gdzie jest James? Pewnie szlaja się po zamku” – pomyślała z
goryczą –„ Zostawił mnie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z tym wszystkim
samą!<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Egoista. A ja go jeszcze bronię!
Ale jest potrzebny na meczu… myśl o meczu, myśl o meczu”.</div>
<div class="MsoNormal">
Filch jakby z wahaniem sięgnął za pazuchę, nie spuszczając z
niej wzroku. Jednak nie przejęła się tym, że patrzy na nią jak na młodocianego przestępcę
i obserwowała jego ślamazarne ruchy. Gdy w końcu niechętnie podał jej obie
różdżki, najszybciej jak się dało wymknęła się z sowiarni i poszła<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w stronę wieży Gryffindoru.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Szła
właśnie po głównych schodach prowadzących na szóste piętro, gdy zauważyła
Davida idącego wprost na nią.</div>
<div class="MsoNormal">
-Hej, Dav… -przerwała widząc jego minę. Wydawał się mocno
zdenerwowany.</div>
<div class="MsoNormal">
-Cześć – odpowiedział szybko, niedbale, nawet na nią nie
spojrzawszy, Zmarszczyła czoło. Była ciekawa co się stało, choć przypuszczała
że to sprawka Jamesa. </div>
<div class="MsoNormal">
Poszła dalej w zamyśleniu, gdy raptem parę minut później
niemal wpadł na nią James, który biegł korytarzem.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Był tak czymś przejęty że jej nie zauważył.
Ivy zmrużyła oczy, lecz on tylko odepchnął ja na bok i kontynuował swój
szaleńczy bieg. </div>
<div class="MsoNormal">
-Ej, ty! – zawołała za nim - Mam twoją lipną różdżkę!</div>
<div class="MsoNormal">
Obrócił się zaskoczony, nie przerywając biegu.</div>
<div class="MsoNormal">
-Zatrzymaj ją! – odkrzyknął. – Może ci się przyda!</div>
<div class="MsoNormal">
-Zachowałeś się jak kretyn! – wrzasnęła, a jej głos odbił
się echem, ale chłopak zniknął już za zakrętem. – Musiałam cię kryć przed
Filchem, może okazałbyś trochę wdzięczności! – krzyczała dalej, choć bruneta
nie było już widać. Zamilkła kiedy uczniowie przechodzący obok zaczęli na nią zerkać
z ukosa. Prychnęła pod nosem. Nie miała zamiaru go gonić. Skręciła w prawo i
ktoś w nią wbiegł niemal zwalając ją z nóg. Znowu.</div>
<div class="MsoNormal">
-Hej, uważaj trochę… </div>
<div class="MsoNormal">
-To TY! –krzyknęła dziewczyna, z którą właśnie się zderzyła.
Ivy spojrzała na nią. Była od niej wyższa, miała długie blond włosy i pełne
usta. Nie była pospolita pięknością, jednak miała w sobie coś przyciągało
wzrok. Kojarzyła ją, też była Gryfonką i miały razem parę lekcji, jednak nigdy
wcześniej z nią nie rozmawiała.</div>
<div class="MsoNormal">
- No… na to wygląda – odparła, nie do końca wiedząc jak na
to zareagować. Zmarszczyła czoło i na jej twarz wstąpił lekko drwiący uśmiech.
Miała wrażenie, że to typ dziewczyny, za którym wyjątkowo nie przepadała. Typ
wyjątkowo próżny, choć nie wyglądała na skrajny przypadek. Zauważyła, że
dziewczyna poprawiła swój mundurek czarami by nie był już tak workowaty, skróciła
go i zwęziła lekko, aby pokazywał figurę. W normalnej wersji prezentował się
niezbyt ciekawie, więc sporo dziewczyn to robiło ryzykując nawet utratą
punktów. Ivy zupełnie tego nie pojmowała.</div>
<div class="MsoNormal">
-To ty próbowałaś odbić mi Jamesa! – wykrzyknęła nagle i gdy
zobaczyła szok na twarzy Ivy, dorzuciła –Włóczyłaś się z nim gdzieś całą noc! </div>
<div class="MsoNormal">
-Co takiego? – wydukała – Niby skąd o tym wiesz? To znaczy…
- chciała szybko się poprawić, jednak dziewczyna wybuchnęła.</div>
<div class="MsoNormal">
-A więc to prawda?! Ty bezczelna kretynko! Nie wiesz, że do<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>zajętych chłopaków się nie startuje? –Gryfonka
zmierzyła ją pogardliwym spojrzeniem od stóp do głów – Zresztą i tak wyglądam
lepiej od ciebie…- powiedziała zarozumiale, a Ivy podniosła brew -…nawet mam
lepsze stopnie!</div>
<div class="MsoNormal">
Pierwsze zdanie ją zupełnie jej nie ruszyło, była świadoma
swojej niedopracowanej aparycji, lecz drugiego nie mogła puścić mimo uszu. </div>
<div class="MsoNormal">
-Jasne, tylko, że ja go nigdzie nie zaciągnęłam i siedzenie
z nim po nocach jest ostatnią rzeczą o której marzę, naprawdę<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– warknęła, ale nie była pewna czy dziewczyna
myśli w tym momencie na tyle racjonalnie by wychwycić sens jej słów – i nie
życzę sobie, żeby jakaś lafirynda mnie obrażała – dorzuciła gniewnie.</div>
<div class="MsoNormal">
Gryfonka zrobiła się cała czerwona na twarzy i wydawało się,
że zaraz rzuci się na Ivy, gdy wtem zza rogu zupełnie niespodziewanie wypadł
James. Obie spojrzały na niego. Chłopak przez chwilę oceniał sytuację z lekka
paniką.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co żeś jej nagadał?! – Krzyknęła Ivy i wskazała na drugą
blondynkę, która chyba właśnie chciała coś powiedzieć. Jakiś przechodzący obok
Krukon zerknął na nich przelotnie. To nie było najlepsze miejsce na takie
rozmowy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nic, to nie moja wina… -zaczął półgębkiem, jednak druga z
dziewczyn odezwała się drżącym od emocji głosem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jamesie Syriuszu Potterze, co masz na swoje usprawiedliwienie?
– zapytała podchodząc do niego i patrząc mu w oczy. W tym momencie brunetowi
przypomniało się, że jego mama mówi do niego tak samo. </div>
<div class="MsoNormal">
- Pewnie dowiedziałaś się tego od Emmy i Veronici? – zapytał
James, usilnie starając się wyglądać na pewnego siebie. Ivy rozpoznała, że to
tylko poza po tym jak zaczął mierzwić włosy. To było jak taki tik nerwowy i
chłopak robił to za każdym razem gdy się stresował. Ale dziwiło ją, że jego
naburmuszona dziewczyna tego nie wie – Wiesz, że to głupie plotkary. Zrobią
wszystko, żeby ci dokuczyć, a to wszystko z zazdrości – powiedział i nachylił
się do niej, jednak dziewczyna ostrzegawczo wyciągnęła rękę zasłaniając mu
usta.</div>
<div class="MsoNormal">
- Więc dlaczego macie razem szlaban? – zapytała i z pogardą
wskazała na dziewczynę. Ivy zadrgały kąciki ust.</div>
<div class="MsoNormal">
James wszystko obmyślił gdy uciekał, więc już miał
przygotowane alibi.</div>
<div class="MsoNormal">
-Too… skomplikowane, Elizabeth – zaczął, lecz to nie ukoiło
nerwów jego dziewczyny. – Lepiej jeśli porozmawiamy o tym na osobności, we
dwoje, sami, no wiesz… nie na korytarzu. Bardziej w ustronnym miejscu,
rozumiesz? <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- zapytał i uśmiechnął się
tak by stopić jej serce, następnie planował omamić ja swoim urokiem osobistym,
zastosować kilka swoich niezwykle uroczych zagrań co sprawi że zupełnie
zapomniałby o bożym świecie. Jednak ku jego obawom plan „A” nie wypalił.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie. Będziemy rozmawiać tutaj. – odparła twardo i wskazała
palcem na podłogę, a James trwał przy swoim wymuszonym uśmiechu. Niemal czuł
jak bolą go mięsnie twarzy. – Chcę, żeby ona przy tym była. Gdzie spędziłeś noc?
Czemu? Tłumacz się.</div>
<div class="MsoNormal">
James wziął głęboki oddech. Musi to dobrze rozegrać. Milczał
tak długo, że Ivy myślała, że już się nie odezwie, a jego dziewczyna wybuchnie
niczym wulkan.</div>
<div class="MsoNormal">
-Naprawdę sądzisz, że wybrałbym ją zamiast ciebie? – zapytał
w końcu i spojrzał na nią z uwagą zupełnie ignorując Ivy. Tym razem zastosował
inną technikę. Dał jej do zrozumienia że jest ważna. Podziałało, uśmiechnął się
do siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
-No… Ale… -dziewczyna, nagle zmiękła, więc James brnął
dalej. </div>
<div class="MsoNormal">
-No pomyśl. Jesteś ładna, mądra, utalentowana, masz dobre
stopnie, nawet lepsze od niej – powiedział chwytając się każdego argumentu,
który wpadł mu do głowy, a w Ivy ponownie się zagotowało. Pomyślała, że gdyby
się nie powstrzymywała to piana, pociekła by z jej ust. Taka lafirynda może
sobie być ładniejsza, ale nie może mieć lepszych ocen od niej. Nie ma mowy.
Postanowiła wreszcie przerwać ta niedorzeczną sytuację.</div>
<div class="MsoNormal">
-Hm… A to ciekawe. Taka doskonała, a<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>jakoś wczoraj w nocy nie wspominałeś, że w
ogóle masz dziewczynę<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– powiedziała
jadowicie i z zadartą głową zaczęła iść w stronę wieży Gryffindoru. Należało mu
się i nawet nie zastanowiła się, że te słowa potwierdzą plotki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ona jest po prostu zazdrosna – usłyszała jeszcze jak James
tłumaczy się swojej dziewczynie, jednak postanowiła ich zupełnie zignorować. –
Czas spędzony z nią to była udręka…</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy wspinała się po schodach, a wyobraźni widziała
zadowolonego z uniknięcia odpowiedzi na kłopotliwe pytania bajkopisarza - Jamesa.
Pomyślała też o jego dziewczynie, Elizabeth. „Może i ma lepsze stopnie, ale za
to jest głupia but, że dała się na to nabrać”. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy wchodziła po kolejnych stopniach wmawiając sobie, że
wcale nie jest zazdrosna. </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
Była zła, zmęczona, nie miała ochoty na nic dzisiejszego
dnia.</div>
<div class="MsoNormal">
W pokoju wspólnym kręciło się parę osób, gdy szurając nogami
kierowała się w stronę dormitorium.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>kątem dostrzegła, Davida siedzącego samotnie na kanapie.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Wpatrywał się tępo w kominek. Przemknęło jej
przez myśl, że on chyba też miał dzisiaj zły dzień i to pewnie też przez Jamesa.
Przez sekundę zastanawiała się czy do niego podejść, jednak zrezygnowała.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Zerknęła na zegarek.
Była dopiero szesnasta, z Abigail była umówiona za godzinę. Wlekła się po
krętych schodach do dormitorium dziewcząt, padła na łóżko i zakryła głowę
poduszką. </div>
<div class="MsoNormal">
-Gdzie ty byłaś w nocy? Nie udało mi się ciebie złapać w
czasie lekcji. – Jedna ze współlokatorek Nancy , zachowywała się bezczelnie nie
dając jej spokoju, mimo, że widziała, że nie jest w nastroju.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nieważne. – jęknęła mając nadzieję, że natręt
odejdzie.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
-Słyszałam, że dostaliście z Jamesem szlaban. Nieźle
narozrabialiście w nocy – powiedziała dwuznacznym tonem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nic nie było i nie mam zamiaru tłumaczyć się kolejnej
osobie – ucięła krótko i gniewnie, a Victoria skwitowała to uśmiechem. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>-Tak nie chce mi się
iść… -jęknęła nagle Gryfonka. </div>
<div class="MsoNormal">
-Dokąd? – zapytała brunetka, podnosząc głowę z nad
kiczowatej gazety dla nastolatek, „Urok i Czar”, którą się zajęła.</div>
<div class="MsoNormal">
-Z Abigail do Hogsmeade. Zaprosiła mnie. – wyjaśniła krótko,
mając nadzieję, że to wystarczy i koleżanka nie będzie kontynuowała rozmowy.</div>
<div class="MsoNormal">
Przeliczyła się.</div>
<div class="MsoNormal">
-O to fajnie. To pewnie niedługo będziesz się zbierać, bo
robi się późno? </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy westchnęła ze zniecierpliwieniem i zdjęła poduszkę z
twarzy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jestem wykończona – oznajmiła dobitnie mając nadzieję, że
współlokatorka odkryje drugie dno w tym zdaniu i zinterpretuje je jako „daj mi
wreszcie spokój”.</div>
<div class="MsoNormal">
-Po szlabanie należy ci się trochę relaksu – powiedziała.
„No właśnie..”-jęknęła w duchu Ivy. Leżała w bezruchu jak spetryfikowana.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Nie, jednak nie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Idź. Na pewno będzie miło, rozerwiesz się trochę. –
powiedziała Nancy. Zagłębiając się w ulubioną rubryczkę z horoskopami, a Ivy
czując się na granicy popełnienia zbrodni opuściła pokój. </div>
<div class="MsoNormal">
Ten dzień był wyjątkowo irytujący.<br />
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">***</b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><br /></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbl5rYqNDpp8k-h5fYvFBQfmG6szhW5kbn7yDan5z9MdTCwbJ2c0unVKR-UAetcJrIL0ulOFaxWf29lb0KG8tkN-T2MCeChUaVkQsBlm_Sl7FxS1PHpe1MnuL53fqEgJB5HoQpzJGsGUU/s1600/6Podwiskimbemb.lue.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbl5rYqNDpp8k-h5fYvFBQfmG6szhW5kbn7yDan5z9MdTCwbJ2c0unVKR-UAetcJrIL0ulOFaxWf29lb0KG8tkN-T2MCeChUaVkQsBlm_Sl7FxS1PHpe1MnuL53fqEgJB5HoQpzJGsGUU/s200/6Podwiskimbemb.lue.jpg" width="173" /></a></div>
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><br /></b></div>
<div class="MsoNormal">
Ivy była<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>już prawie
pod Świńskim Łbem.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Nie miała pojęcia co
pchnęło ja do tego czynu, jednak postanowiła przyjść. „Chyba mi odbiło” –
pomyślała stojąc pod zimnym, brudnym, obskurnym barem, gdy wiatr targał jej
włosami. „Nie, na pewno mi odbiło” – dopowiedziała sobie myślach. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Było już kilka minut
po siedemnastej. Wzięła głęboki oddech i z lekkim oporem nacisnęła zardzewiałą
klamkę. Wszystkie męty i typy spod ciemnej gwiazdy jakie siedziały w tym
niezbyt przyjemnym miejscu w jednej chwili oderwały się od swoich kufli i
spojrzały na nią przekrwionymi oczami. Skrzywiła się i chcąc się wycofać z
powrotem do drzwi trafiła na coś wielkiego i miękkiego. Gdy obróciła się
okazało się, że to czyś monstrualnych rozmiarów mięsień piwny. Ivy odskoczyła
krzywiąc się jeszcze bardziej i przepuściła mężczyznę w drzwiach. </div>
<div class="MsoNormal">
-Hej, Ivy! Już jesteś!</div>
<div class="MsoNormal">
Od stolika w samym rogu, którego z początku nie zauważyła
machała do niej wesoło Abigail. Przy stole siedziało sporo osób, niektóre
kojarzyła z widzenia. Nieco niepewnie, jednak z ulga podeszła do boksu i
schowanego za nim kwadratowego stolika.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail nie zwlekając zaczęła przedstawiać swoją paczkę. </div>
<div class="MsoNormal">
-To jest Danielle i jej nowy chłopak Philip – w tym momencie
rękę podała jej brunetka o niebieskich oczach, a czarnowłosy chłopak uśmiechnął
się – To jest Josh i Lucy– pomachała do niej blond włosa para – Obok jest Luke <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– powiedziała podejrzanym tonem i wskazała na
szczerzącego się do Ivy chłopaka – I Harold… wspominałam ci o nim – pryszczaty okularnik
posłał jej nieśmiałe spojrzenie - i całe szczęście, mój brat Ben, nie
zaszczycił nas swoją obecnością. To zaczynamy! Siadaj Ivy.</div>
<div class="MsoNormal">
-To co pijemy? – zapytał natychmiast Josh nachylając się nad
stołem i niemal zgniatając swoim masywnym barkiem Harolda.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chyba myślisz o piwie kremowym – powiedziała Lucy, jego
dziewczyna – Nie chce, żeby nas wywalili jak z Trzech Mioteł. Nie zapomniałeś o
ostatniej rozróbie jaka przypadkiem zrobiliśmy po naszej ostatniej wygranej? </div>
<div class="MsoNormal">
-A to było dobre – rozmarzyła się Abigail.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak – potwierdziła Lucy z uśmiechem – jednak to ostatni
porządny bar w tej wiosce, do którego nas wpuszczają.</div>
<div class="MsoNormal">
-Porządny? – zdziwiła się Ivy – W jakim sensie?</div>
<div class="MsoNormal">
Cała grupa ryknęła śmiechem prócz nieśmiałego Harolda. Ten
nagły wybuch wesołości nieco ja zaskoczył. Nie często przebywała w tak licznym
towarzystwie poza szkołą.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ej, dobra ciszej, bo ten dziwny typ<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>spod ściany się na nas gapi – szepnęła
Danielle i wszyscy zupełnie niedyskretnie spojrzeli w tamtym kierunku, a człowiek
odwrócił się zniesmaczony z powrotem do swojego kieliszka.</div>
<div class="MsoNormal">
Zaczęli rozmawiać beztrosko o codziennych sprawach, a Ivy
musiała przyznać, że wydają się sympatyczni i nie dało się przy nich nie śmiać.
Już niemal zapomniała, że dzisiejszy dzień miał być zły. Nie pamiętała kiedy
ostatnim razem tak się bawiła. Wydawało jej się, że zaczyna ich lubić, choć
byli trochę… pokręceni.</div>
<div class="MsoNormal">
W momencie gdy Philip udał się do toalety, Abigail
natychmiast doskoczyła do Danielle.</div>
<div class="MsoNormal">
-No, to kiedy zrywacie? – zagadnęła Ruda z uśmiechem –
Jesteście ze sobą już od wczoraj. Nie uważasz, że to trochę ZA DŁUGO jak na
ciebie?</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale to twój nowy rekord! Jesteśmy z ciebie dumni z Lucy –
zażartował Josh i szturchnął brunetkę w bok, a swoją dziewczynę cmoknął<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>policzek.</div>
<div class="MsoNormal">
-A gdzie masz swojego wybrańca? – zapytała Danielle, ze
złośliwym uśmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
-No, pewnie czeka na mnie w łazience. Też lubi spotkania w
takich miejscach jak ty i Philip dwa dni temu – powiedziała Abi, a na twarz
Danielle wstąpił wyraz lekkiego zakłopotania .</div>
<div class="MsoNormal">
Puchoni wydali zduszony okrzyk.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wtedy byłaś jeszcze z Christianem! – zawołała z oburzeniem
Lucy wyrywając się z objęć swojego chłopaka – Danielle koniec z tym, wysyłamy
cię na terapię!</div>
<div class="MsoNormal">
Josh posadził zbulwersowana dziewczynę z powrotem na
miejscu, jednak i tak cała paczka była w lekkim szoku. Tylko Harold, jedyny
Krukon, spokojnie siorbał sok ze słomki, którą włożył do szklanki, by nie
musiał stykać się ustami z brudną powierzchnią naczynia.</div>
<div class="MsoNormal">
-Śledziłaś mnie… to znaczy nas? – zapytała Danielle Rudej.</div>
<div class="MsoNormal">
-Mam swoje sposoby – odparła Abigail ze wzruszeniem ramion.
Przypomniała sobie jak przypadkiem zobaczyła ich w nocy na mapie Jamesa i
Davida, gdy wracali z Zakazanego Lasu. Nie miała zamiaru dzielić się tym
sekretem, bo nawet nie wiedziała czy David albo James nie ukrywają przypadkiem
tej genialnej wręcz rzeczy. W każdym razie gdyby do niej należała,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>jej istnienia nie odkryłby nawet pyłek kurzu.
Czasem zdarzało jej się zamyślać i zastanawiać się co David i James mogą
jeszcze ukrywać.</div>
<div class="MsoNormal">
Danielle pokręciła głową z uśmiechem. </div>
<div class="MsoNormal">
-A wy do której bazy już doszliście z Davidem? – zapytała
brunetka żartobliwym tonem, podnosząc brwi.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail zaśmiała się i już chciała powiedzieć, że na
ostatniej, ale ugryzła się w język. Ivy zmarszczyła czoło nie mogąc zrozumieć
pewnej sprawy. Atmosfera była tak luźna, ze nie miała żadnych oporów prze powiedzeniem
tego.</div>
<div class="MsoNormal">
-U nas mówi się, że lecisz na Jamesa – stwierdziła Gryfonka
i rozległy się stłumione chichoty.</div>
<div class="MsoNormal">
-Znowu? – Jęknął Luke i zakrył twarz dłońmi – Mam dość
słuchania o tym dupku.</div>
<div class="MsoNormal">
-O, Abigail, widzę, że lubisz grać na dwa fronty. – zawołała
ucieszona Danielle, aż połowa gości w barze się na nich obejrzała.</div>
<div class="MsoNormal">
-Szeroki zakres zainteresowań to atut – stwierdził Philip,
który pojawił się znikąd i pocałowawszy Danielle w policzek usiadł<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>na swoje miejsce. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>-Ty na dwa fronty, James
na prawno i lewo… pasujecie do siebie – zawyrokowała Ivy i rozległy się
stłumione chichoty. Mogłaby wspomnieć o dzisiejszym spotkaniu z jego
dziewczyną, bo pewnie by ich to rozbawiło, ale z jakiegoś powodu nie chciała o
tym mówić.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail zerknęła na nią spod przymrużonych<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>powiek i na jej usta wstąpił dziwny uśmieszek.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Gryfonka odwzajemniła uśmiech, nie
spodziewając się jakie nikczemności Ruda już zaplanowała. Puchonka obróciła
głowę i zwróciła się do rozbawionego Luke’a.</div>
<div class="MsoNormal">
-O, a właśnie Luke… -zwróciła się do kolegi, na co on
wdzięcznie podniósł wzrok i poprawił włosy – Ivy szuka kogoś na bal.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy otworzyła usta z oburzenia i już miała zaprzeczyć, gdy
dostrzegła jak Abigail szepta coś szybko do Danielle, a Danielle do Luke’a.
Chłopak wyprostował się, spojrzał wprost na Ivy i uśmiechnął się promiennie.</div>
<div class="MsoNormal">
-No to jesteśmy umówieniu, mała – powiedział Luke do
Gryfonki , puszczając do niej oczko. Ivy uśmiechnęła się wrednie i odwróciła
wzrok.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jestem już zajęta, Abigail bredzi. – skłamała oblewając się
rumieńcem. Naprawdę nikt jej nie zaprosił, nawet nie miała w planach iść na
bal, jednak nie zamierzała wyjawiać tego w sytuacji, gdy było to idealną
wymówką.</div>
<div class="MsoNormal">
-To dla mnie nie problem – oznajmił i posłał jej kolejny
„zabójczy” uśmiech.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy spojrzała na niego z chłodnym niedowierzaniem, jednak
chłopak nie wyglądał na zrażonego. Cały czas się do niej uśmiechał, wokół
panowała luźna atmosfera. </div>
<div class="MsoNormal">
Pokręciła głową z minimalnym uśmiechem i podjęła nowy temat.
</div>
<div class="MsoNormal">
-Opowiedzcie jak to było z tymi Trzema Miotłami...</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
***</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Nareszcie jest! A planowałyśmy go dodać parę tygodni wcześniej...ech. Musicie nam wybaczyć być może to pospolita wymówka, ale to przez to, że mamy sporo pracy w szkole. A to jakieś prace domowe, sprawdziany kartówki... ale to chyba każdy z was niestety zna ;)</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Mamy nadzieję, że nie było błedów stylistycznych, gramatycznych, interpunkcyjnych ani innych (ale gdyby były nie musicie się krępować - wytknijcie nam to w komentarzach) i że wam się podobało i że pozostaniecie z nami do końca, że tak to ujmiemy ;D</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Piszcie co myślicie.</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>PS: Dziękujemy za taką liczbę obserwacji!</i><br />
<br />
<em>PPS: BONUS</em></div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-13943206411694159842013-09-08T17:48:00.002+02:002013-09-09T13:32:08.169+02:00Rozdział XXIII - Nic dobrego<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Gdy
tylko rozbrzmiał dzwonek uczniowie oddali fiolki z próbkami eliksirów na biurko
nauczycielki. Abigail spokojnie mogła liczyć na przynajmniej Zadowalający z
czego była niezmiernie ucieszona, gdyż biorąc od uwagę jej totalny brak
przygotowania powinna dostać maksymalnie „Trolla”. Wciąż pamiętała<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>jak Danielle powiedziała jej, że podsłuchała
jak ktoś powiedział, że usłyszał, że ktoś na trzecim roku dostał Trolla z
minusem. To był dopiero wyczyn! </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-tab-count: 1;"> </span>Już drugi raz Ivy pomagała jej na
teście z eliksirów… Właśnie wpadła na pomysł jak się odwdzięczy. Już widziała
te witryny sklepowe, już wyobrażała sobie wieszaki pełne kolorowych sukien,
rzędy szpilek, a naprzeciwko gablotę z lśniącą biżuterią, tak lśniącą, że aż
oślepia (jednak jest niezwykle gustowna. I niestety droga). W całym tym
rozmarzeniu nie pomyślała nawet, że Ivy może mieć coś przeciwko, a nawet gdyby
wpadło jej<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>to do głowy to nawet nie
wzięłaby tego pod uwagę – nie było dziewczyny, która nie chciałaby takiej
niespodzianki! „Hmm… Znowu będę musiała poprosić rodziców o podwyższenie
kieszonkowego” – pomyślała.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>W tej swojej radości nawet nie dostrzegła jak James
z zirytowaną miną kładzie swoją ciemnozieloną esencje na blacie i nie dostrzegła
też chłodnego spojrzenia, którym odpowiedział mu David pozostawiając na blacie naczynko
z jego niebieskim musującym wynalazkiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Tymczasem Ivy po ekspresowym i
niezbyt czułym pożegnaniu z Abigail, jak błyskawica wypadła z sali i skierowała
się w stronę schodów wyprowadzających z lochów. Słyszała za sobą kroki i gwar
rozmów reszty uczniów. Przyśpieszyła kroku. Nie miała ochoty rozmawiać z nikim
o tym czemu nie było jej przez noc w dormitorium <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>i dlaczego słynny James Potter odbywa <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z nią szlaban, a już za nią czaiła się jej
dość wścibska współlokatorka – Nancy. Niestety chodziła z nią na eliksiry i
miała nieprzyjemne wrażenie, że zaraz ją namierzy. Lekko spuściła głowę jak
gdyby miało to utrudnić rozpoznanie jej wśród tłumu i gdy tylko znalazła się w
hollu ruszyła w jedno z najbardziej znienawidzonych przez uczniów miejsc<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>zwanego Pieczarą Wapniaka. Ivy jeszcze nigdy
w czasie swojego grzecznego<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>sześcioletniego pobytu w zamku nie miała przyjemności odwiedzić owianego
legendą miejsca.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
Zdawało jej się, że ktoś również tam się wybiera. Gdy lekko obróciła
twarz, kątem oka dostrzegła Jamesa, który nieśpiesznym krokiem szedł
kilkanaście stóp za nią. Wykrzywiła lekko usta w niezadowolonym grymasie.
Szczerze<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>mówiąc miała nadzieję, że nie
przyjdzie. Wciąż czuła się głupio na samo wspomnienie tego jak wyratowała go z
opresji w gabinecie w dyrektorki. Cały czas brzmiały jej w głowie jej własne
słowa „James zawsze wydawał mi się taki odważny…Myślałam, że mu tym zaimponuje” Wzdrygnęła się z obrzydzenia.</div>
<div class="MsoNormal">
Jako pierwsza stanęła przed drzwiami ukrytymi w wąskim
korytarzu i zapukała. Poczuła nieprzyjemny uścisk w żołądku, nie miała pojęcia
czego się spodziewać. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Zanim stetryczały
właściciel niewielkiego gabinetu podszedł<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>do drzwi James wreszcie ją dogonił. Udawała, że zupełnie nie zwróciła
uwagi na jego przybycie, jednak zerknęła na niego kątem oka. Trzymał dłonie w
kieszeniach i<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wydawał się wyjątkowo
markotny, ale wcale mu się nie dziwiła – czekał ich szlaban, a fama, którą
otoczony był Filch pozwalała się domyślać, że kara nie będzie lekka. Gdy drzwi
się otworzyły Woźny niemal natychmiast wcisnął im do rąk dwa mopy, dwie
szczotki i wiaderko z wodą. James podniósł brwi w lekceważącym geście,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>a Ivy skrzywiła się jeszcze bardziej.</div>
<div class="MsoNormal">
-I do sowiarni – wycharczał Filch z mściwym uśmieszkiem na
jego pooranej zmarszczkami twarzy. Ivy ucieszyła się, że chociaż nie musi
czyścić nocników w skrzydle szpitalnym, mogło być gorzej. Jednak James był
dzisiaj w kiepskim nastroju, a poza tym nie znosił tego starego wrednego pryka.
Raz będąc na szlabanie słyszał jak zawodził sam do siebie, że jaka to szkoda,
że już nie można wieszać uczniów za kostki u nóg w lochach. A czasem gadał do
jakieś Pani Norris, o której istnieniu nikt nie słyszał. Naprawdę dziwny i okropny jednocześnie był z niego staruszek.</div>
<div class="MsoNormal">
-Że niby mam sprzątać te sowie gów… odchody? – <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>James poprawił się z uprzejmym zdumieniem na
twarzy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dokładnie tak, Potter, odchody. A teraz zmiatajcie
stąd.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>A jak wrócę to ma się błyszczeć – wymamrotał
z fałszywym uśmiechem, na co brunet groźnie zmrużył oczy – A jeśli nie to
zostaniecie parę dodatkowych godzin dłużej… Nasza kochana pani dyrektor,
powiedziała, że możecie sprzątać nawet do ciszy nocnej - dodał, widząc wojowniczą minę chłopaka.</div>
<div class="MsoNormal">
James mimo, że nie miał na to najmniejszej ochoty z grymasem
na twarzy podniósł wiaderko i chwycił mopa. Spojrzał na woźnego spode łba. Ivy
przez moment wydawało się że chłopak rozważa zdzielenie Filcha po głowie kijem,
jednak z doświadczenia wiedział, że nie ma wielkiego wyboru jak odwalić szlaban
i mieć to z głowy. </div>
<div class="MsoNormal">
-Ach i jeszcze wasze różdżki. Żebyście sobie nie pomagali –
powiedział. Ivy z lekką niechęcią oddała mu swoją cedrową różdżkę, a James
nawet nie drgnął<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Lepiej się pośpiesz
Potter. Czas ucieka. – wycharczał starzec.</div>
<div class="MsoNormal">
Brunet zaczął grzebać<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>po kieszeniach. Trochę potrwało zanim z kamienną twarzą spełnił polecenie
i oddał różdżkę. Ivy chwyciła szczotki i niepewnie ruszyła w stronę hollu pełnego
uczniów. Nie miała ochoty prezentować się wszystkim z zestawem do sprzątania. Wyglądała
niczym żona Filcha, brakowało jej jeszcze fartucha. Zatrzymała się przed
wejściem. Słyszała głośne rozmowy i śmiechy, wcale jej to nie zachęcało. Zerknęła
na Jamesa – on z mopem i wiadrem wyglądał jak jego adoptowany syn. Chłopak
szedł tuż za nią.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co robisz? – James zatrzymał się i spojrzał na nią
zirytowany – Myślisz, że sam będę to sprzątał? </div>
<div class="MsoNormal">
-Wole poczekać do przerwy – stwierdziła, spoglądając na
zapełniony korytarz – aż wszyscy sobie pójdą.</div>
<div class="MsoNormal">
Nie miała ochoty być wyśmiana przez tłum, za to James
prychnął.</div>
<div class="MsoNormal">
-No to powodzenia. </div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak śmiało ruszył przed siebie wystawiając się na
spojrzenia uczniów, więc i ona mając za swoimi plecami charczącego Filcha,
chcąc nie chcąc poszła za nim. Co rusz słyszała jakiś chichot. Domyślała się,
że wszyscy teraz na nich patrzą, jednak nie miała odwagi tego sprawdzić. Za to James<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>szedł pewnie niczym król mimo, że zamiast berła dzierżył mopa w dłoni i patrzył po wszystkich jakby z wyzwaniem. </div>
<div class="MsoNormal">
Z początku ze wstydu paliły ją policzki, ale jego pewność siebie
jej również dodała śmiałości i pozwoliła znieść szyderstwa tłumu. Jednak nawet gdy
już zniknęli w przejściu do wieży <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>i wszelkie
głosy ucichły, a ona odetchnęła z ulgą to wciąż była czerwona jak burak.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Szła po stromych zakręconych
schodach widząc przed sobą Jamesa. Wydawał się czymś zdenerwowany. Przypomniała
sobie jak na eliksirach odsunął się Davida i nawet nie próbowali sobie
wzajemnie pomagać. To było do nich nie podobne, bo na ogół wszystkie ich
(często marne) mikstury zwykle były wynikiem pracy zespołowej. Domyśliła się,
że to z powodu księgi i tego, że David nie podzielał zdania Jamesa. „No tak,
oczywiście, bo jeśli ktoś nie zgadza się z naszym panem i władcą to księciunio
od razu strzela fochy” – pomyślała z irytacją.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Gdy dotarli na miejsce, sowiarnia
prezentowała się jak zwykle: upaćkana ptasimi fekaliami i piórami, pełna sów i
słomy porozrzucanej na kamiennym podłożu. Ivy nieczęsto tu bywała, przeważnie
raz na parę tygodni, żeby wysłać list do rodziców, a rzadziej do swoich dwóch
starszych braci i małej siostrzyczki, która wciąż miała szanse dostać list z
Hogwartu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjb88rqjiUqmMowtCQo7NQO8bmFERQby5xUoH4PVHR5HPr_8UneKTmnTZOgVYWbc8GKx7EaX-6DsPlHw24-1T7Ui-kf1NgRtqbgGja1n1k64oZkEH9QP2T4Y5WPVHjjcgS65UHKnueOjoc/s1600/Harry_w_sowiarni.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjb88rqjiUqmMowtCQo7NQO8bmFERQby5xUoH4PVHR5HPr_8UneKTmnTZOgVYWbc8GKx7EaX-6DsPlHw24-1T7Ui-kf1NgRtqbgGja1n1k64oZkEH9QP2T4Y5WPVHjjcgS65UHKnueOjoc/s320/Harry_w_sowiarni.jpg" width="211" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
James mruczał pod nosem
przekleństwa, a Ivy nie miała pojęcia za co wziąć się najpierw: za zardzewiałe
żerdzie oklejone zaschniętymi odchodami czy może za podłogę, na której leżało
parę świeżych „niespodzianek”. Ani to ani to nie poprawiało jej nastroju. Chłopak
wyraźnie wkurzony wziął do ręki szczotkę i jakby miał w tym spore doświadczenie
zaczął<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>szybko, choć niedbale zamiatać
podłogę. Ivy uczyniła to samo, rozmyślając o księdze. Leżała teraz pod
materacem w jej pokoju i dziękowała bogu, że poza ich czwórką, nikt nie wie, że
posiada coś takiego. Zastanawiała się czy skonfiskowali by księgę czy może
udałoby jej się wmówić, że kupiła to na pokątnej…</div>
<div class="MsoNormal">
- Cholera! </div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzała na Jamesa, który przerwał sprzątanie i teraz w
nerwowym geście mierzwił włosy. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że zachowuje się
jak rozpieszczone dziecko. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jeszcze tylko tego dzisiaj mi brakowało<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– burknął. Ivy jakoś nie miała ochoty
wspominać o tym, że mógł zostać wywalony z drużyny i ten szlaban to nic w
porównaniu do tego. Zaczynała lekko żałować, że poniżyła się w rozmowie z
dyrektorką, żeby mu pomóc. Jednak z ogromną niechęcią musiała przyznać, że
James był świetnym pałkarzem (jednak jednocześnie tak napuszonym, że to nie
miało to dla niej najmniejszego znaczenia) i na pewno nie wygraliby bez niego
meczu.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jeszcze? Zwykle zawalasz eliksiry, więc czym się przejmujesz
– zadrwiła. </div>
<div class="MsoNormal">
James mocniej ścisnął kij od szczotki. Próbował stłumić w
sobie złość. Nie dosyć, że posprzeczał się z Davidem to teraz jeszcze ona gra
mu na nerwach. Gdyby był w<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>lepszym nastroju
to nawet by się tym nie przejął. </div>
<div class="MsoNormal">
Przez moment nie odpowiadał i właśnie wtedy pomyślała, że może
jednak przegięła, bo zwykle odpyskiwał od razu.</div>
<div class="MsoNormal">
- Odezwała się najlepsza – odpowiedział w końcu i z powrotem
gwałtownymi ruchami zaczął szurać szczotką po podłodze, rozpierzchując słomę –
a przez cała pierwszą klasę nie umiałaś nawet Wingardium Leviosa – dodał nagle ze
złością i parę sów z przestrachem wzleciało w powietrze.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy nagle przerwała zamiatanie i szczęka jej opadła.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Na jej twarzy dało się zobaczyć wyraz
skrajnego zdumienia i czegoś w rodzaju zawstydzenia. Nie sądziła, że ktokolwiek
pamięta, że aktualnie dobra uczennica była kiedyś beznadziejna z wszelkiego
rodzaju zaklęć. Była tu dziura w jej życiorysie, której chętnie pozbyłaby się z
pamięci. James nie musiał patrzeć na jej twarz, żeby domyślić się jaką ma teraz
minę. Nawet nie poczuł satysfakcji, że jej dopiekł, po prostu chciał się jej
jakoś odgryźć<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>i mieć nadzieję, że już
więcej się nie odezwie. Ivy odwróciła się w jego stronę wciąż z ta samą
zszokowaną miną.</div>
<div class="MsoNormal">
- A co ty jakieś kroniki prowadzisz? – wydukała zmieszana,
próbując przywołać pewną siebie minę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie. Po prostu byłaś jedyna w klasie, która tego nie
umiała – odparł i zdziwił się czując, że uśmiecha się złośliwie. Poczuł nagłą
chęć dobicia jej. Nie wiedział skąd w nim takie sadystyczne skłonności, ale <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w tej chwili zupełnie się nad tym nie zastanawiał.
– Do tej pory mamy z tego niezły ubaw z…- przerwał nagle.</div>
<div class="MsoNormal">
- z Davidem? – dokończyła za niego z lekkim zdenerwowaniem w
głosie. Nim zdążyła się ugryźć w język dodała mściwym tonem – Czyżbyś obraził
się na niego, bo ma inne zdanie i teraz tupiesz nóżka jak rozpuszczona
panienka?</div>
<div class="MsoNormal">
W sumie to wolałaby tego nie powiedzieć, ale była zbyt
wkurzona żeby móc się powstrzymać. Mówiła dalej, a James stał do niej tyłem i
nie mogła zobaczyć jego twarzy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Więc ta książka jest ważniejsza od przyjaciela? – zapytała
z przekąsem. </div>
<div class="MsoNormal">
James nagle przestał zamiatać i upuścił szczotkę, która z
głuchym dźwiękiem zderzyła się z posadzką. </div>
<div class="MsoNormal">
- Twoja wiedza ogranicza się do eliksirów – stwierdził i
wyciągnął różdżkę. – więc trzymaj się tego i się nie wtrącaj.</div>
<div class="MsoNormal">
- Skąd masz różdżkę? – zapytała – Przecież Filch… dałeś mu
lipną! Nawet o tym nie myśl… - dodała, jednak James już machnął różdżką.
Podłoga zalśniła czystością. No prawie, James nigdy nie był najlepszy z zaklęć
domowych, więc na podłodze pozostały resztki słomy i odchodów.</div>
<div class="MsoNormal">
-Przez ciebie dostaniemy większy szlaban! – zawołała za nim,
jednak James już wyszedł zostawiając ją sam na sam z mopem, szczotką,
wiaderkiem i dziesiątkami sów wpatrujących się w nią żółtymi ślepiami.</div>
<div class="MsoNormal">
- Świetnie – mruknęła gniewnie pod nosem. – Panienka! –
wykrzyknęła jeszcze w kierunku schodów i tak naprawdę nie spodziewała się
odpowiedzi. Jednak po chwili z oddali dobiegł ją głos Jamesa.</div>
<div class="MsoNormal">
-Babochłop!</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy znieruchomiała. Choć James nie mógł tego zobaczyć to
wiedział, że to co powiedział było dobre.<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
***<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Jak ci poszedł sprawdzian? </div>
<div class="MsoNormal">
David uprzednio ponury i zirytowany, rozpogodził się nieco
na dźwięk głosu Abigail. Obrócił się do Rudej i w zakłopotanym geście potarł
policzek. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nie gorzej niż zwykle – powiedział z lekkim uśmiechem – a
tobie? Widziałem jak ściągasz od Ivy – dodał, a Abigail zaśmiała się głośno.</div>
<div class="MsoNormal">
- To był strasznie trudny eliksir – powiedziała tonem znawcy
– musiałam – dodała świątobliwie.</div>
<div class="MsoNormal">
Przez holl przewijało się mnóstwo uczniów, którzy pędzili do
swoich dormitoriów albo na dodatkowe zajęcia. Abigail patrzyła za nimi, więc
David postanowił czym prędzej ściągnąć jej uwagę z powrotem na siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Gdzie teraz idziesz? – zagadnął.</div>
<div class="MsoNormal">
- Na dodatkowe wróżbiarstwo – powiedziała, a David pokiwał
głową z lekkim rozbawieniem. Z Jamesem nazywali takie zajęcia „dla dociekliwych”
i zawsze się z tego śmiali, jednak w tym momencie nie przeszkadzała mu jego
nieobecność, a nawet wręcz przeciwnie. Po ich lekkiej sprzeczce w drodze na
eliksiry nie chciał z nim gadać, a poza tym spodobało mu się spędzanie czasu z
Abigail bez jego towarzystwa.<br />
- Pamiętasz, że przegrałaś zakład? Jesteś mi winna przysługę - dorzucił z uśmiechem. Abigail raptem zdążyła otworzyć usta, gdy nagle ni stąd ni zowąd obok
niej pojawiły się jej koleżanki. Dziewczyna po lewej miała proste brązowe
włosy sięgające ramion i gęstą grzywkę. Druga miała bardziej słowiańską urodę, jasne
włosy i oczy.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Obydwie ubrane były w
pospolite szaro-czarne mundurki, czym odróżniały się od Rudej, bo Puchonka
miała wzorzyste podkolanówki, a na głowie brokatową opaskę czym zawsze
wyróżniała się w tłumie. Brunetka zwróciła się do Rudej.</div>
<div class="MsoNormal">
- Abi, idziesz czy może wolisz zostać… - zaczęła Danielle
dwuznacznym tonem, ale Abigail dała jej sójkę w bok -… z Davidem? – dokończyła
z lekkim grymasem na twarzy, a Ruda ponownie zwróciła twarz w stronę chłopaka.</div>
<div class="MsoNormal">
-David poznaj Danielle i Lucy. Danielle Lucy to David. No
to muszę lecieć. Narazie!<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– powiedziała szybko
Ruda szczerząc się głupio i bezceremonialne pchnęła koleżanki w stronę schodów.
Rzuciła jeszcze Davidowi krótki przepraszający uśmiech i zaczęły wchodzić po
schodach gadając o czymś zawzięcie. Gryfon poprawił torbę na ramieniu i chwilę
patrzył dopóki Puchonki nie zniknęły za rogiem. Pokręcił głową z uśmiechem i
sam ruszył na górę powolnym krokiem w kierunku wieży Gryffindoru. Bardzo
powolnym, w końcu nigdzie mu się nie śpieszyło.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
***<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
- Buble-gumle-cza-cza… cza?<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>– powiedział niepewnie do Grubej Damy, jednak ta ku jego zdumieniu wpuściła
go i z rozbawieniem przez myśl przeszło mu, że prefekt, który wymyślał te nazwy musiał być
pod wpływem Ognistej. </div>
<div class="MsoNormal">
Przeszedł przez zatłoczony przez uczniów, którzy właśnie
skończyli zajęcia Pokój Wspólny. Gdy wszedł do dormitorium z zaskoczeniem
zauważył Jamesa leżącego bezruchu na łóżku i wpatrującego się w coś co trzymał
w ręce. Kiedy obracał przedmiot<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w
dłoniach dostrzegł znajomy owalny kształt. Na ten widok cicho westchnął z
irytacją. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Gdy zamknął drzwi brunet
jedynie zerknął na niego leniwie, a później ponownie wlepił oczy w błyskotkę. </div>
<div class="MsoNormal">
- Co tak szybko wróciłeś? – zapytał David, podchodząc do
swojego łóżka.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie chciałem już tam siedzieć <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– odparł krótko, nawet na niego nie
spojrzawszy. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jak to? A co jeśli wywalą cię z drużyny? – spytał –
Normalnie to sam bym to olał, ale za dwa dni mecz!</div>
<div class="MsoNormal">
James chwilę milczał.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wywalili mnie od razu to teraz też tego nie zrobią –
odparł ze wzruszeniem ramion, a David usłyszał w jego głosie rozdrażnienie. –
poza tym mam ważniejsze sprawy niż sprzątanie sowich gówien.</div>
<div class="MsoNormal">
David przez moment zastanawiał się co powiedzieć.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Poczuł nagły przypływ złości.</div>
<div class="MsoNormal">
- Jeśli cie wywalą to nie znajdziemy na twoje miejsce nikogo
dobrego, a wtedy szansa na Puchar Quidditcha przeleci nam koło nosa! –
powiedział zirytowany jego zachowaniem – Wiesz jaki to ważny mecz i w dodatku ze
Ślizgonami! Nie możemy przegrać! A co to niby za ważniejsze sprawy? – dodał
rozgniewany. Rzucił swoją torbę w kąt i zaczął rozwiązywać krawat.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ostatnio ustaliliśmy, że nie chcesz o tym słyszeć –
powiedział z przekąsem James. Zwykle spokojny i beztroski szatyn spiął się i
zesztywniał.</div>
<div class="MsoNormal">
-Aha, czyli znowu chodzi o tą durna książkę – domyślił się
David i ściągnął brwi– A nie pomyślałeś, że przez twoje zachcianki ucierpi cały
dom?!</div>
<div class="MsoNormal">
James nie pomyślał o tym wcześniej, jednak Davidowi łatwo było
coś takiego mówić, kiedy on i Abigail uniknęli kary. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
- To JA muszę harować ! Chociaż wszyscy byliśmy w tym lesie
to tylko ja mam szlaban!</div>
<div class="MsoNormal">
Davidowi przemknęło przez myśl, że nie tylko on ma szlaban,
Ivy też go odbywała, jednak brunet najwyraźniej był skupiony wyłącznie na
sobie. Omal się nie zaśmiał się z goryczą, jednak się powstrzymał.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nic nie poradzę na to, że nie mogliśmy was<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>znaleźć! – David podniósł głos. W drodze na
eliksiry już mu o tym mówił, a on zachowywał się tak jakby to była jego i
Abigail wina - Nie było was na mapie! – dorzucił, przypominając sobie jak razem
z Puchonką, a później jeszcze sam przeszedł wszystkie korytarze, sprawdził
sale, tajemne przejścia, a nawet błonia. Wkurzyło go to, że zupełnie to
zlekceważył.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak, jasne szukaliście – sarknął, zakładając ręce na
piersi. – Pewnie w końcu wykorzystałeś okazję kiedy mnie nie było i wreszcie
cię zauważyła! Chociaż znając ciebie to pewnie to i tak zmarnowałeś!</div>
<div class="MsoNormal">
David nic nie odpowiedział, jednak twarz mu <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>poczerwieniała. Zacisnął dłonie w pięści, a
James trajkotał dalej:</div>
<div class="MsoNormal">
-Oczywiście miałeś okazję, ale nie – powiedział – ty zawsze
musisz być gentlemanem i nawet boisz się ją dotknąć. Już nie wspominając o
zaproszeniu na bal! <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
David z natury był wyluzowany i pewny siebie, jednak, kiedy
miał styczność z Abigail tracił grunt pod nogami i język wiązł mu w gardle. Z
innymi dziewczynami nie miewał takich problemów, ale ona była bardzo
szczególnym wyjątkiem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Więc mam iść do McGonagall przyznać się, że byłem z wami
lesie i poprosić żeby dała mi szlaban? Wtedy wreszcie będziesz zadowolony? –
zapytał, przez zaciśnięte zęby.</div>
<div class="MsoNormal">
-Owszem będę – stwierdził i powoli podniósł się do pozycji
siedzącej – a będę jeszcze bardziej, kiedy wyjdziesz. </div>
<div class="MsoNormal">
David stał tak z zaciśniętymi pięściami i powstrzymywał się,
żeby go nie walnąć. </div>
<div class="MsoNormal">
-To wszystko przez tę cholerną książkę! – wykrzyknął nagle –
Gdyby nie ona to nie byłoby żadnego szlabanu, nic by się nie stało! Przestań
się wreszcie tym bawić, wywal to! – David nagle podszedł do niego i wyrwał coś w rodzaju jasnego kamienia, którym bawił się od jego przybycia. Wszystko potoczyło się bardzo szybko: James
zerwał się z łóżka i chwycił go za materiał koszuli, coś tam do niego krzyczał,
jednak David zupełnie to zignorował i cisnął z całej siły przedmiotem w stronę
okna. Szyba rozleciała się na kawałki i posypała się na podłogę. James dalej
trzymał go za koszulę i próbował wypatrzeć lecącego przedmiotu. Nigdzie go nie
widział. Właśnie dlatego nie był szukającym. Odepchnął Davida i rzucił wściekłe
spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
- Co ty do cholery zrobiłeś?!</div>
<div class="MsoNormal">
David mierzył go spojrzeniem i oddychał szybko.</div>
<div class="MsoNormal">
- To co trzeba było zrobić od razu! – krzyknął.</div>
<div class="MsoNormal">
James patrzył jak przyjaciel go wymija i idzie w stronę
drzwi. Był tak zły, że nie wiedział co ze sobą zrobić. </div>
<div class="MsoNormal">
- Jesteś cholernym egoistą – rzucił na odchodnym David, stanąwszy w progu. Gdy to mówił patrzył mu prosto w oczy, a głos drżał mu z gniewu. James ze złości rzucił pierwszą lepszą rzeczą, która mu się
nawinęła. But trafił drzwi, które już zdążyły zatrzasnąć się z hukiem. Został
sam. </div>
<br />
<br />
***<br />
<br />
<i>Jak tam pierwszy tydzień szkoły? Nasz całkiem niezły - nikt się tego nie spodziewał.</i><br />
<i>W tym rozdziale starałyśmy się pisać więcej opisów. Mamy nadzieję, ze was nie zanudziły? Chociaż mamy wrażenie, że ten rozdział jest jakiś... dziwny. Tak jakby czegoś mu brakowało, jednak nie mamy pojęcia czego. Też to widzicie? :P</i><br />
<i><br /></i>
<i>Życzymy roku szkolnego bez testów, prac domowych...i w ogóle bez obowiązków i dziękujemy za każdy pojedynczy komentarz i obserwację - to bardzo motywuje :D</i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-37255918471964940162013-08-13T08:43:00.002+02:002013-08-14T10:44:30.697+02:00Rozdział XXII - Wróżba<span style="font-size: x-small;">Mamy nadzieję, że macie udane wakacje! </span><span style="font-size: x-small;"><br /></span><br />
<span style="font-size: x-small;">Zapraszamy do czytania. No i już standardowo "Streszczenia"!</span><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~~~* * *~~~</div>
- I dodaj teraz skórkę z boomslanga.<br />
<div class="MsoNormal">
Ivy szeptała wskazówki do Puchonki siedzącej stanowisko obok
i dla niepoznaki zasłaniała usta dłonią.</div>
<div class="MsoNormal">
Co prawda nauczycielka eliksirów była całkiem łagodną,
wyrozumiałą i w języku uczniów dość „nieogarniętą” osobą, to Ivy wolała nie
ryzykować nakrycia. W końcu za coś dostała tytuł wzorowej uczennicy, tak?</div>
<div class="MsoNormal">
Zerknęła niby przypadkiem na profesorkę, która spokojnie
popijała ziołową herbatę i co jakiś czas pobieżnie rozglądała się po sali,
jednak tak naprawdę<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>większość czasu z chciwością
zerkała do Horoskopów zamieszczonych w dzisiejszym Proroku. Najwyraźniej
wierzyła, że jej uczniowie są nieściągającymi na testach aniołkami. Ivy zaśmiała
się w duchu.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ale które to? – zapytała z paniką w głosie Ruda.
Machinalnie odgarnęła rude loki, które pod wpływem pary buchającej z kociołka
napuszyły się jak u pudla. Ivy ściągnęła brwi i lekko wykrzywiła usta.</div>
<div class="MsoNormal">
- Czemu w ogóle zapisałaś się na te zajęcia skoro jesteś z
nich beznadziejna? – spytała szeptem blondynka, ponownie zerkając kątem oka na
nauczycielkę, ale nie zapowiadało się żeby choćby miała wstać od biurka.</div>
<div class="MsoNormal">
- Odczep się… Jestem arcydobra – burknęła cicho Puchonka<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w odpowiedzi, na co Ivy tylko zmarszczyła
czoło. – Wszyscy moi znajomi
powiedzieli, że się zapisali – dodała po namyśle, lecz nawet nie zawracała
sobie głowy obecnością nauczycielki. W końcu gdyby miała wreszcie podnieść się
z wygodnego pikowanego fotela <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>i do nich
podejść, Ivy, nie tylko jak to szukający zauważyłaby to z nich dwóch jako
pierwsza, ale też jej niemal chorobliwa (według Abigail) ostrożność kazała jej
to co chwilę sprawdzać. Ruda czuła się całkowicie bezpiecznie, co oznaczało ni
mniej ni więcej, że może bezkarnie zżynać wszystko od Ivy. Oczywiście za jej
pozwoleniem.</div>
<div class="MsoNormal">
- To czemu ich nie ma? – zapytała zdziwiona blondynka.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail przez chwilę trawiła te słowa w myśli, jednak nic
nie powiedziała. Na samo wspomnienie zacisnęła i tak małe usta w wąską kreskę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Czyli zrobili cię w balona? – dodała cicho. Abigail krótką
chwilę nie odpowiadała, ale to wystarczyło aby Gryfonka domyślając się prawdy,
zaśmiała się pod nosem. </div>
<div class="MsoNormal">
- Nnnn...- zaczęła szeptem Ruda, przeciągając głoskę<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– tak – oznajmiła w końcu, a Ivy niemal
bezgłośnie zachichotała i pokręciła głową nie odrywając wzroku od swojego
wywaru. – Lubią sobie czasem pożartować, ale nie myśl sobie, że uszło im to
płazem. – Abigail uśmiechnęła się diabolicznie, więc Gryfonka wolała nie pytać. Zamieszała
parę razy w swoim kociołku i wywar zasyczał wściekle. Tak jak być powinno.
Zerknęła do Abigail, jej miał wciąż żółtą lekko spleśniałą barwę.</div>
<div class="MsoNormal">
Z jakiegoś powodu Ivy postanowiła nieco podnieść ją na
duchu.</div>
<div class="MsoNormal">
- W sumie to i tak jesteś lepsza niż oni – w tym momencie
wskazała podbródkiem na Jamesa i Davida stojących przy osobnych kociołkach trzy
rzędy za nimi.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Z nad eliksiru Jamesa
unosił się ciemnozielony gaz nie przynoszący na myśl niczego przyjemnego, a
Davidowi udało się stworzyć małe niebieskawe bąbelki, które unosiły się do góry
i pękały z cichym pyknięciami. Ten ostatni wyglądał całkiem ciekawie, ale nie
zmieniało to faktu, że eliksir miał być mocno pomarańczowy, a nie turkusowy,
bez żadnych bąbelków. Zielonooki z lekkim roztargnieniem przyglądał się jak bańki rozpryskują się w
powietrzu.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy odniosła wrażenie, że stoliki obu chłopaków stoją
dziwnie daleko od siebie, a oni sami unikają swojego spojrzenia. Obydwaj mieli
zacięte miny, tylko nie wiedziała czy z powodu pracy nad miksturą czy z
jakiegoś innego powodu. Jednak domyślała się, że raczej, że to drugie. Nigdy
nie byli orłami z eliksirów, ale też <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>chyba
specjalnie się tym nie przejmowali.</div>
<div class="MsoNormal">
-James tez jest arcydobry – palnęła bez zastanowienia Abigail
i szybo zajęła się mieszaniem w kociołku.</div>
<div class="MsoNormal">
Ruda nie przepadała za tą salą. W przeciwieństwie do Hufflepuffu
znajdującego się w ciepłych i przytulnych podziemiach, lochy były zimne i
ponure. Choć dało się zauważyć próby ocieplenia wyglądu pomieszczenia przez pogodne
obrazki i niewielki wazonik kolorowych kwiatów na biurku, wciąż pozostawał tym
samym nieco strasznym dla uczniów miejscem, co wieki wcześniej.</div>
<div class="MsoNormal">
-Lubisz go? – niespodziewanie zapytała Ivy zaglądając do swojego
kociołka. Właściwie to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Przy okazji była
świadoma że obiekt ich rozmowy siedzi zaledwie parę miejsc dalej, a Abigail nie
odrywała wzroku od swojej mikstury jakby skoncentrowała się maksymalnie na
trzymaniu drewnianej łyżki i mieszaniu nią w lepkim wywarze. Sama nie wiedziała
co ją pchnęło, żeby zadać pytanie z serii „miłość i relacje, czyli jak poderwać
obiekt Twoich westchnień” często zamieszczane w niepokojąco popularnym ostatnio
szmatławcu dla nastolatek „Urok i Czar”. Naprawdę bardziej tandetnego pisemka,
które można było zamówić przez sowią pocztę już dawno nie było.</div>
<div class="MsoNormal">
-A co? – spytała podejrzliwie, jednak pewny siebie uśmiech
nie schodził z jej twarzy. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy nie mogła się dłużej powstrzymywać. Starając się
powiedzieć to jakoś delikatniej stwierdziła, że jej język nie chce współpracować
i musi powiedzieć to normalnie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Przecież to idiota! – powiedziała szczerze blondynka, jednak
nieco zbyt głośno. Wystraszyły się trochę, bo nauczycielka na moment zwróciła
twarz w ich stronę i położyła palec na ustach, jednak na tym się skończyło, a
one odetchnęły z ulgą. Ruda uwielbiała opiekunkę ich domu za tą typową, cudowną
puchońską łagodność, a Ivy czasem zastanawiała się czy nauczycielka faktycznie
jest tak wyrozumiała czy po prostu tak nieświadoma tego co się dzieje na
testach. Blondynka kątem oka zerknęła w stronę Jamesa, wydawało się jak gdyby
przez moment patrzył w ich stronę,<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>jednak szybko wrócił do swojego dziwnego zgniłozielonego wytworu. Ivy
zerknęła na zegarek wiszący na ścianie. Zostało im dziesięć minut.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dobra, lepiej rób ten eliksir, bo nie zdążysz – wyszeptała
Ivy niemal nie ruszając ustami. - wrzuć dwa skrzydła ważki – mruknęła w
kierunku Rudej pokazując ilość na palcach. Puchonka z dość rozmarzoną miną
wrzuciła wskazane ingrediencje, a nawet dodałaby o jedną za dużo gdyby
blondynka jej nie powstrzymała.</div>
<div class="MsoNormal">
-Hej, ogarnij się! – skarciła ją Gryfonka.</div>
<div class="MsoNormal">
-To wcale nie tak, że jest przystojny, popularny i w ogóle
fajny… - powiedziała Abigail bardzo cicho.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chyba tylko popularny – prychnęła cicho Ivy i zerknęła na
swój eliksir. Był idealnie pomarańczowy. </div>
<div class="MsoNormal">
Gryfonka westchnęła ze zniecierpliwieniem w duchu. Nie
rozumiała czemu tyle dziewczyn marzy o zadufanym w sobie, aroganckim palancie
jakim był James Potter. No tak, jego nazwisko było świetnie znane. Chyba nie
było nikogo w zamku kto już nie słyszał o osiągnięciach jego taty. Nawet
mugolaki z pierwszej klasy wiedziały. Wciąż pamiętała jak podczas Przydziału,
gdy usiadł na stołku rozległy się podekscytowane szmery, a następnie głośne
wiwaty od stołu Gryfonów gdy Tiara wykrzyknęła decyzję. To była jedna z rzeczy,
które najlepiej wryły się w jej pamięć z tamtej chwili. Drugą były słowa Tiary
w jej głowie, a trzecią pyszna szarlotka, która pojawiła się po ceremonii. <br />
Ivy pochodziła ze zwykłej,
niemagicznej rodziny i z początku nie wiedziała czemu wszyscy tak wlepiają oczy
w tego ciemnowłosego, chudego, niepozornego chłopaka, który próbował ukryć onieśmielenie
przez puszenie się jak paw. Teraz choć znała już jego nazwisko, dalej nie
wiedziała czemu niektóre dziewczyny wciąż to robią.</div>
<div class="MsoNormal">
- Właściwie to… tylko nikomu nie mów! – ostrzegła Abigail i
rozejrzała się dookoła jakby chciała sprawdzić czy nikt nie podsłuchuje, jednak
wszyscy w pocie czoła warzyli swoje mikstury. – Wiedzą o tym tylko moi
przyjaciele – dodała i zaczęła wyliczać w myślach: „Luke, Lucy, Danielle,
Josh....no i Ben. Debil jeden …Właściwie to nie wiem jak się to stało, ale już
pół Hufflepuffu wie.” </div>
<div class="MsoNormal">
- No to o co chodzi? – Ivy wyrwała ją z rozmyślań. Już prawie
skończyła już swój eliksir, więc<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>gdy
Ruda mówiła, mogła pokazywać jej kolejne ingrediencje do dodania.</div>
<div class="MsoNormal">
- No więc… - Abigail dawkowała napięcie, a Gryfonka patrzyła
na nią trzymając łyżkę do mieszania, jej mina nie zdradzała zaciekawienia. Abigail
była przekonana, że to tylko poza, a tak naprawdę wręcz zżerała ja ciekawość –
Kiedyś. W czwartej klasie… kiedy moje umiejętności wróżbiarskie były już na
wysokim poziomie…</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy patrzyła na nią z uprzejmą pobłażliwością i zaczęła
mieszać w kociołku. Nie zamierzała wyprowadzać jej z błędu. Choć kto wie może
Abigail <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>faktycznie posiadała owe
„wewnętrzne oko”, którym lubili szczycić się wróżbici. Parsknęła śmiechem na
samą myśl. Ruda spojrzała na nią ze zdezorientowaną miną, jednak kontynuowała
opowieść.</div>
<div class="MsoNormal">
-Moja profesorka na Halloween kazała nam zrobić pewne
wróżby. Podała nam jakiś napar, a w nocy miała nam się przyśnić nasza niedaleka
przyszłość<span style="mso-spacerun: yes;">. </span>- Abigail zakończyła
tajemniczym tonem.</div>
<div class="MsoNormal">
- Aha – mruknęła Ivy, ponownie mieszając w kociołku. – I…? </div>
<div class="MsoNormal">
- I przyśnił mi się James! – Abigail była oburzona brakiem
jej zainteresowania, sądziła, że koniec zwali ja z nóg. Kątem oka zerknęła na
nauczycielkę po raz pierwszy od początku lekcji, jednak ta wciąż siedziała za
biurkiem i czytała Proroka. Poza tym ich głosy tłumiło donośne bulgotanie
dochodzące z każdej niemal strony.</div>
<div class="MsoNormal">
- I co z tego? Chodzisz nim do jednej szkoły, więc nic
dziwnego, że ci się przyśnił - zauważyła.</div>
<div class="MsoNormal">
- Na żonę Merlina, ale nic nie rozumiesz...- Abigail załamała
ręce. - On… - zaczęła powoli, niemal zapominając o tym, że jest sprawdzian –
powiedział, że... no wiesz... Że mnie kocha!</div>
<div class="MsoNormal">
Po takim wyznaniu Ruda była pewna, że wywoła to u blondynki
jakąś niesamowitą reakcje, ale ta nawet nie oderwała oczu od swojego eliksiru.</div>
<div class="MsoNormal">
- Aha, to fajnie. Teraz wrzuć ten zielony proszek i
zamieszaj.</div>
<div class="MsoNormal">
- Czy ty mnie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w ogóle
słuchasz? – wyszeptała, choć miała ochotę wydać oburzony okrzyk.</div>
<div class="MsoNormal">
- Tak – odparła Ivy, a zaraz dodała - a wywróżyłaś, że będzie
cię zdradzał na prawo i lewo? To całkiem prawdopodobne.</div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, bo nie będzie! – oburzyła się Abigail, a jej głos
wszedł na wyższe tony.</div>
<div class="MsoNormal">
- Bądź trochę ciszej! – skarciła ją blondynka.</div>
<div class="MsoNormal">
Nagle, tak niespodziewanie, że Ivy przeszło przez myśl, że
Puchonka cierpi na rozdwojenie jaźni, dziewczyna zmieniła temat. Choć szczerze
to przyjęła to ze swego rodzaju ulgą. Nie chciała żeby dziewczyna się
nakręcała.</div>
<div class="MsoNormal">
- A w ogóle, a w ogóle! –<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Ruda wrzuciła drewnianą łyżkę z powrotem do kociołka sprawiając, że<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>substancja rozprysnęła się na boki. Ivy
naprawdę zaczęła się bać, że łagodna nauczycielka od eliksirów zaraz je usłyszy,
a Abigail faktycznie jest chora. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Chcesz
iść z nami do Hogsmeade? – zapytała z miłym uśmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
Gryfonka była zaskoczona. </div>
<div class="MsoNormal">
-Eee… Nie dzięki, mam złe wspomnienia – powiedziała.
Przypomniała sobie, sytuacje kiedy Abigail zabrała ją do Trzech Mioteł, po to
tylko by nie być z Jamesem i Davidem sam na sam po tym jak wlazła do ich szatni
gdy się przebierali. Przypuszczała, że może chodzić o cos podobnego również i tym
razem. Aż bała się myśleć o co może chodzić i w co się wpakuje jeśli się
zgodzi.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail dobrze odczytała jej minę.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ale tym razem nie będzie Davida ani Jamesa! Tylko kilka
osób – powiedziała Abi , a Ivy zerknęła na nią sceptycznie. – Tylko ludzie z
mojej paczki. Danielle pewnie przyprowadzi Philipa…to jej nowy chłopak, choć
jeszcze nam o tym nie powiedziała. Lucy, Luke, Ach no i Josh…O no i może
jeszcze Harold taki jeden Krukon, może go znasz? Było mi go żal, bo zawsze jest
sam no i odrabia mi lekcje, no wiesz. – Wzruszyła ramionami z uśmiechem. -…A no i
z nim może przypałętać się jeszcze<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>mój
brat, Ben. – W tym momencie zakręciła palcem przy głowie, jakby chciała
powiedzieć, że jej brat nie jest zdrowy na umyśle. </div>
<div class="MsoNormal">
- Tak. Kilka – potwierdziła Ivy.</div>
<div class="MsoNormal">
- Będzie super, naprawdę. Przyjdź – poprosiła Ruda, a Ivy aż
głupio było kolejny raz odmówić, choć miała nieco skrzywioną minę - Będziemy na
ciebie czekać o szesnastej pod Świńskim Łbem</div>
<div class="MsoNormal">
Blondynka zmarszczyła czoło.</div>
<div class="MsoNormal">
- Ale sobie miejsca wybieracie…</div>
<div class="MsoNormal">
- Sytuacja nas zmusiła. Później ci wyjaśnię. - Ruda umilkła,
gdyż nauczycielka w końcu wstała od biurka i zaczęła przechadzać się po klasie.
Abigail szybko chwyciła drewnianą łyżkę, którą uprzednio wrzuciła do kociołka i
udała, że coś robi.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy półgębkiem dalej szeptała jej instrukcje, a temat Jamesa
i Hogsmeade zszedł na drugi plan.</div>
<div class="MsoNormal">
-Zamieszaj w lewo nie w prawo! Czy ty nie odróżniasz
kierunków?</div>
<br />
<br />
***<br />
<br />
<i>Choć raz na czas! Jednak i tak planowałyśmy wcześniej. No, ale wakacje, sami wiecie :p</i><br />
<i>Nie wiemy jak to wyjdzie, ale przynajmniej w teorii akcja zaraz zacznie się rozkręcać. Chyba. Mamy nadzieję, że się podobało :)</i><br />
<br />
PS: BONUS!Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-19124808131138938552013-07-31T22:34:00.002+02:002013-08-13T07:09:17.785+02:00Rozdział XXI - Geny babci hazardzistki<span style="font-size: x-small;"><i>Pamiętajcie, żeby zerknąć na "streszczenia"</i></span><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><b>* * *</b></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-No, a potem<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>stwierdziliśmy… No dobra ja stwierdziłem, że muszę coś zjeść. –
zakończył opowieść James. David stał naprzeciwko niego opierając się o ławkę,
na której siedziała Abigail. Rudej aż nie chciało się wierzyć, że James i Ivy nie wykorzystali sytuacji <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>sam na
sam, bo ponoć kto się czubi, ten się lubi… A oni się bardzo czubią. A w
sumie to mogli kłamać, że nic nie było... Te wszystkie myśli za bardzo obciążały
umysł Abigail, więc postanowiła przełożyć rozmyślania na później. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy spojrzała z politowaniem na Jamesa i westchnęła w duchu.
Na jego ubraniu wciąż znajdowało się pełno okruchów, których nawet nie chciało
mu się strzepnąć. David z jakiegoś powodu uśmiechał się głupkowato<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>i co chwilę zerkał na Abigail, która jeszcze
nie zdawała sobie sprawy, że przegrała zakład. Oczy zabłyszczały mu dziko i
podniósł brwi, jednak postanowił poczekać na odpowiedni moment. Od samego początku był pewien wygranej, bo niby po co Ivy i James mieliby celowo zamykać się w jakimś pokoju?</div>
<div class="MsoNormal">
-A ty co się tak szczerzysz? – zapytał go James, nagle zauważając
jego dziwne zachowanie. Niespodziewanie go olśniło. Czyżby on w końcu…? </div>
<div class="MsoNormal">
Rozpoczęli niewerbalną rozmowę. Abigail zajęta była wygrzebywaniem
brudu zza paznokci i nie zwracała na nich zbytniej uwagi.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>W tym czasie James posłał krótkie spojrzenie
w kierunku Rudej, a potem ponownie spojrzał pytająca na Davida podnosząc brwi.
Chłopak w odpowiedzi prawie niezauważalnie<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>przecząco pokręcił głową.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>James wskazał
podbródkiem na niczego nieświadomą puchonkę, a następnie na swoją klatkę
piersiową i zerknął wymownie na kolegę, David odpowiedział szerokim uśmiechem i
pokazaniem kciuka. Ivy patrzyła na ich zagadkowe gesty. Nic nie mogła poradzić
na to, że na jej twarz wstąpił wyraz zażenowania i właściwie niewiele
obchodziło ją, że to zauważyli, bo natychmiast zakończyli swoją<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>„rozmowę” niewątpliwie na temat Abigail,</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Puchonka nieświadoma
ich krótkiej wymiany gestów nagle podniosła głowę i wydała zduszony okrzyk aż
wszyscy podskoczyli.</div>
<div class="MsoNormal">
-Och, niee… -jęknęła i pacnęła się w czoło. Zerknęła krótko
na Davida, jednak szybko odwróciła się z powrotem. - Cholerny zakład! <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Na Merlina, nie powinnam była tego robić…
Wiedziałam… Piekelne geny mojej babci hazardzistki!</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy doszła do wniosku, że musiało się tutaj sporo dziać, kiedy
ona była z Jamesem w Pokoju Życzeń. Ciekawość zżerała ją od środka.</div>
<div class="MsoNormal">
-Coś się działo jak nas nie było? – zapytała Gryfonka, nie
rozumiejąc nic<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z ich szyfrów.</div>
<div class="MsoNormal">
-To też długa historia – odpowiedziała szybko Abigail,
zerkając na zadowolonego Davida kątem oka – nieważne.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy spojrzała pytająco na Jamesa, ale ten tylko wzruszył
ramionami.</div>
<div class="MsoNormal">
Krótką chwilę cała czwórka spędziła w milczeniu. Ivy dręczyła
tylko jeszcze jedna sprawa. Właściwie to miała nadzieję, że o tym zapomnieli i
zachowa to tylko dla siebie, jednak wiedziała, że wyrzuty sumienia nie dawały
by jej spokoju. Dziewczyna z lekkim wahaniem sięgnęła do kieszeni i wyjęła
księgę. David na moment zapomniał o wygranym zakładzie i zerknął na lśniąca
okładkę.</div>
<div class="MsoNormal">
-O, to… Zapomniałem o niej – mruknął i dodał po chwili –
wiecie co, właściwie to mnie jakoś specjalnie na niej nie zależy.</div>
<div class="MsoNormal">
Ruda przytaknęła stwierdzeniu Davida. Gryfonka była
zaskoczona, gdyż wcześniej obojgu strasznie na niej zależało. Otworzyła usta z
oburzenia, a ręka w której trzymała księga bezwiednie opadła.</div>
<div class="MsoNormal">
-To dlaczego mi jej od razu nie oddaliście?! –zawołał
poirytowana.</div>
<div class="MsoNormal">
-Bo na początku była niezła zabawa – stwierdziła Abigail, a
David tylko wzruszył ramionami – Przyznaj, podobało ci się - dodała z szerokim
uśmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy była zirytowana ich lekkomyślnością. Przez ich chęć
zabawy <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wpadli w okropne kłopoty i ledwo
wyszli cało z tego lasu, a dodatkowo to nie oni dostali szlaban i to nie oni musieli spędzić tyle godzin w zamkniętym
pokoju z marudzącym na brak łazienki bachorem!</div>
<div class="MsoNormal">
-A poza tym ja ją chciałem – wtrącił się nagle James,
patrząc gdzieś w dal przez otwarte okno – I teraz nie myśl sobie, że ja sobie
weźmiesz, bo tamtym się w… głowach poprzewracało.- zwrócił się do blondynki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Hej! – oburzył się David, odpychając się dłońmi od ławki, o
którą się opierał. Zrobił krok w kierunku Jamesa, który nawet na niego nie
spojrzał <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Po prostu nie ma z niej
żadnego pożytku, a może przynieś kłopoty, więc po co nam ona?</div>
<div class="MsoNormal">
-To co mamy ją odłożyć z powrotem na miejsce? – zapytał<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z lekkim sarkazmem i dopiero wtedy oderwał
wzrok od okna i spojrzał na swojego kolegę. David zrobił minę jakby właśnie to
chciał powiedzieć. – Nie, nie, nie. Nic<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>z tego. Za dużo się musiałem namęczyć, żeby ją zdobyć.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail dalej beztrosko machając nogami, obserwowała jak
David wywraca tymi swoimi pięknymi zielonymi oczami, a następnie ponownie
spogląda na Jamesa. </div>
<div class="MsoNormal">
-Ale co z niej masz? – drążył, zakładając ręce na piersi. </div>
<div class="MsoNormal">
James ze złością złapał się za czarne włosy, a gdy je puścił
sterczały zupełnie tak jakby uderzył w niego piorun.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co z niej mam? Gdyby nie ten głupi świstek papieru to coś w
lesie by was zeżarło! –wykrztusił wreszcie i spojrzał na Davida z nadzieją, że
ten go zrozumie i przestanie wygadywać bzdury o zostawieniu tak cennej rzeczy jak
ta księga.</div>
<div class="MsoNormal">
Szatyn zmarszczył czoło.</div>
<div class="MsoNormal">
-A co ma niby do tego ta książka? </div>
<div class="MsoNormal">
James westchnął przeciągle, czując, że ponownie zaczyna
tracić cierpliwość. Jakoś nie miał ochoty mu tego wszystkiego tłumaczyć, tym
bardziej przy Abigail. Z jakiegoś powodu jej obecność zniechęcała go do
wszelkich wyznań.</div>
<div class="MsoNormal">
-TO – zaczął brunet dobitnym tonem - że gdyby nie ta książka
lub cokolwiek to jest, nie wyszlibyśmy cało z tego lasu.- zakończył
podniesionym tonem i spojrzał na Rudą i Davida. Ivy patrzyła na nich w ten sam
sposób.</div>
<div class="MsoNormal">
Puchonka przestała beztrosko machać nogami. Znowy nie mogła
oprzeć się wrażeniu, że od kiedy Ivy i James wrócili z tego pokoju, zachowywali
się jej zdaniem jakoś dziwnie. Wydawało się jak gdyby byli zgodni w tym co
myślą, a przecież wiadomo było, że za sobą nie przepadają. Może jednak jakoś… zbliżyli
się do siebie, kiedy byli sami? Gdy tylko ta myśl ponownie ją nawiedziła,
poczuła nieprzyjemny skurcz w żołądku, więc natychmiast wyrzuciła ją z głowy.
Uznała, że nie będzie teraz o tym myśleć i znowu zwróciła się do Jamesa.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale o czym ty w ogóle mówisz? – zapytała już nic nie
rozumiejąc. Nie dane jej było długo patrzeć w jego orzechowe oczy, bo przykryły
je powieki, a James ponownie westchnął.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ona… no wiecie – powiedział, ale David i Abigail
najwyraźniej nie wiedzieli, bo wciąż patrzyli na niego pytająco. Znowu westchnął,
już chyba piąty raz w ciągu tej rozmowy – Dawała nam wskazówki, te głupie
zagadki, żeby ostrzec, że stanie się coś złego – wyjaśnił i zamilkł na moment
oczekując jakieś gwałtownej reakcji z ich strony, ale nic takiego nie
nastąpiło.</div>
<div class="MsoNormal">
Liczył na choćby jakiś przepełniony zaskoczeniem i strachem okrzyk albo upadek na podłogę...a tymczasem Abigail wpatrywała się w niego bez wyrazu, a David
zmarszczył czoło. W wyobraźni Jamesa ta scena wyglądała zupełnie inaczej.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Ivy wydawało się, że
ani Ruda, ani David nie biorą tego na poważnie, więc wykorzystała chwilę, w
której James zastanawiał się jak to wszystko ująć. Postanowiła się wreszcie
wtrącić i powiedzieć to prosto z mostu bez zbędnych ceregieli.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ta książka powiedziała nam, że umrzecie. Wtedy w lesie. –
powiedziała, a <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ich twarze na moment
stężały. Niemal uzyskała oczekiwany przez Jamesa efekt. – a właściwie, że ktoś umrze.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail po chwili już chciała otworzyć usta, by wdać jakąś wątpliwość,
jednak James był szybszy. Wręcz błyskawiczny. Chwycił księgę, którą Ivy
trzymała w ręcę i zabrał ją tak szybko, że nie zdążyła zareagować i podał ją
pozostałej dwójce, by mogli odczytać krótki tekst. Ivy rzuciła mu tylko krótkie
spojrzenie, na które nie odpowiedział jej w żaden sposób. </div>
<div class="MsoNormal">
Abigail i David pochylili się nad księgą i gdy odczytali
tekst Ivy była pewna, że się przejmą, jednak ku jej zdziwieniu David<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>machnął beztrosko ręką.</div>
<div class="MsoNormal">
-To mogło być o każdym, albo nawet o jakimś zwierzęciu, a
może nawet i o niczym <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– powiedział ze wzruszeniem ramion, a
zaraz dodał – A jak widzisz żyjemy i mamy się dobrze, więc tym bardziej nie ma
czym się przejmować.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale mało brakowało – wtrącił się James i wymownie spojrzał
na swoją teraz śnieżnobiałą koszulę, niedawno jeszcze poszarpaną i poplamioną
krwią. W drodze naprawił ją jednym krótkim zaklęciem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Myślicie, że to przypadek, że ta zagadka pojawiła się
akurat wtedy, kiedy ten wilkołak was zaatakował?- zapytała Ivy.</div>
<div class="MsoNormal">
Nastała chwila milczenia, w której albo jej się zdawało albo
James faktycznie nieznacznie zbladł na słowo „wilkołak”, David lekko spoważniał
i zadumał się na chwilę, a Abigail nerwowo przygryzała wargi. Ruda chyba była
poruszona faktem, że zwykły przedmiot wróży lepiej od niej, a David tym, że nie
umie znaleźć na to argumentu.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie uważacie, że zajeżdża to trochę czarną magią? –odezwał
się w końcu, wkładając ręce do kieszeni i ponownie opierając się na ławce,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>na której cały czas siedziała Puchonka.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ty debilu, ona nam pomaga. Gdyby nie ona…- zaczął James,
jednak przyjaciel mu przerwał.</div>
<div class="MsoNormal">
-Gdy by nie ona to nawet nie weszlibyśmy do tego lasu –zauważył
szatyn, porzucając beztroski ton. James spojrzał na niego i zacisnął wargi,
musiał przyznać mu rację, podobnie jak Ivy, która z niechęcią przyjęła to do
wiadomości. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>–Wiem, że ta książka cię
ciekawi, ale lepiej ją zostawmy tak gdzie ją znaleźliśmy. Mam wrażenie, że nie
zaprowadzi nas to do niczego dobrego. – dodał stanowczo.</div>
<div class="MsoNormal">
-Popieram! – wyrwała się nagle Abigail, omal nie spadając z
ławki. Nie chciała się do tego przyznać, ale była zazdrosna o ten przedmiot.
Przestał jej się podobać, kiedy dowiedziała się, że rzekomo potrafi
przepowiedzieć przyszłość. Żywiła wręcz
do niego urazę. Najchętniej to było go spaliła. – Zawsze miałam Wybitny z
wróżbiarstwa, więc radzę wam się słuchać mojego przeczucia – dodała lekko
zarozumiałym tonem i zadarła głowę, co sprawiło, że David musiał zagryźć wargi,
żeby nikt nie usłyszał jego cichego śmiechu. </div>
<div class="MsoNormal">
James oparł się na jednej z ławek z wyraźną irytacją.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dobra, mówcie sobie co chcecie – rzekł – Zamierzam ją
zatrzymać. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy prychnęła pod nosem, co zwróciło jego uwagę. No tak
zapomniał o niej.</div>
<div class="MsoNormal">
-Póki co to mam ją ja – stwierdziła chłodno, a James uniósł
oczy ku niebu – Więc nie wiem co zamierzasz w takim wypadku zrobić.</div>
<div class="MsoNormal">
David patrzył na nich krzywo, jednak wiedział, że w żaden możliwy sposób nie wybije
im tego z głowy, podobnie jak Abigail, która miała złe przeczucia, a ona zawsze
ufała swojej intuicji.</div>
<div class="MsoNormal">
James myślał gorączkowo jak przechytrzyć Gryfonkę. W myślach
dziękował bogu, że nie jest Ślizgonką, bo byłoby to znacznie trudniejsze.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Jego krótkie rozmyślania przerwał dzwonek na
lekcje. David przestał opierać się o ławkę, w tym samym czasie, w którym
Abigail z niej zeskoczyła z cichym tupnięciem, jednak to Ivy pierwsza dotarła
do drzwi i złapała za klamkę.</div>
<div class="MsoNormal">
-No dobra, pozwolę ci ją przechować – stwierdził łaskawie
James, a blondynka tak jak przewidywał naburmuszyła się niesamowicie i zatrzymała się
wpół kroku, jednak nim zdążyła odpowiedzieć Abigail wydała zduszony okrzyk.
Spojrzeli w jej kierunku.</div>
<div class="MsoNormal">
-O, matko sprawdzian z eliksirów! – wykrzyknęła, przyciskając
dłonie do policzków.</div>
<div class="MsoNormal">
David jęknął ze zrezygnowaniem, James już planował jak tu by
się od tego wymigać, a Abigail pobiegła za Ivy, która już szybkim krokiem
zmierzała w stronę klasy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ivy, usiądziesz ze mną?</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
<i>No i jest, może i krótki, ale grunt, że jest! Kolejny rozdział być może pojawi się szybko, choć jest na to jednoprocentowa szansa, to bardzo chciałybyśmy zrobić wam wakacyjną niespodziankę :P</i><br />
<i>Piszcie co sądzicie, nie bójcie się krytyki, bo my też się jej nie boimy.</i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-40936644168818850122013-06-29T20:12:00.001+02:002013-07-01T11:08:14.270+02:00Rozdział XX - Jak było naprawdę: Pokój Życzeń<i>Z okazji dwudziestotysięcznicy wejść mamy dla was nowy, dwudziesty rozdział xD</i><br />
<br />
<i>Miłego czytania!</i><br />
<br />
~*~<br />
<br />
<br />
<div class="MsoNormal">
Ivy wróciła myślami do tego momentu…</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Ravie; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Ravie; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
Łóżko lekko zatrzeszczało pod ciężarem ich ciał. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Gryfon zamknął oczy i zacisnął dłoń na
pościeli. Mimowolnie napiął mięśnie. końcówki jej włosów delikatnie łaskotały
jego skórę... Zagryzł wargi, starając się nie jęknąć. Zgiął lekko nogę i ścisnął
mocniej dłoń na materacu…</div>
<div class="MsoNormal">
-Auaa...<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– James
jednak w końcu dał upust swoim uczuciom <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Mogłabyś być bardziej delikatna. Masz ręce
jak troll. – dodał z cierpiętniczą miną.</div>
<div class="MsoNormal">
Blondynka wyprostowała się, odejmując dłonie od skrawków
koszuli, które zlepiły się z zaschniętą krwią z rany i rzuciła mu gniewne
spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Odwal się.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Zarzuciła długie
włosy na plecy i ponownie lekko nachyliła się nad rozcięciem, jej udo otarło
się lekko o bok chłopaka. Poczuła jak mięśnie bruneta zadrgały. Delikatnie
dotknęła jego rozpalonej skóry… Nie podobało jej się to ani trochę. Czuła się
skrepowana jak nigdy. Ale z drugiej strony wiedziała, że traktują się jak
koledzy. </div>
<div class="MsoNormal">
-Jak nie przestaniesz zrzędzić to przestanę ci pomagać, a
eliksir zrobisz sobie sam. – powiedziała.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak ku zaskoczeniu Gryfonki nie odpowiedział na tę
zaczepkę, co zupełnie do niego nie pasowało. Spodziewała się raczej odpowiedzi
typu: „I dobrze! Nie jesteś mi do niczego potrzebna” albo „sam świetnie dam
sobie radę”, ale<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>brunet tylko odwrócił
głowę. Ivy pomyślała, że ta rana musi naprawdę go boleć skoro niemalże cały
czas milczy.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy nie od dzisiaj wiedziała, że na pewno nie jest
kandydatką na uzdrowicielkę. Nigdy się do tego nie przyznawała, ale na widok
krwi miała odruch wymiotny i uginały się pod nią nogi. Teraz mając przed oczami
rozległą, dość głęboką, poszarpaną ranę myślała, że zwróci posiłek.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Zacisnęła wargi i robiąc wszystko byleby
tylko nie okazać swojej słabości, spojrzała na moment w oczy Jamesa, który
najwyraźniej również nie zamierzał wyjść na mięczaka - gdyby nie jego mocno
zaciśnięte na pościeli dłonie, można by pomyśleć że jego pokerowa mina
faktycznie jest oznaką braku odczuwania czegokolwiek.</div>
<div class="MsoNormal">
-Teraz zaboli – ostrzegła, a James nawet nie zdążył
przygotować się psychicznie. Dziewczyna pociągnęła za kawałek porwanej koszuli,
który przylepił się do zaschniętej krwi. Chłopak skrzywił się aż zadrgały mu
mięśnie szczęki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dzięki za ostrzeżenie – powiedział przez zęby.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy tylko rzuciła mu lodowate spojrzenie i James postanowił
trwać w uprzejmym milczeniu, przynajmniej dopóki nie skończy robić mikstury. W
końcu wciąż mogła dolać tam jakiejś trucizny, więc wolał nie ryzykować i nie
doprowadzać jej do wściekłości<span style="color: #7f7f7f; mso-themecolor: text1; mso-themetint: 128;">.</span></div>
<div class="MsoNormal">
-To w takim razie sam to zrób, a ja zajmę się eliksirem –
powiedziała i szybko zeszła z łóżka, a James pomyślał, że zabrzmiało to tak
jakby jej ulżyło.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Naprawdę jej ulżyło.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Przysiadła do
niewielkiego czarnego kociołka, pod którym rozpalony był mały ogień i zerknęła
do grubego, oprawionego w skórę podręcznika. James z łóżka obserwował jak parę
razy zamieszała w lewo, a później w prawo, jak dodała jakiegoś drobno
posiekanego składnika i różdżką zwiększyła ogień, a potem z zegarkiem w ręku z
powrotem go zmniejszyła. Po chwili znowu coś wrzuciła i znowu zamieszała,
niemal jednocześnie zwiększając ogień.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jak ty to robisz…- wyrwało mu się mimowolnie – Czy to co właśnie
wrzuciłaś było żywe? </div>
<div class="MsoNormal">
Postanowiła zignorować drugie pytanie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Przecież robiliśmy ten eliksir parę lekcji temu –
stwierdziła, nie przestając mieszać w kociołku. – i całe szczęście, bo nie wiem
czy udałoby mi się go zrobić.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ach… To musiało mnie nie być – powiedział James i gdy Ivy
zerknęła na moment na niego uśmiechał się w taki sposób, że nie można go było
posądzić o nic niewinnego. Domysły blondynki były słuszne, bo w głowie Jamesa
właśnie pojawiło się dość miłe wspomnienie związane z jego aktualną dziewczyną.</div>
<div class="MsoNormal">
-Leser – stwierdziła Ivy. I z zadowoleniem zauważyła, że używając
jednego słowa <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>udało jej się opisać
niemal całą jego istotę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wolę określenie Huncwot. – oznajmił, a Ivy wywróciła oczami.
</div>
<div class="MsoNormal">
-Co ty takiego robisz, kiedy opuszczasz lekcje? – zapytała –
kiedyś cię za to wywalą, zobaczysz.</div>
<div class="MsoNormal">
-Czyżbyś się o mnie troszczyła? – zapytał nieco złośliwie,
nim zdążył ugryźć się w język. Wciąż pamiętał, że może go otruć i zakończy swój
krótki żywot w tym miejscu. Choć z drugiej strony… gdy tak o tym myślał zdał
sobie sprawę, że przecież kto jak to, ale ona by tego nie zrobiła. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie. Po prostu mam nadzieję, że cie wywalą. </div>
<div class="MsoNormal">
James nieufnie zerknął na kociołek, w którym bulgotał brązowy płyn.</div>
<div class="MsoNormal">
-Pachnie maciejką. – odezwał się marszcząc nos i zaraz dodał
– Mam nadzieję, że dobrze to zrobiłaś.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ja też – powiedziała i zaśmiała się cicho, a Jamesowi nieco
ścierpła mina. Może jednak wersja o truciźnie jest wciąż aktualna… -pomyślał
chłopak.</div>
<div class="MsoNormal">
I następne minuty mijały w ciszy, gdzie James chcąc zabić
nudę przypatrywał się jak Ivy robi skomplikowany eliksir. Teraz całkowicie
doszedł do wniosku, że się do tego nie nadaje… Ta precyzja ruchów, dokładność w
odmierzaniu<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>składników, wrodzona
subtelność…</div>
<div class="MsoNormal">
-Niech to szlag! Chyba cos pomyliłam – Ivy zwyczajem Jamesa
przeczesała włosy palcami.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak zmarszczył czoło.</div>
<div class="MsoNormal">
-O, cudownie… - mruknął pod nosem - Umrę po tym? </div>
<div class="MsoNormal">
Gryfonka przysunęła
kociołek i zamoczyła kawałek materiału, który pojawił się na jej życzenie (choć trochę to trwało). A następnie,
ku jego obawie, przysiadła na brzegu łóżka, które aż zatrzeszczało pod ich
ciężarem. Zgięła nogę i przysunęła się na tyle blisko, żeby mieć swobodny
dostęp do rany, ale na tyle daleko, by nie stykać się z nim choćby skrawkiem
spodni od mundurka.</div>
<div class="MsoNormal">
-Raczej niestety nie – westchnęła<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– ale nie mam już składników, żeby to
naprawić, więc<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>musi tak zostać.</div>
<div class="MsoNormal">
-A to na pewno dobry pomysł? –zapytał z lekką trwogą.</div>
<div class="MsoNormal">
-Trochę za późno na wątpliwości – stwierdziła rozgniewanym
tonem i podparła ręce pod boki – Tchórzysz?</div>
<div class="MsoNormal">
-Nigdy! – odparł oburzony chłopak – Za kogo ty mnie masz? </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy spojrzała do góry jakby przez moment<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>zastanawiała się nad odpowiedzią. Na twarz
Jamesa wstąpił niezbyt wesoły uśmiech.</div>
<div class="MsoNormal">
-Hm… Pomyślmy… -zaczęła, a brunet przyglądał jej się z
udawanym zainteresowaniem.</div>
<div class="MsoNormal">
Nie zamierzał dać sobą pomiatać. Co to, to nie. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
-Właściwie nie trudno zgadnąć. Jesteś bardzo przewidywalna.
– stwierdził znudzony - Zaczynaj jeśli już masz mnie wykończyć.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy zmrużyła oczy, ale starała się nie dać poznać po sobie
zdenerwowania.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie znasz mnie, więc<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>z łaski swojej przymknij się, chyba, że chcesz żebym zrobiła ci krzywdę.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Powoli zbliżyła
materiał do skóry i nie chcąc słuchać dłużej jego narzekań przyłożyła go
najdelikatniej jak umiała. </div>
<div class="MsoNormal">
James odchylił głowę do tyłu i westchnął cicho. Piekło jak
cholera. Szkoda, że nie pomyślał o tym, zanim się na to zgodził.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>-Przestań się
wiercić! – zawołała gniewnie Ivy odejmując materiał nasączony eliksirem od jego
skóry – muszę zdezynfekować ci tę ranę!</div>
<div class="MsoNormal">
James skrzywił się czując jak substancja wnika w ranę
niemiłosiernie piekąc. Rozchylił lekko usta, próbując skupić się na swoim
spokojnym oddechu. Niespodziewanie do głowy wpadł mu szaleńczy wręcz pomysł.
Gyfonka skończyła już robić eliksir więc nic mu nie groziło.</div>
<div class="MsoNormal">
-Przyznaj… spodobało ci się to – powiedział nagle,
przerywając ciszę.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy spojrzała na niego jak na wariata. Dokładnie tego się
spodziewał.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co takiego? – zapytała, odsuwając dłoń z eliksirem od skóry
chłopaka, który w duchu westchnął z ulgą. Spojrzał z zadowoleniem na jej
skonsternowaną minę i powiedział z uśmiechem:</div>
<div class="MsoNormal">
-Zabawa w pielęgniarkę </div>
<div class="MsoNormal">
Brunet zaśmiał się złośliwie. Uwielbiał ją zawstydzać, a w
tym momencie pomagało mu odwrócić uwagę od nieprzyjemnego szczypania, więc tym
bardziej nie zamierzał przestawać.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy nie miała zamiaru czegoś takiego znosić. </div>
<div class="MsoNormal">
-Wiesz, może lepiej będzie jeśli sam to zrobisz – warknęła
Ivy – W końcu pozjadałeś wszystkie rozumy i sam wszystko<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wiesz i umiesz zrobić najlepiej. Debil –
dodała jeszcze ze złością.</div>
<div class="MsoNormal">
Blondynka ze zniecierpliwioną miną rzuciła materiał
nasączony eliksirem w jego twarz i wstała porywając kurtkę z oparcia stojącego
przy łóżku krzesła i ruszyła w kierunku wyjścia. James nie protestował, zdjął
chustkę z twarzy i bez szczególnego przejęcia patrzył na Gryfonkę, która już
złapała za metalową gałkę. Próbowała przekręcać ją to w lewo to w prawo, jednak
drzwi nie ustępowały. W przypływie desperacji zaczęła nimi szarpać, a gdy i to
nic nie dało wyciągnęła różdżkę celując w zamek.</div>
<div class="MsoNormal">
-Alohomora – powiedziała, sprawiając, że na moment zabłysło
niebieskie światło, jednak zamek ani drgnął – Alohomora!....ALOHOMORA! </div>
<div class="MsoNormal">
Chwyciła za gałkę i szarpnęła nią po raz ostatni, a gdy i to
nie przyniosło efektu, oparła się plecami o nieszczęsne drzwi i osunęła się na
podłogę. </div>
<div class="MsoNormal">
-Wygląda na to, że spędzimy tu trochę czasu – westchnął James,
niezwykle delikatnie dotykając jedynie brzegów rany, jedynie skrawkiem
materiału.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Zawsze wiedziałem, że
byłbym świetnym lekarzem…</div>
<div class="MsoNormal">
-Już spędziliśmy tu TROCHĘ czasu. Chce stąd wyjść! –
zawołała zdenerwowana dziewczyna.</div>
<div class="MsoNormal">
Minęła raptem chwila gdy do myśli Jamesa wkradła się pewna
osobliwa myśl.</div>
<div class="MsoNormal">
-Skoro już musimy tu razem siedzieć to… gdzie jest książka? </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy rzuciła mu tylko lodowate spojrzenie. Chyba to miało
służyć mu <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>za odpowiedź, jednak dla Jamesa
było to stanowczo za mało.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chyba nie zgubiłaś jej w lesie? – dopytywał się - bo nie
mam ochoty tam wracać.</div>
<div class="MsoNormal">
-Szkoda, że ty ją tam zgubiłeś. – burknęła – Już zapomniałeś?
To ja ją znalazłam na ziemi.</div>
<div class="MsoNormal">
Nie specjalnie przejął się jej słowami i zaczął przykładać
materiał do kolejnego krwawiącego miejsca.</div>
<div class="MsoNormal">
-Siedziałaś tam na ziemi… Z początku myślałem, że
zwariowałaś. Dobrze, że masz takie jasne włosy, bo nigdy nie wypatrzyłbym cię w
takiej ciemności.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ja też tak pomyślałam – powiedziała nagle Ivy, a gdy James
spojrzał na nią pytająco dodała – też myślałam, że zwariowałam.</div>
<div class="MsoNormal">
Skoro już zaczęła to wypadało dokończyć. Wzięła głęboki
oddech, przemogła się i zaczęła mówić:</div>
<div class="MsoNormal">
-Kiedy gdzieś zniknęliście i zostawiliście mnie i Abigail
same… – zaczęła powoli. </div>
<div class="MsoNormal">
-To nie było specjalnie. – wtrącił się chłopak.</div>
<div class="MsoNormal">
Gryfonka rzuciła mu krótkie spojrzenie, by nie przerywał.</div>
<div class="MsoNormal">
-Usłyszałyśmy to coś co nas później goniło. Zaczęłyśmy
uciekać, przypadkiem się rozdzieliłyśmy, a to coś pobiegło za mn. Już czułam,
że mnie dogania, nie miałam już siły dalej biec...</div>
<div class="MsoNormal">
-No tak z twoją kondycją jest cienko - ponownie jej
przerwał.</div>
<div class="MsoNormal">
-… i… nagle – kontynuowała nieco ciszej - usłyszałam głos. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
James zmarszczył czoło i zaprzestał na moment opatrywania
rany.</div>
<div class="MsoNormal">
-Głos? – zapytał zaskoczony.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy tylko kiwnęła głową, jak gdyby głos uwiązł jej w gardle.</div>
<div class="MsoNormal">
-Kto to był? – zapytał zaintrygowany James, podpierając się
na łokciu.</div>
<div class="MsoNormal">
-Na początku myślałam, że to była Abigail...-zaczęła
wpatrując się w swoje dłonie –ten głos mnie wołał, powiedział, że będę
bezpieczna, a ja nie wiedziałam co robić, więc…</div>
<div class="MsoNormal">
-Poszłaś tam i znalazłaś księgę… -dokończył James i aż
otworzył usta ze zdumienia. Wszystko się zgadzało! Ivy kiwnęła głową.- Na brodę
Merlina…</div>
<div class="MsoNormal">
-Gdy znalazłeś mnie na ziemi, czytałam to co było tam
napisane, a ten stwór cokolwiek to było, uciekł.</div>
<div class="MsoNormal">
-Pobiegł za Abigail….- powiedział do siebie James, jakby <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>dostał nagłego olśnienia - Później Abigail
znalazł David, a gdy to coś chciało się na nich rzucić, pojawiła się kolejna
zagadka </div>
<div class="MsoNormal">
-mówiąca o tym, że ktoś zginie – dokończyła Ivy czując jak
gdyby jakaś wielka gula stanęła jej w gardle.</div>
<div class="MsoNormal">
Powoli sięgnęła do kieszeni szaty. James obserwował jak
wyjmuje połyskującą księgę. Przez moment panowała cisza. Ivy trzymała ją w ręce
jakby nie bardzo wiedząc co z nią zrobić. James patrzył na księgę, a trybiki w
jego mózgu pracowały na najwyższych osiąganych przez niego obrotach.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie wiem co to jest – powiedziała Ivy i zerknęła na rzecz w
swojej ręce.</div>
<div class="MsoNormal">
James <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>krzywiąc się podniósł
się z poduszek i usiadł na białej pościeli. Dziewczyna podniosła na niego wzrok
i obserwowała jak Gryfon staje na nogi. Jego rana wyglądała już znacznie
lepiej, zostało z niej raptem zaczerwienione zadrapanie. Powoli podszedł do
Ivy, która wciąż siedziała pod drzwiami i wyciągnął rękę. Dziewczyna wiedziała,
że nie wyciąga dłoni do niej tylko po książkę, jednak ku zdziwieniu Jamesa nie
schowała jej przed nim. Lecz także mu jej nie podała, co zmusiło chłopaka do
nieco bolesnego skłonu. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Chciał wziąć księgę,
jednak blondynka ją trzymała.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Nie martw się, nie
zabiorę ci jej. – powiedział jakby czytając w jej myślach – Nie mam jak uciec.</div>
<div class="MsoNormal">
-Inaczej na pewno byś to zrobił – stwierdziła z przekąsem.</div>
<div class="MsoNormal">
James spojrzał na nią z czymś rodzaju zrozumienia. Wstał
puszczając księgę. Podparł ręce pod boki<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>i westchnął przeciągle. </div>
<div class="MsoNormal">
-Teraz będę szczery, Ivy. – powiedział, a dziewczyna
otworzyła szeroko oczy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jestem w szoku – powiedziała<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z sarkazmem, lecz James przywykł już do jej
tonu i zlekceważył go jak zwykle – Może chcesz mi podziękować za pomoc?</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie – odparł i zachichotał -Chciałem powiedzieć, że chcę tę
książkę dla siebie, ale mam coś jeszcze.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie mogę się doczekać się, żeby dowiedzieć się co – zakpiła,
zakładając ręce na piersi</div>
<div class="MsoNormal">
-W zestawie z tą książką było coś jeszcze… Znaleźliśmy to z
Davidem przez przypadek, kiedy mieliśmy ją u siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy mocniej zabiło serce, lecz zaraz do głowy przyszło jej,
że być może to tylko głupi kawał.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co to było? I dlaczego ja tego nie zauważyłam?</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie wiem, może jesteś<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>za mało spostrzegawcza –zaśmiał się, a zaraz dodał przerywając wybuch
gniewu dziewczyny – Choć szczerze mówiąc to sam tego na początku nie zauważyłem,
więc nie masz czym się przejmować.</div>
<div class="MsoNormal">
-Lepiej powiedz co to – rozkazała wstając z miejsca. James
zmarszczył czoło i uśmiechnął się pobłażliwie. Jej gniew nie robił na nim
najmniejszego wrażenia, bo była od niego o głowę niższa i jakaś taka śmieszna…</div>
<div class="MsoNormal">
-Uspokój się to ci powiem – rzekł James nie przestając się
uśmiechać, a Ivy spojrzała spod przymkniętych powiek. – Szczerze to robię to
raczej niechętnie, ale i tak nie wiem co z tym zrobić...</div>
<div class="MsoNormal">
-Masz zamiar powiedzieć mi to przed Bożym Narodzeniem czy
mam jeszcze poczekać? – zapytała zakładając ręce na piersi.</div>
<div class="MsoNormal">
-Coś ty taka nerwowa – uśmiechnął się zjadliwie – W środku
księgi znaleźliśmy jakąś błyskotkę.</div>
<div class="MsoNormal">
Na moment zapomniała o złości na Jamesa, ta wiadomość nią
wstrząsnęła.</div>
<div class="MsoNormal">
-Błyskotkę? Masz ją przy sobie? – zapytała szybko.</div>
<div class="MsoNormal">
-Została w pokoju – odparł , patrząc jak dziewczyna wpatruje
się w jego kieszenie – Jednak wątpię, żebyś odkryła do czego służy. Siedzieliśmy
nad tym chyba<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z pół nocy i doszliśmy
tylko do takiego wniosku, że jest masakrycznie brzydka</div>
<div class="MsoNormal">
-Bo jesteście idiotami – powiedziała wciąż z lekką złością,
lecz zaraz dodała stanowczym tonem – chcę ją zobaczyć.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dam ci ją, jeśli oddasz mi książkę.</div>
<div class="MsoNormal">
-W życiu! </div>
<div class="MsoNormal">
James założył ręce na piersi i spojrzał na nią ze
zniecierpliwieniem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Więc jej nie zobaczysz – powiedział ze wzruszeniem
ramion - <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Ach, tylko nie próbuj
wpakowywać mi się do pokoju, bo jest dobrze zabezpieczony. – dodał z pewną
siebie miną. Tak naprawdę było to kłamstwo, ale Ivy o tym nie wiedziała i nie
musiała wiedzieć.</div>
<div class="MsoNormal">
Gryfonka zacisnęła szczęki, podobnie jak James, który
odwrócił wzrok. Najwyraźniej strzelił focha. </div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzała na księgę, która trzymała w dłoni. Cała
połyskiwała, jakby w odpowiedzi na jej nieme pytanie. Dlaczego tak jej na niej
zależy? Dlaczego właściwie nie rzuci jej w kąt albo nie odda Jamesowi?
„Ciekawość… i czysta złośliwość”, podpowiedział głosik w jej głowie. Czyżby
robiła się taka jak James? Potrząsnęła głową, jakby chciała wyrzucić tę myśl z
głowy.</div>
<div class="MsoNormal">
Gryfon usiadł z powrotem na łóżku i ponownie nasączył
materiał eliksirem, by następnie przyłożyć go do jeszcze lekko zaczerwienionej
rany. Wyglądał jak… błoto.</div>
<div class="MsoNormal">
Miała ochotę rzucić w niego tą książką, powiedzieć, że może
sobie ją wziąć, że jej nie zależy.</div>
<div class="MsoNormal">
Jednak nie mogła.</div>
<div class="MsoNormal">
Czuła tylko, że za wszelką cenę chce zobaczyć ową "błyskotkę".
Zagryzła wargi. Jakiś cholerny przedmiot nią manipulował…</div>
<div class="MsoNormal">
-O, cholera…!</div>
<div class="MsoNormal">
James nagle zgiął się wpół i złapał się za miejsce, gdzie
jeszcze niedawno miał ranę. Wystraszyła się nie na żarty i podbiegła do niego.
Jej przypuszczenia się sprawdziły.</div>
<div class="MsoNormal">
-O, nie, nie… Wiedziałam, że dodałam za mało soku z pijawek,
ale nie miałam więcej – powiedziała przytrzymując słaniającego się chłopaka.
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIU6Tjf-gTJa8Im8tUcqbOSDpuYR-V08_Ov-cUSzcUoStLzyyUuf4diT6d_iooz9y5sdWBPfQZG8Bj5ie26sW1c7Dihxd7sAVp-QyvY7Es34ORTkvIudX-Wdf6vjdvklNaAEugt1fZfsI/s343/fd.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="229" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIU6Tjf-gTJa8Im8tUcqbOSDpuYR-V08_Ov-cUSzcUoStLzyyUuf4diT6d_iooz9y5sdWBPfQZG8Bj5ie26sW1c7Dihxd7sAVp-QyvY7Es34ORTkvIudX-Wdf6vjdvklNaAEugt1fZfsI/s320/fd.png" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
Położyła go na poduszkach. Miał zamknięte oczy. Podbiegła do kociołka,
przewracając wszystkie składniki, jednak nie znalazła nic, wykorzystała niemal
wszystko, a poza tym i tak nie wiedziała co robić w takiej sytuacji. Nie miała
zielonego pojęcia. Na eliksirach nie uczyli co robić, kiedy ktoś zatruje się
miksturą. Złapała Jamesa za ramię i potrząsnęła.</div>
<div class="MsoNormal">
-Hej, słyszysz mnie? – zapytała czując, jakby serce zaraz
miało wyskoczyć jej z piersi – James, odezwij się! </div>
<div class="MsoNormal">
Serce zamarło jej z przerażenia. „Zabiłam go” – przeszło jej
przez myśl. Przyłożyła dłoń do ust, tłumiąc przekleństwa. Jeszcze nigdy tak się
nie bała. Próbowała myśleć trzeźwo… może rozwali drzwi zaklęciem i pobiegnie do
pielęgniarki?</div>
<div class="MsoNormal">
-Doskonale cię słyszę! – nagły głos Jamesa wyrwał ją z amoku.
Chłopak był uśmiechnięty od ucha do ucha, a Ivy przez moment nie była w stanie
się odezwać – Czyli jednak ci zależy! Wiedziałem, że nie możesz być tak wredna!
</div>
<div class="MsoNormal">
-Ty… Teraz to naprawdę cię zabije!</div>
<div class="MsoNormal">
Po paru godzinach Gryfoni poczuli, że limit sprzeczek się
wyczerpał. Było już bardzo późno. Obydwoje byli już zmęczeni dzisiejszym dniem,
ale to James rozwalił się na łóżku, zupełnie zapominając o Ivy. Dziewczyna
zwracała się do pokoju z prośbą o drugie łóżko, fotel lub najlepiej klucz do
tych przeklętych drzwi, jednak nic nie działało, a bruneta nie zamierzała
budzić. Ze złością kopnęła podręcznik, z którego korzystała, żeby zrobić
eliksir.</div>
<div class="MsoNormal">
-Czemu się tak rozbijasz? Bądź cicho… -jęknął James będący w
półśnie, a gdy Ivy na niego spojrzała okazało się, że nawet w tym stanie ma
irytujący zwyczaj mierzwienia swoich włosów.</div>
<div class="MsoNormal">
Prychnęła i usiadła na podłodze przy łóżku i oparła się o
jego drewniana ramę. Oczy same jej się zamykały, jednak po paru minutach stwierdziła,
że jest jej zbyt niewygodnie. W końcu chwyciła swoją kurtkę i przykryła się
nią, a ortalionowy rękaw włożyła pod głowę. Również nie było jej wygodnie.
Zerknęła na Jamesa – spał jak kamień. Ściągnęła jego gruby płaszcz leżący w
nogach łóżka i przykryła się nim.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Zrobiło jej się tak przyjemnie ciepło. Nie wiedziała co to za materiał,
jednak był całkiem miły, idealny jako kołdra.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Gigi; font-size: 28.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
James obudził się nagle. Przemożna chęć odwiedzenia toalety
wypchnęła go z łóżka. Schodząc z niego niemal potknąłby się o jakieś spore
wybrzuszenie na podłodze przykryte jego płaszczem, nie miał jednak teraz czasu
zawracać sobie tym głowy – jego pęcherz był pilniejsza sprawą. Ta sama potrzeba
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>fizjologiczna popchnęła go dalej w
stronę drzwi, które… wciąż były zamknięte.</div>
<div class="MsoNormal">
-Po prostu cudownie. – mruknął. Nawet nie próbował użyć
czarów, domyślał się, że pokój wypuści ich kiedy uzna za stosowne. „Faktycznie
musi być zepsuty” – pomyślał, jeszcze nie do końca wybudzony ze snu.</div>
<div class="MsoNormal">
Wracając do łóżka spostrzegł, że owo wybrzuszenie na
podłodze ma blond włosy. Pokręcił głową z<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>niedowierzaniem i z powrotem wskoczył na miękki materac. Przecież nie
bronił jej położyć się na łóżku. </div>
<div class="MsoNormal">
***</div>
<div class="MsoNormal">
Rano, gdy Ivy otworzyła oczy z ulgą spostrzegła, że James
jeszcze śpi. Dzięki temu będzie mogła mu wmawiać, że cała noc czuwała, a nie
spała na podłodze przy łóżku jak pies. Natychmiast zerwała się z ziemi.</div>
<div class="MsoNormal">
-Coo? – zapytał nagle James, przekręcając się w łóżku – O,
nie… Pani Lotaryngio… - wyciągnął rękę, która głośno opadła z powrotem na
materac. Pokój wypełniło głośne chrapnięcie. </div>
<div class="MsoNormal">
-James, wstawaj! – wrzasnęła Ivy, a chłopak leniwie podniósł
powieki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co się stało? – zapytał mrużąc oczy.</div>
<div class="MsoNormal">
Chwilę to zajęło zanim się pozbierał. Ivy podeszła do drzwi
i ponownie chwyciła za klamkę.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Ku jej uldze
otworzyły się i razem z Jamesem wypadli na korytarz. Musiała być lekcja, bo
były pusty, a w szkole panowała niemal idealna cisza.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale jestem głodny – marudził chłopak, a Ivy za każdym razem
wywracała oczami.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ok, rób sobie co chcesz, ja idę na lekcje – stwierdziła.</div>
<div class="MsoNormal">
Jej plany poszły w łeb, bo nagle na końcu korytarza pojawił
się Irytek. Duch akurat wtykał coś do srebrzystej zbroi, ale w każdej chwili
mógł ich zauważyć.</div>
<div class="MsoNormal">
-A może jednak nie? – mruknął James i ruszył w przeciwnym
kierunku.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy nie bardzo wiedząc co robić pobiegła za brunetem, nim
złośliwy duch ich dostrzegł. Choć szczerze mówiąc nie bardzo miała na to
ochotę, miała wrażenie, że kto jak to, ale James ma wprawę w unikaniu
konsekwencji, a szlaban to była ostatnia rzecz o jakiej teraz marzyła. Gryfon
schodził na coraz to niższe poziomy zamku, aż w końcu znaleźli się w
podziemiach.</div>
<div class="MsoNormal">
-Czemu tutaj jesteśmy? – zapytała oglądając obrazy
przedstawiające martwa naturę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Bo tutaj nikt nas nie znajdzie – powiedział James i
połaskotał gruszkę na jednym z obrazów – a poza tym tu jest<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>żarcie. – dodał i uśmiechnął się<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>lubością – to moje ulubione miejsce zaraz po
błoniach.</div>
<div class="MsoNormal">
W miejscu gdzie była gruszka pojawiła się klamka i James
nacisnął na nią wchodząc do środka. Nie chcąc zostać przyłapana przez jakiegoś
nauczyciela weszła za nim.</div>
<div class="MsoNormal">
-I pamiętaj – kontynuował James, rzeczowym tonem –Jeśli
kiedykolwiek będzie gonił cię jakiś nauczyciel albo Irytek to najlepsze miejsce
na kryjówkę, pod warunkiem, że zdążysz tu dobiec. – dodał i zachichotał cicho.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dzięki za rady, ale w przeciwieństwie do ciebie nie jestem „huncwotem”
– ostatnie słowa wypowiedziała niemal z pogardą. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
Ich rozmowę przerwał natłok małych brzydkich stworków z
wielkimi uszami, o których Ivy tylko słyszała.</div>
<div class="MsoNormal">
-Domowe skrzaty! – zawołała ucieszona – zawsze chciałam jakiegoś
zobaczyć.</div>
<div class="MsoNormal">
-Do panienki usług – odparł jeden z nich i zrobił głęboki
ukłon. Blondynka uśmiechnęła się szeroko.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dobra, dobra – przerwał im James, a Ivy spojrzała na niego
jak na robaka – mogłybyście dać mi trochę żarcia?</div>
<div class="MsoNormal">
Po paru minutach James wrócił z kuchni z wielkim bochenkiem
chleba i kieszeniami napchanymi dyniowymi pasztecikami. </div>
<div class="MsoNormal">
-Dobrze, że nie wziąłeś jeszcze kotła z kompotem – mruknęła
zdenerwowana Ivy – to tak jakbyś je okradał!</div>
<div class="MsoNormal">
-Oj tam... – odparł James z trudnością artykułując głoski, bo usta miał napchane jedzeniem – One
to lubią!<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
-Z pewnością – oznajmiła zgryźliwie Ivy i założyła ręce na piersi.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jeszcze trochę i będziesz jak moja ciotka Hermiona! –
stwierdził, gryząc wielki bochen chleba.</div>
<div class="MsoNormal">
Ich sprzeczka zdążyła się rozwinąć, a gdy wyszli zza rogu
natknęli się na Davida i Abigail.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
~*~*~*~</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Hej! Miałyśmy pewien problem z tym rozdziałem choć z poczatku wydawała się to bułka z masłem. Nie wiemy czy to widać, ale uznałyśmy, że Ivy powinna być bardziej wyrazista i taką próbowałysmy ja zrobić w tym rozdziale. Macie prezent za cały dłuuuugi rok szkolny w postaci tego posta! Udanych wakacji życzy Ginger i Hope!</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>PS dla wszystkich fanów Plotkary: XOXO</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>No i oczywiście pozdrowienia dla wszystkich naszych wspaniałych czytelników :)</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Do następnego! </i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Ach, i BONUS, oczywiście.</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>IIIII.....WAKACJE!!!! :D</i></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-37100351023590388622013-05-14T13:30:00.002+02:002014-05-29T16:30:20.277+02:00Rozdział XIX - Abigail druga Trelawney<br />
<div class="MsoNormal">
<o:p><i><b>Streszczenie poprzedniego rozdziału dodałyśmy do "Streszczeń" (wiecznie w budowie, ech), więc przypomnijcie sobie. Miłego czytania!</b></i></o:p><br />
<b><br /></b>
<b>PS: BONUS!</b></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p>~*~</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ciężkie, przesycone różnorakimi aromatami powietrze
docierało do nozdrzy nieco otumanionych uczniów. Kurz polatywał powoli,
widoczny w wąskim promieniu słońca wpadającym przez lekko uchyloną zasłonkę.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>-Ponoć byłaś wczoraj
w nocy z pewnym chłopakiem –powiedziała Daniel ściszonym głosem i nachyliła się
nad okrągłym stolikiem w kierunku Rudej. Gdy dziewczyna podniosła głowę znad
talii kart dostrzegła niepokojący błysk w oku koleżanki.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail bez zmieszania przeniosła wzrok na podręcznik.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ach, to tylko David. Odprowadzał mnie. – wyjaśniła bez
skrępowania.</div>
<div class="MsoNormal">
Tym razem ze stolika obok wychyliła się Lucy, a jej chłopak
Josh siedzący naprzeciw niej dyskretnie nachylił się w ich stronę udając, że
wciąż wpatruje się w swoją talię kart. </div>
<div class="MsoNormal">
-David? Ten słodziak z Gryffindoru? – zapytała
podekscytowana blondynka. Zerknęła na nauczycielkę siedzącą za biurkiem i
ostrożnie przysunęła swoja pufę do stolika Rudej i Daniel, tak by profesorka
się nie zorientowała. Josh wygiął się jeszcze bardziej, gdyż przemieszczenie
się jego dziewczyny przeszkadzało mu w odbiorze.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ten wysportowany pałkarz w ich drużynie? – spytała
podekscytowana Daniel z diabelskim uśmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ten pajac, który zrzucił z miotły naszego obrońcę na meczu?
– Luke nagle odchylił się na wzorzystej pufie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nikt cię tutaj nie prosił! – fuknęła Daniel i popchnęła
chłopaka na swoje miejsce. Dziewczyny (a także Josh, który sprytnie udawał, ze
nie podsłuchuje, do którego dołączył Luke) wpatrzyły się wyczekująco<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w Abigail, która dalej nie podnosiła głowy
znad podręcznika.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak, tak… to ten sam- odparła Puchonka z westchnieniem .</div>
<div class="MsoNormal">
Jej koleżanki zaczęły cicho chichotać i zerkać na nią
znacząco. Ruda nie specjalnie przejęła się ich typowo dziewczęcym zachowaniem.
Luke naburmuszył się i odwrócił z powrotem do swojego stolika.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ha! Wiedziałem! Wywróżyłem to w zeszłym tygodniu! – odezwał
się niespodziewanie Josh i <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>zaraz został
potraktowany pięścią Lucy. Chłopak wcale się nie zrażając rozmasowywał bolące
ramię i wyszczerzył się do niej.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wielki wróżbita się znalazł – warknęła, jednak odwzajemniła
uśmiech swojego chłopaka i oboje powrócili do swojego stolika . – dlaczego
wcześniej mi nie powiedziałeś? – wyszeptała pewna że nikt tego nie słyszy. Do
końca życia trwała w tej świadomości.</div>
<div class="MsoNormal">
-I co robiliście coś? – zapytałam Daniel nawet nieco zbyt
głośno co zwróciło uwagę kilku osób, jednak wcale się tym nie przejęła.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail uśmiechnęła się zagadkowo i wzruszyła ramionami.</div>
<div class="MsoNormal">
-A teraz… -tajemniczy głos młodej nauczycielki przerwał
Daniel, która już otwierała usta – odkryjcie kartę, którą wybraliście…</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail zżerana ciekawością wykonała polecenie. Na krągłym
stoliku przed nią leżała ósemka pik. Natychmiast sięgnęła po podręcznik by
zinterpretować znak, ignorując koleżankę, która wpatrywała się w nią
natarczywie. Niespodziewana wizyta, odczytała. </div>
<div class="MsoNormal">
Z rogu pokoju rozległo się ciche skrzypnięcie, a następnie
nieco głośniejsze i klapa w podłodze, która służyła za wejście do sali
otworzyła się. Przybysz wszedł po drabince do środka i stanąwszy w obłoku
aromatów powachlował się ręką, by zdobyć nieco świeżego powietrza i kaszlnął.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dzień dobry –odezwał się, a Abigail rozpoznała głos Davida <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– przysyła mnie dyrektorka.</div>
<div class="MsoNormal">
Nagle<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z końca Sali
rozległ się okrzyk „O, sprawdziło się!”, jednak nie wywołało to większego
poruszenia(zdarzała się to niemal na każdej lekcji), za to prawdziwa ekscytacja
nastąpiła przy zajmowanych przez piątkę Puchonów stolikach. W ich paczce nie
trzeba było używać słów. Daniel niemal straciła oddech szturchając ją w ramię.
Lucy i Josh zerknęli jednocześnie na Abigail i szybko odwrócili się z powrotem
udając, że wcale tego nie zrobili. A Luke spojrzał na nich wszystkich ze
zniecierpliwieniem.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Nauczycielka patrzyła
na posłańca przez chwilę w milczeniu. Przez myśl przemknęło mu, że mogła mu nie
uwierzyć. </div>
<div class="MsoNormal">
-Jakoś tego nie przewidziałam – odparła profesorka
podejrzliwie mrużąc oczy i zakładając ręce na piersi.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak milczał przez moment, jednak zaraz uśmiechnął się
promiennie.</div>
<div class="MsoNormal">
-To była nagła decyzja. –wybrnął zręcznie z sytuacji.</div>
<div class="MsoNormal">
Chwilę wpatrywała się w szatyna spod pół przymkniętych
powiek. </div>
<div class="MsoNormal">
-Choć no tutaj, chłopcze – rozkazała w końcu i gestem
nakazała by podszedł. Gryfon posłusznie zbliżył się do nauczycielki, która
znienacka chwyciła go za policzki i mocno ścisnęła. David zmarszczył czoło, ale
nie opierał się nawet wtedy, gdy kobieta zaczęła obracać jego twarz we
wszystkie strony, a później zajrzała mu głęboko w oczy. Przez moment bał się,
że chce go pocałować, mimo to miał ochotę się zaśmiać. Wolał jednak tego nie
robić, bo nauczycielka wyglądała na nieco obłąkaną.</div>
<div class="MsoNormal">
-I co wywróżyła coś pani? – wymamrotał z trudem, bo wciąż
ściskała mu policzki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chłopcze, ja tu sprawdzam czy nic nie brałeś – rzekła
rzeczowym tonem i nagle puściła go – No dziecko, dobrze, jesteś czysty –
powiedziała i poklepała go po policzku. David nie wiedział jak na to zareagować
więc uśmiechnął się uprzejmie jak przeważnie robił. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– A więc co z tą dyrektorką?</div>
<div class="MsoNormal">
-Abigail Gray proszona jest do jej gabinetu.-wyjaśnił i
rozejrzał się po sali.</div>
<div class="MsoNormal">
Profesorka dalej wydawała się niedowierzać. Nagle ni z tego
ni z owego pacnęła się w czoło.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ach no tak! Przecież to widziałam! Jak mogłam zapomnieć –
powiedziała, jakby sama do siebie - Oczywiście… Zostało to wywróżone… Abigail
pośpiesz się, nie pozwól na siebie czekać – powiedziała profesorka i powolnym
krokiem (który David określiłby jako nawiedzony) podeszła do biurka i zagłębiła
się w dużym fotelu pocierając podbródek i wpatrując się w zamyśleniu w Gryfona.
Pomyślał, że te wszystkie kadzidełka muszą źle wpływać na jej głowę. Chłopak
nieco zmieszany zerknął w bok, w kierunku Rudej, która pospiesznie zbierała
swoje rzeczy. </div>
<div class="MsoNormal">
Albo się Abigail wydawało albo faktycznie profesorka puściła
do niej oczko, kiedy obok niej przechodziła. Nie zastanawiając się nad tym
dłużej podeszła do Davida, który puścił ją przodem, a następnie sam zaczął
schodzić po stromej drabince. </div>
<div class="MsoNormal">
-Ale duchota… tam nie idzie wytrzymać!<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– powiedział szatyn, machając ręką przed
twarzą.</div>
<div class="MsoNormal">
Dopiero, co zdążył zejść z drabinki, gdy Abigail nagle wbiła
mu paznokcie w ramię. David zarejestrował, że każdy jest w innym kolorze.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co zrobiłam? – wydarła się natychmiast w przerażeniu.-Wywalą
mnie ze szkoły? Wal prosto z mostu, chce mieć to za sobą!</div>
<div class="MsoNormal">
Oczy zaszkliły się jej lekko.</div>
<div class="MsoNormal">
-Niee <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– odparł z uśmiechem,
choć zaczął czuć lekki dyskomfort w ramieniu. – Nawet lepiej.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail ścisnęła go jeszcze mocniej, tak że aż lekko się
skrzywił. </div>
<div class="MsoNormal">
-Dowiedziała się, że byliśmy w Zakazanym Lesie? – Puchonka
momentalnie zbladła.</div>
<div class="MsoNormal">
David nie odpowiadał. Delikatnie odczepił rękę, która
zacisnęła się na jego ramieniu. Abigail zbladła jeszcze bardziej.</div>
<div class="MsoNormal">
-Powiedz, że to nie to! – zawołała spanikowana i chwyciła
jego dłoń.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Ku zaskoczeniu chłopaka przycisnęła
ją do swojej szybko unoszącej się klatki piersiowej. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
Tym razem to David zbladł. Mimo, że jego ręka nawet nie
dotknęła skóry, poczuł pod materiałem koszuli coś czego nie powinien.</div>
<div class="MsoNormal">
-No powiedz coś! – zapiszczała Abigail i potrząsnęła jego
ręką.-Wywalą nas?</div>
<div class="MsoNormal">
-Co tylko zechcesz… -mruknął w końcu, a zaraz otrząsnął się
– TO ZNACZY TAK!... znaczy nie! Nie wyciągałbym cię w tak błahej sprawie, na
Merlina…</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail odetchnęła z ulga i puściła jego rękę, a David
uczynił to samo i wziął głęboki uspokajający oddech.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale mnie wystraszyłeś… To czemu wyciągałeś mnie z lekcji? I
nawet nie waż się mówić, że dyrektorka wcale mnie nie wzywała!</div>
<div class="MsoNormal">
David zmarszczył czoło w zamyśleniu, bo przez moment
zupełnie zapomniał po co tu przyszedł, jednak po chwili nadeszło olśnienie.
Gryfon zerknął na jej lekko zniecierpliwioną minę, uśmiechnął się tylko i
złapał ją za rękę.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>-Chodź! – powiedział
i pociągnął ją w kierunku schodów.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale gdzie? – zapytała zbita z tropu. David obrócił do niej
twarz, był uśmiechnięty od ucha do ucha jak dziecko.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ivy i James się znaleźli! – oznajmił ucieszony.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail z wrażenia omal by się nie zatrzymała, jednak David
nie puszczał jej ręki. </div>
<div class="MsoNormal">
-Co? Kiedy? – zapytała i przyśpieszyła kroku, by się z nim
zrównać.</div>
<div class="MsoNormal">
-To było tak – zaczął - Siedzę sobie na historii magii. Obudziłem
się na moment, to postanowiłem zerknąć na mapę… a oni? Są w kuchni!- powiedział
na jednym wydechu i wyjął z kieszeni szkolnej szaty kawałek pergaminu i spojrzał
na niego. – Powinni tu zaraz być…</div>
<div class="MsoNormal">
Szli jeszcze przez moment aż w końcu David zatrzymał się i
Abigail uczyniła to samo zerkając na mapę. Kropki wyczekiwanych przez nich
Gryfonów zbliżały się dość szybko. Z sąsiedniego korytarza dały się słyszeć ich
głosy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Będą tu za trzy, dwa…- David zaczął odliczać, nie
spuszczając oczu z mapy.</div>
<div class="MsoNormal">
Tak jak się spodziewali zza rogu wyłonili się Ivy i James, z początku nawet
ich nie zauważyli tak byli zajęci konwersacją.<br />
-Gdybyś nie była taką zrzędą to bym nie narzekał - stwierdził Gryfon wpatrując się gdzieś w sklepienie pomieszczenia.</div>
<div class="MsoNormal">
-A ja ci mówie, że wcale… - dziewczyna była wyraźnie
zbulwersowana, jednak przerwała na widok dwójki stojącej przed nim. James
najwyraźniej tez ich zauważył, bo na jego twarzy pojawił się zawadiacki
uśmiech. </div>
<div class="MsoNormal">
-Uuu… co tu się działo jak mnie nie było?- zapytał i dopiero
wtedy David uświadomił sobie, że wciąż trzyma Rudą za nadgarstek. Abigail,
która szybko wysunęła dłoń z jego uścisku, a szatyn lekko zmieszany włożył ręce
do kieszeni.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>James wyglądał jakby
dopiero co wstał z łóżka.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Jego włosy
sterczały z typową dla poranka zawziętością. Szare spodnie, biała niechlujnie
wkasana koszula i nonszalancko zarzucony na szyję krawat w złoto czerwone paski
dodatkowo podkreślały ten efekt.</div>
<div class="MsoNormal">
-Gdzie wy byliście? – zapytał David, gdy już do nich
podeszli – I dlaczego nie wracaliście?</div>
<div class="MsoNormal">
James westchnął z rezygnacją, a Ivy w nerwowym geście
włożyła dłonie do kieszeni. Dziewczyna w odróżnieniu od Gryfona wyglądała jakby<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w ogóle nie przespała nocy – jej włosy były
potargane, a oczy podkrążone.</div>
<div class="MsoNormal">
-Długa historia… - odparł wymijająco James.- A wy co
robiliście? – dodał zawadiacko i uśmiechnął się dziwnie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Szukaliśmy was przez cały dzień! – rzuciła z wyrzutem
Abigail, co lekko mijało się z prawdą bo zaczęli to robić dopiero po lunchu,
gdy nie dali już rady nic więcej zjeść.</div>
<div class="MsoNormal">
James zmarszczył czoło i odezwał się dopiero po chwili.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie było nas widać na mapie?</div>
<div class="MsoNormal">
David pokręcił przecząco głową.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale bajer! – James wyraźnie się ucieszył, bo klasnął w
dłonie. – Ciekawe dlaczego tak się dzieje…</div>
<div class="MsoNormal">
-A czy to ważne? Opowiadajcie wszystko po kolei! – rozkazała
Abigail, czując że dłużej już nie wytrzyma. Wciąż pamiętała, że założyła
się z Davidem o to czy specjalnie zniknęli czy zdarzyło się to przypadkiem.
Stawiała, że ich czyn był całkowicie, totalnie zamierzony, choć nie potrafiła
powiedzieć, dlaczego tak uważa. Wiedziała tyle, że musi wygrać, bo założyli się
o przysługę, a chłopcy w wieku Davida mieli bardzo bujną wyobraźnię. Jej brat,
Benjamin był tego doskonałym przykładem.</div>
<div class="MsoNormal">
Gryfon zmarszczył czoło i już miał otworzyć usta by zacząć
opowieść, lecz Ivy go uprzedziła i odezwała się ściszonym głosem:</div>
<div class="MsoNormal">
-Lepiej stąd chodźmy, bo jeszcze Filch tu przylezie...</div>
<div class="MsoNormal">
-A no tak… -mruknął David, jakby dopiero teraz zdał sobie
sprawę z tego faktu – A właśnie Switchowa pytała gdzie się podziewacie. Chyba
mi nie uwierzyła, że oboje jesteście chorzy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak jej powiedziałeś? – James pacnął się w czoło - To chyba
najgłupsze, co można było…</div>
<div class="MsoNormal">
Zza zakrętu niemal bezgłośne wyszedł profesor Flitwick,
którego zauważyli dopiero, gdy już zmierzał w ich stronę. James w instynktownym
odruchu już przybrał pozycję do biegu i właśnie miał zamiar w ekspresowym tempie
razem z Ivy zniknąć w jakimś korytarzu, gdy nauczyciel odezwał się
zachrypniętym ze starości głosem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie tak prędko, panie Potter – powiedział wciąż idąc w ich
stronę – Panno Hunter, ciebie też się to tyczy – dodał i Gryfoni byli zmuszeni
posłuchać.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy głośno zaczerpnęła powietrza, James zacisnął szczęki, a
Abigail założyła ręce za plecy i zaczęła bujać się na piętach. David dla
odmiany jako jedyny nie wyrażał żadnych oznak zdenerwowania.</div>
<div class="MsoNormal">
-Panie Smith i Panno…eee…-nauczyciel zaciął się, najwyraźniej
nie mogąc przypomnieć sobie nazwiska dziewczyny.</div>
<div class="MsoNormal">
-Grey – przypomniała uprzejmie Puchonka.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak, właśnie... Czemu nie jesteście na lekcjach? – spytał
niski profesor, przyglądając im się spod krzaczastych brwi.</div>
<div class="MsoNormal">
-My… eee… - zająknęła się Ruda.</div>
<div class="MsoNormal">
-Właśnie wracaliśmy do sali – wtrącił szybko David i Abigail
pokiwała energicznie głową. </div>
<div class="MsoNormal">
-No to prędko, do klasy! A Pan Potter i Panna Hunter proszę
za mną do gabinetu dyrektorki. Od południa wszyscy was szukają.</div>
<div class="MsoNormal">
Ciężko było stwierdzić, które z nich bardziej zbladło Ivy
czy James, jednak oboje posłusznie poszli za starym nauczycielem. James obrócił
na moment twarz w stronę Davida, który rzucił mu pocieszający uśmiech i zniknął
z Rudą na chodach.</div>
<div class="MsoNormal">
James na moment uchwycił spojrzenie Ivy, która
najzwyczajniej w świecie wyglądała na przerażoną. Pomyślał, że znacznie
bardziej niż wtedy, gdy wchodziła do lasu. Mógł się założyć, że nigdy nie była
w dyrektorskim gabinecie, więc w sumie nie był zdziwiony jej reakcją. Żeby
opisać straszność McGonagall musiałby użyć bardzo brzydkich słów.</div>
<div class="MsoNormal">
Chciał się nawet zdobyć na nonszalancki uśmiech, by dodać
Ivy otuchy (a chyba nawet bardziej sobie), jednak nie mógł się na to zdobyć.
Doskonale wiedział skąd te nerwy i na pewno nie wiązały się z odwiedzeniem
gabinetu, bo był tam tyle razy, że zdążył<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>przeprowadzić konwersację z połową obrazów wiszących za biurkiem(które
były przyczyną połowy plotek w Hogwarcie – drugą połową była Abigail) i
właściwie to nie powodowało u niego<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>niemal żadnego stresu.</div>
<div class="MsoNormal">
Jednak teraz jeszcze nigdy tak bardzo nie bał się spotkania
z dyrektorką. <br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOpWnryuNAadCPl03BtRJcsGuJM-ZpxCJAaXn2qS6wPfp41yvuh7I_OEU_04aowvWtpktD5jQRaz1fYVNoN43K0Fs1jF29Z1GH6P0N0H68HtrFfoir4EQhDnh1sIXCP9S1Iwr_xyrcvwc/s1600/orzelek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOpWnryuNAadCPl03BtRJcsGuJM-ZpxCJAaXn2qS6wPfp41yvuh7I_OEU_04aowvWtpktD5jQRaz1fYVNoN43K0Fs1jF29Z1GH6P0N0H68HtrFfoir4EQhDnh1sIXCP9S1Iwr_xyrcvwc/s320/orzelek.jpg" height="212" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Gigi; font-size: 24.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal">
-Potter, jeśli myślisz, że fakt że twój ojciec dokonał wielu
rzeczy i utrzymujemy kontakt, miałby powstrzymać mnie od wymierzenia ci odpowiedniej
kary to jesteś w błędzie – Dyrektorka zagrzmiała zza swojego biurka i uderzyła
dłońmi o blat.</div>
<div class="MsoNormal">
-Skądże Pani profesor, przez myśl by mi to nie przeszło…
-odparł James potulnym tonem – to mogę już dostać ten szlaban i iść grzecznie
na lekcje? – zapytał głosem pełnym nadziei.</div>
<div class="MsoNormal">
-Najpierw chcę się dowiedzieć co wy dwoje robiliście przez noc
i dzisiejszy ranek poza dormitoriami – rzekła ostro, przenosząc wzrok raz to na
Ivy, którą chyba sparaliżowało i Jamesa, który nawet zaprzestał już nerwowego
mierzwienia włosów.</div>
<div class="MsoNormal">
-My… Jakby to wyjaśnić …– zaczął James i zerknął na Ivy,
która dostrzegła w jego spojrzeniu błaganie o pomoc.</div>
<div class="MsoNormal">
-Krótko i na temat, panie Potter. Nie mam całego dnia. –
ucięła oschle.</div>
<div class="MsoNormal">
-No dobrze, pani profesor… -James wydął policzki i powoli
wypuścił powietrze z płuc – Pewien pokój wciągnął nas do środka i nie chciał
wypuścić.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy przemknęło przez myśl, że to największy idiota jakiego
znała.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Dodatkowo poczuła jak nogi lekko
jej drgają ze stresu, bo zdawała sobie sprawę, że powiedzenie, że pewien pokój
ich „wciągnął” było mocnym nagięciem prawdy,<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>gdyż tak naprawdę sami weszli do niego chcąc ukryć się przed Filchem i to w dodatku uprzednio kradnąc ingrediencje ze składzika.
Zerknęła na dyrektorkę, która podniosła brew z niedowierzaniem. Blondynka
wstrzymała oddech i wyprostowała się jak struna, jakby przewidując nagły wybuch
gniewu.</div>
<div class="MsoNormal">
-Potter, czy ty dobrze się czujesz?!<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- spytała kobieta rozdrażnionym tonem i ponownie
uderzyła dłońmi w blat – Takiej bzdury w tym gabinecie to jeszcze nie
słyszałam! Rozumiem, że ponownie chcesz się wymigać od kary, ale tak głupimi
kłamstwami….</div>
<div class="MsoNormal">
-No dobrze…- westchnął chłopak, by przerwać jej monolog - Sami
weszliśmy do tego pokoju, ale reszta to prawda! Pani profesor niech mi pani
uwierzy! – James wydawał się być zdesperowany. Ivy zerknęła na dyrektorkę
niepewnie: jej nozdrza drgały groźnie. Już to wystarczyło, by nieprzyjemny dreszcz
przebiegł jej po karku. Spuściła wzrok na swoje dłonie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Sądzę, że byłabym nierozsądna gdybym postanowiła uwierzyć
uczniowi, który dopiero co chciał mnie okłamać – rzuciła cierpko dyrektorka.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale pani profesor… - zaczął ponownie James z udręczoną
miną.</div>
<div class="MsoNormal">
-Cisza, panie Potter – ucięła i spojrzała na niego spod
ściągniętych brwi – Ostrzegałam, że jeszcze jeden wybryk i poniesie pan
odpowiednią karę. Był pan tego świadomy.</div>
<div class="MsoNormal">
James po usłyszeniu tych słów osiągnął apogeum desperacji i
zawołał niemal rozpaczliwie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Błagam, niech mnie Pani tylko nie wyrzuca z drużyny!</div>
<div class="MsoNormal">
W tym momencie Ivy poczuła jakby wielki kamień spał jej na
dno żołądka. Przypomniała sobie, że James coś o tym wspominał…. Zerknęła w bok,
Chłopak wpatrywał się w dyrektorkę z niedowierzaniem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Za dwa dni mecz, muszę grać! – zawołał ze złością –Nie
znajdą nikogo na moje miejsce w tak krótkim czasie!</div>
<div class="MsoNormal">
-Cisza! – przerwała mu ostro, a James z gniewnym grymasem
zamknął usta – Doskonale wiem, co pan musi a czego nie, a nie powinno być pana <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>poza dormitorium w godzinach nocnych. A w szczególności
z osobą płci przeciwnej – dodała ostro i spojrzał na Ivy. </div>
<div class="MsoNormal">
-Ale, co pani…-zaczął James, ale był tak zbulwersowany, że
na nawet nie dokończył zdania. Gryfonka była w nie mniejszym szoku i na jej
policzki wstąpił krwawy rumieniec.</div>
<div class="MsoNormal">
-To nie pierwszy taki przypadek – stwierdziła chłodno i
zerknęła na nich spod okularów – choć nie twierdzę, że było ich wiele. </div>
<div class="MsoNormal">
-No i świetnie! – warknął James, zapominając zupełnie o
dobrym wychowaniu – I tak zawsze pani nigdy mi nie wierzy, więc po co mam się
tłumaczyć i zaprzeczać? – zapytał czysto retorycznie i założył ręce na piersi.</div>
<div class="MsoNormal">
Nastała chwila ciszy,<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>w której James wpatrywał się w dyrektorkę ze wściekłością, a Ivy dalej
nie była<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wstanie się odezwać. Kobieta
poprawiła okulary i spojrzała na nich wydając werdykt.</div>
<div class="MsoNormal">
-Zostajesz wyrzucony z drużyny do końca roku. – zwróciła się
surowym tonem do naburmuszonego chłopaka - Masz całkowity zakaz korzystania z
miotły. Oddasz ją Panu Filchowi na przechowanie, a panna Hunter będzie pomagała
czyścić szkolne korytarze przez tydzień<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>– tym razem odezwała się do bladej jak trup blondynki - <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>a teraz żegnam. – Dyrektorka wskazała drzwi i
zajęła się podpisywaniem jakiś papierów lezących na biurku, najwyraźniej
uznając, że już zakończyła sprawę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Prędzej oddam miotłę Albusowi niż temu staremu charłakowi –
mruknął pod nosem James. Dyrektorka łypnęła na niego groźnie, jednak zanim
zdążyła go zbesztać, wstał gwałtownie i ruszył w kierunku wyjścia. </div>
<div class="MsoNormal">
McGonagall zwróciła uwagę na blondynkę, która wciąż
siedziała przy biurku.</div>
<div class="MsoNormal">
-Panno Hunter, pani też się to tyczy.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy wstała powoli.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chciałabym to wszystko wyjaśnić. – powiedziała.</div>
<div class="MsoNormal">
Mcgonagall rzuciła jej zniecierpliwione spojrzenie znad
okularów, jednak zaraz wróciła do dokumentów lezących na biurku. James
zatrzymał się przy drzwiach.</div>
<div class="MsoNormal">
-No dobrze, tylko szybko – westchnęła.</div>
<div class="MsoNormal">
Gryfonka wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.</div>
<div class="MsoNormal">
-James owszem zmyślił pierwszą wersję, jednak zrobił to
tylko i wyłącznie dlatego, że nie chciał zawieźć swojej drużyny i domu. –
powiedziała powoli, starannie dobierając słowa. Schowała dłonie za<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>plecy by ukryć zdenerwowanie i kontynuowała –
Sami weszliśmy do tego pokoju, a James po prostu bał się, że oskarży go Pani o
złamanie regulaminu z premedytacją czego można by się po nim spodziewać… dlatego
skłamał.</div>
<div class="MsoNormal">
Dyrektorka uniosła głowę i poprawiła okulary.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tym razem jednak jest niewinny. To był mój pomysł, żeby
wejść do tego pokoju, skłoniłam go do tego – powiedziała z wyraźną skruchą –
Byłam ciekawa co tam jest, a drzwi były otwarte… </div>
<div class="MsoNormal">
-To był mój pomysł! – odezwał się nagle James rozeźlonym
tonem z drugiego końca gabinetu.-Teraz to już mam wszystko w…</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak, tak jasne, a nie pamiętasz jak musiałam ciągnąć cię za
rękę, żebyś ze mną poszedł? – przerwała mu i rzuciła mu groźne spojrzenie - W
każdym razie – kontynuowała i spojrzała na dyrektorkę - Później drzwi żadnymi
sposobami nie chciały się otworzyć i siedzieliśmy tam cała noc i część ranka.</div>
<div class="MsoNormal">
Dyrektorka spojrzała na nią. Ivy czuła jak serce kołacze się
w jej piersi - nie wiedziała czy jej wersja jest wystarczająco wiarygodna. </div>
<div class="MsoNormal">
-Tylko dlaczego taka bezproblemowa uczennica, nagle po
sześciu latach nauki, postanowiła złamać tak poważnie regulamin? – zapytała
kobieta rzeczowym tonem.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy zerknęła w bok i zagryzła wargi. Takiego pytania się
obawiała. Nawet nie musiała udawać zażenowania, wyszło całkowicie naturalnie.</div>
<div class="MsoNormal">
-B-bo… James-zawahała się na moment jakby te słowa nie
chciały jej przejść przez gardło – James zawsze wydawał mi się taki o… odważny.
– zrobiła krótką pauzę, starając się kontrolować głos - Myślałam, że jeśli
pójdę razem z nim to… -nagle zacięła się.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak? – pośpieszyła ją dyrektorka ze srogą miną.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy przełknęła głośno ślinę i odezwała się niemal szeptem.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>-…Że mu tym
zaimponuje i mnie polubi… - powiedziała i wstrzymała oddech, a przez myśl
przeszło jej że wolałaby stoczyć walkę z wierzbą bijącą albo zostać spalona na
stosie niż w ogóle to powiedzieć. </div>
<div class="MsoNormal">
Zapanowała cisza. Najgorsze wcale nie było to, że
powiedziała coś takiego(co oczywiście było kłamstwem), ale świadomość, że James
stoi przy drzwiach i wszystko słyszy. Pomyślała, że jeśli jakoś to przetrwają
to do końca roku będzie go z wielką starannością unikać. </div>
<div class="MsoNormal">
-To naprawdę nie była jego wina – dodała trochę głośniej.</div>
<div class="MsoNormal">
Nastała chwila ciszy, w której jakoś musiała znieść poczucie
wstydu. Nawet nie chciała sobie wyobrażać jaką James teraz ma minę, jednak Ivy
bardziej starała się skoncentrować na McGonagall, która wpatrywała się w nią z
mieszanina zwykłej surowości i znużenia.</div>
<div class="MsoNormal">
-A wyglądałaś na taką mądrą, Panno Hunter – powiedziała
dyrektorka, a Ivy zamarło serce w oczekiwaniu na jej decyzję.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>McGonagall westchnęła
i złożyła w jedno miejsce <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>stertę
dokumentów, by poprawić okulary i wziąć się za podpisywanie następnej. – Dobrze
– rzekła w końcu, a Ivy poczuła się jak spetryfikowana. – Pan Potter zostanie w
drużynie, ale i tak oboje będziecie przez miesiąc pomagać panu Filchowi w jego
obowiązkach. Macie zgłosić się dzisiaj do jego gabinetu.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy poczuła tak nagłą ulgę, że myślała, że<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>powrotem opadnie na krzesło, a z końca
gabinetu rozległ się okrzyk dzikiej radości.</div>
<div class="MsoNormal">
-Panie Potter, to nie miejsce do tego typu zachowań! Minus
dziesięć punktów!– dyrektorka zjeżyła się, a James wypadł jak dziecko z gabinetu.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy przez moment patrzyła za nim, a później zdała sobie
sprawę, że stoi już tak parę dobrych chwil, a dyrektorka wyczekująco się w nią
wpatruje.</div>
<div class="MsoNormal">
-To ja… już sobie pójdę. Do widzenia – rzuciła. Zszokowana,
że się udało i niemal truchtem dotarła do dębowych drzwi gabinetu. Zbiegła po
krętych, kamiennych stopniach i niemal potknęłaby się o Jamesa, który swoją
radość postanowił wyładować na zimnej posadzce.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak! Jestem w drużynie! Jestem w drużynie… -powtarzał bez
opamiętania, trzymając się za głowę -<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>dzięki ci boże…</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie ma sprawy – mruknęła i zrobiła nad nim duży krok i
zaczęła iść w stronę hollu.</div>
<div class="MsoNormal">
Serce wciąż nie wróciło do normalnego rytmu. Chciała jak
najszybciej się stamtąd ulotnić, byle zdała od Jamesa. Zdążyła przejść raptem
parę kroków, kiedy usłyszała jego głos.</div>
<div class="MsoNormal">
-Naprawdę uważasz, że jestem taki odważny? – zapytał. Przez
moment zastanawiała się czy nie iść dalej, jednak odwróciła się do niego. James
już nie leżał, a siedział na posadzce i opierał się o nogi kamiennego gargulca.
</div>
<div class="MsoNormal">
-Zmyślałam – stwierdziła beznamiętnie. Jednak mimowolnie uśmiechnęła
się do siebie i powoli odwróciła się z powrotem chcąc kontynuować swoją wędrówkę,
gdy nagle zza zakrętu ze sporą prędkością wyleciały dwie postacie i omal nie
zwaliły ją z nóg. Ktoś złapał ją za ramiona i zaczął potrząsać. Kolorowe
paznokcie wbiły się w jej skórę i Ivy wrzasnęła.</div>
<div class="MsoNormal">
-I jak było? – zapytała rozgorączkowana Ruda. </div>
<div class="MsoNormal">
-Co wam powiedziała? – dorzucił David, niemniej
podekscytowany.</div>
<div class="MsoNormal">
Gryfonka skrzywiła się i wyswobodziła się z uścisku
Puchonki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Szlaban – wyjaśniła krótko. Chyba pierwszy raz to słowo
wywołało u niej uśmiech. David wyraźnie się ucieszył, więc i Abigail
wyszczerzyła się, wydała radosny pisk i objęła Ivy – Puście mnie, bo mnie
udusicie!</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie wywalili mnie! Słyszysz David?<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Dalej jestem w drużynie! Będziemy mogli
skopać tyłki Ślizgonom! – wydarł się James i podbiegł do nich, ostatnie dwa
metry przemierzając ślizgiem po błyszczącej podłodze i wpadając w pozostałą
trójkę. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Ich dziką wesołość przerwał
brzydki głos kamiennego gargulca.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tutaj próbuje się spać!<span style="mso-spacerun: yes;">
</span></div>
<div class="MsoNormal">
-Chodźmy stąd. Nie mam zamiaru już tam wracać – powiedziała
Ivy.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Szybko przemknęli
przez korytarz do starej części zamku, gdzie mogli spokojnie porozmawiać. </div>
<div class="MsoNormal">
Weszli do starej sali do transmutacji, w której kiedyś już
byli. Zamknęli drzwi zaklęciem i rozsiedli się na ławkach.</div>
<div class="MsoNormal">
-No więc, opowiadajcie! – powiedziała Abigail nie mogąc
usiedzieć na miejscu z podekscytowania .</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy westchnęła.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wracaliśmy do wieży, kiedy spotkaliśmy Filcha, schowaliśmy
się w pokoju, który okazał się Pokojem Życzeń i później nie mogliśmy wyjść.
Koniec opowieści.</div>
<div class="MsoNormal">
-Gdzie twoja rana? – zapytał David, obracając się by
spojrzeć na ramię kolegi, które było całe i zdrowe. Nawet koszula nie była już
podarta – I koszula widzę też nowa.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie. Wystarczyło kilka zaklęć – skwitował James z uśmiechem
– A na ranę zrobiłem sobie eliksir.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy chrząknęła cicho.</div>
<div class="MsoNormal">
-To znaczy ja i Ivy zrobiliśmy. – poprawił się chłopak.</div>
<div class="MsoNormal">
Dziewczyna spojrzała na niego wrogo.</div>
<div class="MsoNormal">
-No dobra, Ivy zrobiła, ale grunt, że miałem dobre chęci. –
oznajmił i z uśmiechem zmierzwił włosy.</div>
<div class="MsoNormal">
-I siedzieliście tam tak przez tyle godzin? – zapytała
podejrzliwie Abigail. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy wróciła myślami do tamtego momentu.</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
Trochę nam zeszło, ale jest wasz długo oczeiwany, nowy rozdział! Mamy nadzieję, że się cieszycie, bo tak bardzo nie miałyśmy ochoty iść do szkoły i jednocześnie tak bardzo pragnęłyśmy coś napisać, że policja spisała nas w drodze do domu. No, ale cóż to wena, nie można z nią walczyć. Na pewno nie żałujemy :P<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-79956536064854782212013-03-26T20:13:00.000+01:002013-05-29T20:34:10.436+02:00Rozdział XVIII - Poszukiwany, Poszukiwana<i>Czujemy, że ten rozdział nadaje się za przeproszeniem do czterech liter, ale cóż... nie wszystko zawsze musi być udane, a my postanowiłybysmy być jeszcze bardziej niedoskonałe niż zwykle. </i><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Co ty… co ON tu robi?! Oj, tym razem przegięłaś, kochana,
masz przechlapane!<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wokrągłym przejściu stał średniego wzrostu chłopak, o
szarych oczach i lekko powywijanych jasnobrązowych włosach. Na jego twarzy
mieszały się różne emocje: z początku zaskoczenie, graniczące z szokiem, które
jednak po chwili przerodziło w zdenerwowanie połączone ze złośliwą satysfakcją. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Abigail poczuła jakby coś ciężkiego opadło jej na dno żołądka.
Fortunność tego zdarzenia była bardzo wątpliwa. David jednak nie wydawał się
tym zbyt przejęty, mimo to przezornie wyprostował się na tyle na ile pozwalało
mu niskie sklepienie i zdjął rękę znad ramienia Abigail, by zwiększyć dzielący
ich dystans. Zlustrował Puchona wzrokiem i odczuł wrażenie, że skądś go
kojarzy. I bynajmniej nie były to pozytywne wspomnienia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-O co ci chodzi? – zapytała wyniosłym tonem. Zadarła
podbródek, by sprawić wrażenie pewnej tego co robi i totalnie niezakłopotanej
wynikła sytuacją. Przez tyle lat obcowania ze swoim bratem udało jej się
doprowadzić tę umiejętność do perfekcji.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Udajesz głupią czy naprawdę taka jesteś? – zapytał, mrużąc
stalowe oczy – właź tutaj – rozkazał i wskazał ręką na wnętrze Pokoju
Wspólnego.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Abigail spojrzała na niego z wyższością.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Hmm… Nie – stwierdziła obojętnym tonem i<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>zadufaną miną odwróciła się do niego bokiem,
zakładając ręce na piersi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chłopak wyraźnie zirytowany zachowaniem Rudej, już otwierał
usta, by coś powiedzieć, gdy w tym momencie niespodziewanie usłyszeli stłumiony
śmiech Davida. Puchon rzucił Gryfonowi złowrogie spojrzenie, jednak ten nic
sobie z tego nie robił i spojrzał na Abigail, której foch wyglądał wręcz
komicznie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Zresztą… rób jak chcesz. To ty będziesz miała przechlapane
u rodziców nie ja. – stwierdził chłopak również zakładając ręce na piersi. Wyglądali
teraz bardzo podobnie. Abigail głośno zaczerpnęła powietrza.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Tylko spróbuj… - powiedziała i podeszła do niego grożąc mu
palcem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-No nie wiem, nie wiem… Słyszałem, że rodzice ostatnio dali
ci sporo kasy – powiedział i zerknął wymownie do góry.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Jeśli myślisz, że coś ode mnie wyłudzisz…- zaczęła, ale nie
dokończyła zdania, bo przypomniała sobie<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>o <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Davidzie, który stał z boku,
próbując nie podsłuchiwać ich konwersacji. – Narazie…. i dzięki za odprowadzenie
–Zwróciła się do niego z uśmiechem, a następnie przeszła pod ramieniem brata,
który dalej stał<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w przejściu, do Pokoju
Wspólnego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Puchon rzucił Davidowi mordercze spojrzenie, na co ten tylko
się uśmiechnął i podniósł brwi. Po chwili drzwi zatrzasnęły się z hukiem i
Gryfon został sam w małym przedsionku. Zza drzwiami rozległy się podniesione
głosy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-To niesprawiedliwe, że tobie dali, a mnie nie! Mogłabyś się
podzielić z własnym bratem!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Własny brat to by mnie nie chciał wsypać! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Oj, przecież sobie tylko żartowałem a ty tak wszystko na
serio…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Ja już cię znam, za nową miotłę to byś mnie oddał Arabom!
Wciąż pamiętam jak byliśmy w Bułgarii…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Stare dzieje… </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
David zmarszczył czoło, a myślał, że to James ma dziwną
rodzinę (choć nie żeby ich nie lubił). Pomyślał, że chciałby kiedyś zapytać
Abigail o historię z Arabami. Bawiło go to wszystko, ale uznał, że niegrzecznie
jest podsłuchiwać cudze rozmowy. Niespodziewanie przypomniał
sobie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>skąd kojarzy tego chłopaka, był
szukającym w drużynie Hufflepuffu. To on na ostatnim meczu złapał znicza przed
Ivy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
David cicho opuścił beczkę. Automatycznie wyjął mapę z
kieszeni spodni i przerzucił bluzę przez ramię. Przejechał wzrokiem po
pergaminie i zauważył jak Filch wchodzi do swojego skromnego gabinetu na drugim
piętrze. Już kiedyś miał okazję go odwiedzić i nigdy więcej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dziarskim krokiem ruszył przed siebie obierając najkrótszą
drogę do dormitorium. Nawet nie zapalał różdżki, znał trasę na pamięć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy wreszcie stanął przed Grubą Damą, bez zdziwienia
spostrzegł że śpi. W końcu było już trochę po północy. Odkaszlnął i powiedział na tyle
głośno by wyrwać kobietę ze snu, jednak nie na tyle by zwrócić uwagę
pozostałych obrazów. Tego na pewno by nie chciał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Wybacz, że budzę. Mógłbym wejść? – zapytał, szczerząc się do
otyłej kobiety na obrazie. Ta z nieco zniesmaczonym wyrazem twarzy leniwie podniosła
powieki i zerknęła na Gryfona. Westchnęła i odezwała się niezadowolonym tonem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Uczniom nie wolno przebywać poza łóżkami o tych porach, a
ciebie to widziałam tu już ze sto razy <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>–
stwierdziła chłodno, ale najwyraźniej nieco udobruchana jego uprzejmym
przywitaniem zaraz dodała – hasło?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
David w myśli przybił sobie piątkę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Puszek Pigmejski.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wrota uchyliły się, a on wszedł do środka. David wiedział
jak obłaskawić jędzowaty obraz i niemal za każdym razem udawało mu się przejść
bez zbędnych awantur. Przez tyle lat wracania o niewłaściwych godzinach nauczył
się że wystarczyła jedynie odrobina taktu. Kiedy robił to James, Gruba Dama swoim
oburzonym krzykiem budziła wszystkie portrety dookoła, co kończyło się
przeważnie pojawieniem się Filcha.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4FxnCoLSTs0a6kUNP8V3Ewcg9lb95W3c-CYgFKZXt5hg7MTPPPKQrUdrawUNbclv78Civ9zBsOaQCLomEYS_covaqutBYWbdRxZ_SjP_a5juDLAOSiS7ZSQPAnDalLfd05dNVDDEhvVI/s1600/29_1175265656.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="176" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4FxnCoLSTs0a6kUNP8V3Ewcg9lb95W3c-CYgFKZXt5hg7MTPPPKQrUdrawUNbclv78Civ9zBsOaQCLomEYS_covaqutBYWbdRxZ_SjP_a5juDLAOSiS7ZSQPAnDalLfd05dNVDDEhvVI/s320/29_1175265656.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
Później standardowo, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>za każdym razem musieli się chować i czekać aż
pójdzie by ponownie móc spróbować wejść do środka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wciąż miał w głowie pamiętną sytuacje, kiedy to po imprezie
(w której uczestniczyli tylko oni dwaj), która odbyła się za żywopłotem na
błoniach, z okazji zaliczeni SUMów z transmutacji James nieco wstawiony próbował
dostać się do środka. W wielkim skrócie, próbował przekonać obraz co
działania swojego uroku osobistego. Oczywiście hasła nie pamiętał, ale to nie
zmieniało jego mocnego przekonania, że jego to nie obowiązuje. Dama dała upust
swojej złości, oburzonymi krzykami, w których pojawiło się parę co ciekawszych wyzwisk co z kolei sprowadziło woźnego, który widząc
ich w nie do końca trzeźwym stanie, zaprowadził ich prosto do dyrektorki. Potem
wszystko potoczyło się błyskawicznie, nie chciał sobie przypominać szczegółów,
ale pamiętał, że to był szlaban stulecia, a James popadł w depresje z powodu
codziennych wyjców od matki. Wtedy naprawdę cieszył się, że przynajmniej jemu
to <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>nie grozi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy wszedł do środka, Pokój Wspólny był pusty<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>a ogień w kominku już przygasał. Wbiegł po
schodach do sypialni chłopców i wpadł do swojego dormitorium. Od razu jego uszu
dobiegło głośne, znajome chrapanie. Zapalił różdżkę. Nie bał się, że kogoś
obudzi – było to praktycznie niemożliwe, przypuszczał nawet że nagłe trzęsienie
ziemi nie byłoby wstanie wyrwać jego współlokatorów z objęć Morfeusza. Poczuł
jak jego samego zaczyna dopadać zmęczenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie patrząc pod nogi przeszedł przez zawalony wszystkim co
możliwe pokój. Bez ceregieli zdjął koszule i spodnie, wskoczył do ciepłego
łóżka. Nie musiał długo czekać na sen, w którym jakiś wielki włochaty stwór
gonił go po lesie, a on usiłował przed nim uciec.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Goudy Stout","serif"; font-size: 36.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Goudy Stout","serif"; font-size: 36.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Davidowi wydawało się, że minęła zaledwie chwila, kiedy poczuł
mocne szturchnięcie w plecy. Usłyszał nad sobą czyjś głos, chyba coś do niego mówił. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Nie wiedział czego chce, nie
był na tyle przytomny by dobrze zrozumieć słowa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Leży w szafie… -mruknął w odpowiedzi. Miał nadzieję, że to
wystarczy i natręt wreszcie da mu spokój. Nawet nie otworzył oczu tylko
ponownie przytulił się do białej puchowej poduszki i nakrył się dokładniej
miękką kołdrą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Co takiego? – kolega dalej nie dawał mu spać, więc
podciągnął pierzynę na głowę –Pytałem gdzie jest James.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Odejdź…- jęknął chłopak, za wszelką cenę nie chcąc wracać
do rzeczywistości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Wstawaj! - jego współlokator był nieugięty.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
David najwyraźniej <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>był
równie uparty i nie zamierzał wykonywać polecenia, bo zaraz ponownie rozległo
się ciche chrapanie. <br />
Z początku nie wiedział jakim sposobem z łomotem znalazł
się na drewnianej podłodze, w każdym razie zmusiło go to do otwarcia oczu. Nad sobą zobaczył
swojego kolegę, Johna chowającego różdżkę do kieszeni. Nie zaskoczyło go to.
Przywykł do takich pobudek.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Co znowu? – zapytał zbierając się z ziemi. Był w samych zielonych
bokserkach w jego ulubiony wzór - w śnieżynki. Postanowił ubrać się w coś, kiedy poczuł lekki chłód na
skórze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-James nie wrócił na noc? –zapytał John, niby od niechcenia i
za pomocą różdżki przerzucił całą masę ubrań leżących na drewnianej podłodze na swoje łóżko, by zrobić
przejście. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Może postanowił spędzić tę noc z Katie? – z łazienki
dobiegł <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ich głos, a następnie złośliwy
chichot Vince’a.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
David sięgnął po spodnie które wczoraj niedbale rzucił na
ziemię i ziewnął przeciągle.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Niee… -zaprzeczył naciągając je na nogi – …jest z Ivy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z łazienki ponownie dobiegł ich śmiech. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-z Ivy powiadasz? – zapytał John, podnosząc brwi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dopiero wtedy David zdał sobie sprawę, że to co powiedział
mogło zabrzmieć nieco dwuznacznie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-A to ciekawostka – drzwi od łazienki otworzyły się i w
przejściu pojawił się Vince z ręcznikiem na biodrach, zanim David zdążył
sprostować swoją wypowiedź. Jego głos brzmiał niewyraźnie, bo w ustach trzymał szczoteczkę
do zębów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Niee… <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– jęknął David
– James dalej jest z Katie… Jak mogliście pomyśleć, że on i Ivy… -w tym
momencie udał odruch wymiotny i podniósł się zimnej podłogi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Masz rację – powiedział Vince kiwając głową – chociaż
biorąc pod uwagę skłonność Jamesa do skoków w bok… - w tym momencie zrobił
krótką pauzę - Chociaż… Nie. Nie, w żadnym wypadku. Masz rację.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
John zmarszczył czoło. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-A właściwie czemu nie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
David spojrzał na niego zdziwiony, ale zaraz kontynuował
poszukiwania jakieś czystej koszuli. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-No tak, nie jesteś w drużynie.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– mruknął Vince – Gdybyś był to byś wiedział.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Jesteśmy na tym samym roku, chodzimy razem na lekcje od
sześciu lat, więc w sumie to ją znam. Nawet zamieniliśmy parę słów, jest
całkiem miła . I jakby się zastanowić to brzydka chyba też nie jest.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Z przodu trochę decha, ale z tyłu…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
David wydał bliżej nieokreślony dźwięk i zatkał uszy i
spojrzał na Vinca, który stał nie wzruszony przy drzwiach od łazienki i tylko
przewrócił oczami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Przestań.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-No co? Tylko stwierdzam fakty – John wzruszył ramionami i
machnął różdżką w kierunku butów, które wyleciały spod sterty książek. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Dobra, pośpieszcie się. Mamy dziesięć minut – powiedział
Vince, zerkając na zegarek.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy już się ubrali, spóźnieni pobiegli na lekcje. Po chwili
wpadli do sali, w której odbywały się zajęcia z<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>transmutacji.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Smith, Iwanow, Venner minus pięć punktów dla każdego.
Siadać! – rozkazała ostro profesor Switch.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Dzień dobry, nasza kochana profesor Switch – mruknął pod
nosem Vincent i razem z resztą posłusznie usiedli jak zawsze w ostatnich ławkach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Jak zwykle gorące powitanie -wtrącił półszeptem Johny. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-A gdzie Pan Potter, jeśli można wiedzieć? – spytała Switch,
podchodząc do nich i uderzając końcem różdżki o blat ławki Davida. Chłopak przełknął
ślinę i odchylił się na krześle, tak bardzo ja tylko się dało. Nie chciał widzieć profesorki z
tak bliska ani tym bardziej czuć jej nieświeżego oddechu. – Proszę się nie
bujać, panie Smith! To nie przedszkole!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nóżki krzesła w jednej chwili opadły na podłogę, a David z nieco wystraszona minę spojrzał na prosfesorkę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-On, eee…- chłopak zająknął się. Nigdy nie potrafił dobrze
kłamać. Nie miał pomysłu na żadną przekonującą odpowiedź <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>„Może powiem, że jest jeszcze na śniadaniu,
albo ma indywidualny trening… ale nie, w trakcie lekcji przecież nie może być… o, albo
ma szlaban. TAK! To bardzo prawdopodobne...” Nim jednak zdążył powiedzieć
cokolwiek na głos, Vince wyratował go z opresji. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Źle się poczuł – odparł lekko Venner. Profesor Switch
podniosła nieznacznie brwi i łypnęła groźnie na całą trójkę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Sprawdzę to później- odparła, wciąż mierząc ich
podejrzliwym spojrzeniem. David odetchnął z ulgą, kiedy profesorka odwróciła
się i zaczęła przechadzać się wzdłuż ławek. Gdy doszła niemal do końca rzędu,
odwróciła się raptownie co spowodowało nieprzyjemny skurcz w żołądku Gryfona..</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-A panna Hunter? Gdzie jest? – zapytała swoim zwykłym
wyniosłym tonem. David zachłysnął się powietrzem, Vince zerknął na niego kątem
oka. Przez moment panowała cisza, po chwili jednak z jednej z środkowych ławek odezwała
się jakaś brunetka. David wywnioskował, że to musi być jej współlokatorka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Ona… Ona też się źle poczuła. –dziewczyna odezwała się
cicho.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Jadłaś w ogóle śniadanie? mów głośniej dziewucho!- zagrzmiała
nauczycielka i wlepiła spojrzenie przypominające wzrok bazyliszka w Gryfonkę.
Dziewczyna poczerwieniała. David wychylił się z ławki i obserwował jak brunetka z pierwszego rzędu, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>próbuje coś powiedzieć. Widząc to sam
poczuł przypływ paniki i stresu, co jego samego niemal sparaliżowało. Gdyby nie
strach przed profesorką to być może pomógłby biednej dziewczynie, jednak nie
mógł się odezwać, bo głos uwiązł mu w gardle. Bał się niewielu rzeczy lecz surowa, nauczycielka transumtacji i zarazem opiekunka Gryffindoru potrafiła przyprawić go o gęsią skórkę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W klasie zapanowała całkowita cisza. Siedząca w drugim
rzędzie Abigail drgnęła lekko. Pani Switch zmrużyła oczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Wracamy do tematu. – rzekła oschle – Otwórzcie podręczniki na
stronie sto dwudziestej pierwszej. Przeczytajcie notatkę o transmutacji wtórnej
u płazów i…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
John nachylił się do Davida i Vince’a, kątem oka obserwując
nauczycielkę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-David gdzie ich wcięło? – zapytał szeptem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Nie mam pojęcia – mruknął David wzruszając ramionami. – To
dziwne. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Nie włóczyliście się gdzieś wczoraj? – zapytał Vincent,
doskonale udając , że czyta podręcznik.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Tak, ale….- David zawahał się, zastanawiając się czy
powinien im powiedzieć o Zakazanym Lesie i tym „drobnym” wypadku Jamesa, jednak
coś mu podpowiadało, żeby o tym nie wspominać - Potem się rozdzieliliśmy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Tak po prostu? – zapytał brunet podnosząc brew.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-A co? – burknął. Dopiero teraz tak naprawdę zdał sobie
sprawę z nieobecności Jamesa. Nie miał pojęcia co mogło się stać. Może nawet
nie było go w zamku.- Przecież nie śledzę ludzi - dodał i w tym samyn momencie przyszła mu do
głowy Mapa Huncwotów, ale szybko pozbył się tej niemądrej myśli. On w końcu tylko od czasu
do czasu sprawdzał, kto gdzie chodzi. To nie zaliczało się do śledzenia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Nie mam pojęcia, w co znowu się wpakowaliście, ale lepiej
żeby szybko wrócili. Nie możemy grać bez szukającej i pałkarza.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wtedy do Davida coś dotarło.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-No racja, mecz - mruknął pod nosem i uderzył się ręką w
czoło.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po chwili dotarła do niego kolejna rzecz, jeszcze bardziej przerażająca.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>-Nie mówcie Mattowi.
Zabiłby mnie. – powiedział zatrwożonym tonem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-A potem ich – dodał obojętnie Vince. – Tylko pamiętaj, że
dzisiaj trening, więc lepiej żeby się znaleźli.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nawet nie zauważyli, kiedy pomiędzy <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ich ławkami pojawiła się zirytowana profesor
Switch. Zirytowana to było mało powiedziane. U niej występował tylko stan
skrajnej furii, ewentualnie silnego zbulwersowania.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Co to ma znaczyć? Najpierw spóźnienie, a teraz pogaduszki
na mojej lekcji?! Bezczelność! Napiszecie notatkę z tego działu. Cała trójka!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jęknęli ze zrezygnowaniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Ravie; font-size: 26.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy rozległ się dzwonek wszyscy pospiesznie spakowali rzeczy
i opuścili sale. Co jak co ale nikt nie miał ochoty dłużej tam siedzieć.
Szczególnie David który czując, że to nie jest jego szczęśliwy dzień, ruszył z
Johnem i Vincem, w kierunku schodów, gdzie tłoczyło się już mnóstwo uczniów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
John westchnął. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-No i znowu trzeba będzie prosić Krukonów o napisanie pracy
domowej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Będę musiał napisać <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ją sam. Ostatnie moje pieniądze wydałem na
esej z eliksirów –westchnął David. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-To masz pecha stary. –stwierdził blondyn i obejrzał się za
jakąś dziewczyną - O, Zoey, co u ciebie? Może napiszesz mi pracę z…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Nie. Spadaj.-odparła błyskawicznie, czarnoskóra krukonka i
szybko zniknęła w tłumie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Ups, pudło Johny- oznajmił Vincent z wrednym uśmieszkiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
David kątem oka dostrzegł jak z jednej z sal wysypują się
uczniowie w niebiesko-brązowych krawatach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Jeszcze nie -rzucił John z uciechą i poleciał w kierunku
siódmoklasistek. David i Vince przez moment obserwowali nieudolne zmagania
chłopaka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Zawsze relaksuje mnie kiedy go TOTALNIE olewają- stwierdził
Vincent z rozbawieniem. Kiedy naśmiewali się z poczynań swojego kolegi (był
bardzo zawzięty) podeszła do nich rudowłosa Puchonka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-David możemy chwilę porozmawiać?- spytała i wymownie
spojrzała na Vince’a. Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem, nie wydawał się zbyt
sympatyczny. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Jasne -David wyszczerzył się do Rudej i pożegnał się z
brunetem, który nieco niechętnie skierował się w stronę zatłoczonych schodów -To co u ciebie?- zgadnął wesoło.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Jak możesz o to teraz pytać?- zawołała<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>dziewczyna oburzonym tonem i zamachała
rękami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gryfon nieco zdezorientowany jej zachowaniem zmarszczył czoło.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-A to kiedy mogę?- zapytał z uśmiechem. Abigail opadły ręce.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Twój przyjaciel zaginął!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-A tam… zaraz zaginął, na pewno gdzieś tam jest.-odparł i
wzruszył ramionami. Abigail takie wyjaśnienia najwyraźniej nie usatysfakcjonowały.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-To prawda, że nie było ich na noc? Co się z nimi w takim
razie stało? Nie widziałeś ich od wczoraj? – zaczęła pytać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-No nie, nie widziałem… -mruknął nieco zakłopotany.
Niespodziewanie dziewczyna pociągnęła go za krawat, rozejrzała się dookoła
sprawdzając czy nikt ich nie podsłuchuje i wyszeptała konspiracyjnym tonem:</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-A nie pojawili się na tej twojej MAPIE? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
David zerkną na nią. Miał ochotę się zaśmiać z powodu jej
zabawnej miny, ale tylko przysunął się do jej ucha i wyszeptał podobnym tonem:</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Niestety nie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-I co teraz? – zapytała, nie podnosząc głosu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Nie wiem – odszepnął</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jakaś nauczycielka na ich widok odchrząknęła znacząco, a oni
wyprostowali się jak struny i odsunęli się nieco od siebie, niewinnie odwracając
wzrok. Dopiero kiedy kobieta zniknęła za rogiem. David z powrotem nachylił się do
Abigail.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-To może pójdziemy na lunch? – wyszeptał i odsunął się
lekko, by spojrzeć jej w oczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Pewnie… -odparła i posłała mu delikatny uśmiech – Ale co z
Jamesem? Nie martwisz się o niego?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Właśnie chciałem go poszukać. – przyznał <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>i oboje ruszyli schodami w dół, w stronę
Wielkiej Sali – Ale nie dam rady zrobić tego na pustym żołądku.-dodał z
uśmiechem.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Abigail nic nie powiedziała, a on zgadł, że nie do końca
przekonał ją swoimi argumentami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Nie ma co się martwić – powiedział. Chociaż wewnątrz czuł
się nieco rozdarty, to nie chciał jej dodatkowo zamartwiać – To James da sobie radę.
W niejednych tarapatach sobie poradziliśmy, a poza tym jest z Ivy, a jak ją
znam to na pewno nie pozwoli mu zrobić mu czegoś głupiego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Abigail tylko lekko pokiwała głową, David widząc to dodał:</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
-Ale obiecuje ci, że po lunchu ich poszukamy – to na
chwilę przywołało uśmiech na jej twarz. <br />
„Ona naprawdę się martwi”, przemknęło
mu przez myśl. „Może tez powinienem zacząć bardziej się przejmować?”. Ale
przecież znał Jamesa, nie było do tej pory sytuacji, w której by sobie nie
poradził, nie był sierotką której trzeba wiecznie pilnować. Owszem zaczął trochę się martwić, kiedy nie pojawili się na lekcjach, jednak czuł, że wszystko będzie dobrze. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy znaleźli się już w Wielkiej Sali, usiedli na drewnianej ławie obok siebie i zaczeli żywo dyskutować, przez co zupełnie zapomnieli o lunchu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Ten rozdział jest okropny, przynajmniej w naszym odczuciu, ale tyle się już nad nim męczyłyśmy, że postanowiłyśmy go dodać takim jakim jest. Mamy nadzieje, że w miarę dobrze to znieśliście.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Śmiało wytykajcie nam błędy, wszystko poprawimy. Boimy się że może powypisywałyśmy jakieś niedorzeczności, bo to rozdział dodany dość spontanicznie...Tylko nie zniechęcajcie się za bardzo! :p </i><br />
<i>Pozdrawiamy czytelników! </i><br />
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-86863604220354084382013-02-16T21:25:00.000+01:002013-02-16T23:49:20.087+01:00Rozdział XVII – „Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli to zdejmę?”<br />
<div class="MsoNormal">
Szliby w zupełnej ciemności, gdyby nie światło pochodzące z
ich różdżek. Mimo to Abigail znalazłaby drogę również bez tego, gdyż byli już w
dobrze znanych jej podziemiach. Na kamiennych ścianach wisiały obrazy
przedstawiające krajobrazy, co zapobiegało klaustrofobii wśród uczniów, którą
niewątpliwie mogły powodować brak okien i niskie, półokrągłe sklepienie. Nie
było tutaj pochodni, jak w innych częściach zamku, tylko zawieszone u sufitu
złote lampy. Zwykle dawały mnóstwo ciepłego światła, jednak teraz były
zgaszone.</div>
<div class="MsoNormal">
-Myślisz, że mogliby…? – zapytał David, robiąc sceptyczną
minę.</div>
<div class="MsoNormal">
Jego mózg nie był w stanie pojąć tak abstrakcyjnego
stwierdzenia, jakie właśnie zaserwowała mu Abigail. Tymczasem wyobraźnia
Puchonki pracowała na najwyższych obrotach. Niemal widziała jak James, jednym
szybkim ruchem gasi różdżkę, tym samym sprawiając że on i Ivy pogrążają się w
całkowitej ciemności. Korytarz jest pusty, nikogo w nim nie ma, z wyjątkiem ich
dwojga. Nie ociąga się – jak to on – lekkim, acz stanowczym ruchem popycha Ivy,
przyciskając ją do zimnej, kamiennej ściany. Chłopak schyla się by ich twarze
znalazły się na tym samym poziomie, jedną ręką podpierając się ściany, a drugą
dotykając policzka blondynki. Ivy… w tym momencie wizja nagle się przerwała. No
tak, Ivy. Przecież ona pewnie nie zgodziłaby się na coś takiego (choć Abigail
ciężko było to zrozumieć. Osobiście, gdyby z nią James postanowił to zrobić to
cóż… długo by się nie wahała). Zaraz kolejna myśl sprawiła, że była już niemal
pewna, że popada w paranoję. Przecież James był ranny, na pewno nie miał w
głowie takich lubieżnych myśli, a nawet jeśli, to nie dotyczyły one tej
konkretnej Gryfonki. Możliwe, że jakiejś innej, jednak Abigail nie zamierzała
psuć sobie tym humoru. </div>
<div class="MsoNormal">
Jeśli Ruda trochę by się wysiliła i sprowokowała do pracy
swoje szare komórki,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>to mogłaby
stwierdzić, że zaobserwowała, że raczej za sobą nie przepadają. Właściwie to wcale
do siebie nie lgnęli, nawet nie spędzali ze sobą czasu poza lekcjami i
treningami, gdzie byli zmuszeni do przebywania razem. Oczywiście nie żeby ich
śledziła lub coś w tym stylu, po prostu nie krępowali się z okazywaniem<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>sobie uczuć i chyba każdy kto miał okazję
przebywać w ich towarzystwie dłużej niż pięć minut mógł się o tym przekonać.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail zaczęła się nad tym wszystkim zastanawiać i doszła
do niezbitego wniosku, że David ma rację, a ona przesadza. Momentami miała zbyt
wybujałą wyobraźnie. To nie było możliwe, żeby Ivy mogła zrobić coś z Jamesem. Sądziła,
że Gryfonka prędzej wolałaby pocałować gumochłona niż jego. Ze zdziwieniem
stwierdziła, że jej ulżyło.</div>
<div class="MsoNormal">
-Może masz rację... To byłoby<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>dziwne, gdyby oni… no wiesz. – powiedziała,
kończąc wypowiedź znaczącym tonem. Zerknęła na Gryfona, który z beztroskim –
typowym dla niego – wyrazem twarzy, patrzył w głąb korytarza<span style="color: #a6a6a6; mso-themecolor: background1; mso-themeshade: 166;">. </span></div>
<div class="MsoNormal">
-Gdziekolwiek teraz są, na pewno się kłócą. Mógłbym się
nawet założyć o swoją miotłę – powiedział z przekonaniem chłopak. A trzeba było
wspomnieć(czego Ruda nie wiedziała), że nowy Piorun 216 był dla Davida
Anthony’ego Smitha równie cenny, co pierworodne dziecko dla ojca. Pracował na
nią ciężko przez całe wakacje w jakimś obskurnym, śmierdzącym barze, gdzie
gośćmi bywały przeważnie typy spod ciemnej gwiazdy, płacące pieniędzmi
podejrzanego pochodzenia i nie znające pojęcia higieny osobistej. Nie miał wtedy
jeszcze nawet siedemnastu lat, więc tak naprawdę robił to nielegalnie, jednak wtedy
nawet nie zdawał sobie z tego sprawy (dopiero później James go o tym brutalnie
uświadomił). Właściciel chętnie uwierzył w jego gadkę, że jest dwudziestoletnim
studentem uzdrowicielstwa, gdyż pobierał niewielką pensję. Przez cały pobyt tam
próbował zachowywać jak najwięcej powagi, by wyglądać na dojrzalszego, jednak jego
beztroska natura brała górę, choć właściwie i tak nikt nie zwracał na niego
większej uwagi. Warunki panujące tam nie były tam na najwyższym poziomie. A tak
konkretniej to oscylowały gdzieś na poziomie dna Rowu Mariańskiego. No, ale
czego nie robi się dla nowej miotły, a David mógł znieść naprawdę wiele. Przez
pierwszy tydzień po kupieniu jej, nawet spał z nią w łóżku, by mieć pewność, że
nic jej się nie stanie.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail przekrzywiła głowę, a rude loki opadły jej na jedną
stronę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chcesz się założyć? <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>–zapytała nagle, czując, że odżywa w niej,
dawno zapomniana, żyłka hazardzisty. –Stawiam, że oni celowo się gdzieś zaszyli.
Nie wiem dlaczego… ale to nieważne. </div>
<div class="MsoNormal">
Zatrzymała się, i szczerząc się do niego w uśmiechu,
wyciągnęła dłoń. David przyjął to z lekkim zaskoczeniem, jednak już po chwili również
uniósł kąciki ust i podał jej rękę. Trzymał ją delikatnie, jednak czuła, że ma
silne ręce. Właściwie to nie powinna się dziwić, tyle godzin spędzonych na
treningach... „Ciekawe czy James też ma takie…”, przemknęło jej przez myśl. Abigail
potrząsnęła krótko jego ręką i już chciała zabrać swoją dłoń, jednak chłopak ją
przytrzymał.</div>
<div class="MsoNormal">
-O co się zakładamy? – zapytał, z uśmiechem nachylając się w
jej stronę.. To przez moment przypomniało jej wizje o Jamesie i Ivy, którą
dopiero co miała. On też się tak na nią pochylił… Szybko wyrzuciła tę myśl z
głowy. </div>
<div class="MsoNormal">
Abigail zmrużyła oczy i zerknęła w jego zielone tęczówki. </div>
<div class="MsoNormal">
-Hm… Może… o przysługę? – zaproponowała. Tak naprawdę, to
była pierwsza rzecz jaka przyszła jej do głowy. Może niezbyt rozsądna, ale w
zwyczaju miała działać spontanicznie. Uważała, że wtedy dzieją się
najzabawniejsze rzeczy, choć w rzeczywistości różnie bywało. Wciąż pamiętała,
jak często zakładała się o to z bratem i gdy wygrywał przeważnie kazał czyścic
jej swoje okropne, ubłocone po treningu buty. Bez czarów, rzecz jasna, co
oczywiście bardzo nikczemnie wykorzystywał – jak to brat. „Zostawiłaś tutaj
jedna plamkę! O, tu, tu widzisz? Świetnie. Teraz wypoleruj!” – na samo
wspomnienie w głowie usłyszała jego irytujący głos. Jednakże dla odmiany, kiedy
to ona wygrywała (i to wspominała znacznie lepiej), odpłacała się mu pięknym za
nadobne. I choćby dlatego, że podczas pisania jej długaśnych wypracowań jej
brat wyglądał jakby miał zaliczyć nagły zgon, było warto się zakładać. Miała do
tego słabość… David najwyraźniej też, bo podniósł brwi z zainteresowaniem, a na
jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. </div>
<div class="MsoNormal">
-O przysługę? – powtórzył wesoło, wciąż nie puszczając jej
dłoni. </div>
<div class="MsoNormal">
-Tak – potwierdziła, z pewną siebie miną<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Jak już wygram to odrobisz mi pracę domową
albo napiszesz jakiś referat <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– dodała,
nawet nie zastanawiając się nad tym, co mogło chodzić po głowie chłopaka.
Puchońska naiwność była przeurocza.</div>
<div class="MsoNormal">
David przekrzywił głowę, a Abigail pomyślała, że z tymi
zielonymi oczami, szczerym uśmiechem i dołeczkami w policzkach wygląda
niezwykle ujmująco. </div>
<div class="MsoNormal">
-Pasuje mi – powiedział, a uśmiech nie schodził mu z twarzy
– A jeśli ja wygram to ty oddasz mi jakąś przysługę – dodał, powstrzymując śmiech.
Był porządnym chłopakiem, więc usiłował trzymać się przy myśli, że jedyną przysługą
jaką chciałby aby Abigail mu oddała było napisanie mu wypracowania.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tylko bez chamskich – ostrzegła go, grożąc mu palcem, na co
chłopak parsknął śmiechem. Mówiła to przy każdym zakładzie, jednak wydawało jej
się, że Davidowi można zaufać i nie wykręci jej żadnego numeru. </div>
<div class="MsoNormal">
-Jasne – odparł i podniósł dłonie w obronnym geście. – Przecież
nie mógłbym ci tego zrobić. – dodał, a dziewczyna, pomyślała, że sprawia
wrażenie całkowicie szczerego. Totalnie ją to rozbroiło. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Trzeba było przyznać, że wyglądał teraz naprawdę
niewinne. Odkaszlnęła.</div>
<div class="MsoNormal">
-Lepiej już chodźmy <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>–
zaproponowała, z trudem odrywając wzrok od jego zielonych oczu. Naprawdę
przyciągały uwagę swoją niespotykaną, czysta barwą. Były niczym dwa szmaragdy.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Gryfon jakby nagle
przypomniał sobie o mapie w jego kieszeni. Wyjął ją i po uprzednim
wyrecytowaniu hasła „uroczyście przysięgam, że knuje coś niedobrego”, zerknął
na nią od niechcenia. </div>
<div class="MsoNormal">
-O… Filch tu idzie – powiedział spokojnie i zaczął składać
mapę. Abigail rzuciła mu zdziwione spojrzenie. Nagle jakby uświadomił sobie co
właśnie powiedział i wykrzyknął – Filch tu idzie! Cholera! Koniec psot! </div>
<div class="MsoNormal">
Z mapy znikły wszelkie dowody na to, że właśnie ową mapą
była. David prędko złożył stary, w niektórych miejscach lekko naderwany
pergamin i ponownie schował go do tylnej kieszeni jeansów. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nox! – wyszeptał, a różdżka posłusznie zgasła - Biegiem! –
dodał cicho i zupełnie niespodziewanie chwycił Abigail <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>za rękę i pociągnął zaskoczoną w głąb ciemnego
korytarza. Ich kroki niosły się lekkim echem po nisko sklepionym korytarzu. </div>
<div class="MsoNormal">
Ruda biegła za nim czując, że w ogóle nie odczuwa strachu
czy paniki, a nawet, wręcz przeciwnie cała ta sytuacja była dla niej bardzo
ekscytująca. Choć nie zdarzało się jej to często, łamanie regulaminu wywoływało
u niej przyjemny dreszczyk emocji, a<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ciepły
dotyk Davida tylko dodawał jej pewności. Ruda nawet nie spostrzegła kiedy
dobiegli na miejsce. Abigail z lekkim zdziwieniem przyjęła fakt, ze Gryfon
zatrzymał się dokładnie przed ukrytym wejściem do Pokoju Wspólnego Puchonów.
Domyśliła się, że wie o tym z tej dziwnej, lecz jednocześnie niezwykle
przydatnej mapy. Raptownie zdała sobie sprawę, że przez ostatnie sześć lat mógł
ją obserwować. Widział co robi z kim, gdzie, kiedy… Było to nieco niepokojąco,
jednak nie zamierzała się w to dalej zagłębiać, tym bardziej, że właściwie nie
miał po co tego robić. Bardziej ciekawiło ją jakie tajemnice mógł jeszcze
skrywać on i James. Jednak nie było <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>czasu
nad tym rozmyślać, bo David puścił jej dłoń i stanął wyczekująco przed stosem
stojących, bądź leżących pod ścianą beczek.</div>
<div class="MsoNormal">
-Pośpiesz się – wyszeptał do niej Gryfon. Abigail podeszła
do największej beczki i przyłożyła do niej dłoń. David miał ochotę się zaśmiać,
kiedy dziewczyna ni z tego ni z owego zaczęła wystukiwać rytm o denka różnej
wielkości beczek, stojących wokół. Nagle w największej z nich leżącej płasko na
posadzce, pojawiła się klamka. David zmarszczył czoło, myśląc, że to cholernie
pomysłowe rozwiązanie. Nigdy sam by na to nie wpadł. Teraz tylko zostało zapamiętać
ten rytm, bowiem Hufflepuff był jednym domem, w którym jeszcze nigdy nie był z
Jamesem. Mieli to na liście „Rzeczy, Które Trzeba Zrobić Przed Ukończeniem Szkoły”.</div>
<div class="MsoNormal">
-A co z tobą? – zapytała, ściszonym głosem i złapała za
klamkę. Niepewnie obejrzała się na korytarz.</div>
<div class="MsoNormal">
-O mnie się nie martw – powiedział popychając ją lekko ku
przejściu – dam sobie radę - dodał i uniósł rękę w której trzymał mapę. Abigail
wcale mu nie wierzyła, a David widząc to wyszczerzył się do niej w uśmiechu,
choć nic nie wskazywało na to, że uda mu się bezpiecznie wrócić do dormitorium.
Gdzieś poza polem ich widzenia, rozległo się charakterystyczne szuranie kapci,
które z każda chwilą stawało się coraz głośniejsze. David nagle przestał się
szczerzyć i w zamyśleniu potarł podbródek.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Próbował ułożyć plan ucieczki, jednak z tego co wiedział (a wiedział
dużo) nie było tutaj, żadnego chytrze ukrytego, tajnego przejścia, które
wyprowadzałoby z podziemi. Poczuł nieprzyjemny uścisk w żołądku i zaśmiałby się
histerycznie, gdyby tylko pozwalała na to sytuacja. Abigail szybko chwyciła za
klamkę i uchyliła okrągłe drzwi. Garbiąc się lekko, przekroczyła próg jedną
nogą i zatrzymała się. Nie myśląc wiele, nagle chwyciła Davida za rękaw bluzy i
wciągnęła go do środka.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Z początku
musiała użyć siły bo chłopak chyba nawet nie poczuł lekkiego szarpnięcia lub
zwyczajnie nie zwrócił na to uwagi, był tak zaabsorbowany nasłuchiwaniem kroków
wożnego . Dopiero kiedy uświadomił sobie, co dziewczyna zamierza poddał się od
razu. Nie widział ku temu żadnych przeciwwskazań.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail zatrzasnęła drzwiczki. Znajdowali się w środku
ogromnej beczki, która była stanowczo zbyt mała dla dwóch osób. </div>
<div class="MsoNormal">
-Ale bajer – powiedział z uznaniem i (bynajmniej nie mając
na myśli dzielącej ich od siebie odległości), omiótł wzrokiem ciasne, drewniane
pomieszczenie (o ile można było to tak nazwać). </div>
<div class="MsoNormal">
-Wiem – przyznała z dumą Abigail i posłała mu szeroki
uśmiech. Uwielbiała swój dom.</div>
<div class="MsoNormal">
Choć dziewczyna nie należała do zbyt wysokich osób, nawet <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ona musiała lekko się schylać, by nie uderzyć
głową w ścianę beczki, już nie wspominając o Davidzie, który musiał zgiąć się
niemalże wpół. W tej sytuacji ich twarze znajdowały się na tym samym poziomie i
niemal stykali się ze sobą nosami. Abigail ze zdziwieniem stwierdziła, że lekko
pieką ją policzki. „Co się ze mną dzieje?” pomyślała i poklepała się po nich
lekko. David uśmiechnął się czarująco.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co? – zapytał i podniósł brwi. Abigail podniosła na niego
szare oczy i doszła do wniosku, który gdy tylko pojawił się w jej myślach
sprawił, że policzki już nie delikatnie ją piekły, co wręcz paliły. Spróbowała
wyrzucić tę natrętną myśl z głowy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nic – odpowiedziała szybko i przyłożyła dłonie do
rozgrzanej twarzy, jednocześnie śmiejąc się histerycznie. Zawsze tak robiła,
gdy kłamała lub znajdowała się w krępującej sytuacji. Teraz spotkały ją te dwie
rzeczy na raz. Niejednokrotnie zdarzały się momenty, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>gdy musiała mijać się z kimś w tym ciasnym
przejściu, jednak<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>nigdy nie wywoływało
to <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>u niej takiej reakcji. Właściwe to
nigdy tak się nie zachowywała. Chyba, że przy Jamesie... Zaraz chwileczkę. Nie…
Na pewno były jeszcze jakieś inne sytuacje w których się zawstydzała. Próbowała
sobie je przypomnieć. Do głowy przyszła jej tylko, jedna, kiedy to wślizgnęła
się do męskiej szatni po treningu Gryfonów, by popatrzeć na Jamesa. Oczami
wyobraźni ponownie ujrzała tę scenę… i w tym półnagiego Davida, który
przebierał się tuż obok niego. W tej chwili jej oczy mimowolnie skierowały się
w stronę jego torsu, tym razem już ubranego w granatową bluzę z kapturem, z pod
której wystawał szkolny mundurek. Jednak nawet w tym luźnym ubraniu widać było,
że jest dobrze zbudowany. Nie jakoś bardzo napakowany, tylko delikatnie
umięśniony… Tak w sam raz. Do tego też te szerokie barki... choć twarz miał
jeszcze odrobinę dziecinną , to ciało z cała pewnością całkowicie mu to
rekompensowało.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Zdała sobie sprawę,
że się na niego gapi, więc szybko odwróciła wzrok, starając się wyrzucić z
głowy obraz jego półnagiej sylwetki… Okazało się to trudniejsze niż mogłoby się
wydawać. Była pewna, że jej twarz przybrała <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>właśnie kolor jej włosów. Gdy myślała, że nie
może być już gorzej, chłopak nagle oparł dłoń o ścianę beczki tuż nad jej
ramieniem. Puchonka wstrzymała oddech i wytrzeszczyła oczy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale bolą mnie plecy… – mruknął, rozcierając kark. Jego ruch
w żadnym wypadku nie należał do tych z repertuaru jakiegoś pospolitego podrywacza,
zdawał się totalnie niewinny, jednak Abigail dalej nie mogła złapać tchu. Zamrugała
parę razy i zamarła w bezruchu. – zmieniam zdanie. Ta beczka nie jest taka fajna
jak się wydawała na początku… - dodał, lekko zbolały tonem.</div>
<div class="MsoNormal">
Wiedziała, że żeby choćby zachować pozory normalności,
powinna się odezwać, jednak w głowie miała tylko wspomnienie z szatni. Właśnie
uświadomiła sobie, że to był wielki, ogromny błąd, że tam poszła i przysięgła
sobie, że już nigdy więcej się to nie powtórzy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ahaa… – mruknęła i ponownie zaśmiała się histerycznie.
Zerknął na nią, a ona poczuła uścisk w klatce piersiowej. – strasznie tu
gorąco. Chyba za bardzo tu grzeją, nie sądzisz? – palnęła. „Co ja gadam?!
Ogarnij się!”, pomyślała. Miała ochotę walnąć się w czoło, jednak zachowując
resztki zdrowego rozsądku powstrzymała się od tego. </div>
<div class="MsoNormal">
-No, trochę – przyznał David – U nas jest znaczniej
chłodniej. Hm… Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli to zdejmę? – zapytał i pociągnął
za krawędź kaptura swojej bluzy. Gdyby powiedział to ktoś inny, na przykład taki
James (Oczywiście on by pewnie ją o coś takiego nie zapytał. Choć szczerze
mówiąc nie miałaby nic przeciwko)od razu wyczuła by w tym podtekst, pewną
dwuznaczność. Jednak <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w ustach Davida
brzmiało to tak… niewinne, bez żadnych ukrytych zamiarów. Zwykłe pytanie, takie
samo jak na przykład o pracę domową z jakiegoś przedmiotu. </div>
<div class="MsoNormal">
-J-jasne. Nie krępuj się…. W sumie czemu nie… <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– odpowiedziała, nie mogąc opanować potoku
słów. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Ja tez bym chętnie… – urwała nagle,
stanowczo stwierdzając, że nie powinna już nic więcej teraz mówić. Dzisiaj,
jutro, nigdy. Lepiej wypada, kiedy milczy. Na szczęście chłopak nie zwrócił
chyba na to uwagi. Nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Przecież tylko na
Jamesa miała prawo tak reagować! Ale to chyba nie znaczyłoby, że… </div>
<div class="MsoNormal">
David chwycił za suwak i pociągnął w dół. W tym momencie Ruda
nagle zmieniła nastawienie i pomyślała, że obiecywanie sobie, że nie wejdzie
więcej do gryfońskiej szatni było bardzo nierozsądne. W sumie to tylko
obserwowanie, to chyba nic złego… tak? </div>
<div class="MsoNormal">
Zanim zdążył rozsunąć bluzę do końca, przejście po drugiej
stronie beczki nagle otworzyło się z hukiem. Abigail<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>czując się jak ktoś przyłapany na bardzo gorącym
uczynku, w jednej chwili oderwała wzrok od Gryfona i oboje jednocześnie
obrócili się w kierunku przejścia.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co ty…co ON tu robi?! Oj, tym razem przegięłaś, kochana, masz
przechlapane! <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Gigi; font-size: 10.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Andalus;">*</span><span style="font-family: Gigi; font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Andalus;">*</span><span style="font-family: Gigi; font-size: 18.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Andalus;">*</span><span style="font-family: Gigi; font-size: 24.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Andalus;">*</span><span style="font-family: Gigi; font-size: 18.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Andalus;">*</span><span style="font-family: Gigi; font-size: 14.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Andalus;">*</span><span style="font-family: Gigi; font-size: 10.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Andalus;">*</span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Gigi; font-size: 10.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: Andalus;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
Łóżko lekko zatrzeszczało pod ciężarem ich ciał. Zarzuciła
długie włosy na plecy i nachyliła się nad jego torsem, jej udo otarło się lekko
o bok chłopaka. Poczuła jak mięśnie bruneta zadrgały. Delikatnie dotknęła jego
rozpalonej skóry…<br />
<br />
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdy1j2I5BCLDzwxD0dIUwtFPcIyrQfX_Lu9whxQzEc52zdyw5Apd_xDp_Pl8arz0WUtrtOV59_bk6h1y2hqKojj6WDdhk_yQjXsyGfFez7OJXVmKOdXPsm3v2W9DgEQB_hNtSt6T9OCLQ/s1600/thumb+blue+smaller.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdy1j2I5BCLDzwxD0dIUwtFPcIyrQfX_Lu9whxQzEc52zdyw5Apd_xDp_Pl8arz0WUtrtOV59_bk6h1y2hqKojj6WDdhk_yQjXsyGfFez7OJXVmKOdXPsm3v2W9DgEQB_hNtSt6T9OCLQ/s1600/thumb+blue+smaller.jpeg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "Courier New", Courier, monospace;"><span style="font-size: x-small;"><b><br /></b></span></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: x-small;"><b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Mamy nadzieję, że ten rozdział was zadowoli. Jeśli czytacie Proroka to powinniście wiedzieć, że miałyśmy z napisaniem go drobne problemy. </span></b></span></i><br />
<i><span style="font-size: x-small;"><b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Przypomnimy wyniki poprzedniej ankiety dotyczącej opisów scen krawych i innych "mocnych". A o to wyniki:</span></b></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: x-small;"><b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Tak: 23%</span></b></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: x-small;"><b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Nie: 13%</span></b></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: x-small;"><b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Tak, ale nieszczegółowo opisane: 7%</span></b></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: x-small;"><b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Tak, najwięcej tych nieprzyzwotych ;D: 50%</span></b></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: x-small;"><b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Obojętne: 7%</span></b></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: x-small;"><b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></b></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: x-small;"><b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Wyniki jednoznacznie wskazują na to, że jesteście zboczeni! :P Mamy nadzieję, że te opisy chociaż częściowo zaspokoiły wasze żądze. Jednakże, jeśli tak się nie stało to napiszcie w komentarzu jak bardzo "mocnych scen" oczekujecie. Musimy wiedzieć, gdzie ma leżeć granica...a być może jej brak? xD Dla bardziej skrytych do dyspozycji jest nasz mail grey_trup@wp.pl. Nie krępujcie się, piszcie o każdej porze dnia i nocy. Każda prośba zostanie rozpatrzona.</span></b></span></i><i><span style="font-size: x-small;"><b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></b></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: x-small;"><b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></b></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: x-small;"><b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Pozdrowienia dla naszych wytrwałych czytelników!</span></b></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: x-small;"><b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></b></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-size: x-small;"><b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">PS: Nie ma na dziś obrazka (zresztą tak samo jak w poprzedniej notce), ale za to postarałyśmy się o ładne przerywniki. No i jest nowy BONUS! </span></b></span></i></div>
<span style="font-family: Times, "Times New Roman", serif;"><b><br /></b></span>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-65660626975817637512013-02-03T19:00:00.003+01:002013-02-04T21:41:22.121+01:00Rozdział XVI - Sami, w środku nocy...<br />
<div class="MsoNormal">
-Patrz, idą dalej razem – zauważył David ze zdziwieniem,
oświetlając sobie mapę różdżką – Spójrz jak bisko siebie! No nieźle. –skwitował,
a zaraz kontynuował myśl- W końcu wiesz jak na siebie reagują, dosłownie jak
pies z kotem. Powiedziałbym nawet, że to cud, że się jeszcze nie pozabijali… Hej,
zniknęli! <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- zawołał nagle, przysuwając
mapę pod same oczy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Może ta twoja cudowna mapka się zepsuła? – podsunęła
Abigail. Przysuwając się do niego, złapała go lekko za ramię i nachyliła lekko
w swoją stronę, by móc lepiej widzieć pergamin. David na chwilę oderwał oczy od
mapy i zerknął na Abigail. Była od niego niższa i widział czubek jej rudej
głowy. Patrząc na jej włosy, mógłby się założyć o sto galeonów, że są świetne w
dotyku… Nagle Abigail podniosła głowę, zdając sobie sprawę, że chłopak od
dobrej chwili nie daje znaku życia. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, Gryfon
ocknął się z zamyślenia.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wybacz, zamyśliłem się – powiedział, przywołując na twarz
lekki uśmiech i mierzwiąc włosy z tyłu głowy. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nad czym tak myślałeś? – zapytała figlarnie. David odwrócił
wzrok. W świetle różdżki, którą trzymał Puchonka widziała jego zniewalające
zielone oczy. I te cudowne, długie, gęste, czarne jak węgiel rzęsy. I to
wszystko bez makijażu – przemknęło jej przez myśl.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ah…takie tam…- odparł i wciąż z uśmiechem na ustach, powrócił
do oglądania mapy. </div>
<div class="MsoNormal">
-No i co z tą mapą? Jesteś pewien, że się nie zepsuła? –
zapytała, również zerkając na pożółkły pergamin. </div>
<div class="MsoNormal">
W jednym z puchońskich dormitoriów dostrzegła swoją
koleżankę. Otworzyła usta ze zdziwienia, gdyż kropka z napisem Danielle Ann
Carter właśnie przeszła do jednej z męskich łazienek. Przeżyła kolejny szok,
gdy dostrzegła w tym samym miejscu punkcik podpisany Philip Johnson. Po chwili
odległość między nimi <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>całkowicie
zaniknęła i z dwóch kropek zrobiła się jedna. Abigail podniosła brwi z uśmiechem.
Jutro nie da jej żyć – pomyślała. </div>
<div class="MsoNormal">
-Niee… to niemożliwe. Ona nigdy się nie psuje. Hmm… dziwne.-
mruknął, w zamyśleniu Gryfon pocierając podbródek -Zastanawiam się co się
stało, ze nie widać ich na mapie – powiedział David, cały czas studiując mapę w
poszukiwaniu kropeczek z napisami Ivy Mary Jane Hunter i James Syriusz Potter.</div>
<div class="MsoNormal">
Nagle przez głowę przemknęła jej bardzo dziwna i niepokojąca
myśl… A może… Nie, na pewno nie! Chociaż…. W końcu James na pewno znał miejsca,
w których mapa ich nie uchwyci. Pewnie znał <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>zamek jak własna kieszeń. Nie uważała Ivy za
konkurencje jeśli chodziło o chłopaków, jednak mimo wszystko…</div>
<div class="MsoNormal">
-A może…- zawahała się na moment, starając się by jej głos
brzmiał dosyć żartobliwie – ukryli się specjalnie i oni teraz, no wiesz…</div>
<div class="MsoNormal">
-Co takiego? – David oderwał oczy od mapy i spojrzał na nią
zaskoczony jakby nie wiedział o czym mówi. Abigail wywróciła oczami.</div>
<div class="MsoNormal">
-No… całują się albo… No wiesz – podkreśliła ostatnie dwa
słowa i spojrzała na niego znacząco.</div>
<div class="MsoNormal">
Nagle David stanął w miejscu i wybuchnął głośnym śmiechem,
tak głośnym, że aż obudził parę portretów, których właściciele wygrażali mu się
teraz zaciśniętymi pięściami i rzucali w niego obelgami. David nawet nie
zawracał sobie tym głowy i <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>śmiał się w
najlepsze, jak po usłyszeniu dobrego kawału.<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Abigail była całkowicie zaskoczona jego reakcją i jednocześnie
zastanawiała się czy ten hałas nie sprowadzi Filcha. Chłopak powoli próbował
złapać oddech, a ona nagle zdała sobie sprawę, że wcale się nie boi, że zostaną
złapani przez woźnego. Miała wrażenie, że z Davidem nie wpadnie w żadne
kłopoty… przynajmniej tak jej się wydawało. </div>
<div class="MsoNormal">
-Z czego się śmiejesz? – zapytała z lekkim wyrzutem – Ja też
chce się pośmiać!</div>
<div class="MsoNormal">
-No bo… Ivy… - zaczął, ale potem ponownie zaniósł się śmiechem.
Abigail podparła się pod boki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co jest<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z nią nie
tak?<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- zapytała podnosząc brew.</div>
<div class="MsoNormal">
-No bo wiesz. To znaczy nie, żeby było coś z nią nie tak… -zaczął
David, próbując powstrzymać chichot – ciężko to jakoś wytłumaczyć...</div>
<div class="MsoNormal">
Szatyn wreszcie się wyprostował i spojrzał na nią wciąż
rozbawionymi szmaragdowymi oczami. </div>
<div class="MsoNormal">
-Jakby to ująć. Ivy jest… - zawahał się na moment, nie
wiedząc jak trafnie to ująć. W końcu postanowił powiedzieć to co pierwsze
przyszło mu na myśl – ...jest jak kolega.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail rzuciła mu zdziwione spojrzenie. </div>
<div class="MsoNormal">
-Koleżanka chciałeś powiedzieć.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>W końcu jest dziewczyną. </div>
<div class="MsoNormal">
-Teoretycznie tak, a poza tym…- w tym momencie przecząco pokręcił
głową. </div>
<div class="MsoNormal">
-Co masz na myśli? </div>
<div class="MsoNormal">
David zaśmiał się ponownie, a Abigail spojrzała na niego
wyczekująco.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jest w drużynie. Traktujemy ją jak kumpla, starszego brata,
który zawsze wszystko wie najlepiej.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co z tego, że jest zawodniczką? – zapytała ruda, czując, że
nic nie rozumie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Przecież wiesz jaka jest – powiedział David z wymownym
uśmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail potarła podbródek zastanawiając się nad tą kwestią.
Jakby się zastanowić… Ivy stanowczo nie roztaczała wokół siebie aury
dziewczęcego wdzięku.</div>
<div class="MsoNormal">
-No niby racja… Ale wiesz, pod tymi wszystkimi ochraniaczami
i tym całym strojem do Quidditcha, jest dziewczyną, a kto wie może całkiem
niezłą…</div>
<div class="MsoNormal">
-Jakoś nie zwróciłem na to uwagi – wtrącił, jednak Abigail
kontynuowała.</div>
<div class="MsoNormal">
-…A James chłopakiem –postanowiła pominąć kilka ciekawych
epitetów, które przyszły jej w tym momencie na myśl - W środku nocy, sami… i w
ogóle.</div>
<div class="MsoNormal">
-Niee… to niemożliwe.- zaprzeczył David kręcąc głową.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail tylko spojrzała na niego znacząco i podniosła brwi z
powątpiewaniem. David rzucił jej zdziwione spojrzenie, marszcząc czoło.</div>
<div class="MsoNormal">
-Myślisz, że mogliby…?</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Gigi; font-size: 18.0pt; line-height: 115%;">***</span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Blade dłonie dostały się pod szkolną koszulę i wodziły po
jego torsie. Każde dotknięcie jej chłodnych palców wywoływało u niego dreszcz.
Zamknął oczy i zacisnął dłoń na ramię łóżka. Mimowolnie napiął mięśnie. końcówki
jej włosów delikatnie łaskotały jego skórę. Czuł jej słodki zapach. Pachniała
zupełnie jak dzikie kwiaty rosnące na łące. Zagryzł wargi, starając się nie jęknąć.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Zgiął lekko nogę i zacisnął mocniej dłoń na
łóżku…</div>
<br />
<br />
<br />
***<br />
<i><br /></i>
<i>O to kolejny rozdział! Jest krótki, ale mamy nadzieję, że się podoba :) Niedługo w BONUSIE pojawiją się nowe cudowne obrazki. Tak, wiemy, że momentami mamy porąbane pomysły, ale my osobiście bardzo lubimy tę część naszego bloga. Buziaki ;)</i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-16304515801159052952013-01-26T20:37:00.000+01:002013-02-01T18:04:33.649+01:00Rozdział XV - Łamanie regulaminu wchodzi w krew<br />
<div class="MsoNormal">
David uchylił ciężkie drzwi, a pozostali wbiegli do środka.
James pochylał się, trzymając dłoń na piersi. Ivy zatrzasnęła wrota i od razu
podbiegła do chłopaka przy, którym byli już Abigail i David. Brunet rozpiął
rozszarpaną kurtkę i ich oczom ukazała się biała, szkolna koszula, teraz
rozdarta i poplamiona krwią. Gdy rozchylił nieco materiał, na jego skórze
zobaczyli rozległe <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>potrójne rozcięcie.
Przycisnął dłoń do rany, a krew zaczęła skapywać z jego palców. Oparł się o
ścianę, oddychając szybko. Podniósł na nich wzrok, a czarne włosy opadły mu na
oczy. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
-James… -szepnęła zatrwożona Abigail, a Ivy poczuła, że robi
jej się słabo. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nic mi nie będzie. – odparł krótko.</div>
<div class="MsoNormal">
-Musisz iść z tym do skrzydła szpitalnego – powiedział
David, ze spiętą twarzą przyglądając się ranie. James odsunął ich od siebie i
wyprostował się.</div>
<div class="MsoNormal">
-Powiedziałem, że nic mi nie będzie! – wyrzucił z siebie i
nim ktokolwiek zdążył coś jeszcze powiedzieć, wyminął ich i garbiąc się ruszył
w kierunku schodów.</div>
<div class="MsoNormal">
-A ty dokąd? – zapytała Ivy, równając się z nim, a David i
Abigail zrobili to samo.</div>
<div class="MsoNormal">
-Do dormitorium – odparł, nawet na nią nie zerkając. Wciąż
nieco się pochylał, lecz jego głos brzmiał zadziwiająco spokojnie. </div>
<div class="MsoNormal">
-Musisz iść do pielęgniarki – powtórzył David, na co James
westchnął cicho.</div>
<div class="MsoNormal">
-Komu jak komu, ale myślałem, że tobie akurat nie odbije –
rzekł, niemal żartobliwym tonem i zaczął z trudem wspinać się po schodach – No
i znowu trzeba włazić na samą górę...Dlaczego nie moglibyśmy się tam
teleportować albo…</div>
<div class="MsoNormal">
-Lepiej byłoby gdybyś, jednak poszedł do tego skrzydła
szpitalnego – odezwała się Abigail, zerkając na niego niepewnie.</div>
<div class="MsoNormal">
James zmarszczył brwi, a jego ton nagle się zmienił,
zupełnie jakby nie mógł dłużej utrzymywać emocji na wodzy.</div>
<div class="MsoNormal">
-I co im powiem? Ze zaciągnąłem was do lasu?– zapytał,
niemal krzycząc ze zdenerwowania. – Że gdzie byłem? No gdzie?</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail nie spodziewała się tak gwałtownej reakcji z jego
strony, jednak po chwili zdała sobie sprawę, że ma rację. </div>
<div class="MsoNormal">
-Słuchaj… Cholera, James! Ogarnij się. Musisz coś z tym
zrobisz, nie możesz tak tego zostawić – powiedział stanowczo David, chwytając
go za ramię i obracając w swoją stronę. Ivy była zdumiona, bo nigdy nie
słyszała jeszcze w jego głosie takiej powagi i stanowczości. David uparcie
patrzył mu w<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>oczy, jednak James unikał
jego spojrzenia.</div>
<div class="MsoNormal">
-jeśli nic nie zrobisz, będzie coraz gorzej! <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
Przez moment nikt się nie odzywał, a w Sali wejściowej
panowała idealna cisza.</div>
<div class="MsoNormal">
-Za cztery dni mecz. Nie będziesz<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>grać z taką raną! – zawołała Ivy,
zdenerwowana jego zachowaniem.</div>
<div class="MsoNormal">
James zatrzymał się, jakby wreszcie coś do niego dotarło.</div>
<div class="MsoNormal">
-No tak, macie rację. Zapomniałem o meczu… – mruknął i
przeklął siarczyście. </div>
<div class="MsoNormal">
Abigail myślała, że zwariuje jeśli jeszcze raz usłyszy jakiekolwiek
słowo związane z tą grą. Cała szkoła od paru dni żyła tylko tym. </div>
<div class="MsoNormal">
- To pójdziesz do skrzydła? – zapytała cicho i niepewnie
Ruda, w obawie przed wywołaniem kolejnego wybuchu złości.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie– odparł krótko James i skrzywił się lekko, jednak zaraz
kontynuował tonem, którego zwykle używał tłumacząc coś Lilly<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>-Abigail pomyśl, jeśli teraz pójdę do
skrzydła to będą wiedzieli, że byłem poza zamkiem w nocy i w najlepszym
przypadku dostanę szlaban. A w tym bardziej prawdopodobnym zabronią mi grać w
meczu, a nie odpuszczę sobie skopania tyłków ślizgonom – wytłumaczył jej, z
nieco zniecierpliwioną miną - Wole się wykrwawić.</div>
<div class="MsoNormal">
-Więc kłam – powiedziała Puchonka ze wzruszeniem ramion.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak, genialny pomysł! Powiem jej że drapnął mnie kot –
zakpił James, przyciskając dłoń do rany, z grymasem bólu na twarzy.</div>
<div class="MsoNormal">
-No to nie wiem…może niech Ivy zrobi dla ciebie eliksir. –
palnęła bez namysłu - Jest z nich najlepsza – dodała widząc jej spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Sam umiem o siebie zadbać. To jest mój problem nie wasz. A
poza tym to był mój głupi pomysł. – okropnie krzywiąc się sięgnął do tylnej
kieszeni jeansów i wyciągnął z niej kawałek jakiegoś pożółkłego pergaminu i zaczął
go rozkładać.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale…</div>
<div class="MsoNormal">
-Lepiej wracaj już do dormitorium – powiedział. Abigail nie
chciała zostawiać ich samych jednak, pod naporem jego twardego spojrzenia
uległa.</div>
<div class="MsoNormal">
Puchonka wciąż stała niepewnie, zagryzając wargę i zerkała z
wahaniem na ranę, z której powoli ciekła krew. Jedna kropla spadła na kamienna
posadzkę.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>–Nic tutaj po tobie –
powiedział i przyłożył swoją różdżkę do pergaminu - Uroczyście przysięgam, że
knuję coś niedobrego.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeHtdf6j_S7QEDaLDDjNXvMNLzsOCHkR_KDjGH6JY8fM5W5v1DeHUz3jTt6A-EhDiqx7IYl9Oz8j_Ytl3g-Kjfg8sWMK35iMTHm6POiStr1b7hmd7JCo0MNHUp3VSp1sXocggXkEI1M5M/s1600/MaraudersMap-Filtch.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="232" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeHtdf6j_S7QEDaLDDjNXvMNLzsOCHkR_KDjGH6JY8fM5W5v1DeHUz3jTt6A-EhDiqx7IYl9Oz8j_Ytl3g-Kjfg8sWMK35iMTHm6POiStr1b7hmd7JCo0MNHUp3VSp1sXocggXkEI1M5M/s400/MaraudersMap-Filtch.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Nagle na starym skrawku papieru, zaczęły pojawiać się jakieś
kształty. Abigail rzuciła zaciekawione spojrzenie na rzecz w ręku Jamesa,
jednak ten od razu to dostrzegł.</div>
<div class="MsoNormal">
-No idź już! – rozkazał głosem nieznoszącym sprzeciwu.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail nie powiedziawszy już ani słowa, ze zmartwioną miną
ruszyła ciemnym korytarzem rozświetlanym przez pochodnie w kierunku podziemi.
David w nagłym odruchu zrobił zrobił krok w jej stronę, jednak zatrzymał się
raptownie wiedząc, że nie może zostawić przyjaciela samego. Marszcząc brwi
zerknął na sylwetkę rudowłosej znikającej w mroku. </div>
<div class="MsoNormal">
-A ty na co czekasz? – zapytał niespodziewanie James – no idź za nią. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie wiedziałem, że tak bardzo chcesz zostać sam na sam z
Ivy -<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>zakpił David przywołując na twarz
lekki uśmiech. Gryfonka na te słowa prychnęła z pogardą – Ale… - zaczął
poważnym tonem, jednak nie dane było mu dokończyć.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie przejmuj się. Zajmę się tym – przerwał mu i <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>ruchem podbródka wskazał na swoją ranę.</div>
<div class="MsoNormal">
James rzucił mu porozumiewawczy uśmiech podnosząc brwi. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Gryfonka zmrużyła oczy, zastanawiając się, o
co może chodzić. Kiedy James napotkał jej wzrok, rzucił je tylko niewinne, pytające
spojrzenie. </div>
<div class="MsoNormal">
-Masz – zawołał do Davida, rzucając mu ów stary, pergamin z
mapą zamku – Filch siedzi w swoim gabinecie.</div>
<div class="MsoNormal">
Szatyn odpowiedział mu krótkim uśmiechem i skinieniem głowy,
a potem zupełnie jak Abigail zniknął w mroku korytarza.<br />
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-size: large;">***</span><br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
David zobaczył jak Puchonka idzie nieco niepewnie korytarzem
trzymając w dłoni zapalona różdżkę. Kiedy usłyszała za sobą jego kroki obróciła
się z przerażeniem, jednak gdy tylko go ujrzała poczuła ulgę i podeszła do
niego.</div>
<div class="MsoNormal">
-David, co ty tutaj robisz? – szepnęła, by nie obudzić
drzemiących portretów.</div>
<div class="MsoNormal">
-Odprowadzam cię – odparł przyciszonym głosem.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>W świetle różdżki jego zielone oczy
połyskiwały wesoło.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Uśmiechnął się do
niej, a na jego policzkach pojawiły się słodkie dołeczki. Wyglądał tak uroczo,
że nie potrafiła nie odwzajemnić jego uśmiechu. </div>
<div class="MsoNormal">
-Naprawdę nie trzeba było. Dałabym sobie radę – odparła ruda
i machnęła ręką.</div>
<div class="MsoNormal">
-trzeba, trzeba – powiedział David- nie powinnaś wracać,
kiedy grasuje tutaj ten stary dziad - odparł sciszonym głosem szatyn, a ona zachichotała lekko i oboje
zniknęli za rogiem.<br />
<br />
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-size: large;">***</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
Szła razem z Jamesem w całkowitej ciemności. Jedynie światło
księżyca co jakiś czas wpadające przez okna, oświetlało jego szczupłą, teraz
przygarbioną sylwetkę. Nagle chłopak skręcił w lewo, zamiast iść prosto zwykła
trasą do wieży Gryffindoru.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dokąd idziesz? – szepnęła nieco zaskoczona, stając w miejscu
– Do wieży idzie się tamtędy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Po parę rzeczy – odparł wymijająco - Możesz wracać.</div>
<div class="MsoNormal">
To dało wręcz odwrotny skutek. Ivy zaciekawiona dogoniła
Jamesa i spojrzała na niego.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Ręka, którą
przytrzymywał już od jakiegoś czasu na ranie, byzała umazana strużkami częściowo zakrzepłej
już krwi. Postrzępiona koszula pokryta wielka plamą czerwieni dawała upiorny
efekt. </div>
<div class="MsoNormal">
-Zawsze musisz<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>postawić
na swoim? – zapytał, a kiedy dostrzegła, że na nią patrzy szybko odwróciła
wzrok od jego rany. Zignorowała jego pytanie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Po jakich „parę rzeczy” idziesz? – spytała podejrzliwie
się mu przyglądając. </div>
<div class="MsoNormal">
-Skoro się już tak do mnie przykeliłaś to zaraz się dowiesz –
odparł, nawet na nią nie zerknąwszy. Jednak gdyby to zrobił, dostrzegłby charakterystyczną minę, która zwykle poprzedzała u Ivy wybuch złości i z której często się śmiał. </div>
<div class="MsoNormal">
-Wcale się do ciebie nie przykleiłam! – oburzyła się
dziewczyna.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie drzyj się tak – burknął i przewrócił oczami.</div>
<div class="MsoNormal">
Gryfonka już chciała na niego nawrzeszczeć, jednak kiedy zobaczyła
jego <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>zbolałą minę, zrezygnowała.Po chwili Ivy ze
zdziwieniem stwierdziła że zmierzają w stronę lochów. Nim niżej schodzili tym
robiło się coraz chłodniej i mroczniej. Do tej części zamku nigdy nie docierały
promienie słońca. Ivy z pewnym przestrachem zauważyła, że James nagle
zatrzymuje i opiera rękę na framudze jakiś drzwi. Przez myśl przemknęło jej, że
może gorzej się poczuł. Zaniepokojona podeszła do niego i wtedy dostrzegła, że
celuje różdżką w zamek. W duchu odetchnęła z ulgą.</div>
<div class="MsoNormal">
-Alohomora – szepnął, jego głos był nieco zachrypnięty.
Zamek szczeknął, a wtedy chłopak pociągnął za klamkę i bezceremonialnie wszedł
do środka.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co ty wyprawiasz?! – zapytała, bez zastanowienia wchodząc
za nim do Sali od eliksirów.</div>
<div class="MsoNormal">
-Potrzebuje składników – mruknął, otwierając drzwiczki
szafki, gdzie schowane były ingrediencje.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale to kradzież! – zawołała łapiąc go za rękę, w której
trzymał już jedną z fiolek.</div>
<div class="MsoNormal">
-Cicho bądź! Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć! – szepnął i
obejrzał się na wciąż lekko uchylone drzwi, a niczego nie dostrzegłszy spojrzał na nią i dodał – Jeśli nie pomagasz, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>to idź.</div>
<div class="MsoNormal">
Przez krótką chwilę mierzyli się spojrzeniami. W końcu Ivy zacisnęła usta i puściła jego rękę, w milczeniu obserwując jak James przygląda się mnóstwu
różnych buteleczek i słoików z wahaniem. Ivy z łatwością rozpoznała dwie
substancje w jego dłoniach, jednak James najwyraźniej miał z tym problem. </div>
<div class="MsoNormal">
Ze zrezygnowaniem schował obie buteleczki do kieszeni.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chyba wezmę wszystkiego po trochu… -mruknął.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy westchnęła i bezceremonialnie sięgnęła do jego kieszeni i
wyjęła obie butelki i odłożyła na swoje miejsce. James rzucił jej złowrogie
spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Mówiłem ci, że jak masz przeszkadzać, to idź!</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy zignorowała go zupełnie i ku jego zaskoczeniu sięgnęła
po trójkątne naczynie z czarnym płynem i wrzuciła je do jego kieszeni.</div>
<div class="MsoNormal">
-Do dyptamu potrzebny jest sok z pijawek, a nie syrop z
ciemiernika czarnego. – oznajmiła jadowicie.</div>
<div class="MsoNormal">
James rzucił jej zdziwione spojrzenie. </div>
<div class="MsoNormal">
-Syrop z czego?</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy tylko wywróciła oczami i bez słowa lekko pchnęła go lekko, by się przesunął. Pewnie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>sięgnęła po kolejne składniki. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Wszystkie potrzebne rzeczy wrzucała do jego
kieszeni, James nie protestował, ani tym bardziej nie zamierzał się wtrącać. W milczeniu obserwował jak sprawnie wyszukuje na półkach
ingrediencje.</div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy znalazła ostatni składnik,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>liście grimerowca, a on zmęczył się staniem i już miał usiąść na brzegu jednej z ławek, na korytarzu rozległ się jakiś
dźwięk. Oboje spojrzeli na siebie i szybko wymknęli się z sali, uprzednio zostawiając wszystko w takim
stanie w jakim było poprzednio. </div>
<div class="MsoNormal">
Gdy upewnili się, że korytarz jest pusty ruszyli do wieży
Gryffindoru.</div>
<div class="MsoNormal">
Szli najciszej jak umieli, ale i tak odgłosy ich kroków niosły się delikatnie w pustym korytarzu. Księżyc schował się za chmurami i otaczała ich niemal całkowita ciemność. Skradali się zupełnie jak złodzieje. Zagryzła wargę.
Miała okropne wyrzuty sumienia.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak nie można! – powiedziała nagle. James<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>zerknął na nią kątem oka.</div>
<div class="MsoNormal">
-Czyżby moralniaczek? - zapytał, podnosząc brwi.</div>
<div class="MsoNormal">
-W przeciwieństwie do ciebie, mam jakieś zasady! – odparła, rzucając mu krótkie, gniewne spojrzenie. </div>
<div class="MsoNormal">
-Ja cię do niczego nie namawiałem – powiedział, a zaraz
dodał z rozbawieniem – a nawet nie musiałem. Sama wzięłaś te składniki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale…ja…- umilkła nagle, nie wiedząc jak się wytłumaczyć. Jamesa rozśmieszyło jej zakłopotanie.</div>
<div class="MsoNormal">
-A to niby ja jestem ten zły – mruknął pod nosem. Chciał się uśmiechnąć, jednak udało mu się zdobyć tylko na krzywy grymas. Mocniej przycisnął dłoń do rany. Ivy tego nie zauważyła. W tym momencie cieszył się, że jest tak ciemno, bo nie mogła dostrzec jak bardzo się krzywi. Nie chciał wyjść na mięczaka. Przed nikim.</div>
<div class="MsoNormal">
-Bo jesteś! – zawołała nagle. Poczuła, że lekko palą ją policzki, bo zdała sobie sprawę, że James miał rację. Złamała regulamin nawet bez mrugnięcia okiem. </div>
<div class="MsoNormal">
-Cicho! Czy ty zawsze musisz się tak drzeć? – zapytał,
zerkając na nią z ukosa – Na gacie Merlina, po tobie naprawdę widac, że nigdy nie wychodziłaś
z zamku w nocy!</div>
<div class="MsoNormal">
-Nieprawda! Raz wyszłam... </div>
<div class="MsoNormal">
Byli już na na siódmym piętrze, gdy Ivy nagle usłyszała jakiś
dźwięk dobiegający z końca korytarza. Umilkła raptownie i wpatrzyła się w ciemność.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co? – zapytał James, zatrzymując się i obracając się w jej
stronę. Byli tak blisko, że mógł dostrzec, że jasne refleksy na jej włosach.
Zawsze bawiło go to, że jest przy nim taka mała. Sięgała mu zaledwie do
ramienia.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chyba ktoś jest na końcu korytarza – szepnęła, wychylając
się w bok. James dalej stał na środku ze sceptyczną miną, zasłaniając jej
widok.</div>
<div class="MsoNormal">
-W końcu jesteś cicho. Brawo, robisz postępy – odparł,
również szeptem i udał, że klaszcze. Dźwięk rozległ się ponownie. To brzmiało jak szuranie kapci po
podłodze, a każdy uczeń Hogwartu wiedział, co to oznacza…James obrócił się w
stronę odgłosu jak na rozkaz.</div>
<div class="MsoNormal">
Brunet automatycznie wyciągnął rękę w bok, jakby chciał
powstrzymać Ivy przed pójściem w głąb korytarza, co i tak było całkowicie
zbędne,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>bo dziewczyna zastygła w
bezruchu. Obydwoje wpatrywali się w ciemność. James oddychał głęboko i mógł
wyczuć jak szybko oddycha Ivy, gdyż jego ręka nieopacznie wylądowała na jej
obojczyku. Dziwił się, że jej nie zrzuciła i nie walnęła go, jednak zgadywał,
że była zbyt wystraszona by zwrócić na to uwagę... Może to nie była odpowiednia pora na takie wnioski, jednak stwierdził, że Ivy ma bardzo gładką i miłą w dotyku skórę. </div>
<div class="MsoNormal">
Szuranie z każda chwilą rozlegało się coraz bliżej. W ciemności
pojawiła się lampa, która woźny oświetlał sobie korytarz. Jego twarz wychynęła
nagle zza zakrętu, raptem parę metrów przed nimi.</div>
<div class="MsoNormal">
-Uczniowie nie w łóżkach! – zaskrzeczał, truchtając w ich
stronę. Jego poorana zmarszczkami, wykrzywiona grymasem złości twarz, wydawała
się pomarszczona jeszcze bardziej niż zwykle w świetle rzucanym przez lampy -
Wreszcie was mam!</div>
<div class="MsoNormal">
-Chodu! – zawołał James i oboje na raz obrócili się i zaczęli biec. Gryfonowi przychodziło to ze znacznym trudem. Księżyc na moment wyszedł zza chmur i gdy Ivy spojrzała na niego, zauważyła, ze krzywi się z każdym ruchem. Zwolniła, jednak chłopak najwyraźniej nie zamierzał się nad sobą roztkliwiać.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie dawaj mi fory! – zawołał, przez zaciśnięte zęby. Ivy mimowolnie się
zaśmiała. Zaskoczył ją tym, że nawet w takiej sytuacja umiał żartować. Jednak
mina nieco jej zrzedła, gdy dostrzegła, że Filch mimo wieku jest niezwykle
żwawy i niemal ich dogania. </div>
<div class="MsoNormal">
Dobiegła za Jamesem do połowy korytarza, gdy nagle się
zatrzymał. Wpadła wprost na niego i odbiła się od jego pleców. Kątem oka coś
dostrzegła.</div>
<div class="MsoNormal">
-Drzwi są otwarte! – zawołał, obracając się w miejscu. Jego
głos niemal utonął w krzykach woźnego, który był już niebezpiecznie blisko
nich. Tuż obok, znajdowały się drzwi, uchylone tak lekko, że nie było widać co
znajduje się w środku</div>
<div class="MsoNormal">
Nie zastanawiali się długo. James złapał za klamkę i
otworzył je gwałtownie. Oboje wpadli do środka, niemal w ostatniej chwili
unikając wyciągniętej ręki woźnego. Gryfon jednym ruchem zatrzasnął drzwi.</div>
<div class="MsoNormal">
-Colloportus! – zawołała Ivy, zamykając zamek. James był bardzo zaniepokojony<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>myślą, że nawet nie
zauważył, kiedy wyjęła różdżkę - Co to za pokój? – zapytała, pewna, że chłopak zna
odpowiedź.</div>
<div class="MsoNormal">
Stali w pustym, pomieszczeniu wyglądającym jak po pożarze:
ściany w niektórych miejscach były zwęglone, w powietrzu unosił się lekki zapach
spalenizny.</div>
<div class="MsoNormal">
Nawet nie zwrócił uwagi na wystrój, marzył tylko o tym, żeby
się położyć. Od tego całego biegania po zamku, rana zaczęła go bardziej boleć. Zrobił
parę kroków do przodu, przejeżdżając wzrokiem po pociemniałym suficie. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie mam pojęcia, ale przydałaby się tu kanapa – oznajmił ze
zbolałą miną James. Nagle w rogu coś się pojawiło.</div>
<div class="MsoNormal">
-O spójrz jest!… no może nie kanapa, ale dobre i to... – powiedział
ucieszony i mocno się garbiąc podszedł do szerokiego łóżka z masa poduszek,
nawet nie zawracając sobie głowy tym skąd się tu wzięło.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy przerwała rozglądanie się po pokoju i zaskoczona
obróciła się w jego kierunku. </div>
<div class="MsoNormal">
-James Potter, jeden z największych rozrabiaków w Hogwarcie,
nie wie co to za pokój? No coś takiego. Sądziłam, że zwiedziłeś już cały zamek
w czasie swoich nocnych przechadzek – powiedziała z lekką kpiną. Zaczęła
przechadzać się po pokoju, zastanawiając się do czego może służyć.</div>
<div class="MsoNormal">
-Największy, nie jeden z największych. Prowadzę w tym
rankingu – poprawił ją i powoli położył się na łóżku, które zaskrzypiało
przeraźliwe, a James skrzywił się niemiłosiernie – Aa… jakie twarde. Ale niech
będzie, całe szczęście że akurat tutaj było... </div>
<div class="MsoNormal">
Gryfon przymknął oczy i westchnął cicho, kładąc dłoń na
zranionym ramieniu. Przez moment leżał w tej pozycji, gdy nagle wrzasnął i
podniósł się do pozycji siedzącej. A raczej chciał to zrobić, bo udało mu się tylko
lekko unieść znad poduszek, podpierając się na łokciach.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co się stało?! – zapytała lekko wystraszona Ivy. James
siedział na łóżku i wpatrywał się <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w
bezruchu w przeciwległą ścianę. Podeszła do niego prędko – No odezwij się! – poganiała
go, patrząc na niego z przerażeniem. Chłopak wyglądał jakby ktoś go
spetryfikował. Gdy Ivy był już na tyle wystraszona, że zamierzała go walnąć lub zrobić cokolwiek,
by wywołać u niego jakąś reakcje, niespodziewanie się odezwał.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wiem, gdzie jesteśmy… wiem co to za miejsce… – dopiero teraz
zwrócił na nią szeroko otwarte, orzechowe oczy – to Pokój Życzeń!</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
***</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Hej wszystkim! :) I o to jest nowy rozdział! Wiemy, że musieliście baaardzo długo na niego czekać. </i><i>Powiedzcie nam co o nim myślicie. My jakoś nie jesteśmy do końca usatysfakcjonowane... Z</i><i>a to jesteśmy zachwycone tym, że aż 11 tys. ludzi postanowiło nas odwiedzić! Nigdy nie spodziewałybysmy się tak dużych liczb. Bardzo za to dziękujemy :) </i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>I nie myślcie, że zostaniecie bez nagrody :) <u>Mamy dla was BONUS!</u> Znajduje się on po prawej stronie, pod zakładką "Streszczenia rozdziałów". Przygotujcie sie na szok! hah </i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Życzymy miłej nocki </i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-29373167286636508842012-11-08T21:13:00.002+01:002013-02-01T18:04:09.247+01:00Rozdział XIV - Potwór w ciemności<br />
<div class="MsoNormal">
Abigail z głośnym westchnieniem opadła na łóżko i zatonęła w
warstwach puchowej pościeli i koców. Jej dormitorium było bardzo przytulne,
jednak nie różniło się aż tak bardzo od innych. W pokoju były cztery drewniane
łóżka z ciężkimi zasłonami, przywiązanymi do masywnych, zdobionych kolumn, a
tuż obok nich stały nieduże stoliki nocne. Skrzaty dbały, aby na którymś z nich
zawsze stał dzbanek świeżej wody, gdyby ktoś poczuł pragnienie. Jednak oni
częściej prosili je raczej o kubek ciepłego kakao lub gorącej herbaty
malinowej, niż wody. W rogu stał nieduży piecyk, by ogrzać ich nisko sklepione
sypialnie. Mimo, że dormitoria jak i pokój wspólny znajdowały się pod ziemią,
wcale nie sprawiały nieprzyjemnego, klaustrofobicznego wrażenia jak lochy.
Wręcz przeciwnie – emanowały ciepłem i gościnnością, a przez małe okienka
wpadało zaskakująco dużo słonecznego blasku. Cienkie źdźbła trawy, przykryte
pomarańczowo –żółtymi liśćmi, znajdowały się na poziomie wzroku, w pokojach
silnie odczuwało się<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>powiązanie z naturą.
Nawet dało się wyczuć lekki zapach ziemi. </div>
<div class="MsoNormal">
Abigail nie poszła dziś na kolacje, chyba jako jedyna.
Zerknęła na niewielkie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>okna nad swoim
łóżkiem. Słońce zaszło już za horyzont zostawiając, jedynie czerwonawą łunę.
Było ciemno, jednak widziała jak wiatr smagał gałęziami drzew w Zakazanym
Lesie. </div>
<div class="MsoNormal">
Nie długo miała sie tam znaleźć. Ivy powiedziała jej, że
James i David byli tam mnóstwo razy, a przynajmniej tak wynikało z ich
przechwałek. To trochę zachwiało jej pewność siebie i teraz nie potrafiła
zdecydować czy dobrze postąpiła zgadzając się na to. Była zbyt lekkomyślna,
doskonale o tym wiedziała. Jednak skoro już się stało, nie było sensu się
zamartwiać… A cała ta sytuacja miała jeden wielki plus – spędzi czas z Jamesem,
choć nie była pewna czy jest nim zauroczona tak samo jak na początku. Powoli
zaczynała zauważać w nim wady… Tak już z nią było. Przypomniała sobie
dzisiejsze spotkanie z Davidem. Było tak zabawnie...Powróciła do rzeczywistości
i spojrzała w małe okienko przy suficie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Mogła dostrzec juz
pierwsze gwiazdy migające na niebie. Uwielbiała na nie patrzeć. Ponownie westchnęła
ciężko. Pora ich zadania, nieubłaganie się zbliżała. Nie bała się wejść do lasu
- uważała, że to wszystko co o nim mówią jest mocno przesadzone, skoro Jamesowi
i Davidowi udawało się uchodzić z niego cało za każdym razem. Za to obawiała
się czego innego. Ivy. A raczej tego, że także się nie boi i mogłaby jej odebrać
księgę. Problem tkwił w tym, że gdyby zdobyła ją Abigail na pewno nie
trzymałaby jej samolubnie dla siebie i nie miałaby oporów z dzieleniem się nią
z Ivy czy nawet Davidem i Jamesem.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>A co
do Gryfonki nie była przekonana czy ona też postąpiłaby w ten sposób… Chyba
wciąż nie przepadała za Abigail, a co dopiero za takim Jamesem. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Lecz w głowie odzywał
się tez drugi głos. Taki, który przypominał jej, że to ona ją odnalazła. Ona
znalazła skrytkę. Gdyby nie ONA to nikt by nawet o niej nie wiedział... może i
byłoby lepiej, gdyby tak było. Gdyby żadne z nich się o tym nie dowiedziało.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail ponownie spojrzała na niebo, a potem na złoty
zegarek na lewym nadgarstku: dochodziła ósma. Nie pozostało jej wiele czasu.
Wstała z łóżka i wyjęła ze swojego kufra beżowy kożuszek, czapkę, szalik i
rękawiczki, które były już czyste po zabawie w błocie. Ach, te skrzaty są takie
kochane – pomyślała.</div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy była już gotowa wyszła z dormitorium i przechodząc
przez dość niski tunel, znalazła się w okrągłym pokoju wspólnym. Uwielbiała go.
Grube dywany, mięciutkie pufy, wielkie, zapadające się rozkosznie fotele i sofy
obłożone wzorzystymi poduszkami w barwach Huffepuffu, a na środku ogromny,
piękny kominek, w którym zawsze płonął ogień. Puchoni lubili piec nad nim różne
drobne przekąski, które dawały im skrzaty, jeśli tylko się je o to poprosiło. Ze
względu braku okien na ścianach wisiały piękne tkane dywany przedstawiające
naturę. W pokoju unosiła się woń najróżniejszych kwiatów i roślin, które
znajdowały się w każdym wolnym miejscu. Były nawet takie, które podśpiewywały
czasem cichym, słodkim głosem, tańczyły na widok promieni słońca albo
skrzeczały, jeśli nie zostały podlane należyta ilością wody. </div>
<div class="MsoNormal">
Jednak rzeczą, która Abigail najbardziej lubiła<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w tym pomieszczeniu było okno, ale nie byle
jakie okno: to było okrągłe, lekko wypukłe, miało jakieś dziesięć stóp średnicy
i znajdowało się na suficie. Dzięki temu doskonale widzieli niebo., które<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w tej chwili zasnuło się już aksamitną
czernią.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail podeszła do wielkich beczek położonych na płask,
otworzyła wieko jednej z nich i pochylając się lekko wyszła z przytulnego
pokoju wspólnego. Znalazła się w chłodnym korytarzu, nieopodal którego
znajdował się obraz przedstawiający martwa naturę, prowadzący do kuchni.</div>
<div class="MsoNormal">
Przeszła przez krótki korytarz, następnie wspięła się po
schodkach wyprowadzających z podziemi. W Sali wejściowej nikogo nie było,
postanowiła więc skierować się do Wielkiej Sali, gdzie – jak się domyśliła –
zastanie Jamesa I Davida, jedzących kolacje. Gdy beztrosko szła przez Salę
Wejściową, gdzieś z boku usłyszała perlisty śmiech, niosący się echem po wysoko
sklepionym pomieszczeniu. Obróciła się w tamtą stronę zaciekawiona. Skrzywiła
się na widok osoby, do której należał śmiech, wciąż pamiętała ich krótkie
spotkanie. Postanowiła dać jej jeszcze jedną szansę, może to było złe pierwsze
wrażenie... Zaczęła iść w kierunku Vivian, która rozmawiała z kimś, kogo nie
widziała. Kiedy podeszła bliżej rozpoznała rozmówcę Ślizgonki. To był James!</div>
<div class="MsoNormal">
Poczuła lekkie ukłucie zazdrości, na widok uśmiechniętej
twarzy chłopaka. Jednocześnie była lekko zawiedziona, bo rozmawiając z nią
nigdy nie wydawał się tak ożywiony, a czasem nawet miała wrażenie, że ją zbywa.
W tym momencie Vivian ją zauważyła. Brunetka zmierzyła ją spojrzeniem, lekko
mrużąc oczy. Nie wyglądała na przyjaźnie nastawioną. Abigail nie zniechęcając
się tym podeszła do nich i przywitała się wesoło, ale tylko James jej
odpowiedział. Vivian wpatrywała na nią spod podniesionych brwi. Była od niej
niemalże o głowę wyższa i prawie dorównywała Jamesowi wzrostem, a trzeba
nadmienić, że James nie należał do najniższych. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
-Spotkałyśmy się, ale nie miałyśmy okazji się poznać –
powiedziała Abigail, nie zrażona jej zachowaniem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ach, fakt – odezwała się chłodno. Miała dość niski, acz przyjemny
głos – pamiętam. To wtedy wszystkie moje podręczniki wylądowały przez ciebie w
błocie. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>-Eem...Wybacz, to było niechcący – powiedziała
Abigail, przypominając sobie tę sytuację. Zdziwiła się, że można trzymać urazę
tak długo przez taką drobnostkę tym bardziej, że od razu po tym zdarzeniu ją
przeprosiła. </div>
<div class="MsoNormal">
Vivian skwitowała to wzruszeniem ramion i szybko odwróciła
się z powrotem do Jamesa przysłuchującego się ich krótkiej wymianie zdań w
milczeniu.</div>
<div class="MsoNormal">
-James, może chciałbyś się gdzieś przejść – w tym momencie
wymownie zerknęła na Abigail – ZE MNĄ? - zapytała aksamitnym głosem,
przybliżając się do niego i niby przypadkiem muskając jego ramię dłonią. James
wydawał się nie zwrócić uwagi na jej uwodzicielski gest, wciąż patrząc w jej
migdałowe oczy. </div>
<div class="MsoNormal">
Abigail stała nieco z boku przyglądając się tej scenie. Zerkała
na tą doskonałą wręcz dziewczynę. Po raz pierwszy poczuła się gorsza i
zrozumiała że nie ma z nią szans. Nigdy jeszcze nie czuła czegoś takiego.
Zrobiło jej się potwornie przykro, jednak starała się to ukryć. Zerknęła na
nich.</div>
<div class="MsoNormal">
Vivian ponownie uniosła swoją smukłą dłoń, która tym razem
spoczęła na ramieniu chłopaka. James zerknął na jej dłoń wykonującą subtelne
ruchy po jego obojczyku ukrytego pod białą koszulą. Ponownie spojrzał w jej
złociste oczy, otoczone wianuszkiem czarnych rzęs. Dziewczyna przesunęła dłoń
dalej i zaczęła bawić się końcówką kołnierza. Zbliżyła się do niego jeszcze
bardziej i teraz niemalże się ze sobą stykali. Podniosła jedną brew,
przekrzywiając lekko głowę.</div>
<div class="MsoNormal">
-To jak będzie? – zapytała ze słodkim uśmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail cicho, niemalże niesłyszalnie westchnęła. Ze
zrezygnowaniem odwróciła się i tak by nie zwrócić na siebie ich uwagi, i
zaczęła się oddalać.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
James spojrzał na dłoń Ślizgonki, tym razem spoczywającej na
jego klatce piersiowej. </div>
<div class="MsoNormal">
-Hmm… -mruknął jakby w zamyśleniu.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail odwróciła głowę. W sumie nie wiedziała po co - było
oczywistym, że się zgodzi. Smutnym wzrokiem zerknęła na Jamesa. Jednak chłopak
zrobił coś czego się po nim zupełnie nie spodziewała – pokręcił głową! Nie
zgodził się! Nie zgodził się na propozycję absolutnie idealnej Vivian! Z lekkim
szokiem wpatrywała się<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w jego dalsze
poczynania.</div>
<div class="MsoNormal">
Gryfon jednym nieczułym ruchem strącił dłoń Ślizgonki i
wyminął bez słowa zostawiając ją oniemiałą. Abigail musiała się powstrzymywać,
by nie zacząć skakać z radości na widok Jamesa zmierzającego w jej stronę. W
pewnym momencie Gryfon zatrzymał się.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jestem już umówiony – rzucił przez ramię do stojącej bez
ruchu Vivian <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– Chodź Abigail –
powiedział do rudej, która nie mogąc się pohamować chwyciła go pod ramię
uśmiechając się od ucha do ucha. Chłopak westchnął i pozwolił się jej
poprowadzić w stronę wyjścia. Kiedy byli już w połowie drogi, Abigail odwróciła
się na moment i posłała dziewczynie tryumfalny uśmiech. Piękna twarz Ślizgonki
wykrzywił grymas złości. </div>
<div class="MsoNormal">
Abigail ponownie spojrzała na Jamesa.</div>
<div class="MsoNormal">
-Myślałam, że ci się podoba– powiedziała, zadzierając głowę
by spojrzeć w jego orzechowe oczy, które utkwione były w jakimś bliżej
nieokreślonym punkcie. </div>
<div class="MsoNormal">
-Jest ładna… ale to wciąż Ślizgonka – odpowiedział,
wymawiając ostatnie słowo z lekką odrazą.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale na początku… -zaczęła Abigail, przypominając sobie jak
po przybyciu Vivian do szkoły, James wydawał się być nią oczarowany.</div>
<div class="MsoNormal">
-To było… - przerwał jej, jednak zawahał się na moment –…to
było chwilowe. Nie mówmy już o tym.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail uśmiechnęła się szeroko. Dobry humor wrócił jej w mig.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">* * *</span></b></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-Wiedziałem, że przyjdziesz, Ivy – powiedział James do
blondynki, patrzącej nieufnie na linie lasu – Czyżbyś się bała?</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie – odparła krótko, nawet nie zaszczycając go
spojrzeniem. </div>
<div class="MsoNormal">
-Boi się, widzę to – szepnął do Davida z wesołością w
głosie, tak by tego nie dosłyszała. Szatyn w odpowiedzi tylko się uśmiechnął.
Jednak nie uszło to uwadze Ivy, . </div>
<div class="MsoNormal">
-Niby skąd mamy wiedzieć, że nas nie oszukacie? - zapytała, zwracając się w ich stronę.. </div>
<div class="MsoNormal">
-Musisz nam zaufać – powiedział James, z lekkim uśmieszkiem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Prędzej utopię się w jeziorze niż to zrobię. - fuknęła.</div>
<div class="MsoNormal">
Brunet<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>zaśmiał się
tylko i lekceważąco wzruszył ramionami. Właśnie miała wygłosić kazanie, co o
tym wszystkim sądzi, jednak postanowiła nad sobą zapanować i jakoś przemówić do
ich rozsądku. </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>–Posłuchajcie…</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w tym momencie David
przekrzywił głowę i spojrzał na nią. Wyglądał tak niewinnie z tą kolorową
czapką z pomponem na głowie... Jednak James najwyraźniej nawet nie zamierzał
zawracać sobie głowy Gryfonką, bo odszedł nieco na bok i z zadowoloniem na twarzy wpatrzył się w rozgwieżdżone niebo. Ivy postanowiła go zignorować. Spojrzała w szmaragdowe
oczy Davida, który czekał na to co powie. Przyjęła z ulgą, że chociaż on jej wysłucha.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>-Nie powinniśmy
wchodzić do lasu. To niebezpieczne, coś może się nam stać… </div>
<div class="MsoNormal">
-Oj, daj spokój! Będzie fajnie! – przerwała jej Abigail,
potwierdzając przypuszczenia Ivy, co do tego, że nie może na nią liczyć w tej
sprawie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Naprawdę sądzisz, że w tym lesie czekają na ciebie pluszowe
misie? – zapytała ostro, na moment się do niej odwracając, jednak zaraz znów
spojrzała na Davida – To naprawdę zły pomysł. Załatwmy to jakoś inaczej, ale
nie tak!</div>
<div class="MsoNormal">
-Co z ciebie za Gryfonka? – zapytał nagle James, który
cały czas przysłuchiwał się rozmowie, a Abigail zadała sobie w myśli to samo pytanie.
Nie wypowiedział tego obraźliwym albo kpiącym tonem, jednak i<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>tak dotknęło ją to do żywego. </div>
<div class="MsoNormal">
Usta Ivy zamieniły się w wąska kreskę, a pięści zacisnęły
się tak mocno, że aż zbielały jej knykcie. Krew w niej zawrzała. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie jestem tchórzem…- wycedziła przez zaciśnięte zęby. Była
tak zdenerwowana, że aż zadrżały jej mięśnie. Już nawet nie czuła panującego
zimna. </div>
<div class="MsoNormal">
-Więc udowodnij – palnął James, a David przyglądał się tej
wymianie zdań z zagadkową miną.</div>
<div class="MsoNormal">
W tej chwili czuła, że jest zdolna do wszystkiego i tak
naprawdę nie obchodziło ją co się stanie. Nikt nie będzie nazywał jej tchórzem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Proszę bardzo – warknęła i szybkim krokiem ruszyła w stronę
drzew nawet na nikogo się nie oglądając. Włożyła ręce do kieszeni, uprzednio
naciągając na głowę głęboki kaptur. Przed sobą ujrzała grube i oświetlone
bladym blaskiem księżyca pnie.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail nieco niepewnie obejrzała się na nich i ruszyła za
Gryfonką.</div>
<div class="MsoNormal">
James i David przybili sobie piątkę i dogonili dziewczęta.</div>
<div class="MsoNormal">
-Na kogo stawiasz? -szepnął James na ucho Davidowi. Widzieli
przed sobą sylwetki dziewczyn, Ivy szła przodem - Założę się o galeona, że
Abigail wymięknie pierwsza, a ty?</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>-Abigail zależy na
tej książce i wytrwa, jestem pewien -powiedział cicho David tak aby tylko James
mógł go usłyszeć.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Powoli zbliżali się
do granicy Zakazanego Lasu. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie, żebym tchórzyła na samym początku ale jesteście pewni
że mamy tam iść?- spytała po chwili Abigail, odwracają się do nich. Nie bała
się wejść do lasu, ale nie była do końca przekonana.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Najgorsze było to, że
uświadomiła sobie to dopiero teraz.</div>
<div class="MsoNormal">
-W stu procentach – odparł James patrząc na ciemną linie
drzew – Jeśli chcesz możesz się wycofać – dodał szczerząc zęby.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie, nie…- odpowiedziała szybko, przywołując na twarz
uśmiech – Chciałam tylko się upewnić. No bo skoro idziecie z nami nie ma czego
się bać… prawda?- zapytała, modląc się w duchu aby odpowiedzieli twierdząco.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie licz na to –wtrąciła się Ivy, nawet na moment się nie
zatrzymując - zastawią nas tutaj na pastwę losu i jeszcze będą mieli z tego
ubaw. Próbowałam ci to powiedzieć wcześniej, ale nie słuchałaś. A jeśli
spróbujecie nas oszukać – w tym momencie zwróciła się do chłopaków-<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>to popamiętacie, a szczególnie ty – tu
zwróciła głowę w stronę Jamesa.</div>
<div class="MsoNormal">
-Och… naprawdę, przykro mi że masz o nas takie złe zdanie. –
powiedział z udawanym żalem i w tym momencie Ivy poczuła wielką chęć, by go
walnąć - Idziemy, idziemy nie zatrzymujemy się! No dalej, panie przodem- rzekł kłaniając
się lekko i wskazując dłonią na głębie lasu, gdy Abigail z niepewną miną
stanęła w miejscu.</div>
<div class="MsoNormal">
Ruda dołączyła do Ivy, która pewnie zagłębiała się w las.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
Otaczały ich wysokie, ponure drzewa, które górowały nad nimi
tworząc koronę ubraną w suche, powykręcane liście. Było tutaj zimno i<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>dziwnie strasznie. Obydwie poczuły lekkie
ukłucie strachu na ten widok, jednak żadna z nich nie chciała tego okazać. </div>
<div class="MsoNormal">
-A dokąd tak w ogóle mamy iść? - spytała Abigail.</div>
<div class="MsoNormal">
-Prosto przed siebie – odpowiedział luźno David i wskazał
ręką ich trasę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Aha… A daleko?</div>
<div class="MsoNormal">
-Dopóki któraś z was nie wybiegnie z krzykiem –w tym
momencie uśmiechnął się rozbrajająco.</div>
<div class="MsoNormal">
Puchonka mruknęła tylko coś w odpowiedzi i odwróciła się z
powrotem, by nie wpaść na jakieś drzewo.</div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy oglądały się nie widziały już za sobą świateł z zamku.
Gdzieś niedaleko<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>słyszały kroki Davida i
Jamesa, którzy najpierw śmiali się i żartowali, jednak po jakimś czasie zaczęli
zniżać głosy aż w końcu całkowicie zamilkli, jakby nawet ich przytłoczyła ich
ta potworna cisza zmącona jedynie odgłosami ich kroków. </div>
<div class="MsoNormal">
Teraz znacznie bardziej odczuwały strach i niepewność, a im
dalej szły tym bardziej żałowały, że dały się w to wciągnąć, jednak żadna z
nich nie chciała się do tego przyznać. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Było zimno, przeraźliwie cicho i potwornie ciemno,
a najgorsze w tym wszystkim było to, że po jakimś czasie zorientowały się, że
słyszą tylko własne kroki , a James i David gdzieś zniknęli.</div>
<div class="MsoNormal">
-Gdzie oni są? – szepnęła Ivy, rozglądając się lekko na
boki.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail obróciła się zatrwożona, lecz nie zobaczyła nic poza
zarysem pni chowających się w ciemności.</div>
<div class="MsoNormal">
-Kiedy ich tu nie ma… Jakoś bardziej się boję…- wyszeptała
przybliżając się nieco do Ivy. Fakt, że ktoś przy niej był dodawał jej otuchy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wątpię aby faktycznie ich tu nie było. Na pewno gdzieś się
czają i tylko czekają na odpowiedni moment, żeby nas nastraszyć – powiedziała
blondynka opanowanym tonem, jednak wewnątrz czuła jak serce podchodzi jej do
gardła z każdym kolejnym mijanym drzewem. Abigail tylko uśmiechnęła się
nieznacznie w odpowiedzi, jednak wcale nie czuła się zbyt szczęśliwa w tej
chwili.</div>
<div class="MsoNormal">
W oddali usłyszały trzask łamanych gałęzi, na co obie aż
podskoczyły. Na moment przystanęły usiłując wypatrzyć coś w ciemności, jednak
nie dostrzegłszy niczego, ruszyły dalej. Abigail obejrzała się za siebie:
Widziała tylko mgłę oplatającą pnie drzew. Nie było żadnych roślin ani trawy,
gdyż nie docierały tutaj promienie słońca. Ziemia była goła i zimna,
przykrywały ją tylko zeschłe igły i <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>gałęzie.
Posępne korony drzew górowały nad nimi i tworzyły sklepienie tak gęste, że
przebijało się przez nie tylko część księżycowego blasku, tworzącego jasne
plamy na ściółce. Złowróżbna cisza napawała je niewyjaśnioną trwoga, jednak
starając się nie okazywać lęku, szły przed siebie. Każdy ich krok wydawał im
sto razy głośniejszy niż zwykle. Nieświadomie, obracały się co chwila, czując
dziwne mrowienie na karku. Nieobecność Davida i Jamesa potęgowała jeszcze to
uczucie. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Mimo to żadna z nich nie
chciała okazać się gorsza, więc uparcie zagłębiały się w ciemność. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVZAfIXLWXgCVJpP96K1LIGnv8nxAA7KvluAMkO3AE1QyH7vLfP68jfH2LgXguW6ksAHYdj3CEYC4wuEmjhM91VHhGI05FO_KIq2rxguLwVYRQ3Gk3PWGpu-Nyp8B__TjN5MTVq1e9UcQ/s1600/91660_mroczny-las.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="347" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVZAfIXLWXgCVJpP96K1LIGnv8nxAA7KvluAMkO3AE1QyH7vLfP68jfH2LgXguW6ksAHYdj3CEYC4wuEmjhM91VHhGI05FO_KIq2rxguLwVYRQ3Gk3PWGpu-Nyp8B__TjN5MTVq1e9UcQ/s640/91660_mroczny-las.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Nagle rozległ się trzask łamanych gałęzi, jednak tym razem
znacznie bliżej. Abigail z cichym piskiem chwyciła Ivy za ramię, w jednym
momencie stając tuż przy niej. Ivy nawet nie drgnęła i wpatrując się w
ciemność. Miała wrażenie, że zaraz serce wyskoczy jej z piersi. Słyszała płytki
oddech Abigail przy uchu. Nastała potworna cisza, w której nic się poruszyło. W
końcu Ivy zebrała się na odwagę i odezwała się cicho:</div>
<div class="MsoNormal">
-David? James?</div>
<div class="MsoNormal">
Nikt im nie odpowiedział. </div>
<div class="MsoNormal">
-Wracajmy… -szepnęła Abigail ciągnąc Gryfonkę za łokieć. </div>
<div class="MsoNormal">
Zrobiły parę ostrożnych kroków do tyłu wciąż przyglądając
się czujnie ciemności przed nimi. Ruda próbowała pocieszać się myślą, że to coś
zupełnie niegroźnego, może po prostu jakieś małe zwierzę nieopacznie nadepnęło
na gałązkę… Chciała nawet powiedzieć to Ivy, jednak głos uwiązł w jej gardle.
Spojrzała na dziewczynę, która powolnym ruchem sięgnęła do kieszeni po różdżkę.
Wyciągnęła ją przed siebie gotowa do rzucenia jakiegoś zaklęcia. Przełknęła
ślinę.</div>
<div class="MsoNormal">
Ponownie rozległ się trzask, a zaraz potem następny… to coś
się do nich zbliżało.</div>
<div class="MsoNormal">
Przerażone zupełnie skamieniały. Abigail ścisnęła ją za
ramię tak mocno, że aż poczuła w nim ból.</div>
<div class="MsoNormal">
Noc rozdarło głośne wycie.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Bez żadnego
ostrzeżenia w tym samym momencie obydwie zaczęły uciekać.<br />
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: 18.0pt; line-height: 115%;">* * *</span><br />
<span style="font-size: 18.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ivy pobiegła w zupełnie inną stronę niż Abigail, jednak
zdała sobie sprawę z tego dopiero, gdy dziewczyna znikła z jej pola widzenia. Dopiero
po chwili zatrzymała się i lekko dysząc oparła się o pień drzewa. Nie miała już
siły biec. Bała się o to co stało się z resztą, nie miała pojęcia gdzie mogą
być. Miała nadzieję, że rudej nic nie jest…</div>
<div class="MsoNormal">
Z daleka usłyszała, że coś porusza się w ciemności, z
miejsca, z<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>którego przybiegła. To mogła
być Abigail, ale równie dobrze jakieś niebezpieczne zwierze. Serce podeszło jej
do gardła. Wstrzymała oddech.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chodź tutaj .</div>
<div class="MsoNormal">
Niespodziewanie usłyszała szept,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z zupełnie innej strony, jak gdyby dobiegał
zza drzew przy których stała.</div>
<div class="MsoNormal">
-Abigail to ty? </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie ma czasu, chodź. Tu jest bezpiecznie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale skąd ty…</div>
<div class="MsoNormal">
-Pośpiesz się, Ivy.</div>
<div class="MsoNormal">
Ze strachem obejrzała się za siebie i szybko ruszyła w
stronę głosu, odchylając gałęzie starych świerków.<br />
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Gigi; line-height: 115%;"><span style="font-size: x-large;">***</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Abigail niemal na oślep przebiegała między grubymi konarami.
Koncentrowała się tylko na tym, by nie potknąć się o liczne korzenie wystające
z ziemi i nie wpaść w jakieś drzewo. Nagle zdała sobie sprawę, że jest sama, a
Ivy gdzieś zniknęła. Biegła najszybciej jak tylko mogła, nie zatrzymując się
ani na moment. Wciąż daleko za sobą słyszała tętent czegoś dużego i ciężkiego.
Cokolwiek to było, goniło ją i było coraz bliżej. Wystająca gałązka odgięła się
pod jej wyciągniętymi dłońmi i uderzyła w policzek, zostawiając po sobie
czerwony ślad. Nagle potknęła się o wystający korzeń, który skrył się w
ciemności i niefortunnie upadła na ziemię. Z kieszeni wypadła jej różdżka i
teraz panicznie próbowała ją odnaleźć. Zdała sobie sprawę, że ciężkie kroki,
nieco spowolniły i teraz kierowały się prosto w jej stronę. Najciszej jak
potrafiła obróciła się na plecy. Odepchnęła się nogami od ziemi i zetknęła się
plecami z pniem drzewa. „Niedobrze…”, pomyślała, wpatrując się w zwierzę przed
nią. Wydawało się rozglądać i węszyć w poszukiwaniu czegoś. Słyszała bicie
własnego serca, jednak nie śmiała choćby drgnąć, strach zupełnie ją
sparaliżował, a bez różdżki była całkowicie bezbronna.</div>
<div class="MsoNormal">
„Błagam niech mnie nie zauważy, błagam niech mnie nie
zauważy”, powtarzała w myślach, jednak na nic się to zdało.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Stwór w jednej chwili
przestał węszyć i obrócił się w jej stronę. Ciemne ślepia spoczęły na jej
skulonej postaci. </div>
<div class="MsoNormal">
Potwór wydobył z siebie obrzydliwe warknięcie i powoli
ruszył w jej stronę.<br />
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: large;">* * *</span></span><br />
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-Słyszałeś coś? – zapytał David, idącego obok Jamesa. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie. Nic, a nic – odparł, bacznie rozglądając się po lesie
– Wciąż nie mogę uwierzyć, że je tak po prostu zgubiliśmy. </div>
<div class="MsoNormal">
-Ja tak samo...No ale w tych ciemnościach wszystko jest
możliwe… W każdym razie musimy je znaleźć przed rankiem – stwierdził David,
pocierając przemarznięte dłonie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Musimy – potwierdził James, całkowicie poważnym tonem.
David pierwszy raz widział go w takim stanie. Wyglądało na to, że faktycznie
się martwi. – rozdzielmy się, szybciej je znajdziemy – dodał po chwili.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dobra – zgodził się, szatyn – Spotkamy się przed zamkiem.</div>
<div class="MsoNormal">
Gryfoni poszli w dwie różne strony, trzymając różdżki w
pogotowiu. </div>
<div class="MsoNormal">
Po paru minutach James przestał słyszeć kroki kolegi.
Świadomość tego, że jest całkowicie sam wzbudziła w nim czujność i ostrożność.
Najlżejszy szelest sprawiał, że serce podchodziło mu do gardła i rozglądał się
uważnie na boki. Przez jakiś kwadrans nie działo się nic szczególnego i już
miał obrać inny kierunek, gdy wtem dostrzegł dość daleko pomiędzy drzewami
jasna plamę. Zmrużył oczy, jednak nie potrafił zidentyfikować co to może być.
Ruszył w tamtą stronę, ciągle trzymając wyciągniętą różdżkę. Słyszał bicie
swojego serca.</div>
<div class="MsoNormal">
Dopiero, gdy nieco się zbliżył rozpoznał jasne włosy Ivy,
która siedziała na ziemi i pochylała się nad czymś. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Zdziwiło go to, ale jednocześnie poczuł ulgę.
Co ona mogła tu robić? Nie myśląc nad tym dłużej, podszedł do niej.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ivy – odezwał się cicho, na co ta podniosła głowę i jakby
wyrwana z transu spojrzała na niego ze zdziwieniem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co ty tu robisz? </div>
<div class="MsoNormal">
-To chyba ja powinienem zadać ci to pytanie. – odparł James,
wymownie zerkając to na otaczającą ich ponurą scenerie – to chyba nienajlepsze
miejsce na piknik.</div>
<div class="MsoNormal">
-To ja chcę o coś zapytać – powiedziała wpatrując się w jego
twarz.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie ma teraz na to czasu, musimy iść sprawdzić co z resztą.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy wstała z miejsca i podeszła do niego. Dopiero kiedy się
zbliżyła i podstawiła mu pod nos lśniącą nawet w ciemności okładkę, rozpoznał
księgę. Instynktownie wsunął ręce do pustych już kieszeni.</div>
<div class="MsoNormal">
-Musiała mi wypaść. Kiedy tędy szedłem… – mruknął i sięgnął
po książkę, którą Ivy w jednej chwili schowała za plecami. Sądził, że
dziewczyna wtrąci teraz jakąś wredną uwagę na temat jego niefrasobliwości ,
albo rzuci w jego kierunku parę nieprzyjemnych epitetów. Był na to całkowicie
przygotowany, wymyślił już nawet dobrą ripostę. Jednak tak się nie stało. </div>
<div class="MsoNormal">
-To nie wy napisaliście to co jest w środku, prawda? –
zapytała<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>cichym, zaniepokojonym tonem,
który zdradzał lęk, tonem który był mu zupełnie obcy. Lekko osłupiały jej
zachowaniem, obserwował jak powoli wyjmuje zza pleców książkę. Otworzyła ją we
właściwym miejscu i pokazała mu wykaligrafowany na środku strony<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>tekst, oświetliła go delikatnie różdżką, a on
chcąc nie chcąc przybliżył się do niej, by go odczytać.</div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i>Gdy dzień narodzenia
nadejdzie</i></div>
<i>
</i><br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i>Strzeżcie się
nieuniknionego</i></div>
<i>
</i><br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i>Odpowiedzi znajdziecie</i></div>
<i>
</i><br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i>W</i><span style="mso-spacerun: yes;"><i> </i></span><i>mroku w dnia środku,</i></div>
<i>
</i><br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i>A niespodziewany gość</i></div>
<i>
</i><br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="mso-spacerun: yes;"><i> </i></span><i>początkiem wszystkiego będzie.</i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-Co to jest? – zapytała cicho, przyglądając się jego orzechowym
oczom, które powoli przesuwały się po napisanym ozdobnym pismem słowach.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie wiem… Coś jakby zagadka - odparł James przyglądając się
pochyłym literom, choć oglądał je już wiele razy – To pojawiło się już jakiś
czas temu. Próbowałem to rozwiązać, ale nie jestem najlepszy w te klocki… </div>
<div class="MsoNormal">
-domyślam się – mruknęła Ivy, nie mogąc się powstrzymać.</div>
<div class="MsoNormal">
-A już myślałem, że doznałaś duchowej przemiany –wycedził
chłopak i dodał półgębkiem - Na co ja liczyłem… </div>
<div class="MsoNormal">
Nagle Ivy<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wydała z
siebie zduszony okrzyk i wskazała na księgę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Spójrz! </div>
<div class="MsoNormal">
Oboje pochylili się nad kartami księgi, niemal stykając się
głowami. Obok poprzedniej zagadki, zaczęły pojawiać się nowe litery, z których
powoli powstawały słowa, zupełnie jak gdyby ktoś pisał je niewidzialną ręką. </div>
<div class="MsoNormal">
-Czas niebłaganie mija… nadzieje kończy zmierzch… Przez
cień… kroków wydeptanych śladem… podąża… śmierć… -odczytał James i w tym samym
momencie spojrzeli na siebie. Ivy poczuła nieprzyjemny dreszcz na karku. Zdało
im się, że las stał się jeszcze bardziej ciemny i straszny niż zwykle. Nagle
rozległ się krótki, głośny krzyk, który potoczył się echem między drzewami. </div>
<div class="MsoNormal">
-Abigail…. –szepnęła, czując jak serce raptownie przyśpiesza
bicie. </div>
<div class="MsoNormal">
Puścili się biegiem w tamtą stronę. Pomiędzy drzewami
pojawiły się czerwone iskry, co oznaczało, że ktoś jest w poważnych tarapatach.
Przyśpieszyli jeszcze bardziej, zręcznie omijając wszystkie przeszkody. James
był szybszy od Ivy, która została w tyle.</div>
<div class="MsoNormal">
-Biegnij! – zawołał do niej przez ramię. Nie zwalniała choć,
serce obijało się boleśnie o jej żebra i czuła, że zaczyna brakować jej tchu. W
tej chwili przeklinała siebie za lekceważenie rozgrzewek na treningach.</div>
<div class="MsoNormal">
Pnie drzew ponownie rozświetliły szkarłatne iskry i tym
razem usłyszeli głos Davida. Ivy widziała jak James jest już niemalże przy nich
i dopiero wtedy dostrzegła w mroku wysoką istotę zbliżającą się do Abigail i
Davida. Stwór wszedł w plamę księżycowego światła i Ivy wydała zduszony okrzyk.
<br />
To był wilkołak!</div>
<div class="MsoNormal">
David krzyczał zaklęcia celując<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w niego różdżką, jednak to go tylko
rozwścieczyło. Stwór zawył i rzucił się w jego kierunku. </div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<div class="MsoNormal">
Następnie wszystko wydarzyło się bardzo szybko:<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>David zasłonił sobą Abigail, wilkołak ryknął i zamachnął
się włochatą łapą w tym samym momencie, w którym James
pchnął ich na ziemię. Zamiast w nich, uderzył w chłopaka, który z
impetem upadł na wystające korzenie.</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
-NIE! – ryknął David zrywając się na równe nogi.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Potwór zawył i
zawarczał okropnie. James krzywiąc się i trzymając za ramię zaczął się cofać,
jednak stwór rzucił się w jego kierunku. W tym momencie w wilkołaka trafił
strumień żółtego światła. A potem kolejny i kolejny. Odciągnęło to na chwilę
jego uwagę od Jamesa i z wściekłym warknięciem zwrócił się w stronę Ivy, która stała
z wycelowaną<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>w niego różdżką i oddychała szybko.</div>
<div class="MsoNormal">
-Uciekaj, Ivy! – krzyknęła Abigail.</div>
<div class="MsoNormal">
Nie zdążyła choćby drgnąć, gdy wilkołak bez ostrzeżenia
doskoczył do niej. Była pewna, że jego ostre kły rozpłatają jej gardło, gdy w tym
momencie stało się coś niespodziewanego: księga, którą Ivy wciąż trzymała w
drugiej dłoni, rozgrzała się do czerwoności. Dziewczyna syknęła i puściła ją.
Książka cicho upadła na ziemię, otwierając się na czystej stronie. Wszyscy
zastygli w bezruchu, gdy ze środka wydobyło się oślepiające światło i wilkołak
usiłując zasłonić się przed rażącym blaskiem uciekł w głąb lasu. Światło
wydobywające się z księgi nagle znikło i ponownie pogrążając ich w mroku.
Sekundę trwali w bezruchu, potem jakby ocknęli się z szoku i podbiegli do
Jamesa, który właśnie stanął na nogi. Adrenalina buzowała im w żyłach,
oddychali szybko niczym po parokilometrowym biegu.</div>
<div class="MsoNormal">
-Szybko do zamku. Może wrócić... – wysapał James – Biegiem!</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy nie miała czasu na wahanie, porwała księgę z ziemi i we
czwórkę ruszyli tak szybko jak mogli przez las, co chwila oglądając się za
siebie. Powoli drzewa zaczęły się przerzedzać i dostrzegli mury zamku. Abigail
zerknęła do góry – księżyc w pełni oświetlał srebrzystym blaskiem wszystkie
baszty i wieżyczki, a jego tarcza odbijała się od tafli jeziora. W dodatku
padał śnieg.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Gdyby nie okoliczności, na
pewno zachwyciłaby się tym krajobrazem, jednak teraz marzyła tylko o tym, żeby
znaleźć się w bezpiecznym zamku. Co chwila oglądała się panicznie za siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
Gdzieś w lesie rozległo się wycie, od którego zjeżyły im się
włoski na karkach. Ostatni odcinek przebiegli sprintem. Zatrzymali się dopiero przy samych wrotach, przez które wbiegli do środka i prędko za sobą zatrzasnęli.<br />
<br />
Noc ponownie była cicha i spokojna.<br />
<br />
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: inherit;">~*~</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times, "Times New Roman", serif;"><span style="font-size: small;"><i>Oto i jest nowy rozdział. Dość długi nawiasem - mamy nadzieję, że jesteście z tego faktu zadowoleni :p. Nie pogmatwałyśmy tego wszystkiego za bardzo? Czy jest w miarę ciekawie? No i najważniejsze: czy wam się podoba? </i></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times, "Times New Roman", serif;"><span style="font-size: small;"><i>Chętnie przyjmiemy komentarze zarówno pochlebne jak i te krytyczne. Każde z nich nas motywują do dalszego pisania i za każde bardzo dziękujemy <3 </i></span></span><span style="font-family: Times, "Times New Roman", serif;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times, "Times New Roman", serif;"><span style="font-size: small;"><i><br /></i></span></span>
<span style="font-family: Times, "Times New Roman", serif;"><span style="font-size: small;"><i><br /></i></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times, "Times New Roman", serif;"><span style="font-size: small;"><i>A tak na marginesie...U was też piekło ze sprawdzianami? </i></span></span><span style="font-size: large;"><span style="font-family: Times, "Times New Roman", serif;"><br /></span></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com25tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-86813337967904350862012-10-06T16:43:00.003+02:002013-02-01T18:03:10.815+01:00Rozdział XIII - Nie jesteś w moim typie<br />
<div class="MsoNormal">
</div>
<br />
<span style="font-family: "Bookman Old Style", "serif"; line-height: 115%;"><span style="font-size: x-small;"><b><i>W komentarzu padło pytanie ile mamy lat, więc
odpowiadamy tutaj, żeby nikt nie miał wątpliwości: Mamy po 17 lat. </i></b></span></span><br />
<span style="font-size: x-small;"><b><i>
</i></b></span><br />
<span style="font-family: "Bookman Old Style", "serif"; line-height: 115%;"><span style="font-size: x-small;"><b><i>A teraz bez zbędnego ględzenia, zapraszamy do czytania! :)</i></b></span></span><br />
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">~*~</span></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;"><br /></span></b></div>
<div class="MsoNormal">
Uśmiechnął się łobuzersko. Pomiędzy smukłymi palcami obracał
cedrową różdżkę. </div>
<div class="MsoNormal">
Cieszył się, że utarł jej nosa. Zasłużyła sobie na to. Była
wyjątkowo irytująca.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
-James, powinniśmy jej to oddać… Wiesz o tym?</div>
<div class="MsoNormal">
Parę chwil temu, Ivy podczas wizyty w ich dormitorium
„zostawiła” swoją różdżkę, która była teraz w posiadaniu Jamesa. Nawet nie
spojrzał na Davida, który z dość obojętnym wyrazem twarzy zerkał na jego
poczynania. </div>
<div class="MsoNormal">
-Doskonale wiem, co trzeba zrobić. – odparł tonem, który
David znał, aż zbyt dobrze. Szatyn westchnął<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>z rezygnacją, rozumiejąc że nie ma sensu się wtrącać. I tak James zrobi
to po swojemu. </div>
<div class="MsoNormal">
David skierował się w stronę wyjścia.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dokąd idziesz? – spytał zaciekawiony i podniósł na niego
wzrok.</div>
<div class="MsoNormal">
-Idę do…- zawahał się zanim dokończył – właściwie to sam nie wiem.</div>
<div class="MsoNormal">
James nie odpowiedział, domyślił się, że jego przyjaciel
potrzebuje chwili samotności. Nie uważał, żeby było w tym coś złego. </div>
<div class="MsoNormal">
Drzwi zaskrzypiały lekko, gdy Gryfon je otworzył i wyszedł z
dormitorium.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Kiedy James został
całkowicie sam, wciąż siedząc, odchylił<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>głowę do tyłu i przymknął powieki. Musiał wszystko przemyśleć,
zastanowić się, co dalej.</div>
<div class="MsoNormal">
W tym momencie odpowiadała mu cisza panująca w zamku.
Pozwalała mu się skupić.</div>
<div class="MsoNormal">
James wiedział, że powinien oddać księgę dziewczynom. Choć
nie miał zwyczaju robić tego czego powinien, to zdawał sobie sprawę z tego, że
to co zrobili było nieuczciwe. Ivy miała rację nazywając go złodziejem, może to
dlatego tak się na nią złościł.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Ta księga <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>niesamowicie go intrygowała, był nią wręcz zafascynowany.
To było bardzo dziwne. Nie tylko ze względu na to, że miał wstręt do wszystkich
książek, ale też dlatego, że miał takie trudności z jej oddaniem i był w stanie
posunąć się nawet do kradzieży byleby ja tylko zdobyć. Choć tak naprawdę to
David zabrał księgę, to on znacznie bardziej interesował się tą sprawą, a jego przyjaciel jakby odpuścił.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Czuł, że z tą książką
jest coś nie tak. Jednak wciąż pozostała kwestia, do której z nich ona należy,
Abigail czy Ivy i komu ją zwrócić. </div>
<div class="MsoNormal">
Jednak skoro już postanowił, że ją odda, to przynajmniej nie
zmarnuje okazji by się dobrze zabawić.</div>
<div class="MsoNormal">
Po chwili otworzył oczy i spojrzał na księgę leżąca na
łóżku. Zmarszczył czoło.</div>
<div class="MsoNormal">
-Lubisz być tajemnicza, co? – spytał, patrząc jak złocista
okładka błyska w promieniach zbliżającego się powoli ku zachodowi słońca.
Włożył różdżkę Ivy do kieszeni szaty i leniwym krokiem ruszył w kierunku
wyjścia z dormitorium, uprzednio chowając księgę. <br />
<br />
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"><span style="font-size: x-large;">***</span></span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"><span style="font-size: x-large;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
Ivy od jakiegoś czasu siedziała, w pokoju wspólnym czekając
aż James wyjdzie z dormitorium. Nie miała zamiaru stać pod jego drzwiami. </div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy już zaczynała przysypiać na miękkiej sofie, dostrzegła
Jamesa schodzącego powoli po schodkach prowadzących z dormitoriów chłopców. Ivy
zerwała z miejsca i podbiegła do niego, by jej nie uciekł. Brunet zatrzymał się
i spojrzał na nią z góry. Niespiesznym ruchem sięgnął do kieszeni i wyjął z
niej różdżkę, którą Ivy od razu rozpoznała. Byłą to cedrowa różdżka, z włóknem
z serca smoka, którą sześć lat temu kupiła u Ollivandera.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Wyciągnął różdżkę, w jej stronę. <br />
Przez moment żadne z nich nie drgnęło.</div>
<div class="MsoNormal">
-I tak po prostu mi ją oddajesz? – zapytała, nieufnie mu się
przyglądając–<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Żadnych sztuczek, drwin i
innych tego typu rzeczy?</div>
<div class="MsoNormal">
-Taa... Dzisiaj nie mam ochotę na zabawy z tobą. –
powiedział nieco znudzonym tonem. Widać było, że<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>chce to załatwić jak najszybciej.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy prychnęła i wyrwała mu ją z ręki. Właśnie chciał odejść,
kiedy w drzwiach do pokoju wspólnego pojawił się Matt.</div>
<div class="MsoNormal">
-Na śmierć zapomniałam – powiedziała Ivy – Miałam ci
powiedzieć, że jest trening… A raczej był…</div>
<div class="MsoNormal">
-I mówisz mi to teraz?!</div>
<div class="MsoNormal">
-Zapomniałam o tym! – próbowała się usprawiedliwić, ale było
już za późno.</div>
<div class="MsoNormal">
W tym momencie Matt stanął przed nimi. Oboje zamilkli.</div>
<div class="MsoNormal">
Następne dziesięć minut spędzili na wysłuchiwaniu kazań
Matta. Mocno dał im do zrozumienia, że jest niezadowolony z ich nieobecności, a
kilka osób siedzących w Pokoju Wspólnym słuchało tego z zaciekawieniem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wielkie dzięki– powiedział James z wyrzutem, gdy kapitan
drużyny się oddalił. Chłopak szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia.</div>
<div class="MsoNormal">
-Oczywiście, jak zwykle! Najłatwiej jest zwalić na kogoś!–
wykrzyknęła Ivy w kierunku jego pleców i bez zastanowienia poszła za nim. –
Gdybyś nie wylegiwał się do południa w łóżku, to zdążyłbyś na trening i nie
musiałabym ci o nim przypominać!</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">***</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Chciał się przejść. Ostatnio
szczególnie denerwowały go drobne sprzeczki <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Ivy i Jamesa. Irytowało go, kiedy wciąż musiał
wysłuchiwać ich kłótni. Właściwie to nie wiedział, dlaczego taką radość sprawia
mu robienie jej na złość. Chociaż nie…. tak naprawdę wiedział – czasem
potrafiła być nad wyraz uszczypliwa, ale zawsze miał wrażenie, że zaczyna być taka
dopiero wtedy, kiedy rozmawia Jamesem. „Rozmawia”… To niewłaściwe słowo.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Oni skaczą sobie do gardeł – pomyślał.</div>
<div class="MsoNormal">
Wyszedł na błonia. Znowu plucha, zimno…. Aż przeszedł go dreszcz.
Nie znosił takiej pogody, a w tym roku bardzo wcześnie przyszło wszystkim
powitać mróz.</div>
<div class="MsoNormal">
Chodził chwile bez celu i już zrezygnowany miał wracać do
zamku, kiedy dostrzegł Abigail stojąca nad brzegiem jeziora. Była ubrana w
kożuchowy, kremowy<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>płaszcz, a na
dłoniach miała rękawiczki z białej wełny, z dwoma palcami. Kasztanowe loki
opadały niesfornie na gruby szalik, narzucony na ramiona. Na głowie miała
czapkę<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z pomponem w tym samym kolorze,
co rękawiczki. Stojąca na tle jeziora, według niego wyglądała naprawdę ślicznie. Nie
zauważyła go.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQu9l518RPC6kVTZXaTCIwmeMU4tnx3hdiwXqpWvvm4MfoLC8cf8ACCCqt8naTX2nC0LuZnlnK7RJSAXqeGlet31Mv96AxsZoP8J5Ygf_SYrPqkoh0qDZP9eo8AaowcejOh413sAicIUE/s1600/jeziorko.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="227" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQu9l518RPC6kVTZXaTCIwmeMU4tnx3hdiwXqpWvvm4MfoLC8cf8ACCCqt8naTX2nC0LuZnlnK7RJSAXqeGlet31Mv96AxsZoP8J5Ygf_SYrPqkoh0qDZP9eo8AaowcejOh413sAicIUE/s320/jeziorko.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Raźnym krokiem ruszył w jej stronę. Buty zagłębiały się w
błocie, wydający przy tym charakterystyczny dźwięk, którego nie znosił, jednak
starał się nie przejmować tym za bardzo i szedł dalej. Chwilę później był na
tyle blisko, że mógł dostrzec urocze rumieńce na jej policzkach.</div>
<div class="MsoNormal">
-Cześć – przywitał się. Puchonka odwróciła się raptownie.
Uśmiechnęła się mimowolnie na jego widok.</div>
<div class="MsoNormal">
-O, hej – powiedziała pogodnie – właśnie karmiłam to… tą
kałamarnicę, ale chyba<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>nie jest już
głodna – stwierdziła z lekkim wahaniem, wskazując wzrokiem na spore kawałki chleba pływające po
srebrzystej powierzchni jeziora.</div>
<div class="MsoNormal">
-Długo tu już jesteś? – zapytał wkładając zmarznięte dłonie
do kieszeni granatowej kurtki. </div>
<div class="MsoNormal">
-Może godzinę – odparła wzruszając ramionami.</div>
<div class="MsoNormal">
-Aż godzinę?! – wyrwało mu się, ale zaraz dodał - Pewnie jesteś
już porządnie przemarznięta?</div>
<div class="MsoNormal">
-Ani trochę – odparła z lekceważeniem machając ręką - A ty? </div>
<div class="MsoNormal">
-Odrobinę – skłamał, wpatrując się w odległy brzeg
porośnięty wyschniętymi zaroślami </div>
<div class="MsoNormal">
-Przecież widzę, że się trzęsiesz.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>–Tak serio, to nie
znoszę takiej pogody.</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Chuchnął w skostniałe
dłonie i potarł je o siebie, by choć trochę je odgrzać. </div>
<div class="MsoNormal">
-Więc czemu wychodzisz na zewnątrz w taki ziąb, zmarzluchu?</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail spojrzała na niego. Stał do niej bokiem wpatrzony w
wodę. Zazdrościła mu tych jego długich i gęstych rzęs, które podkreślały jego
ładne szmaragdowe oczy. Jednak nie wyglądał na tak wesołego, co zwykle.
Zagryzał wargę, jakby intensywnie nad czymś myślał.</div>
<div class="MsoNormal">
-Coś cię martwi? –zapytała, nim zdążył odpowiedzieć na
poprzednie pytanie. Podeszła odrobinę bliżej i teraz niemal stykali się ramionami.
Głos Abigail wyrwał go z zamyślenia.</div>
<div class="MsoNormal">
-Aż tak to po mnie widać? – zapytał, odwracając się jej
stronę. Ich spojrzenia na moment się spotkały. Wpatrywali się w siebie bez
słowa. David po chwili odwrócił wzrok z uśmiechem i ponownie utkwił je w tafli
wody, na której wciąż unosiły się spore kawałki chleba i kolorowe liście.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jesteś jak otwarta księga… -stwierdziła ruda, a po namyśle
dodała – podręcznik… albo magazyn…</div>
<div class="MsoNormal">
-A może krzyżówka? – zapytał, rozbawiony jej porównaniem.
Abigail zachichotała.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie, nie lubię krzyżówek. Są nudne i przewidywalne. – odparła,
a David zmarszczył czoło zastanawiając<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>się nad tą niecodzienną metaforą. Był ciekaw co dokładnie miała na myśli.</div>
<div class="MsoNormal">
-A ty jesteś jak…- zaczął, zastanawiając się nad
odpowiednimi słowami. Abigail wpatrywała się w niego z zaciekawieniem i
wesołością .</div>
<div class="MsoNormal">
-No mów! Jak co? – zachęciła go niecierpliwie i lekko
szturchnęła w ramię. Chłopak droczył się z nią i specjalnie zwlekał z
odpowiedzią.</div>
<div class="MsoNormal">
-Hmm…- mruknął, pocierając dłonią podbródek i mrużąc oczy –
No nie wiem… Muszę się zastanowić…</div>
<div class="MsoNormal">
-Ej, robisz to specjalnie! – powiedziała z wyrzutem i
ułożyła usta „w podkówkę” . David spojrzał na nią. Nie mógł oderwać od niej
wzroku. Uśmiechnął się lekko, jakby w zamyśleniu. </div>
<div class="MsoNormal">
-Zawiesiłeś się czy co? – W tym momencie zasypała go stertą
złocistych liści.</div>
<div class="MsoNormal">
David nie zwlekając odpłacił jej się tym samym. Dziewczyna
pisnęła i zaczęła uciekać widząc, że Gryfon schyla się po kolejną garść liści. </div>
<div class="MsoNormal">
Śmiejąc się i rzucając się jesiennym listowiem, ganiali się
po podmokłych błoniach dopóki David nie poślizgnął się i upadł do tył€ w błoto.
Abigail śmiejąc się z jego wywrotki, podbiegła do niego<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z wyciągniętą dłonią, by pomóc mu wstać. Gryfon chwycił ją i
mocno pociągnął ku sobie, w skutek czego Abigail wylądowała tuż obok niego. Dziewczyna
krzyknęła zaskoczona, a Gryfon ciągle leżąc, obrócił się w jej stronę i
przyłożył dłoń ociekającą błotem do jej policzka. Abigail głośno nabrała
powietrza w płuca z udawanym oburzeniem, lecz po chwili zreflektowała się i
wycelowała w niego garścią błota. Z twarzy skapywała mu brązowa breja. Chłopak
usiadł i krzywiąc się, wypluwał błoto, które wpadło mu do ust. Ruda
wykorzystując<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>fakt, że David nic nie
widzi, napierając na niego całym ciałem, posłała go ponownie na plecy. </div>
<div class="MsoNormal">
-No, nieładnie – mruknął David i błyskawicznie chwycił
Abigail za ubłocone ramiona, czego zupełnie się nie spodziewała – przegięłaś –
powiedział groźnym<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>tonem, jednak szeroki
uśmiech na jego twarzy psuł cały efekt. Ruda próbowała się wyrwać, lecz nie
mogła powstrzymać śmiechu. </div>
<div class="MsoNormal">
-Puść mnie! – zawołała, próbując zdjąć jego ręce ze swoich
ramion.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
-Jak obiecasz, że nie rzucisz we mnie błotem<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- powiedział, patrząc w jej roześmiane oczy.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail niezauważalnie sięgnęła po kolejną garść błota i
wycelowała w bok jego głowy, przejeżdżając dłonią aż do żuchwy. </div>
<div class="MsoNormal">
-Teraz mogę obiecać – oznajmiła z zadowoleniem.</div>
<div class="MsoNormal">
David pomachał lekko głową na boki, by zrzucić z siebie trochę błota i roześmiał się głośno.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wiesz co, może chodźmy
już do zamku – zaproponowała Abigail, przyglądając się jego umorusanej twarzy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jak pani sobie życzy – powiedział, szeroko się uśmiechając i odgarniając mokre włosy z czoła. </div>
<div class="MsoNormal">
Oboje podnieśli się z ziemi. Ich ubrania ociekały błotem.
Spojrzeli na siebie i roześmiali się ponownie. Ruszyli do zamku, nie wydawali
się specjalnie przejęci faktem, że są cali brudni.</div>
<div class="MsoNormal">
Jedynymi dźwiękami jakie mąciły idealna ciszę był szelest
suchych liści i odgłos cmokania, gdy ich buty zagłębiały się w podmokłym
gruncie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Abigail? – zapytał nagle David, przerywając milczenie.</div>
<div class="MsoNormal">
Dziewczyna spojrzała na niego szarymi jak stal oczyma. </div>
<div class="MsoNormal">
-Hm? </div>
<div class="MsoNormal">
-Z kim idziesz na bal? – zapytał jakby od niechcenia.</div>
<div class="MsoNormal">
-Na razie nikogo nie mam. Ale to na pewno się zmieni –
dodała żartobliwie, a po chwili zapytała<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>– A czemu pytasz?</div>
<div class="MsoNormal">
-Z ciekawości. – odparł luźno – Sporo osób już ma swoje
pary. </div>
<div class="MsoNormal">
-A ty pewnie chciałbyś iść z tą nową? – zapytała, David
spojrzał na nią zdziwiony – Każdy by chciał – wyjaśniła unikając spojrzenia
chłopaka.</div>
<div class="MsoNormal">
David roześmiał. Tym razem to Abigail była zdumiona.</div>
<div class="MsoNormal">
-Z nią? Daj spokój. Nie jest… w moim typie – oznajmił po
chwili zastanowienia.</div>
<div class="MsoNormal">
-A kto jest? – spytała, spoglądając na niego spod uniesionych brwi.</div>
<div class="MsoNormal">
-Lepiej, żebyś nie wiedziała – odparł żartobliwym tonem.</div>
<div class="MsoNormal">
-McGonagal? </div>
<div class="MsoNormal">
-Wydało się – powiedział David udając zawstydzenie i oboje
parsknęli śmiechem –Tak naprawdę myślałem żeby zaprosić Sally…</div>
<div class="MsoNormal">
-Jaką Sally?</div>
<div class="MsoNormal">
Nie była pewna, ale wydawało jej się, że David chwile się
zawahał przed odpowiedzią.</div>
<div class="MsoNormal">
-O’Conell</div>
<div class="MsoNormal">
-Kojarzę ją – powiedziała rudowłosa, starając przypomnieć
sobie dokładniej o kim mowa - Wydaje się być w porządku i jest bardzo ładna.</div>
<div class="MsoNormal">
-No – potwierdził bez szczególnego zapału David. Abigail z
lekkim zaskoczeniem przyjęła jego brak entuzjazmu.</div>
<div class="MsoNormal">
W tym momencie od strony zamku, rozległy się krzyki. David
je rozpoznał – w końcu słyszał je codziennie. Jego dobry humor znikł nagle jak
bańka mydlana.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ciekawe co znowu? – zapytał zirytowanym tonem. Miał już dosyć
ich sprzeczek. – Hej James! Ivy! – zawołał do nich, na co oni umilkli na
chwilę, ale zaraz z powrotem powrócili do kłótni. </div>
<div class="MsoNormal">
David szybkim krokiem ruszył w ich kierunku, a Abigail za
nim.</div>
<div class="MsoNormal">
-Kiedy wreszcie się uspokoicie? Kłócicie się dosłownie o
wszystko! – wykrzyknął David, zbliżając się do nich.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co wam się stało? – przerwał mu James, ze zdziwieniem
patrząc na ich brudne twarze i ubrania – Kąpieli błotnej wam się zachciało?</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>mimowolnie uniosły
się kąciki ust na ten widok. Wyglądali zabawnie i całkiem...uroczo. </div>
<div class="MsoNormal">
-Wywróciliśmy się – oznajmił David lekko zmieszanym tonem i
spojrzał na przyjaciela, który podniósł brwi i uśmiechnął się lekko.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wywróciliście się…- powtórzył powoli. </div>
<div class="MsoNormal">
-Co się tak głupio gapisz? Tak było. </div>
<div class="MsoNormal">
James pokiwał głową, jednak na jego twarzy panował ten sam
uśmieszek niedowierzania.</div>
<div class="MsoNormal">
-A wy co tu robicie? Razem?– David sprytnie zmienił temat –
Znowu wykłócacie się o ilość sera w toście? Czy może o coś jeszcze głupszego?</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie – odezwała się Ivy – tym razem chodzi o księgę -powiedziała
wprost. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
Nagle zapanowało milczenie. Abigail rozejrzała się dookoła
by upewnić się, że nikt nie podsłuchuje, jednak błonia były zupełnie puste.
Nikt nic nie powiedział, więc Ivy ponownie zabrała głos.</div>
<div class="MsoNormal">
-Masz mi ją w tej chwili oddać – zwróciła się ostro do Jamesa,
który stał tuż obok niej.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie mam jej przy sobie – odparł, zakładając ręce na piersi.</div>
<div class="MsoNormal">
-Więc może pójdziemy do twojej sypialni i…</div>
<div class="MsoNormal">
-Ivy, nie jesteś w moim typie – powiedział i z radością
stwierdził, że po raz kolejny wyprowadził ja z równowagi.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wiesz, że nie o to mi chodziło! – zawołała, zasłaniając
oczy.</div>
<div class="MsoNormal">
Lepiej. Zawstydził ją! </div>
<div class="MsoNormal">
-W każdym razie żądam jej zwrotu – stwierdziła starając się,
żeby jej głos zabrzmiał stanowczo, jednak<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>on dostrzegł lekkie rumieńce na jej policzkach.</div>
<div class="MsoNormal">
-To ty jej nie masz? – zapytała Abigail ze szczerym
zdumieniem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie – odparła krótko – ten kretyn mi ja ukradł.</div>
<div class="MsoNormal">
-To już nie moja wina, że nie potrafisz upilnować własnych
rzeczy – stwierdził James, patrząc prosto w jej niebieskie oczy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wymówka złodzieja – mruknęła Ivy zakładając ręce na piersi.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ja po prostu chce, żeby sprawiedliwości stało się zadość –
stwierdził z mina niewiniątka i uniósł ramiona, na co Ivy tylko prychnęła.</div>
<div class="MsoNormal">
David postanowił włączyć się do rozmowy, zanim dojdzie do
kolejnej bezsensownej kłótni.</div>
<div class="MsoNormal">
-James miał na myśli jedynie to, że…. -przerwał na moment
zbierając myśli- …to, że chcieliśmy ją zwrócić wcześniej, ale…</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale?</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale nie wiedzieliśmy do kogo tak naprawdę należy, bo każda
z was mówi co innego.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jest moja! – powiedziały jednocześnie Ivy i Abigail i
spojrzały się na siebie niechętnie. Od razu zaczęły się przekrzykiwać, a ich
podniesione głosy zlewały się ze sobą i niosły się echem po opustoszałych
błoniach.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ja znalazłam tę skrytkę! Gdyby nie ja, to byście nawet o
niej nie wiedzieli! To mnie się bardziej należy! - wykrzyknęła Ruda.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale to ja jej pierwsza dotknęłam! I to dzięki mnie znalazłyśmy
się wtedy w bibliotece! - zawołała gniewnie Gryfonka.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tylko dlatego, że cię sprowokowałam!</div>
<div class="MsoNormal">
-Stop! Stop! STOP! – przerwał im James, wchodząc między nie
z rozłożonymi rękami – Na wszystko jest sposób.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie chce żadnych twoich sposobów – warknęła Ivy, celując w
niego palcem i akcentując każde słowo.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale pamiętaj o tym, że jak na razie to ja mam księgę. –
przypomniał jej z zadowoleniem. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wydała z siebie
gniewny pomruk i wzniosła zaciśnięte pięści ku niebu. Była wściekła, bo nie
mogła nic zrobić. Mogła dalej próbować zabrać mu księgę, jednak miał przewagę.
Znał mnóstwo zakamarków i kryjówek, o których Ivy nie miała zielonego pojęcia,
a gdzie bez obaw mógłby <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>schować księgę.
Miał również Davida do pomocy. A poza tym pamiętała jak skończyła się jej ostatnia
próba odebrania mu księgi, więc jej szanse były niewielkie. Gdyby chociaż mogła
mu czymś zagrozić… Wiedziała jednak, że James niczego się nie wystraszy i tylko ją wyśmieje. </div>
<div class="MsoNormal">
-Jeśli masz coś mądrego do powiedzenia to się pośpiesz, bo
jest zimno – wycedziła Ivy, wciąż patrząc na niego wrogo.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dobra. Będę się streszczał. – rzekł James, a z każdym słowem
uśmiechał się coraz szerzej - Żeby odzyskać księgę musicie…</div>
<div class="MsoNormal">
-miałeś się streszczać – upomniała go blondynka, kiedy przerwał,
by zwiększyć napięcie. David patrzył na przyjaciela w oczekiwaniu, był ciekaw
co wymyślił. Widać było, że James jest w wyśmienitym nastroju, a mogło to tylko
oznaczać, że wpadł na jakiś wyjątkowo paskudny pomysł. Abigail wpatrywała się w
niego jak zaczarowana.</div>
<div class="MsoNormal">
- Musicie wejść do Zakazanego Lasu! – zawołał z uciechą, najwyraźniej
nie mogąc się już dłużej powstrzymywać.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co? – wydukała Ivy. Nie spodziewała się, że mogą wpaść na
coś AŻ tak głupiego. </div>
<div class="MsoNormal">
-Dobrze słyszałaś – podchwycił David<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>– I ta która stchórzy pierwsza, przegrywa.</div>
<div class="MsoNormal">
Zerknął na Jamesa, na jego twarzy pojawiło się
podekscytowanie. Szybko podłapał pomysł przyjaciela.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dokładnie, a jeśli nie odważycie się wejść to księga
zostaje u mnie. Na zawsze.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tylko takie cymbały jak wy mogły wpaść na tak durny pomysł –
stwierdziła z przekąsem Ivy - Naprawdę sądzisz, że się na to zgodzę?</div>
<div class="MsoNormal">
-Jestem tego pewien – odparł James, nie odrywając od niej
wzroku. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy ściągnęła brwi i właśnie miała wyrazić swój ostry sprzeciw,
kiedy David zerknął na zegarek i powiedział:</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale późno! Musimy się już zbierać... Narazie dziewczyny.</div>
<div class="MsoNormal">
Szatyn szturchnął kolęgę i obaj odwrócili się, by powolnym krokiem ruszyć przez błonia w
kierunku zamku.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale przecież nie możemy od tak wejść sobie do zakazanego
lasu! Pogięło was?</div>
<div class="MsoNormal">
-Albo przyjdziesz albo oddamy księgę Abigail. O ile się
stawi – odpowiedział jej James odwracając się do niej i przez moment idąc tyłem
z rekami w kieszeniach.</div>
<div class="MsoNormal">
-Oczywiście, że się stawię! – odparła z entuzjazmem Abigail,
a Ivy zacisnęła dłonie w pięści. Najwyraźniej Puchonce nie przeszkadzał fakt,
że ktoś stawia jej warunki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wybieraj.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy popatrzyła na Jamesa morderczym wzrokiem, jednak na nim
nie zrobiło to żadnego wrażenia. Widząc, że Gryfonka nie zamierza odpowiedzieć,
obrócił się z powrotem. Kiedy byli przed wejściem do zamku, James rzucił do
nich przez ramię.</div>
<div class="MsoNormal">
-Prawie bym zapomniał… O dwudziestej przed głównym wejściem.
Nie spóźnijcie się – dodał na odchodnym i razem z Davidem weszli do zamku, zamykając
za sobą ciężkie wrota.</div>
<div class="MsoNormal">
-To będzie bułka z masłem-stwierdziła Abigail pewnym siebie
głosem i <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>krzywiąc się wyjęła z pasma
włosów kawałek wyschniętego już błota.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie tylko oni będą nas straszyć -odparła Ivy, patrząc<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>na mroczną linie lasu.</div>
<div class="MsoNormal">
Dziewczyny ruszyły śladem Jamesa i Davida. Abigail dalej
zajmowała się swoimi włosami, jednak Ivy nie mogła pozbyć się wątpliwości.</div>
<div class="MsoNormal">
-To zły pomysł – powiedziała, wciąż obserwując cienie
czające się między drzewami – Bardzo zły pomysł.</div>
<div class="MsoNormal">
Zachodzące słońce oświetlało grube konary. Nie chciała nawet
myśleć, co za nimi czyha. Nie mogła uwierzyć, że zachowali się tak dziecinnie…</div>
<div class="MsoNormal">
Miały jeszcze trzy godziny.</div>
<br />
<div class="MsoNormal">
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-50308855103411942392012-08-26T18:26:00.002+02:002013-02-01T18:02:09.904+01:00Rozdział XII - „Wchodzisz na własną odpowiedzialność”<span style="font-size: small;"><i> </i></span>
<span style="font-size: small;"><i>Taak! Jest, to na co tak długo czekaliście! </i></span><br />
<span style="font-size: small;"><i>Możecie zerknąc sobie do poprzedniego rozdziału, dla przypomnienia. My przez wakacje same zapomniałyśmy co tam pisało ;p</i></span><br />
<span style="font-size: small;"><i>Miłego czytania :)</i></span><br />
<span style="font-size: small;"><b><br /></b></span>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;"><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">~*~</span></span></b></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-Abigail? – odezwał się David zdumionym głosem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wiejcie! Zaraz będzie tu Filch!</div>
<div class="MsoNormal">
Po tych słowach ruda przebiegła tuż obok nich. Jej beżowy
trencz lekko szeleścił przy każdym ruchu </div>
<div class="MsoNormal">
-No co tak stoicie? </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy i David jak oparzeni ruszyli się z miejsca i zrównali
się<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z Puchonką. Chcieli jak najszybciej oddalić
się od woźnego i jednocześnie nie zwrócić na siebie jego uwagi hałasem. David
wyprzedził je nieco.</div>
<div class="MsoNormal">
Znajdowali się teraz w starym holu prowadzącym do sal, w
których niegdyś prowadzono zajęcia. Ivy zerknęła na obraz przez który tu weszli
był zbyt wysoko by znów się na niego wspiąć. Było to jedno z nielicznych
malowideł jakie pozostawiono w tej części zamku.</div>
<div class="MsoNormal">
Hall sprawiał ponure wrażenie. Niemalże nagie ściany
odbijały blade światło księżyca wpadające przez stare witraże.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Choć będąc tutaj odnosiło się silne wrażenie,
że od lat nie postąpiła tutaj niczyja noga to panował tu idealny porządek. Nie
znalazłoby się tu nawet pyłku kurzu. Mijali drewniane drzwi. Farba dawno już
zeszła ukazując wiekowe sęki. Niektóre klamki pokryły się rdzą. </div>
<div class="MsoNormal">
Nagle usłyszeli trzask gdzieś za sobą. Momentalnie obrócili
się w stronę dźwięku.</div>
<div class="MsoNormal">
-Szybko, schowajmy się - szepnęła Ivy i chwyciła zardzewiałą
klamkę do nieznanego pomieszczenia. Jednak drzwi ni drgnęły. </div>
<div class="MsoNormal">
-Alohomora - mruknęła, celując różdżką w zamek, który
szczęknął i po chwili drzwi ustąpiły skrzypiąc przeraźliwie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Świetnie, na pewno to usłyszał- jęknęła Abigail –Szybko
właźcie.</div>
<div class="MsoNormal">
Ruda wepchnęła ich do środka, a następnie zamknęła za sobą
drzwi. Oparła się na nich i głośno westchnęła. Nagle podniosła wzrok i rozejrzała się po sali.</div>
<div class="MsoNormal">
-O… jakie fajne miejsce.</div>
<div class="MsoNormal">
Na całej powierzchni sufitu porozwieszane były metalowe
klatki różnej wielkości. W Sali znajdowały się rzędy starych i poniszczonych
przez uczniów ławek. Na końcu znajdowało się duże biurko z ciemnego drewna, za którym
mieściły się kręte schody prowadzące do gabinetu nauczyciela. </div>
<div class="MsoNormal">
-Ej… patrzcie - odezwał się David. </div>
<div class="MsoNormal">
Dziewczyny podeszły do jednej z ostatnich ławek nad którą
pochylał się Gryfon i zajrzały mu przez ramie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Spójrzcie - powiedział głosem trzęsącym się od śmiechu i wskazał
na jakiś koślawy malunek. -To McGonagall!- Chłopak zgiął się w pół i zakrył usta
dłonią, by powstrzymać rechot.</div>
<div class="MsoNormal">
-David, bądź cicho! – syknęła blondynka, jednak sama ledwo co powstrzymała się od wybuchnięcia smiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
-zapomniałem… - wyszeptał, wciąż z usmiechem na ustach – hej, ta sala jest<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>świetna! Szkoda, że nie mamy tu lekcji.
Mógłbym dorysować ...</div>
<div class="MsoNormal">
-Wole nie wiedzieć<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>–
przerwała mu Abigail, uśmiechając się szeroko i cicho chichocąc. </div>
<div class="MsoNormal">
-Chyba woźnego już nie ma – stwierdziła Ivy, przykładając
ucho do drzwi – chodźcie.</div>
<div class="MsoNormal">
Nie czekając na ich reakcje, złapała za mosiężną klamkę i
wyszła na korytarz. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nikogo nie ma. </div>
<div class="MsoNormal">
David i Abigail ruszyli za nią. Wkrótce rozstali się z Puchonką, która udała się do podziemia, a oni we dwójkę ruszyli do
wieży Gryffindoru.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6EYPLTKB0KkmKhdj1Blfe5hTnm1wPGLiV4AzK2uBrQlTcSLG4ftQXqXSJgx-bE-JrKJdLJeOiozv_adm_LuYtz_soHCP3NJMFlQzfFyy3Rset1ZAtEW-uLtF58KnWG6orL68BCh67dVw/s1600/aa4732f33b5a4e9d.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6EYPLTKB0KkmKhdj1Blfe5hTnm1wPGLiV4AzK2uBrQlTcSLG4ftQXqXSJgx-bE-JrKJdLJeOiozv_adm_LuYtz_soHCP3NJMFlQzfFyy3Rset1ZAtEW-uLtF58KnWG6orL68BCh67dVw/s1600/aa4732f33b5a4e9d.jpg" /></a></div>
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"><span style="font-size: x-large;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>* * *</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Padał rzęsisty deszcz. Chłodny wiatr smagał twarze drużyny
Gryffindoru. </div>
<div class="MsoNormal">
-Są już wszyscy? – zapytał Matt krzywiąc się od zimnych
kropli deszczu rozbijających mu się na policzkach.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie ma Davida i Jamesa – poinformował Aaron, szczękając
zębami z zimna.</div>
<div class="MsoNormal">
Kapitan rozejrzał się po przemarzniętej do szpiku kości drużynie.
Jego wzrok nagle zatrzymał się na jedynej dziewczynie w składzie. </div>
<div class="MsoNormal">
-Szukająca! – zawołał. Ivy podniosłą głowę i spojrzała na
niego pytająco – I tak nie masz wiele do roboty. Pójdziesz po Jamesa i Davida.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ale…- chciała się sprzeciwić, ale Matt jej przerwał.</div>
<div class="MsoNormal">
-Migiem. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy wpatrywała się w niego przez chwilę z niechęcią. Jednak
kapitan<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>był nieustępliwy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Pośpiesz się! – usłyszała na odchodnym. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy truchtem ruszyła w stronę zamku. Ciężko było się nie
zachwiać na śliskim błocie. Po chwili mokra do suchej nitki znalazła się w
zamku. Jej jasne włosy ociekały wodą i przyklejały się do twarzy. Wbiegając po
schodach na siódme piętro wieży po raz setny przeklinała swojego kapitana. </div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy w końcu znalazła się w Pokoju Wspólnym, szybko
skierowała się w stronę dormitoriów chłopców. Nigdy tutaj nie była, ale
przypuszczała, że od razu rozpozna drzwi do pokoju Jamesa i Davida. Nie myliła
się. </div>
<div class="MsoNormal">
Na drzwiach od ich sypialni widniał napis: „wchodzisz na
własną odpowiedzialność”, a pod tym ich nazwiska i pozostałych współlokatorów. </div>
<div class="MsoNormal">
Zapukała lekko. Nie doczekawszy się odpowiedzi postanowiła
wejść bez zaproszenia. </div>
<div class="MsoNormal">
Pokój nie różniłby się od innych niczym, gdyby nie potworny
bałagan panujący w każdym najmniejszym zakamarku. Tworzyło to obraz totalnego
chaosu, którym nawet ona <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>nie mogłaby się
pochwalić. Rozejrzawszy się po pokoju w kłębach pościeli i ubrań odnalazła
zgubę. </div>
<div class="MsoNormal">
Podeszła do unoszącego się rytmicznie wybrzuszenia na
łóżku.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Właśnie miała zerwać z niego
okrycie, kiedy jej uwagę przykuło coś innego. Tuż pod nogami Ivy leżała torba
szkolna, którą przypadkowo kopnęła, kiedy podchodziła do łóżka. Zatrzymała się
z dłonią tuż nad kołdrą jednego z chłopaków i spojrzała w dół. Wydawało jej
się, że spomiędzy podręczników wystaje coś lśniącego. Nigdy nie posunęłaby się
do grzebania w czyichś rzeczach, bo zobaczyła jakieś świecidełko, ale teraz po
prostu musiała zobaczyć co to jest. Niemalże jakby coś ja do tego popychało. </div>
<div class="MsoNormal">
Zupełnie zapomniała o celu w jakim przyszła i schyliła się
nad torbą. Delikatnie przesunęła szkolne rzeczy i dostrzegła pomiędzy nimi tą
błyskotkę, którą tak bardzo chciała zobaczyć. Nie zastanawiając się już nad tym
sięgnęła dłonią po złoty skrawek materiału. Jej źrenice rozszerzyły się. Jej
serce zabiło mocniej, gdy opuszkami palców dotknęła jedwabistego pokrycia. Była
chłodna jak każdy przedmiot, jednak, kiedy przesunęła palcami po zdobionych
brzegach, miała wrażenie jakby powierzchnia zrobiła się odrobinę cieplejsza. Zdumiało
ją to, jednak dziwne przeczucie utwierdziło ją w przekonaniu, że to właściwy
ruch. Odgarnęła reszta rzeczy, a jej oczom powoli ukazały się szlachetne
kamienie mieniące się żywymi barwami. Przejechała dłonią po drogocennej okładce…
</div>
<div class="MsoNormal">
Aż podskoczyła kiedy ktoś mocno złapał ją za nadgarstek i
odciągnął jej rękę. Pozwoliło jej to wyrwać się z transu. </div>
<div class="MsoNormal">
-Co robisz? – zapytał Gryfon, z mieszanką zaskoczenia i
paniki. </div>
<div class="MsoNormal">
Jams leżał podparty o łokieć na łóżku, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>na którym dopiero co spał. Drugą ręką przytrzymywał
jej nadgarstek. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Ivy próbowała się wyrwać.
Jednak, kiedy napotkała jego zszokowane spojrzenie znieruchomiała. Po raz
pierwszy widziała go tak zdezorientowanego, jego pewność siebie zniknęła niczym
bańka mydlana. </div>
<div class="MsoNormal">
Potter nie puszczając jej podniósł się do pozycji siedzącej
i jednym szybkim kopnięciem posłał torbę wraz z zawartością pod łóżko. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
Ponownie spojrzał w jej niebieskie oczy. Łatwo wyczytał z nich
zdenerwowanie. Ramiona unosiły jej się od szybkiego oddechu. Ona również się w
niego wpatrywała. James chyba nawet nie zdawał sobie sprawy, że ciągle ją
trzyma, Ivy raczej też już o tym nie myślała. Oboje wydawali się tak samo
zszokowani tą sytuacją. </div>
<div class="MsoNormal">
Drzwi od łazienki<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>się
otworzyły. Obydwoje obrócili się w tym kierunku.</div>
<div class="MsoNormal">
-Eee… chyba wam przeszkadzam… -mruknął zakłopotany David.
Miał na sobie tylko ręcznik przewiązany w biodrach. Z ciemnobrązowych włosów
skapywała mu woda. </div>
<div class="MsoNormal">
Wymownie spojrzał na ich ręce. Ivy jak oparzona wyrwała rękę
z uścisku. James zrobił zniesmaczona minę.</div>
<div class="MsoNormal">
-To ja już sobie pójdę…</div>
<div class="MsoNormal">
David przemknął szybko obok nich zabierając jakieś ciuchy z
podłogi i zamknął się z powrotem w łazience.</div>
<div class="MsoNormal">
-To ty ją ukradłeś! –krzyknęła Ivy, kiedy tylko drzwi się
zatrzasnęły.</div>
<div class="MsoNormal">
-To ty właśnie chciałaś to zrobić! – wykrzyknął brunet.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ja tylko chciałam odebrać swoją własność – oznajmiła wściekłym
tonem. </div>
<div class="MsoNormal">
-Twoją własność, tak?<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>- odparł jadowicie James – Leżała na korytarzu i jakoś nie widziałem
żeby była podpisana.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wypadła mi z torby, a ty wykorzystałeś okazje i mi ją
podstępnie zabrałeś!</div>
<div class="MsoNormal">
-A to wielce daleko wysunięte podejrzenie…- powiedział i
zaraz dodał – zresztą jakoś nie widziałem, żeby wypadło to z TWOJEJ torby, to
leżało na posadce. </div>
<div class="MsoNormal">
-Ale jest moje!</div>
<div class="MsoNormal">
-Jak to udowodnisz? – zapytał i spojrzeli na siebie
wściekle. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy zastanowiła się chwilę, nie spuszczając z niego wzroku.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie musze ci niczego udowadniać. Jest moja i tyle. –
powiedziała stanowczo.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie ma dowodów, nie ma zwrotu – odparł lekkim tonem i wzruszył
ramionami.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dobrze, wiesz, że to nie należy do ciebie – wycedziła przez
zaciśnięte zęby.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ani do ciebie – burknął w odpowiedzi. </div>
<div class="MsoNormal">
Nastała chwila milczenia, w które nieprzerwanie mierzyli się
spojrzeniami. Oboje wiedzieli, że żadne z nich łatwo nie odpuści. </div>
<div class="MsoNormal">
-Jeśli mi nie oddasz to… - zaczęła Ivy, jednak on jej
przerwał.</div>
<div class="MsoNormal">
-To co mi zrobisz? – zadrwił James.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy błyskawicznym ruchem wyciągnęła różdżkę z kieszeni i
zawołała: </div>
<div class="MsoNormal">
-Accio Torba! </div>
<div class="MsoNormal">
Skórzana torba wyleciała spod łóżka i Ivy zręcznie złapała
skórzany pasek w locie nim James zdążył ją uprzedzić.</div>
<div class="MsoNormal">
-To. – odparła złośliwie, nie opuszczając różdżki. </div>
<div class="MsoNormal">
James szybko sięgnął do stolika nocnego po swoją różdżkę,
jednak Ivy go wyprzedziła. Wypowiedziała zaklęcie, a różdżka Gryfona po chwili
znalazła się w jej dłoni. </div>
<div class="MsoNormal">
Gryfonka szybkim krokiem ruszyła w stronę wyjścia, jednak James
szybko do<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>niej doskoczył i zatrzasnął drzwi. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie tak prędko.-oświadczył. Dziewczyna zatrzymała się parę
kroków od niego. </div>
<div class="MsoNormal">
-Pozwól mi wyjść – powiedziała, kiedy James<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>stanął przed drzwiami i zablokował jej
wyjście z dormitorium. -Przesuń się!</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie. – odparł spokojnie nawet nie drgnąwszy. Ivy wycelowała
w niego różdżką. </div>
<div class="MsoNormal">
-Wiesz, że znam parę dobrych zaklęć – powiedziała, próbując
ukryć emocje. </div>
<div class="MsoNormal">
James nie zareagował w żaden sposób, dalej stał w<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>tym samym miejscu z niewzruszona miną. Ivy
zrobiła parę kroków w jego kierunku. Różdżką prawie dotykała jego koszulki. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Jednak dziewczyna nic nie zrobiła.</div>
<div class="MsoNormal">
-No dalej. Śmiało. – zachęcił ją. Ivy przez chwilę milczała.</div>
<div class="MsoNormal">
-Myślisz, że tego nie zrobię? – zapytała w końcu, jednak jej
twarz zdradzała niepewność. dziewczyna przygryzła wargę. James podniósł brwi z powątpiewaniem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Myślę, że nie – odparł. Na jego twarzy zatańczył uśmiech. </div>
<div class="MsoNormal">
Nagle obie różdżki wyszarpnęły jej się z dłoni. Na jej
twarzy pojawiło się zaskoczenie, a James jeszcze bardziej się uśmiechnął.
Obróciła się. To David już w kompletnej garderobie, trzymał obie różdżki.</div>
<div class="MsoNormal">
Szatyn rzucił jej krótkie spojrzenie i wzruszył ramionami. W
tym samym momencie poczuła jak ktoś wyrwał jej torbę z dłoni. Była tak
zaskoczona, że nawet nie zdążyła zareagować. </div>
<div class="MsoNormal">
-Dziękuje – rzekł śpiewnie James i popchnął Ivy do wyjścia.
Próbowała się opierać, ale on tylko otworzył drzwi i wypchnął ja na zewnątrz. </div>
<div class="MsoNormal">
-A wiesz szkoda – zaczął z zadowolonym uśmiechem – bo chciałem
zobaczyć te twoje… parę dobrych zaklęć…</div>
<div class="MsoNormal">
Zanim zdążyła obrócić drzwi się zatrzasnęły. Chwilę zajęło
zanim dotarło do niej co przed chwilą się wydarzyło. </div>
<div class="MsoNormal">
-Otwieraj! – krzyknęła łomocąc w drzwi. Jednak nie dane jej
było doczekać się żadnej reakcji. <br />
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>* * *<br />
<br />
<span style="font-family: inherit;"><b>Wiemy, że rozdziały pojawiaja się dość rzadko i gubicie się w wątkach po takich dużych przerwach, więc jesli chcecie możemy pisać wam krótkie streszczenie poprzednich rozdziałów. Co wy na to? Piszcie w komentarzach.</b></span><br />
Chyba nikt nie cieszy się z końca wakacji, jednak życzymy wam by nowy rok szkolny był dla was pomyślny. Mamy nadzieję, że choć trochę osłodzi wam to ten ciężki okres.<br />
<br />
Pozdrawiamy naszych kochanych czytelników.</div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-86337805019962631192012-07-02T13:20:00.000+02:002013-01-21T03:19:10.582+01:00POWIADOMIENIE :(Wybaczcie, że kolejne rozdziały nie pojawiały się już od 2 miesięcy no ale cóż brak nam weny i jakoś nie idzie nam to pisanie. Mam niestety dla was kolejne złe wieści bo Ginger moja współautorka wyjechała na wakacje, więc nie będzie jej przez około dwa tygodnie, ja także wyjeżdżam w tym tygodniu na cały miesiąc, więc kolejny rozdział nie pojawi się prędko. Mamy napisany kawałek kolejnej notki więc jeśli Ginger sama go do kończy to na pewno go wstawi na bloga. Nie myślcie, że blog został zawieszony, BO TAK NIE JEST, KOLEJNE NOTKI POJAWIĄ SIĘ NA PEWNO, jednak nie spodziewajcie się ich szybko, bo aktualnie nie mamy nawet jak ich wstawić, ze względu na nasze plany wakacyjne. <br />
Jestem w podziwie waszej wytrwałości i, że w ogóle ktoś tu jeszcze zagląda, co nawiasem mówiąc bardzo mnie cieszy. Wybaczcie, że tak długo nic nie wstawiałyśmy, ja też jestem z tego powodu niepocieszona jak wy, ale nie tracie nadziei.<br />
A no i udanych wakacji i dużo słonecznych dni i czego tam chcecie ;p<br />
<br />
Z poważaniem Hope.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-77127084955533371312012-04-02T20:39:00.009+02:002013-02-01T18:01:39.083+01:00Rozdział XI - Nocą z Davidem… <div class="MsoNormal">
<br />
<br />
<br />
-Nieprawda, nie kazałem im. </div>
<div class="MsoNormal">
Wszyscy raptownie obrócili się w kierunku źródła głosu. </div>
<div class="MsoNormal">
-Jeszcze ty! – wrzasnęła Lily w stronę brata, który opierał się nonszalancko o murek – Znowu przyszedłeś, żeby prawic mi morały?!</div>
<div class="MsoNormal">
-A ty znowu włóczysz się gdzieś po nocach z tym...</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie masz prawa wtrącać się w moje życie! To ja decyduje o tym co robię, z kim i gdzie! - krzyknęła rozgniewana zaciskając dłonie w pięści. </div>
<div class="MsoNormal">
-Właśnie, że mam prawo, jestem twoim bratem i powinienem cię pilnować! </div>
<div class="MsoNormal">
-A więc możesz sobie odpuścić, bo jestem na tyle duża, że nie potrzebuję niańki – odparła jadowitym tonem, kładąc dłonie na biodrach w gniewnym geście. </div>
<div class="MsoNormal">
-W porządku – odparł beznamiętnie, ale zaraz dodał ostrzej – pod warunkiem, że przestaniesz się zadawać z tym idiotą.</div>
<div class="MsoNormal">
Malfoy już od chwili, gdy pojawili się w uliczce odsunął się niezauważalnie od Lily, a teraz zupełnie ją ignorując ruszył bez słowa w kierunku wąskiego wyjścia z alejki. Ruda patrzyła na niego szeroko otwartymi ze zdumienia oczami. </div>
<div class="MsoNormal">
Nagle James wysunął się do przodu i zagrodził drogę Ślizgonowi. </div>
<div class="MsoNormal">
-Dokąd to Malfoy? – zapytał mrużąc orzechowe oczy – jeszcze z tobą nie skończyłem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wal się, Potter – odparł cicho - ty i twoja siostrzyczka. </div>
<div class="MsoNormal">
James błyskawicznie rzucił się w kierunku Scorpiusa, który osłonił się rękami. Jednak zanim Gryfon oddał cios, ktoś chwycił go od tyłu za barki i mocno odciągnął od blondyna.</div>
<div class="MsoNormal">
-Opanuj się – syknął David do szarpiącego się Jamesa.</div>
<div class="MsoNormal">
-Puszczaj mnie! – krzyknął – Muszę mu przywalić!</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie...Uspokój się – powiedział przez zaciśnięte z wysiłku zęby.</div>
<div class="MsoNormal">
Malfoy zachichotał i zrobił kilka kroków w kierunku wyjścia z alejki. Po chwili zatrzymał się przy samym wylocie uliczki i powoli odwrócił się w stronę wciąż wyrywającego się Gryfona. Uśmiechnął się drwiąco i powiedział:</div>
<div class="MsoNormal">
-Wiesz co, Potter? Żałosny jesteś. </div>
<div class="MsoNormal">
James poczerwieniał ze złości. </div>
<div class="MsoNormal">
Niespodziewanie wtrąciła się Abigail do tej pory stojąca z Ivy poza polem konfliktu. </div>
<div class="MsoNormal">
-Wynocha! – krzyknęła do Ślizgona wskazując palcem w stronę głównej ulicy. </div>
<div class="MsoNormal">
-No już !– warknęła Ivy wyjmując różdżkę, kiedy Malfoy ciągle stał w tym samym miejscu. </div>
<div class="MsoNormal">
-Zmieniam zdanie – powiedział beznamiętnie, jedna kątem oka zerkając na wycelowaną w niego różdżkę – wy wszyscy jesteście żałosni – w tym momencie zerknął na oniemiałą Lily. Wszyscy zauważyli to chłodne spojrzenie, pod którym orzechowe oczy Lily wypełniły się łzami.</div>
<div class="MsoNormal">
Po chwili posłał im jeszcze jeden złośliwy grymas i zniknął za rogiem. </div>
<div class="MsoNormal">
-Kretyn.. – mruknęła Ivy.</div>
<div class="MsoNormal">
Lily cicho łkając odwróciła się do nich plecami i zaczęła się szybko oddalać. Abigail zerknęła po wszystkich i ruszyła za zapłakaną dziewczyną. Przez chwilę panowała cisza. </div>
<div class="MsoNormal">
-Puścisz mnie wreszcie? – warknął James do Davida i wyszarpnął się z jego uścisku. Szatyn lekko się skrzywił, a następnie spojrzał w kierunku w którym pobiegła Abigail, jednak obydwie dziewczyny zniknęły już w ciemnościach. Powoli z powrotem odwrócił się w stronę pozostałej dwójki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Zabije go! – wykrzyknął nagle James i kopnął lezący na ziemi kamień. Odgłos potoczył się echem między kamiennymi ścianami. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy obserwowała w milczeniu jego poczynania. Również była zła, ale nie chciała jeszcze bardziej pogarszać sytuacji. </div>
<div class="MsoNormal">
-Chodźmy – powiedział w końcu David. </div>
<div class="MsoNormal">
-Idźcie beze mnie. – warknął brunet, zataczając kółka wokół placu. </div>
<div class="MsoNormal">
David zrezygnowany wywrócił oczami.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ja rozumiem, że to twoja siostra, ale zostając tutaj niczego nie wskórasz.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie obchodzi mnie to – wycedził James nawet nie patrząc w ich stronę. </div>
<div class="MsoNormal">
Minęło parę minut zanim którekolwiek z nich się odezwało.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chodź już –powiedziała Ivy – już dawno powinniśmy być w zamku. Jeszcze dadzą nam po szlabanie. </div>
<div class="MsoNormal">
-Ma rację – podchwycił David.</div>
<div class="MsoNormal">
James zatrzymał się raptownie, jednak ciągle na nich nie patrzył. </div>
<div class="MsoNormal">
-I tak już dziś nic z tym nie zrobisz– dodała rozsądnie Ivy. W ciemności widziała jego napiętą twarz. Czuła, że udało im się go przekonać. I nie myliła się. </div>
<div class="MsoNormal">
-Niech wam będzie – burknął. Wcisnął ręce do kieszeni i bez słowa wyszedł z alejki. David zerknął na Ivy i wzruszył ramionami. Oboje ruszyli za chłopakiem. </div>
<div class="MsoNormal">
Gdy szli już zupełnie pustą główną ulicą Ivy nagle sobie o czymś przypomniała.</div>
<div class="MsoNormal">
-Zaczekajcie – powiedziała, a David odwrócił się do niej, jednak James szedł dalej. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie obchodzi mnie o czym sobie przypomniałaś! – wykrzyknął – Narazie!</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy ściągnęła brwi.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co za bachor – mruknęła, patrząc na jego oddalającą się sylwetkę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie przejmuj się. Przejdzie mu. Co ci się przypomniało?</div>
<div class="MsoNormal">
-Co z Lily i Abigail? Przecież nie możemy ich tak zostawić. </div>
<div class="MsoNormal">
Davd lekko zmarszczył brwi. </div>
<div class="MsoNormal">
-Na pewno wróciły już do zamku, nie przejmuj się.</div>
<div class="MsoNormal">
-No nie wiem...</div>
<div class="MsoNormal">
-Będzie dobrze – powiedział pewnym tonem. Ivy zerknęła w kierunku miejsca, w którym się z nimi rozstali. Okolice spowijał nieprzenikniony mrok. </div>
<div class="MsoNormal">
-Mam nadzieję – odparła, jednak nie była do końca przekonana.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"> </span><span style="font-size: x-large;">*** </span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
Drzwi do sali wejściowej zaskrzypiały przeraźliwie gdy na nie naparli.</div>
<div class="MsoNormal">
-Właź – szepnął David. </div>
<div class="MsoNormal">
-A co Woźnym? – zapytała Ivy cicho przytrzymując otwarte odrzwia dłonią.</div>
<div class="MsoNormal">
David tylko uśmiechnął się lekko i wepchnął ją do środka, by samemu po chwili stanąć w pustym holu i zamknąć za sobą ciężkie wrota. </div>
<div class="MsoNormal">
-Ale...</div>
<div class="MsoNormal">
-Ciiii....</div>
<div class="MsoNormal">
David przycisnął palec do ust i rozejrzał się bacznie po nie oświetlonym pomieszczeniu.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dobra...Idziemy – szepnął i poszedł szybkim acz cichym krokiem przed siebie. Ivy chyłkiem ruszyła za nim. </div>
<div class="MsoNormal">
Nagle szatyn skręcił za jakiś posąg i zniknął z jej pola widzenia. Blondynka przebiegła wzrokiem po ciemnym korytarzu.</div>
<div class="MsoNormal">
-David? – szepnęła – Gdzie jesteś? </div>
<div class="MsoNormal">
Poczuła się niepewnie będąc sama w tym wszechogarniającym mroku, a zresztą nie chciała spotkać się z szkolnym woźnym. Już miała zacząć iść bez Davida, gdyż pomyślała, że po prostu zostawił ją samą, gdy nagle usłyszała jego głos dochodzący tuż zza posągu. </div>
<div class="MsoNormal">
-Na co czekasz? Chodź tutaj.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy mile zaskoczona, wykonała polecenie. Teraz już zupełnie nic nie widziała.</div>
<div class="MsoNormal">
-Lumos – ponownie usłyszała jego głos. Był bardzo blisko.</div>
<div class="MsoNormal">
Gdy rozbłysło światło zauważyła, ze znajdują się w wąskim kamiennym korytarzu. Nigdy wcześniej tutaj nie była.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co to za miejsce? </div>
<div class="MsoNormal">
-To skrót – powiedział i zaczął iść w kierunku gdzie korytarz skręcał.</div>
<div class="MsoNormal">
-Skrót do czego? – spytała usiłując dotrzymać mu kroku. </div>
<div class="MsoNormal">
-Do naszej wieży – wyjaśnił.</div>
<div class="MsoNormal">
Jej oczom ukazały się schody, które zajmowały cała szerokość korytarza. David wszedł na nie pewnym krokiem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nigdy tutaj nie byłam. </div>
<div class="MsoNormal">
- Bo to tajne przejście. </div>
<div class="MsoNormal">
-A dużo osób o nim wie?</div>
<div class="MsoNormal">
-Chyba tylko ja i James. A teraz jeszcze ty – rzekł – ale nie mów o tym innym. Bo inaczej przestanie być tajne – dodał z uśmiechem. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy niewiele myśląc weszła za nim po kamiennych stopniach.. Jedynym źródłem światła była różdżka Gryfona. </div>
<div class="MsoNormal">
Po paru minutach dotarli na sam szczyt. Schody kończyły się najmniejszymi drzwiami jakie Ivy kiedykolwiek widziała. Kiedy David stanął przed nimi sięgały mu zaledwie do połowy uda. Gryfon schylił się i pociągnął za metalowe kółko. Drzwi lekko się uchyliły.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tylko uważaj jak będziesz schodzić – szepnął i wyszczerzył się do niej, a następnie szarpnął za uchwyt. Przez mały utwór Ivy rozpoznała rzadko odwiedzany korytarz prowadzący do nieużywanych sal sprzed bitwy. Uczniowie rzadko się tutaj zapuszczali. Nawet duchy niezbyt często odwiedzały to miejsce. </div>
<div class="MsoNormal">
David klęknął i włożył głowę do otworu. </div>
<div class="MsoNormal">
-Droga wolna – powiedział i wyskoczył. Jego postać zniknęła z jej pola widzenia i sekundę później usłyszała tupniecie o posadzkę. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy wystawiła głowę przez przejście i zerknęła w dół .</div>
<div class="MsoNormal">
David właśnie otrzepywał szatę z kurzu po zetknięciu z posadzką. </div>
<div class="MsoNormal">
-Skacz – szepnął zachęcająco.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy oceniła wysokość na jakieś pięć stóp.</div>
<div class="MsoNormal">
-A może mam ci pomóc? – spytał z uśmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Myślę, że jednak sobie jakoś poradzę sobie – odparła tym samym żartobliwym tonem. </div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy Ivy zeskoczyła na ziemię David zamknął za nią drzwiczki. Gdy obróciła się okazało się, że z tej strony to mały obraz przedstawiający martwą naturę. </div>
<div class="MsoNormal">
-Fajne przejście – stwierdziła.</div>
<div class="MsoNormal">
-A tak...znaleźliśmy je na takiej mapie...</div>
<div class="MsoNormal">
-Na jakiej mapie pokazane są tajemne przejścia? – spytała zaciekawiona.</div>
<div class="MsoNormal">
-A na takiej....W każdym razie nie mojej – powiedział i znowu się wyszczerzył – Nie stójmy tu jak jakieś kołki. Chodź. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy i David ruszyli dosyć wąskim korytarzem do nowej części zamku odnowionej po bitwie. Było słychać tylko ich ciche kroki</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy czuła się nieco niezręcznie. Temat Quidditcha został wyczerpany do cna. Ponownie uświadomiła sobie, że nic ich nie łączy poza treningami i pasja do gry. </div>
<div class="MsoNormal">
Do meczu ze Ślizgonami zostały niecałe dwa tygodnie, mimo, że na boisku widywali się prawie codziennie zawsze rozmawiali tylko o szkole i Quidditchu. Pomimo, ze on i James chodzili z nią do jednej klasy już szósty rok to znała ich tylko bardzo powierzchowne. A o ile można było powiedzieć, że Davida całkiem lubiła, to z Jamesem bez przerwy wchodziła w spory. Na każdym polu mieli inne zdanie i oboje nie potrafili zaakceptować swoich odmiennych poglądów. Jedyną cechą wspólną jaką posiadali był ośli upór. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy gorączkowo szukała w myślach jakiegoś tematu do rozpoczęcia rozmowy. Ta cisza stawała się coraz bardziej niekomfortowa. </div>
<div class="MsoNormal">
Nagle przypomniała sobie sytuacje w barze, gdy Abigail za wszelką cenę unikała tematu treningu. Postanowiła Davida o to teraz zapytać, by przerwać krepujące milczenie, a przy okazji zaspokoić swoją ciekawość.</div>
<div class="MsoNormal">
-A...A właściwie to o co chodziło Abigail dzisiaj w barze? No wiesz z tym treningiem?</div>
<div class="MsoNormal">
-Aaa to...-David zaśmiał się na samo wspomnienie – no cóż....-zaczął wciąż się uśmiechając – powiedzmy, że zaskoczyła nas swoją obecnością po treningu...</div>
<div class="MsoNormal">
-A dlaczego nie chciała o tym mówić? </div>
<div class="MsoNormal">
Chwilę milczał zastanawiając się nad odpowiedzią. </div>
<div class="MsoNormal">
-No dobra powiem ci – oznajmił w końcu najwyraźniej nie mogąc się powstrzymać – tylko nie mów, że ci powiedziałem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jasne, nie ma sprawy – odparła szybko. Zżerała ją ciekawość - To o co chodziło?</div>
<div class="MsoNormal">
-Spotkaliśmy ją po treningu, a dokładniej....w naszej szatni.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy spojrzała na niego nie ukrywając zdumienia. </div>
<div class="MsoNormal">
-Jak to? Czego ona niby tam szukała?</div>
<div class="MsoNormal">
David wybuchnął niepohamowanym śmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie trudno się domyślić.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chyba żartujesz...</div>
<div class="MsoNormal">
David tylko wzruszył ramionami.<br />
-No...nieźle..- mruknęła Ivy i z niedowierzającym uśmiechem pokręciła głową. </div>
<div class="MsoNormal">
Nagle zatrzymali się raptownie, słysząc szybkie i ciche kroki z naprzeciwka.</div>
<div class="MsoNormal">
-Woźny – szepnęła Ivy i oboje ruszyli prędko w przeciwnym kierunku starając się robić przy tym jak najmniej hałasu. </div>
<div class="MsoNormal">
Po chwili z powrotem znaleźli się w starej części zamku. Kroki stawały się coraz głośniejsze, jednak David nagle się zatrzymał.</div>
<div class="MsoNormal">
-Poczekaj...to nie woźny – powiedział, niespodziewanie, wbijając wzrok w ciemność.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy poczuła jak serce podchodzi jej do gardła, jednak spróbowała tego nie okazywać i wsłuchała się się w dźwięki. Były szybkie i delikatne. Z pewnością nie należały do ciężkich buciorów woźnego. </div>
<div class="MsoNormal">
Oddech Davida przyśpieszył lekko. Ivy zupełnie skamieniała. Kroki rozbrzmiewały coraz bliżej i odbijały się echem od nagich ścian. Brak jakiegokolwiek światła uniemożliwiał im dostrzeżenie postaci kryjącej się w mroku i prędko zmierzającej w ich stronę. Z każdą sekundą odczuwali coraz większe napięcie. Jednak kiedy zdawało im się, że postać zaraz pojawi się w zasięgu ich wzroku kroki nagle ucichły. David i Ivy wstrzymali oddech. </div>
<div class="MsoNormal">
Niepewność stawała się nie do zniesienia. Oboje oczekiwali w napięciu, na to co zaraz się wydarzy..</div>
<div class="MsoNormal">
Niespodziewanie usłyszeli cichutki szept w pobliżu i nagle korytarz rozświetliła mdła poświata.<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzELD6ggIJaiHYbMadhvhIq0KGZadvjnpznerdXuhVU_kw_xu-m6PAlrX0axWb57gH4lX2sVpnK4YlOZ-Cyb8GpPwquWQRuGnE6dw4WJJpWivJISnZ6cJEju1qsDtrcvlErseUMkJ-nuA/s1600/20110623141942!Lumos.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzELD6ggIJaiHYbMadhvhIq0KGZadvjnpznerdXuhVU_kw_xu-m6PAlrX0axWb57gH4lX2sVpnK4YlOZ-Cyb8GpPwquWQRuGnE6dw4WJJpWivJISnZ6cJEju1qsDtrcvlErseUMkJ-nuA/s320/20110623141942!Lumos.JPG" width="286" /></a></div>
<br />
<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: x-small;"><i>Wybaczcie, że tyle nam to zajęło, ale po prostu gdy wreszcie weźmiemy się za pisanie wychodzi nam raczej parodia niż normalny rozdział. Zbyt dobrze się przy tym bawimy ;)</i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: x-small;"><i>Pozdrawiamy wszystkich czytelników i mamy nadzieję, że rozdział się podobał. </i></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-40884239972884967742012-02-03T15:07:00.001+01:002013-02-01T18:01:14.306+01:00Rozdział X - Ślizgon i GryfonkaKiedy pchnęła drewniane drzwi baru zimny wiatr owionął jej twarz. Jednak była tak wzburzona, że nawet nie zwróciła uwagi na panujący chłód. Wcisnęła dłonie głęboko do kieszeni i ruszyła prosto przed siebie wbijając ze złością wzrok w czubki swoich butów. <br />
Na brukowanych uliczkach było prawie pusto – słońce zapadało się w horyzont. <br />
Kolorowe liście okrywały drogę, co chwila z cichym szumem wzbijając się w powietrze. Lekko wirując omotały bruk i wolno opadały na ziemię. <br />
Właśnie to Ivy najbardziej lubiła jesienią. Barwne liście przykrywające trawniki i lekkie słońce przebijające się przez grube warstwy chmur. Jednak teraz nawet nie zwróciła na to uwagi. Była zbyt zirytowana. <br />
Nie chciała dłużej siedzieć w Trzech Miotłach i wysłuchiwać jak Abigail próbuję umówić ją z jakimś Puchonem od siedmiu boleści, ani głupich komentarzy ze strony Jamesa i Davida. <br />
Nie znosiła bali, ani tego typu przyjęć, na których wszystkie dziewczęta wyglądem starają zwrócić na siebie jak największa uwagę. Ivy nie mogła zrozumieć dlaczego męczą się w niewygodnych sukniach i wysokich butach, tylko aby przykuć uwagę takiego bezmózga jak na przykład James. <br />
Zdenerwowała ją też reakcja Abigail kiedy powiedziała, że nie idzie na bal - zdziwiło ją to co najmniej tak jakby zobaczyła kosmitę. Wiele osób tam się nie wybierało, więc nie było to niczym nienormalnym. A poza tym zgodziła się na pójście z nią do baru, mogła nie okazywać swojej „wdzięczności” w ten sposób. <br />
Chciała przestać o tym myśleć, ale jakaś mała jej cząstka chciał znać powód dla którego Abigail w ogóle ją o to poprosiła. Przecież na pewno nie ze względów towarzyskich. <br />
Niespodziewanie ktoś mocno szturchnął ją w ramie. To wyrwało ją z zamyślenia i podniosła głowę. <br />
-Przepraszam.-usłyszała niedbałe mruknięcie za sobą. Automatycznie odwróciła się w stronę głosu. Jednak nie zwróciła uwagi na nieznajomego przechodnia, który ją potrącił, tylko na kogoś kto prędko przepychał się przez tłum by po chwili skręcić w boczną uliczkę. Bez namysłu ruszyła za nim. . To była jej szansa, by odzyskać księgę. Byłą nawet skłonna użyć siły. <br />
Kiedy wreszcie dotarła do pustej alejki, zobaczyła skrawek długiego czarnego płaszcza znikającego za rogiem. Pognała w tamtym kierunku, w miarę możliwości starając się cicho stawać kroki.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix-jKaBj8pxWH-idv_dMGWZhisZWAqovnCS6w8ol46dvz-by6SPaBOpJfpvt7osMo5x9jF1xDpZgkpUdZeAhzcatSnET1VBmEYGiQVc9OrDxfwZv3jihONnko7ci8aJl2f_-LcZ2a-UdE/s1600/fototapety-wloskie-uliczki-czarno-biale.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix-jKaBj8pxWH-idv_dMGWZhisZWAqovnCS6w8ol46dvz-by6SPaBOpJfpvt7osMo5x9jF1xDpZgkpUdZeAhzcatSnET1VBmEYGiQVc9OrDxfwZv3jihONnko7ci8aJl2f_-LcZ2a-UdE/s320/fototapety-wloskie-uliczki-czarno-biale.jpg" width="207" /></a></div>
<br />
<br />
Zatrzymała się, i wstrzymała oddech. Oparła dłonie na zimnym murze i lekko wychyliła się zza ściany. <br />
To co ujrzała zupełnie zbiło ja z tropu. <br />
Tak jak oczekiwała zobaczyła Malfoya, jednak cel jego wędrówki bardzo ją zaskoczył. Prędzej spodziewałaby się zobaczyć go w jakimś szemranym towarzystwie kupującego nielegalne eliksiry, niż obejmującego się czule z rudowłosą dziewczyną w zupełnie odludnym miejscu. Najpierw, Ivy miała zamiar zmusić go do oddania jej księgi, jednak teraz definitywnie postanowiła jak najszybciej stąd odejść. <br />
Nie zdążyła się nawet ruszyć, gdyż w tym momencie Lily ją zauważyła. W jej orzechowych oczach momentalnie pojawiła się złość. Ślizgon czując, że coś jest nie tak, przestał przytulać dziewczynę i odwrócił się. Ivy skamieniała.<br />
-Czemu tu stoisz? – zapytała podnosząc brwi, a zaraz dodała – a w ogóle kim jesteś?<br />
-Ja...eee....- odezwała się Ivy, jąkając się z zażenowania. <br />
-A ja wiem kto to – wtrącił się Malfoy z szyderczym uśmiechem – to ta niedorajda z waszej drużyny. Wasza przecudowna szukająca. – dodał głosem przesyconym sarkazmem. <br />
Przez chwilę panowała napięta cisza.<br />
-Zaraz...-powiedziała w zamyśleniu Lily, a potem niespodziewanie podniosła głos– Już wszystko rozumiem! Jak wspaniale! Świetnie to przemyśleliście! Naprawdę on myśli, że jestem jakąś durną idiotką?!<br />
Ivy wyglądała na tak samo zdezorientowaną, co Scorpius, który lekko nachylił się w stronę Lily.<br />
-O kim mówisz? – mruknął w jej kierunku, jednak Ivy to dosłyszała.<br />
-A jak myślisz, idioto?! – warknęła – mówię o moim kochanym braciszku, który jak zwykle wtrąca nos w nie swoje sprawy!<br />
-Ale, co on ma z tym wspólnego? – zapytała impulsywnie Ivy, jednak od razu pożałowała.<br />
-Jeszcze głupio się pytasz - powiedziała robiąc parę kroków w jej kierunku – Jak można być tak bezczelnym? Najpierw tu przychodzisz, a potem udajesz idiotkę. W sumie skoro się z nim zadajesz to musisz nią być...<br />
- To chyba ty jesteś niespełna rozumu skoro zadajesz się ze Ślizgonem. A i tak nie wiem o czym mówisz. Wcale się z twoim bratem nie zadaje.- odparła bardziej pewnym siebie tonem. <br />
- Nawet nie próbuj kłamać, wiem, ze ci kazał. <br />
-Co takiego?<br />
-Wiem, ze wynajął cię żebyś nas śledziła! <br />
Ivy wybuchnęła śmiechem, a Lily zacisnęła pięści ze złości.<br />
-Naprawdę jeszcze nie straciłam rozumu, żeby usługiwać Jamesowi. <br />
-A więc czemu tu jesteś?<br />
-Chciałam...-zaczęła, lecz głos ponownie uwiązł jej w gardle. Nie chciała by kolejna osoba wiedziała o książce. „A jeśli Malfoy jej powiedział?” – pomyślała i nabierając powietrza w płuca zaczęła jeszcze raz. - Nie śledziłam was... <br />
<br />
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"> </span><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif; font-size: x-large;">***</span><br />
<br />
Zimny wiatr był bezlitosny dla włosów Abigail, szarpiąc nimi w różne strony. Jednak nie przeszkadzało jej to, a wręcz przeciwnie lubiła taką pogodę. Lubiła, gdy wszystko powoli obumierało chcą uchronić się przed nadchodzącym mrozem i zimą. Wtedy wszędzie panował spokój i wszechogarniająca cisza, to było cudowne i tak piękne, że trudno było jej to opisać to słowami. A poza tym padał śnieg.<br />
Abigail szła niewydeptaną uliczką, w którą wcześniej widziała jak skręca Ivy, czuła się winna tak szybkiego opuszczenia baru przez blondynkę. Miała nadzieję, że uda jej się ją przeprosić i jakoś udobruchać. <br />
Nie powinna nawet zaczyna tematu balu. Było oczywiste, że Ivy nie lubi tego typy imprez, bo gdyby było inaczej, byłaby na zeszłorocznych balach. Naprawdę ją lubiła, ale nie była pewna czy Gryfonka to odwzajemnia. Choć odpowiedź była oczywista, Ivy raczej za nią nie przepadała. A może ona nikogo nie lubiła?<br />
Jednak to nie był jej jedyny cel. <br />
Okropnie ciekawiło ją dlaczego Ivy włóczy się po obrzeżach wioski. To było trochę dziwne. Nawet bardzo, zważając na to, że już zaczynało się ściemniać i powinni wracać do zamku. A Ivy nigdy nie łamała regulaminu. A przynajmniej tak wydawalo się Abigail.<br />
Na końcu uliczki Ruda wyraźnie dostrzegała postać Ivy. Przyspieszyła chcąc jak najszybciej ją dogonić. Chwilę później Puchonka zdała sobie sprawę, iż dziewczyna z kimś rozmawia, widząc jak ta porusza ustami, lecz była zbyt daleko by cokolwiek usłyszeć. W Abigail wzbierała ciekawość, chciała się dowiedzieć kto stoi za budynkiem i z kim rozmawia dziewczyna. Ivy była zbyt pochłonięta konwersacją by zwrócić uwagę na cokolwiek wokół niej. Wyglądała na wzburzoną.<br />
-A więc czemu tu jesteś? <br />
„Czyżby to...?”<br />
-Chciałam... Nie śledziłam was - mówiła niepewnie Ivy, a jej policzki stały się jeszcze bardziej czerwone. Abigail chciała coś powiedzieć, ale nie chciała przerywać im tej ciekawej rozmowy. W końcu postanowiła podejść i się przywitać.<br />
-Śledzisz nas! - usłyszała poirytowany dziewczęcy głos, znała go ale nie mogła skojarzyć skąd....Abigail w tym momencie uznała, że trzeba pomóc Ivy wnioskując z jej zachowania, że ma jakieś kłopoty.<br />
Zrobiła kilka śmiałych kroków do przodu wychodząc zza kamiennej ściany budynku. Kiedy zobaczyła rozmówców dziewczyny poczuła się lekko zawiedziona. Spodziewała się czegoś bardziej interesującego. Mimo wszystko szła dalej. W momencie gdy cała trójka zauważyła jej obecność, poślizgnęła się na błocie i wyładowała w tej okropnej ciemnej mokrej breji. Całą trójka nagle zamilkła. <br />
-Em...Cześć! – zawołała starając się ukryć lekkie zawstydzenie i szybko podniosła się z ziemi. Abigail spojrzała w dół i oceniła swój stan. Kiepsko. Nawet gorzej. Strzepnęła mocno rękę, by pozbyć się z niej chociaż trochę błota. <br />
Abigail spojrzała na osobę z którą Gryfonka rozmawiała. Było to siostra Jamesa, Lily Potter, która teraz obdarzyła je morderczym spojrzeniem. Obok stał Scorpius. Zerknęła na niego. W sumie to już wiedziała dlaczego Lily-Gryfonka, umówiła się ze Scorpiusem-Ślizgonem - był wyjątkowo ładny.<br />
-No proszę...-wycedziła Lily, jednak po chwili dodała jakby coś sobie uświadamiając -pewnie mój brat obie was nasłał, co?-warknęła a w jej brązowych oczach iskrzyła się złość. Nim którekolwiek z nich zdążyło się odezwać, ktoś im przerwał<br />
-Nie prawda, nie kazałem im...<br />
<br />
<br />
<br />
~*~<br />
Wybaczcie, że ta długo, mamy nawał zajęć w szkole, ale niedługo ferie, więc będzie trochę czasu by coś napisać. <br />
Mamy nadzieję, że rozdział się podobał. Tak, wiemy, że jest okropnie krótki, ale póki co musi wam wystarczyć.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-58309007596930966692011-11-14T21:05:00.011+01:002013-10-17T20:11:32.355+02:00Rozdział IX - „Ten” temat<div class="MsoNormal">
<i style="color: #666666; font-family: Times,"Times New Roman",serif;"> Przepraszamy, że tak długo musieliście czekać.</i><span style="background-color: #666666;"></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
~*~ </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Tego dnia pogoda była wyjątkowo nieprzyjemna. Mimo, że już nie padało, zimny wiatr skutecznie zniechęcał do wyjścia z zamku. Jednak znaleźli się odważni, którzy postanowili wykorzystać sobotnie popołudnie na wyjście do Hogsmeade.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail nerwowo przestępowała z nogi na nogę w oczekiwaniu na Jamesa, co prawda nie była pewna czy zaproszenie wciąż jest aktualne, ale niekulturalnie byłoby się nie pojawić. Było jej tak wstyd za to, co wczoraj się stało, że miała ochotę zapaść się pod ziemię. Jeszcze nigdy w życiu się tak nie poniżyła. Zawsze dbała, by wszyscy o niej dobrze myśleli, a tu taka gafa. Tak bardzo chciała, żeby James w końcu się do niej przekonał. </div>
<div class="MsoNormal">
A teraz nawet nie chciała wiedzieć, co o niej myśli. </div>
<div class="MsoNormal">
Niespokojnie rozejrzała się po Sali wejściowej, w której kręciło się już sporo osób. W tłumie dostrzegła Danielle Carter – przyjaciółkę z pokoju.. Natychmiast się ożywiła i do niej podbiegła.</div>
<div class="MsoNormal">
-Hej, Danielle!</div>
<div class="MsoNormal">
-Cześć! – przywitała się dziewczyna i uśmiechnęła się przyjaźnie – Tez wybierasz się do Hogsmeade?</div>
<div class="MsoNormal">
-No...I pomyślałam sobie, że może wybrałabyś się ze mną do Trzech Mioteł?</div>
<div class="MsoNormal">
-Myślałam, że idziesz z Jamesem? Nie cieszysz się, że w końcu cię zaprosił? – dodała ze zdziwioną miną.</div>
<div class="MsoNormal">
-Cieszę się – odparła bez entuzjazmu – ale nie chce iść sama, bo idzie też z nami David, więc byłoby mi raźniej....</div>
<div class="MsoNormal">
-No, no Abigail, nie spodziewałam się tego po tobie! – brunetka zaśmiała się głośno i poklepała ją po ramieniu – Dwóch chłopaków, gratuluje!</div>
<div class="MsoNormal">
-To jak pójdziesz ze mną? – spytała Abigail z szerokim uśmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie mogę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dlaczego? – spytała ruda wyraźnie zawiedziona.</div>
<div class="MsoNormal">
-Umówiłam się już z Christianem –„No tak. Już ma z kim iść”, pomyślała nie okazując swojego niezadowolenia. </div>
<div class="MsoNormal">
-Baw się dobrze – powiedziała Abigail na odchodnym i obserwowała jak Danielle podbiega do swojego chłopaka i czule się z nim wita. Wiedziała, że jeśli pójdzie tam sama to sytuacja stanie się bardzo krępująca. No przynajmniej dla niej, a za wszelką cenę chciała tego uniknąć. Miała nadzieję, że jeśli będzie ktoś jeszcze to nie wspomną nic o tamtym incydencie w szatni.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail westchnęła i zerknęła na zegarek. Spóźniali się, już trzy minuty! Może wcale nie zamierzają przyjść? Ta myśl przyniosła jej pewną ulgę, jednak postanowiła, że zaczeka jeszcze parę minut. </div>
<div class="MsoNormal">
Z każdą chwilą była coraz bardziej zestresowana. Przyłapała się na tym, że ze zdenerwowania zaczęła obgryzać pomalowane lakierem paznokcie. Schowała dłonie do kieszeni beżowego trenczu. Nagle dostrzegła Ivy Hunter. Bez zastanowienie rzuciła się w jej stronę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ivy, zaczekaj! – zawołała za blondynką. </div>
<div class="MsoNormal">
Dziewczyna odwróciła i rzuciła jej zdziwione spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Czego chcesz? – spytała nieufnie. Ruda była zbyt zdesperowana, by przejąć się tak chłodną reakcją.</div>
<div class="MsoNormal">
-Pójdziemy razem do Trzech Mioteł? – spytała uśmiechając się podnosząc brwi.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy zmierzyła ją spojrzeniem. Gryfonka była ubrana w cienką kurtkę z kapturem i jeansy.</div>
<div class="MsoNormal">
-To jak pójdziesz?</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy zmarszczyła brwi, najwyraźniej nad czymś się zastanawiając. </div>
<div class="MsoNormal">
-Czemu prosisz o to akurat mnie?</div>
<div class="MsoNormal">
-Bo...idziesz sama. A wiadomo, że w grupie raźniej! – palnęła bez zastanowienia wesołym tonem. </div>
<div class="MsoNormal">
-A skąd wiesz, że idę sama?</div>
<div class="MsoNormal">
-A idziesz z kimś? </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie, ale...</div>
<div class="MsoNormal">
-No widzisz! </div>
<div class="MsoNormal">
-Może idę sama, bo nie chce iść z kimś.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail nieco zbiło to z tropu. Sala Wejściowa była już prawie pusta.</div>
<div class="MsoNormal">
-Idziesz sama? – spytała niespodziewanie Ivy postanawiając zdobyć się na trochę uprzejmości Właściwie było to zdanie twierdzące, wypowiedziane nieco zdziwionym tonem. </div>
<div class="MsoNormal">
Nagle Abigail usłyszała jak ktoś za nią się zatrzymuje. Ivy zmroziła wzrokiem osobę stojącą za jej plecami. </div>
<div class="MsoNormal">
-To co idziemy? </div>
<div class="MsoNormal">
Puchonka odwróciła się w kierunku źródła głosu. Jej oczom ukazał się James, tuż obok stał David opleciony masą kolorowych szalików. Spod warstwy wełny wystawał również szalik, w którym Gryfoni przychodzili na mecze.Poczuła jak robi jej się gorąco w okolicy klatki piersiowej, jednak przybrała spokojną minę i spojrzała na Davida - to było znacznie prostsze niż wytrzymanie wzroku Jamesa.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak ci zimno? – spytała Ruda spuszczając wzrok na jego dłonie ubrane w grube rękawiczki.</div>
<div class="MsoNormal">
-A tobie nie? – spytał z lekkim szokiem spoglądając na ich cienkie ubranie – może chcesz jeden szalik?</div>
<div class="MsoNormal">
James wywrócił oczami i odwrócił nieco od reszty, ale Ivy wydawało się to urocze. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie dziękuje. – odparła Puchonka z uśmiechem - Zaprosiłam też Ivy, mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza.</div>
<div class="MsoNormal">
Blondynka rzuciła jej gniewne spojrzenie, a następnie przeniosła wzrok na chłopaków. Już otworzyła usta by wyrazić sprzeciw, jednak powstrzymał ją przed tym bardzo cichy szept Abigail:</div>
<div class="MsoNormal">
-Chodź ze mną. Proszę.</div>
<div class="MsoNormal">
Jej głos brzmiał naprawdę desperacko. Ivy była ciekawa, w co takiego się wpakowała, że tak bardzo jej na tym zależy, przypuszczała, że to nie z chęci spędzenia z nią czasu. Jednak postanowiła jej pomóc, nawet jeśli miało to oznaczać dodatkowe minuty spędzone z chłopakami z drużyny. Zastanawiała się tylko jaki jest tego cel. </div>
<div class="MsoNormal">
-To, co będziemy tutaj tak sterczeć? Chodźmy. –rzekła Ivy i poszła przodem. Reszta ruszyła za nią. Abigail zrównała się z Gryfonką.</div>
<div class="MsoNormal">
-Dzięki – szepnęła omal nie poruszając ustami.</div>
<div class="MsoNormal">
-Czy powinnam spytać dlaczego? – zapytała nawet nie patrząc w jej stronę. James i David szli tuż za nimi i zapewne zastanawiali się nad całą ta sprawą. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie. – odparła z uśmiechem. Ivy rzuciła je krótkie spojrzenie – miała rozmarzony wyraz twarzy. </div>
<div class="MsoNormal">
-Masz rację, wolę nie wiedzieć – odpowiedziała wkładając ręce do kieszeni. </div>
<div class="MsoNormal">
-Jak wam idzie nauka? – spytała Abigail odwracając się do tyłu.</div>
<div class="MsoNormal">
-Pewnie to samo, co u was – rzekł David jak gdyby nigdy nic – nie nadążamy z odrabianiem pracy domowej.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nadążalibyśmy gdybyśmy nie mieli tyle treningów.- poprawiła go Ivy.</div>
<div class="MsoNormal">
James zakrztusił się nagle, Ivy zerknęła na niego kątem oka. Zasłaniał usta dłonią, jednak zauważyła, że ukrywa uśmiech. Zmarszczyła brwi – to wszystko było bardzo podejrzane. </div>
<div class="MsoNormal">
-A jedziecie do domu na święta? – Abigail szybko zmieniła temat – Ja chyba tak, chociaż równie dobrze mogłabym zostać. </div>
<div class="MsoNormal">
Jak na jej gust, Abigail zbyt nagle zmieniła temat. </div>
<div class="MsoNormal">
-Ja zostaje – powiedział David</div>
<div class="MsoNormal">
-A czemu? – spytała ciekawsko.</div>
<div class="MsoNormal">
-A tak jakoś....</div>
<div class="MsoNormal">
Nim Abigail zdążyła zadać więcej pytań, James wtrącił się do rozmowy.</div>
<div class="MsoNormal">
-W tym roku, ja też zostaje. Mam dość świąt z moją porąbaną rodzinką. A ty, Ivy? – zagadnął do milczącej dziewczyny.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ja pewnie, pojadę do domu, zobaczymy. </div>
<div class="MsoNormal">
Abigail była szczęśliwa, że udało jej się uniknąć „tego” tematu. Do końca drogi luźno gawędzili.</div>
<div class="MsoNormal">
Atmosfera była coraz luźniejsza, jednak z ulgą weszli do ciepłego baru. Jak zwykle było tłoczno, lecz bez problemu znaleźli wolny stolik. Mimo zwykłego hałasu, co chwilę ktoś witał się z Jamesem lub Davidem. Po drodze spotkali Josha i Lucy, którzy wylewnie przywitali się z Abigail. Ivy czuła się dziwnie – nie była przyzwyczajona do przebywania w tak popularnym towarzystwie. W czwórkę usiedli przy stoliku tuż przy barze.</div>
<div class="MsoNormal">
Po chwili podeszła do nich młoda kelnerka z burzą ciemnych loków. </div>
<div class="MsoNormal">
-Poprosimy cztery piwa kremowe – powiedział David, a kelnerka uśmiechnęła się do niego zalotnie. Cała czwórka wręczyła należną zapłatę, a kobieta wróciła się do baru by spełnić ich zamówienie. Szatyn zdjął rękawiczki i zaczął rozwijać kolejne warstwy szalików.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wiecie, kiedy następny trening? – spytała Ivy, zdejmując bluzę i wieszając ja na oparciu.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail nagle wyprostowała się niczym struna i zaczęła nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu.</div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEA_9f10qVgw5xU_YGoJbAb-6AP4q9DqwmYEFAyXpKSHfbRMbs9HqztfnlYyl6pWEDlXGDLGWrQnd9n4i8ZOi8ww2S_SkUikM0HFTp9UcxjBx66zjMIvfqfTujiM1R7R_LEkDGT74TSqg/s1600/0_fadoshop34.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEA_9f10qVgw5xU_YGoJbAb-6AP4q9DqwmYEFAyXpKSHfbRMbs9HqztfnlYyl6pWEDlXGDLGWrQnd9n4i8ZOi8ww2S_SkUikM0HFTp9UcxjBx66zjMIvfqfTujiM1R7R_LEkDGT74TSqg/s320/0_fadoshop34.jpg" width="254" /></a></div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-Strasznie długo nie ma tej kelnerki – stwierdziła podnosząc się z miejsca – Chyba pójdę to sprawdzić... </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy zmarszczyła brwi i odprowadziła ją wzrokiem. Jej zachowanie wydawało się co najmniej dziwne. Była pewna, że musiało się coś wydarzyć podczas ćwiczeń. Postanowiła wykorzystać nieobecność Abigail, by zaspokoić swoja ciekawość. </div>
<div class="MsoNormal">
-Czemu ona się tak dziwnie zachowuje? – spytała cicho, wskazując oczami na Abigail i nachylając się w ich kierunku. </div>
<div class="MsoNormal">
-Sama ją o to zapytaj – odparł James, odchylając się do tyłu na krześle. </div>
<div class="MsoNormal">
-Ale ona mi nie powie! Unika tego tematu jak ognia. – odparła Ivy również robiąc to samo co James.</div>
<div class="MsoNormal">
-Bo zapewne nie jest z tego dumna. – odpowiedział Gryfon, składając ręce na brzuchu i przechylając się jeszcze bardziej.</div>
<div class="MsoNormal">
-To czemu ty nie chcesz mi tego powiedzieć? Miałeś w tym aż tak duży udział ?– spytała wpatrując sie w jego twarz. Zżerała ją ciekawość. W tej chwili kelnerka położyła na ich stoliku cztery pełne kufle.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ty też byś nie chciała, żeby wszyscy gadali za twoimi plecami o tym, co robiłaś. – wtrącił się David biorąc swój kubek. </div>
<div class="MsoNormal">
-A wy niby dochowujecie jej tajemnic? – prychnęła, choć wiedziała że nic nie wskóra, a zaraz dodała - Swoich nawet nie potraficie dochować.</div>
<div class="MsoNormal">
W tym momencie do stolika z powrotem dosiadła się Abigail.</div>
<div class="MsoNormal">
-Byłam jeszcze w toalecie. – wytłumaczyła Ruda sięgając po ostatnie piwo.-O czym gadaliście? – spytała upijając łyk napoju.</div>
<div class="MsoNormal">
-No powiedz Ivy – zachęcił ją James, uśmiechając się złośliwie. Ivy zmroziła go krótkim spojrzeniem, jednak chłopak zupełnie się tym nie przejął i wrócił do popijania rozgrzewającego trunku. Abigail spojrzała na nią pytająco. </div>
<div class="MsoNormal">
-A co zapomniałeś jak się mówi? – spytała Ivy spokojnie i nawet na niego nie patrząc napiła się piwa.</div>
<div class="MsoNormal">
-Masz wąsy z piwa – poinformował ją James, a Ivy zmieszana energicznie przesunęła dłonią nad ustami.</div>
<div class="MsoNormal">
-A co to jakaś tajemnica? –kontynuowała temat Abigail żartobliwym tonem, jednak po chwili zdała sobie sprawę na jaki temat rozmawiali. Jej mina diametralnie się zmieniła – Co jej nagadaliście?</div>
<div class="MsoNormal">
-Nic. – powiedział David, Abigail zerknęła na niego niepewnie. Jednak najwyraźniej nie chciała ryzykować, bo ponownie uśmiechnęła się pogodnie i podjęła nowy temat.</div>
<div class="MsoNormal">
-Zaprosiliście już kogoś na bal? </div>
<div class="MsoNormal">
To pytanie kierowała głównie do chłopaków, jednak to Ivy jako pierwsza zareagowała.</div>
<div class="MsoNormal">
-Przecież jeszcze miesiąc do balu! – wykrztusiła gdyż po usłyszeniu pytania zachłysnęła się kremowym piwem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Potem nikt fajny już nie zostaje. –stwierdziła Abigail krążąc czubkiem palca po brzegu kufla – A poza tym w sklepach nie ma już fajnych sukienek.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ten cały bal, to głupota. Tylko marnowanie pieniędzy. –wypaliła Ivy przytykając kufel do ust.</div>
<div class="MsoNormal">
-To ty nie idziesz? – zdziwiła się Abigail, a Ivy rzuciła jej krótkie spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Oczywiście, że nie – odparła – Po co mam tracić czas na takie głupoty?</div>
<div class="MsoNormal">
James stukał palcami o drewniany blat, a David położył głowę na stoliku i wpatrywał się w zawartość swojego kufla. Ivy zdawała sobie sprawę, że słyszą każde jej słowo i nie czuła się z tym zbyt dobrze. A w dodatku nie lubiła tematu, który poruszyła Abigail. Nie interesowały ją tańce ani sukienki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jeśli nie masz z kim iść to mam dużo kolegów, którzy na pewno będą chętni.- zaoferowała uprzejmie Abigail.</div>
<div class="MsoNormal">
James i David parsknęli śmiechem nagle się ożywiając. Ivy była wyraźnie wzburzona.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie idę, dlatego, że nie mam partnera – wycedziła czując jak zaczynają palić ją policzki– tylko dlatego, że nie mam w zwyczaju chodzić na przyjęcia dla idiotów. </div>
<div class="MsoNormal">
-Czy ty w ogóle uczestniczysz w życiu towarzyskim szkoły? – spytała Ruda obserwując jej reakcje.</div>
<div class="MsoNormal">
-Lepszym pytaniem byłoby czy w ogóle je ma – wtrącił James zanim Gryfonka zdążyła odpowiedzieć </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy rzuciła mu mordercza spojrzenie. </div>
<div class="MsoNormal">
-Mam lepsze zajęcia. </div>
<div class="MsoNormal">
-To co robisz w wolnym czasie? – zapytał David patrząc na nią przez pusty już kufel. Dziewczyna z zakłopotaniem potarła ramię. </div>
<div class="MsoNormal">
-No nie wiem...Czytam książki? A co za różnica. Porozmawiajmy o czymś innym...</div>
<div class="MsoNormal">
-O wiesz co? – Abigail nagle ożywiła się i klasnęła dłonie – Znasz Luke’a Browna? Jest suuuper przystojny i nie ma jeszcze pary! – a po chwili dodała – I Chyba jesteś w jego typie!</div>
<div class="MsoNormal">
-Co takiego? – Ivy była skonsternowana myślą, że może być „w czyimś typie”, ale zaraz dorzuciła nieco ostrzej - Czy do ciebie nie dociera, że nie lubię takich imprez? Nigdzie się nie wybieram –oznajmiła, a zaraz potem wstała z miejsca – Wiecie, co muszę iść kupić nowe pióro. </div>
<div class="MsoNormal">
Abigail uświadomiła sobie, że teraz zostanie sam na sam z Jamesem i Davidem. Nie mogła do tego dopuścić.</div>
<div class="MsoNormal">
-Zostań no...Nie obrażaj się tak. – Odezwała się Abigail jakby było jej obojętne,.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ja się wcale nie obrażam! – fuknęła Ivy.<br />
-Zostań jeszcze - poprosiła. Ivy wyraźnie niechętnie usiadła z powrotem. </div>
<div class="MsoNormal">
Abigail odetchnęła z ulgą. James patrzył na nią przez chwilę, ale po chwili znowu przechylił się na krześle i wpatrzył się w pokryty grubymi drewnianymi belkami sufit.</div>
<div class="MsoNormal">
- No – mruknęła zadowolona, a po chwili dodała głośniej – A wy z kim chcecie iść? A może już kogoś macie?</div>
<div class="MsoNormal">
-A po co pytasz? – spytał David odwracając się do Abigail,</div>
<div class="MsoNormal">
-Z ciekawości.</div>
<div class="MsoNormal">
-Po prostu myślałem, że może chcesz mnie zaprosić – zażartował szatyn uśmiechając się do dziewczyn.<br />
Abigail zaśmiała się opierając łokcie na stoliku i wpatrzyła się w szmaragdowe oczy swojego rozmówcy. O tak. Znacznie łatwiej było jej patrzeć w ta piękną zieleń niż spojrzeć na Jamesa. Ciągle miała ochotę zapaść się pod ziemie na samą myśl o incydencie w szatni.</div>
<div class="MsoNormal">
-Czyli mam rozumieć, że jeszcze nikogo nie macie?</div>
<div class="MsoNormal">
-Ja mam – powiedział James z pewną siebie miną, składając ręce na karku.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy niespodziewanie prychnęła z pogardą, tak nagle, że Abigail aż podskoczyła. Wszyscy wybuchnęli śmiechem na komiczną reakcje Rudej, jednak jej samej nie było do śmiechu. Spojrzała na niego zdumiona i nim zdążyła zadać pytanie, odezwała sie Ivy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Naprawdę sądzisz, że przecudowna Vivian będzie chciała pójść z tobą na bal? – spytała blondynka wpatrując się w Jamesa. Chłopak odwzajemnił to spojrzenie, już otwierając usta by się odgryźć. </div>
<div class="MsoNormal">
-Idziesz z tą dzi....– Abigail uprzedziła go i w ostatniej chwili ugryzła się w język.- ....dziewczyną? Tą nową...?</div>
<div class="MsoNormal">
Puchonka poczuła ukłucie zazdrości. Miała nadzieję, że to ją James zaprosi, mimo ich słabych relacji.</div>
<div class="MsoNormal">
-W sumie to jej jeszcze nie zaprosiłem...- dopowiedział James, a w Abigail odżyła nadzieja – zamierzam to zrobić jutro. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie radzę jest strasznie nieuprzejma –rzuciła szybko Abigail – spotkałam ją przypadkiem po zajęciach. Kiedyś...dawno...- dodała zmieszana przypominając sobie ten dzień. W końcu kilka minut później znalazła się w męskiej przebieralni. </div>
<div class="MsoNormal">
-Przecież nie jest od mówienia – powiedział uśmiechając się lekko. Ivy odwróciła się w jego stronę, a David jakby lekko się od nich odsunął. </div>
<div class="MsoNormal">
-Ty próżna szowinistyczna świnio – wycedziła Ivy – Zawsze wiedziałam, że jesteś idiotą, ale teraz przeszedłeś samego siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
-A co ja takiego powiedziałem? – spytał zupełnie zdezorientowany. Abigail wiedziała co zdenerwowało Ivy, ale nie zamierzała się wtrącać. Może było to egoistyczne, ale cieszyła się, że James myśli ten sposób o Vivian. Wiedziała, że związki oparte na czymś takim, szybko się kończą. A jej było to na rękę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co takiego powiedziałeś? Jesteś jeszcze bardziej tępy niż myślałam – stwierdziła i nagle wstała z krzesła akcentujac każde słowo uderzeniem w blat – I nie mam zamiaru ci tłumaczyć tak oczywistych rzeczy bo jesteś zbyt, wielkim, aroganckim...</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy rozkręciła się na dobre i wcale nie zapowiadało się, że będzie lepiej: James wykrzywił usta w tak dla siebie charakterystycznym grymasie złości.</div>
<div class="MsoNormal">
-Och, doprawdy? – zapytał zakładając ręce na piersi, kiedy skończyła.</div>
<div class="MsoNormal">
- Och, doprawdy! –przedrzeźniła go zaciskając dłoń na ramieniu torby. Ich słowa tonęły w ogólnym harmiderze panującym w pomieszczeniu. </div>
<div class="MsoNormal">
-...I jeśli jeszcze raz coś takiego powiesz to...</div>
<div class="MsoNormal">
-To co? Co mi zrobisz? – spytał drwiąco pochylając się do przodu.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy zacisnęła usta w gniewnym grymasie. Obydwoje patrzyli sobie wyzywająco w oczy<br />
David postanowił zareagować zanim dojdzie do rękoczynów. </div>
<div class="MsoNormal">
-Rozumiem, że bardzo się lubicie i że musicie to sobie jakoś okazać, ale czy możecie wreszcie się zamknąć? – Powiedział spokojnym , ale stanowczym tonem – proszę?</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie mam zamiaru jej ustępować.- warknął James mrużąc orzechowe oczy, nawet nie odwracając się w stronę przyjaciela.</div>
<div class="MsoNormal">
David opuścił ręce w bezradnym geście, jednak po chwili odezwała się Ivy. </div>
<div class="MsoNormal">
-Więc ja ustąpię.</div>
<div class="MsoNormal">
James był wyraźnie rozeźlony, jednak David spojrzał na nią zdumiony. Mina dziewczyny jednak w żadnym wypadku nie była łagodna.</div>
<div class="MsoNormal">
-Głupszym się ustępuje – wyjaśniła i nim ktoś zdążył coś powiedzieć, chwyciła kurtkę wiszącą na oparciu i nawet jej nie zakładając prędko wyszła z baru. </div>
<div class="MsoNormal">
-Może pójdę z tobą? – zawołała za nią Abigail, jednak drzwi baru już się zamknęły.</div>
<div class="MsoNormal">
Przez chwilę panowała niezręczna cisza. </div>
<div class="MsoNormal">
-Tak bardzo się nas boisz? – odezwał się David z uśmiechem.</div>
<div class="MsoNormal">
-No coś ty – odparła śmiejąc się histerycznie i siadając na brzegu krzesła. </div>
<div class="MsoNormal">
-Mamy nadzieję, że spotkamy cię PO następnym treningu</div>
<div class="MsoNormal">
Obaj wybuchnęli zgodnym śmiechem. Rzuciła im pełne politowania spojrzenie.</div>
<div class="MsoNormal">
-I tak nie było, co oglądać – po tych słowach ich miny zrzedły, a Abigail powoli podniosła się z miejsca uśmiechając się tryumfalnie. Poczuła jak wraca jej pewność siebie. – Nie wmówicie mi, że nigdy nie chcieliście wejść do damskiej przebieralni – rzuciła na odchodnym, pozostawiając ich z ogłupiałymi minami.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 36pt;"> *** </span><br />
<div style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;">
<i style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif; font-size: small;">Rozdział jest krótki i może nie najlepszy, ale robiłyśmy wszystko co mogłyśmy. Wybaczcie, że tak długo nie było nic nowego. Następnym razem postaramy się, by notki pojawiały się częściej, choć możliwe,że będą dosyć krótkie, jak ta. </span></i><br />
<b><i style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif; font-size: small;">Dziękujemy wszystkim, którzy tu ciągle wchodzą i to czytają :)</span></i></b><i><span style="font-size: 36pt;"><span style="font-size: x-small;"> </span></span></i></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-22215884369414357432011-09-27T19:47:00.003+02:002013-02-01T18:00:18.978+01:00Rozdział VIII - Rozbierany Quidditch<div class="MsoNormal">
Abigail szła opustoszałym korytarzem rozglądając się bacznie dookoła. Wsłuchiwała się w panującą ciszę, gotowa w każdym momencie uciec, gdy tylko usłyszy jakikolwiek dźwięk. Jednak najbardziej obawiała się, stukotu laski, co zwiastowałoby przybycie Filcha. Było bardzo wcześnie. </div>
<div class="MsoNormal">
Rano. Coś koło czwartej, powoli zaczynało świtać. </div>
<div class="MsoNormal">
Jej kroki odbijały się cichym echem, gdy przemierzała korytarz. W kieszeni miała zaadresowaną kopertę z listem do rodziców. Żywiła nadzieję, że sowa dotrze do domu jeszcze nim rodzice wyjdą do pracy, wtedy może nawet dziś otrzyma od nich odpowiedź. To było bardzo ważne, okropnie ważne. Musiała dostać odpowiedź dziś i to jak najszybciej, bo inaczej...</div>
<div class="MsoNormal">
Gdy wyszła z zamku, okazało się, że jest dużo zimniej niż się tego spodziewała. Zaczęła biec w stronę sowiarni, parę razy potknęła się omal nie upadając, aż w końcu dotarła do celu. Szczękając zębami wspięła się po krętych schodach na wysoką wieżę. Weszła do środka i stanęła w progu na chwilę, by wyjąć list z kieszeni płaszcza, i wtedy usłyszała czyjś głos dochodzący z boku. To był James! Właśnie miała przekroczyć próg i tym samym wyjść z ukrycia, jednak w ostatniej chwili z tego zrezygnowała. </div>
<div class="MsoNormal">
-W mroku w dnia w środku...Co to ma niby być?! –spytał James rozdrażnionym tonem.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail przesunęła się trochę bliżej. </div>
<div class="MsoNormal">
-Możliwe, że to nie jest to....- rozpoznała lekko zawiedziony głos Davida.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie no coś ty! Nie domyśliłem, się! –warknął James.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie wkurzaj się....Może po prostu pisze wiersze </div>
<div class="MsoNormal">
-Kto normalny pisze takie wiersze? – spytał James z drwiną w głosie – i co to jest Dzień Narodzenia?</div>
<div class="MsoNormal">
-Narodzenia czego? –spytał David lekko nieprzytomnie i ziewnął przeciągle.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ty tępaku! Nie wiem! Tak to bym się nie pytał, tak?- dodał ze złością, ale po chwili westchnął ciężko.- Wybacz stary, ostatnio jestem trochę podenerwowany. No wiesz Lily i te sprawy...</div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">-I Abigail...- wtrącił David.</span></div>
<div class="MsoNormal">
Ruda nawet nie myśląc, że nie powinno podsłuchiwać cudzych rozmów, przysunęła się do samej krawędzi i nadstawiła uszu. Nagle dziewczyna poczuła swędzenie w nosie i nim zdążyła je powstrzymać kichnęła. Przyłożyła dłoń do ust, jednak było za późno.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co to było?</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail zerwała się z miejsca i nim ją nakryli, zbiegła na dół i ukryła się za wielką zbroją. </div>
<div class="MsoNormal">
Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, a ona miała wysłać list, więc postanowiła zaryzykować i wrócić się do sowiarni, przygotowując wymówkę. Przecież nic jej nie zrobią, a nawet nie udowodnią , że przed chwilą tam była. </div>
<div class="MsoNormal">
Jednak, gdy weszła do środka nikogo tam nie zastała, co bardzo ją zaskoczyło, ponieważ do sowiarni prowadziły tylko jedne schody, a na pewno zobaczyłaby gdyby ktoś z nich schodził. Abigail wychyliła się przez okno, by sprawdzić czy nikt nie wisi na gzymsie. Zmarszczyła brwi i cofnęła się gdy ku swojemu zdumieniu nikogo tam nie zobaczyła. Rozejrzała się i po chwili znalazła odpowiednią sowę, czyli tą którą uznała za najszybszą. W czasie zawiązywaniu listu na nóżce ptaka, wciąż rozmyślała o rozmowie którą usłyszała. Zastanawiało ją jak Jamesowi i Davidowi udało się wyjść niepostrzeżenie z sowiarni. Przecież to było niemożliwe....</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
* * *</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy siedziała na kanapie w Pokoju Wspólnym i zaspanymi oczami wpatrywała się w kominek, w którym od dawna nie palił się ogień. Siedziała tutaj od dobrej godziny, gdy okropny koszmar wyrwał ją ze snu i odebrał ochotę do dalszego snu. Niespodziewanie drzwi pod portretem odchyliły się i do środka wszedł James razem Davidem. Chyba nawet jej nie zauważyli i prędko weszli po schodach do dormitorium chłopców w milczeniu. Ivy zmarszczyła brwi, ale powrotem położyła głowę na oparciu sofy i pogłaskała kota śpiącego jej na kolanach po czarnym łebku.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
* * *</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Abigail była dziś wyjątkowo dumna ze swojego wyglądu, dopóki nie zobaczyła tej nowej dziewczyny na korytarzu. Czarnowłosa piękność z podniesioną głową minęła ją w przejściu do Wielkiej Sali w otoczeniu grupki chłopców. Zamiast czarnego podróżnego płaszcza miała na sobie szkolną szatę z godłem domu węża. Nawet taki zwyczajny ubiór nie odbierał jej wdzięku. Abigail poczuła ukłucie uczucia, którego nie rozpoznawała. Nie było to przyjemne.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail nie dając niczego po sobie poznać dosiadła się do swoich rozgadanych znajomych przy stole Puchonów. Dyskretnie zerknęła na stół obok. Nie było przy nim ani Jamesa ani Davida. Lekko zawiedziona odwróciła się do reszty Puchonów, którzy jak zwykle gawędzili wesoło.</div>
<div class="MsoNormal">
-Wiem jak nazywa się ta nowa uczennica – szepnęła podekscytowana Danielle, nachylając się, by wszyscy mogli ją usłyszeć. </div>
<div class="MsoNormal">
Odruchowo obejrzeli się na Ślizgonów, jednak gdy uznali, że nikt nie próbuje ich podsłuchać, Danielle kontynuowała:</div>
<div class="MsoNormal">
-Ma na imię Vivian. <span lang="EN-US">Vivian Vittori. </span>Jej ojciec jest włoskim ministrem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ministrem czego? – spytała Abigail przechylając głowę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tego jeszcze nie wiem – przyznała niechętnie – Ale niedługo się dowiem!</div>
<div class="MsoNormal">
-Jest dość blada jak na Włoszkę. –stwierdził Josh odwracając się, by spojrzeć na Ślizgonkę -Au! – jęknął osłaniając głowę rękami przed uderzeniem zwiniętą w trąbkę gazetą – Za co?</div>
<div class="MsoNormal">
-A ty już dobrze wiesz! – syknęła Lucy wymierzając kolejny cios.</div>
<div class="MsoNormal">
Grupka Puchonów zachichotała cicho, gdy Josh nie zważając na kolejne uderzenia objął Lucy w talii i położył swoją głowę na ramieniu dziewczyny.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co dziś w Proroku? – spytał z przymilną miną i pocałował Lucy w policzek. Dziewczyna najwyraźniej zmiękła, bo otworzyła gazetę i przebiegła wzrokiem po tekście.</div>
<div class="MsoNormal">
-No i? – spytała podekscytowana Danielle podnosząc brwi tak wysoko, że aż schowały się pod ciemną grzywką.</div>
<div class="MsoNormal">
-Och! – wykrztusiła z siebie Lucy, odkładając gazetę na blat. Josh wziął ją do ręki i otworzył na odpowiedniej stronie. Po chwili odłożył Proroka na miejsce i objął wyraźnie wstrząśniętą Lucy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co się stało? – spytała szybko Danielle wpatrując się wyczekująco w Josha, jednak on tylko pokręcił lekko głową.. Abigail prędko sięgnęła po gazetę szukając odpowiedniej strony. Danielle natychmiast przyłączyła się do rudej. Szatynka zbyt mocno złapała za brzeg strony, przez co rozerwała się na środku.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co pisze? – spytał Luke nagle pojawiając się tuż za plecami Abigail i Danielle. Dziewczyny aż podskoczyły tak je zaskoczył. Ruda bez słowa rzuciła mu gazetę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Znaleziono kobietę która zaginęła trzy dni temu, no wiesz tą Rachel – powiedziała patrząc mu w oczy – A raczej... jej resztki.</div>
<div class="MsoNormal">
-Jej ciało było w takim stanie, że na początku nawet nie mogli jej rozpoznać – wtrąciła cicho Danielle.</div>
<div class="MsoNormal">
-Znaleźli ją zakopaną głęboko pod ziemią. Gdzieś w lesie. – dodała Abigail ponuro – tuż przy mugolskim miasteczku.</div>
<div class="MsoNormal">
Luke przenosił wzrok po kolei na zdruzgotaną Lucy, to na Josha, który ją obejmował, Danielle siedzącą z opuszczoną głową, a w końcu na Abigail, która wpatrywała się w niego bez wyrazu.</div>
<div class="MsoNormal">
Luke po chwili milczenia opadł na ławkę obok nich. Nie odzywając się do siebie, jedli śniadanie. Atmosfera była ponura, zupełnie nie pasująca do ich zwykłego porannego zachowania. Josh i Lucy wyszli wcześniej.</div>
<div class="MsoNormal">
Danielle odchrząknęła.</div>
<div class="MsoNormal">
-Eee....To ja też będę się zbierać. – mruknęła podnosząc się ze stołu.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail zerknęła przez ramię i przeszukała wzrokiem stół Gryfonów. Gdy dostrzegła twarz osoby, dla której specjalnie wcześniej przyszła na śniadanie, zupełnie bez namysłu wstała z miejsca. Ku jej zaskoczeniu, ale i radości ta osoba również podniosła się z drewnianej ławy. Serce przyśpieszało bicie, gdy chłopak zbliżał się do niej coraz bardziej. Przeszedł wzdłuż stołu, a potem skręcił w prawo. Abigail nie czekając dłużej, szybkim krokiem ruszyła w jego kierunku. Teraz byli na wprost siebie. Ruda zatrzymała się raptownie, czekając aż brunet podejdzie do niej wystarczająco blisko. Poczuła miłe ciepło w klatce piersiowej, mimowolnie się uśmiechnęła, gdy napotkała wzrok orzechowych oczu. Rozpierało ją takie szczęście, że miała ochotę podbiec do Gryfona i od razu rzucić mu się na szyję, jednak uznała, że pierwszy krok należy do niego. James unikał jej wzroku, uznała to za dobry znak – była pewna, że pewnie jest zawstydzony. „Ach, ta Gryfońska duma...”, pomyślała nie odrywając wzroku od wysokiej postaci. </div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy dzieliło ich nie więcej niż piec stóp, a James usilnie wbijał wzrok w ziemię, Abigail w obawie, że jednak zrezygnuje, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. </div>
<div class="MsoNormal">
-Cześć, James – zagadnęła, uśmiechając się szeroko.</div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak zatrzymał się tuż przed nią i włożył ręce głęboko do kieszeni szaty.</div>
<div class="MsoNormal">
-No, cześć – odpowiedział ciągle nie patrząc jej w oczy.</div>
<div class="MsoNormal">
-To dla mnie wiele znaczy, naprawdę....-zaczęła Abigail i poczuła jak palą ją policzki – to niezmiernie urocze...</div>
<div class="MsoNormal">
James podniósł głowę i spojrzał na nią. Tym razem to ona unikała kontaktu wzrokowego.</div>
<div class="MsoNormal">
-To bardzo miłe z twojej strony. Wcale się nie gniewam... Już nic nie mówię – dodała po sekundzie przerwy i spojrzała mu w oczy z wyczekiwaniem.</div>
<div class="MsoNormal">
James zrozumiał, że czegoś od niego oczekuje, ale zupełnie nie miał pojęcia, co ma zrobić. </div>
<div class="MsoNormal">
Nastała krępująca cisza, w której stali jak dwa posągi, nie patrząc na siebie. Abigail zagryzła dolną wargę, a James poczochrał włosy ze zdenerwowania</div>
<div class="MsoNormal">
Przez dłuższą chwilę żadne z nich się nie odzywało, aż końcu James odchrząknął przerywając nieprzyjemne milczenie.</div>
<div class="MsoNormal">
-A no tak....Ja właśnie chciałem....-zaczął brunet wyraźnie zakłopotany. Nerwowo przestąpił z nogi na nogę, wpatrując się w zaczarowany sufit.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail całą się rozpromieniła. „Jest taki słodki! Musi bardzo żałować, że aż tak się denerwuje!” </div>
<div class="MsoNormal">
-Ja też chciałam...</div>
<div class="MsoNormal">
-Chciałem....</div>
<div class="MsoNormal">
Oboje odezwali się w tym samym momencie:</div>
<div class="MsoNormal">
-Przeprosić.</div>
<div class="MsoNormal">
- Już iść.</div>
<div class="MsoNormal">
Ponownie nastała cisza. Usta Jamesa rozchyliły się w niemym zdumieniu. Potarł podbródek, jednocześnie zasłaniając usta, jakby chciał powstrzymać słowa, które już padły. Nie sądził, że oczekuje od niego przeprosin...</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail nagle zaśmiała się idealnie udawanym śmiechem, choć tak naprawdę powstrzymywała łzy. Myślała, że zamierza ją przeprosić za to jak ją potraktował, podczas, gdy on.... </div>
<div class="MsoNormal">
-Aha...No to....do zobaczenia – powiedziała prawie pogodnym tonem i natychmiast ruszyła w stronę wyjścia.</div>
<div class="MsoNormal">
James stał przez chwilę bezruchu, nie wiedząc, co począć. Kroki Abigail odbijały się cichym echem, zagłuszane przez setki głosów, aż w końcu zupełnie ucichły, a jej sylwetka była za jego polem widzenia.</div>
<div class="MsoNormal">
-Abigail! Zaczekaj! – zawołał i raptownie ruszył za nią choć nie miał żadnego planu. Abigail zatrzymała się powoli i odwróciła głowę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak? – spytała, jak gdyby nigdy nic. </div>
<div class="MsoNormal">
James zdezorientowany jej postawą, podszedł do Rudej. Stali w zupełnie opustoszałej Sali Wejściowej, gdzie każdy dźwięk odbijał się donośnym echem od wysokiego sklepienia.</div>
<div class="MsoNormal">
-Eee....To może....-Przerwał i odchrząknął, gorączkowo zastawiając się nad tym co powiedzieć. Abigail stała w miejscu i wpatrywała się w niego wyczekująco.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chciałeś coś jeszcze powiedzieć? </div>
<div class="MsoNormal">
James palnął pierwszą rzecz jaka przyszła mu na myśl:</div>
<div class="MsoNormal">
-Może poszłabyś na kremowe piwo w tą sobotę? </div>
<div class="MsoNormal">
-Z wielką chęcią – odparła sztywno, jednak jej twarz rozjaśnił uśmiech.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak na przeprosiny...- powiedział z niepewną miną – Umówiłem się wcześniej z Davidem i jeśli nie masz nic przeciwko to pójdziemy też z nim. Co ty na to?</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie ma problemu..</div>
<div class="MsoNormal">
Stali tak przez chwilę. W końcu Abigail bez żadnego pożegnania skierowała się w kierunku schodów. Gdy jej postać już prawie znikła z widoku, James nagle coś sobie przypomniał.</div>
<div class="MsoNormal">
- To o piętnastej w Sali Wejściowej! Aha, i nie zapomnij kasy, bo rodzice obcięli mi kieszonkowe za ostatni numer i nie starczy mi żeby wszystkim postawić....</div>
<div class="MsoNormal">
-Pewnie. To na razie.</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail uśmiechnęła się i zbiegła po schodach do podziemi.</div>
<div class="MsoNormal">
James przez chwilę w osłupieniu wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Abigail. Poczochrał swoje i tak już sterczące włosy i głośno wypuścił powietrze z ust.</div>
<div class="MsoNormal">
-James coś ty najlepszego narobił. – mruknął sam do siebie i powolnym krokiem wrócił do Wielkiej Sali.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
* * *</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ivy dokładniej przykryła się pierzyną, gdy chłodny powiew wiatru owionął jej skórę. z powrotem próbowała wrócić w objęcia Morfeusza, jednak sen nie chciał wrócić. Była zbyt zmęczona, żeby wstawać, ale zimno wpływające do pokoju z otwartego okna przy jej łóżku było nie do zniesienia. Na oślep sięgnęła rękami, czubkami palców już dosięgła drewnianej ramy. Wyciągnęła się najbardziej jak mogła, ciągle nie otwierając oczu, czułą, że brakuje jej tylko paru milimetrów. Zgięła nogę w kolanie i nim zdążyła się czegoś złapać, spadła z głuchym łoskotem na podłogę.<br />
Dopiero to całkowicie wyrwało ją ze snu. Gdy nieco chwiejnie podniosła się z ziemi, rozejrzała się po pustym dormitorium. Zaraz, zaraz.....Jak to pustym? Spojrzała na zegarek.</div>
<div class="MsoNormal">
-Za pięć dziewiąta.... – mruknęła, odczytując godzinę z budzika leżącego na szafce nocnej – za pięć dziewiąta...Co...? O nie!</div>
<div class="MsoNormal">
W jednym momencie chwyciła białą koszulę leżącą na szafie, który była elementem ich mundurku szkolnego i uprzednio zdejmując błękitna piżamę, zaczęła zapinać małe guziczki. </div>
<div class="MsoNormal">
-Szybciej, szybciej! – szepnęła do siebie, gdy drżącym dłońmi zapinała koszulę. </div>
<div class="MsoNormal">
Podbiegła do niedużej szafki nogach łóżka i przez parę chwil gorączkowo przerzucała jej zawartość, aż w końcu wyciągnęła z niej ciemne spodnie i naciągnęła je na nogi. Rozejrzała się po pokoju.</div>
<div class="MsoNormal">
-Krawat. Gdzie jest krawat? – mruknęła przeszukując wzrokiem pokój – Ach, olać noszenie krawatów! Nie mam na to czasu!</div>
<div class="MsoNormal">
Porwała torbę leżącą za łóżkiem, dziękując sobie w duchu, że spakowała się wczoraj wieczorem i szybkim ruchem nałożyła na ramiona długą, czarną szatę, założyła buty i wybiegła z dormitorium. Pokój wspólny i korytarze były puste, więc puściła się biegiem w kierunku wyjścia z zamku. Torba wrzynała jej się boleśnie w ramię i obijała o bok, gdy przemierzała kolejne korytarze. </div>
<div class="MsoNormal">
Nagle nogi zaczęły odmawiać jej posłuszeństwa. Zwolniła, aż w końcu zatrzymała się zupełnie i ciężko dysząc oparła się o zimną ścianę. Ze zdziwieniem stwierdziła, że choć przebiegła dopiero przez trzy piętra jest zmęczona tak jak nigdy po takim dystansie. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Oparła dłonie na kolanach i wzięła głęboki oddech. Powoli wracała jej siłą, jednak ciągle nie czułą się najlepiej.To pewnie, dlatego, że nie jadłam śniadania, pomyślała.</div>
<div class="MsoNormal">
Raptownie przypomniało jej się, że powinna już dawno być na lekcji. Zmuszając się do wysiłku pobiegła w kierunku cieplarni. </div>
<div class="MsoNormal">
Na dworzu jak zwykle ostatnio, padało, więc gdy weszła do szklarni była cała przemoczona, a jej buty umazane błotem. Wszyscy podnieśli głowy, przerywając wykonywane właśnie czynności gdy usłyszeli trzask drzwi. Trcohę zmieszana tym nagłym zainteresowaniem, zdjęła przemoczony płaszcz, starając się nie zwracać uwagi na spojrzenia reszty uczniów. Ivy odetchnęła z ulgą, gdy klasa wreszcie wróciła do swoich zajęć. </div>
<div class="MsoNormal">
-Panno Hunter, spóźnienie – powiedział profesor Longbottom, nie odrywając wzroku od rośliny, którą się zajmował. Głos miał stłumionym przez maskę zasłaniającą twarz. Przycinał właśnie jakieś długie wijące się pnącza, które uparcie starały się chwycić się jego ramienia.</div>
<div class="MsoNormal">
-Przepraszam – odpowiedziała - budzik mnie nie obudził</div>
<div class="MsoNormal">
-Lepiej późno niż wcale – Nauczyciel rzucił jej uśmiech, który miał oznaczać, ze się nie gniewa – gdy ja chodziłem do szkoły bez przerwy się spóźniałem. Lepiej załóż maskę – dodał, wskazując na dokładnie taką samą osłonę jaką miał na twarzy.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy wykonała polecenie i – jak na niemalże każdej lekcji zielarstwa – założyła grube rękawice ze smoczej skóry. Nikt nie musiał już o tym przypominać, każdy uczeń zakładał je automatycznie po wejściu do cieplarni. Na tym poziomie większość magicznych roślin była na tyle niebezpieczna, że takie środki. były konieczne.</div>
<div class="MsoNormal">
Podeszła do wolnego stanowiska i przypatrując się temu, co robią inni, po chwili załapała, jakie zadanie maja wykonywać. </div>
<div class="MsoNormal">
Uczniowie w klasie umilali sobie czas rozmową z sąsiadami w czasie przycinania pokrytych zieloną mazią pędów, ciągle będąc maksymalnie skoncentrowani ma ruchliwych mackach. Profesor Longbottom przechadzał się wokół grządek i przypatrywał się ich pracy.</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy w lewej dłoni miała ciężkie nożyce, a drugą przytrzymywała zielony pęd podczas, gdy inne próbowały sięgnąć jej twarzy i barków. Instynktownie odchyliła się do tyłu zapominając, że ma maskę.</div>
<div class="MsoNormal">
Raz po raz dał się słyszeć dźwięk zaciskanych metalowych nożyc i upadających na posadzkę części roślin. Całą podłogę pokrywał lepki, żółty śluz.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ivy!</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy całkowicie skoncentrowana na swoim zadaniu, podskoczyła omal nie wypuszczając z dłoni nożyc.</div>
<div class="MsoNormal">
-David! Wystraszyłeś mnie! – powiedziała jednocześnie odwracając się w jego stronę. </div>
<div class="MsoNormal">
-Wybacz. – odpowiedział szybko. Był cały wysmarowany glutowatą substancją. </div>
<div class="MsoNormal">
-O co chodzi? – spytała powracając do przycinania rośliny. Było oczywiste, że nie przychodzi do niej po to, żeby pogadać. Był bardzo miłym i sympatycznym chłopakiem, ale rzadko ze sobą rozmawiali, przeważnie tylko na treningach..</div>
<div class="MsoNormal">
-Matt zmienił godzinę treningu. Mamy zjawić się na boisku od razu po lekcjach.</div>
<div class="MsoNormal">
-Czy on zwariował? – spytała i zapewne podparła by się pod boki, gdyby tylko miała wolne ręce. </div>
<div class="MsoNormal">
-To niewykluczone – odparł ze swoim zwykłym uśmiechem. Okropna maź spłynęła po osłonie i rozprysnęła się na podłodze. – Ale cóż poradzić?</div>
<div class="MsoNormal">
-Wiesz chociaż dlaczego? Jeśli nie ma żadnego konkretnego powodu to chyba go zabije. </div>
<div class="MsoNormal">
Ciach! Ivy zacisnęła palce na wielkich nożycach i podłoga pokryła się nową warstwą lepkiej mazi. Trochę soku poleciało prosto na Davida, który przeciągnął dłonią po osłonie, by nieco ją wyczyścić. </div>
<div class="MsoNormal">
-Wybacz!</div>
<div class="MsoNormal">
-To nic i tak jestem cały brudny. Uważa, że Ślizgoni chcą podkraść mu jego nową taktykę – poinformował ją David zerkając niepewnie w lewo.</div>
<div class="MsoNormal">
Ciach! I kolejna macka upadła na podłogę.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie można im ufać, wiem o tym, ale bez przesady! Czy on chce, żebyśmy padli trupem przed weekendem?</div>
<div class="MsoNormal">
-Jakoś dożyjemy. W końcu najważniejsze to z nimi wygrać. – oznajmił nie odrywając od czegoś wzroku – Musimy. I pamiętaj Ivy. Musisz złapać tego znicza pierwsza. Postaraj się dobra?– dopiero teraz na nią zerknął. Ivy odwróciła się na chwilę od swojej grządki i spojrzała w jego szmaragdowo zielone oczy. </div>
<div class="MsoNormal">
Nagle na końcu stołu rozległo się głośne „Au!” i oboje spojrzeli w tamtą stronę. To James walczył z mackami oplatającej go szybko rośliny, a właściwie dwóch roślin. </div>
<div class="MsoNormal">
-Muszę lecieć, zapomniałem o tym!</div>
<div class="MsoNormal">
Ivy wróciła do swojego zajęcia, jednak kątem oka obserwowała zmagania chłopaków. Najlepszymi zielarzami to oni nie byli, ale profesor Longbottom przyjmował każdego kto miał przynajmniej zadowalający i chęć do pracy. W przypadku tych dwóch nie była to chęc do pracy, po prostu myśleli, że zielarstwo to będzie sielanka. Mylili się.</div>
<div class="MsoNormal">
W głowie ciągle kołatały jej się słowa wypowiedziane przez Davida: „Musisz złapać tego znicza pierwsza. Postaraj się dobra?”. Miała wrażenie, że wszystkim się wydaje, że nie wie jaka odpowiedzialność spoczywa na jej barkach. Doprowadzało ją to do szału, bo dawała z siebie wszystko na treningach i aż za dobrze wiedziała ile od niej zależy. Pamiętała, co było na ostatnim meczu z Puchonami i nie miała zamiaru ponownie dopuścić do tego, a ten brak wiary w jej umiejętności wcale nie w niczym nie pomagał. Miała wrażenie, że jej drużyna uważa ją za zupełnie beznadziejną. A może rzeczywiście była zupełnie beznadziejna?</div>
<div class="MsoNormal">
Do rzeczywistości przywróciła ją kleista macka, która usiłowała wymierzyć jej policzek ukryty pod przezroczystą osłoną. </div>
<div class="MsoNormal">
Ponownie rozległo się charakterystyczne „ciach!” i macka wylądowała z pacnięciem na zalanej gęstym sokiem podłodze. </div>
<div class="MsoNormal">
Ivy zerknęła na koniec stołu. James był cały umazany żółtą mazią i właśnie z bardzo zaciętą miną próbował wyrwać roślinę z korzeniami. Wyglądało to tak komicznie, że pewnie by się zaśmiała, jednak słowa, które padły przed paroma minutami ciągle atakowały jej myśli i uparcie nie dawały za wygraną. </div>
<div class="MsoNormal">
Potrząsnęła głową jak gdyby próbowała wyrzucić to z głowy. Ponownie poczuła się słabo, choć nie tak bardzo jak, gdy biegła na lekcje. Na chwilę zamknęła oczu, by nie dąć opętać się wszechogarniającemu zmęczeniu.</div>
<div class="MsoNormal">
-James, co ty wyprawiasz?! – zawołał profesor Longbottom podbiegając do bruneta zmagającego się z pędami.</div>
<div class="MsoNormal">
Gdy lekcja dobiegła końca zdążyła zapomnieć o zmęczeniu i poszła na kolejną lekcję. </div>
<div class="MsoNormal">
Idąc korytarzem dostrzegła w tłumie uczniów jasne, niemalże białe ulizane włosy.Ciągle pamiętała o swoich przypuszczeniach, co do tego kto zabrał księgę, więc nie myśląc wiele pobiegła blondyna i stanęła przed nim. Chłopak zmarszczył brwi i wykrzywił usta.</div>
<div class="MsoNormal">
-Stoisz mi na przejściu, szlamo. Zjeżdżaj stąd – warknął próbując ją wyminąć, jednak Ivy ponownie zastąpiła mu drogę.<br />
Poczuła że krew w niej zawrzała i że ma wielką ochotę potraktować blondyna jakąś wyjątkowo paskudną klątwą, jednak spróbowała się opanować.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie, dopóki nie zwrócisz mi tego, co ukradłeś.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chyba pomieszało ci się w tej pustej głowie idiotko. Nigdy nie wziąłbym niczego, czego dotykały twoje brudne łapy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Oddaj mi książkę – powiedziała Ivy z groźbą w głosie i spojrzała w jego zimne oczy.</div>
<div class="MsoNormal">
-Niczego ci nie zabrałem, nie dociera?</div>
<div class="MsoNormal">
-I niby mam ci uwierzyć?</div>
<div class="MsoNormal">
-To już twój problem – syknął. Ivy pozwoliła mu siebie wyminąć. Po chwili zniknął tłumie.Nie wiedziała, co o tym myśleć. </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial; font-size: 72pt;"><span style="font-family: inherit; font-size: small;">* * *</span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail raźnym krokiem zmierzała w stronę boiska do Quidditcha. Specjalnie wyszła z dormitorium dwadzieścia minut wcześniej, żeby zaszyć się w szatni zanim James z resztą drużyny zacznie się w niej przebierać. </div>
<div class="MsoNormal">
James bez koszulki, tego nie mogła przegapić! Przeszedł ją dreszcz.<br />
Nie wiedziała skąd przyszedł jej do głowy taki szalony pomysł, ale uznała, że to będzie dobre zadośćuczynienie za jego wczesniejsze zachowanie, a poza tym...chciała go zobaczyć. Ot tak, po prostu.</div>
<div class="MsoNormal">
Przy każdym kroku woda z kałuży, rozpryskiwała się pod kolorowymi kaloszami, które dzisiaj założyła. Słyszała jak krople deszczu bębnią o kaptur naciągnięty na głowę.</div>
<div class="MsoNormal">
Dziedziniec był pusty. Z rozmarzeniem przymknęła powieki. </div>
<div class="MsoNormal">
Nagle poczuła jak jej ramie uderza w coś twardego. Szybko wróciła do rzeczywistości. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyła były wściekle wpatrujące się nią złote oczy. Zaskoczona, odsunęła się do tyłu, co pozwoliło jej ujrzeć w całej okazałości, stojącą przed nią postać. Długonoga, o idealnych kształtach, nawet w mundurku wyglądała świetnie. Choć widać było, że strój był nowy i dobrze dopasowany to nie umniejszało faktu, że dziewczyna przed nią była wręcz zjawiskowa. </div>
<div class="MsoNormal">
-Przepraszam, nie zauważyłam cię – powiedziała Abigail chcąc załagodzić sytuacje. </div>
<div class="MsoNormal">
-Co mi z twoich przeprosin? – fuknęła dziewczyna – Patrz co narobiłaś!</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail spojrzała w miejsce, w które Vivian wskazywała smukłą dłonią. Na ziemi leżało parę książek, całych przemokniętych i ubrudzonych błotem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Nie chciałam, przepraszam. Można to bardzo łatwo naprawić, wystarczy jedno zaklęcie. – odparła uprzejmym tonem, jednak nie kryjąc zdziwienia. Nie spodziewała się, że można w ten sposób zareagować na taką błahostkę. – szybko to załatwię – dodała wyciągając różdżkę. Puchonka nawet nie zdążyła wymówić formuły zaklęcia, gdy Vivian z odrazą odepchnęła jej rękę. </div>
<div class="MsoNormal">
-Nie dziękuje – warknęła, przywołując książki zaklęciem. Dziewczyna odwróciła się na pięcie, a jej długie włosy chlasnęły Abigail po twarzy i szybko zniknęła w szkolnym korytarzu.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdNA4i7uiTNuHnYpf_-H5W19DdSGmy6lLaBcZi6FR7SHRYlYd40Sz0QRBOI4hASJly3Q9hipV5la2g6sCI4ZCeUND_zWDHZEKWSSPN5uckhmA7mXh6uvdteDI261M72HOa7R3qFGGd9kQ/s1600/Hogwart002.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="229" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdNA4i7uiTNuHnYpf_-H5W19DdSGmy6lLaBcZi6FR7SHRYlYd40Sz0QRBOI4hASJly3Q9hipV5la2g6sCI4ZCeUND_zWDHZEKWSSPN5uckhmA7mXh6uvdteDI261M72HOa7R3qFGGd9kQ/s320/Hogwart002.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ruda przez chwilę stała po środku dziedzińca zszokowana tym, co przed chwilą zaszło. Jednak nie chcąc trącić więcej czasu pobiegła w stronę boiska Quidditcha.<br />
Stopy zapadały jej się po kostki w błocie, więc droga zajęła jej nieco więcej czasu niż się spodziewała. Po cichu weszła do męskiej szatni. Wszędzie leżały porozwalane ubrania i torby. „Czyli trening już się zaczął. Chyba zmienili godziny... Nieważne.” Wiedząc, że ma czas do końca treningu zaczęła spokojnie rozglądać się za jakąś dobrą kryjówką. </div>
<div class="MsoNormal">
Gdy powoli przechadzała się po pomieszczeniu, niespodziewanie usłyszała głosy, a po chwili kroki zbliżającej się drużyny. Zupełnie spanikowana weszła na wąską półkę, która zakrywała gruba kotara. Szybko przeciągnęła zasłonkę po drewnianym drążku, tak by ją zasłoniła. Stare i nieużywane już miotły przyczepione do ściany utrudniały jej utrzymanie równowagi, jednak nie miała wyboru. Ucieczka nie wchodziła w rachubę, a nie chciała zostać nakryta. </div>
<div class="MsoNormal">
Wcześniej stłumione głosy nabrały na ostrości. Dał się słyszeć dźwięk odkładanych mioteł, a po chwili odgłosy zdejmowania ochraniaczy i ubrań. Abigail nie mogąc dłużej się powstrzymywać stanęła na palcach i wystawiając czubek głowy oparła się o drewnianym karniszu. "Chyba upadłam na głowę" - pomyślała.<br />
<!--[if gte mso 9]><xml> <w:WordDocument> <w:View>Normal</w:View> <w:Zoom>0</w:Zoom> <w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone> <w:DoNotOptimizeForBrowser/> </w:WordDocument> </xml><![endif]--><span style="font-family: "Times New Roman"; font-size: 12pt;">Abigail, patrząc jak męska cześć gryfońskiej drużyny zdejmuje sportowe szaty. Wzrokiem wyszukała swój cel. James rozsznurowywał buty.</span></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
Przed obiektem jej westchnień stanął właśnie kapitan drużyny- jeśli dobrze pamiętała miał na imię Matt. Zasłaniał jej cały widok. Szybkim ruchem zdjął podkoszulek. Abigail musiała przyznać, że nie dało się nic zarzucić jego sylwetce. Szybko schowała głowę za zasłoną, gdyż przez chwilę zdawało jej się, że ktoś patrzy w jej stronę. Po chwili znowu stanęła na palcach, by móc się popatrzeć . Czuła, że palą ją policzki. Domyślała się, że ze wstydu, jednak nie potrafiła przestać się im przyglądać. To było chore! <br />
Po paru minutach, gdy zaczęli się ubierać tym razem w szkolne szaty, Abigail była w stanie ich ocenić. Niezaprzeczalnie na pierwszym miejscu był Matt, potem Vince, następnie David, później Aaron, a niestety ( ku jej zaskoczeniu) na szarym końcu znajdował się James. Był wysoki, ale chudy jak tyczka! W szkolnym szatach nie wydawał się tak....wątły.</div>
<div class="MsoNormal">
Większość drużyny wyszła z przebieralni. Został tylko James i David, co bardzo jej odpowiadało. </div>
<div class="MsoNormal">
-Wyszli? – spytał James, schylając się by związać buty.</div>
<div class="MsoNormal">
-Tak – odparł David opierając się o ścianę -Jak myślisz mówiła prawdę? </div>
<div class="MsoNormal">
-Ciężko ją zrozumieć. To byłoby trochę dziwne, gdyby to okazało się prawdą. Bo kto normalny coś takiego wymyśla? To chyba oczywiste, że kłamała. Pytanie dlaczego?</div>
<div class="MsoNormal">
-A może mówiła prawdę...</div>
<div class="MsoNormal">
James podniósł brwi, patrząc na niego z politowaniem. Na chwilę zamilkli. Brunet założył na ramiona białą koszule.</div>
<div class="MsoNormal">
-Chciałbym zaprosić ją na bal – powiedział David po chwili milczenia. </div>
<div class="MsoNormal">
Abigail skrzywiła się. Oczywiście! Teraz wszystkie dziewczyny zostaną bez pary, bo każdy będzie chciał pójść z niezaprzeczalnie piękną Vivian! Abigail w złości mocno oparła się o belkę. Usłyszała trzask i nim zdążyła cokolwiek zrobić runęła na ziemię razem z karniszem.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co do...</div>
<div class="MsoNormal">
James i David z wyrazem skrajnego zdziwienia obserwowali zmagania dziewczyny z zasłoną, w którą się zaplątała. Przez dłuższa chwilę nawet nie drgnęli, byli tak zszokowani. James zamarł w trakcie zapinania guzików koszuli.</div>
<div class="MsoNormal">
-Co do...- powtórzył brunet, ale nie zdołał dokończyć zdania. Ciągle wpatrywał się w rudowłosą dziewczynę, której wreszcie udało się uwolnić z warstw grubego materiału. Stali teraz na wprost siebie. Abigail otworzyła usta, by się jakoś wytłumaczyć, jednak po chwili je zamknęła, gdyż nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. </div>
<div class="MsoNormal">
-Abigail. Co ty do jasnej cholery robisz w męskiej szatni? – Spytał James siląc się na spokojny ton, jednak jego głos zdradzał totalne zdumienie. David wciąż będąc w szoku, wpatrywał się w nią szeroko otwatymi oczami.</div>
<div class="MsoNormal">
-Ja...ja...właśnie wychodziłam – Abigail z starając się zachować resztki dumy zadarła głowę i szybko zaczęła iść w stronę wyjścia. </div>
<div class="MsoNormal">
-Czy ty nas podglądałaś?</div>
<div class="MsoNormal">
Abigail zatrzymała się w pół kroku i zaśmiała się histerycznie.</div>
<div class="MsoNormal">
-Na głowie upadłeś? Ja? Za kogo ty mnie masz?</div>
<div class="MsoNormal">
-To co tutaj w takim razie robiłaś?</div>
<div class="MsoNormal">
-Ja....Szukałam czegoś – skłamała odrzucając włosy za ramiona.</div>
<div class="MsoNormal">
Przez chwilę patrzyli na nią z niedowierzaniem, jednak James najwyraźniej odzyskał pewność siebie.</div>
<div class="MsoNormal">
-I co znalazłaś? – spytał zakładając ręce na piersi. </div>
<div class="MsoNormal">
-Z zaskoczeniem stwierdzam, że nie – odpowiedziała i szybko wyszła.</div>
<div class="MsoNormal">
James spojrzał na niedowierzającego Davida.</div>
<div class="MsoNormal">
-A co będzie potem, skoro już teraz nas podgląda?</div>
<div class="MsoNormal">
Po tych słowach założył kurtkę i obaj wyszli z przebieralni. <br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"> <b> <span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;">~*~</span></b></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: x-large;"><span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: x-small;"><i>Rozdział pojawił się późno, ponieważ z powodu nawału prac domowych i masy nauki brakuje nam czasu na pisanie</i>. <i>Nie ma, co obiecywa</i></span></span></span><span class="st"><i>ć, że wkrótce się to zmieni, bo niektórzy nauczyciele chyba mają wrażenie, że nie marzymy o niczym innym jak tylko o tym, by ślęcze</i></span><span class="st"><i>ć nad lekcjami cały dzień. Jednak będziemy się stara</i></span><span class="st"><i>ć, by notki nie pojawiały się tak potwornie rzadko ;)</i></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="st"><i>A i oczywiście zachęcamy do podsuwania pomysłów i wyszukiwania błędów lub po prostu napisania tego, co się nie podoba. To bardzo pomocne :) </i></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="st"><i> </i></span><span class="st"><i></i></span><span style="font-size: x-large;"><b><span style="font-family: Arial,Helvetica,sans-serif;"></span></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-26578753828019810882011-08-08T22:20:00.006+02:002013-02-01T17:59:34.894+01:00Rozdział VII - Nowy <div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: large;"><span style="color: #666666;"><i>Poprzedni rozdział został poprawiony na końcu</i></span><span style="color: #666666;"><i> i przebieg wydarzeń nieco się zmien</i></span><span style="color: #666666;"><i>ił.</i><i> </i></span></span></span><br />
<br />
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>Woźnym będzie Filch, bo został wybrany większością głosów. W sumie to dobrze, bo się do niego przywiązałyśmy. </b></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>Przepraszamy za kłótnie, która nieporzebnie przeniosła się na bloga, postaramy się, aby więcej się to nie powtórzyło. Ale nie martwcie się, my cały czas się kłócimy :> No i jeszcze, że tak długo czekaliście na nowy rozdział, jakoś brakuje nam czasu.</b></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>Rozdział ze specjalną dedykacją dla Uli. Starałyśmy się go napisać przed 9 sierpnia no i proszę jest :).</b></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><b>Koniec tego ględzenia. Zapraszamy do czytania! :D</b></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times", "Times New Roman", serif;"><br />
</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
* * * </div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Zbliżał się wieczór.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Ivy od paru godzin siedziała na łóżku i wpatrywała w kropelki deszczu spływające po oknie. Jej oczy były puste. Zwykły błękit zamienił się w szarość bijącą od z każdą minutą ciemniejącego nieba. Zapowiadało się na burzę.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Potężna fala deszczu zadudniła w szybę</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Drobna blondynka nie zmieniła pozycji, nawet nie drgnęła. Wygląda jakby</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">była chora: jej twarz była bardzo blada i bez wyrazu, pełne, jednak nieduże usta odznaczały się bladą czerwienią</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">od białej jak kartka papieru skóry. Może było to spowodowane tylko złym światłem, jednak dziewczyna wyglądała tak, jakby miała za chwilę zemdleć. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Gdzieś zagrzmiało. Potem znów dało się tylko słyszeć</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">jak krople uderzają i rozpryskują się o parapety, dachy i rynny.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Nagle drzwi cicho zaskrzypiały i otworzyły się, a do środka ktoś wszedł. Ivy nie odwróciła się, czuła jakby nie miała siły wykonać nawet tej drobnej czynności. Potem usłyszała jak drzwi się zamykają i</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Rose i Victoria nagle przerywają rozmowę, poczuła mrowienie na karku.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Ivy, dlaczego tutaj siedzisz sama? – spytała Rose podchodząc do niej. Ivy usłyszała jej ciche kroki..</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Słabo się poczułam – skłamała, nawet się nie odwracając.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Chodź na dół! Niedługo przybędzie ten nowy uczeń. – powiedziała Rose siadając na brzegu łóżka – Wszyscy są już na dole.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Nie chce</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Przez chwilę było słychać tylko wściekłe bębnienie deszczu o szybę.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Rose przyszłyśmy tutaj tylko poprawić makijaż i fryzurę, pamiętasz? – spytała Victoria smarując usta błyszczykiem i poprawiając długie czarne loki.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Chodź Ivy, nie mamy wiele czasu! –poganiała ją Rose i złapała ją za ramie, obracając w swoją stronę, i wydała zduszony okrzyk, gdy zobaczyła jej bladą twarz – Och, Ivy ty naprawdę jesteś chora! Musisz natychmiast iść do skrzydła szpitalnego!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Nie będę szła do żadnego skrzydła szpitalnego! – warknęła i odsunęła się od Rose.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Rose otworzyła szeroko oczy zdziwiona jej niegrzecznym zachowaniem., a Ivy i rzuciła jej wrogie spojrzenie. Tym razem to Rose lekko się odsunęła.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Widzisz już czuje się świetnie –zadrwiła Victoria, podkręcając różdżką rzęsy.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Ivy...co się stało? – spytała Rose delikatnie łapiąc ją za ramię. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Blondynka zadrżała z gniewu i zacisnęła pięści tak mocno, że aż zbielały jej knykcie. Czuła, ze za chwilę nie wytrzyma i uderzy Rose.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Nic mi się nie stało! – prychnęła i szarpnęła ręką – puszczaj!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Rose puściła jej ramię tak nagle jak by jej blada skóra ją oparzyła. i wstała. Rzuciła jej jeszcze tylko jedno wylęknione spojrzenie zanim</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">podeszła do drzwi.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Zostaw wreszcie te rzęsy! Idziemy – zwróciła się do lekko drżącym głosem do Victorii ciągle sterczącej przed wysokim stojącym lustrem i po chwili obie wyszły z dormitorium zatrzaskując drzwi.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Ivy dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego jak się zachowała i prawie w tym samym momencie uświadomiła sobie, że teraz jest zupełnie spokojna., jakby przed chwilą nie było tego nieoczekiwanego wybuchu złości.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Przyłożyła dłoń do czoła – było gorące. Szybko podeszła do lustra stojącego w kącie, w którym dopiero co przeglądała się Victoria i aż zrobiła krok do tyłu. Była blada, bardzo blada nawet mimo jej jasnej karnacji. Usta były wykrzywione w jakimś nieprzyjemnym grymasie, a brwi ściągnięte. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Przemyła twarz lodowatą wodą i ponownie spojrzała w lustro. Trochę lepiej.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Wyszła z łazienki i ponownie usiadła na łóżku, opierając głowę na rękach starając się zrozumieć, co się stało i dlaczego w ten sposób potraktowała niczego winną Rose. Jak na razie wiedziała tylko jedno: że musi czym prędzej ją przeprosić. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Dźwignęła się z łóżka i szybko wyszła z dormitorium. Skierowała się do Wielkiej Sali, w której huczało jak w ulu od podekscytowanych głosów:</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Jejku, nie mogę się doczekać!</span><br />
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Która to już godzina? Chyba się spóźnia.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Jak wyglądam? Musze zrobić na nim dobre pierwsze wrażenie!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Większość miejsc była już zajęta, rozejrzała się i napotkała zimny wzrok Rose. Jednak postanowiła, że przeprosi ją, gdy emocje opadną.</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Natychmiast opuściła głowę zawstydzona i przeszła wzdłuż stołu, by zająć pierwsze lepsze miejsce.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Hej, Hunter! – zawołał ktoś z boku. Obróciła się i zobaczyła Matta machającego do niej energicznie, by podeszła. Przesunął się i zrobił jej miejsce.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Dlaczego tak późno przyszłaś? – spytał chłopak nim usiadła, a Ivy spojrzała po reszcie drużyny, która jak ostatnio siedziała wspólnie przy stole.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Eee...Ja....</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Nieważne. Opracowałem nową taktykę...</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Matt? –zaczęła nieśmiało- czy mógłbyś mi to pokazać, kiedy indziej? Jakoś dzisiaj nie mam do tego głowy.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-No dobrze – powiedział niechętnie i uważnie jej się przyjrzał, zaciskając usta i marszcząc brwi. – tylko nie rozchoruj się przed meczem, dobra?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Nic mi nie jest – odparła lekko rozdrażnionym tonem, a gdy Matt spojrzał na nią bez przekonania, dodała – nie martw się, tym razem niczego nie zawalę.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Matt uśmiechnął się niepewnie i powrócił do rysowania wykresów.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Kiedy podadzą jedzenie? – marudził James uderzając pięściami w stół.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Przestań! Przez ciebie jestem jeszcze bardziej głodny! – jęknął David.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-To nie moja wina, że ten głupek się spóźnia!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Jaki głupek?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-A jak myślisz? Ten nowy uczeń.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Pozostali natychmiast podchwycili temat i zaczęli się przekrzykiwać. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Gryfon na pewno nie kazałby nam czekać tak długo na kolację, to będzie Ślizgon! Nawet się o to założę!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-No nie wiem. To pewnie Puchon....Pewno się gdzieś potknął i spadł z klifu, dlatego się spóźnia. No jak to Puchoni, nie?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-No w sumie....-David potarł podbródek w zamyśleniu – to całkiem możliwe!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Ja mówię, że to Puchon! – zawołał</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">James podnosząc rękę.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Co ty gadasz? To na pewno Krukon!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Ja stawiam na Gryfona!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Na sto procent to Ślizgon...założe się o 5 galeonów!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Ale macie problemy....-mruknęła Ivy opierając czoło na dłoni. Niemiłosiernie bolała ją głowa, a te wszystkie wrzaski tylko pogarszały sprawę – Czy to ważne, w którym będzie domu?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-No tak no bo...-zaczął Aaron – w sumie to sam nie wiem dlaczego, ale to dobra okazja, żeby się założyć, no nie?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Ivy odwróciła się i przy następnym stole zobaczyła Abigail, która rozmawiała szybko z jakąś inną Puchonką. Ivy zauważyła, że James unika patrzenia w tamtym kierunku.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Podekscytowane głosy uczniów toczących zażarte dyskusje odbijały się echem od ścian.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Nagle drzwi rozwarły się z hukiem. Wszyscy zebrani natychmiast</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">odwrócili się w tamtą stronę, jednak ku niezadowoleniu wszystkich był to tylko szkolny Wożny. Niektórzy jęknęli z zawodem i z powrotem wrócili do rozmów. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Filch zrobił parę kroków do przodu, a potem zawołał skrzekliwym głosem, a jego głos został lekko zagłuszony przez hałas panujący w sali:</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Już jest, Pani Dyrektor – starzec sapnął ciężko i spojrzał na McGonaggal – Czeka w sali wejściowej.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Nagle wszyscy uczniowie jednocześnie wydali zduszone okrzyki, a poniektórzy wstali ze swoich miejsc i rzucili się w stronę wyjścia. Reszta idąc ich przykładem zrobiła to samo. Spora grupa uczniów przebiegła pomiędzy stołami, omal nie przewracając starca tarasującego im drogę. Filch zatoczył się i oparł się na drewnianej lasce, by utrzymać równowagę i zaczął głośno przeklinać uczniów. W sali panował teraz zupełny chaos.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Cisza! - zagrzmiała dyrektorka</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">i wszyscy zastygli</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">przerażeniu – Na miejsca, ale już!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Uczniowie w</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">pośpiechu wrócili na miejsca. McGonagall zlustrowała ich srogim spojrzeniem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Nowego ucznia powitanym tutaj,. W Wielkiej Sali, i oczekuje od każdego z was, że wykażecie się dobrym wychowaniem i manierami – rzuciła cierpko zatrzymując wzrok na co poniektórych uczniach.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Nie rozumiem, dlaczego spojrzała akurat na nas – szepnął James ze złośliwym uśmieszkiem, a David zachichotał.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Czy mam go wprowadzić? – spytał woźny stojący bezradnie pomiędzy stołami.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Tak, proszę – odparła Dyrektorka omiatając chłodnym spojrzeniem salę i wyszła poza stół nauczycielski.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">W sali panowała niczym nieprzerwana cisza, w której każdy niecierpliwie oczekiwał na nowego Hogwartczyka wpatrując się w dwuskrzydłowe dębowe drzwi.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Po chwili, choć wydawało się, że trwało to znacznie dłużej, drzwi otworzyły się ponownie z cichym skrzypnięciem i do środka wszedł woźny prowadząc za sobą postać ubraną w długi podróżny płaszcz, który skrywał całą sylwetkę. Wszyscy wyciągali głowy, by dojrzeć twarz przybysza, lecz była ukryta w głębokim kapturze. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">McGonaggal stała przy stołku, na którym leżała wysłużona tiara przydziału i cierpliwie czekała na przybysza powoli zmierzającego w jej stronę. Jego kroki niosły się cichym echem, co było jedynym dźwiękiem poza dudnieniem deszczu o parapety. Wysoka postać zostawiała za sobą mokre ślady na posadzce. Uczniowie podążali za nią wzrokiem, obracając głowy i wychylając się ze swoich miejsc. Jakiś niski pierwszoroczniak chciał stanąć na stole, by lepiej widzieć, jednak zaraz został ściągnięty na dół przez prefekta siedzącego obok. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">W końcu, kiedy dotarła do drewnianego krzesła, Dyrektorka podniosła tiarę i wskazała dłonią</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">miejsce. Rzuciła spojrzenie na twarz nowego ucznia, który posłusznie usiadł.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Mimo iż ta osoba była zwrócona przodem do uczniów,</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">spuszczony na twarz czarny kaptur uniemożliwiał dostrzeżenie jej rysów. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Proszę zdjąć kaptur – oznajmiła McGonagall po chwili, gdy uczeń sam nie zamierzał tego zrobić.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Postać drgnęła, lecz sięgnęła szczupłymi dłońmi do krawędzi kaptura i powoli zsunęła go z głowy.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Abigail otworzyła usta ze zdumienia.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">W sali wybuchła wrzawa.</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"><br />
</span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">* * *</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"><br />
</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"><br />
</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Mężczyzna w czarnym płaszczu zrobił duży krok do przodu, przestępując drobne ciało kobiety. Wiatr z północy z cichym szelestem okrył je jesiennymi liśćmi. Blada skóra w wielu miejscach naznaczona była sinymi śladami i głębokimi ranami. Na policzku widniały dwa długie zadrapania, a w szeroko otwartych</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> oczach tliły się ostatnie skry życia. Jej klatka piersiowa unosiła się szybko, a z ust wydobywał się obłok pary, z każdym nierównym wydechem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Aksamitne niebo okrywały granatowe chmury, zza których wyłaniał się blady księżyc, pokrywając ich brzegi srebrzystą poświatą. Noc była nadzwyczaj piękna.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBVvrtwIjid71hREJR49ULbrH6ZYuIZYPqoeKy3l3R0aUfAKRvl95L_0mWLLYxJ1qq5IN1FvGgx1ncArVPyO8DDYsg0KPiZCdPY-gUcfUiyAGdbL35Gy5lPjCe4JSViH_IG72AlaVKWiA/s1600/mrocznylasheylinuho6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBVvrtwIjid71hREJR49ULbrH6ZYuIZYPqoeKy3l3R0aUfAKRvl95L_0mWLLYxJ1qq5IN1FvGgx1ncArVPyO8DDYsg0KPiZCdPY-gUcfUiyAGdbL35Gy5lPjCe4JSViH_IG72AlaVKWiA/s1600/mrocznylasheylinuho6.jpg" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Nie...Odejdźcie! – wychrypiała z trudem. Wargi drżały jej z zimna – to nie ja...</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Wiem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Kobieta oparła się na boku, a prawą ręką chwyciła się wystającego korzenia i podciągnęła się krzywiąc się z bólu. Złapała się pnia i nieudolnie dźwignęła się na nogi, po policzkach spłynęły kolejne łzy przerażenia, a twarz wykrzywił grymas przejmującego bólu, który przeszył jej ciało. Nagle obejrzała się na swojego oprawcę, który ku jej zdziwieniu stał spokojnie, wpatrując się w kawałek szkła. Kobieta nie zwlekając, zmuszając obolałe mięśnie do wysiłku pobiegła w głąb lasu.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Mężczyzna średniego wzrostu, na oko czterdziestolatek usłyszał szelest liści i pękających drobnych gałęzi. Podniósł wzrok i spojrzał obojętnie zimnymi oczami w stronę oddalającej się kobiety. Mimo iż poranione nogi utrudniały jej ucieczkę, jej sylwetka prawie znikła pomiędzy drzewami, a tupot stóp zmienił się w cichy szum liści zalegających na wyjałowionej ziemi. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Mężczyzna odwrócił się i przeniósł wzrok na postać stojącą w cieniu wysokiego dębu.</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Jak skończysz. Zakop ją. – rzucił beznamiętnie przez ramię chowając przedmiot do kieszeni szaty, zatrzymał się i dodał cicho – Głęboko.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">A chwilę potem noc przeszył krzyk młodej kobiety.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"><br />
</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"><br />
</span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">* * *</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"><br />
</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">McGonagall bez słowa</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">nałożyła starą, lekko wypaloną tiarę na długie, hebanowe i lśniące włosy. Kocie oczy barwy złota przebiegły szybko po magicznym sklepieniu sali, a duże, zmysłowe usta</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">uniosły się w bardzo delikatnym uśmiechu. Dziewczyna złożyła smukłe dłonie na podołku, gdy tiara podejmowała decyzję.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Mój boże....-szepnął James nie odrywając wzroku od uczennicy – oby Gryffindor...</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Dopiero, co mówiłeś, że będzie w Hufflepuffie – stwierdziła chłodno Ivy zakładając ręce na piersi.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-To było dawno i nieprawda. – odparł bez zmiany pozycji – A zresztą wtedy nie wiedziałem, że ten nowy uczeń to uczennica!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-I jeszcze jaka ładna! – dodał Aaron wpatrując się w nią łapczywie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Ale jesteście płytcy– oznajmiła Ivy z pogardą i odwróciła się do nich plecami czekając na werdykt tiary.</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Przecież to miał być uczeń – stwierdziła jedna z Puchonek płaczliwym tonem, a Abigail nie wydała z siebie żadnego dźwięku, ciągle lekko zszokowana wpatrywała się w dziewczynę na stołku.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Tiara powoli rozwarła usta:</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Oby Gryffindor....Oby Gryffindor – szeptał James trzymając kciuki.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Wreszcie tiara wykrzyknęła na cały głos:</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-SLYTHERIN!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-NIE! – zawył James omal nie spadając z ławy.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Od stołu Ślizgonów rozległy się ogłuszające wiwaty i przeszczęśliwe okrzyki, jednak dziewczęta z Domu Węża nie brały udziału</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">w ogólnej radości. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Świeżo upieczona Ślizgonka lekko wstała ze stołka i ruszyła pełnym gracji krokiem w ich kierunku. Chłopcy prześcigali się w uprzejmościach z nadzieją, że szatynka usiądzie obok nich. Gdy zajęła swoje miejsce ponownie odezwała się profesor McGonagall:</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">-Jestem pewna że ciepło przyjmiecie nową uczennicę, a od Ślizgonów oczekuje, że pomożecie</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">koleżance odnaleźć się w nowym miejscu. Choć wydaje mi się, ze te słowa nie były konieczne – dodała z dezaprobatą zerkając na grupę chłopaków wyciągających szyję, by lepiej obejrzeć dziewczynę – A teraz czas na kolacje!</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">McGonagall klasnęła w dłonie i na wszystkich pięciu stołach pojawiły się jak zwykle pyszne dania. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Abigail nałożyła sobie pudding i z ciekawością zerknęła na nową uczennicę. Siedziała prosto jak struna, przed nią stał wciąż pusty talerz i nie wygląda jakby miała zamiar coś zjeść. Czasem uśmiechała się lekko do reszty Ślizgonów. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Nagle skierowała swoje migdałowe oczy prosto na nią. Abigail zawstydzona, odwróciła się i zajęła jedzeniem</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">puddingu.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Po skończonej kolacji cześć uczniów zamiast udać się do swoich dormitoriów, chciała znaleźć się jak najbliżej ładnej Ślizgonki, która prowadzona przez prefekta kierowała się do Pokoju Wspólnego.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Abigail uparcie ignorując Jamesa, zręcznie lawirującego w tłumie, zeszła do podziemi razem z innymi Puchonkami.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Ivy nie miała zamiaru ich naśladować i szybkim krokiem ruszyła w stronę wieży. Nie rozumiała jak inni mogą być tak powierzchowni i zwracać uwagę tylko na jej</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">wygląd.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Całe to zamieszanie sprawiło, że zupełnie zapomniała o księdze i teraz ta myśl powróciła do niej z</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">całą mocą. Zatrzymała się raptownie w pół kroku i po raz setny zaczęła przetwarzać w myślach wydarzenia sprzed paru godzin: „To Scorpius ją zabrał! Jestem pewna! No bo kto inny? David by tego nie zrobił stał zbyt daleko i na pewno bym zauważyła, gdyby coś zabrał – wyliczała w myślach – dalej, James nie miał nawet okazji, a Abigail....Abigail była wpatrzona w niego przez cały czas... no, dopóki się nie pokłócili...A Scorpus miał doskonałą okazję, kiedy David rzucił zaklęcie, a on upadł na ziemię. Nikt nie zwracał na niego wtedy uwagi i miał czas by ją zabrać. A po za tym to Ślizgon, już ten fakt stawia go w kręgu podejrzanych.” </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Ponownie zaczęła wspinać się po schodach, jednak teraz jej głowę zaprzątały ważniejsze sprawy niż nowa „miss” szkoły. Szła szybko w</span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;"> </span><span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">górę schodów.</span></div>
<span style="font-family: "Verdana", sans-serif;">Teraz pozostało tylko jedno pytanie : Jak odebrać książkę Malfoyowi?</span>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-82563336392103671192011-06-13T19:19:00.027+02:002013-02-01T17:59:08.846+01:00Rozdział VI - „Potter, pobiła cię dziewczyna!”<b><i>Rozdział został poprawiony na samym końcu. Wydaje nam się, że już nie będzie żadnych powtórek, ale jak coś to piszcie :)</i></b><br />
<br />
~*~<br />
<span style="font-size: small;"><br />
</span><br />
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">W poniedziałek na pierwszej godzinie, odbywały się lekcja eliksirów. Zajęcia odbywały się w nisko sklepionym, zimnym(ze względu na to by składniki się nie psuły) pomieszczeniu o kamiennych ścianach. Za mahoniowym biurkiem nauczycielki stały szafki i regały z ingrediencjami. W rogu znajdowała się stara umywalka ze srebrnym kranem. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające różne, przyjemne krajobrazy, które zapewne miały trochę ocieplić to miejsce. Uczniowie czasem nie czuli się zbyt dobrze w tych ciemnych lochach (być może dlatego, że nie było tu okien, co sprawiało klaustrofobiczne wrażenie zamkniętej przestrzeni.), jednak Ivy była w swoim żywiole, gdyż wiedziała, że za chwilę będzie miała okazję popisać się kolejną dobrze uważoną miksturą.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Nauczycielka siedziała za swoim eleganckim biurkiem i czytała „Proroka Codziennego”, a uczniowie gawędzili wesoło. Była przerwa.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Ivy zajęła swoje miejsce w trzeciej ławce. Właśnie wyjmowała swoje przybory, gdy ktoś do niej podszedł. Przerwała rozpakowywanie i podniosła jasną głowę do góry. Przed sobą zobaczyła Abigail. Na jej twarzy panował miły uśmiech, a w oczach przypominających kolorem stal, gościły wesołe iskierki. Kasztanowe loki opadały jej na ramiona. W rękach trzymała ciężki podręcznik, cynowy kociołek i mosiężną wagę. Kątem oka, Ivy dostrzegła, że ma na nogach fioletowo niebieskie zakolanówki, choć przyjęło się, że dziewczęta powinny chodzić w szarościach i czerni.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Mogę się dosiąść? – spytała uprzejmie.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-W porządku – odpowiedziała po chwili Ivy, bo i tak musiała z nią porozmawiać książce. Była pewna, że ruda sama zacznie temat, jednak z ulgą rzuciła swoje przybory na ławkę.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Ciężkie jak....-zaczęła jednak zagłuszył ją dzwonek obwieszczający rozpoczęcie się lekcji. Ivy uśmiechnęła się pod nosem.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Uczniowie szybko zajęli swoje miejsca, a profesorka odłożyła gazetę na biurko i stanęła przed klasą. Była tęgą kobietą o uroczych dołeczkach w policzkach i brązowych falowanych włosach. Miała na sobie lekko poplamione, jednak schludne ciemne szaty,</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Dzisiaj będziemy robić eliksir przemiany. To eliksir pozwalający zamienić się w wybrane przez nas zwierzę. Oczywiście nie może to być smok ani bazyliszek – dodała gasząc zapał niektórych uczniów – ale zwykłe zwierzę jak na przykład pies albo koń.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Po sali przebiegł cichy szmer.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Ale ekstra! – szepnęła Abigail – Chcę być kogutem!</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Ivy rzuciła jej zdziwione spojrzenie, a profesorka kontynuowała:</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Przeczytajcie sobie ten temat na sto dwudziestej pierwszej stronie - a za nim usiadła dorzuciła – Aha, i jeszcze coś. Osoba, która najszybciej przyrządzi zdatny do użytku eliksir, będzie mogła go wypróbować na własnej skórze przed całą klasą. Instrukcje macie na tablicy. Do roboty!</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Uczniowie w jednym momencie rzucili się do książek nerwowo przerzucając strony i kociołków rozpalając nad nimi ogień i gorączkowo dolewając wody. Jednak Abigail nawet nie udając, że przeczytała instrukcje, pierwsza podbiegła do półki za biurkiem nauczycielki, która ponownie zaczęła czytać „Proroka Codziennego” i prędko zgarnęła większość z półki.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Po co ci aż tyle? – spytała podejrzliwie Ivy kładąc swoje składniki na drewnianym blacie, gdy wróciły do ławki.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Ponieważ za chwilę uwarzę najlepszy eliksir z całej klasy jako pierwsza! – wykrzyknęła i parę osób obejrzało się na nią.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Chciałaś żeby innym zabrakło składników? – zapytała blondynka, patrząc sceptycznie na stosik korzeni, martwych żuków i paru innych rzeczy.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Nie, ale to kolejna zaleta mojego planu.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Ivy powstrzymała uśmiech i po chwili zabrały się za robienie eliksiru. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;"><br />
</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;"><br />
</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; font-family: Verdana,sans-serif; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"></span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhruzObBJX1L9j5cgX0OE8OMnpO-C33vJdthA5ajWsOhNJd40uShiGzGnCc-SzPHIMfVar6rzNSWfat0CMJfUSrXmHCGzbVO0yrSrIJjQ6t_IcjfHGcM1Ja1i07O0UnfrzdNeUbikL-2NA/s1600/eliksiry2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhruzObBJX1L9j5cgX0OE8OMnpO-C33vJdthA5ajWsOhNJd40uShiGzGnCc-SzPHIMfVar6rzNSWfat0CMJfUSrXmHCGzbVO0yrSrIJjQ6t_IcjfHGcM1Ja1i07O0UnfrzdNeUbikL-2NA/s1600/eliksiry2.jpg" /></a></div>
<span style="font-size: small;"><br />
</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;"><br />
</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;"><br />
</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">W klasie panowała napięta atmosfera, bo wszyscy chcieli być pierwsi. Co chwila dawały się słyszeć głośne trzaski, ciche wybuchy a nawet krótkie okrzyki i nie wyraźne przekleństwa, gdy płyn prysnął komuś w oko. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Eliksir był dosyć skomplikowany i trudny do wykonania. Niektóre składniki uciekały przed srebrnym ostrzem noża i parę osób biegało po sali, by je złapać, nauczycielka nie zwracała na nich uwagi, bo właśnie sprawdzała swój horoskop. Abigail z nienawiścią w oczach wbijała czubek noża w deskę usiłując trafić w wielkie, wyjątkowo skoczne żuki. W końcu jej się udało i okropna gęsta maź obryzgała jej twarz. Z ust poleciał jej potok oryginalnych wulgaryzmów, kiedy wycierała twarz rękawem szaty. Ivy spojrzała na nią zaskoczona, jednocześnie wlewając wyciąg z korzenia asfodelusa do kociołka. Wywar przybrał wściekle żółtą barwę, dokładnie taką jaką opisano w podręczniku. Abigail w tym czasie mogła się pochwalić eliksirem o ostrym błękitnym kolorze, na powierzchni którego pojawiła się cienka warstwa lodu. Ruda potarła ręce, by się ogrzać, końcówki jej kasztanowych włosów pokrywał szron. „Siedem razy w prawo...”, przeczytała i spróbowała wykonać polecenie, jednak gdy przebiła lód, łyżka nagle przymarzła do środka. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">David i James bardzo chcieli wygrać, jednak ich umiejętności pozostawiały wiele do życzenia. Davidowi szło o niebo lepiej od swojego kolegi, jednak jego wywar i tak nie wyglądał tak jak opisano go w książce. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">James za to radził sobie jeszcze gorzej niż Abigai (o ile to było możliwe): gdy zamieszał siedem razy w prawo i szybkim ruchem wrzucił pijawki, jego eliksir nagle wyparował. Po prostu zniknął! Zajrzał do środka i ze zdziwieniem poczochrał włosy. Kiedy przechylił kociołek do góry dnem, na ławkę posypał się srebrny, lśniący proszek. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Zostało jeszcze piętnaście minut! Tak jak zawsze, możecie do mnie przyjść jeśli macie z czymś problem. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">James z niechęcią spojrzał na błyszczący pył. Nie, nie będzie się nikogo prosił o pomoc, sam świetnie da sobie rade.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Zostało pięć minut!</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-O nie, nie! – jęknęła Abigail – ja tak bardzo chciałam zobaczyć wszystko z perspektywy koguta! Myślałam, że się zamienię, przecież dzisiaj wywróżyłam to na wróżbiarstwie! Och, nie! </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Ivy rzuciła okiem na jej kociołek, w którym znajdował się skruszony lód i zamarznięta łyżka. Abigail usilnie próbowała coś z tym zrobić, ale bez skutku przy okazji zawodząc cicho. Zrobiło się jej żal.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Tak bardzo ci na tym zależy? – spytała Ivy i podniosła wzrok na jej twarz, w której czaiła się prawdziwa rozpacz.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Abigail wykrzywiła usta w podkówkę i pokiwała głową.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-To w takim razie weź mój.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Co? A ty nie chcesz? – spytała z wyrazem całkowitego zdumienia, co wyglądało odrobinę komicznie w jej wykonaniu.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Nie. Nie chce zamienić się w koguta przed całą klasą – odparła z uśmiechem. Abigail wyglądała jak dziecko przed wielką witryną ze słodyczami za połowę ceny.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Naprawdę? Odstąpisz mi swój eliksir?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Tak.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Serio?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-No tak.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Na poważnie? Mogę?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-No przecież ci mówię, lepiej szybko go bierz, bo zaraz nie będziesz pierwsza – powiedziała rozglądając się po sali, a zaraz dodał speszona - Tylko nie myśl sobie, że robię to specjalnie dla ciebie....Zrobiłam to tylko, dlatego, że nie chciałam się w nic zamieniać.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Dziękuje! – zawołała Abigail nie zwracając uwagi na jej ostatnie słowa i rzuciła się jej na szyje, co Ivy skwitowała niezadowolonym pomrukiem i natychmiast odsunęła ją od siebie, lecz ona nawet się tym nie przejęła.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Pod koniec lekcji, Abigail wypiła wywar na środku klasy ( uprzednio za wskazówką Ivy wrzucając do środka pióro koguta) i nagle na jej miejscu pojawił się dym, z którego wyłonił się najprawdziwszy kogut. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">W klasie rozległy się ciche piski i podekscytowany okrzyk, gdy ptak wskoczył na biurko nauczycielki.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Pani profesor, czy ona myśli normalnie? To znaczy...-odezwała się jakaś Puchonka do nauczycielki, która stała w kręgu uczniów otaczających zwierzę.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Tak, jest sobą, jeśli to masz na myśli. – odparła w zamyśleniu pocierając podbródek.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Kto chce potrawkę z kurczaka na obiad?! – zawołał nagle James do klasy. Wszyscy jednogłośnie się zgodzili oprócz Ivy, która nie miała w zwyczaju jedzenia osób, z którymi siedziała w ławce.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Kogut zagdakał w sposób, który przywodził na myśl śmiech i przeszedł się w tą i z powrotem po blacie biurka przy okazji rozrzucając papiery. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Może jednak nie...Pani dyrektor byłaby nie zadowolona, gdyby któryś z uczniów został zjedzony.- rzekła nauczycielka z lekkim uśmiechem i jednym ruchem różdżki poskładała dokumenty.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Ale kurczak nie ma nic przeciwko! – odparł David z szerokim uśmiechem wskazując na ptaka. – prawda?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Kogut zagdakał przekonywująco.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Widzi pani?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Uczniowie wybuchnęli śmiechem, nawet nauczycielka cicho zachichotała.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-No dobrze, koniec tych żartów. – oznajmiła i machnęła krótko różdżką i Abigail wróciła do swojej pierwotnej postaci.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Ale czad! – zawołała podekscytowana i zeskoczyła z biurka – Na serio byście mnie zjedli?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Nie. No może tylko kawałek. – odparł David, a w klasie dał się słyszeć cichy śmiech.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">W tym momencie zadzwonił dzwonek i uczniowie wyszli z sali.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Dzięki, Ivy! – zawołała za dziewczyną, która już była na końcu korytarza. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Ivy lekko odwróciła głowę i machnęła ręką na znak, że to nic takiego i zniknęła za rogiem korytarza.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Abigail uśmiechnęła się i nagle przypomniała sobie, że z tego wszystkiego zapomniała zabrać przyborów z zamkniętej już sali do eliksirów. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;"><br />
</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;"><br />
</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">* * *</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;"><br />
</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Codzienny gwar wypełniał kamienne mury Wielkiej Sali. Podczas lunchu rzęsisty deszcz spływał kaskadami po szybach wysokich okien. Uczniowie głośno trajkotali między sobą.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Jedynie grupka Gryfonów siedzących w odosobnieniu przy środku stołu nie podzielała entuzjazmu pozostałych uczniów na myśl o czekającym ich treningu.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Ivy smętnie dźgała widelcem gotowaną marchewkę. David spał z głową na twardym blacie i cicho chrapał. Ich ścigający, Vince ze znudzeniem obracał łyżkę między palcami i z przymrużonymi oczami przyglądał się Ślizgonom siedzącym na drugim końcu sali. James bez szczególnego zainteresowania celował różdżką w jedzenie Davida, przez co podskakiwało wysoko na talerzu, rozpryskując się dookoła. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Z otępienia wyrwało ich czyjeś wołanie. Ivy spojrzała w stronę dwuskrzydłowych drzwi, choć połowa zespołu nie zadała sobie tego trudu. Do stołu pośpiesznie zmierzał Matt, pod pachą trzymał zwoje pergaminu, a na ramieniu miał skórzaną torbę.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Drużyna! – krzyknął szatyn podchodząc do nich energicznie i mocno uderzając dłonią w stół zaraz przy głowie Davida. Chłopak gwałtownie wyprostował się i nabrał głośno powietrza, a gdy jego wzrok napotkał kapitana drużyny ponownie położył głową na stole.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-O nie....</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Mam cudowne wieści!– ogłosił żywo Matt gestykulując i wściskajac się między Davida i Aarona.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Doprawdy? –mruknął James- Cała drużyna Ślizgonów wykitowała?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Pani dyrektor postanowiła nam dać Puchar, bo pomimo naszych przegranych, nie jesteśmy takimi....- W tym momencie z ust Vince’a padło bardzo niecenzuralne słowo.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Vince! – zawołała Ivy.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-....jak Ślizgoni...</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Nie, ale mam nowy plan, dzięki, któremu na pewno wygramy.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-O, znowu. Czym chcesz nas zaskoczyć? –zapytał ironicznie David z twarzą skierowaną w kierunku dębowego stołu.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Matt rzucił mu chłodne spojrzenie.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Jeśli macie taki stosunek do tego, co mówię, to mam wielu chętnych na wasze miejsca. – powiedział, tracąc swój wesoły ton.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Wiesz, że to nie prawda, a Ślizgoni w tym roku mają niezły skład - odezwał się jak zwykle spokojny Xavier.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-I nie zdążysz wytrenować nowych zawodników na czas. -dodał obojętnie Aaron. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Mniejsza o to -uciął kapitan i zdjął torbę z ramienia- Zaczniemy od tego, że musimy mieć 50 punktów przewagi nad Ślizgonami....</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Żartujesz sobie?! Jak mamy trafić w pętle, gdy ten grubas, jak mu tam Zoler....Naraz zasłania wszystkie trzy bramki! - warknął Vince.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-A więc pałkarze odwrócą jego uwagę. Spójrzcie. – Matt jednym ruchem odsunął półmiski i rozłożył na ich miejsce swoje pergaminy i zaczął im tłumaczyć bardzo skomplikowaną strategię, i ruchy zawodników. Aaron przysunął się bliżej, by lepiej widzieć i jednocześnie złapał się za głowę.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Gdy jego wykład zaczął dobiegać końca, do Sali w jednym momencie wleciały setki różnokolorowych sów.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-O, nareszcie.... – mruknął James, a Ivy nie wiedziała czy chodzi mu o to, że Matt skończył mówić, czy o to, że wreszcie przyleciała poczta. Jednak gdy na jego talerz upadła krwiście czerwona koperta, nagłym ruchem porwał ją i jak szalony rzucił się w stronę wyjścia. Przez salę przetoczyła salwa śmiechu na widok dymiącego się wyjca.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Czasami się cieszę, że nie jestem na jego miejscu – zaśmiał się David, gdy głos pani Potter dochodzący z listu zaczynał nabierać na sile.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Ale z ciebie przyjaciel – Ivy rzuciła z pogardą w jego stronę.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-No co? – mruknął i zaczął przeglądać magazyn sportowy, który właśnie dostał - Przywykłem.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Ivy zajęła się jedzeniem, gdy nagle Matt wydał zduszony okrzyk.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Co się stało?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Drużyna szybko otoczyła Matta, zaglądając mu przez ramię, a David rzucił swój magazyn i nachylił się w jego stronę.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Ktoś zaginął – powiedział, szybko przebiegając wzrokiem po tekście. – Niedaleko Hogsmeade...- dodał ponurym tonem, a zespół wymienił zszokowane spojrzenia.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Co jeszcze pisze?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Słuchajcie....”Wczoraj, około 20.00 biuro śledcze aurorów zostało powiadomione o tajemniczym zaginięciu Rachel Mason, która nie pojawiła się w pracy dwa dni pod rząd. Kobieta mieszkała w małej miejscowości Dathtown, leżącego 30 km od Hogsmeade. Aurorzy wciąż nie odnaleźli żadnego śladu mogącego naprowadzić na trop poszukiwanej. Śledztwo utrudnia fakt, że kobieta nie miała dobrego kontaktu z mieszkańcami. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">O zdanie spytaliśmy także szefa Rachel, który zgłosił zaginięcie: „Może nie była najlepsza pracownicą, jednak...” Pla,pla,pla, dalej nie ma nic konkretnego – oznajmił Matt i złożył gazetę i popatrzył uważnie na milczącą grupę.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Te osoby, które również kupowały Proroka już dzieliły się tą wieścią z resztą uczniów. Jednak nie wszyscy się tym przejęli i natychmiast powrócili do przerwanych czynności.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Ciekawe co się stało...</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Mam nadzieję, że nie dojdzie do Hogwartu.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Dajcie spokój, może po prostu wyjechała?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Nikomu nic nie mówiąc?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Rozmowę przerwał im dźwięk uderzenia łyżeczką o kieliszek. Wszystkie nawet najcichsze rozmowy umilkły. Podnieśli głowy i wyczekującym wzrokiem spojrzeli na dyrektorkę, która wstała z miejsca i rzuciła wszystkim surowe spojrzenie spod ściągniętych brwi. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">W końcu odchrząknęła i zaczęła mówić:</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Drodzy uczniowie. W tym semestrze będziemy mieć okazję przyjąć nowego ucznia, który ze względu na wyjątkową sytuację dołączy do nas w połowie semestru.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Przez salę przebiegł pomruk zaciekawionych głosów, jednak Mcgonagall uciszyła ich ruchem ręki i w sali znów zrobiło się zupełnie cicho.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Mam nadzieję, że ciepło go przywitacie i zapoznacie go ze zwyczajami naszej szkoły. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-A kiedy? – zapytał ktoś z tyłu sali.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Dyrektorka skrzywiła się lekko.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Jutro. – rzekła patrząc na nich z góry – Podczas kolacji zostanie przydzielony do odpowiedniego domu.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Mcgonagall wróciła na swoje miejsce, a w sali nagle wybuchł gwar podnieconych głosów.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-O matko, o matko...</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-No wiem! Mam nadzieję, że to chłopak i że niezłe z niego ciacho!</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Jestem pewna, że trafi do Ravenclavu...</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Jak myślicie, dlaczego przychodzi tutaj akurat teraz?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Nie mogę się doczekać jutra! Stawiam, że będziemy mieć nowego Puchona.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;"><br />
</span></div>
<div align="center" style="font-family: "Verdana", sans-serif;">
<span style="font-size: small;">* * *</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Następnego dnia było dokładnie to samo, a nim bliżej wieczora tym zamieszanie było jeszcze większe. Podczas lunchu rozniosła się plotka, że nowy uczeń jest z Durmstrangu.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Ta i jeszcze jest pół trolem – mruknął James.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Serio?- spytała zaciekawiona Abigail.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Tak – odparł stanowczo.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">I tak kolejna plotka obiegła zamek.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Ku wielkiej radości uczniów, profesor Longbottom odwołał lekcję zielarstwa, gdyż jak twierdził: „bez sensu jest rozmawiać ze ścianą”. Więc uczniowie mieli godzinę więcej, by obstawiać do którego domu trafi nowy uczeń.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Ivy wracała szczęśliwa z powodu odwołania ostatniej godziny do dormitorium. Nawet okropna pogoda nie była w stanie zepsuć jej nastroju. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Nagle jej torba rozerwała się na środku schodów, a jej książki rozsypały się w nieładzie.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">- O nie....-jeknęła na widok rozbitej buteleczki atramentu, który wsiąkał w okładki nowych książek. Prędko schyliła się by coś z tym zrobić. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Wydała zduszony okrzyk, gdy ciemna ciecz zabarwiła całą papierową okładkę na granatowo. Szybko zdjęła przemoczony papier i jej oczom ukazała się wysadzana szlachetnymi kamieniami oprawa. Brzegi stron były teraz niebieskie. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-O nie, o nie....</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Otworzyła ją i atrament zaczął znikać, a po chwili nie było już po nim śladu, kartki znowu były nieskazitelnie czyste. Otworzyła usta ze zdumienia.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Nagle usłyszała tuż za sobą szyderczy śmiech. Zatrzasnęła księgę i w tym samym momencie odwróciła się szybko w stronę źródła prześmiewczego głosu.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Jakieś dziesięć stóp od niej u podnóża schodów, stał wysoki blondyn o zimnym spojrzeniu, uśmiechający się kpiąco.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Nasza wspaniała szukająca, ma tak słaby refleks, że nie potrafi złapać nawet swoich rzeczy.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Ivy natychmiast podniosła się z ziemii i posłała mu najbardziej nienawistne spojrzenie na jakie ją było stać. Od razu go poznała: od jakiegoś tygodnia, za swój główny cel obrał sobie gnębienie gryfońskiej drużyny, jednak po raz pierwszy była w takiej sytuacji sama. Zwykle naskakiwał na Jamesa, Davida albo Matta, a ją zwykle ignorował. Więc w tej sytuacji nie była pewna co ma robić, tym bardziej, że ciągle trzymał w dłoni różdżkę.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Spadaj stąd, Scorpius – warknęła i wróciła do zbierania swoich rzeczy. Miała nadzieję, że się odczepi bez większych sprzeczek. Kątem oka obserwowała go. Wcale nie podobało jej się to, że trzyma w ręku różdżkę. I mimo, że była wycelowana w podłogę, nic nie stało na przeszkodzie by mógł ją skierować na nią. Korytarz był pusty, tylko z dołu dobiegał zwykły hałas</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Wiesz, co, Hunter? Jesteś żałosna. – odezwał się nagle kpiącym tonem.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Sam jesteś żałosny – odpowiedziała ukrywając złość - I lepiej schowaj ten patyk.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Patyk? No tak. Jesteś szlamą i nawet nie wiesz co to jest różdżka. Prawie zapomniałem – Odgryzł się blondyn z wrednym uśmiechem.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-No i dobrze! A ty jesteś obrzydliwym, aroganckim pajacem, który uważa się za lepszego od innych. A powiedziałam patyk, bo różdżka w twoich rękach jest tak samo użyteczna jak kawałek drewna. - odparowała ostrym, gniewnym tonem i odwróciła się by zmierzyć go pogardliwym spojrzeniem</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">.-A chcesz się przekonać? – wycedził i wycelował w nią różdżką.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">- A chcesz stracić cenne punkty? –spytała cicho,jadowicie a on rozejrzał się po korytarzu.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-A kto mi je odejmie? Jesteśmy tu sami, jakbyś nie zauważyła. A co to? –spytał nagle wymijając ją i schylając się nad jej podręcznikami.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Ivy podążyła za jego wzrokiem i zobaczyła szlachetny kamień wystający z pomiędzy książek. Malfoy wyciągnął różdżkę przed siebie dźgnął nią klejnot. Rzeczy obsunęły się ukazując złoty brzeg...</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Nic takiego – odparła szybko i odepchnęła jego rekę,zasłaniając stertę podręczników. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Nie dotykaj mnie, ty szlamo – warknął i ponownie zagroził jej różdżką.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-To ty nie dotykaj moich rzeczy.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Co tam chowasz? – spytał po chwili, przekrzywiając głowę i wpatrując się w nią z okropnym uśmiechem.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Nic co mogłoby zainteresować takiego wielkiego arystokratę jak ty.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Nagle usłyszeli czyjeś głosy, Malfoy jak oparzony odskoczył do tyłu i spojrzał w tamtym kierunku w obawie, że to jakiś nauczyciel. Ivy również spojrzała w tamtą stronę. Stali bezruchu, jakby zostali przez kogoś spetryfikowani i nasłuchiwali.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Zza rogu wyłoniły się trzy osoby, których najmniej by się tu spodziewali. Po lewej szedł James, z rękami w kieszeniach, jego twarz wyrażała irytacje i skrajne zniecierpliwienie. Abigail najniższa z tej trójki trzymała Jamesa pod ramie i trajkotała wesoło, na co brunet w ogóle nie zwracał uwagi. David szedł po prawej stronie tego szeregu, trzymając pod rękę Abigail i naśmiewając się ze znudzonej miny Jamesa.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Zatrzymali się raptownie, widząc scenę rozgrywającą się przed nimi: Ivy siedziała na ziemi obok rozrzuconych książek, a Malfoy celował w nią różdżką. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Zostaw ją – powiedział David natychmiast domyślając się, o co chodzi, już nie tym samym wesołym tonem, którego używał jeszcze przed chwilą.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Bo co? – spytał Malfoy i szybko skierował różdżkę w ich stronę.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">David stanął instynktownie przed Abigail w obronnym geście, a James wyciągnął swoją różdżkę i zrobił parę kroków do przodu.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Wreszcie jesteś sam Malfoy, nie ma tutaj twoich „kumpli”. Wreszcie możemy wyrównać rachunki. I co strach obleciał? - James z grożnym wyrazem twarzy powoli zbliżył się do Scorpiusa, który zrobił mały krok w tył. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Nic mu nie rób! – powiedziała Abigail wymijając Davida i stając obok Jamesa - Chcesz zarobić szlaban albo znowu dostać wyjca od matki?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Na twarzy Jamesa pojawił się lekki rumieniec.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Abigail, nie dostałem żadnego wyjca! – skłamał natychmiast, ale Scorpius się połapał. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-No, no Potter....Dostałeś wyjca? – spytał wyraźnie ucieszony i na jego twarzy znowu pojawił się pewny uśmieszek. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Dajcie już spokój! To tylko DURNY MECZ! Dlaczego w ogóle się kłócicie?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Spytaj tego oszołoma.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Sam jesteś oszołom. Lepiej wracaj do tych swoich oślizgłych lochów zanim stanie ci się krzywda.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Grozisz mi, Potter?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Nie ja tylko ostrzegam.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">James patrzył na niego groźnie, ale Scorpius znowu się uśmiechnął. Obaj byli tego samego wzrostu, jednak pod każdym względem inni. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Uważaj, bo znowu dostaniesz wyjca od tej swojej tłustej matki – syknął Scorpius.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">James nawet zapomniał, że ma w pogotowiu różdżkę. Po słowach blondyna po prostu rzucił się na niego, jednak gdy zamachnął się, by uderzyć, znienacka skoczyła między nich Abigail.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Protego! – zawołał David i pięść Jamesa odbiła się od niewidzialnej bariery tym samym chroniąc Abigail przed przypadkowym ciosem, a Malfoya odepchnęła do tyłu tak że upadł na stertę zalanych atramentem książek, jednak nikt nie zwrócił na niego uwagi.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Odpuść – powiedziała rudowłosa po chwili, gdy pierwszy szok minął.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Abiagil odwal się ode mnie! To nie twoja sprawa! – krzyknął i spróbowł ją wyminąć. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-A właśnie, że moja, bo jak przyjdzie dyrektorka to oboje dostaniemy szlabany –odparła lekko podniesionym głosem, zastawiając mu drogę. Spojrzał jej w oczy.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-To spieprzaj do dormitorium jak się boisz! – krzyknął i machnął ręką w stronę korytarza. Podczas gdy reszta stała w bezruchu. – No idź, na co czekasz?! Zjeżdżaj stąd.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Zrobię jak zechce – powiedziała zimno szybko mrugając powiekami.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Ivy usłyszała za plecami odgłosy zbliżającej się sporej grupy osób. Podeszła do dwójki z zamiarem załagodzenia sytuacji, jednak nie zdążyła.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Tylko nie becz – wycedził James nie zwracając uwagi na zbierających się uczniów. Jego słowa tylko pogorszyły sprawę.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Abigail zamachnęła się, uderzyła go twarz, obróciła się na pięcie i zniknęła w bocznym korytarzu. James przez chwilę stał zszokowany, a niektórzy uczniowie głośno wypowiadali swoje złośliwe opinie.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Potter pobiła cię dziewczyna! – zadrwił blondyn i zaśmiał się jadowicie.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">James spojrzał na niego spode łba i mocno zacisnął pięści. Ivy podeszła do niego.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Daj spokój. Nie warto.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Właśnie spadaj, Hyperionie. – warknął David posługując się jego drugim imieniem, stojąc za jego plecami. Ivy była zaskoczona tym widokiem, bo była pewna, że David stał po drugiej stronie korytarza.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Scorpius rozejrzał się, wodząc bladymi oczami po tłumie gapiów.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Jeszcze to dokończymy, Potter.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Tak, tylko nie zapomnij zabrać ze sobą swoich kumpli.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Scorpius! – zawołała niespodziewanie jakaś rudowłosa dziewczyna obsypana piegami, przepychając się przez zbiorowisko.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Scorpius nie odpowiedział, tylko spojrzał na nią, a po chwili poszedł w przeciwną stronę, jakby chciał jej uniknąć. Rudowłosa przemknęła zwinnie przez tłum, przebiegając tuż obok Jamesa, który nagle złapał ją za ramię, odwracając ją przodem do siebie. Dziewczyna z naburmuszoną miną spojrzała na chłopaka nienawistnym wzrokiem orzechowych oczu.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Lily... – zaczął James zupełnie osłupiały</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Puszczaj mnie, idioto! – wrzasnęła dziewczyna, starając się wyszarpnąć z uścisku - Bo napiszę do mamy!</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">David i Ivy widząc, że szykuje się kolejny wybuch złości, odciągnęli bruneta za szatę, a ruda pobiegła za blondynem.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Co to było?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Niemożliwie....Lily – wymamrotał James.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Ivy odeszła na bok, do swoich rzeczy.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Reparo – mruknęła, a jej torba wróciła do pierwotnego stanu. Szybko spakowała wszystkie książki do jej wnętrza rozglądając się czy nikt jej nie obserwuje.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Chłoszczyść! – powiedziała, a cały atrament zniknął z posadzki – Okej, to ja już idę. Narazie.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Poczekaj, pójdziemy razem - zaproponował David.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Lily...Boże jak to możliwe – przeżywał James.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Rozumiem cię, stary...</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Czy twoja siostra, też ugania się za największym palantem i w dodatku Ślizgonem?! – wykrzyknął, a po chwili dorzucił - Zresztą, ty nie masz siostry!</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-No niby nie....ale się domyślam jak to jest.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Ale kiedy...?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Jeszcze w zeszłym roku – wtrąciła się Ivy idąca obok Davida.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">James zatrzymał się nagle.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Jak to? I ja o tym nic nie wiedziałem? –wydukał, patrząc pustym wzrokiem w ścianę, a po chwili dodał - A ty skąd wiesz?</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Ivy nie chciała kłamać.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-No w sumie....wszyscy o tym wiedzą...</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-CO?! – ryknął i spojrzał na Davida, który nawet nie udawał, że go to zaskoczyło – Ty też?!</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Wybacz, stary, ale Lily mnie prosiła...Wiedziała jak zareagujesz. </span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">James wybałuszył oczy i nie odezwał się aż do końca drogi.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">Kiedy Ivy znalazła się już w pustym dormitorium, nagle przypomniała sobie, że powinna ponownie zakryć księgę szarym papierem, bo poprzedni został zalany atramentem. Zaczęła szukać w torbie złotej oprawy, dokładnie sprawdzała wszystkie przegrody i kieszenie, ale nie mogła jej znaleźć. Lekko spanikowana wyjęła wszystkie podręczniki, jednak żadnen z nich nie połyskiwał ani nie był wysadzany szlachetnymi kamieniami. Trzęsącymi rękoma zaczęła przerzucać kolejne tomy w poszukiwaniu bezcennej dla niej księgi. Na łóżku leżały tylko zwykłe podręczniki.</span></div>
<div style="font-family: Verdana,sans-serif;">
<span style="font-size: small;">-Nie ma jej – szepnęła przerażona i osunęła się na podłogę.</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com40tag:blogger.com,1999:blog-8119869191509526300.post-47143096982290917762011-05-25T19:36:00.002+02:002013-02-01T17:58:29.570+01:00Rozdział V - Tajemnica i wywabienie z pokoju<div class="MsoPlainText">
</div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;"><br />
</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Mandragora...- wysapała do Grubej Damy, która nawet nie drgnęła, w ramach swojego obrazu.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Ivy zgięła się w pół, oddychając ciężko ze zmęczenia. Pędziła tutaj ile sił w nogach, w ręku trzymała książkę. Klejnoty na okładce błysnęły wesoło.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Przez całą drogę bała się, że spotka Irytka, woźnego lub co gorsza, dogonią ją James i David. Tego ostatniego akurat najmniej się obawiała, bo była szybka, jak na szukającego przystało. Chociaż była już tak blisko, ciągle rozglądała się na boki.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Madragora! –wymówiła hasło ponownie, dysząc ciężko, dopiero wtedy kobieta na obrazie otworzyła oczy, a ona automatycznie schowała książkę za plecy. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Wiesz która jest godzina?! - wydarła się zirytowana i zaczęła żywo gestykulować. Wyglądała na całkowicie wypoczętą - Przerwałaś mi sen! A uczniom nie wolno przebywać o tej godzinie poza dormitorium! </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Przepraszam, nie chciałam...Ale podałam ci hasło, więc wpuść mnie! - zażądała zdenerwowana Ivy oglądając się za siebie. Ciemny korytarz chwilowo był pusty. Chwilowo.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej. - odparła obrażona kobieta, a inne obrazy również zaczęły się budzić i głośno wyrażać swoje niezadowolenie. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Proszę, wpuść mnie. – nalegała, gdy osoby z portretów zaczynały robić coraz to większy hałas. Gruba Dama zamknęła oczy i zdawała się ją ignorować - Bo pójdę do dyrektorki! - palnęła nagle, zupełnie bez zastanowienia, ale ku jej zdumieniu podziałało. Strażniczka sapnęła głośno z przerażenia</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-No dobrze, już dobrze, wchodź! - rzekła i wpuściła ją do środka.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Dziękuje – szepnęła i uśmiechnęła się lekko. Była w ciemnym Pokoju Wspólnym, który był zupełnie pusty. Odetchnęła z ulgą – przynajmniej nie będzie musiała tłumaczyć swojego nocnego wypadu do biblioteki. To byłaby wielka sensacja: zawsze cicha i grzeczna dziewczyna, która jeszcze nigdy nie złamała regulaminu, ignoruje go i organizuje sobie nocną przechadzkę po zamku wraz z Jamesem i Davidem, tego samego dnia, w którym zaatakowała komentatorkę i dostała szlaban.</span><br />
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Pewnie zaraz zaczęły by się plotki, że chodzi z obydwoma naraz, a tego by nie zniosła. Chociaż James i tak zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, więc długo by to nie potrwało. Tak swoją drogą to nie rozumiała dlaczego tyle dziewczyn się za nimi ugania.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Gdy obraz powoli się zamykał, usłyszała kroki. Obróciła się szybko i przez szparę, zobaczyła na końcu korytarza Jamesa i Davida zmierzających w jej stronę. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Gdy ją dostrzegli przyśpieszyli kroku, jednak nim zdążyli do niej dojść, drzwi się zamknęły, a ona już biegła przez pusty Pokój Wspólny do swojego dormitorium. Obróciła głowę, nawet się nie zatrzymując; wejście wciąż było zamknięte. Domyśliła się, że Gruba Dama właśnie robiła im wykład. I dobrze im tak, przemknęło jej przez myśl.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Czmychnęła na górę i cicho weszła do swojej sypialni zamykając drzwi. Oparła się o nie i zamknęła oczy. Głośno wypuściła powietrze z ust. Serce wreszcie się uspokoiło i przestało wybijać szaleńczy rytm, który towarzyszył jej odkąd wyszła z łóżka. Przez chwilę nawet zapomniała o książce, która trzymała w ramionach, poczuła taką ulgę. <i>Zdobyła ją!</i></span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Co robisz? - usłyszała zaspany głos z jednego z łóżek. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Ivy aż podskoczyła i błyskawicznie schowała książkę za plecami jak uprzednio przy Grubej Damie, jednocześnie obracając się do źródła głosu.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">To była Alisa Campbell. Serce podskoczyło jej do gardła, ale jednocześnie poczuła ulgę, że to tylko ona. Dziewczyna miała lekko podniesioną głową i patrzyła na nią ospale. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Nic, nic śpij -Odpowiedziała cicho. Nie była pewna czy Alisa w ogóle to usłyszała, ale na szczęście zasnęła z powrotem<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>zanim Ivy zdążyła dokończyć zdanie. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Na palcach weszła do swojego łóżka zasłaniając szkarłatne kotary i cała przykryła się kołdrą. Wyjęła książkę i nagle poczuła ekscytację na myśl co znajdzie w<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>środku. Musiało tam być coś niesamowitego! Coś tak tajemniczego i niedozwolonego, że ktoś ukrył ją w takim miejscu! Była w Dziale Ksiąg Zakazanych, w dziwnej skrytce pod klapą w podłodze... Musi być naprawdę wyjątkowa...Zagryzła wargę i jeszcze raz spojrzała na cudowną okładkę, na której nie widniało nazwisko autora ani tytuł. A może to rzeczywiście pamiętnik? - pomyślała nagle. Lecz zaraz ten pomysł uznała za głupi, bo kto zostawiłby taki pamiętnik, w takim dziwnym miejscu? Tam na pewno jest coś znacznie bardziej wartościowego niż czyjeś zapiski o swoim życiu.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Poczuła miłe uczucie w sercu, kiedy bardzo delikatnie otworzyła książkę na pierwszej stronie. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">I nagle stało się coś bardzo dziwnego.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Nim zdążyła coś zobaczyć, lodowaty podmuch powietrza przeleciał nad jej łóżkiem szybko przekręcając karty księgi, która po chwili zamknęła się z trzaskiem. Wiatr zawył przeraźliwie.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Przerażona odgarnęła kołdrę z głowy i podniosła się do pozycji siedzącej. Gwałtownym ruchem odsłoniła czerwone zasłony wokół łóżka i ze strachem rozejrzała się po pokoju. Nic się nie zmieniło: Alisa i reszta dziewczyn spały. Jedyną dziwną rzeczą w tym wszystkim było to, że okno było szczelnie zamknięte.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Poczuła jakby ktoś położył jej lodowatą dłoń na karku. Jej ciało przeszedł dreszcz. Nagle ta ciemność zdała jej się jeszcze bardziej nieprzyjazna i złowroga niż zwykle, tak jakby czaiło się tam coś okropnie złego. Tętno znowu przyśpieszyło. Podciągnęła ciepłą kołdrę pod samą szyję, trzymając w pogotowiu różdżkę. Jeszcze przez chwilę rozglądała się z trwogą po sypialni.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">W końcu dało o sobie znać zmęczenie i chcąc, nie chcąc położyła się z powrotem , ale tym razem czuła niepokój. Niepokój, który sprawiał, że czuła się jak w zupełnie obcym miejscu, a nie jak w swoim bezpiecznym, przytulnym dormitorium na szczycie wieży. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Ponownie otworzyła księgę. Tym razem nic się nie stało. Natychmiast pomyślała, że musiał to być po prostu zbieg okoliczności. To przeraźliwe wycie wiatru...była już tak zmęczona, że może sobie po prostu to ubzdurała, a może na chwilę zasnęła i to był tylko zły sen? Na pewno to tylko je wybujała wyobraźnia.... Trochę ją to uspokoiło, chociaż tak naprawdę wcale w to nie wierzyła. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Zaczęła powoli przekręcać idealne śnieżnobiałe kartki. Były puste. Z lekkim uczuciem zawodu przekręciła wszystkie strony, ale kiedy nic nie znalazła zamknęła księgę. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Czemu ktoś ją tak dobrze ukrył skoro była pusta? I najważniejsze: kto to zrobił i dlaczego? Spojrzała jeszcze raz na piękną okładkę. I z czego jest zrobiona? Pomyślała, gdy pogładziła dłonią złota oprawę. Mogła się założyć, że żaden krawiec nigdy nie widział podobnego materiału.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Zdjęła kołdrę z głowy i wpatrzyła się w sufit, jednocześnie gładząc księgę.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Czemu była ukryta akurat w bibliotece? I czyją była własnością?</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Rozmyślała tak aż do świtu, jednak nie znalazła rozwiązania zagadki. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Jednego była pewna: Ta książka na pewno skrywa jakąś tajemnicę.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<br /></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>*<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>*<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>*</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<br /></div>
<div class="MsoPlainText">
<br /></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Był ciepły sobotni poranek, a ona prawie nie spała poprzedniej nocy, jednak była zbyt podekscytowana by odczuwać zmęczenie.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Wspominając wczorajszy wieczór, nie mogła uwierzyć w to co się stało. Z jednej strony była zmartwiona obecnością Abigail, Jamesa i Davida, a z drugiej strony w jakiś dziwny sposób cieszyła się, że ich spotkała. Nie wiedziała dlaczego, przecież nigdy ich nie lubiła, a jeszcze po tym co nawymyślała Abigail.... Wyjaśniła sobie to w ten sposób, że po prostu potrzebowała jakiegokolwiek towarzystwa, a oni zawsze zdawali się nieosiągalni dla kogoś takiego jak ona. </span><span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Jednak </span><br />
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">najbardziej niepokojące w tym wszystkim było to, że odczuwała pewna dumę z tego, że odważyła się złamać szkolny regulamin. Gdyby nie miała dowodu w postaci książki, to zapewne pomyślałaby, że to po prostu kolejny, nierealny sen. A jednak była to prawda i to sprawiło, że na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Wcześniej upewniwszy się, że jest sama wyjęła księgę spod poduszki. Wyglądała tak samo pięknie jak wczoraj w nocy tyle, że teraz iskrzyła się jeszcze mocniej w świetle porannego słońca wpadającego przez okno. W tym samym momencie pomyślała, że trzeba coś zrobić, żeby nie wyglądała w ten sposób, bo ktoś od razu zwróciłby na nią uwagę. To był tylko środek bezpieczeństwa, bo zamierzała zawsze mieć ją przy sobie w torbie na książki, a może nawet zabezpieczyć paroma zaklęciami. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Niespodziewanie drzwi się otworzyły i do środka weszła Alisa - jej współlokatorka. Na szczęście w porę zdążyła schować księgę z powrotem. Gdy zobaczyła ją siedzącą przy łóżku przywitała się z nią, wzięła coś ze swojej szafki i wyszła z dormitorium zamykając drzwi. Ivy odetchnęła. Właśnie chciała sięgnąć po księgę spowrotem, gdy drzwi ponownie się otworzyły i pojawiła się w nich głowa Alisy.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Aha, zapomniałam o czymś.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Ivy spojrzała na nią pytająco, nie mogąc doczekać się, by zostawiła ją samą. Tak bardzo chciała sprawdzić czy nic nie przeoczyła w kartach książki...</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Twój kot to ten mały, czarny, z czerwoną obróżką, tak? </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Tak, a co? - odpowiedziała zaskoczona takim pytaniem. Czemu w takim momencie musi pytać ją o takie rzeczy? Niech już wyjdzie...</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Bo trochę znęcają się nad nim w Pokoju Wspólnym - odparła niepewnie oczekując jej reakcji, jednak sekundę później, szybko się wymknęła tłumacząc, że umówiła się z kimś i musi już iść. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Wcześniejsze zniecierpliwienie błyskawicznie zamieniło się we wściekłość. Jak oparzona zerwała się z podłogi i truchtem pobiegła do pokoju wspólnego. Włosy stanęły jej dęba, gdy zobaczyła jak jej kot lata w powietrzu robiąc kółka i ósemki i różnego typu szlaczki. Natychmiast znalazła sprawcę; James stał na środku pokoju w otoczeniu kilku innych Gryfonów z wyciągniętą różdżką. Na twarzy wszystkich zebranych gościły uśmiechy, niektórzy otwarcie się śmiali - najwyraźniej mu kibicowali. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Finite! – zawołała i zręcznie wykonała szybki ruch różdżką. Zaklęcie Jamesa przestało działać i zwierzę z gracją stanęło z powrotem na czterech łapach. Zanim zdążyło gdzieś czmychnąć Ivy chwyciła go delikatnie i wzięła na ręce. Kot wyglądał tylko na lekko skołowanego, nie miał żadnych widocznych obrażeń, ale i tak objęła go opiekuńczo.</span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJP_1aOGy-NK3C0n5x-VDHAdNeUDqW2Kc-4ZvvRbPQ7fJ5wttZyjyoTOKsipMzz0ZGliKDbJ1uaLS85YglX68JoFWgzzZT0i3oq4669pIfZOjUNBLOUP_nSDVX-H-3Cl6nUwmBN2K9Ows/s1600/fotografia-tapety-czarny-kot-nb18416.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJP_1aOGy-NK3C0n5x-VDHAdNeUDqW2Kc-4ZvvRbPQ7fJ5wttZyjyoTOKsipMzz0ZGliKDbJ1uaLS85YglX68JoFWgzzZT0i3oq4669pIfZOjUNBLOUP_nSDVX-H-3Cl6nUwmBN2K9Ows/s1600/fotografia-tapety-czarny-kot-nb18416.jpg" /></a></div>
<br /></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Wszyscy Gryfoni jęknęli z zawodem i rzucili jej spojrzenia pełne wyrzutów. Tego było już za wiele.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Co wy wyprawiacie?! – wybuchnęła, obserwując ich morderczym wzrokiem. Uczniowie w jednym momencie gdzieś znikli oprócz dwóch osób - Jamesa i Davida. Ten drugi schował się za kanapą udając, że wiąże buta. Ivy i tak go zauważyła.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Co to ma znaczyć? </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Bawimy się z kotem, nie widać? – odpowiedział beztrosko James, chowając różdżkę do kieszeni szaty-<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Albo raczej bawiliśmy się, póki nam nie przerwałaś.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Zrobiła kilka szybkich kroków w jego kierunku. Teraz dzielił ją zaledwie metr od wysokiego bruneta, który jak zwykle uśmiechał się lekko. To jeszcze bardziej ją rozgniewało.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Nazywacie to zabawą, tak? – spytała coraz bardziej podnosząc głos - Mogliście zrobić mu krzywdę!</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Nic byśmy mu nie zrobili, obchodziłem się z nim delikatnie. - powiedział i spojrzał na nią z góry, a po namyśle dodał -<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Nie bądź taka sztywna.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Sztywna?! - wykrzyknęła - To wy jesteście nienormalni! Według ciebie to było delikatne? Chyba cię...</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Nie gadaj tyle – przerwał jej, krzywiąc się lekko, jakby od jej słów rozbolała go głowa.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Ivy<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>niespodziewanie skierowała różdżkę prosto w jego pierś. Kot z lekkim tupnięciem spadł na podłogę, by po chwili gdzieś zniknąć. James nie wyglądał na wystraszonego. Nie bał się, że rzuci na niego jakąś niezbyt przyjemną klątwę. Wiedział, że nic by mu nie zrobiła. Nie wyglądała na taką, co z tak błahego powodu krzywdzi innych. Przynajmniej tak mu się zdawało.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Hej, spokojnie! – zawołał<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>David nagle wyłaniając się zza kanapy. Podniósł ręce do góry w obronnym geście. Ivy na chwilę na niego spojrzała, na te jego otoczone wianuszkiem czarnych rzęs, zielone oczy, które nadawały mu niewinnego wyglądu, co było bardzo mylące. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Mam was serdecznie dosyć!- wycedziła ciągle wbijając różdżkę w jego klatkę piersiową.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Niektórzy Gryfoni przyglądali się z zaciekawieniem tej scence, jednak ona nie zwracała na to uwagi – Najpierw przyłazicie za mną do biblioteki, potem obrażacie mnie i śmiejecie się ze mnie razem z Abigail, a teraz to! Czy wy dla każdego jesteście tacy, czy tylko dla mnie? To jest drugi raz....</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Ale...-zaczął James</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-...jak z wami rozmawiam, a już nie chce was słuchać! Nie rozumiem jak...</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Ale....</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-....ktokolwiek może was lubić! Jesteście samolubnymi egoistami, którzy nie mają, co robić, więc znęcają się nad innymi! –zakończyła i ze świstem cofnęła różdżkę sprzed jego piersi. Miała ochotę mówić dalej, ale wydawało j się jakby nagle zabrakło jej słów. David westchnął przeciągle. James zmarszczył czoło.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Ale...Hm. To była najdłuższa twoja kwestia, jaką kiedykolwiek słyszałem.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Ivy trochę zbiło to z tropu, jednak nim zdążyła, cokolwiek powiedzieć, dodał: </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Mówiłaś, że śmialiśmy się z ciebie. A to nie prawda. Najpierw mówiła, ze ukradłaś jej pamiętnik czy co to tam było, ale potem... zaczęła opowiadać kawały. To dlatego się śmialiśmy. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Ivy zatkało. A była pewna, że ona...Czyli jednak nie była AŻ tak okropna jak sądziła. Po prostu chciała odwrócić ich uwagę!</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Nagle pomyślała, że trochę nieuczciwie zrobiła przywłaszczając sobie książkę, w końcu gdyby nie Abigail, to by nawet nie wiedziała o tej skrytce. Tylko dzięki temu, że się potknęła w czasie przenoszenia książek się o niej dowiedziały. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Poczuła jak robi jej się lżej na sercu. Ona tylko opowiadała im kawały. Prawie się uśmiechnęła: to byłoby do niej bardzo podobne.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Podniosła oczy w górę i zobaczyła, że James i David na nią patrzą. Znowu przybrała złą minę.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-To nie zmienia faktu, że znęcaliście się nad moim kotem. – przypomniała sobie nagle.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-No tak, ale to tylko po to żeby cię wywabić z pokoju. –wypalił David, a jakiś pierwszoklasista spojrzał na niego z ukosa – Hej! Nikt cię nie nauczył że nie wolno podsłuchiwać? – zwrócił się do dziecka, które wystawiło mu język i szybko uciekło nim David zdążył cokolwiek zrobić. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Co takiego? Ale po co? – dziwiła się.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Bo chcieliśmy z tobą pogadać.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Ciekawe o czym? – spytała chłodno i<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>założyła ręce na piersi - Jakoś nigdy wcześniej nie chcieliście tego robić. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Jak to o czym? O tym pamiętniku.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Nagle trafiło do niej, że rozmawiają z nią tylko ze względu na Abigail, tylko po to żeby zwrócić jej „pamiętnik”. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-To nie mogliście po prostu wejść na górę? – zapytała lodowatym tonem </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-No nie, bo schody do dormitoriów dziewczyn są zaczarowane, niestety. Nieraz się o tym przekonałem - powiedział i zaśmiał się lekko, a gdy Ivy zmrużyła oczy, dodał - A zresztą nawet jakby nie były to i tak pewnie rzuciłabyś nas jakąś klątwą, gdybyśmy tylko do ciebie zajrzeli.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Widzę, że już dobrze mnie poznaliście - zadrwiła - Mogliście wysłać którąś z dziewczyn. Przecież tyle ich jest w tym zamku, nieprawdaż?</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-O tym nie pomyślałem.... Ale kotu nic się nie stało, nieprawdaż? – przedrzeźnił ją, ale zaraz zapytał normalnym tonem - wiec w czym problem?</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Mogliście zrobić mu krzywdę! </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">James zrobił minę typu „znowu się zaczyna”, a David tylko ponuro pokiwał głową.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-My bynajmniej nie w tej sprawie – uciął brunet. Nie chciał kolejnego wywodu na temat „jak traktować, zwierzęta domowe". Już miał tego dosyć. Wystarczyło mu już to, że średnio co miesiąc dostawał wyjca od matki.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-BYNAJMNEJ Nie mam zamiaru was słuchać. Wracam do dormitorium i jeśli jeszcze raz<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>choćby zbliżycie się do mojego kota, to nie wiem co wam zrobię – warknęła i przez krótką chwilę żałowała, że nie może zmienić ich w małe zielone ropuchy. Albo przynajmniej Jamesa.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Wyniośle odwróciła się do nich plecami i ruszyła w stronę schodów prowadzących do dormitorium dziewcząt.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Poczekaj - odezwał się nagle David, robiąc krok w jej stronę.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Niby na co? - odparła jadowicie z jedną nogą na schodku. Lekko obróciła głowę by ich widzieć. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-To w końcu ukradłaś ten pamiętnik, czy nie? - zapytał niecierpliwie James, wkładając ręce głęboko do kieszeni.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-A jak myślisz?</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Abigail twierdzi, że coś jej zabrałaś – wytłumaczył David, a kilkoro Gryfonów nadstawiło z zaciekawieniem uszu.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Ivy zlustrowała wzrokiem otaczającą ich grupkę. Nikt nie mógł<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>dowiedzieć się o książce, a wiedziała z jaką prędkością rozchodzą się tutaj informacje.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Gdyby mnie nie denerwowała na każdym kroku to bym jej to oddała. A teraz to może się wypchać. – odpowiedziała. Czuła mieszaninę złości, żalu i....zazdrości?</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">James zrobił minę typu: „a nie mówiłem?” Jednak David kontynuował:</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Czyli jej to zabrałaś? </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Tak, ale to też należy się mnie! - wykrzyknęła wzburzona.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Macie wspólny pamiętnik? - spytał David niczego już nie pojmując.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Ivy spojrzała na nich z politowaniem coraz bardziej wątpiąc w inteligencję. Nie żeby kiedykolwiek wierzyła, ale iskierka nadziei, która kiedyś miała właśnie zgasła. Zdenerwowana weszła po schodach do dormitorium.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Oni najwyraźniej uwierzyli Abigail i myśleli, że to tylko pamiętnik. Prychnęła. Jak można być tak głupim? Po co miałaby chować<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>pamiętnik w takim miejscu? A przecież w życiu by niczego nie ukradła! A tym bardziej czemu miałby ją interesować czyjś pamiętnik, a tym bardziej JEJ pamiętnik? </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Oni nie wiedzieli, jaka jest Ivy. W sumie nic dziwnego, raczej obracali się w innym towarzystwie, nie spędzali poza treningami i lekcjami czasu. Kiedy oni urządzali dzikie imprezy albo łamali szkolny regulamin, ona raczej wolała poćwiczyć zaklęcia. Miała wrażenie, że nie pasowałaby do takich ludzi i że za bardzo by odstawała, to też nigdy nie spróbowała się przyłączyć. </span><br />
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Teraz pewnie myślą, że jestem agresywną wariatką, pomyślała i weszła do pustego dormitorium. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Często idąc na zajęcia widziała ich w gronie znajomych, śmiejących się i wesołych. To oni organizowali imprezy, to oni robili kawały nauczycielom. Prawie wszyscy ich lubili. I co z tego, że nie mieli dobrych stopni skoro byli utalentowani i zabawni? Wiele dziewczyn w szkole marzyło by z którymś z nich się umówić, nie ze względu na wygląd, lecz na ich przebojowy charakter, który przyciągał wszystkich.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Ivy głośno westchnęła i pokręciła głową z niedowierzaniem.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Szybko wyjęła księgę i obłożyła ją szarym papierem. Teraz wyglądała jak zwykły notatnik albo zeszyt i miała pewność, że nie zwróci niczyjej uwagi. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Położyła się na łóżku i znowu zaczęła przewracać kartki mając nadzieję, że może coś przeoczyła. Ciągle nic.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Nagle drzwi się otworzyły, a ona odruchowo wrzuciła książkę za łóżko.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">- O cześć! Prawie cały dzień cię nie widziałam – to była Alisa z tym swoim szerokim, szczęśliwym uśmiechem. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Cześć – odpowiedziała Ivy czując, że kąciki ust mimowolnie się jej unoszą.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Lubiła ją, chociaż była zupełnie inna od niej: dziewczęca i modna. Ivy nie lubiła sukienek i nigdy nie rozumiała jak można robić sobie taką krzywdę jak chodzenie w wysokich szpilkach i makijażu<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>tylko po to by lepiej wyglądać. Preferowała chodzenie w wygodnych adidasach i zwykłych dżinsach i gdyby nie długie włosy ktoś mógłby wziąć ją za chłopaka. </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Słyszałam, że rozmawiałaś z Jamesem i Davidem – oznajmiła podekscytowana koleżanka siadając w nogach łóżka. Ivy głośno wypuściła powietrze z ust zastanawiając się nad odpowiedzią. Wiedziała, ze Alisa marzy by umówić się z którymś z nich.<span style="mso-spacerun: yes;"> </span></span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Tak, rozmawiałam - przyznałą, wzruszając ramionami.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-I jak?</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Ivy nie chciała jej urazić, więc ujęła to najdelikatniej jak umiała: </span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Już wole rozmawiać ze Ślizgonami.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Ze Ślizgonami? –zapytała oszołomiona, otwierając szeroko usta i oczy, co dało dość komiczny efekt - Żartujesz sobie, prawda?</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-No dobra, aż tak źli to nie są. – odparła niechętnie.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Uff, to dobrze, bo już myślałam, ze zwariowałaś – zaśmiała się lekko, a po chwili milczenia dodała- O, przypomniało mi się coś.</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Tak?</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Czy wychodziłaś, gdzieś wczoraj w nocy? Bo zdawało mi się, że ktoś wychodził z<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>dormitorium...</span></div>
<div class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">-Musiało ci się wydawać – skłamała. Przeszedł ją dreszcz, nie znosiła tego robić. Alisa uwierzyła i znowu zaczęła wesoło pytać ją inne sprawy. </span></div>
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;">Z zdenerwowaniem pomyślała o kolejnym spotkaniu z Abigail na zajęciach w poniedziałek.</span><br />
<div class="MsoPlainText">
<br /></div>
<div class="MsoPlainText">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;"> ~*~*~ </span></div>
<div align="center" class="MsoPlainText">
<br /></div>
<div align="left" class="MsoPlainText">
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-family: "Arial";"><i>Dawno nie było nowego rozdziału, ale to przez to, że teraz trzeba poprawiać oceny w szkole. Mamy nadzieję, że nie jest zbyt nudno. Następnym razem postaramy sie dodać wcześniej.</i> Pozdrawiamy czytelników :)</span></span></div>
<div align="center" class="MsoPlainText">
<span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;"> </span> <span style="font-family: "Arial"; font-size: 12pt;"></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03594322926136532992noreply@blogger.com14