poniedziałek, 14 listopada 2011

Rozdział IX - „Ten” temat

 Przepraszamy, że tak długo musieliście czekać.

                                                                                ~*~

Tego dnia pogoda była wyjątkowo nieprzyjemna. Mimo, że już nie padało, zimny wiatr skutecznie zniechęcał do wyjścia z zamku. Jednak znaleźli się odważni, którzy postanowili wykorzystać sobotnie popołudnie na wyjście do Hogsmeade.
Abigail nerwowo przestępowała z nogi na nogę w oczekiwaniu na Jamesa, co prawda nie była pewna czy zaproszenie wciąż jest aktualne, ale niekulturalnie byłoby się nie pojawić. Było jej tak wstyd za to, co wczoraj się stało, że miała ochotę zapaść się pod ziemię. Jeszcze nigdy w życiu się tak nie poniżyła. Zawsze dbała, by wszyscy o niej dobrze myśleli, a tu taka gafa. Tak bardzo chciała, żeby James w końcu się do niej przekonał. 
A teraz nawet nie chciała wiedzieć, co o niej myśli.
Niespokojnie rozejrzała się po Sali wejściowej, w której kręciło się już sporo osób. W tłumie dostrzegła Danielle Carter – przyjaciółkę z pokoju.. Natychmiast się ożywiła i do niej podbiegła.
-Hej, Danielle!
-Cześć! – przywitała się dziewczyna i uśmiechnęła się przyjaźnie – Tez wybierasz się do Hogsmeade?
-No...I pomyślałam sobie, że może wybrałabyś się ze mną do Trzech Mioteł?
-Myślałam, że idziesz z Jamesem? Nie cieszysz się, że w końcu cię zaprosił? – dodała ze zdziwioną miną.
-Cieszę się – odparła bez entuzjazmu – ale nie chce iść sama, bo idzie też z nami David, więc byłoby mi raźniej....
-No, no Abigail, nie spodziewałam się tego po tobie! – brunetka zaśmiała się głośno i poklepała ją po ramieniu – Dwóch chłopaków, gratuluje!
-To jak pójdziesz ze mną? – spytała Abigail z szerokim uśmiechem.
-Nie mogę.
-Dlaczego? – spytała ruda wyraźnie zawiedziona.
-Umówiłam się już z Christianem –„No tak. Już ma z kim iść”, pomyślała nie okazując swojego niezadowolenia. 
-Baw się dobrze – powiedziała Abigail na odchodnym i obserwowała jak Danielle podbiega do swojego chłopaka i czule się z nim wita. Wiedziała, że jeśli pójdzie tam sama to sytuacja stanie się bardzo krępująca. No przynajmniej dla niej, a za wszelką cenę chciała tego uniknąć.  Miała nadzieję, że jeśli będzie ktoś jeszcze to nie wspomną nic o tamtym incydencie w szatni.
Abigail westchnęła i zerknęła na zegarek. Spóźniali się, już trzy minuty! Może wcale nie zamierzają przyjść? Ta myśl przyniosła jej pewną ulgę, jednak postanowiła, że zaczeka jeszcze parę minut.
Z każdą  chwilą była coraz bardziej zestresowana. Przyłapała się na tym, że ze zdenerwowania zaczęła obgryzać pomalowane lakierem paznokcie. Schowała dłonie do kieszeni beżowego trenczu. Nagle dostrzegła Ivy Hunter. Bez zastanowienie rzuciła się w jej stronę.
-Ivy, zaczekaj! – zawołała za blondynką.
Dziewczyna odwróciła i rzuciła jej zdziwione spojrzenie.
-Czego chcesz? – spytała nieufnie. Ruda była zbyt zdesperowana, by przejąć się tak chłodną reakcją.
-Pójdziemy razem do Trzech Mioteł? – spytała uśmiechając się podnosząc brwi.
Ivy zmierzyła ją spojrzeniem. Gryfonka była ubrana w cienką kurtkę z kapturem i jeansy.
-To jak pójdziesz?
Ivy zmarszczyła brwi, najwyraźniej nad czymś się zastanawiając.
-Czemu prosisz o to akurat mnie?
-Bo...idziesz sama. A wiadomo, że w grupie raźniej! – palnęła  bez zastanowienia wesołym tonem.
-A skąd wiesz, że idę sama?
-A idziesz z kimś?
-Nie, ale...
 -No widzisz!
-Może idę sama, bo nie chce iść z kimś.
Abigail nieco zbiło to z tropu. Sala Wejściowa była już prawie pusta.
-Idziesz sama? – spytała niespodziewanie Ivy postanawiając zdobyć się na trochę uprzejmości Właściwie było to zdanie twierdzące, wypowiedziane nieco zdziwionym tonem.
Nagle Abigail usłyszała jak ktoś za nią się zatrzymuje. Ivy zmroziła wzrokiem osobę stojącą za jej plecami.
-To co idziemy?
Puchonka odwróciła się w kierunku źródła głosu. Jej oczom ukazał się James, tuż obok stał David opleciony masą kolorowych szalików. Spod warstwy wełny wystawał również szalik, w którym Gryfoni przychodzili na mecze.Poczuła jak robi jej się gorąco w okolicy klatki piersiowej, jednak przybrała spokojną minę i spojrzała na Davida - to było znacznie prostsze niż wytrzymanie wzroku Jamesa.
-Tak ci zimno? – spytała Ruda spuszczając wzrok na jego dłonie ubrane w grube rękawiczki.
-A tobie nie? – spytał z lekkim szokiem spoglądając na ich cienkie ubranie – może chcesz jeden szalik?
James wywrócił oczami i odwrócił nieco od reszty, ale Ivy wydawało się to urocze.
-Nie dziękuje. – odparła Puchonka z uśmiechem - Zaprosiłam też Ivy, mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza.
Blondynka rzuciła jej gniewne spojrzenie, a następnie przeniosła wzrok na chłopaków. Już otworzyła usta by wyrazić sprzeciw, jednak powstrzymał ją przed tym bardzo cichy szept Abigail:
-Chodź ze mną. Proszę.
Jej głos brzmiał naprawdę desperacko. Ivy była ciekawa, w co takiego się wpakowała, że tak bardzo jej na tym zależy, przypuszczała, że to nie z chęci spędzenia z nią czasu. Jednak postanowiła jej pomóc, nawet jeśli miało to oznaczać dodatkowe minuty spędzone z chłopakami z drużyny. Zastanawiała się tylko jaki jest tego cel.
-To, co będziemy tutaj tak sterczeć? Chodźmy. –rzekła Ivy i poszła przodem. Reszta ruszyła za nią. Abigail zrównała się z Gryfonką.
-Dzięki – szepnęła omal nie poruszając ustami.
-Czy powinnam spytać dlaczego? – zapytała nawet nie patrząc w jej stronę. James i David szli tuż za nimi i zapewne zastanawiali się nad całą ta sprawą.
-Nie. – odparła z uśmiechem. Ivy rzuciła je krótkie spojrzenie – miała rozmarzony wyraz twarzy.
-Masz rację, wolę nie wiedzieć – odpowiedziała wkładając ręce do kieszeni. 
-Jak wam idzie nauka? – spytała Abigail odwracając się do tyłu.
-Pewnie to samo, co u was – rzekł David jak gdyby nigdy nic – nie nadążamy z odrabianiem pracy domowej.
-Nadążalibyśmy gdybyśmy nie mieli  tyle treningów.- poprawiła go Ivy.
James zakrztusił się nagle, Ivy zerknęła na niego kątem oka. Zasłaniał usta dłonią, jednak zauważyła, że ukrywa uśmiech. Zmarszczyła brwi – to wszystko było bardzo podejrzane. 
-A jedziecie do domu na święta? – Abigail szybko zmieniła temat – Ja chyba tak, chociaż równie dobrze mogłabym zostać.
Jak na jej gust, Abigail zbyt nagle zmieniła temat.
-Ja zostaje – powiedział David
-A czemu? – spytała ciekawsko.
-A tak jakoś....
Nim Abigail zdążyła zadać więcej pytań, James wtrącił się do rozmowy.
-W tym roku, ja też zostaje. Mam dość świąt z moją porąbaną rodzinką. A ty, Ivy? – zagadnął do milczącej dziewczyny.
-Ja pewnie, pojadę do domu, zobaczymy.
Abigail była szczęśliwa, że udało jej się uniknąć „tego” tematu. Do końca drogi luźno gawędzili.
Atmosfera była coraz luźniejsza, jednak z ulgą weszli do ciepłego baru. Jak zwykle było tłoczno, lecz bez problemu znaleźli wolny stolik. Mimo zwykłego hałasu, co chwilę ktoś witał się z Jamesem lub Davidem. Po drodze spotkali Josha i Lucy, którzy wylewnie przywitali się z Abigail. Ivy czuła się dziwnie – nie była przyzwyczajona do przebywania w tak popularnym towarzystwie. W czwórkę  usiedli przy stoliku tuż przy barze.
Po chwili podeszła do nich młoda  kelnerka z burzą ciemnych loków.
-Poprosimy cztery piwa kremowe – powiedział David, a kelnerka uśmiechnęła się do niego zalotnie. Cała czwórka wręczyła należną zapłatę, a kobieta wróciła się do baru by spełnić ich zamówienie. Szatyn zdjął rękawiczki i zaczął rozwijać kolejne warstwy szalików.
-Wiecie, kiedy następny trening? – spytała Ivy, zdejmując bluzę i wieszając ja na oparciu.
Abigail nagle wyprostowała się niczym struna i zaczęła nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu.



 -Strasznie długo nie ma tej kelnerki – stwierdziła podnosząc się z miejsca – Chyba pójdę to sprawdzić...
Ivy zmarszczyła brwi i odprowadziła ją wzrokiem. Jej zachowanie wydawało się co najmniej dziwne. Była pewna, że musiało się coś wydarzyć podczas ćwiczeń. Postanowiła wykorzystać nieobecność Abigail, by zaspokoić swoja ciekawość.
-Czemu ona się tak dziwnie zachowuje? – spytała cicho, wskazując oczami na Abigail i nachylając się w ich kierunku.
-Sama ją o to zapytaj – odparł James, odchylając się do tyłu na krześle. 
-Ale ona mi nie powie! Unika tego tematu jak ognia. – odparła Ivy również robiąc to samo co James.
-Bo zapewne nie jest z tego dumna. – odpowiedział Gryfon, składając ręce na brzuchu i przechylając się jeszcze bardziej.
-To czemu ty nie chcesz mi tego powiedzieć? Miałeś w tym aż tak duży udział ?– spytała wpatrując sie w jego twarz. Zżerała ją ciekawość. W tej chwili kelnerka położyła na ich stoliku cztery pełne kufle.
-Ty też byś nie chciała, żeby wszyscy gadali za twoimi plecami o tym, co robiłaś. – wtrącił się David biorąc swój kubek.
-A wy niby dochowujecie jej tajemnic? – prychnęła, choć wiedziała że nic nie wskóra, a zaraz dodała -  Swoich nawet nie potraficie dochować.
W tym momencie do stolika z powrotem dosiadła się Abigail.
-Byłam jeszcze w toalecie. – wytłumaczyła Ruda sięgając po ostatnie piwo.-O czym gadaliście? – spytała upijając łyk napoju.
-No powiedz Ivy – zachęcił ją James, uśmiechając się złośliwie. Ivy zmroziła go krótkim spojrzeniem, jednak chłopak zupełnie się tym nie przejął i wrócił do popijania rozgrzewającego trunku. Abigail spojrzała na nią pytająco.
-A co zapomniałeś jak się mówi? – spytała Ivy  spokojnie i nawet na niego nie patrząc napiła się piwa.
-Masz wąsy z piwa – poinformował ją James, a Ivy zmieszana energicznie przesunęła dłonią nad ustami.
-A co to jakaś tajemnica? –kontynuowała temat Abigail żartobliwym tonem, jednak po chwili zdała sobie sprawę na jaki temat rozmawiali. Jej mina diametralnie się zmieniła – Co jej nagadaliście?
-Nic. – powiedział David, Abigail zerknęła na niego niepewnie. Jednak najwyraźniej nie chciała ryzykować, bo ponownie uśmiechnęła się pogodnie i podjęła nowy temat.
-Zaprosiliście już kogoś na bal?
To pytanie kierowała głównie do chłopaków, jednak to Ivy jako pierwsza zareagowała.
-Przecież jeszcze miesiąc do balu!  – wykrztusiła gdyż po usłyszeniu pytania zachłysnęła się kremowym piwem.
-Potem nikt fajny już nie zostaje. –stwierdziła Abigail krążąc czubkiem palca po brzegu kufla – A poza tym w sklepach nie ma już fajnych sukienek.
-Ten cały bal, to głupota. Tylko marnowanie pieniędzy. –wypaliła  Ivy przytykając kufel  do ust.
-To ty nie idziesz? – zdziwiła się Abigail, a  Ivy rzuciła jej krótkie spojrzenie.
-Oczywiście, że nie – odparła – Po co mam tracić czas na takie głupoty?
James stukał palcami o drewniany blat, a David położył głowę na stoliku i wpatrywał się w zawartość swojego kufla. Ivy zdawała sobie sprawę, że słyszą każde jej słowo i nie czuła się z tym zbyt dobrze. A w dodatku nie lubiła tematu, który poruszyła Abigail. Nie interesowały ją tańce ani sukienki.
-Jeśli nie masz  z kim iść to mam dużo kolegów, którzy na pewno będą chętni.- zaoferowała uprzejmie Abigail.
James i David parsknęli śmiechem nagle się ożywiając.  Ivy była wyraźnie wzburzona.
-Nie idę, dlatego, że nie mam partnera – wycedziła czując jak zaczynają palić ją policzki– tylko dlatego, że nie mam w zwyczaju chodzić na przyjęcia dla idiotów.
-Czy ty w ogóle uczestniczysz w życiu towarzyskim szkoły? – spytała Ruda obserwując jej reakcje.
-Lepszym pytaniem byłoby czy w ogóle je ma – wtrącił James zanim Gryfonka zdążyła odpowiedzieć
Ivy rzuciła mu mordercza spojrzenie.
-Mam lepsze zajęcia. 
-To co robisz  w wolnym czasie? – zapytał David patrząc na nią przez pusty już kufel. Dziewczyna z zakłopotaniem potarła ramię.
 -No nie wiem...Czytam książki? A co za różnica. Porozmawiajmy o czymś innym...
-O wiesz co? – Abigail nagle ożywiła się i klasnęła dłonie – Znasz Luke’a Browna? Jest suuuper przystojny i nie ma jeszcze pary! – a po chwili dodała – I Chyba jesteś w jego typie!
-Co takiego? – Ivy była skonsternowana myślą, że może być „w czyimś typie”, ale zaraz dorzuciła nieco ostrzej - Czy do ciebie nie dociera, że nie lubię takich imprez? Nigdzie się nie wybieram –oznajmiła, a zaraz potem  wstała z miejsca – Wiecie, co muszę iść kupić nowe pióro.
Abigail uświadomiła sobie, że teraz zostanie sam na sam z Jamesem i Davidem. Nie mogła do tego dopuścić.
-Zostań no...Nie obrażaj się tak. – Odezwała się Abigail jakby było jej obojętne,.
-Ja się wcale nie obrażam! – fuknęła Ivy.
-Zostań jeszcze - poprosiła. Ivy wyraźnie niechętnie usiadła z powrotem. 
Abigail odetchnęła z ulgą. James patrzył na nią przez chwilę, ale po chwili znowu przechylił się na krześle i wpatrzył się w pokryty grubymi drewnianymi belkami sufit.
- No – mruknęła zadowolona, a po chwili dodała głośniej – A wy z kim chcecie iść? A może już kogoś macie?
-A po co pytasz? – spytał David odwracając się do Abigail,
-Z ciekawości.
-Po prostu myślałem, że może chcesz mnie zaprosić – zażartował szatyn uśmiechając się do dziewczyn.
Abigail zaśmiała się opierając łokcie na stoliku i wpatrzyła się w szmaragdowe oczy swojego rozmówcy. O tak. Znacznie łatwiej było jej patrzeć w ta piękną zieleń niż spojrzeć na Jamesa. Ciągle miała ochotę zapaść się pod ziemie na samą myśl o incydencie w szatni.
-Czyli mam rozumieć, że jeszcze nikogo nie macie?
-Ja mam – powiedział James z pewną siebie miną, składając ręce na karku.
Ivy niespodziewanie prychnęła z pogardą, tak nagle, że Abigail aż podskoczyła. Wszyscy wybuchnęli śmiechem na komiczną reakcje Rudej, jednak jej samej nie było do śmiechu. Spojrzała na niego zdumiona i nim zdążyła zadać pytanie, odezwała sie Ivy.
-Naprawdę sądzisz, że przecudowna Vivian będzie chciała pójść z tobą na bal? – spytała blondynka wpatrując się w Jamesa. Chłopak odwzajemnił to spojrzenie, już otwierając usta by się odgryźć.
-Idziesz z tą dzi....– Abigail uprzedziła go i w ostatniej chwili ugryzła się w język.- ....dziewczyną? Tą nową...?
Puchonka poczuła ukłucie zazdrości. Miała nadzieję, że to ją James zaprosi, mimo ich słabych relacji.
-W sumie to jej jeszcze nie zaprosiłem...- dopowiedział James, a w Abigail odżyła nadzieja – zamierzam to zrobić jutro.
-Nie radzę jest strasznie nieuprzejma –rzuciła szybko Abigail – spotkałam ją przypadkiem po zajęciach. Kiedyś...dawno...- dodała zmieszana przypominając sobie ten dzień. W końcu kilka minut później znalazła się  w męskiej przebieralni.
-Przecież nie jest od mówienia – powiedział uśmiechając się lekko. Ivy odwróciła się w jego stronę, a David jakby lekko się od nich odsunął.
-Ty próżna szowinistyczna świnio – wycedziła Ivy – Zawsze wiedziałam, że jesteś idiotą, ale teraz  przeszedłeś samego siebie.
-A co ja takiego powiedziałem? – spytał zupełnie zdezorientowany. Abigail wiedziała co zdenerwowało Ivy,  ale nie zamierzała się wtrącać. Może było to egoistyczne, ale cieszyła się, że James myśli  ten sposób o Vivian. Wiedziała, że związki oparte na czymś takim, szybko się kończą. A jej było to na rękę.
-Co takiego powiedziałeś? Jesteś jeszcze bardziej tępy niż myślałam – stwierdziła i nagle wstała z krzesła akcentujac każde słowo uderzeniem w blat – I nie mam zamiaru ci tłumaczyć tak oczywistych rzeczy bo jesteś zbyt, wielkim, aroganckim...
Ivy rozkręciła się na dobre i wcale nie zapowiadało się, że będzie lepiej: James wykrzywił usta w tak dla siebie charakterystycznym grymasie złości.
-Och, doprawdy? – zapytał zakładając ręce na piersi, kiedy skończyła.
- Och, doprawdy! –przedrzeźniła go zaciskając dłoń na ramieniu torby. Ich słowa tonęły w ogólnym harmiderze panującym w pomieszczeniu.
-...I jeśli jeszcze raz coś takiego powiesz to...
-To co? Co mi zrobisz? – spytał drwiąco pochylając się do przodu.
Ivy zacisnęła usta w gniewnym grymasie. Obydwoje patrzyli sobie wyzywająco w oczy
David postanowił zareagować zanim dojdzie do rękoczynów.
-Rozumiem, że bardzo się lubicie i że musicie to sobie jakoś okazać, ale czy możecie wreszcie się zamknąć? – Powiedział spokojnym , ale stanowczym tonem – proszę?
-Nie mam zamiaru jej ustępować.- warknął James mrużąc orzechowe oczy, nawet nie odwracając się w stronę przyjaciela.
David opuścił ręce w bezradnym geście, jednak po chwili odezwała się Ivy.
-Więc ja ustąpię.
James był wyraźnie rozeźlony, jednak David spojrzał na nią zdumiony. Mina dziewczyny jednak w żadnym wypadku nie była łagodna.
-Głupszym się ustępuje – wyjaśniła i nim ktoś zdążył coś powiedzieć, chwyciła kurtkę wiszącą na oparciu i nawet jej nie zakładając prędko wyszła z baru.
-Może pójdę z tobą? – zawołała za nią Abigail, jednak drzwi baru już się zamknęły.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza.
-Tak bardzo się nas boisz? – odezwał się David z uśmiechem.
-No coś ty – odparła śmiejąc się histerycznie i siadając na brzegu krzesła.
-Mamy nadzieję, że spotkamy cię PO następnym treningu
Obaj wybuchnęli zgodnym śmiechem. Rzuciła im pełne politowania spojrzenie.
-I tak nie było, co oglądać –  po tych słowach ich miny zrzedły, a Abigail powoli podniosła się z miejsca uśmiechając się tryumfalnie. Poczuła jak wraca jej pewność siebie. –  Nie wmówicie mi, że nigdy nie chcieliście wejść do damskiej przebieralni – rzuciła na odchodnym, pozostawiając ich z ogłupiałymi minami.

                         ***
Rozdział jest krótki i może nie najlepszy, ale robiłyśmy wszystko co mogłyśmy. Wybaczcie, że tak długo nie było nic nowego. Następnym razem postaramy się, by notki pojawiały się częściej, choć możliwe,że będą dosyć krótkie, jak ta. 
Dziękujemy wszystkim, którzy tu ciągle wchodzą i to czytają :)