środa, 25 maja 2011

Rozdział V - Tajemnica i wywabienie z pokoju


-Mandragora...- wysapała do Grubej Damy, która nawet nie drgnęła, w ramach swojego obrazu.
Ivy zgięła się w pół, oddychając ciężko ze zmęczenia. Pędziła tutaj ile sił w nogach, w ręku trzymała książkę. Klejnoty na okładce błysnęły wesoło.
Przez całą drogę bała się, że spotka Irytka, woźnego lub co gorsza, dogonią ją James i David. Tego ostatniego akurat najmniej się obawiała, bo była szybka, jak na szukającego przystało. Chociaż była już tak blisko, ciągle rozglądała się na boki.
-Madragora! –wymówiła hasło ponownie, dysząc ciężko, dopiero wtedy kobieta na obrazie otworzyła oczy, a ona automatycznie schowała książkę za plecy. 
-Wiesz która jest godzina?! - wydarła się zirytowana i zaczęła żywo gestykulować. Wyglądała na całkowicie wypoczętą - Przerwałaś mi sen! A uczniom nie wolno przebywać o tej godzinie poza dormitorium! 
-Przepraszam, nie chciałam...Ale podałam ci hasło, więc wpuść mnie! - zażądała zdenerwowana Ivy oglądając się za siebie. Ciemny korytarz chwilowo był pusty. Chwilowo.
-Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej. - odparła obrażona kobieta, a inne obrazy również zaczęły się budzić i głośno wyrażać swoje niezadowolenie.
-Proszę, wpuść mnie. – nalegała, gdy osoby z portretów zaczynały robić coraz to większy hałas. Gruba Dama zamknęła oczy i zdawała się ją ignorować - Bo pójdę do dyrektorki! - palnęła nagle, zupełnie bez zastanowienia, ale ku jej zdumieniu podziałało. Strażniczka sapnęła głośno z przerażenia
-No dobrze, już dobrze, wchodź! - rzekła i wpuściła ją do środka.
-Dziękuje – szepnęła i uśmiechnęła się lekko. Była w ciemnym Pokoju Wspólnym, który był zupełnie pusty. Odetchnęła z ulgą – przynajmniej nie będzie musiała tłumaczyć swojego nocnego wypadu do biblioteki. To byłaby wielka sensacja: zawsze cicha i grzeczna dziewczyna, która jeszcze nigdy nie złamała regulaminu, ignoruje go i organizuje sobie nocną przechadzkę po zamku wraz z Jamesem i Davidem, tego samego dnia, w którym zaatakowała komentatorkę i dostała szlaban.
Pewnie zaraz zaczęły by się plotki, że chodzi z obydwoma naraz, a tego by nie zniosła. Chociaż James i tak zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, więc długo by to nie potrwało. Tak swoją drogą to nie rozumiała dlaczego tyle dziewczyn się za nimi ugania.
Gdy obraz powoli się zamykał, usłyszała kroki. Obróciła się szybko i przez szparę, zobaczyła na końcu korytarza Jamesa i Davida zmierzających w jej stronę. 
Gdy ją dostrzegli przyśpieszyli kroku, jednak nim zdążyli do niej dojść, drzwi się zamknęły, a ona już biegła przez pusty Pokój Wspólny do swojego dormitorium. Obróciła głowę, nawet się nie zatrzymując; wejście wciąż było zamknięte. Domyśliła się, że Gruba Dama właśnie robiła im wykład. I dobrze im tak, przemknęło jej przez myśl.
Czmychnęła na górę i cicho weszła do swojej sypialni zamykając drzwi. Oparła się o nie i zamknęła oczy. Głośno wypuściła powietrze z ust. Serce wreszcie się uspokoiło i przestało wybijać szaleńczy rytm, który towarzyszył jej odkąd wyszła z łóżka. Przez chwilę nawet zapomniała o książce, która trzymała w ramionach, poczuła taką ulgę. Zdobyła ją!
-Co robisz? - usłyszała zaspany głos z jednego z łóżek.
Ivy aż podskoczyła i błyskawicznie schowała książkę za plecami jak uprzednio przy Grubej Damie, jednocześnie obracając się do źródła głosu.
To była Alisa Campbell. Serce podskoczyło jej do gardła, ale jednocześnie poczuła ulgę, że to tylko ona. Dziewczyna miała lekko podniesioną głową i patrzyła na nią ospale.
-Nic, nic śpij -Odpowiedziała cicho. Nie była pewna czy Alisa w ogóle to usłyszała, ale na szczęście zasnęła z powrotem  zanim Ivy zdążyła dokończyć zdanie.
Na palcach weszła do swojego łóżka zasłaniając szkarłatne kotary i cała przykryła się kołdrą. Wyjęła książkę i nagle poczuła ekscytację na myśl co znajdzie w  środku. Musiało tam być coś niesamowitego! Coś tak tajemniczego i niedozwolonego, że ktoś ukrył ją w takim miejscu! Była w Dziale Ksiąg Zakazanych, w dziwnej skrytce pod klapą w podłodze... Musi być naprawdę wyjątkowa...Zagryzła wargę i jeszcze raz spojrzała na cudowną okładkę, na której nie widniało nazwisko autora ani tytuł. A może to rzeczywiście pamiętnik? - pomyślała nagle. Lecz zaraz ten pomysł uznała za głupi, bo kto zostawiłby taki pamiętnik, w takim dziwnym miejscu? Tam na pewno jest coś znacznie bardziej wartościowego niż czyjeś zapiski o swoim życiu.
Poczuła miłe uczucie w sercu, kiedy bardzo delikatnie otworzyła książkę na pierwszej stronie.
I nagle stało się coś bardzo dziwnego.
Nim zdążyła coś zobaczyć, lodowaty podmuch powietrza przeleciał nad jej łóżkiem szybko przekręcając karty księgi, która po chwili zamknęła się z trzaskiem. Wiatr zawył przeraźliwie.
Przerażona odgarnęła kołdrę z głowy i podniosła się do pozycji siedzącej. Gwałtownym ruchem odsłoniła czerwone zasłony wokół łóżka i ze strachem rozejrzała się po pokoju. Nic się nie zmieniło: Alisa i reszta dziewczyn spały. Jedyną dziwną rzeczą w tym wszystkim było to, że okno było szczelnie zamknięte.
Poczuła jakby ktoś położył jej lodowatą dłoń na karku. Jej ciało przeszedł dreszcz. Nagle ta ciemność zdała jej się jeszcze bardziej nieprzyjazna i złowroga niż zwykle, tak jakby czaiło się tam coś okropnie złego. Tętno znowu przyśpieszyło. Podciągnęła ciepłą kołdrę pod samą szyję, trzymając w pogotowiu różdżkę. Jeszcze przez chwilę rozglądała się z trwogą po sypialni.
W końcu dało o sobie znać zmęczenie i chcąc, nie chcąc położyła się z powrotem , ale tym razem czuła niepokój. Niepokój, który sprawiał, że czuła się jak w zupełnie obcym miejscu, a nie jak w swoim bezpiecznym, przytulnym dormitorium na szczycie wieży.
Ponownie otworzyła księgę. Tym razem nic się nie stało. Natychmiast pomyślała, że musiał to być po prostu zbieg okoliczności. To przeraźliwe wycie wiatru...była już tak zmęczona, że może sobie po prostu to ubzdurała, a może na chwilę zasnęła i to był tylko zły sen? Na pewno to tylko je wybujała wyobraźnia.... Trochę ją to uspokoiło, chociaż tak naprawdę wcale w to nie wierzyła.
Zaczęła powoli przekręcać idealne śnieżnobiałe kartki. Były puste. Z lekkim uczuciem zawodu przekręciła wszystkie strony, ale kiedy nic nie znalazła zamknęła księgę.
Czemu ktoś ją tak dobrze ukrył skoro była pusta? I najważniejsze: kto to zrobił i dlaczego? Spojrzała jeszcze raz na piękną okładkę. I z czego jest zrobiona? Pomyślała, gdy pogładziła dłonią złota oprawę. Mogła się założyć, że żaden krawiec nigdy nie widział podobnego materiału.
Zdjęła kołdrę z głowy i wpatrzyła się w sufit, jednocześnie gładząc księgę.
Czemu była ukryta akurat w bibliotece? I czyją była własnością?
Rozmyślała tak aż do świtu, jednak nie znalazła rozwiązania zagadki.
Jednego była pewna: Ta książka na pewno skrywa jakąś tajemnicę.

                                                                    *  *  *


Był ciepły sobotni poranek, a ona prawie nie spała poprzedniej nocy, jednak była zbyt podekscytowana by odczuwać zmęczenie. Wspominając wczorajszy wieczór, nie mogła uwierzyć w to co się stało. Z jednej strony była zmartwiona obecnością Abigail, Jamesa i Davida, a z drugiej strony w jakiś dziwny sposób cieszyła się, że ich spotkała. Nie wiedziała dlaczego, przecież nigdy ich nie lubiła, a jeszcze po tym co nawymyślała Abigail.... Wyjaśniła sobie to w ten sposób, że po prostu potrzebowała jakiegokolwiek towarzystwa, a oni zawsze zdawali się nieosiągalni dla kogoś takiego jak ona. Jednak
najbardziej niepokojące w tym wszystkim było to, że odczuwała pewna dumę z tego, że odważyła się złamać szkolny regulamin. Gdyby nie miała dowodu w postaci książki, to zapewne pomyślałaby, że to po prostu kolejny, nierealny sen. A jednak była to prawda i to sprawiło, że na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. 
Wcześniej upewniwszy się, że jest sama wyjęła księgę spod poduszki. Wyglądała tak samo pięknie jak wczoraj w nocy tyle, że teraz iskrzyła się jeszcze mocniej w świetle porannego słońca wpadającego przez okno. W tym samym momencie pomyślała, że trzeba coś zrobić, żeby nie wyglądała w ten sposób, bo ktoś od razu zwróciłby na nią uwagę. To był tylko środek bezpieczeństwa, bo zamierzała zawsze mieć ją przy sobie w torbie na książki, a może nawet zabezpieczyć paroma zaklęciami. 
Niespodziewanie drzwi się otworzyły i do środka weszła Alisa - jej współlokatorka. Na szczęście w porę zdążyła schować księgę z powrotem. Gdy zobaczyła ją siedzącą przy łóżku przywitała się z nią, wzięła coś ze swojej szafki i wyszła z dormitorium zamykając drzwi. Ivy odetchnęła. Właśnie chciała sięgnąć po księgę spowrotem, gdy drzwi ponownie się otworzyły i pojawiła się w nich głowa Alisy.
-Aha, zapomniałam o czymś.
Ivy spojrzała na nią pytająco, nie mogąc doczekać się, by zostawiła ją samą. Tak bardzo chciała sprawdzić czy nic nie przeoczyła w kartach książki...
-Twój kot to ten mały, czarny, z czerwoną obróżką, tak?
-Tak, a co? - odpowiedziała zaskoczona takim pytaniem. Czemu w takim momencie musi pytać ją o takie rzeczy? Niech już wyjdzie...
-Bo trochę znęcają się nad nim w Pokoju Wspólnym - odparła niepewnie oczekując jej reakcji, jednak sekundę później, szybko się wymknęła tłumacząc, że umówiła się z kimś i musi już iść. 
Wcześniejsze zniecierpliwienie błyskawicznie zamieniło się we wściekłość. Jak oparzona zerwała się z podłogi i truchtem pobiegła do pokoju wspólnego. Włosy stanęły jej dęba, gdy zobaczyła jak jej kot lata w powietrzu robiąc kółka i ósemki i różnego typu szlaczki. Natychmiast znalazła sprawcę; James stał na środku pokoju w otoczeniu kilku innych Gryfonów z wyciągniętą różdżką. Na twarzy wszystkich zebranych gościły uśmiechy, niektórzy otwarcie się śmiali - najwyraźniej mu kibicowali.
-Finite! – zawołała i zręcznie wykonała szybki ruch różdżką. Zaklęcie Jamesa przestało działać i zwierzę z gracją stanęło z powrotem na czterech łapach. Zanim zdążyło gdzieś czmychnąć Ivy chwyciła go delikatnie i wzięła na ręce. Kot wyglądał tylko na lekko skołowanego, nie miał żadnych widocznych obrażeń, ale i tak objęła go opiekuńczo.


Wszyscy Gryfoni jęknęli z zawodem i rzucili jej spojrzenia pełne wyrzutów. Tego było już za wiele.
-Co wy wyprawiacie?! – wybuchnęła, obserwując ich morderczym wzrokiem. Uczniowie w jednym momencie gdzieś znikli oprócz dwóch osób - Jamesa i Davida. Ten drugi schował się za kanapą udając, że wiąże buta. Ivy i tak go zauważyła.
-Co to ma znaczyć?
-Bawimy się z kotem, nie widać? – odpowiedział beztrosko James, chowając różdżkę do kieszeni szaty-  Albo raczej bawiliśmy się, póki nam nie przerwałaś.
Zrobiła kilka szybkich kroków w jego kierunku. Teraz dzielił ją zaledwie metr od wysokiego bruneta, który jak zwykle uśmiechał się lekko. To jeszcze bardziej ją rozgniewało.
-Nazywacie to zabawą, tak? – spytała coraz bardziej podnosząc głos - Mogliście zrobić mu krzywdę!
-Nic byśmy mu nie zrobili, obchodziłem się z nim delikatnie. - powiedział i spojrzał na nią z góry, a po namyśle dodał -  Nie bądź taka sztywna.
-Sztywna?! - wykrzyknęła - To wy jesteście nienormalni! Według ciebie to było delikatne? Chyba cię...
-Nie gadaj tyle – przerwał jej, krzywiąc się lekko, jakby od jej słów rozbolała go głowa.
Ivy niespodziewanie skierowała różdżkę prosto w jego pierś. Kot z lekkim tupnięciem spadł na podłogę, by po chwili gdzieś zniknąć. James nie wyglądał na wystraszonego. Nie bał się, że rzuci na niego jakąś niezbyt przyjemną klątwę. Wiedział, że nic by mu nie zrobiła. Nie wyglądała na taką, co z tak błahego powodu krzywdzi innych. Przynajmniej tak mu się zdawało.
-Hej, spokojnie! – zawołał  David nagle wyłaniając się zza kanapy. Podniósł ręce do góry w obronnym geście. Ivy na chwilę na niego spojrzała, na te jego otoczone wianuszkiem czarnych rzęs, zielone oczy, które nadawały mu niewinnego wyglądu, co było bardzo mylące. 
-Mam was serdecznie dosyć!- wycedziła ciągle wbijając różdżkę w jego klatkę piersiową.  Niektórzy Gryfoni przyglądali się z zaciekawieniem tej scence, jednak ona nie zwracała na to uwagi – Najpierw przyłazicie za mną do biblioteki, potem obrażacie mnie i śmiejecie się ze mnie razem z Abigail, a teraz to! Czy wy dla każdego jesteście tacy, czy tylko dla mnie? To jest drugi raz....
-Ale...-zaczął James
-...jak z wami rozmawiam, a już nie chce was słuchać! Nie rozumiem jak...
-Ale....
-....ktokolwiek może was lubić! Jesteście samolubnymi egoistami, którzy nie mają, co robić, więc znęcają się nad innymi! –zakończyła i ze świstem cofnęła różdżkę sprzed jego piersi. Miała ochotę mówić dalej, ale wydawało j się jakby nagle zabrakło jej słów. David westchnął przeciągle. James zmarszczył czoło.
-Ale...Hm. To była najdłuższa twoja kwestia, jaką kiedykolwiek słyszałem.
Ivy trochę zbiło to z tropu, jednak nim zdążyła, cokolwiek powiedzieć, dodał:
-Mówiłaś, że śmialiśmy się z ciebie. A to nie prawda. Najpierw mówiła, ze ukradłaś jej pamiętnik czy co to tam było, ale potem... zaczęła opowiadać kawały. To dlatego się śmialiśmy. 
Ivy zatkało. A była pewna, że ona...Czyli jednak nie była AŻ tak okropna jak sądziła. Po prostu chciała odwrócić ich uwagę!
Nagle pomyślała, że trochę nieuczciwie zrobiła przywłaszczając sobie książkę, w końcu gdyby nie Abigail, to by nawet nie wiedziała o tej skrytce. Tylko dzięki temu, że się potknęła w czasie przenoszenia książek się o niej dowiedziały. 
Poczuła jak robi jej się lżej na sercu. Ona tylko opowiadała im kawały. Prawie się uśmiechnęła: to byłoby do niej bardzo podobne.
Podniosła oczy w górę i zobaczyła, że James i David na nią patrzą. Znowu przybrała złą minę.
-To nie zmienia faktu, że znęcaliście się nad moim kotem. – przypomniała sobie nagle.
-No tak, ale to tylko po to żeby cię wywabić z pokoju. –wypalił David, a jakiś pierwszoklasista spojrzał na niego z ukosa – Hej! Nikt cię nie nauczył że nie wolno podsłuchiwać? – zwrócił się do dziecka, które wystawiło mu język i szybko uciekło nim David zdążył cokolwiek zrobić.
-Co takiego? Ale po co? – dziwiła się.
-Bo chcieliśmy z tobą pogadać. 
-Ciekawe o czym? – spytała chłodno i  założyła ręce na piersi - Jakoś nigdy wcześniej nie chcieliście tego robić.
-Jak to o czym? O tym pamiętniku.
Nagle trafiło do niej, że rozmawiają z nią tylko ze względu na Abigail, tylko po to żeby zwrócić jej „pamiętnik”. 
-To nie mogliście po prostu wejść na górę? – zapytała lodowatym tonem
-No nie, bo schody do dormitoriów dziewczyn są zaczarowane, niestety. Nieraz się o tym przekonałem - powiedział i zaśmiał się lekko, a gdy Ivy zmrużyła oczy, dodał - A zresztą nawet jakby nie były to i tak pewnie rzuciłabyś nas jakąś klątwą, gdybyśmy tylko do ciebie zajrzeli.
-Widzę, że już dobrze mnie poznaliście - zadrwiła - Mogliście wysłać którąś z dziewczyn. Przecież tyle ich jest w tym zamku, nieprawdaż?
-O tym nie pomyślałem.... Ale kotu nic się nie stało, nieprawdaż? – przedrzeźnił ją, ale zaraz zapytał normalnym tonem - wiec w czym problem?
-Mogliście zrobić mu krzywdę!
James zrobił minę typu „znowu się zaczyna”, a David tylko ponuro pokiwał głową.
-My bynajmniej nie w tej sprawie – uciął brunet. Nie chciał kolejnego wywodu na temat „jak traktować, zwierzęta domowe". Już miał tego dosyć. Wystarczyło mu już to, że średnio co miesiąc dostawał wyjca od matki. 
-BYNAJMNEJ Nie mam zamiaru was słuchać. Wracam do dormitorium i jeśli jeszcze raz  choćby zbliżycie się do mojego kota, to nie wiem co wam zrobię – warknęła i przez krótką chwilę żałowała, że nie może zmienić ich w małe zielone ropuchy. Albo przynajmniej Jamesa.
Wyniośle odwróciła się do nich plecami i ruszyła w stronę schodów prowadzących do dormitorium dziewcząt.
-Poczekaj - odezwał się nagle David, robiąc krok w jej stronę.
-Niby na co? - odparła jadowicie z jedną nogą na schodku. Lekko obróciła głowę by ich widzieć.
-To w końcu ukradłaś ten pamiętnik, czy nie? - zapytał niecierpliwie James, wkładając ręce głęboko do kieszeni.
-A jak myślisz?
-Abigail twierdzi, że coś jej zabrałaś – wytłumaczył David, a kilkoro Gryfonów nadstawiło z zaciekawieniem uszu.
Ivy zlustrowała wzrokiem otaczającą ich grupkę. Nikt nie mógł  dowiedzieć się o książce, a wiedziała z jaką prędkością rozchodzą się tutaj informacje.
-Gdyby mnie nie denerwowała na każdym kroku to bym jej to oddała. A teraz to może się wypchać. – odpowiedziała. Czuła mieszaninę złości, żalu i....zazdrości?
James zrobił minę typu: „a nie mówiłem?” Jednak David kontynuował:
-Czyli jej to zabrałaś?
-Tak, ale to też należy się mnie! - wykrzyknęła wzburzona.
-Macie wspólny pamiętnik? - spytał David niczego już nie pojmując.
Ivy spojrzała na nich z politowaniem coraz bardziej wątpiąc w inteligencję. Nie żeby kiedykolwiek wierzyła, ale iskierka nadziei, która kiedyś miała właśnie zgasła. Zdenerwowana weszła po schodach do dormitorium.
Oni najwyraźniej uwierzyli Abigail i myśleli, że to tylko pamiętnik. Prychnęła. Jak można być tak głupim? Po co miałaby chować  pamiętnik w takim miejscu? A przecież w życiu by niczego nie ukradła! A tym bardziej czemu miałby ją interesować czyjś pamiętnik, a tym bardziej JEJ pamiętnik?
Oni nie wiedzieli, jaka jest Ivy. W sumie nic dziwnego, raczej obracali się w innym towarzystwie, nie spędzali poza treningami i lekcjami czasu. Kiedy oni urządzali dzikie imprezy albo łamali szkolny regulamin, ona raczej wolała poćwiczyć zaklęcia. Miała wrażenie, że nie pasowałaby do takich ludzi i że za bardzo by odstawała, to też nigdy nie spróbowała się przyłączyć.
Teraz pewnie myślą, że jestem agresywną wariatką, pomyślała i weszła do pustego dormitorium. 
Często idąc na zajęcia widziała ich w gronie znajomych, śmiejących się i wesołych. To oni organizowali imprezy, to oni robili kawały nauczycielom. Prawie wszyscy ich lubili. I co z tego, że nie mieli dobrych stopni skoro byli utalentowani i zabawni? Wiele dziewczyn w szkole marzyło by z którymś z nich się umówić, nie ze względu na wygląd, lecz na ich przebojowy charakter, który przyciągał wszystkich.
Ivy głośno westchnęła i pokręciła głową z niedowierzaniem.
Szybko wyjęła księgę i obłożyła ją szarym papierem. Teraz wyglądała jak zwykły notatnik albo zeszyt i miała pewność, że nie zwróci niczyjej uwagi.
Położyła się na łóżku i znowu zaczęła przewracać kartki mając nadzieję, że może coś przeoczyła. Ciągle nic.
Nagle drzwi się otworzyły, a ona odruchowo wrzuciła książkę za łóżko.
- O cześć! Prawie cały dzień cię nie widziałam – to była Alisa z tym swoim szerokim, szczęśliwym uśmiechem.
-Cześć – odpowiedziała Ivy czując, że kąciki ust mimowolnie się jej unoszą.  Lubiła ją, chociaż była zupełnie inna od niej: dziewczęca i modna. Ivy nie lubiła sukienek i nigdy nie rozumiała jak można robić sobie taką krzywdę jak chodzenie w wysokich szpilkach i makijażu  tylko po to by lepiej wyglądać. Preferowała chodzenie w wygodnych adidasach i zwykłych dżinsach i gdyby nie długie włosy ktoś mógłby wziąć ją za chłopaka. 
-Słyszałam, że rozmawiałaś z Jamesem i Davidem – oznajmiła podekscytowana koleżanka siadając w nogach łóżka. Ivy głośno wypuściła powietrze z ust zastanawiając się nad odpowiedzią. Wiedziała, ze Alisa marzy by umówić się z którymś z nich. 
-Tak, rozmawiałam - przyznałą, wzruszając ramionami.
-I jak?
Ivy nie chciała jej urazić, więc ujęła to najdelikatniej jak umiała:
-Już wole rozmawiać ze Ślizgonami.
-Ze Ślizgonami? –zapytała oszołomiona, otwierając szeroko usta i oczy, co dało dość komiczny efekt - Żartujesz sobie, prawda?
-No dobra, aż tak źli to nie są. – odparła niechętnie.
-Uff, to dobrze, bo już myślałam, ze zwariowałaś – zaśmiała się lekko, a po chwili milczenia dodała- O, przypomniało mi się coś.
-Tak?
-Czy wychodziłaś, gdzieś wczoraj w nocy? Bo zdawało mi się, że ktoś wychodził z dormitorium...
-Musiało ci się wydawać – skłamała. Przeszedł ją dreszcz, nie znosiła tego robić. Alisa uwierzyła i znowu zaczęła wesoło pytać ją inne sprawy.  
Z zdenerwowaniem pomyślała o kolejnym spotkaniu z Abigail na zajęciach w poniedziałek.


    ~*~*~ 

Dawno nie było nowego rozdziału, ale to przez to, że teraz trzeba poprawiać oceny w szkole. Mamy nadzieję, że nie jest zbyt nudno. Następnym razem postaramy sie dodać wcześniej. Pozdrawiamy czytelników :)
 

wtorek, 3 maja 2011

Rozdział IV - Prywatne, intymne sprawy i krótka sukienka


Przed nimi nie stała bibliotekarka ani woźny, których można by się tutaj spodziewać. Obydwie instynktownie przysunęły się do siebie w taki sposób, że stykały się ramionami dokładnie zasłaniając skrytkę. Zupełnie nie spodziewały się tego, że ktoś mógł je nakryć na nielegalnym przebywaniu poza swoimi dormitoriami. 
Zewsząd otaczała ich nieprzenikniona ciemność, ale różdżka Abigail rzucała słabe światło na dwie dość wysokie sylwetki przed nimi. Ta bliżej Ivy była wyższa i szczuplejsza. Blondynka nie mogąc uwierzyć własnym oczom, rozpoznała w nich dwóch pałkarzy drużyny Gryffindoru. Aż drgnęła lekko, lecz po chwili, gdy zaskoczenie minęło wyprostowała się przybierając bardziej godny wyraz twarzy.
James Potter stał tuż przed nimi jak zwykle uśmiechnięty, jednak z jakimś niepokojącym błyskiem w orzechowych oczach. Obok niego David Smith z którym był prawie nierozłączny od pierwszej klasy. Spod ciemnej grzywki spoglądały na nie oczy zielone niczym liście drzew w lecie, które wyrażały zdziwienie i niedowierzanie. Wyglądał niemal uroczo z tą miną, tak jak dziecko, które nie wie co się wokół niego dzieje. Ivy uśmiechnęłaby się gdyby nie fakt, że zostały nakryte przez nich na łamaniu regulaminu. A to nie oznaczało niczego dobrego. Serce podeszło jej do gardła, ale nie dała po sobie poznać, że się wystraszyła. Wyprostowała się niczym żołnierz i zmierzyła ich najbardziej pewnym siebie wzrokiem na jaki było ją w tym momencie stać. Byli ubrani w piżamy, ale tylko David wyglądał na zaspanego - James miał szeroko otwarte oczy jakby wypił co najmniej dziesięć filiżanek wyjątkowo mocnej kawy. Jednak Ivy wiedziała, że to nie z tego powodu jest taki rozbudzony. Potarł podbródek z miną badacza, który właśnie odkrył jakieś bardzo ciekawe zjawisko. Niewątpliwie intrygowała go ta sytuacja.
Ivy drgnęła, kiedy zrobił krok do przodu, jednak Abigail zdawała się tym zachwycona i uśmiechnęła się szeroko. Ivy zawsze dziwiły jej reakcje.
-Eee...- zaczęła Abigail najwyraźniej nie wiedząc co powiedzieć- Cześć James, cześć David...
-Widzę, że wybrałyście się na nocny spacer. - zażartował James.
Brązowe oczy patrzyły na dziewczyny pewnie spod ciemnych rzęs, a usta rozchyliły się w lekkim uśmiechu. Jego wzrok na chwilę zatrzymał się na Abigail w krótkiej granatowej koszuli nocnej, która wlepiała w niego oczy. Jednak gdy napotkała jego spojrzenie natychmiast się odwróciła. Poczuła, że robi się jej gorąco.
-Widzę, że wy też - odpowiedziała Ivy równie kpiąco, kiedy już otrząsnęła się z zaskoczenia. James poczochrał czarne włosy nawet na nią nie spoglądając. Zdenerwowało ją to.
Czy liczy się tylko krótka sukienka Abigail? - pomyślała i poczuła jak wzbiera w niej gniew.
Było cicho, nikt się nie odzywał. Stali tak w bezruchu  wpatrując się w siebie. Na nogach mieli kapcie, ale i tak stopy zmarzły im od zimnej, kamiennej podłogi. Wokół nich stały stare regały z jeszcze bardziej wiekowymi księgami na półkach. David ziewnął przeciągle rozładowując napięcie i odezwał się lekko zaspanym głosem:
-Zauważyliśmy was i zaczęliśmy się zastanawiać co wy dwie możecie robić o tej godzinie w bibliotece – zagadnął.
Jest miły, nie taki jak James.- pomyślała Ivy. Tak naprawdę to znała ich dosyć powierzchownie. Owszem, chodzili razem na lekcje, gdyż byli na tym samym roku, a od niedawna grali w jednej drużynie, ale tak naprawdę praktycznie nie zamienili ani słowa.  
Jednak jeśli Ivy miałaby wybierać, to lubiła Davida znacznie bardziej niż tego aroganckiego palanta, który w tym momencie udawał, że nie spogląda na odsłonięte nogi Abigail. A to wcale nie umniejszało jej złości, a wręcz przeciwnie; zacisnęła usta i spojrzała na niego gniewnie. Ruda doskonale zdawała sobie sprawę z jego zainteresowania i była tym tak zaabsorbowana, że chyba nawet nie usłyszała pytania
-To nie wasz int.... -zaczęła Ivy, jednak James przerwał jej nim zdążyła dokończyć. 
-Nie możecie włóczyć się po zamku w nocy. – przyuczył je, przybierając zarozumiały wyraz twarzy. W tym momencie David niewinnym wzrokiem spojrzał w bok..
Otworzyła usta z oburzenia. ON ma JĄ pouczać? O nie, nic z tego.
-A to niby dlaczego? – odpowiedziała wojowniczo Ivy i po raz pierwszy odkąd się tutaj spotkali udało jej się uchwycić jego spojrzenie. Było rozbawione i żywe mimo, że była już głęboka noc. Posłała mu najbardziej nie przyjazną minę  na jaką było ją stać, ale to nie zmąciło jego najwyraźniej dobrego nastroju.
-Głupie pytanie! Chyba nie chcemy żeby znowu Puchar domów wygrali Ślizgoni, prawda? 
Nagle poczuła wyrzuty sumienia. Wyraz jej twarzy się zmienił ze złośliwej zaciekłości do zatroskania. Och, nie! Dlaczego nie pomyślała o tym wcześnej? Stracą cenne punkty, na które tak ciężko pracowali, jeśli ktoś ich teraz złapie!
-Oczywiście, że nie, ale...- nagle zdała sobie sprawę, że tłumaczy mu się ze swojego postępowania i natychmiast się otrząsnęła - A wy to co? – prychnęła i by podkreślić swoje niezadowolenie założyła ręce na piersi. 
-To wy tracicie najwięcej punktów! Wszyscy o tym wiedzą – dodała Abigail patrząc na bruneta przeciągle. Liczyła na to, że zauważy jej wzrok i znowu na nią spojrzy, jednak tak się nie stało. By zwrócić jego uwagę, zapytała:
-A wy co tutaj robiliście? - Ku jej zadowoleniu spojrzał w jej stronę, a ona uśmiechnęła się do niego słodko. James zdawał się tym wcale nie poruszony, jednak to jej nie zraziło.                        
-Coś... ale nie o tym. – odparł po krótkim namyśle, a potem wyprostował się tak jakby się przeciągał, teraz był jeszcze wyższy i szczuplejszy niż zwykle - A więc, co robią tutaj dwie najbardziej nie lubiące się osoby w całej szkole? – spytał, ciągle trzymając ręce w górze.
Abigail przez chwilę zdumiała prostota tego pytania, lecz zaraz ocknęła i zaczęła działać  na swój własny, oryginalny sposób, by –jak sądziła- zapobiec katastrofie.
-A kto powiedział, że się nie lubimy? - zapytała Abigail obejmując Ivy ramieniem i wymuszając uśmiech. Blondynka spróbowała zrzucić jej ramię, jednak dziewczyna trzymała ją w żelaznym uścisku. Wbrew pozorom była bardzo silna. Musiało to wyglądać co najmniej trochę nienaturalnie, gdyż równocześnie starały się zasłonić skrytkę.
David chyba coś dostrzegł, bo przechylił się w bok, wyciągając szyję.
-A co tam chowacie? – spytał ciekawsko. James rzucił zainteresowane spojrzenie w tamtym kierunku.
Ivy poczuła ukłucie strachu, jednak jak na razie się nie odzywała. Starała się zachować spokojny i niewzruszony wyraz twarzy. Uważnie śledziła sytuacje, by w razie potrzeby zacząć działać.
-A wiesz to tylko...-zaczęła się jąkać Abigail- No właśnie to...- i machnęła ręką, jakby chciała zastąpić tym ruchem słowa.
Jednocześnie podnieśli brwi do góry i spojrzeli na nią uważnie. Ivy zbladła. Teraz na pewno zaczną coś podejrzewać...- pomyślała, starając się wyglądać naturalnie, jednak nie wychodziło jej to najlepiej. Lepiej by było,, gdyby Abigail wcale się nie odzywała. Musi przejąć inicjatywę, bo aż strach pomyśleć, co zaraz wymyśli. 
-Jakie "to"?
-No wiecie... – powiedziała rudowłosa  robiąc krok w ich stronę- takie...hm... no wiecie...
-...Prywatne sprawy- dokończyła za nią Ivy  z naciskiem. Przyglądając się im uważnie. Nie dadzą się nabrać, musieliby być kompletnymi głupkami, jeśliby w to uwierzyli. Abigail po chwili jeszcze pogorszyła sprawę. Ivy miała ochotę uderzyć się w czoło, na znak tego co sądzi o tej rozmowie.
-Tak, tak! -podchwyciła Abigail natychmiast- Bardzo prywatne, intymne sprawy...
-Intymne mówisz - powtórzył z zainteresowaniem James, a David jakby lekko się rozbudził.
-Tak! Dokładnie! - Puchonka z uśmiechem na twarzy klasnęła w dłonie, a dźwięk potoczył się głośnym echem po bibliotece - A teraz idźcie, dobranoc, miłych snów wam życzę.
Popchnęła ich lekko w kierunku drzwi, jednak oni wciąż stali w tym samym miejscu.
-Ale my się nigdzie nie wybieramy. - oznajmił David odwracając się do niej. Spojrzała w jego zielone oczy z niemym wyrzutem.
-Tutaj naprawdę nic nie ma, no! - zawołała udając zniecierpliwienie- Dajcie spokój, nie macie nic lepszego do roboty?
-A wy to co, będziecie tu robić wykopaliska? - zapytał, w zabawny sposób krzwiąc brwi, ale po chwili dodał poważniej - Dlaczego nie śpicie?
-Już wam mówiłam! – odparła zirytowana opierając ręce na biodrach i westchnęła- Nie każcie mi tego znowu powtarzać.
-Właściwie to niczego nam nie powiedziałaś.- zauważył David, marszcząc czoło.
Abigail chwilę się zastanowiła. Musi szybko coś wymyślić, żeby poszli do dormitorium...Musi, bo inaczej zobaczą to co znalazły, a wiedziała, że akurat to na pewno nie jest przeznaczone dla ich oczu.
-No dobra powiem wam...-  Odwróciła się teatralnie i zaczęła szeptać konspiracyjnie.
Oboje nadstawili uszu. Ivy przyglądała się im podejrzliwie.
- Jesteśmy tutaj bo...- zaczęła mówić  pierwszą rzecz jaka przyszła jej na myśl - Bo Ivy ukradła mi pamiętnik i... go tutaj schowała i ja chciałam go odzyskać, ale ona nie chciała go oddać. - Zaczęła wyrzucać  z siebie nieskładne zdania. Wahała się i nie czuła się z tym dobrze, ale cóż miała zrobić? -  Ona go tu schowała - po chwili dodała z przekonaniem kiwając głową. Chwilę nad tym pomyślała i doszła do wniosku, że zaczyna wierzyć w swoje kłamstwa. 
Spojrzeli na Ivy z wyrzutem
-Co?! To nieprawda! - krzyknęła osłupiała blondynka - Ona kłamie! Nie wierzcie jej! 
-Specjalnie tak mówi, bo się wstydzi. – ciągnęła dalej Abigail zakrywając usta dłonią i spojrzała na  nią oskarżycielsko. - Bo to Gryfonka i nie wypada jej kraść. No wiecie, ale różnie bywa...
Głos rudowłosej brzmiał znacznie bardziej przekonująco niż poprzednio.
-Nie słuchajcie jej! – Ivy podniosła głos, jednak wcale jej nie słuchali. Nachylili się w kierunku Abigail, które zmyślała coraz to ciekawsze informacje.
Ivy poczerwieniała ze złości i zacisnęła dłonie w pięści. Rozdrażniło ją to do granic możliwości.
No tak, oczywiście. Słowa całkiem popularnej dziewczyny, w krótkiej koszuli nocnej liczą się znacznie bardziej niż osoby z mugolskiej rodziny, nie posiadającej kupy pieniędzy ani znajomości - pomyślała i ręce zaczęły jej lekko drżeć od szargających ją emocji. Sama sobie dziwiła się, że jeszcze nic nie zrobiła.
I nagle coś kazało spojrzeć jej na „książkę”, leżącą w skrytce za jej plecami. Nawet w ciemności mieniła się niczym diament. Była taka piękna...
Bez zastanowienia wzięła księgę ze schowka.  Była miękka i gładka, ale pod palcami dało się wyczuć drobne włókna. Z bliska wyglądała jeszcze cudowniej, ale nie miała czasu się nią zachwycać.
Coś podpowiadało jej żeby ją stąd zabrać  i zachować  tylko dla siebie.
Odwróciła się w stronę pozostałych. Abigail coś do nich mówiła, a oni słuchali uważnie. Ich cichy śmiech odbijał się echem od zimnych ścian.
Wyglądało na to, że dobrze się bawią.
I nagle poczuła, że oni nie zasługują nawet na to aby spojrzeć na tak cudowną rzecz.
Abigail nie lubiła odkąd ją poznała, jednak dopiero teraz zrozumiała jak bardzo jej nienawidzi.
Rozwścieczona ruszyła szybkim, ale cichym krokiem do wyjścia. Byli zbyt zajęci, by to zauważyć.
Minęła regał obok którego stali i niepostrzeżenie dotarła do drzwi. Złapała za zimną metalową klamkę i popchnęła je. Nagle głosy umilkły.
-A gdzie ona się podziała?
W tym momencie drzwi głośno trzasnęły, a Ivy popędziła do pokoju wspólnego nie oglądając się za siebie. 

                                                                  *   *   *

Usłyszeli trzask zamykanych drzwi.
- Zwiała - stwierdził David, patrząc w stronę drzwi, które przed chwilą zamknęły się z hukiem.
-A niech sobie idzie - powiedział James i lekceważąco machnął ręką.
Abigail rozejrzała się po sali i zbladła, gdy zobaczyła pustą skrytkę. Blask księżyca oświetlał to miejsce bladym światłem.
-O nie....-jęknęła i podbiegła do klapy - Nie ma jej! A niech to!
James i David podeszli do niej wyluzowanym krokiem i zajrzeli przez ramię.
-Czego takiego?
-Niczego...Niczego...-mruknęła gorączkowo przeszukując skrytkę, chodź wiedziała, że jest pusta.
Patrzyła w to miejsce oniemiała i nie mogła uwierzyć. Dlaczego jej nie powstrzymała? Dlaczego gadała te wszystkie bzdury zamiast brać  księgę i uciekać, tak jak ona zrobiła? Podczas, gdy targana rozterkami, nie zwracała uwagi na nic innego, szatyn o zielonych oczach podszedł do niej. 
-Chodzi o twój pamiętnik? – podpowiedział uprzejmie David, a ona aż podskoczyła na dźwięk jego głosu tuż za swoimi plecami.
-Nie!... to znaczy...- wyjąkała nerwowo.
O kurczę, ale się wpakowałam!- pomyślała. Podniosła się z podłogi  i zaczęła gorączkowo myśleć, a on wpatrywał się w skrytkę zagadkowym wzrokiem, ale o nic nie spytał.
- No to jak w końcu? - dopytywał James skubiąc rękaw swojej piżamy w czerwoną kratę. Nawet nie zauważył schowka, który znajdował się za jego plecami.
-Muszę ją dogonić! – zawołała, ignorując jego pytanie i wybiegła z biblioteki.
Nagle zatrzymała się w pół kroku zdając sobie sprawę, że nie ma pojęcia, gdzie jest pokój wspólny Gryfonów, bo założyła, że właśnie tam pójdzie Ivy. Wróciła się do środka szybkim krokiem.
-Pomożecie mi odzyskać pamiętnik? - spytała z nadzieją w głosie i spojrzała na ich twarze. David wyglądał jakby nad czymś się zastanawiał. Abigail pomyślała, że skoro są Gryfonami to muszą być szlachetni i z chęcią pomogą damie w opałach, jednak się przeliczyła.  .
-A dlaczego mielibyśmy to robić? - odparł James, patrząc w jej stalowe oczy, David jednak z jakiegoś powodu unikał jej wzroku.
-Proszę!...Naprawdę mi na tym zależy... James, David, proszę.
-Nie pomagamy wrednym komentatorkom!- zadecydował James, a David spojrzał na niego z ukosa.
-Nie jestem wredna i.... komentatorką też już nie...-dodała z żalem. - Naprawdę lubiłam to robić, a to że czasem coś mi się wymsknęło...
-Nawet gdybyśmy chcieli, ale nie myśl sobie że chcemy, to byłoby nieuczciwe w stosunku do kolegów z drużyny, a i tak...- mówił idąc w kierunku wyjścia.
-Proszę!- przerwała mu mając nadzieję, że zmienią zdanie, jednak oni wyminęli ją bez słowa.
-Jeśli mi pomożecie to wam to jakoś wynagrodzę!- zawołała z desperacją.
Czuła, że musi zrobić wszystko, by tylko ją odzyskać. Nawet nie przyjmowała do siebie wiadomości, że mogło być inaczej. Musi ją odzyskać...
-Myślisz, że nas przekupisz? - spytał z powątpiewaniem i na chwilę się odwrócił.
Puchonka niespokojnie rozejrzała się pomieszczeniu w poszukiwaniu pomysłów.
-A co powiecie na bilet na mecz?
-Dostajemy bilety, co roku - odparł wyniośle James.
-Randka?
-Z tobą? - spytał ze śmiechem na ustach.
Abigail poczuła, że palą ją policzki - skrycie o tym marzyła, jednak nie takiej reakcji oczekiwała. Zawstydzona natychmiast dodała:
-Z kimkolwiek! No przecież nie ze mną.
-Naprawdę jeszcze tak nisko nie upadliśmy. Cześć.
Byli coraz bliżej wejścia, a ona zaczęła panikować. Potrzebowała ich pomocy.
-Może jest coś czego chcecie?
-Nie - odparł niedbale.
Abigail zagryzła wargę. Myślała gorączkowo. W momencie, gdy otwierali drzwi odezwała się:
-A nie interesuje was co zabrała?
Zatrzymali się. Uśmiechnęła się tryumfalnie.
- Czyli to nie był twój pamiętnik? - spytał starając się nie okazywać zainteresowania, jednak ciekawość zżerała go od środka
Nagle wpadł jej do głowy genialny pomysł.
-Może -odparła cicho, przechodząc obok nich - Gdybyście ją mieli to byście się dowiedzieli co to jest...
-Czyli to nie twój pamiętnik? - powtórzył cały czas wlepiając wzrok w drzwi. Nie chciał na nią patrzeć, ale David najwyraźniej był innego zdania gdyż wodził za nią wzrokiem, jakby pilnował czy nagle nie zniknie gdzieś w mroku.
-Sam się przekonaj - powiedziała. Tym razem role się odwróciły; to ona się uśmiechała. - Już chyba powinniście iść. Jest bardzo późno
David przyglądał się jej ze mieszanymi uczuciami. Nie wiedział co o tym myśleć. Z zamyślenia wyrwał go odgłos kroków Jamesa zmierzającego do wyjścia i szybko go dogonił. 
Abigail poszła w kierunku klapy, zamknęła ją i dopiero za którąś próbą niewprawnie odstawiła regał za pomocą czarów na swoje miejsce. Wróciła do swojego ciepłego, przytulnego dormitorium utrzymanego  w stonowanych barwach. Nikt nawet nie zauważył że wyszła z łóżka, bo wszyscy smacznie spali.
Wsunęła nogi pod ciepła, puchową kołdrę i wyjrzała przez małe okno pod sufitem. Stąd widziała mroczną granicę Zakazanego Lasu, gwiazdy na ciemno-granatowym niebie, a także srebrzysty księżyc, który delikatnie oświetlał jej twarz,
Ta księga była taka cudowna,.. nigdy nie była wielbicielką książek jednak tą musiała przeczytać. Wiedziała, ze w środku jest na pewno tak samo niesamowita jak na zewnątrz.
Jak mogłam przegapić taką okazję! - pomyślała ze złością.
I jeszcze James pewnie się na nią gniewa! Całkowicie to zepsuła!
Jutro wszystko naprawi. Z tą myślą zasnęła.