Zapraszamy do czytania. No i już standardowo "Streszczenia"!
~~~* * *~~~
- I dodaj teraz skórkę z boomslanga.
Ivy szeptała wskazówki do Puchonki siedzącej stanowisko obok
i dla niepoznaki zasłaniała usta dłonią.
Co prawda nauczycielka eliksirów była całkiem łagodną,
wyrozumiałą i w języku uczniów dość „nieogarniętą” osobą, to Ivy wolała nie
ryzykować nakrycia. W końcu za coś dostała tytuł wzorowej uczennicy, tak?
Zerknęła niby przypadkiem na profesorkę, która spokojnie
popijała ziołową herbatę i co jakiś czas pobieżnie rozglądała się po sali,
jednak tak naprawdę większość czasu z chciwością
zerkała do Horoskopów zamieszczonych w dzisiejszym Proroku. Najwyraźniej
wierzyła, że jej uczniowie są nieściągającymi na testach aniołkami. Ivy zaśmiała
się w duchu.
- Ale które to? – zapytała z paniką w głosie Ruda.
Machinalnie odgarnęła rude loki, które pod wpływem pary buchającej z kociołka
napuszyły się jak u pudla. Ivy ściągnęła brwi i lekko wykrzywiła usta.
- Czemu w ogóle zapisałaś się na te zajęcia skoro jesteś z
nich beznadziejna? – spytała szeptem blondynka, ponownie zerkając kątem oka na
nauczycielkę, ale nie zapowiadało się żeby choćby miała wstać od biurka.
- Odczep się… Jestem arcydobra – burknęła cicho Puchonka w odpowiedzi, na co Ivy tylko zmarszczyła
czoło. – Wszyscy moi znajomi
powiedzieli, że się zapisali – dodała po namyśle, lecz nawet nie zawracała
sobie głowy obecnością nauczycielki. W końcu gdyby miała wreszcie podnieść się
z wygodnego pikowanego fotela i do nich
podejść, Ivy, nie tylko jak to szukający zauważyłaby to z nich dwóch jako
pierwsza, ale też jej niemal chorobliwa (według Abigail) ostrożność kazała jej
to co chwilę sprawdzać. Ruda czuła się całkowicie bezpiecznie, co oznaczało ni
mniej ni więcej, że może bezkarnie zżynać wszystko od Ivy. Oczywiście za jej
pozwoleniem.
- To czemu ich nie ma? – zapytała zdziwiona blondynka.
Abigail przez chwilę trawiła te słowa w myśli, jednak nic
nie powiedziała. Na samo wspomnienie zacisnęła i tak małe usta w wąską kreskę.
- Czyli zrobili cię w balona? – dodała cicho. Abigail krótką
chwilę nie odpowiadała, ale to wystarczyło aby Gryfonka domyślając się prawdy,
zaśmiała się pod nosem.
- Nnnn...- zaczęła szeptem Ruda, przeciągając głoskę – tak – oznajmiła w końcu, a Ivy niemal
bezgłośnie zachichotała i pokręciła głową nie odrywając wzroku od swojego
wywaru. – Lubią sobie czasem pożartować, ale nie myśl sobie, że uszło im to
płazem. – Abigail uśmiechnęła się diabolicznie, więc Gryfonka wolała nie pytać. Zamieszała
parę razy w swoim kociołku i wywar zasyczał wściekle. Tak jak być powinno.
Zerknęła do Abigail, jej miał wciąż żółtą lekko spleśniałą barwę.
Z jakiegoś powodu Ivy postanowiła nieco podnieść ją na
duchu.
- W sumie to i tak jesteś lepsza niż oni – w tym momencie
wskazała podbródkiem na Jamesa i Davida stojących przy osobnych kociołkach trzy
rzędy za nimi. Z nad eliksiru Jamesa
unosił się ciemnozielony gaz nie przynoszący na myśl niczego przyjemnego, a
Davidowi udało się stworzyć małe niebieskawe bąbelki, które unosiły się do góry
i pękały z cichym pyknięciami. Ten ostatni wyglądał całkiem ciekawie, ale nie
zmieniało to faktu, że eliksir miał być mocno pomarańczowy, a nie turkusowy,
bez żadnych bąbelków. Zielonooki z lekkim roztargnieniem przyglądał się jak bańki rozpryskują się w
powietrzu.
Ivy odniosła wrażenie, że stoliki obu chłopaków stoją
dziwnie daleko od siebie, a oni sami unikają swojego spojrzenia. Obydwaj mieli
zacięte miny, tylko nie wiedziała czy z powodu pracy nad miksturą czy z
jakiegoś innego powodu. Jednak domyślała się, że raczej, że to drugie. Nigdy
nie byli orłami z eliksirów, ale też chyba
specjalnie się tym nie przejmowali.
-James tez jest arcydobry – palnęła bez zastanowienia Abigail
i szybo zajęła się mieszaniem w kociołku.
Ruda nie przepadała za tą salą. W przeciwieństwie do Hufflepuffu
znajdującego się w ciepłych i przytulnych podziemiach, lochy były zimne i
ponure. Choć dało się zauważyć próby ocieplenia wyglądu pomieszczenia przez pogodne
obrazki i niewielki wazonik kolorowych kwiatów na biurku, wciąż pozostawał tym
samym nieco strasznym dla uczniów miejscem, co wieki wcześniej.
-Lubisz go? – niespodziewanie zapytała Ivy zaglądając do swojego
kociołka. Właściwie to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Przy okazji była
świadoma że obiekt ich rozmowy siedzi zaledwie parę miejsc dalej, a Abigail nie
odrywała wzroku od swojej mikstury jakby skoncentrowała się maksymalnie na
trzymaniu drewnianej łyżki i mieszaniu nią w lepkim wywarze. Sama nie wiedziała
co ją pchnęło, żeby zadać pytanie z serii „miłość i relacje, czyli jak poderwać
obiekt Twoich westchnień” często zamieszczane w niepokojąco popularnym ostatnio
szmatławcu dla nastolatek „Urok i Czar”. Naprawdę bardziej tandetnego pisemka,
które można było zamówić przez sowią pocztę już dawno nie było.
-A co? – spytała podejrzliwie, jednak pewny siebie uśmiech
nie schodził z jej twarzy.
Ivy nie mogła się dłużej powstrzymywać. Starając się
powiedzieć to jakoś delikatniej stwierdziła, że jej język nie chce współpracować
i musi powiedzieć to normalnie.
-Przecież to idiota! – powiedziała szczerze blondynka, jednak
nieco zbyt głośno. Wystraszyły się trochę, bo nauczycielka na moment zwróciła
twarz w ich stronę i położyła palec na ustach, jednak na tym się skończyło, a
one odetchnęły z ulgą. Ruda uwielbiała opiekunkę ich domu za tą typową, cudowną
puchońską łagodność, a Ivy czasem zastanawiała się czy nauczycielka faktycznie
jest tak wyrozumiała czy po prostu tak nieświadoma tego co się dzieje na
testach. Blondynka kątem oka zerknęła w stronę Jamesa, wydawało się jak gdyby
przez moment patrzył w ich stronę,
jednak szybko wrócił do swojego dziwnego zgniłozielonego wytworu. Ivy
zerknęła na zegarek wiszący na ścianie. Zostało im dziesięć minut.
-Dobra, lepiej rób ten eliksir, bo nie zdążysz – wyszeptała
Ivy niemal nie ruszając ustami. - wrzuć dwa skrzydła ważki – mruknęła w
kierunku Rudej pokazując ilość na palcach. Puchonka z dość rozmarzoną miną
wrzuciła wskazane ingrediencje, a nawet dodałaby o jedną za dużo gdyby
blondynka jej nie powstrzymała.
-Hej, ogarnij się! – skarciła ją Gryfonka.
-To wcale nie tak, że jest przystojny, popularny i w ogóle
fajny… - powiedziała Abigail bardzo cicho.
-Chyba tylko popularny – prychnęła cicho Ivy i zerknęła na
swój eliksir. Był idealnie pomarańczowy.
Gryfonka westchnęła ze zniecierpliwieniem w duchu. Nie
rozumiała czemu tyle dziewczyn marzy o zadufanym w sobie, aroganckim palancie
jakim był James Potter. No tak, jego nazwisko było świetnie znane. Chyba nie
było nikogo w zamku kto już nie słyszał o osiągnięciach jego taty. Nawet
mugolaki z pierwszej klasy wiedziały. Wciąż pamiętała jak podczas Przydziału,
gdy usiadł na stołku rozległy się podekscytowane szmery, a następnie głośne
wiwaty od stołu Gryfonów gdy Tiara wykrzyknęła decyzję. To była jedna z rzeczy,
które najlepiej wryły się w jej pamięć z tamtej chwili. Drugą były słowa Tiary
w jej głowie, a trzecią pyszna szarlotka, która pojawiła się po ceremonii.
Ivy pochodziła ze zwykłej, niemagicznej rodziny i z początku nie wiedziała czemu wszyscy tak wlepiają oczy w tego ciemnowłosego, chudego, niepozornego chłopaka, który próbował ukryć onieśmielenie przez puszenie się jak paw. Teraz choć znała już jego nazwisko, dalej nie wiedziała czemu niektóre dziewczyny wciąż to robią.
Ivy pochodziła ze zwykłej, niemagicznej rodziny i z początku nie wiedziała czemu wszyscy tak wlepiają oczy w tego ciemnowłosego, chudego, niepozornego chłopaka, który próbował ukryć onieśmielenie przez puszenie się jak paw. Teraz choć znała już jego nazwisko, dalej nie wiedziała czemu niektóre dziewczyny wciąż to robią.
- Właściwie to… tylko nikomu nie mów! – ostrzegła Abigail i
rozejrzała się dookoła jakby chciała sprawdzić czy nikt nie podsłuchuje, jednak
wszyscy w pocie czoła warzyli swoje mikstury. – Wiedzą o tym tylko moi
przyjaciele – dodała i zaczęła wyliczać w myślach: „Luke, Lucy, Danielle,
Josh....no i Ben. Debil jeden …Właściwie to nie wiem jak się to stało, ale już
pół Hufflepuffu wie.”
- No to o co chodzi? – Ivy wyrwała ją z rozmyślań. Już prawie
skończyła już swój eliksir, więc gdy
Ruda mówiła, mogła pokazywać jej kolejne ingrediencje do dodania.
- No więc… - Abigail dawkowała napięcie, a Gryfonka patrzyła
na nią trzymając łyżkę do mieszania, jej mina nie zdradzała zaciekawienia. Abigail
była przekonana, że to tylko poza, a tak naprawdę wręcz zżerała ja ciekawość –
Kiedyś. W czwartej klasie… kiedy moje umiejętności wróżbiarskie były już na
wysokim poziomie…
Ivy patrzyła na nią z uprzejmą pobłażliwością i zaczęła
mieszać w kociołku. Nie zamierzała wyprowadzać jej z błędu. Choć kto wie może
Abigail faktycznie posiadała owe
„wewnętrzne oko”, którym lubili szczycić się wróżbici. Parsknęła śmiechem na
samą myśl. Ruda spojrzała na nią ze zdezorientowaną miną, jednak kontynuowała
opowieść.
-Moja profesorka na Halloween kazała nam zrobić pewne
wróżby. Podała nam jakiś napar, a w nocy miała nam się przyśnić nasza niedaleka
przyszłość. - Abigail zakończyła
tajemniczym tonem.
- Aha – mruknęła Ivy, ponownie mieszając w kociołku. – I…?
- I przyśnił mi się James! – Abigail była oburzona brakiem
jej zainteresowania, sądziła, że koniec zwali ja z nóg. Kątem oka zerknęła na
nauczycielkę po raz pierwszy od początku lekcji, jednak ta wciąż siedziała za
biurkiem i czytała Proroka. Poza tym ich głosy tłumiło donośne bulgotanie
dochodzące z każdej niemal strony.
- I co z tego? Chodzisz nim do jednej szkoły, więc nic
dziwnego, że ci się przyśnił - zauważyła.
- Na żonę Merlina, ale nic nie rozumiesz...- Abigail załamała
ręce. - On… - zaczęła powoli, niemal zapominając o tym, że jest sprawdzian –
powiedział, że... no wiesz... Że mnie kocha!
Po takim wyznaniu Ruda była pewna, że wywoła to u blondynki
jakąś niesamowitą reakcje, ale ta nawet nie oderwała oczu od swojego eliksiru.
- Aha, to fajnie. Teraz wrzuć ten zielony proszek i
zamieszaj.
- Czy ty mnie w ogóle
słuchasz? – wyszeptała, choć miała ochotę wydać oburzony okrzyk.
- Tak – odparła Ivy, a zaraz dodała - a wywróżyłaś, że będzie
cię zdradzał na prawo i lewo? To całkiem prawdopodobne.
- Nie, bo nie będzie! – oburzyła się Abigail, a jej głos
wszedł na wyższe tony.
- Bądź trochę ciszej! – skarciła ją blondynka.
Nagle, tak niespodziewanie, że Ivy przeszło przez myśl, że
Puchonka cierpi na rozdwojenie jaźni, dziewczyna zmieniła temat. Choć szczerze
to przyjęła to ze swego rodzaju ulgą. Nie chciała żeby dziewczyna się
nakręcała.
- A w ogóle, a w ogóle! –
Ruda wrzuciła drewnianą łyżkę z powrotem do kociołka sprawiając, że substancja rozprysnęła się na boki. Ivy
naprawdę zaczęła się bać, że łagodna nauczycielka od eliksirów zaraz je usłyszy,
a Abigail faktycznie jest chora. – Chcesz
iść z nami do Hogsmeade? – zapytała z miłym uśmiechem.
Gryfonka była zaskoczona.
-Eee… Nie dzięki, mam złe wspomnienia – powiedziała.
Przypomniała sobie, sytuacje kiedy Abigail zabrała ją do Trzech Mioteł, po to
tylko by nie być z Jamesem i Davidem sam na sam po tym jak wlazła do ich szatni
gdy się przebierali. Przypuszczała, że może chodzić o cos podobnego również i tym
razem. Aż bała się myśleć o co może chodzić i w co się wpakuje jeśli się
zgodzi.
Abigail dobrze odczytała jej minę.
- Ale tym razem nie będzie Davida ani Jamesa! Tylko kilka
osób – powiedziała Abi , a Ivy zerknęła na nią sceptycznie. – Tylko ludzie z
mojej paczki. Danielle pewnie przyprowadzi Philipa…to jej nowy chłopak, choć
jeszcze nam o tym nie powiedziała. Lucy, Luke, Ach no i Josh…O no i może
jeszcze Harold taki jeden Krukon, może go znasz? Było mi go żal, bo zawsze jest
sam no i odrabia mi lekcje, no wiesz. – Wzruszyła ramionami z uśmiechem. -…A no i
z nim może przypałętać się jeszcze mój
brat, Ben. – W tym momencie zakręciła palcem przy głowie, jakby chciała
powiedzieć, że jej brat nie jest zdrowy na umyśle.
- Tak. Kilka – potwierdziła Ivy.
- Będzie super, naprawdę. Przyjdź – poprosiła Ruda, a Ivy aż
głupio było kolejny raz odmówić, choć miała nieco skrzywioną minę - Będziemy na
ciebie czekać o szesnastej pod Świńskim Łbem
Blondynka zmarszczyła czoło.
- Ale sobie miejsca wybieracie…
- Sytuacja nas zmusiła. Później ci wyjaśnię. - Ruda umilkła,
gdyż nauczycielka w końcu wstała od biurka i zaczęła przechadzać się po klasie.
Abigail szybko chwyciła drewnianą łyżkę, którą uprzednio wrzuciła do kociołka i
udała, że coś robi.
Ivy półgębkiem dalej szeptała jej instrukcje, a temat Jamesa
i Hogsmeade zszedł na drugi plan.
-Zamieszaj w lewo nie w prawo! Czy ty nie odróżniasz
kierunków?
***
Choć raz na czas! Jednak i tak planowałyśmy wcześniej. No, ale wakacje, sami wiecie :p
Nie wiemy jak to wyjdzie, ale przynajmniej w teorii akcja zaraz zacznie się rozkręcać. Chyba. Mamy nadzieję, że się podobało :)
PS: BONUS!