niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział XII - „Wchodzisz na własną odpowiedzialność”

  Taak! Jest, to na co tak długo czekaliście! 
Możecie zerknąc sobie do poprzedniego rozdziału, dla przypomnienia. My przez wakacje same zapomniałyśmy co tam pisało ;p
Miłego czytania :)




~*~

-Abigail? – odezwał się David zdumionym głosem.
-Wiejcie! Zaraz będzie tu Filch!
Po tych słowach ruda przebiegła tuż obok nich. Jej beżowy trencz lekko szeleścił przy każdym ruchu
-No co tak stoicie?
Ivy i David jak oparzeni ruszyli się z miejsca i zrównali się  z Puchonką. Chcieli jak najszybciej oddalić się od woźnego i jednocześnie nie zwrócić na siebie jego uwagi hałasem. David wyprzedził je nieco.
Znajdowali się teraz w starym holu prowadzącym do sal, w których niegdyś prowadzono zajęcia. Ivy zerknęła na obraz przez który tu weszli był zbyt wysoko by znów się na niego wspiąć. Było to jedno z nielicznych malowideł jakie pozostawiono w tej części zamku.
Hall sprawiał ponure wrażenie. Niemalże nagie ściany odbijały blade światło księżyca wpadające przez stare witraże.  Choć będąc tutaj odnosiło się silne wrażenie, że od lat nie postąpiła tutaj niczyja noga to panował tu idealny porządek. Nie znalazłoby się tu nawet pyłku kurzu. Mijali drewniane drzwi. Farba dawno już zeszła ukazując wiekowe sęki. Niektóre klamki pokryły się rdzą.
Nagle usłyszeli trzask gdzieś za sobą. Momentalnie obrócili się w stronę dźwięku.
-Szybko, schowajmy się - szepnęła Ivy i chwyciła zardzewiałą klamkę do nieznanego pomieszczenia. Jednak drzwi ni drgnęły. 
-Alohomora - mruknęła, celując różdżką w zamek, który szczęknął i po chwili drzwi ustąpiły skrzypiąc przeraźliwie.
-Świetnie, na pewno to usłyszał- jęknęła Abigail –Szybko właźcie.
Ruda wepchnęła ich do środka, a następnie zamknęła za sobą drzwi. Oparła się na nich i głośno westchnęła. Nagle podniosła wzrok i rozejrzała się po sali.
-O… jakie fajne miejsce.
Na całej powierzchni sufitu porozwieszane były metalowe klatki różnej wielkości. W Sali znajdowały się rzędy starych i poniszczonych przez uczniów ławek. Na końcu znajdowało się duże biurko z ciemnego drewna, za którym mieściły się kręte schody prowadzące do gabinetu nauczyciela.
-Ej… patrzcie - odezwał się David. 
Dziewczyny podeszły do jednej z ostatnich ławek nad którą pochylał się Gryfon i zajrzały mu przez ramie.
-Spójrzcie - powiedział głosem trzęsącym się od śmiechu i wskazał na jakiś koślawy malunek. -To McGonagall!- Chłopak zgiął się w pół i zakrył usta dłonią, by powstrzymać rechot.
-David, bądź cicho! – syknęła blondynka, jednak sama ledwo co powstrzymała się od wybuchnięcia smiechem.
-zapomniałem… - wyszeptał, wciąż z usmiechem na ustach – hej, ta sala jest  świetna! Szkoda, że nie mamy tu lekcji. Mógłbym dorysować ...
-Wole nie wiedzieć  – przerwała mu Abigail, uśmiechając się szeroko i cicho chichocąc. 
-Chyba woźnego już nie ma – stwierdziła Ivy, przykładając ucho do drzwi – chodźcie.
Nie czekając na ich reakcje, złapała za mosiężną klamkę i wyszła na korytarz.
-Nikogo nie ma.
David i Abigail ruszyli za nią. Wkrótce rozstali się z Puchonką, która udała się do podziemia, a oni we dwójkę ruszyli do wieży Gryffindoru.




   * * *


Padał rzęsisty deszcz. Chłodny wiatr smagał twarze drużyny Gryffindoru.
-Są już wszyscy? – zapytał Matt krzywiąc się od zimnych kropli deszczu rozbijających mu się na policzkach.
-Nie ma Davida i Jamesa – poinformował Aaron, szczękając zębami z zimna.
Kapitan rozejrzał się po przemarzniętej do szpiku kości drużynie. Jego wzrok nagle zatrzymał się na jedynej dziewczynie w składzie.
-Szukająca! – zawołał. Ivy podniosłą głowę i spojrzała na niego pytająco – I tak nie masz wiele do roboty. Pójdziesz po Jamesa i Davida.
-Ale…- chciała się sprzeciwić, ale Matt jej przerwał.
-Migiem.
Ivy wpatrywała się w niego przez chwilę z niechęcią. Jednak kapitan  był nieustępliwy.
-Pośpiesz się! – usłyszała na odchodnym.
Ivy truchtem ruszyła w stronę zamku. Ciężko było się nie zachwiać na śliskim błocie. Po chwili mokra do suchej nitki znalazła się w zamku. Jej jasne włosy ociekały wodą i przyklejały się do twarzy. Wbiegając po schodach na siódme piętro wieży po raz setny przeklinała swojego kapitana.
Kiedy w końcu znalazła się w Pokoju Wspólnym, szybko skierowała się w stronę dormitoriów chłopców. Nigdy tutaj nie była, ale przypuszczała, że od razu rozpozna drzwi do pokoju Jamesa i Davida. Nie myliła się. 
Na drzwiach od ich sypialni widniał napis: „wchodzisz na własną odpowiedzialność”, a pod tym ich nazwiska i pozostałych współlokatorów.
Zapukała lekko. Nie doczekawszy się odpowiedzi postanowiła wejść bez zaproszenia.
Pokój nie różniłby się od innych niczym, gdyby nie potworny bałagan panujący w każdym najmniejszym zakamarku. Tworzyło to obraz totalnego chaosu, którym nawet ona  nie mogłaby się pochwalić. Rozejrzawszy się po pokoju w kłębach pościeli i ubrań odnalazła zgubę.
Podeszła do unoszącego się rytmicznie wybrzuszenia na łóżku.  Właśnie miała zerwać z niego okrycie, kiedy jej uwagę przykuło coś innego. Tuż pod nogami Ivy leżała torba szkolna, którą przypadkowo kopnęła, kiedy podchodziła do łóżka. Zatrzymała się z dłonią tuż nad kołdrą jednego z chłopaków i spojrzała w dół. Wydawało jej się, że spomiędzy podręczników wystaje coś lśniącego. Nigdy nie posunęłaby się do grzebania w czyichś rzeczach, bo zobaczyła jakieś świecidełko, ale teraz po prostu musiała zobaczyć co to jest. Niemalże jakby coś ja do tego popychało.
Zupełnie zapomniała o celu w jakim przyszła i schyliła się nad torbą. Delikatnie przesunęła szkolne rzeczy i dostrzegła pomiędzy nimi tą błyskotkę, którą tak bardzo chciała zobaczyć. Nie zastanawiając się już nad tym sięgnęła dłonią po złoty skrawek materiału. Jej źrenice rozszerzyły się. Jej serce zabiło mocniej, gdy opuszkami palców dotknęła jedwabistego pokrycia. Była chłodna jak każdy przedmiot, jednak, kiedy przesunęła palcami po zdobionych brzegach, miała wrażenie jakby powierzchnia zrobiła się odrobinę cieplejsza. Zdumiało ją to, jednak dziwne przeczucie utwierdziło ją w przekonaniu, że to właściwy ruch. Odgarnęła reszta rzeczy, a jej oczom powoli ukazały się szlachetne kamienie mieniące się żywymi barwami. Przejechała dłonią po drogocennej okładce…
Aż podskoczyła kiedy ktoś mocno złapał ją za nadgarstek i odciągnął jej rękę. Pozwoliło jej to wyrwać się z transu.
-Co robisz? – zapytał Gryfon, z mieszanką zaskoczenia i paniki. 
Jams leżał podparty o łokieć na łóżku,  na którym dopiero co spał. Drugą ręką przytrzymywał jej nadgarstek.  Ivy próbowała się wyrwać. Jednak, kiedy napotkała jego zszokowane spojrzenie znieruchomiała. Po raz pierwszy widziała go tak zdezorientowanego, jego pewność siebie zniknęła niczym bańka mydlana.
Potter nie puszczając jej podniósł się do pozycji siedzącej i jednym szybkim kopnięciem posłał torbę wraz z zawartością pod łóżko.  
Ponownie spojrzał w jej niebieskie oczy. Łatwo wyczytał z nich zdenerwowanie. Ramiona unosiły jej się od szybkiego oddechu. Ona również się w niego wpatrywała. James chyba nawet nie zdawał sobie sprawy, że ciągle ją trzyma, Ivy raczej też już o tym nie myślała. Oboje wydawali się tak samo zszokowani tą sytuacją.
Drzwi od łazienki  się otworzyły. Obydwoje obrócili się w tym kierunku.
-Eee… chyba wam przeszkadzam… -mruknął zakłopotany David. Miał na sobie tylko ręcznik przewiązany w biodrach. Z ciemnobrązowych włosów skapywała mu woda.
Wymownie spojrzał na ich ręce. Ivy jak oparzona wyrwała rękę z uścisku. James zrobił zniesmaczona minę.
-To ja już sobie pójdę…
David przemknął szybko obok nich zabierając jakieś ciuchy z podłogi i zamknął się z powrotem w łazience.
-To ty ją ukradłeś! –krzyknęła Ivy, kiedy tylko drzwi się zatrzasnęły.
-To ty właśnie chciałaś to zrobić! – wykrzyknął brunet.
-Ja tylko chciałam odebrać swoją własność – oznajmiła wściekłym tonem.
-Twoją własność, tak?  - odparł jadowicie James – Leżała na korytarzu i jakoś nie widziałem żeby była podpisana.
-Wypadła mi z torby, a ty wykorzystałeś okazje i mi ją podstępnie zabrałeś!
-A to wielce daleko wysunięte podejrzenie…- powiedział i zaraz dodał – zresztą jakoś nie widziałem, żeby wypadło to z TWOJEJ torby, to leżało na posadce.
-Ale jest moje!
-Jak to udowodnisz? – zapytał i spojrzeli na siebie wściekle.
Ivy zastanowiła się chwilę, nie spuszczając z niego wzroku.
-Nie musze ci niczego udowadniać. Jest moja i tyle. – powiedziała stanowczo.
-Nie ma dowodów, nie ma zwrotu – odparł lekkim tonem i wzruszył ramionami.
-Dobrze, wiesz, że to nie należy do ciebie – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
-Ani do ciebie – burknął w odpowiedzi.
Nastała chwila milczenia, w które nieprzerwanie mierzyli się spojrzeniami. Oboje wiedzieli, że żadne z nich łatwo nie odpuści.
-Jeśli mi nie oddasz to… - zaczęła Ivy, jednak on jej przerwał.
-To co mi zrobisz? – zadrwił James.
Ivy błyskawicznym ruchem wyciągnęła różdżkę z kieszeni i zawołała: 
-Accio Torba!
Skórzana torba wyleciała spod łóżka i Ivy zręcznie złapała skórzany pasek w locie nim James zdążył ją uprzedzić.
-To. – odparła złośliwie, nie opuszczając różdżki. 
James szybko sięgnął do stolika nocnego po swoją różdżkę, jednak Ivy go wyprzedziła. Wypowiedziała zaklęcie, a różdżka Gryfona po chwili znalazła się w jej dłoni.
Gryfonka szybkim krokiem ruszyła w stronę wyjścia, jednak James szybko do  niej doskoczył i zatrzasnął drzwi. 
-Nie tak prędko.-oświadczył. Dziewczyna zatrzymała się parę kroków od niego.
-Pozwól mi wyjść – powiedziała, kiedy James stanął przed drzwiami i zablokował jej wyjście z dormitorium. -Przesuń się!
-Nie. – odparł spokojnie nawet nie drgnąwszy. Ivy wycelowała w niego różdżką.
-Wiesz, że znam parę dobrych zaklęć – powiedziała, próbując ukryć emocje. 
James nie zareagował w żaden sposób, dalej stał w  tym samym miejscu z niewzruszona miną. Ivy zrobiła parę kroków w jego kierunku. Różdżką prawie dotykała jego koszulki.  Jednak dziewczyna nic nie zrobiła.
-No dalej. Śmiało. – zachęcił ją. Ivy przez chwilę milczała.
-Myślisz, że tego nie zrobię? – zapytała w końcu, jednak jej twarz zdradzała niepewność. dziewczyna przygryzła wargę. James podniósł brwi z powątpiewaniem.
-Myślę, że nie – odparł. Na jego twarzy zatańczył uśmiech.
Nagle obie różdżki wyszarpnęły jej się z dłoni. Na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie, a James jeszcze bardziej się uśmiechnął. Obróciła się. To David już w kompletnej garderobie, trzymał obie różdżki.
Szatyn rzucił jej krótkie spojrzenie i wzruszył ramionami. W tym samym momencie poczuła jak ktoś wyrwał jej torbę z dłoni. Była tak zaskoczona, że nawet nie zdążyła zareagować.
-Dziękuje – rzekł śpiewnie James i popchnął Ivy do wyjścia. Próbowała się opierać, ale on tylko otworzył drzwi i wypchnął ja na zewnątrz.
-A wiesz szkoda – zaczął z zadowolonym uśmiechem – bo chciałem zobaczyć te twoje… parę dobrych zaklęć…
Zanim zdążyła obrócić drzwi się zatrzasnęły. Chwilę zajęło zanim dotarło do niej co przed chwilą się wydarzyło.
-Otwieraj! – krzyknęła łomocąc w drzwi. Jednak nie dane jej było doczekać się żadnej reakcji.


                                                                              * * *

Wiemy, że rozdziały pojawiaja się dość rzadko i gubicie się w wątkach po takich dużych przerwach, więc jesli chcecie możemy pisać wam krótkie streszczenie poprzednich rozdziałów. Co wy na to? Piszcie w komentarzach.
Chyba  nikt nie cieszy się z końca wakacji, jednak życzymy wam by nowy rok szkolny był dla was pomyślny. Mamy nadzieję, że choć trochę osłodzi wam to ten ciężki okres.

Pozdrawiamy naszych kochanych czytelników.