Możecie zerknąc sobie do poprzedniego rozdziału, dla przypomnienia. My przez wakacje same zapomniałyśmy co tam pisało ;p
Miłego czytania :)
~*~
-Abigail? – odezwał się David zdumionym głosem.
-Wiejcie! Zaraz będzie tu Filch!
Po tych słowach ruda przebiegła tuż obok nich. Jej beżowy
trencz lekko szeleścił przy każdym ruchu
-No co tak stoicie?
Ivy i David jak oparzeni ruszyli się z miejsca i zrównali
się z Puchonką. Chcieli jak najszybciej oddalić
się od woźnego i jednocześnie nie zwrócić na siebie jego uwagi hałasem. David
wyprzedził je nieco.
Znajdowali się teraz w starym holu prowadzącym do sal, w
których niegdyś prowadzono zajęcia. Ivy zerknęła na obraz przez który tu weszli
był zbyt wysoko by znów się na niego wspiąć. Było to jedno z nielicznych
malowideł jakie pozostawiono w tej części zamku.
Hall sprawiał ponure wrażenie. Niemalże nagie ściany
odbijały blade światło księżyca wpadające przez stare witraże. Choć będąc tutaj odnosiło się silne wrażenie,
że od lat nie postąpiła tutaj niczyja noga to panował tu idealny porządek. Nie
znalazłoby się tu nawet pyłku kurzu. Mijali drewniane drzwi. Farba dawno już
zeszła ukazując wiekowe sęki. Niektóre klamki pokryły się rdzą.
Nagle usłyszeli trzask gdzieś za sobą. Momentalnie obrócili
się w stronę dźwięku.
-Szybko, schowajmy się - szepnęła Ivy i chwyciła zardzewiałą
klamkę do nieznanego pomieszczenia. Jednak drzwi ni drgnęły.
-Alohomora - mruknęła, celując różdżką w zamek, który
szczęknął i po chwili drzwi ustąpiły skrzypiąc przeraźliwie.
-Świetnie, na pewno to usłyszał- jęknęła Abigail –Szybko
właźcie.
Ruda wepchnęła ich do środka, a następnie zamknęła za sobą
drzwi. Oparła się na nich i głośno westchnęła. Nagle podniosła wzrok i rozejrzała się po sali.
-O… jakie fajne miejsce.
Na całej powierzchni sufitu porozwieszane były metalowe
klatki różnej wielkości. W Sali znajdowały się rzędy starych i poniszczonych
przez uczniów ławek. Na końcu znajdowało się duże biurko z ciemnego drewna, za którym
mieściły się kręte schody prowadzące do gabinetu nauczyciela.
-Ej… patrzcie - odezwał się David.
Dziewczyny podeszły do jednej z ostatnich ławek nad którą
pochylał się Gryfon i zajrzały mu przez ramie.
-Spójrzcie - powiedział głosem trzęsącym się od śmiechu i wskazał
na jakiś koślawy malunek. -To McGonagall!- Chłopak zgiął się w pół i zakrył usta
dłonią, by powstrzymać rechot.
-David, bądź cicho! – syknęła blondynka, jednak sama ledwo co powstrzymała się od wybuchnięcia smiechem.
-zapomniałem… - wyszeptał, wciąż z usmiechem na ustach – hej, ta sala jest świetna! Szkoda, że nie mamy tu lekcji.
Mógłbym dorysować ...
-Wole nie wiedzieć –
przerwała mu Abigail, uśmiechając się szeroko i cicho chichocąc.
-Chyba woźnego już nie ma – stwierdziła Ivy, przykładając
ucho do drzwi – chodźcie.
Nie czekając na ich reakcje, złapała za mosiężną klamkę i
wyszła na korytarz.
-Nikogo nie ma.
David i Abigail ruszyli za nią. Wkrótce rozstali się z Puchonką, która udała się do podziemia, a oni we dwójkę ruszyli do
wieży Gryffindoru.
* * *
Padał rzęsisty deszcz. Chłodny wiatr smagał twarze drużyny
Gryffindoru.
-Są już wszyscy? – zapytał Matt krzywiąc się od zimnych
kropli deszczu rozbijających mu się na policzkach.
-Nie ma Davida i Jamesa – poinformował Aaron, szczękając
zębami z zimna.
Kapitan rozejrzał się po przemarzniętej do szpiku kości drużynie.
Jego wzrok nagle zatrzymał się na jedynej dziewczynie w składzie.
-Szukająca! – zawołał. Ivy podniosłą głowę i spojrzała na
niego pytająco – I tak nie masz wiele do roboty. Pójdziesz po Jamesa i Davida.
-Ale…- chciała się sprzeciwić, ale Matt jej przerwał.
-Migiem.
Ivy wpatrywała się w niego przez chwilę z niechęcią. Jednak
kapitan był nieustępliwy.
-Pośpiesz się! – usłyszała na odchodnym.
Ivy truchtem ruszyła w stronę zamku. Ciężko było się nie
zachwiać na śliskim błocie. Po chwili mokra do suchej nitki znalazła się w
zamku. Jej jasne włosy ociekały wodą i przyklejały się do twarzy. Wbiegając po
schodach na siódme piętro wieży po raz setny przeklinała swojego kapitana.
Kiedy w końcu znalazła się w Pokoju Wspólnym, szybko
skierowała się w stronę dormitoriów chłopców. Nigdy tutaj nie była, ale
przypuszczała, że od razu rozpozna drzwi do pokoju Jamesa i Davida. Nie myliła
się.
Na drzwiach od ich sypialni widniał napis: „wchodzisz na
własną odpowiedzialność”, a pod tym ich nazwiska i pozostałych współlokatorów.
Zapukała lekko. Nie doczekawszy się odpowiedzi postanowiła
wejść bez zaproszenia.
Pokój nie różniłby się od innych niczym, gdyby nie potworny
bałagan panujący w każdym najmniejszym zakamarku. Tworzyło to obraz totalnego
chaosu, którym nawet ona nie mogłaby się
pochwalić. Rozejrzawszy się po pokoju w kłębach pościeli i ubrań odnalazła
zgubę.
Podeszła do unoszącego się rytmicznie wybrzuszenia na
łóżku. Właśnie miała zerwać z niego
okrycie, kiedy jej uwagę przykuło coś innego. Tuż pod nogami Ivy leżała torba
szkolna, którą przypadkowo kopnęła, kiedy podchodziła do łóżka. Zatrzymała się
z dłonią tuż nad kołdrą jednego z chłopaków i spojrzała w dół. Wydawało jej
się, że spomiędzy podręczników wystaje coś lśniącego. Nigdy nie posunęłaby się
do grzebania w czyichś rzeczach, bo zobaczyła jakieś świecidełko, ale teraz po
prostu musiała zobaczyć co to jest. Niemalże jakby coś ja do tego popychało.
Zupełnie zapomniała o celu w jakim przyszła i schyliła się
nad torbą. Delikatnie przesunęła szkolne rzeczy i dostrzegła pomiędzy nimi tą
błyskotkę, którą tak bardzo chciała zobaczyć. Nie zastanawiając się już nad tym
sięgnęła dłonią po złoty skrawek materiału. Jej źrenice rozszerzyły się. Jej
serce zabiło mocniej, gdy opuszkami palców dotknęła jedwabistego pokrycia. Była
chłodna jak każdy przedmiot, jednak, kiedy przesunęła palcami po zdobionych
brzegach, miała wrażenie jakby powierzchnia zrobiła się odrobinę cieplejsza. Zdumiało
ją to, jednak dziwne przeczucie utwierdziło ją w przekonaniu, że to właściwy
ruch. Odgarnęła reszta rzeczy, a jej oczom powoli ukazały się szlachetne
kamienie mieniące się żywymi barwami. Przejechała dłonią po drogocennej okładce…
Aż podskoczyła kiedy ktoś mocno złapał ją za nadgarstek i
odciągnął jej rękę. Pozwoliło jej to wyrwać się z transu.
-Co robisz? – zapytał Gryfon, z mieszanką zaskoczenia i
paniki.
Jams leżał podparty o łokieć na łóżku, na którym dopiero co spał. Drugą ręką przytrzymywał
jej nadgarstek. Ivy próbowała się wyrwać.
Jednak, kiedy napotkała jego zszokowane spojrzenie znieruchomiała. Po raz
pierwszy widziała go tak zdezorientowanego, jego pewność siebie zniknęła niczym
bańka mydlana.
Potter nie puszczając jej podniósł się do pozycji siedzącej
i jednym szybkim kopnięciem posłał torbę wraz z zawartością pod łóżko.
Ponownie spojrzał w jej niebieskie oczy. Łatwo wyczytał z nich
zdenerwowanie. Ramiona unosiły jej się od szybkiego oddechu. Ona również się w
niego wpatrywała. James chyba nawet nie zdawał sobie sprawy, że ciągle ją
trzyma, Ivy raczej też już o tym nie myślała. Oboje wydawali się tak samo
zszokowani tą sytuacją.
Drzwi od łazienki się
otworzyły. Obydwoje obrócili się w tym kierunku.
-Eee… chyba wam przeszkadzam… -mruknął zakłopotany David.
Miał na sobie tylko ręcznik przewiązany w biodrach. Z ciemnobrązowych włosów
skapywała mu woda.
Wymownie spojrzał na ich ręce. Ivy jak oparzona wyrwała rękę
z uścisku. James zrobił zniesmaczona minę.
-To ja już sobie pójdę…
David przemknął szybko obok nich zabierając jakieś ciuchy z
podłogi i zamknął się z powrotem w łazience.
-To ty ją ukradłeś! –krzyknęła Ivy, kiedy tylko drzwi się
zatrzasnęły.
-To ty właśnie chciałaś to zrobić! – wykrzyknął brunet.
-Ja tylko chciałam odebrać swoją własność – oznajmiła wściekłym
tonem.
-Twoją własność, tak?
- odparł jadowicie James – Leżała na korytarzu i jakoś nie widziałem
żeby była podpisana.
-Wypadła mi z torby, a ty wykorzystałeś okazje i mi ją
podstępnie zabrałeś!
-A to wielce daleko wysunięte podejrzenie…- powiedział i
zaraz dodał – zresztą jakoś nie widziałem, żeby wypadło to z TWOJEJ torby, to
leżało na posadce.
-Ale jest moje!
-Jak to udowodnisz? – zapytał i spojrzeli na siebie
wściekle.
Ivy zastanowiła się chwilę, nie spuszczając z niego wzroku.
-Nie musze ci niczego udowadniać. Jest moja i tyle. –
powiedziała stanowczo.
-Nie ma dowodów, nie ma zwrotu – odparł lekkim tonem i wzruszył
ramionami.
-Dobrze, wiesz, że to nie należy do ciebie – wycedziła przez
zaciśnięte zęby.
-Ani do ciebie – burknął w odpowiedzi.
Nastała chwila milczenia, w które nieprzerwanie mierzyli się
spojrzeniami. Oboje wiedzieli, że żadne z nich łatwo nie odpuści.
-Jeśli mi nie oddasz to… - zaczęła Ivy, jednak on jej
przerwał.
-To co mi zrobisz? – zadrwił James.
Ivy błyskawicznym ruchem wyciągnęła różdżkę z kieszeni i
zawołała:
-Accio Torba!
Skórzana torba wyleciała spod łóżka i Ivy zręcznie złapała
skórzany pasek w locie nim James zdążył ją uprzedzić.
-To. – odparła złośliwie, nie opuszczając różdżki.
James szybko sięgnął do stolika nocnego po swoją różdżkę,
jednak Ivy go wyprzedziła. Wypowiedziała zaklęcie, a różdżka Gryfona po chwili
znalazła się w jej dłoni.
Gryfonka szybkim krokiem ruszyła w stronę wyjścia, jednak James
szybko do niej doskoczył i zatrzasnął drzwi.
-Nie tak prędko.-oświadczył. Dziewczyna zatrzymała się parę
kroków od niego.
-Pozwól mi wyjść – powiedziała, kiedy James stanął przed drzwiami i zablokował jej
wyjście z dormitorium. -Przesuń się!
-Nie. – odparł spokojnie nawet nie drgnąwszy. Ivy wycelowała
w niego różdżką.
-Wiesz, że znam parę dobrych zaklęć – powiedziała, próbując
ukryć emocje.
James nie zareagował w żaden sposób, dalej stał w tym samym miejscu z niewzruszona miną. Ivy
zrobiła parę kroków w jego kierunku. Różdżką prawie dotykała jego koszulki. Jednak dziewczyna nic nie zrobiła.
-No dalej. Śmiało. – zachęcił ją. Ivy przez chwilę milczała.
-Myślisz, że tego nie zrobię? – zapytała w końcu, jednak jej
twarz zdradzała niepewność. dziewczyna przygryzła wargę. James podniósł brwi z powątpiewaniem.
-Myślę, że nie – odparł. Na jego twarzy zatańczył uśmiech.
Nagle obie różdżki wyszarpnęły jej się z dłoni. Na jej
twarzy pojawiło się zaskoczenie, a James jeszcze bardziej się uśmiechnął.
Obróciła się. To David już w kompletnej garderobie, trzymał obie różdżki.
Szatyn rzucił jej krótkie spojrzenie i wzruszył ramionami. W
tym samym momencie poczuła jak ktoś wyrwał jej torbę z dłoni. Była tak
zaskoczona, że nawet nie zdążyła zareagować.
-Dziękuje – rzekł śpiewnie James i popchnął Ivy do wyjścia.
Próbowała się opierać, ale on tylko otworzył drzwi i wypchnął ja na zewnątrz.
-A wiesz szkoda – zaczął z zadowolonym uśmiechem – bo chciałem
zobaczyć te twoje… parę dobrych zaklęć…
Zanim zdążyła obrócić drzwi się zatrzasnęły. Chwilę zajęło
zanim dotarło do niej co przed chwilą się wydarzyło.
-Otwieraj! – krzyknęła łomocąc w drzwi. Jednak nie dane jej
było doczekać się żadnej reakcji.
* * *
Wiemy, że rozdziały pojawiaja się dość rzadko i gubicie się w wątkach po takich dużych przerwach, więc jesli chcecie możemy pisać wam krótkie streszczenie poprzednich rozdziałów. Co wy na to? Piszcie w komentarzach.
Chyba nikt nie cieszy się z końca wakacji, jednak życzymy wam by nowy rok szkolny był dla was pomyślny. Mamy nadzieję, że choć trochę osłodzi wam to ten ciężki okres.
Pozdrawiamy naszych kochanych czytelników.
Wiemy, że rozdziały pojawiaja się dość rzadko i gubicie się w wątkach po takich dużych przerwach, więc jesli chcecie możemy pisać wam krótkie streszczenie poprzednich rozdziałów. Co wy na to? Piszcie w komentarzach.
Chyba nikt nie cieszy się z końca wakacji, jednak życzymy wam by nowy rok szkolny był dla was pomyślny. Mamy nadzieję, że choć trochę osłodzi wam to ten ciężki okres.
Pozdrawiamy naszych kochanych czytelników.