David uchylił ciężkie drzwi, a pozostali wbiegli do środka.
James pochylał się, trzymając dłoń na piersi. Ivy zatrzasnęła wrota i od razu
podbiegła do chłopaka przy, którym byli już Abigail i David. Brunet rozpiął
rozszarpaną kurtkę i ich oczom ukazała się biała, szkolna koszula, teraz
rozdarta i poplamiona krwią. Gdy rozchylił nieco materiał, na jego skórze
zobaczyli rozległe potrójne rozcięcie.
Przycisnął dłoń do rany, a krew zaczęła skapywać z jego palców. Oparł się o
ścianę, oddychając szybko. Podniósł na nich wzrok, a czarne włosy opadły mu na
oczy.
-James… -szepnęła zatrwożona Abigail, a Ivy poczuła, że robi
jej się słabo.
-Nic mi nie będzie. – odparł krótko.
-Musisz iść z tym do skrzydła szpitalnego – powiedział
David, ze spiętą twarzą przyglądając się ranie. James odsunął ich od siebie i
wyprostował się.
-Powiedziałem, że nic mi nie będzie! – wyrzucił z siebie i
nim ktokolwiek zdążył coś jeszcze powiedzieć, wyminął ich i garbiąc się ruszył
w kierunku schodów.
-A ty dokąd? – zapytała Ivy, równając się z nim, a David i
Abigail zrobili to samo.
-Do dormitorium – odparł, nawet na nią nie zerkając. Wciąż
nieco się pochylał, lecz jego głos brzmiał zadziwiająco spokojnie.
-Musisz iść do pielęgniarki – powtórzył David, na co James
westchnął cicho.
-Komu jak komu, ale myślałem, że tobie akurat nie odbije –
rzekł, niemal żartobliwym tonem i zaczął z trudem wspinać się po schodach – No
i znowu trzeba włazić na samą górę...Dlaczego nie moglibyśmy się tam
teleportować albo…
-Lepiej byłoby gdybyś, jednak poszedł do tego skrzydła
szpitalnego – odezwała się Abigail, zerkając na niego niepewnie.
James zmarszczył brwi, a jego ton nagle się zmienił,
zupełnie jakby nie mógł dłużej utrzymywać emocji na wodzy.
-I co im powiem? Ze zaciągnąłem was do lasu?– zapytał,
niemal krzycząc ze zdenerwowania. – Że gdzie byłem? No gdzie?
Abigail nie spodziewała się tak gwałtownej reakcji z jego
strony, jednak po chwili zdała sobie sprawę, że ma rację.
-Słuchaj… Cholera, James! Ogarnij się. Musisz coś z tym
zrobisz, nie możesz tak tego zostawić – powiedział stanowczo David, chwytając
go za ramię i obracając w swoją stronę. Ivy była zdumiona, bo nigdy nie
słyszała jeszcze w jego głosie takiej powagi i stanowczości. David uparcie
patrzył mu w oczy, jednak James unikał
jego spojrzenia.
-jeśli nic nie zrobisz, będzie coraz gorzej!
Przez moment nikt się nie odzywał, a w Sali wejściowej
panowała idealna cisza.
-Za cztery dni mecz. Nie będziesz grać z taką raną! – zawołała Ivy,
zdenerwowana jego zachowaniem.
James zatrzymał się, jakby wreszcie coś do niego dotarło.
-No tak, macie rację. Zapomniałem o meczu… – mruknął i
przeklął siarczyście.
Abigail myślała, że zwariuje jeśli jeszcze raz usłyszy jakiekolwiek
słowo związane z tą grą. Cała szkoła od paru dni żyła tylko tym.
- To pójdziesz do skrzydła? – zapytała cicho i niepewnie
Ruda, w obawie przed wywołaniem kolejnego wybuchu złości.
-Nie– odparł krótko James i skrzywił się lekko, jednak zaraz
kontynuował tonem, którego zwykle używał tłumacząc coś Lilly -Abigail pomyśl, jeśli teraz pójdę do
skrzydła to będą wiedzieli, że byłem poza zamkiem w nocy i w najlepszym
przypadku dostanę szlaban. A w tym bardziej prawdopodobnym zabronią mi grać w
meczu, a nie odpuszczę sobie skopania tyłków ślizgonom – wytłumaczył jej, z
nieco zniecierpliwioną miną - Wole się wykrwawić.
-Więc kłam – powiedziała Puchonka ze wzruszeniem ramion.
-Tak, genialny pomysł! Powiem jej że drapnął mnie kot –
zakpił James, przyciskając dłoń do rany, z grymasem bólu na twarzy.
-No to nie wiem…może niech Ivy zrobi dla ciebie eliksir. –
palnęła bez namysłu - Jest z nich najlepsza – dodała widząc jej spojrzenie.
-Sam umiem o siebie zadbać. To jest mój problem nie wasz. A
poza tym to był mój głupi pomysł. – okropnie krzywiąc się sięgnął do tylnej
kieszeni jeansów i wyciągnął z niej kawałek jakiegoś pożółkłego pergaminu i zaczął
go rozkładać.
-Ale…
-Lepiej wracaj już do dormitorium – powiedział. Abigail nie
chciała zostawiać ich samych jednak, pod naporem jego twardego spojrzenia
uległa.
Puchonka wciąż stała niepewnie, zagryzając wargę i zerkała z
wahaniem na ranę, z której powoli ciekła krew. Jedna kropla spadła na kamienna
posadzkę.
–Nic tutaj po tobie –
powiedział i przyłożył swoją różdżkę do pergaminu - Uroczyście przysięgam, że
knuję coś niedobrego.
Nagle na starym skrawku papieru, zaczęły pojawiać się jakieś
kształty. Abigail rzuciła zaciekawione spojrzenie na rzecz w ręku Jamesa,
jednak ten od razu to dostrzegł.
-No idź już! – rozkazał głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Abigail nie powiedziawszy już ani słowa, ze zmartwioną miną
ruszyła ciemnym korytarzem rozświetlanym przez pochodnie w kierunku podziemi.
David w nagłym odruchu zrobił zrobił krok w jej stronę, jednak zatrzymał się
raptownie wiedząc, że nie może zostawić przyjaciela samego. Marszcząc brwi
zerknął na sylwetkę rudowłosej znikającej w mroku.
-A ty na co czekasz? – zapytał niespodziewanie James – no idź za nią.
-Nie wiedziałem, że tak bardzo chcesz zostać sam na sam z
Ivy - zakpił David przywołując na twarz
lekki uśmiech. Gryfonka na te słowa prychnęła z pogardą – Ale… - zaczął
poważnym tonem, jednak nie dane było mu dokończyć.
-Nie przejmuj się. Zajmę się tym – przerwał mu i ruchem podbródka wskazał na swoją ranę.
James rzucił mu porozumiewawczy uśmiech podnosząc brwi. Gryfonka zmrużyła oczy, zastanawiając się, o
co może chodzić. Kiedy James napotkał jej wzrok, rzucił je tylko niewinne, pytające
spojrzenie.
-Masz – zawołał do Davida, rzucając mu ów stary, pergamin z
mapą zamku – Filch siedzi w swoim gabinecie.
Szatyn odpowiedział mu krótkim uśmiechem i skinieniem głowy,
a potem zupełnie jak Abigail zniknął w mroku korytarza.
***
David zobaczył jak Puchonka idzie nieco niepewnie korytarzem
trzymając w dłoni zapalona różdżkę. Kiedy usłyszała za sobą jego kroki obróciła
się z przerażeniem, jednak gdy tylko go ujrzała poczuła ulgę i podeszła do
niego.
-David, co ty tutaj robisz? – szepnęła, by nie obudzić
drzemiących portretów.
-Odprowadzam cię – odparł przyciszonym głosem. W świetle różdżki jego zielone oczy
połyskiwały wesoło. Uśmiechnął się do
niej, a na jego policzkach pojawiły się słodkie dołeczki. Wyglądał tak uroczo,
że nie potrafiła nie odwzajemnić jego uśmiechu.
-Naprawdę nie trzeba było. Dałabym sobie radę – odparła ruda
i machnęła ręką.
-trzeba, trzeba – powiedział David- nie powinnaś wracać,
kiedy grasuje tutaj ten stary dziad - odparł sciszonym głosem szatyn, a ona zachichotała lekko i oboje
zniknęli za rogiem.
***
Szła razem z Jamesem w całkowitej ciemności. Jedynie światło
księżyca co jakiś czas wpadające przez okna, oświetlało jego szczupłą, teraz
przygarbioną sylwetkę. Nagle chłopak skręcił w lewo, zamiast iść prosto zwykła
trasą do wieży Gryffindoru.
-Dokąd idziesz? – szepnęła nieco zaskoczona, stając w miejscu
– Do wieży idzie się tamtędy.
-Po parę rzeczy – odparł wymijająco - Możesz wracać.
To dało wręcz odwrotny skutek. Ivy zaciekawiona dogoniła
Jamesa i spojrzała na niego. Ręka, którą
przytrzymywał już od jakiegoś czasu na ranie, byzała umazana strużkami częściowo zakrzepłej
już krwi. Postrzępiona koszula pokryta wielka plamą czerwieni dawała upiorny
efekt.
-Zawsze musisz postawić
na swoim? – zapytał, a kiedy dostrzegła, że na nią patrzy szybko odwróciła
wzrok od jego rany. Zignorowała jego pytanie.
-Po jakich „parę rzeczy” idziesz? – spytała podejrzliwie
się mu przyglądając.
-Skoro się już tak do mnie przykeliłaś to zaraz się dowiesz –
odparł, nawet na nią nie zerknąwszy. Jednak gdyby to zrobił, dostrzegłby charakterystyczną minę, która zwykle poprzedzała u Ivy wybuch złości i z której często się śmiał.
-Wcale się do ciebie nie przykleiłam! – oburzyła się
dziewczyna.
-Nie drzyj się tak – burknął i przewrócił oczami.
Gryfonka już chciała na niego nawrzeszczeć, jednak kiedy zobaczyła
jego zbolałą minę, zrezygnowała.Po chwili Ivy ze
zdziwieniem stwierdziła że zmierzają w stronę lochów. Nim niżej schodzili tym
robiło się coraz chłodniej i mroczniej. Do tej części zamku nigdy nie docierały
promienie słońca. Ivy z pewnym przestrachem zauważyła, że James nagle
zatrzymuje i opiera rękę na framudze jakiś drzwi. Przez myśl przemknęło jej, że
może gorzej się poczuł. Zaniepokojona podeszła do niego i wtedy dostrzegła, że
celuje różdżką w zamek. W duchu odetchnęła z ulgą.
-Alohomora – szepnął, jego głos był nieco zachrypnięty.
Zamek szczeknął, a wtedy chłopak pociągnął za klamkę i bezceremonialnie wszedł
do środka.
-Co ty wyprawiasz?! – zapytała, bez zastanowienia wchodząc
za nim do Sali od eliksirów.
-Potrzebuje składników – mruknął, otwierając drzwiczki
szafki, gdzie schowane były ingrediencje.
-Ale to kradzież! – zawołała łapiąc go za rękę, w której
trzymał już jedną z fiolek.
-Cicho bądź! Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć! – szepnął i
obejrzał się na wciąż lekko uchylone drzwi, a niczego nie dostrzegłszy spojrzał na nią i dodał – Jeśli nie pomagasz, to idź.
Przez krótką chwilę mierzyli się spojrzeniami. W końcu Ivy zacisnęła usta i puściła jego rękę, w milczeniu obserwując jak James przygląda się mnóstwu
różnych buteleczek i słoików z wahaniem. Ivy z łatwością rozpoznała dwie
substancje w jego dłoniach, jednak James najwyraźniej miał z tym problem.
Ze zrezygnowaniem schował obie buteleczki do kieszeni.
-Chyba wezmę wszystkiego po trochu… -mruknął.
Ivy westchnęła i bezceremonialnie sięgnęła do jego kieszeni i
wyjęła obie butelki i odłożyła na swoje miejsce. James rzucił jej złowrogie
spojrzenie.
-Mówiłem ci, że jak masz przeszkadzać, to idź!
Ivy zignorowała go zupełnie i ku jego zaskoczeniu sięgnęła
po trójkątne naczynie z czarnym płynem i wrzuciła je do jego kieszeni.
-Do dyptamu potrzebny jest sok z pijawek, a nie syrop z
ciemiernika czarnego. – oznajmiła jadowicie.
James rzucił jej zdziwione spojrzenie.
-Syrop z czego?
Ivy tylko wywróciła oczami i bez słowa lekko pchnęła go lekko, by się przesunął. Pewnie sięgnęła po kolejne składniki. Wszystkie potrzebne rzeczy wrzucała do jego
kieszeni, James nie protestował, ani tym bardziej nie zamierzał się wtrącać. W milczeniu obserwował jak sprawnie wyszukuje na półkach
ingrediencje.
Kiedy znalazła ostatni składnik, liście grimerowca, a on zmęczył się staniem i już miał usiąść na brzegu jednej z ławek, na korytarzu rozległ się jakiś
dźwięk. Oboje spojrzeli na siebie i szybko wymknęli się z sali, uprzednio zostawiając wszystko w takim
stanie w jakim było poprzednio.
Gdy upewnili się, że korytarz jest pusty ruszyli do wieży
Gryffindoru.
Szli najciszej jak umieli, ale i tak odgłosy ich kroków niosły się delikatnie w pustym korytarzu. Księżyc schował się za chmurami i otaczała ich niemal całkowita ciemność. Skradali się zupełnie jak złodzieje. Zagryzła wargę.
Miała okropne wyrzuty sumienia.
-Tak nie można! – powiedziała nagle. James zerknął na nią kątem oka.
-Czyżby moralniaczek? - zapytał, podnosząc brwi.
-W przeciwieństwie do ciebie, mam jakieś zasady! – odparła, rzucając mu krótkie, gniewne spojrzenie.
-Ja cię do niczego nie namawiałem – powiedział, a zaraz
dodał z rozbawieniem – a nawet nie musiałem. Sama wzięłaś te składniki.
-Ale…ja…- umilkła nagle, nie wiedząc jak się wytłumaczyć. Jamesa rozśmieszyło jej zakłopotanie.
-A to niby ja jestem ten zły – mruknął pod nosem. Chciał się uśmiechnąć, jednak udało mu się zdobyć tylko na krzywy grymas. Mocniej przycisnął dłoń do rany. Ivy tego nie zauważyła. W tym momencie cieszył się, że jest tak ciemno, bo nie mogła dostrzec jak bardzo się krzywi. Nie chciał wyjść na mięczaka. Przed nikim.
-Bo jesteś! – zawołała nagle. Poczuła, że lekko palą ją policzki, bo zdała sobie sprawę, że James miał rację. Złamała regulamin nawet bez mrugnięcia okiem.
-Cicho! Czy ty zawsze musisz się tak drzeć? – zapytał,
zerkając na nią z ukosa – Na gacie Merlina, po tobie naprawdę widac, że nigdy nie wychodziłaś
z zamku w nocy!
-Nieprawda! Raz wyszłam...
Byli już na na siódmym piętrze, gdy Ivy nagle usłyszała jakiś
dźwięk dobiegający z końca korytarza. Umilkła raptownie i wpatrzyła się w ciemność.
-Co? – zapytał James, zatrzymując się i obracając się w jej
stronę. Byli tak blisko, że mógł dostrzec, że jasne refleksy na jej włosach.
Zawsze bawiło go to, że jest przy nim taka mała. Sięgała mu zaledwie do
ramienia.
-Chyba ktoś jest na końcu korytarza – szepnęła, wychylając
się w bok. James dalej stał na środku ze sceptyczną miną, zasłaniając jej
widok.
-W końcu jesteś cicho. Brawo, robisz postępy – odparł,
również szeptem i udał, że klaszcze. Dźwięk rozległ się ponownie. To brzmiało jak szuranie kapci po
podłodze, a każdy uczeń Hogwartu wiedział, co to oznacza…James obrócił się w
stronę odgłosu jak na rozkaz.
Brunet automatycznie wyciągnął rękę w bok, jakby chciał
powstrzymać Ivy przed pójściem w głąb korytarza, co i tak było całkowicie
zbędne, bo dziewczyna zastygła w
bezruchu. Obydwoje wpatrywali się w ciemność. James oddychał głęboko i mógł
wyczuć jak szybko oddycha Ivy, gdyż jego ręka nieopacznie wylądowała na jej
obojczyku. Dziwił się, że jej nie zrzuciła i nie walnęła go, jednak zgadywał,
że była zbyt wystraszona by zwrócić na to uwagę... Może to nie była odpowiednia pora na takie wnioski, jednak stwierdził, że Ivy ma bardzo gładką i miłą w dotyku skórę.
Szuranie z każda chwilą rozlegało się coraz bliżej. W ciemności
pojawiła się lampa, która woźny oświetlał sobie korytarz. Jego twarz wychynęła
nagle zza zakrętu, raptem parę metrów przed nimi.
-Uczniowie nie w łóżkach! – zaskrzeczał, truchtając w ich
stronę. Jego poorana zmarszczkami, wykrzywiona grymasem złości twarz, wydawała
się pomarszczona jeszcze bardziej niż zwykle w świetle rzucanym przez lampy -
Wreszcie was mam!
-Chodu! – zawołał James i oboje na raz obrócili się i zaczęli biec. Gryfonowi przychodziło to ze znacznym trudem. Księżyc na moment wyszedł zza chmur i gdy Ivy spojrzała na niego, zauważyła, ze krzywi się z każdym ruchem. Zwolniła, jednak chłopak najwyraźniej nie zamierzał się nad sobą roztkliwiać.
-Nie dawaj mi fory! – zawołał, przez zaciśnięte zęby. Ivy mimowolnie się
zaśmiała. Zaskoczył ją tym, że nawet w takiej sytuacja umiał żartować. Jednak
mina nieco jej zrzedła, gdy dostrzegła, że Filch mimo wieku jest niezwykle
żwawy i niemal ich dogania.
Dobiegła za Jamesem do połowy korytarza, gdy nagle się
zatrzymał. Wpadła wprost na niego i odbiła się od jego pleców. Kątem oka coś
dostrzegła.
-Drzwi są otwarte! – zawołał, obracając się w miejscu. Jego
głos niemal utonął w krzykach woźnego, który był już niebezpiecznie blisko
nich. Tuż obok, znajdowały się drzwi, uchylone tak lekko, że nie było widać co
znajduje się w środku
Nie zastanawiali się długo. James złapał za klamkę i
otworzył je gwałtownie. Oboje wpadli do środka, niemal w ostatniej chwili
unikając wyciągniętej ręki woźnego. Gryfon jednym ruchem zatrzasnął drzwi.
-Colloportus! – zawołała Ivy, zamykając zamek. James był bardzo zaniepokojony myślą, że nawet nie
zauważył, kiedy wyjęła różdżkę - Co to za pokój? – zapytała, pewna, że chłopak zna
odpowiedź.
Stali w pustym, pomieszczeniu wyglądającym jak po pożarze:
ściany w niektórych miejscach były zwęglone, w powietrzu unosił się lekki zapach
spalenizny.
Nawet nie zwrócił uwagi na wystrój, marzył tylko o tym, żeby
się położyć. Od tego całego biegania po zamku, rana zaczęła go bardziej boleć. Zrobił
parę kroków do przodu, przejeżdżając wzrokiem po pociemniałym suficie.
-Nie mam pojęcia, ale przydałaby się tu kanapa – oznajmił ze
zbolałą miną James. Nagle w rogu coś się pojawiło.
-O spójrz jest!… no może nie kanapa, ale dobre i to... – powiedział
ucieszony i mocno się garbiąc podszedł do szerokiego łóżka z masa poduszek,
nawet nie zawracając sobie głowy tym skąd się tu wzięło.
Ivy przerwała rozglądanie się po pokoju i zaskoczona
obróciła się w jego kierunku.
-James Potter, jeden z największych rozrabiaków w Hogwarcie,
nie wie co to za pokój? No coś takiego. Sądziłam, że zwiedziłeś już cały zamek
w czasie swoich nocnych przechadzek – powiedziała z lekką kpiną. Zaczęła
przechadzać się po pokoju, zastanawiając się do czego może służyć.
-Największy, nie jeden z największych. Prowadzę w tym
rankingu – poprawił ją i powoli położył się na łóżku, które zaskrzypiało
przeraźliwe, a James skrzywił się niemiłosiernie – Aa… jakie twarde. Ale niech
będzie, całe szczęście że akurat tutaj było...
Gryfon przymknął oczy i westchnął cicho, kładąc dłoń na
zranionym ramieniu. Przez moment leżał w tej pozycji, gdy nagle wrzasnął i
podniósł się do pozycji siedzącej. A raczej chciał to zrobić, bo udało mu się tylko
lekko unieść znad poduszek, podpierając się na łokciach.
-Co się stało?! – zapytała lekko wystraszona Ivy. James
siedział na łóżku i wpatrywał się w
bezruchu w przeciwległą ścianę. Podeszła do niego prędko – No odezwij się! – poganiała
go, patrząc na niego z przerażeniem. Chłopak wyglądał jakby ktoś go
spetryfikował. Gdy Ivy był już na tyle wystraszona, że zamierzała go walnąć lub zrobić cokolwiek,
by wywołać u niego jakąś reakcje, niespodziewanie się odezwał.
-Wiem, gdzie jesteśmy… wiem co to za miejsce… – dopiero teraz
zwrócił na nią szeroko otwarte, orzechowe oczy – to Pokój Życzeń!
***
Hej wszystkim! :) I o to jest nowy rozdział! Wiemy, że musieliście baaardzo długo na niego czekać. Powiedzcie nam co o nim myślicie. My jakoś nie jesteśmy do końca usatysfakcjonowane... Za to jesteśmy zachwycone tym, że aż 11 tys. ludzi postanowiło nas odwiedzić! Nigdy nie spodziewałybysmy się tak dużych liczb. Bardzo za to dziękujemy :)
I nie myślcie, że zostaniecie bez nagrody :) Mamy dla was BONUS! Znajduje się on po prawej stronie, pod zakładką "Streszczenia rozdziałów". Przygotujcie sie na szok! hah
Życzymy miłej nocki
Serdecznie zapraszam na rozdział czwarty na http://dzp-przekleci.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńGenialne!!! :D:D:D
OdpowiedzUsuńRozdział genialny! Długo musiałam na niego czekać, ale było warto! :)
OdpowiedzUsuńAkcja i bohaterowie się rozkręcają.
Ivy łamie regulamin, David odprowadza Abigail, a James odkrywa Pokój Życzeń. Ciekawie, ciekawie... Widać, że Abi ma słabość do Pottera, ale zdecydowanie wolę, żeby była z Davidem. On chyba też, skoro ją odprowadził. Ivy i James przypominają mi Lily i Jamesa. Panna Hunter i Evans są podobne- świetne z Eliksirów oraz nienawidzą Pottera. Mam do nich słabość. Natomiast James i James są... praktycznie tacy sami. Jedyna różnica to ta, że James Syriusz Potter nie ugania się cały czas za jakaś panną, która ciągle daje mu kosza. Nie, do niego wszystko wzdychają. Oprócz Ivy, oczywiście. I mam wielką, wręcz ogromną nadzieję, że się to wkrótce zmieni!
Co do bonusa, to możecie częściej sprawiać takie niespodzianki. Jestem mile zaskoczona :D Aha i zauważyłam, że dodałyście zdjęcia bohaterów. Przyznam, że Ivy wygląda tak, jak ją sobie wyobraziłam, Abi również bardzo fajna, a David jest słodki. Natomiast zdjęcie Jamesa wygląda jak z jakieś imprezy. Co tylko podkreśla jego szaloną i niemoralną stronę. Tak, Potter jest moim faworytem.
Dobra już nie przeciągam. Czekam na kolejne notki z niecierpliwością i życzę dużo czasu, weny oraz chęci!
Wasza wielka franka,
Ula =)
Ciekawa jestem, z kim ostatecznie będzie Abi :O James? David? James? David? James? Sama nie wiem, który w końcu lepszy :P <3
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział pierwszorzędny, jak zwykle wciągający i emocjonujący ;))
Mam nadzieję, że szybko doczekam się kolejnej notki! W związku z tym życzę weny, weny i jeszcze raz weny ^_^ ;3
http://dramionestory.blogspot.com/
ciekawy blog zapraszam http://przyjaciele-i-ja-pr.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :) http://omegaopowiadanie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPomysł jest fajny, sama jestem wieelką fanką Harrego Pottera, ale naprawdę proszę popracujcie na gramatyką, bo to bardzo ważne, a tylko psuje estetykę opowiadania, które samo w sobie jest zdecydowanie na "+" ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Topaz.
Siema! Mam pytanie, a mianowicie jak na blogspot ustawić zakładki po prawej stronie bloga, tak jak na waszym blogu jest ustawiona ta z Prorokiem Codziennym? Wiem, że zakładki tworzy się w ustawieniach strony, ale po stworzeniu ich pojawiają mi się tylko pośrodku bloga, a do tego są widoczne tylko po naciśnięciu na "Wyświetl". Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńProrok jest bardziej skomplikowany, ale jestem pewna, że dasz sobie radę Draco xD Już mówimy jak się to robi. Napis "Prorok Codzienny" i te ozdóbki to po prostu obrazek (użyłyśmy funkcji "obraz"), a tekst pod spodem to inna zakładka "tekst". To tyle. Poradzisz sobie :P A jeśli nie to służymy fachową i profesjonalną pomocą ;)
UsuńAle wy tą zakładkę zrobiłyście poprzez wejście "Projekt", a następnie w "Strony" po lewej stronie? Bo ja właśnie tam próbowałem zrobić zakładkę, ale ona wyświetla mi się tylko wtedy jak nacisnę na "Wyświetl", a tak to w ogóle nie ma jej na blogu, no i znajduje się pośrodku , a nie po prawej stronie.
OdpowiedzUsuńNajpierw wchodzi się w "Projekt", później w "Układ" i tam jest "dodaj gadżet" (zależy gdzie chcesz go mieć - tam klikasz. My zrobiłyśmy jak widać po prawej stronie na górze.) A jeśli układ twojego bloga jest nie taki jak chcesz i nie możesz wstawić gadżetu na przykład po prawej stronie to wchodzimy po kolei w "Projekt"-->"Szablon"--->"Dostosuj"(takie pomarańczowe)--->"Układ" i to właśnie w tym miejscu możesz zadecydować jaki będzie układ twojego bloga, gdzie bedą pojawiać się posty, gadżety itd
UsuńJak już wybierzesz sobie układ, który ci się podoba, to możesz wyjść z "szablonu" i wejść w "układ" ("Projekt"-->"układ")
Do nagłówka jak już wcześniej mówiłyśmy użyłyśmy gadżetu"obraz", a te pierdoły, które zwykle piszą w Proroku to gadżet "tekst". A żeby zrobić nagłówek Proroka posłużyłysmy się starym dobrym Paintem, szlag nas niemal przy tym trafił, więc cierpliwości gdybyś też poszedł tą trudną i ciernistą drogą :P
Gdybyś jeszcze miał z czymś problem to zawsze chętnie pomożemy. A gdybyś nie chciał pisać w komentarzu, bo pytanie byłoby na przykład zbyt osobiste xD albo zawierałoby tajemnice państwowe to do dyspozycji jest też nasz mail (grey_trup@wp.pl)
Genialne!Mam cichą nadzieję,że Abigail przestanie uganiać się za Jamsem i zainteresuje sie w końcu Davidem...który chyba ma do niej pewną słabość...
OdpowiedzUsuń