Szliby w zupełnej ciemności, gdyby nie światło pochodzące z
ich różdżek. Mimo to Abigail znalazłaby drogę również bez tego, gdyż byli już w
dobrze znanych jej podziemiach. Na kamiennych ścianach wisiały obrazy
przedstawiające krajobrazy, co zapobiegało klaustrofobii wśród uczniów, którą
niewątpliwie mogły powodować brak okien i niskie, półokrągłe sklepienie. Nie
było tutaj pochodni, jak w innych częściach zamku, tylko zawieszone u sufitu
złote lampy. Zwykle dawały mnóstwo ciepłego światła, jednak teraz były
zgaszone.
-Myślisz, że mogliby…? – zapytał David, robiąc sceptyczną
minę.
Jego mózg nie był w stanie pojąć tak abstrakcyjnego
stwierdzenia, jakie właśnie zaserwowała mu Abigail. Tymczasem wyobraźnia
Puchonki pracowała na najwyższych obrotach. Niemal widziała jak James, jednym
szybkim ruchem gasi różdżkę, tym samym sprawiając że on i Ivy pogrążają się w
całkowitej ciemności. Korytarz jest pusty, nikogo w nim nie ma, z wyjątkiem ich
dwojga. Nie ociąga się – jak to on – lekkim, acz stanowczym ruchem popycha Ivy,
przyciskając ją do zimnej, kamiennej ściany. Chłopak schyla się by ich twarze
znalazły się na tym samym poziomie, jedną ręką podpierając się ściany, a drugą
dotykając policzka blondynki. Ivy… w tym momencie wizja nagle się przerwała. No
tak, Ivy. Przecież ona pewnie nie zgodziłaby się na coś takiego (choć Abigail
ciężko było to zrozumieć. Osobiście, gdyby z nią James postanowił to zrobić to
cóż… długo by się nie wahała). Zaraz kolejna myśl sprawiła, że była już niemal
pewna, że popada w paranoję. Przecież James był ranny, na pewno nie miał w
głowie takich lubieżnych myśli, a nawet jeśli, to nie dotyczyły one tej
konkretnej Gryfonki. Możliwe, że jakiejś innej, jednak Abigail nie zamierzała
psuć sobie tym humoru.
Jeśli Ruda trochę by się wysiliła i sprowokowała do pracy
swoje szare komórki, to mogłaby
stwierdzić, że zaobserwowała, że raczej za sobą nie przepadają. Właściwie to wcale
do siebie nie lgnęli, nawet nie spędzali ze sobą czasu poza lekcjami i
treningami, gdzie byli zmuszeni do przebywania razem. Oczywiście nie żeby ich
śledziła lub coś w tym stylu, po prostu nie krępowali się z okazywaniem sobie uczuć i chyba każdy kto miał okazję
przebywać w ich towarzystwie dłużej niż pięć minut mógł się o tym przekonać.
Abigail zaczęła się nad tym wszystkim zastanawiać i doszła
do niezbitego wniosku, że David ma rację, a ona przesadza. Momentami miała zbyt
wybujałą wyobraźnie. To nie było możliwe, żeby Ivy mogła zrobić coś z Jamesem. Sądziła,
że Gryfonka prędzej wolałaby pocałować gumochłona niż jego. Ze zdziwieniem
stwierdziła, że jej ulżyło.
-Może masz rację... To byłoby dziwne, gdyby oni… no wiesz. – powiedziała,
kończąc wypowiedź znaczącym tonem. Zerknęła na Gryfona, który z beztroskim –
typowym dla niego – wyrazem twarzy, patrzył w głąb korytarza.
-Gdziekolwiek teraz są, na pewno się kłócą. Mógłbym się
nawet założyć o swoją miotłę – powiedział z przekonaniem chłopak. A trzeba było
wspomnieć(czego Ruda nie wiedziała), że nowy Piorun 216 był dla Davida
Anthony’ego Smitha równie cenny, co pierworodne dziecko dla ojca. Pracował na
nią ciężko przez całe wakacje w jakimś obskurnym, śmierdzącym barze, gdzie
gośćmi bywały przeważnie typy spod ciemnej gwiazdy, płacące pieniędzmi
podejrzanego pochodzenia i nie znające pojęcia higieny osobistej. Nie miał wtedy
jeszcze nawet siedemnastu lat, więc tak naprawdę robił to nielegalnie, jednak wtedy
nawet nie zdawał sobie z tego sprawy (dopiero później James go o tym brutalnie
uświadomił). Właściciel chętnie uwierzył w jego gadkę, że jest dwudziestoletnim
studentem uzdrowicielstwa, gdyż pobierał niewielką pensję. Przez cały pobyt tam
próbował zachowywać jak najwięcej powagi, by wyglądać na dojrzalszego, jednak jego
beztroska natura brała górę, choć właściwie i tak nikt nie zwracał na niego
większej uwagi. Warunki panujące tam nie były tam na najwyższym poziomie. A tak
konkretniej to oscylowały gdzieś na poziomie dna Rowu Mariańskiego. No, ale
czego nie robi się dla nowej miotły, a David mógł znieść naprawdę wiele. Przez
pierwszy tydzień po kupieniu jej, nawet spał z nią w łóżku, by mieć pewność, że
nic jej się nie stanie.
Abigail przekrzywiła głowę, a rude loki opadły jej na jedną
stronę.
-Chcesz się założyć? –zapytała nagle, czując, że odżywa w niej,
dawno zapomniana, żyłka hazardzisty. –Stawiam, że oni celowo się gdzieś zaszyli.
Nie wiem dlaczego… ale to nieważne.
Zatrzymała się, i szczerząc się do niego w uśmiechu,
wyciągnęła dłoń. David przyjął to z lekkim zaskoczeniem, jednak już po chwili również
uniósł kąciki ust i podał jej rękę. Trzymał ją delikatnie, jednak czuła, że ma
silne ręce. Właściwie to nie powinna się dziwić, tyle godzin spędzonych na
treningach... „Ciekawe czy James też ma takie…”, przemknęło jej przez myśl. Abigail
potrząsnęła krótko jego ręką i już chciała zabrać swoją dłoń, jednak chłopak ją
przytrzymał.
-O co się zakładamy? – zapytał, z uśmiechem nachylając się w
jej stronę.. To przez moment przypomniało jej wizje o Jamesie i Ivy, którą
dopiero co miała. On też się tak na nią pochylił… Szybko wyrzuciła tę myśl z
głowy.
Abigail zmrużyła oczy i zerknęła w jego zielone tęczówki.
-Hm… Może… o przysługę? – zaproponowała. Tak naprawdę, to
była pierwsza rzecz jaka przyszła jej do głowy. Może niezbyt rozsądna, ale w
zwyczaju miała działać spontanicznie. Uważała, że wtedy dzieją się
najzabawniejsze rzeczy, choć w rzeczywistości różnie bywało. Wciąż pamiętała,
jak często zakładała się o to z bratem i gdy wygrywał przeważnie kazał czyścic
jej swoje okropne, ubłocone po treningu buty. Bez czarów, rzecz jasna, co
oczywiście bardzo nikczemnie wykorzystywał – jak to brat. „Zostawiłaś tutaj
jedna plamkę! O, tu, tu widzisz? Świetnie. Teraz wypoleruj!” – na samo
wspomnienie w głowie usłyszała jego irytujący głos. Jednakże dla odmiany, kiedy
to ona wygrywała (i to wspominała znacznie lepiej), odpłacała się mu pięknym za
nadobne. I choćby dlatego, że podczas pisania jej długaśnych wypracowań jej
brat wyglądał jakby miał zaliczyć nagły zgon, było warto się zakładać. Miała do
tego słabość… David najwyraźniej też, bo podniósł brwi z zainteresowaniem, a na
jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
-O przysługę? – powtórzył wesoło, wciąż nie puszczając jej
dłoni.
-Tak – potwierdziła, z pewną siebie miną - Jak już wygram to odrobisz mi pracę domową
albo napiszesz jakiś referat – dodała,
nawet nie zastanawiając się nad tym, co mogło chodzić po głowie chłopaka.
Puchońska naiwność była przeurocza.
David przekrzywił głowę, a Abigail pomyślała, że z tymi
zielonymi oczami, szczerym uśmiechem i dołeczkami w policzkach wygląda
niezwykle ujmująco.
-Pasuje mi – powiedział, a uśmiech nie schodził mu z twarzy
– A jeśli ja wygram to ty oddasz mi jakąś przysługę – dodał, powstrzymując śmiech.
Był porządnym chłopakiem, więc usiłował trzymać się przy myśli, że jedyną przysługą
jaką chciałby aby Abigail mu oddała było napisanie mu wypracowania.
-Tylko bez chamskich – ostrzegła go, grożąc mu palcem, na co
chłopak parsknął śmiechem. Mówiła to przy każdym zakładzie, jednak wydawało jej
się, że Davidowi można zaufać i nie wykręci jej żadnego numeru.
-Jasne – odparł i podniósł dłonie w obronnym geście. – Przecież
nie mógłbym ci tego zrobić. – dodał, a dziewczyna, pomyślała, że sprawia
wrażenie całkowicie szczerego. Totalnie ją to rozbroiło. Trzeba było przyznać, że wyglądał teraz naprawdę
niewinne. Odkaszlnęła.
-Lepiej już chodźmy –
zaproponowała, z trudem odrywając wzrok od jego zielonych oczu. Naprawdę
przyciągały uwagę swoją niespotykaną, czysta barwą. Były niczym dwa szmaragdy.
Gryfon jakby nagle
przypomniał sobie o mapie w jego kieszeni. Wyjął ją i po uprzednim
wyrecytowaniu hasła „uroczyście przysięgam, że knuje coś niedobrego”, zerknął
na nią od niechcenia.
-O… Filch tu idzie – powiedział spokojnie i zaczął składać
mapę. Abigail rzuciła mu zdziwione spojrzenie. Nagle jakby uświadomił sobie co
właśnie powiedział i wykrzyknął – Filch tu idzie! Cholera! Koniec psot!
Z mapy znikły wszelkie dowody na to, że właśnie ową mapą
była. David prędko złożył stary, w niektórych miejscach lekko naderwany
pergamin i ponownie schował go do tylnej kieszeni jeansów.
-Nox! – wyszeptał, a różdżka posłusznie zgasła - Biegiem! –
dodał cicho i zupełnie niespodziewanie chwycił Abigail za rękę i pociągnął zaskoczoną w głąb ciemnego
korytarza. Ich kroki niosły się lekkim echem po nisko sklepionym korytarzu.
Ruda biegła za nim czując, że w ogóle nie odczuwa strachu
czy paniki, a nawet, wręcz przeciwnie cała ta sytuacja była dla niej bardzo
ekscytująca. Choć nie zdarzało się jej to często, łamanie regulaminu wywoływało
u niej przyjemny dreszczyk emocji, a ciepły
dotyk Davida tylko dodawał jej pewności. Ruda nawet nie spostrzegła kiedy
dobiegli na miejsce. Abigail z lekkim zdziwieniem przyjęła fakt, ze Gryfon
zatrzymał się dokładnie przed ukrytym wejściem do Pokoju Wspólnego Puchonów.
Domyśliła się, że wie o tym z tej dziwnej, lecz jednocześnie niezwykle
przydatnej mapy. Raptownie zdała sobie sprawę, że przez ostatnie sześć lat mógł
ją obserwować. Widział co robi z kim, gdzie, kiedy… Było to nieco niepokojąco,
jednak nie zamierzała się w to dalej zagłębiać, tym bardziej, że właściwie nie
miał po co tego robić. Bardziej ciekawiło ją jakie tajemnice mógł jeszcze
skrywać on i James. Jednak nie było czasu
nad tym rozmyślać, bo David puścił jej dłoń i stanął wyczekująco przed stosem
stojących, bądź leżących pod ścianą beczek.
-Pośpiesz się – wyszeptał do niej Gryfon. Abigail podeszła
do największej beczki i przyłożyła do niej dłoń. David miał ochotę się zaśmiać,
kiedy dziewczyna ni z tego ni z owego zaczęła wystukiwać rytm o denka różnej
wielkości beczek, stojących wokół. Nagle w największej z nich leżącej płasko na
posadzce, pojawiła się klamka. David zmarszczył czoło, myśląc, że to cholernie
pomysłowe rozwiązanie. Nigdy sam by na to nie wpadł. Teraz tylko zostało zapamiętać
ten rytm, bowiem Hufflepuff był jednym domem, w którym jeszcze nigdy nie był z
Jamesem. Mieli to na liście „Rzeczy, Które Trzeba Zrobić Przed Ukończeniem Szkoły”.
-A co z tobą? – zapytała, ściszonym głosem i złapała za
klamkę. Niepewnie obejrzała się na korytarz.
-O mnie się nie martw – powiedział popychając ją lekko ku
przejściu – dam sobie radę - dodał i uniósł rękę w której trzymał mapę. Abigail
wcale mu nie wierzyła, a David widząc to wyszczerzył się do niej w uśmiechu,
choć nic nie wskazywało na to, że uda mu się bezpiecznie wrócić do dormitorium.
Gdzieś poza polem ich widzenia, rozległo się charakterystyczne szuranie kapci,
które z każda chwilą stawało się coraz głośniejsze. David nagle przestał się
szczerzyć i w zamyśleniu potarł podbródek.
Próbował ułożyć plan ucieczki, jednak z tego co wiedział (a wiedział
dużo) nie było tutaj, żadnego chytrze ukrytego, tajnego przejścia, które
wyprowadzałoby z podziemi. Poczuł nieprzyjemny uścisk w żołądku i zaśmiałby się
histerycznie, gdyby tylko pozwalała na to sytuacja. Abigail szybko chwyciła za
klamkę i uchyliła okrągłe drzwi. Garbiąc się lekko, przekroczyła próg jedną
nogą i zatrzymała się. Nie myśląc wiele, nagle chwyciła Davida za rękaw bluzy i
wciągnęła go do środka. Z początku
musiała użyć siły bo chłopak chyba nawet nie poczuł lekkiego szarpnięcia lub
zwyczajnie nie zwrócił na to uwagi, był tak zaabsorbowany nasłuchiwaniem kroków
wożnego . Dopiero kiedy uświadomił sobie, co dziewczyna zamierza poddał się od
razu. Nie widział ku temu żadnych przeciwwskazań.
Abigail zatrzasnęła drzwiczki. Znajdowali się w środku
ogromnej beczki, która była stanowczo zbyt mała dla dwóch osób.
-Ale bajer – powiedział z uznaniem i (bynajmniej nie mając
na myśli dzielącej ich od siebie odległości), omiótł wzrokiem ciasne, drewniane
pomieszczenie (o ile można było to tak nazwać).
-Wiem – przyznała z dumą Abigail i posłała mu szeroki
uśmiech. Uwielbiała swój dom.
Choć dziewczyna nie należała do zbyt wysokich osób, nawet ona musiała lekko się schylać, by nie uderzyć
głową w ścianę beczki, już nie wspominając o Davidzie, który musiał zgiąć się
niemalże wpół. W tej sytuacji ich twarze znajdowały się na tym samym poziomie i
niemal stykali się ze sobą nosami. Abigail ze zdziwieniem stwierdziła, że lekko
pieką ją policzki. „Co się ze mną dzieje?” pomyślała i poklepała się po nich
lekko. David uśmiechnął się czarująco.
-Co? – zapytał i podniósł brwi. Abigail podniosła na niego
szare oczy i doszła do wniosku, który gdy tylko pojawił się w jej myślach
sprawił, że policzki już nie delikatnie ją piekły, co wręcz paliły. Spróbowała
wyrzucić tę natrętną myśl z głowy.
-Nic – odpowiedziała szybko i przyłożyła dłonie do
rozgrzanej twarzy, jednocześnie śmiejąc się histerycznie. Zawsze tak robiła,
gdy kłamała lub znajdowała się w krępującej sytuacji. Teraz spotkały ją te dwie
rzeczy na raz. Niejednokrotnie zdarzały się momenty, gdy musiała mijać się z kimś w tym ciasnym
przejściu, jednak nigdy nie wywoływało
to u niej takiej reakcji. Właściwe to
nigdy tak się nie zachowywała. Chyba, że przy Jamesie... Zaraz chwileczkę. Nie…
Na pewno były jeszcze jakieś inne sytuacje w których się zawstydzała. Próbowała
sobie je przypomnieć. Do głowy przyszła jej tylko, jedna, kiedy to wślizgnęła
się do męskiej szatni po treningu Gryfonów, by popatrzeć na Jamesa. Oczami
wyobraźni ponownie ujrzała tę scenę… i w tym półnagiego Davida, który
przebierał się tuż obok niego. W tej chwili jej oczy mimowolnie skierowały się
w stronę jego torsu, tym razem już ubranego w granatową bluzę z kapturem, z pod
której wystawał szkolny mundurek. Jednak nawet w tym luźnym ubraniu widać było,
że jest dobrze zbudowany. Nie jakoś bardzo napakowany, tylko delikatnie
umięśniony… Tak w sam raz. Do tego też te szerokie barki... choć twarz miał
jeszcze odrobinę dziecinną , to ciało z cała pewnością całkowicie mu to
rekompensowało.
Zdała sobie sprawę,
że się na niego gapi, więc szybko odwróciła wzrok, starając się wyrzucić z
głowy obraz jego półnagiej sylwetki… Okazało się to trudniejsze niż mogłoby się
wydawać. Była pewna, że jej twarz przybrała właśnie kolor jej włosów. Gdy myślała, że nie
może być już gorzej, chłopak nagle oparł dłoń o ścianę beczki tuż nad jej
ramieniem. Puchonka wstrzymała oddech i wytrzeszczyła oczy.
-Ale bolą mnie plecy… – mruknął, rozcierając kark. Jego ruch
w żadnym wypadku nie należał do tych z repertuaru jakiegoś pospolitego podrywacza,
zdawał się totalnie niewinny, jednak Abigail dalej nie mogła złapać tchu. Zamrugała
parę razy i zamarła w bezruchu. – zmieniam zdanie. Ta beczka nie jest taka fajna
jak się wydawała na początku… - dodał, lekko zbolały tonem.
Wiedziała, że żeby choćby zachować pozory normalności,
powinna się odezwać, jednak w głowie miała tylko wspomnienie z szatni. Właśnie
uświadomiła sobie, że to był wielki, ogromny błąd, że tam poszła i przysięgła
sobie, że już nigdy więcej się to nie powtórzy.
-Ahaa… – mruknęła i ponownie zaśmiała się histerycznie.
Zerknął na nią, a ona poczuła uścisk w klatce piersiowej. – strasznie tu
gorąco. Chyba za bardzo tu grzeją, nie sądzisz? – palnęła. „Co ja gadam?!
Ogarnij się!”, pomyślała. Miała ochotę walnąć się w czoło, jednak zachowując
resztki zdrowego rozsądku powstrzymała się od tego.
-No, trochę – przyznał David – U nas jest znaczniej
chłodniej. Hm… Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli to zdejmę? – zapytał i pociągnął
za krawędź kaptura swojej bluzy. Gdyby powiedział to ktoś inny, na przykład taki
James (Oczywiście on by pewnie ją o coś takiego nie zapytał. Choć szczerze
mówiąc nie miałaby nic przeciwko)od razu wyczuła by w tym podtekst, pewną
dwuznaczność. Jednak w ustach Davida
brzmiało to tak… niewinne, bez żadnych ukrytych zamiarów. Zwykłe pytanie, takie
samo jak na przykład o pracę domową z jakiegoś przedmiotu.
-J-jasne. Nie krępuj się…. W sumie czemu nie… – odpowiedziała, nie mogąc opanować potoku
słów. – Ja tez bym chętnie… – urwała nagle,
stanowczo stwierdzając, że nie powinna już nic więcej teraz mówić. Dzisiaj,
jutro, nigdy. Lepiej wypada, kiedy milczy. Na szczęście chłopak nie zwrócił
chyba na to uwagi. Nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Przecież tylko na
Jamesa miała prawo tak reagować! Ale to chyba nie znaczyłoby, że…
David chwycił za suwak i pociągnął w dół. W tym momencie Ruda
nagle zmieniła nastawienie i pomyślała, że obiecywanie sobie, że nie wejdzie
więcej do gryfońskiej szatni było bardzo nierozsądne. W sumie to tylko
obserwowanie, to chyba nic złego… tak?
Zanim zdążył rozsunąć bluzę do końca, przejście po drugiej
stronie beczki nagle otworzyło się z hukiem. Abigail czując się jak ktoś przyłapany na bardzo gorącym
uczynku, w jednej chwili oderwała wzrok od Gryfona i oboje jednocześnie
obrócili się w kierunku przejścia.
-Co ty…co ON tu robi?! Oj, tym razem przegięłaś, kochana, masz
przechlapane!
*******
Łóżko lekko zatrzeszczało pod ciężarem ich ciał. Zarzuciła
długie włosy na plecy i nachyliła się nad jego torsem, jej udo otarło się lekko
o bok chłopaka. Poczuła jak mięśnie bruneta zadrgały. Delikatnie dotknęła jego
rozpalonej skóry…
Mamy nadzieję, że ten rozdział was zadowoli. Jeśli czytacie Proroka to powinniście wiedzieć, że miałyśmy z napisaniem go drobne problemy.
Przypomnimy wyniki poprzedniej ankiety dotyczącej opisów scen krawych i innych "mocnych". A o to wyniki:
Przypomnimy wyniki poprzedniej ankiety dotyczącej opisów scen krawych i innych "mocnych". A o to wyniki:
-Tak: 23%
-Nie: 13%
-Tak, ale nieszczegółowo opisane: 7%
-Tak, najwięcej tych nieprzyzwotych ;D: 50%
-Obojętne: 7%
Wyniki jednoznacznie wskazują na to, że jesteście zboczeni! :P Mamy nadzieję, że te opisy chociaż częściowo zaspokoiły wasze żądze. Jednakże, jeśli tak się nie stało to napiszcie w komentarzu jak bardzo "mocnych scen" oczekujecie. Musimy wiedzieć, gdzie ma leżeć granica...a być może jej brak? xD Dla bardziej skrytych do dyspozycji jest nasz mail grey_trup@wp.pl. Nie krępujcie się, piszcie o każdej porze dnia i nocy. Każda prośba zostanie rozpatrzona.
Pozdrowienia dla naszych wytrwałych czytelników!
PS: Nie ma na dziś obrazka (zresztą tak samo jak w poprzedniej notce), ale za to postarałyśmy się o ładne przerywniki. No i jest nowy BONUS!
Ja jestem zboczona i to bardzo xd a rozdział jest idealny.
OdpowiedzUsuńWitam ;) Właśnie powstał katalog opowiadań Potterowskich ! Serdecznie zapraszam do zgłaszania się.
OdpowiedzUsuńhttp://katalog-opowiadan-potterowskich.blogspot.com/
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Oby szybko ;)
OdpowiedzUsuńświetne! świetne! świetne! <3
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział :D
Super, przeczytałem wszystkie rozdziały w jeden dzień!
OdpowiedzUsuńZapraszam również na mojego bloga: http://szare-serce.blog.pl/- Kim jest Bill? I co będzie robił w kolejnych rozdziałach?
Świetny rozdział. Abigail wydaje się być rozdarta między Jamesa a Davida, co dopiero teraz odkryła.
OdpowiedzUsuńOgólnie cały blog jest super i dlatego postanowiłam nominować was nominować do THE VERSATILE BLOGGER.
Szczegóły na mojej stronie:
http://nowy-swiat-imasekai.blogspot.com/
Cudo . Cudo . Cudo . ♥
OdpowiedzUsuńJames & Ivy. ♥ Jaram się..
To co tu piszesz jest świetne !
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
czekam na ciag dalszy ;p najbardziej interesuje mnie James i Ivy <3 Przeczytałam wszystkie rozdziały w jeden dzień i jest mi niezmiernie przykro stwierdzić, że jestem oburzona, że jest ich tak mało!!!! Piszcie szybko więcej rozdziałów!
OdpowiedzUsuńKurde, zaintrygował mnie ten ostatni moment. Ciekawa jestem kim są ci ludzie. I kto naskoczył na Abigail? Według mnie tworzy ona śliczną parę z Davidem. Czekam na kolejny rozdział. Po prostu nie mogę się doczekać. Pozdrawiam. flapdżek. <3
OdpowiedzUsuńWiadomo, że to James i Ivy, choć nie jestem pewna, czy to wszystko będzie naprawdę zboczone. Humpf... O.o???
UsuńA je cie... TO jest GENIALNE!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać dziś i ciągle mam nadzieje, że znowu dacie rozdział...
Ja jednak wolałabym zdecydowanie mniej scen "mocnych", tych nieprzyzwoitych, jeśli już muszą być.
OdpowiedzUsuńPoza tym blog i pomysł bardzo fajny;)
Hej, pamiętam to opowiadanie! Zakładka bohaterowie mi to uświadomiła.
OdpowiedzUsuńKiedyś je czytałam, a potem gdzieś mi przepadło :) To się dopiero nazywa spotkanie po latach :P
Doczytałam bodajże z 9 rozdziałów i o ile dobrze kojarzę zakończyło się wtedy na skradzionej księdze (mam nadzieję, że dobrze mi świta w łepetynce :)
Muszę sobie odświeżyć to opowiadanie w wolniejszej chwili
Buźka :*
[SPAM]
OdpowiedzUsuńZapraszam do nie tak nowego, ale dopiero co reaktywowanego internetowego stowarzyszenia, mającego na celu zrzeszanie autorów opowiadań o Młodym Pokoleniu,
więcej informacji? http://stowarzyszenie-mp.blog.onet.pl/
Zapraszam do zgłaszania się i komentowania,
Pozdrawiam,
Aprilias
Stowarzyszenie "Młode Pokolenie"
(wybacz, nie znalazłam Spamownika, dlatego pozwoliłam sobie napisać tutaj)
Jeju..cudowne opowiadanie:)Już Cię kocham♥
OdpowiedzUsuńByłoby mi miło gdybyś zaobserwowała moje 2(!)blogi:)
agata-zdzisiu.blogspot.com
youaremydefinitionofhappinesss.blogspot.com
Jeśli to zrobisz to ja zaobserwuję twój;*
Rozdział (jak zwykle) cudowny! Ale cholera kiedy następny? Już minął dokładnie miesiąc, a nadal nie widzę nowej notki! Oj grabicie sobie, moje drogie panny! Mam nadzieję, że już niedługo pojawi się nowy rozdział. I wnioskuję, że będzie on długi, skoro musimy tak czekać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ula =)
Hahahahahaha...BARDZO DUŻO zboczonych sutuacji!Ciekawe kto ich nakrył w tej beczce?
OdpowiedzUsuń