poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział XXVI – Jak sobie życzysz

Przepraszamy za ewentualne błędy

***

- Hmm… Panie Pierożku… Chyba coś nie wyszło.
W dormitorium Puchonek jak zwykle panował względny ład. Jedynie w samym centrum leżało parę różnokolorowych chustek i Abigail.  Z niewielkich prostokątnych okien znajdujących się przy suficie wpadały do środka promienie zachodzącego słońca, tworzące na jej włosach złociste refleksy.
W jednej ręce trzymając różdżkę a drugą drapiąc brązową fretkę, która wdzięcznie się wyprężyła, Abigail celowała w coś na podłodze. Przed nią leżał otwarty podręcznik  do transmutacji na poziomie zaawansowanym, na dziale transmutacja przedmiotów, strona trzysta dwadzieścia jeden.
Wyprostowała się gwałtownie i chyba po raz setny tego dnia machnęła różdżką. Czuła, że zaczyna boleć ją od tego ręka. 
- Alteramentum. Alteramentum! ALTERAMENTUUUM! – wydarła się, tak, że zapewne jej brat Ben kilka pokoi dalej zmarszczył brwi ze zdziwienia.
 - Hej, co robisz?
Abigail zaskoczona odchyliła się do tyłu i rąbnęła potylicą w ramę łóżka i jęknęła z bólu, gdy Danielle nieoczekiwanie wkroczyła do pokoju.
- Mogłabyś pukać!
- Widzę, że ćwiczysz transmutacje. O, skąd masz takie cacko? – zapytała na widok kolorowego kamienia. Abigail owinęła go kawałkiem materiału, który według podręcznika miał zamienić się w srebrny metal i stworzyć okowy wedle wyobraźni rzucającego czar.  Jednak okazało się trudniejsze niż Ruda z początku myślała. Póki co chustka nawet nie zmieniła materii, choć wydawało jej się, że stała się odrobinę sztywniejsza.
- Znalazłam gdzieś w trawie - odparła, przeciągając dłonią po twarzy. - Chce to przemienić w naszyjnik. Myślisz, że da radę?
Danielle podniosła ręce, jakby chciała powiedzieć, że ona się tego zadania nie podejmie.
- Na Merlina, też chciałabym znajdować takie rzeczy w trawie. Ale wiesz… - zaczęła brunetka, a Abigail dostrzegła znajomy, niepokojący błysk w jej oczach, których pojawiał się zawsze gdy wpadła na jakiś szaleńczy pomysł - ten twój David jest z tego całkiem niezły, dzisiaj jako jedyny nie dostał Trolla z testu u Switchowej,  pamiętasz? – zakończyła swą wypowiedź, niezwykle figlarnym puszczeniem jej oczka.
-Tak? Nie wiedziałam – skłamała Abigail i ponownie zaczęła wymachiwać różdżką. Tak naprawdę wiedziała o tym, bo pamiętała, że była pełna podziwu, gdy nauczycielka odczytała oceny. Jednak uważała, że da sobie radę sama, a przynajmniej było tak jeszcze dwie godziny temu.
-Raczej nie dasz rady tego zrobić sama – powiedziała Danielle jakby czytając jej w myślach – To poziom zaawansowany, a ty podstawy nawet  nie łapiesz.
Abigail podniosła na nią wzrok.
- Jak jesteś taka mądra to mi pomóż!
- Nie no co ty… Też nie umiem –  odpowiedziała uśmiechając się rozbrajająco. –Ale wiesz kto by ci pomógł?
- Harold – odparła natychmiast Abigail i uderzyła końcem różdżki w kamień.
- No tak Harold… ale David też. Poza tym z nim zgłębisz wszystkie tajniki anatomii, kiedy będzie się przed tobą rozbierał – zaśmiała się brunetka, widząc jak Abigail puka się w czoło. Sytuacja w beczce stała się śmieszną anegdotką dodawaną często do ubarwienia wypowiedzi przez jej przyjaciół, ale nieprzejmowała się tym zbytnio. Ostatnio nawet sama śmiała się z tego razem z nimi.
- Zajmij się anatomia kogoś innego – odparła Ruda, walcząc z chęcią wyrzucenia kamienia razem z materiałem przez okno, gdy po raz kolejny czar nie zadziałał.
- Jak sobie życzysz… –uśmiechnęła się tajemniczo Danielle i wyszła z pokoju.
Abigail mruknęła coś o terapii dla swojej koleżanki, która zawsze była typem niepoprawnej uwodzicielki, roztarła bolącą potylicę i wróciła do rzucania zaklęcia.


***

Ivy raptem zdążyła odnieść torbę z książkami do swojego dormitorium, chwilę poleżeć na łóżku i już musiała iść na szlaban. Później jeszcze czekał ją trening.
-Za jakie grzechy… -jęknęła, zwlekając się z łóżka na podłogę. Nad sobą miała kremowy, lekko popękany w niektórych miejscach sufit.. Poleżała tak chwilę na zimnych panelach, zastanawiając się nad owymi rysami, zupełnie nie mając ochoty na cokolwiek. W tym momencie wydawał się niezwykle fascynujący. Przeszło jej przez myśl, by zostać w pokoju i liczyć na to, że Filch nie zauważy jej nieobecności, jednak woźny jeszcze nie był chyba tak zniedołężniały. Westchnęła, wstała i  niechętnie skierowała się w stronę pierwszego piętra.
           Gdy przyszła przed gabinet Filcha James już tam był. Podobnie jak ona wciąż w szkolnym mundurku, lecz z przekrzywionym krawatem i oczywiście w spodniach zamiast w workowatej spódnicy spod której wystawały łydki w szarych podkolanówkach. Zerknął kątem oka w jej kierunku, a następnie  z powrotem wpatrzył się w drzwi.
-Oddawać różdżki i marsz do toalety dla uczennic.
Filch wręczył ich stały zestaw do sprzątania i obydwoje bez słowa ruszyli na czwarte piętro. Całe szczęście, że na korytarzach nie było wielu uczniów, tych pozostałych James zgromił spojrzeniem. Wyglądało na to, że nastrój mu nie dopisywał.
Kiedy znaleźli się w chłodnym i pustym pomieszczeniu James natychmiast ogłosił:
-Zaklepuje umywalki i podłogę.
Oznaczało to, że drugiej osobie musiała przypaść w udziale ubikacje, które z pewnością były niepomiernie gorsze.
-Nie, nie ma tak! – oburzyła się idąc zanim w stronę rzędu srebrnych zlewów  – Chciałbyś!
Podszedł leniwie do kranu, zaczął napełniać wiadro, które dał mu Filch. Ivy oparła się na brzegu umywalki i wpatrywała się w jego profil. James nic sobie z tego nie robiąc, napełnił wiadro do końca i odszedł w stronę toalet.
- Jak sobie życzysz – powiedział, mijając ją z obojętną miną i zniknął w jednej kabin nic więcej nie powiedziawszy.
Obejrzała się na niego. Zamrugała. To było do niego niepodobne, ustąpił jej… i to ot tak! Coś musiało być na rzeczy, nie liczyła, że to zwykła uprzejmość z jego strony. Nie było takiej opcji.
-Pierwszy raz słyszę od ciebie takie słowa  - rzekła głośno, by przekrzyczeć odgłos wody napełniającej wiadro, które teraz ona podstawiła pod srebrny kran - Czyżby twoja mama wreszcie nauczyła cię manier?
Poczuła przyjemność, na myśl, że właśnie mu dopiekła. Chciała mu się odpłacić, za to jak naśmiewał się z niej podczas Obrony Przed Czarną Magią.Naprawdę nigdy nie wpadłaby na to że James najbardziej na świecie boi się własnej matki. Musiała przyznać, że zanim wyszło to na jaw czasem się nad tym zastanawiała, gdyż James często stwierdzał, że nic, ale to nic nie jest w stanie go wystraszyć i to właśnie dzięki tej cesze jest Gryfonem nad Gryfonami, z czego oczywiście drwiła.
Przez moment panowała cisza i Ivy ku swojemu zdumieniu zauważyła, że satysfakcja jaką przez chwilę czuła zniknęła. Ściągnęła brwi i chwyciła gąbkę nasączoną płynem czyszczącym zabrudzenia.
- Uważaj na umywalce jest trochę krwi. Nie porzygaj się –Głos James odbił się echem od jasnych płytek – Chyba, że sama to posprzątasz, wtedy proszę bardzo rzygaj do woli!
Teraz od  jej strony nastało milczenie. Poczuła w żołądku coś jakby w rodzaju mieszaniny chęci roześmiania się i złości. Zabrała się za czyszczenie lekko zardzewiałego kranu. 
- Masz wprawę w sprzątaniu, co? – zawołała po chwili w stronę kabin – Pewnie, kiedy twoja mama każe ci coś posprzątać, robisz to na błysk, bo boisz się, że na ciebie nakrzyczy!
Nie mogąc doczekać się jego reakcji, wytarła mokrą od wody dłoń w spódnice i odgarnęła nią kosmyki włosów opadające na oczy.
- Nie musisz martwić się o pracę po zakończeniu szkoły! Po wszystkim załatwię ci etat w szpitalu!
Głos Jamesa brzmiał jakoś inaczej niż na początku, tak jakby lekko się ożywił. Prychnęła pod nosem i gdy tak czyściła tą srebrną umywalkę zdartą już lekko od dziesiątków lat szorowania jej, zdała sobie sprawę, że… się uśmiecha. Natychmiast dotknęła policzka i ust i zerknęła na dłoń, którą ich dotknęła jakby spodziewała się, że wytarła ze swojej twarzy coś odrażającego.
Gwałtownie pokręciła głową i rzuciła przez ramię.
- Jeśli kiedykolwiek będziesz moim pacjentem to przez przypadek cię zabiję! – odparła i być może tylko jej się zdawało, ale usłyszała ciche prychnięcie.
Przez moment przestała czyścić zlew i zamyśliła się. Przecież już raz był jej pacjentem i przeżył. Była z nim cała noc zamknięta w pokoju, o którym pewnie nikt inny nie wiedział. Zrobiła dla niego eliksir. Spędziła z nim całą noc śpiąc na podłodze przy łóżku. Widziała i co więcej dotykała jego nagiego torsu.
Spała obok Jamesa Pottera. Jak okropnie to brzmiało.
Wciąż nie mogła w to uwierzyć. Zaśmiała się na samą myśl, co by się stało gdyby opowiedziała o tym dziewczynom ze swojego dormitorium.
Minęło parę dobrych minut, podczas których James przeniósł się do drugiej z czterech kabin, a Ivy zdążyła umyć swoją połowę. Oparła się o jedną z umywalek, czekając aż James zakończy pracę.
-Dobra skończyłem swoją połowę, reszta jest twoja – powiedział brunet wyłaniając się  boksu razem ze swoim wiaderkiem, następnie idąc w stronę umywalek. Ivy niechętnie zaczęła zbierać swój ekwipunek.
-A tak w ogóle… - zaczął, opierając się nonszalancko na tej samej umywalce co uprzednio Ivy. Dziewczyna jakby od niechcenia obróciła głowę w jego kierunku, brunet patrzył gdzieś przed siebie  – jak to zrobiłaś? Jak opatrzyłaś moją ranę skoro tak boisz się krwi?
Ivy przez moment nie odpowiadała, również na niego nie patrząc.
- W sumie to nie wiem – odpowiedziała szczerze - Zrobiłam to bo...- zaczęła nim zdążyła się ugryźć w język. Zamilkła.
James spojrzał na nią, lecz ona wciąż wpatrywała się w płytki.
Co ona ma teraz odpowiedzieć?  Że był tak przerażająco blady i bała się, że kopnie w kalendarz? Że po prostu chciała mu pomóc?
- Nie chciałam cię mieć na sumieniu – powiedziała w końcu. - Cóż każdy się czegoś boi – dodała po chwili i dopiero wtedy James uchwycił jej spojrzenie. Uśmiechała się paskudnie i natychmiast zrozumiał, że miała to być aluzja do jego matki. Postanowił szybko zmienić temat. 
- No raz, raz. To samo się nie posprząta – rzekł i wskazał podbródkiem na  kabiny.
Rzuciła mu spojrzenie spod przymrużonych powiek.
- Jak sobie życzysz  - mruknęła pod nosem jego wcześniejsze słowa i skierowała się w stronę zielonych boksów.



***


         Na Wielkiej Sali właśnie rozpoczął się obiad. Puchoni gawędzili wesoło i nakładali sobie jedzenie, jednak Abigail nie była głodna. Położyła głowę na grubym na sześćset stron podręczniku do transmutacji , mając nadzieję, że wiedza ta zawarta jakoś przedostanie się do jej głowy. 
- Hej, Abigail, to David – Ruda usłyszała przy uchu szept Danielle. Automatycznie podniosła głowę i faktycznie – przez wrota właśnie wszedł David.
Puchonka podjęła natychmiastową decyzję i zerwała się z miejsca.
-Hej, David!
Szatyn spojrzał na nią i uśmiechnął się widząc jak do niego macha. Gdy do siebie podeszli, Abigail nagle poczuła się zawstydzona. Nie miała pojęcia dlaczego, ale gdy Harold pisał jej prace domowe nie czuła się zmieszana, jednak kiedy chciała „wykorzystać” do czegoś Davida, właśnie tak się poczuła.
- Co tam? – zapytał, a zaraz dodał – Może usiądziemy? 
-No tak, jasne – powiedziała Abigail, spostrzegając, że stoją na środku przejścia. Kiedy David prowadził ją do stołu Gryfonów kątem oka dostrzegła ucieszony wzrok i podniesione kciuki Danielle. Tak jak uprzednio Ruda odpowiedziała wymownym puknięciem się w czoło.
Gryfon przepuścił ją, by pierwsza usiadła na drewnianej ławie, a następnie zajął miejsce tuż przy niej.
Poczuła bijący od niego zapach wiatru i mrozu. Przypomniała sobie, że on przecież nie lubi zimna... więc dlaczego wyszedł na zewnątrz?
Sztywnym ruchem wyciągnął rękę, po sałatkę jarzynową. Wydawał się spięty.
- Wszystko w porządku?  Wydajesz się trochę podenerwowany.
- Tak, tak… wszystko jest dobrze – odparł rozmasowując czoło i dopiero wtedy na nią spojrzał. Nie wiedziała czy kiedykolwiek przestanie ją zachwycać zieloność jego oczu. Nagle przyszło jej do głowy, że może to efekt zaklęcia skoro jest dobry z transmutacj. 
- Mam do ciebie sprawę... – Abigail sięgnęła do kieszeni i wyjęła  z niej kamień. Nie wyglądał tak jak na początku, był wręcz nie do poznania. Po tym jak każdemu ze swojej paczki pozwoliła spróbować przerobić go na łańcuszek zmienił kolor na niebiesko-szary i nie był już tak połyskliwy, jednak wciąż przebłyskiwały przez niego malutkie złociste żyłki, co zachwycało Rudą. – Wiem, że jesteś niezły z transmutacji, no a przynajmniej lepszy ode mnie. Mógłbyś spróbować przerobić to na łańcuszek?
David uśmiechnął się do niej i wziął z jej dłoni kamień. W policzkach pojawiły mu się dołeczki.
- Nie wydaje mi się, żebym był lepszy od ciebie - stwierdził podrzucając lekko świecidełko i obserwując refleksy odbijające się od jego gładkiej powierzchni.
- Ale spróbujesz? – Abigail założyła rude loki za ucho – Proszę.
David przestał bawić się kamykiem i spojrzał na nią. Nie zastanawiał się długo.
- Jak sobie życzysz – powiedział i na jego twarz wstąpił figlarny uśmiech. Ukłonił się teatralnie. Puchonka odpowiedziała uśmiechem, jednak wpatrywała się w niego uważnie, bo miała wrażenie, że jego oczy są smutne  – Na kiedy to potrzebujesz?
- Hm… może na teraz?
***


           Toaleta na szczęście wymagała tylko lekkiego odświeżenia. Nie miała wprawy, w domu nigdy nie musiała tego robić. Chwyciła szczotkę i marszcząc nos wzięła za czyszczenie muszli. Do jej nozdrzy doleciały niezbyt przyjemne zapachy. Przypuszczała, że Filch trzymał takie miejsca w stanie niedoczyszczonym specjalnie na wypadek gdyby jakiś nicpoń dostał szlaban. Biorąc pod uwagę, że ta toaleta była nieczynna conajmniej od czasu jej przybycia do szkoły mogło to tak stać dosyć... długo. Wzdrygnęła się lekko.
          Po chwili usłyszała dziwne, syczące odgłosy od strony umywalek. Przeszło jej przez myśl, że to jakiś problem z rurami, a jednak brzmiało to jakoś dziwnie… Zmarszczyła czoło i automatycznie zerknęła w stronę dźwięku, choć oczywiście nie mogła niczego dojrzeć przez drewniane ściany kabiny. Odłożyła szczotkę na miejsce, rada z przerwania pracy i wychyliła się z kabiny, i dostrzegła coś… niecodziennego.







- Czemu syczysz na umywalkę? – spytała, a James spojrzał na nią wyniośle.
-Nie robię tego – odparł i ponownie nachylił się w stronę kranu.
Ivy już zupełnie wybita z rytmu pracy, podeszła do bruneta.
- Padło ci na mózg?
James wyprostował się i spojrzał  lusterko znajdujące się nad zlewem.
- Jakiś problem, Ivy? – zapytał z uśmiechem, patrząc niewinnym, pozornie zaskoczonym wzrokiem na jej odbicie.
- Co przed chwilą robiłeś? Nie wmawiaj mi, że sprzątałeś - zirytowało ją to. Zirytował ją jego ton, jego uśmieszek i to, że najwyraźniej wiedział coś czego ona nie wiedziała. 
James chwycił niewielką ściereczkę i wytarł nią srebrny kran.
- To właśnie robiłem. Może potrzebujesz dowodów? 
- Kłamiesz.
Brunet odkręcił kurek i zaczął przelewać wodę w dłoni.
- Panna Mądralińska jest ciekawska.
„Czyli jednak coś ukrywa” – pomyślała – „A może chce żebym tak myślała?”
- Nie wiem co kryje się w twoi m umysłowym szambie – wybrnęła z sytuacji.
James westchnął głośno i spojrzał na nią z powątpiewaniem.
- I tak mi nie uwierzysz, jeśli ci powiem.
Ivy  zerknęła na witrażowe okno, udając brak zainteresowania, choć tak naprawdę czuła jakby coś wwiercało się w jej żołądek z ciekawości.
- Nie będę cię zmuszać  – powiedziała obojętnie, wewnętrznie szczęśliwa, że tak dobrze udaje jej się ukryć emocje. Wyobraziła sobie, że James właśnie wzrusza ramionami albo przez jego twarz przebiega zawód. Zerknęła na niego kątem oka, odrywając wzrok od kolorowego witrażu.
James się uśmiechał.
- I tak wiem, że cię to ciekawi. Mnie nie oszukasz – stwierdził chłopak lekko zadzierając głowę, a zaraz zupełnie niespodziewanie dodał – Któraś z tych umywalek to wejście do Komnaty Tajemnic… I jak, uwierzyłaś?
Ivy obróciła się i spojrzała na niego zupełnie zapominając o swoim udawanym braku zainteresowania. Nawet  nie wiedziała czym jest owa Komnata Tajemnic, lecz zabrzmiało to tak niedorzecznie, że nie mogła uznać tego za prawdę. Na pewno był to żart. James jednak wydawał się całkowicie poważny.
- Naprawdę padło ci na mózg – stwierdziła i kręcąc głową wróciła do niewyczyszczonej jeszcze kabiny.
James wbrew wszelkim oczekiwaniom uśmiechnął się jeszcze szerzej, złośliwiej.
- Jeszcze zobaczysz – powiedział patrząc na swoją poczochraną fryzurze w odbiciu - będziesz mnie prosić mnie, żebym ci ją pokazał.
Ivy podniosła szczotkę, „nigdy nie będę cię o nic prosić” , pomyślała z irytacją i ponownie usłyszała syk.

***

            Ruda choć zwykle była słaba w odczytywaniu emocji, nie mogła nie zauważyć, że idący obok David jest jakiś inny. Szedł nieco sztywno, mniej się uśmiechał i nawet odpowiadał odrobinę zdawkowo.
Gdy znaleźli puste i ciche miejsce, David przysiadł na schodkach.
- Podasz mi ten materiał?
Abigail wyciągnęła z kieszeni skrawek szarawego materiału i podała go Gryfonowi, jednocześnie siadając tuż przy nim. Chciała wszystko widzieć. Szatyn owinął materiał wokół kamienia zawiązał na supeł, a następnie z drugiego skrawka zrobił pętlę i przywiązał do reszty.
- Ma być srebrny, tak? – zapytał, by się upewnić.
- I taki okrągły, o tutaj po bokach – powiedziała wskazując palcem na miejsce w materiale, pod którym były ukryte brzegi kamienia. David miał ochotę się zaśmiać, ale tylko uśmiechnął się lekko i zapytał:
- Wiesz, że ostatecznie może wyglądać to jak kupa gruzu, jeśli mi nie wyjdzie?
- Uda ci się, na pewno – powiedziała pewnie, bez żadnych obaw i zerknęła na niego – Wierzę w ciebie.
David patrzył na nią przez moment. Z bliska widział na jej policzkach nieliczne piegi, których wcześniej nie zauważył. Wpatrywała się w kamień w jego rękach, więc mógł bezkarnie popatrzeć na jej czarne rzęsy, delikatne, różowe usta i piegowaty nos. Nagle podniosła wzrok, więc prędko udał, że przed chwilą wcale nie wlepiał w nią oczu. Odchrząknął z zakłopotaniem i wyciągnął różdżkę zza paska jeansów.
Zamknął oczy i skoncentrował się maksymalnie na przedmiocie w swojej dłoni, wyobrażając sobie dokładnie to co powiedziała mu w drodze tutaj Abigail.
- Alternatum – mruknął po chwili i poczuł jak gładki materiał kurczy się, zmienia się w coś zimnego i śliskiego. „Oby się udało” - pomyślał z lekka paniką.
 Przy uchu usłyszał cichy pisk Abigail.
-To działa!
Otworzył oczy, spojrzał na swoją dłoń, na której leżał wisiorek, ze srebrnymi zdobieniami i na takim samym łańcuszku.
- Nie wiem czy dam radę zrobić to lepiej… - powiedział, mierzwiąc swoje włosy.
Abigail odebrała od niego łańcuszek i zaczęła się mu przyglądać. Wstrzymał oddech.
- Jest piękny. Dziękuje, David – powiedziała całkowicie szczerze z najbardziej rozbrajającym uśmiechem na jaki było ją stać. David zerknął na nią, popatrzył chwile i odpowiedział tym samym. 

***

           James finalnie nie otworzył  Komnaty o której mówił ani nie udało mu się zrobić tego nigdy później. 
Ivy myła lewą, a James prawą połowę podłogi. Nagle chłopak krzyknął i upuścił mop.
- Odejdź ty, szkarado! 
Ivy zmarszczyła czoło. Przecież James jej nie widział, więc dlaczego to powiedział?
- Jesteś zupełnie inny niż Harry! – nieco skrzekliwy, dziewczęcy głos odbił się echem od kafelków. Ivy zmarszczyła czoło i wychyliła się w momencie, w którym zjawa dziewczynki w okularach przemknęła obok niej i zniknęła w jednej z toalet. Rozległ się donośny plusk i na dopiero co umytą podłogę chlusnęła woda.
- Co to było? – spytała Ivy, kontynuując mycie podłogi i z rozbawieniem obserwując zszokowaną minę Jamesa.
- Jęcząca Marta – odparł krótko. – Nie wiem co ona sobie ubzdurała…
- Skąd wiedziałeś jak się nazywa? To damska toaleta – zauważyła Ivy.
- Po prostu słyszałem o duchu pewnej jędzy siedzącym w tej toalecie – odparł – stąd to wiedziałem.
„Akurat” – pomyślała Ivy, jednak zachowała to dla siebie.
Gdy skończyli Filch niechętnie musiał przyznać, że wykonali zadanie, wrócili do swojej przytulnej i wypełnionej gwarem uczniów wieży, James powiedział.
- Ale musisz przyznać. Mój strach był znacznie straszniejszy od twojego. 
Tuż po tym Gryfon szybko zniknął na schodach do dormitorium chłopców, a Ivy zatrzymała się na moment i zmarszczyła czoło, bo zdała sobie sprawę, że James zażartował. I to z siebie.
Uśmiechnęła się lekko.


***

Witajcie! Chciałyśmy by ten rozdział pojawił się na Boże Narodzenie albo tuż po Nowym Roku, jednak Sylwester nas... przemógł :P Gdyby to mogło coś naprawić zaśpiewałybyśmy dla was parę kolęd, jednak obawiamy się, że wasze uszy mogłyby tego znieść skoro i tak ranimy wasze oczy tym opowiadaniem. Mamy poczucie, że jest mnóstwo niedoróbek i błędów, jednak nie chciałyśmy dłużej trzymać was w niepewności. Mamy nadzieję, że wszystko jakoś trzyma się kupy, że tak to ujmiemy. Dziękujemy, że czytacie nasze wypociny i życzymy by Nowy Rok przyniósł wam wiele radości i niezapomnianych chwil :)

26 komentarzy:

  1. PIERWSZAAAAA!!
    Dziękuję dziękuję dziękuję! Nowy rozdzialik :>
    Tego się... nie spodziewałam, ale jest jeszcze lepszy, niż myślałam. Wkradło się tu i ówdzie parę błędów, np.
    "W tym momencie wydawał się niezwykle fascynujący Przeszło jej przez myśl, by zostać w pokoju i liczyć"
    To na początku pierwszego podrozdziału o Ivy.
    Ale całość jest świetna!!! :D
    Kiedy będzie następny? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Błędów ?
    Gdzie ? ( pomijając to w pierwszej części )
    Serio ranić oczy ?
    To ?!
    Bardzo śmieszne. To jest świetne. I serio już nie mogłam się doczekać rozdziału.
    pozdrawiam i życzę dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli Te opowiadanie ma ranić oczy to jestem ciekawa waszego śpiewu :) Rozdział jest boski i mam nadzieję, że nie dacie zbyt długo czekać na kolejny ;)
    Pozdrawiam i życzę dużo pomysłów :)

    http://redloria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hi hi hi! Wiecie? Śmieję się jak szalona, bo dodałyście nową notkę. Koooocham Was! Dawniejsza Nivis stała się Czarnoczarną. Chwała mi.

    PS. Przedawkowałam marsjanki. To dlatego to wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super. Nie czytam za bardzo o nowym pokoleniu ale wasze opowiadanie mnie wciągnęło.
    Oby tak dalej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć! Nominowałam Cię do Liebster Award! :*
    www.mademoiselle-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć. Zostałyście nominowane do Liebster Award. Więcej informacji tutaj http://prisoners-of-dreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratulujemy!
    Dostajecie nominację do Liebster Blog Award.
    Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej to wejdź na: http://natropiepottera.blogspot.com/.

    OdpowiedzUsuń
  9. błagam dodajcie szybko kolejny rozdział!!!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. W proroku jest napisane ""szukaj, a znajdziesz"" - więc szukam. I nie znajduję, już od miesiąca (chyba), ani jednego nowego zdania! Załamujecie mnie! Czyżbyście postanowiły rzucić bloga?
    pozdrawiam, jeśli jeszcze tu jesteście,Zdesperowana Czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I znowu... robicie sobie przerwę nie wiadomo jak długo, a mówicie że rozdział skończony. To się już robi dziwne. Rozumiem, przerwa, i tak dalej, ale żeby aż tyle? Mogłybyście chociaż wstawić, a dopiero potem robić taką przerwę.

      Usuń
  11. świetny blog :)
    już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
    zapraszam do mnie ===> http://nieodkryta-kraina.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Połącz Dawida z Abigail <3 Kocham go!! Niech zostawi Jamesa Ivi ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam na nowo otwarte forum o serialach: <a href="http://tvseriale.net.pl/></a>

    OdpowiedzUsuń
  14. Czy nowy rozdział się pojawi? Pokochałam Waszą historię i nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów. Życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział wrzucony 6 stycznia już 9 marzec a za chwilę będzie 10 no i rozdziału jak nie było tak i nie na. Czy wy jeszcze piszecie? A może rzuciłyście błoga? Co jak tak to napiszcie przynajmniej nie będę tracił czasu na zaglądanie tu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to skoro tracisz czas to po co tu zaglądasz XD

      Usuń
    2. Aby sprawdzić czy nie na nowego rozdziału;) Napisałem tak specjalnie bo myślałem że coś to przyspieszy, ale widać nic z tego:(

      Usuń
  16. Proszę dodajcie nowy!!!!!!! Nie będę mogła bez tego żyć!!!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy będzie nowy rozdział?????

    OdpowiedzUsuń
  18. co za piękny świat żyjemy , i nadal wątpliwości to zaklęcie rzucającego jak on to zrobił !
    Moje usta są pełne świadectwo , Am Alina mój mąż wyszedł z domu na dwa lata do RPA dla turysty , miał na myśli prostytutkę i był czarować przez dziewczyny mój mąż odmówić wrócić do domu , wołam w dzień iw nocy , patrząc bo kto by mi pomóc , i czytać wiadomości papieru o potężnej rzucającego czar o nazwie Dr okojie i skontaktowałem się z rzucającego zaklęcie , aby pomóc mi mój kochanek do mnie i prosił , żebym się nie martwić się o to , że bogowie walczymy o mnie .. powiedział mi w połowie nocy, kiedy wszystkojest w spoczynku, duch będzie rzucić zaklęcie , aby pogodzić się z powrotem do mojego kochanka mnie . a on nie mniej niż 3 dni mój mąż wrócił do mnie i zaczęła płakać , że powinienem do wybaczyć mu , ja , jestem tak szczęśliwy, za to, co ten zrobił dla rzucającego czar
    ja i mój mąż .. kontakt na jego e-mail drokojiehealinghome@gmail.com jest najlepszy rzucający czar na całym dzikim świecie . on jest specialiesed w rozwiązywaniu innych problemów, w tymnastępujące :
    ( 1 ) Jeśli chcesz ex powrotem .
    ( 2 ) jeśli zawsze masz złe sny .
    ( 3 ) Chcesz być promowane w swoim biurze .
    ( 4 ) Chcesz kobiety / mężczyźni uruchomić po tobie .
    ( 5 ) Jeśli chcesz mieć dziecko .
    ( 6 ) Jeśli potrzebujesz pomocy finansowej .
    ( 7 ) Jeśli chcesz się leczyć HIV AIDS
    skontaktuj się z nim teraz do natychmiastowego rozwiązania Twojego
    problemy na Drokojiehealinghome@gmail.com
    dziękuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eee pogubilem się. Może ktoś to przetłumaczyć na język polski?

      Usuń
  19. Zapraszam do Hogwartu! Zapisz się już dziś ;) www.hogwart.boo.pl

    OdpowiedzUsuń
  20. Wspajialy ;__; kocham to popwiadanie ! Szczeze nie interesuje mnie juz sprawa tej tajemniczej ksiazki i bez niej jest mega ciekawie nie przerywajcie pisac bo tobicie to wspaniale ! <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Pozdrowienia dla was wszystkich,
    CANT Trzymaj to świadectwo moje ja SAM MAM powiedzieć światu
    Jestem wiara Smith, jestem tutaj, aby szerzyć dobrą nowinę na cały świat o tym, jak dostałem ex miłość back.I została szaleje gdy ukochana zostawiła mnie dla innej dziewczyny w zeszłym miesiącu, ale kiedy spotkałem znajomego, że wprowadzenie mi Dr.Edaho wielką posłańca do czarodziejów i czarownic, że służą, mój problem i opowiedział o tym, jak do Dr.Edaho miłość moja ex mnie zostawił, a także, jak i potrzebne, aby dostać pracę jako dyrektor zarządzający w bardzo dużej firmie . powiedział mi tylko, że mam przyjść na właściwym miejscu były i dostanie całego serca pragnienie bez strony effect.He powiedział mi, co muszę zrobić, to było już po zakończeniu W następnych 1 do 2 dni moja miłość nazywa mnie na telefon i mówił mi żal życia przed teraz, a także w następnym tydzień po mnie moja miłość nazywa się błagając o przebaczenie, zostałem wezwany na rozmowę w moim pożądanego firmy były mi potrzebne do pracy jako dyrektor .. Jestem tak szczęśliwy i przytłoczony, że muszę to powiedzieć całemu światu o kontakt Dr.Edaho następujący adres e-mail i uzyskać wszystkie problem rozwiązać .. Nie problem jest zbyt duży dla niego solve.Contact mu bezpośredni Wyślij na edahospellcaster@yahoo.com i uzyskać problemy rozwiązać jak moje.

    OdpowiedzUsuń