***
- Hmm… Panie Pierożku… Chyba coś nie wyszło.
W dormitorium Puchonek jak zwykle
panował względny ład. Jedynie w samym centrum leżało parę różnokolorowych
chustek i Abigail. Z niewielkich
prostokątnych okien znajdujących się przy suficie wpadały do środka promienie
zachodzącego słońca, tworzące na jej włosach złociste refleksy.
W jednej ręce trzymając różdżkę a
drugą drapiąc brązową fretkę, która wdzięcznie się wyprężyła, Abigail celowała
w coś na podłodze. Przed nią leżał otwarty podręcznik do transmutacji na poziomie zaawansowanym, na
dziale transmutacja przedmiotów, strona trzysta dwadzieścia jeden.
Wyprostowała się gwałtownie i chyba po raz setny tego dnia machnęła
różdżką. Czuła, że zaczyna boleć ją od tego ręka.
- Alteramentum. Alteramentum! ALTERAMENTUUUM! – wydarła się,
tak, że zapewne jej brat Ben kilka pokoi dalej zmarszczył brwi ze zdziwienia.
- Hej, co robisz?
Abigail zaskoczona odchyliła się do tyłu i rąbnęła potylicą
w ramę łóżka i jęknęła z bólu, gdy Danielle nieoczekiwanie wkroczyła do pokoju.
- Mogłabyś pukać!
- Widzę, że ćwiczysz transmutacje. O, skąd masz takie cacko?
– zapytała na widok kolorowego kamienia. Abigail owinęła go kawałkiem
materiału, który według podręcznika miał zamienić się w srebrny metal i
stworzyć okowy wedle wyobraźni rzucającego czar. Jednak okazało się trudniejsze niż Ruda z początku
myślała. Póki co chustka nawet nie zmieniła materii, choć wydawało jej się, że
stała się odrobinę sztywniejsza.
- Znalazłam gdzieś w trawie - odparła, przeciągając dłonią
po twarzy. - Chce to przemienić w naszyjnik. Myślisz, że da radę?
Danielle podniosła ręce, jakby chciała powiedzieć, że ona
się tego zadania nie podejmie.
- Na Merlina, też chciałabym znajdować takie rzeczy w
trawie. Ale wiesz… - zaczęła brunetka, a Abigail dostrzegła znajomy,
niepokojący błysk w jej oczach, których pojawiał się zawsze gdy wpadła na jakiś
szaleńczy pomysł - ten twój David jest z tego całkiem niezły, dzisiaj jako
jedyny nie dostał Trolla z testu u Switchowej,
pamiętasz? – zakończyła swą wypowiedź, niezwykle figlarnym puszczeniem
jej oczka.
-Tak? Nie wiedziałam – skłamała Abigail i ponownie zaczęła
wymachiwać różdżką. Tak naprawdę wiedziała o tym, bo pamiętała, że była pełna
podziwu, gdy nauczycielka odczytała oceny. Jednak uważała, że da sobie radę
sama, a przynajmniej było tak jeszcze dwie godziny temu.
-Raczej nie dasz rady tego zrobić sama – powiedziała
Danielle jakby czytając jej w myślach – To poziom zaawansowany, a ty podstawy
nawet nie łapiesz.
Abigail podniosła na nią wzrok.
- Jak jesteś taka mądra to mi pomóż!
- Nie no co ty… Też nie umiem – odpowiedziała uśmiechając się rozbrajająco.
–Ale wiesz kto by ci pomógł?
- Harold – odparła natychmiast Abigail i uderzyła końcem
różdżki w kamień.
- No tak Harold… ale David też. Poza tym z nim zgłębisz
wszystkie tajniki anatomii, kiedy będzie się przed tobą rozbierał – zaśmiała
się brunetka, widząc jak Abigail puka się w czoło. Sytuacja w beczce stała się
śmieszną anegdotką dodawaną często do ubarwienia wypowiedzi przez jej
przyjaciół, ale nieprzejmowała się tym zbytnio. Ostatnio nawet sama
śmiała się z tego razem z nimi.
- Zajmij się anatomia kogoś innego – odparła Ruda, walcząc z
chęcią wyrzucenia kamienia razem z materiałem przez okno, gdy po raz kolejny
czar nie zadziałał.
- Jak sobie życzysz… –uśmiechnęła się tajemniczo Danielle i
wyszła z pokoju.
Abigail mruknęła coś o terapii dla swojej koleżanki, która
zawsze była typem niepoprawnej uwodzicielki, roztarła bolącą potylicę i wróciła do rzucania zaklęcia.
***
Ivy raptem zdążyła odnieść torbę
z książkami do swojego dormitorium, chwilę poleżeć na łóżku i już musiała iść
na szlaban. Później jeszcze czekał ją trening.
-Za jakie grzechy… -jęknęła, zwlekając się z łóżka na
podłogę. Nad sobą miała kremowy, lekko popękany w niektórych miejscach sufit.. Poleżała
tak chwilę na zimnych panelach, zastanawiając się nad owymi rysami, zupełnie
nie mając ochoty na cokolwiek. W tym momencie wydawał się niezwykle fascynujący.
Przeszło jej przez myśl, by zostać w pokoju i liczyć na to, że Filch nie zauważy
jej nieobecności, jednak woźny jeszcze nie był chyba tak zniedołężniały. Westchnęła,
wstała i niechętnie skierowała się w
stronę pierwszego piętra.
Gdy przyszła przed gabinet Filcha James już tam był. Podobnie
jak ona wciąż w szkolnym mundurku, lecz z przekrzywionym krawatem i oczywiście
w spodniach zamiast w workowatej spódnicy spod której wystawały łydki w szarych podkolanówkach. Zerknął kątem oka w jej kierunku, a
następnie z powrotem wpatrzył się w
drzwi.
-Oddawać różdżki i marsz do toalety dla uczennic.
Filch wręczył ich stały zestaw do sprzątania i obydwoje bez
słowa ruszyli na czwarte piętro. Całe szczęście, że na korytarzach nie było
wielu uczniów, tych pozostałych James zgromił spojrzeniem. Wyglądało na to, że
nastrój mu nie dopisywał.
Kiedy znaleźli się w chłodnym i pustym pomieszczeniu James
natychmiast ogłosił:
-Zaklepuje umywalki i podłogę.
Oznaczało to, że drugiej osobie musiała przypaść w udziale
ubikacje, które z pewnością były niepomiernie gorsze.
-Nie, nie ma tak! – oburzyła się idąc zanim w stronę rzędu
srebrnych zlewów – Chciałbyś!
Podszedł leniwie do kranu, zaczął napełniać wiadro, które
dał mu Filch. Ivy oparła się na brzegu umywalki i wpatrywała się w jego profil.
James nic sobie z tego nie robiąc, napełnił wiadro do końca i odszedł w stronę
toalet.
- Jak sobie życzysz – powiedział, mijając ją z obojętną miną
i zniknął w jednej kabin nic więcej nie powiedziawszy.
Obejrzała się na niego. Zamrugała. To było do niego
niepodobne, ustąpił jej… i to ot tak! Coś musiało być na rzeczy, nie liczyła,
że to zwykła uprzejmość z jego strony. Nie było takiej opcji.
-Pierwszy raz słyszę od ciebie takie słowa - rzekła głośno, by przekrzyczeć odgłos
wody napełniającej wiadro, które teraz ona podstawiła pod srebrny kran - Czyżby
twoja mama wreszcie nauczyła cię manier?
Poczuła przyjemność, na myśl, że właśnie mu dopiekła.
Chciała mu się odpłacić, za to jak naśmiewał się z niej podczas Obrony Przed
Czarną Magią.Naprawdę nigdy nie wpadłaby na to że James najbardziej na świecie
boi się własnej matki. Musiała przyznać, że zanim wyszło to na jaw czasem się nad tym zastanawiała, gdyż James często stwierdzał, że nic, ale to nic nie jest w stanie go wystraszyć i to właśnie dzięki tej cesze jest Gryfonem nad Gryfonami, z czego oczywiście drwiła.
Przez moment panowała cisza i Ivy ku swojemu zdumieniu
zauważyła, że satysfakcja jaką przez chwilę czuła zniknęła. Ściągnęła brwi i
chwyciła gąbkę nasączoną płynem czyszczącym zabrudzenia.
- Uważaj na umywalce jest trochę krwi. Nie porzygaj się –Głos
James odbił się echem od jasnych płytek – Chyba, że sama to posprzątasz, wtedy
proszę bardzo rzygaj do woli!
Teraz od jej strony
nastało milczenie. Poczuła w żołądku coś jakby w rodzaju mieszaniny chęci
roześmiania się i złości. Zabrała się za czyszczenie lekko zardzewiałego
kranu.
- Masz wprawę w sprzątaniu, co? – zawołała po chwili w
stronę kabin – Pewnie, kiedy twoja mama każe ci coś posprzątać, robisz to na
błysk, bo boisz się, że na ciebie nakrzyczy!
Nie mogąc doczekać się jego reakcji, wytarła mokrą od wody
dłoń w spódnice i odgarnęła nią kosmyki włosów opadające na oczy.
- Nie musisz martwić się o pracę po zakończeniu szkoły! Po
wszystkim załatwię ci etat w szpitalu!
Głos Jamesa brzmiał jakoś inaczej niż na początku, tak jakby
lekko się ożywił. Prychnęła pod nosem i gdy tak czyściła tą srebrną umywalkę
zdartą już lekko od dziesiątków lat szorowania jej, zdała sobie sprawę, że… się
uśmiecha. Natychmiast dotknęła policzka i ust i zerknęła na dłoń, którą ich
dotknęła jakby spodziewała się, że wytarła ze swojej twarzy coś odrażającego.
Gwałtownie pokręciła głową i rzuciła przez ramię.
- Jeśli kiedykolwiek będziesz moim pacjentem to przez
przypadek cię zabiję! – odparła i być może tylko jej się zdawało, ale usłyszała
ciche prychnięcie.
Przez moment przestała czyścić zlew i zamyśliła się.
Przecież już raz był jej pacjentem i przeżył. Była z nim cała noc zamknięta w
pokoju, o którym pewnie nikt inny nie wiedział. Zrobiła dla niego eliksir.
Spędziła z nim całą noc śpiąc na podłodze przy łóżku. Widziała i co więcej
dotykała jego nagiego torsu.
Spała obok Jamesa Pottera. Jak okropnie to brzmiało.
Wciąż nie mogła w to uwierzyć. Zaśmiała się na samą myśl, co
by się stało gdyby opowiedziała o tym dziewczynom ze swojego dormitorium.
Minęło parę dobrych minut, podczas których James przeniósł
się do drugiej z czterech kabin, a Ivy zdążyła umyć swoją połowę. Oparła się o
jedną z umywalek, czekając aż James zakończy pracę.
-Dobra skończyłem swoją połowę, reszta jest twoja –
powiedział brunet wyłaniając się boksu
razem ze swoim wiaderkiem, następnie idąc w stronę umywalek. Ivy niechętnie
zaczęła zbierać swój ekwipunek.
-A tak w ogóle… - zaczął, opierając się nonszalancko na tej
samej umywalce co uprzednio Ivy. Dziewczyna jakby od niechcenia obróciła głowę
w jego kierunku, brunet patrzył gdzieś przed siebie – jak to zrobiłaś? Jak opatrzyłaś moją ranę
skoro tak boisz się krwi?
Ivy przez moment nie odpowiadała, również na niego nie
patrząc.
- W sumie to nie wiem – odpowiedziała szczerze - Zrobiłam to
bo...- zaczęła nim zdążyła się ugryźć w język. Zamilkła.
James spojrzał na nią, lecz ona wciąż wpatrywała się w
płytki.
Co ona ma teraz odpowiedzieć? Że był tak przerażająco blady i bała się, że
kopnie w kalendarz? Że po prostu chciała mu pomóc?
- Nie chciałam cię mieć na sumieniu – powiedziała w końcu. -
Cóż każdy się czegoś boi – dodała po chwili i dopiero wtedy James uchwycił jej
spojrzenie. Uśmiechała się paskudnie i natychmiast zrozumiał, że miała to być aluzja do
jego matki. Postanowił szybko zmienić temat.
- No raz, raz. To samo się nie posprząta – rzekł i wskazał
podbródkiem na kabiny.
Rzuciła mu spojrzenie spod przymrużonych powiek.
- Jak sobie życzysz -
mruknęła pod nosem jego wcześniejsze słowa i skierowała się w stronę zielonych boksów.
***
Na Wielkiej Sali właśnie rozpoczął się obiad. Puchoni
gawędzili wesoło i nakładali sobie jedzenie, jednak Abigail nie była głodna.
Położyła głowę na grubym na sześćset stron podręczniku do transmutacji , mając
nadzieję, że wiedza ta zawarta jakoś przedostanie się do jej głowy.
- Hej, Abigail, to David – Ruda usłyszała przy uchu szept
Danielle. Automatycznie podniosła głowę i faktycznie – przez wrota właśnie
wszedł David.
Puchonka podjęła natychmiastową decyzję i zerwała się z
miejsca.
-Hej, David!
Szatyn spojrzał na nią i uśmiechnął się widząc jak do niego
macha. Gdy do siebie podeszli, Abigail nagle poczuła się zawstydzona. Nie
miała pojęcia dlaczego, ale gdy Harold pisał jej prace domowe nie czuła się
zmieszana, jednak kiedy chciała „wykorzystać” do czegoś Davida, właśnie tak się
poczuła.
- Co tam? – zapytał, a zaraz dodał – Może usiądziemy?
-No tak, jasne – powiedziała Abigail, spostrzegając, że
stoją na środku przejścia. Kiedy David prowadził ją do stołu Gryfonów kątem oka
dostrzegła ucieszony wzrok i podniesione kciuki Danielle. Tak jak uprzednio Ruda odpowiedziała wymownym puknięciem się w czoło.
Gryfon przepuścił ją, by pierwsza usiadła na drewnianej
ławie, a następnie zajął miejsce tuż przy niej.
Poczuła bijący od niego zapach wiatru i mrozu. Przypomniała
sobie, że on przecież nie lubi zimna... więc dlaczego wyszedł na zewnątrz?
Sztywnym ruchem wyciągnął rękę, po sałatkę jarzynową.
Wydawał się spięty.
- Wszystko w porządku?
Wydajesz się trochę podenerwowany.
- Tak, tak… wszystko jest dobrze – odparł rozmasowując czoło
i dopiero wtedy na nią spojrzał. Nie wiedziała czy kiedykolwiek przestanie ją
zachwycać zieloność jego oczu. Nagle przyszło jej do głowy, że może to efekt
zaklęcia skoro jest dobry z transmutacj.
- Mam do ciebie sprawę... – Abigail sięgnęła do kieszeni i
wyjęła z niej kamień. Nie wyglądał tak
jak na początku, był wręcz nie do poznania. Po tym jak każdemu ze swojej paczki pozwoliła spróbować
przerobić go na łańcuszek zmienił kolor na niebiesko-szary i nie był już tak połyskliwy, jednak wciąż przebłyskiwały przez niego malutkie złociste żyłki, co
zachwycało Rudą. – Wiem, że jesteś niezły z transmutacji, no a przynajmniej
lepszy ode mnie. Mógłbyś spróbować przerobić to na łańcuszek?
David uśmiechnął się do niej i wziął z jej dłoni kamień. W
policzkach pojawiły mu się dołeczki.
- Nie wydaje mi się, żebym był lepszy od ciebie - stwierdził
podrzucając lekko świecidełko i obserwując refleksy odbijające się od jego
gładkiej powierzchni.
- Ale spróbujesz? – Abigail założyła rude loki za ucho –
Proszę.
David przestał bawić się kamykiem i spojrzał na nią. Nie
zastanawiał się długo.
- Jak sobie życzysz – powiedział i na jego twarz wstąpił figlarny
uśmiech. Ukłonił się teatralnie. Puchonka odpowiedziała uśmiechem,
jednak wpatrywała się w niego uważnie, bo miała wrażenie, że jego oczy są smutne – Na kiedy to potrzebujesz?
- Hm… może na teraz?
***
Toaleta na szczęście wymagała tylko lekkiego odświeżenia.
Nie miała wprawy, w domu nigdy nie musiała tego robić. Chwyciła szczotkę i
marszcząc nos wzięła za czyszczenie muszli. Do jej nozdrzy doleciały niezbyt
przyjemne zapachy. Przypuszczała, że Filch trzymał takie miejsca w stanie
niedoczyszczonym specjalnie na wypadek gdyby jakiś nicpoń dostał szlaban.
Biorąc pod uwagę, że ta toaleta była nieczynna conajmniej od czasu jej przybycia do szkoły mogło to tak stać dosyć... długo. Wzdrygnęła się lekko.
Po chwili usłyszała
dziwne, syczące odgłosy od strony umywalek. Przeszło jej przez myśl, że to
jakiś problem z rurami, a jednak brzmiało to jakoś dziwnie… Zmarszczyła czoło i
automatycznie zerknęła w stronę dźwięku, choć oczywiście nie mogła niczego
dojrzeć przez drewniane ściany kabiny. Odłożyła
szczotkę na miejsce, rada z przerwania pracy i wychyliła się z kabiny, i
dostrzegła coś… niecodziennego.
- Czemu syczysz na umywalkę? – spytała, a James spojrzał na
nią wyniośle.
-Nie robię tego – odparł i ponownie nachylił się w stronę
kranu.
Ivy już zupełnie
wybita z rytmu pracy, podeszła do bruneta.
- Padło ci na mózg?
James wyprostował się i spojrzał lusterko znajdujące się nad zlewem.
- Jakiś problem, Ivy? – zapytał z uśmiechem, patrząc niewinnym, pozornie zaskoczonym wzrokiem na jej odbicie.
- Co przed chwilą robiłeś? Nie wmawiaj mi, że sprzątałeś - zirytowało ją to. Zirytował ją jego ton, jego uśmieszek i to, że najwyraźniej wiedział coś czego ona nie wiedziała.
James chwycił niewielką ściereczkę i wytarł nią srebrny
kran.
- To właśnie robiłem. Może potrzebujesz dowodów?
- Kłamiesz.
Brunet odkręcił kurek i zaczął przelewać wodę w dłoni.
- Panna Mądralińska jest ciekawska.
„Czyli jednak coś ukrywa” – pomyślała – „A może chce żebym
tak myślała?”
- Nie wiem co kryje się w twoi m umysłowym szambie –
wybrnęła z sytuacji.
James westchnął głośno i spojrzał na nią z powątpiewaniem.
- I tak mi nie uwierzysz, jeśli ci powiem.
Ivy zerknęła na
witrażowe okno, udając brak zainteresowania, choć tak naprawdę czuła jakby coś
wwiercało się w jej żołądek z ciekawości.
- Nie będę cię zmuszać – powiedziała obojętnie, wewnętrznie
szczęśliwa, że tak dobrze udaje jej się ukryć emocje. Wyobraziła
sobie, że James właśnie wzrusza ramionami albo przez jego twarz przebiega
zawód. Zerknęła na niego kątem oka, odrywając wzrok od kolorowego witrażu.
James się uśmiechał.
- I tak wiem, że cię to ciekawi. Mnie nie oszukasz –
stwierdził chłopak lekko zadzierając głowę, a zaraz zupełnie niespodziewanie dodał – Któraś z tych
umywalek to wejście do Komnaty Tajemnic… I jak, uwierzyłaś?
Ivy obróciła się i spojrzała na niego zupełnie zapominając o
swoim udawanym braku zainteresowania. Nawet
nie wiedziała czym jest owa Komnata Tajemnic, lecz zabrzmiało to tak
niedorzecznie, że nie mogła uznać tego za prawdę. Na pewno był to żart. James
jednak wydawał się całkowicie poważny.
- Naprawdę padło ci na mózg – stwierdziła i kręcąc głową
wróciła do niewyczyszczonej jeszcze kabiny.
James wbrew wszelkim oczekiwaniom uśmiechnął się jeszcze
szerzej, złośliwiej.
- Jeszcze zobaczysz – powiedział patrząc na swoją
poczochraną fryzurze w odbiciu - będziesz mnie prosić mnie, żebym ci ją
pokazał.
Ivy podniosła szczotkę, „nigdy nie będę cię o nic prosić” , pomyślała z irytacją i
ponownie usłyszała syk.
***
Ruda choć zwykle była słaba w odczytywaniu emocji, nie mogła
nie zauważyć, że idący obok David jest jakiś inny. Szedł nieco sztywno, mniej
się uśmiechał i nawet odpowiadał odrobinę zdawkowo.
Gdy znaleźli puste i ciche miejsce, David przysiadł na
schodkach.
- Podasz mi ten materiał?
Abigail wyciągnęła z kieszeni skrawek szarawego materiału i
podała go Gryfonowi, jednocześnie siadając tuż przy nim. Chciała wszystko
widzieć. Szatyn owinął materiał wokół kamienia zawiązał na supeł, a następnie z
drugiego skrawka zrobił pętlę i przywiązał do reszty.
- Ma być srebrny, tak? – zapytał, by się upewnić.
- I taki okrągły, o tutaj po bokach – powiedziała wskazując
palcem na miejsce w materiale, pod którym były ukryte brzegi kamienia. David
miał ochotę się zaśmiać, ale tylko uśmiechnął się lekko i zapytał:
- Wiesz, że ostatecznie może wyglądać to jak kupa gruzu,
jeśli mi nie wyjdzie?
- Uda ci się, na pewno – powiedziała pewnie, bez żadnych
obaw i zerknęła na niego – Wierzę w ciebie.
David patrzył na nią przez moment. Z bliska widział na jej
policzkach nieliczne piegi, których wcześniej nie zauważył. Wpatrywała się w kamień
w jego rękach, więc mógł bezkarnie popatrzeć na jej czarne rzęsy, delikatne,
różowe usta i piegowaty nos. Nagle podniosła wzrok, więc prędko udał, że przed
chwilą wcale nie wlepiał w nią oczu. Odchrząknął z zakłopotaniem i wyciągnął
różdżkę zza paska jeansów.
Zamknął oczy i skoncentrował się maksymalnie na przedmiocie
w swojej dłoni, wyobrażając sobie dokładnie to co powiedziała mu w drodze tutaj
Abigail.
- Alternatum – mruknął po chwili i poczuł jak gładki materiał
kurczy się, zmienia się w coś zimnego i śliskiego. „Oby się udało” - pomyślał z lekka paniką.
Przy uchu usłyszał
cichy pisk Abigail.
-To działa!
Otworzył oczy, spojrzał na swoją dłoń, na której leżał
wisiorek, ze srebrnymi zdobieniami i na takim samym łańcuszku.
- Nie wiem czy dam radę zrobić to lepiej… - powiedział,
mierzwiąc swoje włosy.
Abigail odebrała od niego łańcuszek i zaczęła się mu
przyglądać. Wstrzymał oddech.
- Jest piękny. Dziękuje, David – powiedziała całkowicie szczerze z najbardziej
rozbrajającym uśmiechem na jaki było ją stać. David zerknął na nią, popatrzył
chwile i odpowiedział tym samym.
***
James finalnie nie otworzył
Komnaty o której mówił ani nie udało mu się zrobić tego nigdy później.
Ivy myła lewą, a James prawą połowę podłogi. Nagle chłopak
krzyknął i upuścił mop.
- Odejdź ty, szkarado!
Ivy zmarszczyła czoło. Przecież James jej nie widział, więc
dlaczego to powiedział?
- Jesteś zupełnie inny niż Harry! – nieco skrzekliwy,
dziewczęcy głos odbił się echem od kafelków. Ivy zmarszczyła czoło i wychyliła
się w momencie, w którym zjawa dziewczynki w okularach przemknęła obok niej i
zniknęła w jednej z toalet. Rozległ się donośny plusk i na dopiero co umytą
podłogę chlusnęła woda.
- Co to było? – spytała Ivy, kontynuując mycie podłogi i z
rozbawieniem obserwując zszokowaną minę Jamesa.
- Jęcząca Marta – odparł krótko. – Nie wiem co ona sobie
ubzdurała…
- Skąd wiedziałeś jak się nazywa? To damska toaleta –
zauważyła Ivy.
- Po prostu słyszałem o duchu pewnej jędzy siedzącym w tej
toalecie – odparł – stąd to wiedziałem.
„Akurat” – pomyślała Ivy, jednak zachowała to dla siebie.
Gdy skończyli Filch niechętnie musiał przyznać, że
wykonali zadanie, wrócili do swojej przytulnej i wypełnionej gwarem uczniów
wieży, James powiedział.
- Ale musisz przyznać. Mój strach był znacznie straszniejszy
od twojego.
Tuż po tym Gryfon szybko zniknął na schodach do dormitorium chłopców, a Ivy
zatrzymała się na moment i zmarszczyła czoło, bo zdała sobie sprawę, że James zażartował. I to z siebie.
Uśmiechnęła się lekko.
***
Witajcie! Chciałyśmy by ten rozdział pojawił się na Boże Narodzenie albo tuż po Nowym Roku, jednak Sylwester nas... przemógł :P Gdyby to mogło coś naprawić zaśpiewałybyśmy dla was parę kolęd, jednak obawiamy się, że wasze uszy mogłyby tego znieść skoro i tak ranimy wasze oczy tym opowiadaniem. Mamy poczucie, że jest mnóstwo niedoróbek i błędów, jednak nie chciałyśmy dłużej trzymać was w niepewności. Mamy nadzieję, że wszystko jakoś trzyma się kupy, że tak to ujmiemy. Dziękujemy, że czytacie nasze wypociny i życzymy by Nowy Rok przyniósł wam wiele radości i niezapomnianych chwil :)
Uśmiechnęła się lekko.
***
Witajcie! Chciałyśmy by ten rozdział pojawił się na Boże Narodzenie albo tuż po Nowym Roku, jednak Sylwester nas... przemógł :P Gdyby to mogło coś naprawić zaśpiewałybyśmy dla was parę kolęd, jednak obawiamy się, że wasze uszy mogłyby tego znieść skoro i tak ranimy wasze oczy tym opowiadaniem. Mamy poczucie, że jest mnóstwo niedoróbek i błędów, jednak nie chciałyśmy dłużej trzymać was w niepewności. Mamy nadzieję, że wszystko jakoś trzyma się kupy, że tak to ujmiemy. Dziękujemy, że czytacie nasze wypociny i życzymy by Nowy Rok przyniósł wam wiele radości i niezapomnianych chwil :)
PIERWSZAAAAA!!
OdpowiedzUsuńDziękuję dziękuję dziękuję! Nowy rozdzialik :>
Tego się... nie spodziewałam, ale jest jeszcze lepszy, niż myślałam. Wkradło się tu i ówdzie parę błędów, np.
"W tym momencie wydawał się niezwykle fascynujący Przeszło jej przez myśl, by zostać w pokoju i liczyć"
To na początku pierwszego podrozdziału o Ivy.
Ale całość jest świetna!!! :D
Kiedy będzie następny? :P
Błędów ?
OdpowiedzUsuńGdzie ? ( pomijając to w pierwszej części )
Serio ranić oczy ?
To ?!
Bardzo śmieszne. To jest świetne. I serio już nie mogłam się doczekać rozdziału.
pozdrawiam i życzę dużo weny :D
Hi hi hi! Wiecie? Śmieję się jak szalona, bo dodałyście nową notkę. Koooocham Was! Dawniejsza Nivis stała się Czarnoczarną. Chwała mi.
OdpowiedzUsuńPS. Przedawkowałam marsjanki. To dlatego to wszystko...
Rozdział super. Nie czytam za bardzo o nowym pokoleniu ale wasze opowiadanie mnie wciągnęło.
OdpowiedzUsuńOby tak dalej.
Pozdrawiam
Cześć! Nominowałam Cię do Liebster Award! :*
OdpowiedzUsuńwww.mademoiselle-cassie.blogspot.com
Chyba Was..
UsuńCześć. Zostałyście nominowane do Liebster Award. Więcej informacji tutaj http://prisoners-of-dreams.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńGratulujemy!
OdpowiedzUsuńDostajecie nominację do Liebster Blog Award.
Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej to wejdź na: http://natropiepottera.blogspot.com/.
błagam dodajcie szybko kolejny rozdział!!!!!! :)
OdpowiedzUsuńW proroku jest napisane ""szukaj, a znajdziesz"" - więc szukam. I nie znajduję, już od miesiąca (chyba), ani jednego nowego zdania! Załamujecie mnie! Czyżbyście postanowiły rzucić bloga?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, jeśli jeszcze tu jesteście,Zdesperowana Czytelniczka
I znowu... robicie sobie przerwę nie wiadomo jak długo, a mówicie że rozdział skończony. To się już robi dziwne. Rozumiem, przerwa, i tak dalej, ale żeby aż tyle? Mogłybyście chociaż wstawić, a dopiero potem robić taką przerwę.
Usuńświetny blog :)
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
zapraszam do mnie ===> http://nieodkryta-kraina.blogspot.com/
Połącz Dawida z Abigail <3 Kocham go!! Niech zostawi Jamesa Ivi ;D
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowo otwarte forum o serialach: <a href="http://tvseriale.net.pl/></a>
OdpowiedzUsuńCzy nowy rozdział się pojawi? Pokochałam Waszą historię i nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów. Życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńRozdział wrzucony 6 stycznia już 9 marzec a za chwilę będzie 10 no i rozdziału jak nie było tak i nie na. Czy wy jeszcze piszecie? A może rzuciłyście błoga? Co jak tak to napiszcie przynajmniej nie będę tracił czasu na zaglądanie tu.
OdpowiedzUsuńto skoro tracisz czas to po co tu zaglądasz XD
UsuńAby sprawdzić czy nie na nowego rozdziału;) Napisałem tak specjalnie bo myślałem że coś to przyspieszy, ale widać nic z tego:(
UsuńProszę dodajcie nowy!!!!!!! Nie będę mogła bez tego żyć!!!!! ;)
OdpowiedzUsuńKiedy będzie nowy rozdział?????
OdpowiedzUsuńco za piękny świat żyjemy , i nadal wątpliwości to zaklęcie rzucającego jak on to zrobił !
OdpowiedzUsuńMoje usta są pełne świadectwo , Am Alina mój mąż wyszedł z domu na dwa lata do RPA dla turysty , miał na myśli prostytutkę i był czarować przez dziewczyny mój mąż odmówić wrócić do domu , wołam w dzień iw nocy , patrząc bo kto by mi pomóc , i czytać wiadomości papieru o potężnej rzucającego czar o nazwie Dr okojie i skontaktowałem się z rzucającego zaklęcie , aby pomóc mi mój kochanek do mnie i prosił , żebym się nie martwić się o to , że bogowie walczymy o mnie .. powiedział mi w połowie nocy, kiedy wszystkojest w spoczynku, duch będzie rzucić zaklęcie , aby pogodzić się z powrotem do mojego kochanka mnie . a on nie mniej niż 3 dni mój mąż wrócił do mnie i zaczęła płakać , że powinienem do wybaczyć mu , ja , jestem tak szczęśliwy, za to, co ten zrobił dla rzucającego czar
ja i mój mąż .. kontakt na jego e-mail drokojiehealinghome@gmail.com jest najlepszy rzucający czar na całym dzikim świecie . on jest specialiesed w rozwiązywaniu innych problemów, w tymnastępujące :
( 1 ) Jeśli chcesz ex powrotem .
( 2 ) jeśli zawsze masz złe sny .
( 3 ) Chcesz być promowane w swoim biurze .
( 4 ) Chcesz kobiety / mężczyźni uruchomić po tobie .
( 5 ) Jeśli chcesz mieć dziecko .
( 6 ) Jeśli potrzebujesz pomocy finansowej .
( 7 ) Jeśli chcesz się leczyć HIV AIDS
skontaktuj się z nim teraz do natychmiastowego rozwiązania Twojego
problemy na Drokojiehealinghome@gmail.com
dziękuję
eee pogubilem się. Może ktoś to przetłumaczyć na język polski?
UsuńZapraszam do Hogwartu! Zapisz się już dziś ;) www.hogwart.boo.pl
OdpowiedzUsuńWspajialy ;__; kocham to popwiadanie ! Szczeze nie interesuje mnie juz sprawa tej tajemniczej ksiazki i bez niej jest mega ciekawie nie przerywajcie pisac bo tobicie to wspaniale ! <3
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla was wszystkich,
OdpowiedzUsuńCANT Trzymaj to świadectwo moje ja SAM MAM powiedzieć światu
Jestem wiara Smith, jestem tutaj, aby szerzyć dobrą nowinę na cały świat o tym, jak dostałem ex miłość back.I została szaleje gdy ukochana zostawiła mnie dla innej dziewczyny w zeszłym miesiącu, ale kiedy spotkałem znajomego, że wprowadzenie mi Dr.Edaho wielką posłańca do czarodziejów i czarownic, że służą, mój problem i opowiedział o tym, jak do Dr.Edaho miłość moja ex mnie zostawił, a także, jak i potrzebne, aby dostać pracę jako dyrektor zarządzający w bardzo dużej firmie . powiedział mi tylko, że mam przyjść na właściwym miejscu były i dostanie całego serca pragnienie bez strony effect.He powiedział mi, co muszę zrobić, to było już po zakończeniu W następnych 1 do 2 dni moja miłość nazywa mnie na telefon i mówił mi żal życia przed teraz, a także w następnym tydzień po mnie moja miłość nazywa się błagając o przebaczenie, zostałem wezwany na rozmowę w moim pożądanego firmy były mi potrzebne do pracy jako dyrektor .. Jestem tak szczęśliwy i przytłoczony, że muszę to powiedzieć całemu światu o kontakt Dr.Edaho następujący adres e-mail i uzyskać wszystkie problem rozwiązać .. Nie problem jest zbyt duży dla niego solve.Contact mu bezpośredni Wyślij na edahospellcaster@yahoo.com i uzyskać problemy rozwiązać jak moje.